Dziś jest:
Czwartek, 18 kwietnia 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie





Sławik, święty 'chłopiec z Rosji', który rzekomo przewidział przyszłość Ziemi
Wt, 17 maj 2016 08:02 | komentarze: brak czytany: 1245x

W internecie pojawia się sporo materiałów o nieżyjącym od wielu lat Sławiku, "świętym chłopcu z Rosji". Nasi czytelnicy także nam zwracają uwagę na tę postać:

Witam Was,

przesyłam adres strony do b. ciekawego i obszernego materiału, który być może Was zainteresuje. Nie wiem, czy słyszeliście o rosyjskim „świętym chłopcu”, Sławiku Kraszennikowie. Żył w latach 80-tych XX wieku zaledwie 11 lat, ale miał wprost niesamowity kontakt z duchowym światem. Mówił niesamowite rzeczy o przyszłości Ziemi, UFO, katastrofach, III wojnie. Warto w tym materiale skupić się na faktach, odrzucając cerkiewną retorykę.

Pozdrawiam,

Małgosia

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/cerkiew-prawoslawna-o-antychryscie-znaku-bestii-liczbie-666-czipizacji-44-2015-01

Oto krótkie fragmenty tego rzeczywiście obszernego materiału:

 


Imię SŁAWIK – jest zdrobnieniem od imienia WIACZESŁAW, końcówka Sław=Sławik. Matka używała jeszcze zdrobnień: Sława, Sławoczka. Urodził się 22 marca 1982 roku, zmarł w dniu swego Anioła – 17 marca 1993 roku, na 5 dni przed osiągnięciem 11-go roku życia. W wieku 5 i pół roku (w 1987 r.) zaczął prorokować, diagnozować i leczyć ludzi z różnych chorób, w tym psychicznych, udzielając też rad w sprawach rodzinnych i życiowych. Jego misja prorokowania i leczenia trwała również dokładnie 5 i pół roku, do samej śmierci. Uzdrowił tysiące ludzi. Uzdrawianie chorych i potrzebujących obecnie trwa nadal, przy jego grobie. Tysiące ludzi, przybywających z terenu Rosji i zagranicy, przez modlitwy uzyskuje pomoc, uzdrowienie, umocnienie w wierze, nawraca się…

Przed podaniem proroctw 10-letniego Sławika, szczególnie dotyczących czasów i pieczęci Antychrysta, chipów i czipizacji, a będących tematem przedstawianego cyklu, proponuję zapoznanie się wpierw z szeregiem faktów z jego życia, które pomogą nam wyrobić pogląd na temat jego misji i proroctw.

Narodziny

Niezwykłe wydarzenia, związane z małym prorokiem, zaczęły się przed jego narodzinami lub tuż po narodzeniu. Oto trzy wydarzenia, opowiedziane przez Matkę, Walentynę Kraszennikową, zamieszczone w pierwszej książce, napisanej przez nią pt. „Cuda i przepowiednie chłopczyka Sławika” (ros. – «Чудеса и предсказания отрока Славика»). Książkę tę wydano z błogosławieństwem przewielebnego Diomida (pol. – Diomedesa – od tł.), biskupa Anadyrskiego i Czukockiego.

* Niezwykłości zaczęły się na miesiąc przed jego narodzeniem. Pewnego razu obudziliśmy się rano z mężem od jakiejś dziwnej, głośnej muzyki, płynącej jakby z sufitu. Była bardzo melodyjna, delikatna, nieziemska. Powstał w nas strach: co to? Przecież tak nie może być! Ledwo doczekałam rana i pobiegłam do sąsiadki – stuletniej prawosławnej babci, mieszkającej w naszym wejściu. Wyjaśniła: „Dobry człowiek powinien się narodzić!”. Uspokoiłam się.

