Email, który przyszedł na pokład okrętu Nautilus po naszej publikacji o "ciemnej materii".
Na wstępie zaznaczę, że jestem osobą religijną, ale mam w rodzinie profesora nauk technicznych więc postaram się połączyć te dwie połówki ludzkiej świadomości: naukę i religię.
Dodatkowe wymiary fizyczne i jeden czasu.
Fizycy aby spróbować zrozumieć możliwość większej ilości wymiarów fizycznych mówią o płaszczakach, takich stworkach żyjących na kartce papieru. One poruszając się w swoim świecie widzą swoje przody, tak jak ludzie. Tymczasem my z trzeciego wymiaru (z góry) będziemy widzieć nie tylko ich tył ale i wnetrze. Teraz proszę odnaleźć w książce K.Jackowskiego gdzieś w początkowych rozdziałach I tomu, opis jego wrażeń (nie mam przy sobie egzemplarza nie mogę sam odnaleźć) z jego "podróży poza ciałem": miał właśnie takie odczucia, że widzi całego człowieka.
W książce "Przejście" na końcu natknąłem się na taki opis: po śmierci stoi się lub unosi w pobliżu swojego ciała. Widzimy, słyszymy, ale uwaga ustaje ból fizyczny. Gdy wracamy do ciała, nie mamy wrażeń, pamięci z ciała gdy nasza swiadomośc była poza. My jestesmy tą swiadomością/duszą a nie ciałem. To ciało jest ubraniem, kombinezonem. Dodam, raczej bardzo zaawansowanym technologicznie... Nie tylko kości tam leżą, ale krew i ... mózg.
Sam moment "podłączenia" jest nieuchwytny, nigdzie nie spotkałem opisu "odklejania się lub przyklejania".
W książce "Byłem w niebie" jest opis wrażeń z pobytu po drugiej stronie. Pkt. 1 autor jest osobą bardzo religijną.
2. Jego pobyt jest wyjątkowo długi, na ziemi mija osiem godzin zanim wrócił.
I co tam mamy: mamy Boga, prawdziwego, żywego. Wersja dla naukowców. Kosmita. Super, super kosmita. Miejsce przez które autor wędruje czyli niebo przypomina trochę nasz swiat materialny. Mamy tam ludzi, ulice, domy. Z tą różnicą, że to miejsce jest kształtowane mocą Boga poprzez ... modlitwę przebywających tam istot.
Autor zadał pytanie jak mierzą czas w niebie. Otrzymał odpowiedź, że w niebie czas mierzymy eonami chwały Boga - i uwaga - autor stwierdził, że "czas nabrał dla niego nowego wymiaru", który to opis należy rozumieć ... dosłownie. Istnieje drugi wymiar czasu. Właściwie to prawdopodobnie ten pierwszy czas, nasz wygląda na produkt lokalny. Jeżeli wyobrazimy sobie na podobieństwo wymiarów goemetrycznych, że te czasy są do siebie prostopadłe, to możemy wyobrazić sobie sytuację, że podróżując wzdłuż tego drugiego czasu i rozglądając się "na boki" możemy obserwować życie, czyli przesłość i przyszłość istoty, żyjąc wzdłuż tego drugiego czasu, czyli nas. To doprowadza do sytuacji, że Bóg "wie o nas wszystko, łącznie z naszą przyszłością" ale jednocześnie mamy wolną wolę. Problem nierozwiązany od czasów biblijnych właśnie się rozwiązał.
Jeszcze tylko jedno napiszę. jak wspomniałem, jestem osobą religijną i często modlę się za inne osoby, potem obserwuje te osoby, czy zrobiły coś nieoczekiwanego lub czy się zmieniły. Metodą powtarzalnych eksperymentów, jak naukowcy..., dochodzę do wniosku, że oczywiście modlitwa wpływa na życie tych osób. Oraz, że modlitwa ma swoją konkretną moc. Jeżeli miałbym naukowo opisać efekt, to powiedziałbym, że Bóg przeprowadził rachunek całkowy na naszej funkcji życia aby wynik na końcu był "lepszy".
I na koniec dobra wiadomość dla naukowców, aby przesadnie nie panikowali, że są w totalnym ślepym zaułku. Ma być symetria, równowaga między wspomnianymi na wstępie połówkami i obecnie trwają działania, aby tę równowagę przywrócić. Wynika to z charakteru obu stron. Jedni ochoczo badają świat, drudzy wykazują pewną bierność, ale za to zdają sie na Bożą opatrzność. Bóg chce jednego i drugiego.
Amen
[dane autora e-maila do wiad. FN]