* Następne zdziwienie było w klinice położniczej. Wszystkim mamom przyniesiono dzieci do karmienia, a mi – nie przyniesiono. Bardzo się wystraszyłam, ponieważ trzy lata temu w tej samej klinice zmarło nasze dziecko. Naraz otwierają się drzwi (obie połowy) i do sali wchodzi z moim Sławikiem na rękach ni to lekarz, ni to siostra w śnieżnobiałym stroju, jakby ze sali operacyjnej, w wieku około 16-17 lat. Twarz miała zasłoniętą opaską z gazy, widoczne były tylko oczy – piękne, nie dające się opisać!. Podając mi syna, powiedziała: „Dziecko urodziło się całe w pieprzykach (ros. – „в родинках” – od tłum.) i wyszła. Głos był delikatny, dziewczęcy, ale pełen siły i władzy. Kiedy dzieci zabrano ze sali, zapytałam kobiety: „Czy widziałyście, kto przyniósł mi dziecko?” Ale okazało się, że żadnej siostry nikt nie widział, zapamiętano tylko dziecko na moich rękach. Siostry takiej nikt na porodówce nie znał. Możliwe, że zapomniałabym o tym wypadku, ale za każdym razem, jak kąpałam syna, od razu przypominałam ją: dlaczego mówiła ona o pieprzykach? Przecież ich wcale nie ma! Pomyślałam, że jest młoda i nie wszystko rozumie. Ale po trzech latach na całym ciele Sławika pojawiły się pieprzyki.

* Kiedy Sławik skończył trzy miesiące, poszliśmy z wizytą do neuropatologa. Kobieta – lekarz, która znalazła się w gabinecie zamiast naszego stałego neuropatologa, który na chwilę gdzieś wyszedł, obejrzała Sławika i powiedziała: „Dziecko urodziło się z delikatnym systemem nerwowym i psychicznym, nie wolno go szczepić”. I zrobiła w karcie taki wpis. Później, chcąc uzyskać od niej poradę, nie mogłam nigdzie jej znaleźć. Takiego „neuropatologa” nikt w szpitalu nie znał! Znikła bez śladu, jak „siostra na porodówce”. Dopóki Sławik rósł, wszyscy lekarze nie rozumieli wpisu w jego karcie, ale szczepień jednak mu nie robiono. Jedynie szczepienie od ospy zrobiono mu jeszcze na porodówce.

Początek życia (tutaj i dalej – z relacji Matki Sławika)

Kiedy przybyliśmy z porodówki do domu, przyszła sąsiadka. Oglądając niemowlę, powiedziała, że ma takie odczucie, jakby widział ją na wskroś i że trochę boi się jego przenikliwego wzroku. Później sama też miałam takie odczucie. … Minął pewien czas, nim zrozumiałam, że Sławik łatwo czyta moje myśli. Gdy miałam jakiś kłopot, on jakby od niechcenia dawał mi odpowiedź. Myślałam długo, że to przypadek. Gdy miał nieco ponad 5 lat, przenieśliśmy się z mężem (wojskowym, oficerem) do jego nowego miejsca służby – na Ural. Nie było gdzie mieszkać i ja z dziećmi pojechałam do mojej matki w województwie Kiemierowskim, a mąż został w namiocie, w lesie, przy rekrutacji poborowych, ponieważ w hotelu nie było miejsc. Bardzo się denerwowałam z tego powodu. Sławik, widząc mój stan, podszedł i po raz pierwszy otwarcie powiedział, że niedługo nam dadzą 3- pokojowe mieszkanie. Że zostało mu to „powiedziane”. Byłam zaszokowana nie tym, że w końcu dadzą nam mieszkanie, a tym, że to ktoś mu powiedział. „Sławoczka, dawno z tobą rozmawiają? – pytam. – „Zawsze, jak tylko pamiętam. I głos jest jeden i ten sam. Kobiecy, żywy. A wasze głosy obok niego są jakby martwe. I znam przeszłość, teraźniejszość i przyszłość”…

Matka Walentina Kraszennikowa i Sławik

W wieku 7 lat Sławik poszedł do szkoły. I od razu zaczął opowiadać wszystkim dzieciom o Bogu. Jego pierwsza nauczycielka mieszkała w naszym wejściu. Pewnego razu, na lekcji, cichutko powiedział jej, że widzi w jej brzuchu maleńką dziewczynkę. Nie uwierzyła, ale lekarze potwierdzili ciążę. W szkole poszły o nim wieści. Ciekawscy zaczęli go wypytywać o wszystko, po kolei, a on im odpowiadał. Potem rozmowy o nim poszły po całym naszym woskowym miasteczku i byłam zmuszona zwrócić się do cerkwi w mieście Miass do kapłana Ojca Władimira Ziemlanowa. Porozmawiał on o czymś ze Sławikiem przy ikonie Matki Bożej. Mi nie pozwolono słuchać, o czym mówili. I Ojciec Władimir, jak ta stuletnia staruszka powiedział, że mój syn – to dobry człowiek. W tym czasie męża przenieśli na nowe miejsce służby – do Szadryńska, a starszego syna wzięli do wojska. Ale Sławik powiedział, że do Szadryńska nie pojedziemy, a ojciec wróci z powrotem do Czebarkula. Tak tez się wkrótce stało.

Kiedy zostałam sama z synem, powiedział mi, że widzi wszystkie narządy wewnętrzne ludzi, widzi ich wszystkie choroby od samego początku i że wielu dzieciom w szkole już pomógł. Wie, o czym myślą wszyscy ludzie, zna myśli naszego prezydenta i prezydenta amerykańskiego, wie, gdzie stoją rakiety jądrowe i w ogóle, tajemnic na ziemi dla niego nie ma.

Gdy Sławik chodził do szkoły, to zdecydowanie odmówił strzyżenia włosów, powiedział: „Niech będą takie jak u Jezusa Chrystusa”. Z tego powodu wyśmiewali się z niego złe dzieci, nauczyciele wywierali na mnie naciski, ale odpowiedziałam, że nie mam wpływu na jego decyzję. Prymusem Sławik nie był, ale uczył się dobrze. Wszystko, o czym nauczyciele mówili, on nazywał nieprawdą, ponieważ znał Rzeczywistą Prawdę od Boga, a kiedy odrobił lekcje i dostawał „piątkę”, to mówił: „Dla ciebie, mamusiu, ją przyniosłem, aby było ci przyjemnie”.

Notatki, które zaczął robić, gdy żył, w czasie pogrzebu znikły, w wraz z nimi nie wiadomo dlaczego mój szal i świeca ślubna. Nie wyglądało to na zwykłą kradzież, ponieważ w domu było co ukraść.

Gdy były zaginięcia broni, dokumentów, rzeczy, ludzi, zwierząt lub czegoś innego, to proszono Sławika o pomoc i on pomagał. Pewnego razu był następujący przypadek. Przyszli do niego mąż i żona. Powiedzieli, że skradziono im samochód. Proszą o pomoc. Nie wiadomo dlaczego, Sławik zaczął rozmawiać z kobietą. Mężczyzna stał na boku. Sławik powiedział, że samochód stoi prawie tuż obok: za przejazdem jest dom, tam jest stodoła i w tej stodole stoi wasz samochód. Na pytanie: „Kto go tam postawił? – Sławik odpowiedział: „Pani mąż postawił”. Kiedy ta kobieta przyszła podziękować Sławikowi, to zapytałam ją: „Dlaczego Pani mąż tak postąpił?” Okazało się, że oni rozwodzą się i w ten sposób mąż postanowił zostawić samochód sobie.

Temu dziwnemu chłopczykowi była odkryta nie tylko data jego śmierci, ale i wiele innych spraw, jeśli nie wszystko w tym grzesznym świecie, począwszy od zjawisk ogólnoświatowych: przyszłych katastrof oraz innych najważniejszych wydarzeń, losy miast, kontynentów, krajów, narodów, itp. aż do czysto osobistych problemów każdego człowieka, który zwrócił się o pomoc do niego. Otwierane było o nim wszystko: jego przeszłość, teraźniejszość, a nawet przyszłość, łącznie z jawnymi i ukrytymi chorobami, przyszłymi tragediami i chorobami, oraz jak ich można uniknąć lub wyleczyć. Niekiedy, chociaż bardzo rzadko, nagle stawał się on poważny, jak dorosły, mówiąc: „Tego mi nie wolno powiedzieć” . Za życia miał dwukrotne spotkanie z Archimandrytą Naumem, znanym Starcem, z Ławry św. Siergija i Trójcy Świętej.

Matka Sławika, Walentyna Afanasjewna początkowo bardzo się bała i przeżywała: czy ten dar syna być może jest od diabła i czy nie jest on bioenergoterapeutą? Żeby to sprawdzić, przeszła kilka specjalistycznych komisji, konsultacji, spotkań, w tym z lekarzami i kapłanami, po czym uspokoiła się, ponieważ wszyscy oni odrzucili to, chociaż jego zdolności nikt nie potrafił wyjaśnić…

Sławik mógł komunikować się z roślinami, zwierzętami i ptakami; znał ich język, znał też język, muzykę i tańce Górnego Niebiańskiego Świata. Czasem próbując coś z tego odtworzyć, ze smutkiem mówił, że w ziemskim ciele powtórzenie tego jest niemożliwe. Kiedyś rozmawiał w nieznanym języku z kimś niewidzialnym i gdy Matka zapytała go, w jakim języku rozmawia – odpowiedział jej, że w języku, którym posługiwał się Pan Jezus.

Z opowiadania Matki Sławika: „Sławik kochał wszystko i wszystkich. Przyjmował i okazywał pomoc i muzułmanom i katolikom, w ogóle wszystkim, kto przychodził. Zwierzętom i ptakom też pomagał. Bez przyczyny nie zerwał ani kwiatka, ani listka. Starał się nie chodzić po trawie, aby jej nie gnieść. Pewnego razu moja znajoma przyniosła piękną gladiolę. Sławik podbiegł, popatrzył i szybko odbiegł od kwiatka. Potem zapytałam go, dlaczego tak postąpił? Odpowiedział, że kwiatek mu się poskarżył, że jeszcze by pożył, gdyby go nie ścięto.

Albo taki zabawny przypadek. Była piękna pogoda i wyszliśmy ze Sławikiem na spacer. Na ulicy było wielu ludzi. W piekarni kupiliśmy bułeczek, a gdy wyszliśmy, to nagle nie wiadomo skąd przyleciały gołębie, usiadły i otoczyły go zwartym kołem tak, że nie mógł zrobić kroku. Ludzie zatrzymywali się ze zdziwienia i uśmiechali, patrząc na to „honorowe koło”. Sławik stał zakłopotany. Więc wtedy ja poprosiłam gołębie, aby zostawiły go w spokoju. Rozstąpiły się, ale jeszcze jakiś czas mu towarzyszyły, tuptając za nim. Chociaż bułeczki były u mnie, gołębie nie zwracały na nie uwagi.

Podczas życia Sławika drobne ptaszki nieustannie zaglądały do niego przez okno. A kiedy kilka dni leżał w szpitalu w Czebarkulu, to przy jego oknach była prawdziwa bitwa między wronami i drobnymi ptaszkami. Ludzie ze zdziwienia wychylali się z okien swoich sal, ponieważ był wielki hałas. A kiedy przywieziono go po raz pierwszy do szpitala, to w ślad za nim do bloku szpitalnego wleciała jedna z sikorek. Przyleciała na piętro i nie wiedziała, jak się wydostać. W tym czasie Sławik wszedł do gabinetu lekarza. Póki tam był, sanitariusze starali się otworzyć okno, aby ją wypuścić, ale ona tak mocno uderzyła się w szybę, że upadła na parapet. Wszyscy z żalem pomyśleli, że umarła. Ale wszedł Sławik, podszedł do parapetu okna, wziął ją w ręce, trochę potrzymał i wypuścił na wolność. Mego męża to tak uderzyło, że wypadku tego nie może w żaden sposób zapomnieć i zawsze, gdy o tym wspomina, to bardzo się rozczula.

Za życia Sławika obok naszego domu rosła dwupienna brzoza i zawsze śpiewał na niej słowik. Gdy Sławik odszedł do Pana, jedna połowa brzozy uschła (do tej pory stoi w takiej postaci), a słowik od razu odleciał i więcej już ani razu nie przyleciał.

Swoim otwartym duchowym wzrokiem wyraźnie widział demony, ich świat, mógł duszą spuścić się do piekła, aby dowiedzieć się o losie każdego człowieka. Sławoczka mówił, że jeśliby dowolny człowiek zobaczył demony w ich naturalnej postaci, to jego serce nie wytrzymałoby i pękło z przerażenia, na tyle oni są straszni. Dlatego Bóg zamknął ludziom cielesny wzrok na świat duchów. Mówił również o nich, że są nieznośnie smrodliwi, rzucają straszne przekleństwa i obrzydliwe wyrazy, w tym i na niego, wiedząc, że on ich widzi i słyszy. Jakie tylko wyznania i sekty nie spróbowały przeciągnąć go do siebie, widząc, jak ludzie, po jego powrocie ze szkoły, aż do nocy nieustannie walą do niego po pomoc. I to we wszystkich sprawach, począwszy od chorób nieuleczalnych, poważnych problemów rodzinnych, odnalezienia osób zaginionych, skradzionych samochodów, aż do małych rzeczy. A on bez narzekania wszystkim pomagał. Nie potrzebne mu były żadne zdjęcia osób, w sprawie których prosili odwiedzający, ani nic innego. Wszystko było mu otwierane natychmiast, i on, oczywiście, mówił to im od razu. Przed spotkaniem z nim, wiele osób uważało to za brednie lub bajki. Ale tylko do pierwszego z nim spotkania. Miał niezwykle przenikliwe spojrzenie, ludzie czuli się, jakby ich prześwietlał rentgenem. W chwilę później mówił o wszystkich dolegliwościach ciała i duszy osoby, potrzebującej pomocy. Wielu ludzi po spotkaniu z nim ochrzciło się, przyszło do Wiary, do Boga.

Kiedy zaczął służyć, „powiedziano” mu z Góry (z Nieba), aby w jego dłoni nie było ani jednego rubla, zabronione mu było branie czegokolwiek za swoje „usługi”, a tym bardziej pieniądze. On bał się bardzo tego. Jednak kiedyś ktoś niepostrzeżenie włożył pieniądze do jego kurtki. Sławik od tego się rozchorował i nie spoczął, dopóki nie zwrócił pieniądze właścicielowi. Za swoje usługi Sławik również nie brał żadnych prezentów. Gdy ktoś potajemnie i niepostrzeżenie kładł mu pieniądze do kieszeni, to on natychmiast to czuł i zwracał, ponieważ zaczynał chorować, odczuwać ból, szczególnie głowy. (Ten zakaz również działał i na jego Matkę). Jakże wiele pożytecznych przepisów dotyczących leczenia różnych chorób, w tym nowotworowych, a także proroctw o globalnych katastrofach, losach krajów, miast, narodów i sławnych osób zostawił on ludziom. Wiele z nich zostało przedstawionych w tej książce. Niektóre z nich zostały już spełnione, ale główne, najbardziej straszne i tragiczne wydarzenia, czekają nas wszystkich w przyszłości.

Sławoczka leczył zwracających się do niego o pomoc, modląc się do Boga, prosząc za nich, zalecając wszystkim jak najczęstsze przyjmowanie Komunii św. i Sakramentu Chorych (Ostatniego Namaszczenia; ros. – „cоборования” – od tłum.). Najczęściej lekarstwami u niego były woda święcona, święcony olej i różne zioła. Wiele receptur jest unikatowych i są podane w książce o nim. Komunię św. brał co tydzień.

Dzięki synowi również i jego Mama, która na początku czytała mu regułę modlitewną przed Komunią św., ponieważ on jeszcze po dziecięcemu czytał powoli, zaczęła także z nim często korzystać ze Świętych Darów (Najświętszego Sakramentu).

Nawet po śmierci trwa pomoc chłopczyka Sławika ludziom, którzy szczerze zwracają się do niego, a szczególnie po wizycie na jego grobie i zabraniu z niego kamyczków i ziemi. Rzadko nie ma tam ludzi. Najczęściej przyjeżdżają oni wpierw do jego Mamy, Walentiny Afanasjewnej, a następnie już z nią razem jadą na cmentarz, gdzie modlą się, czytają ułożony dla niego akatyst i proszą o pomoc, a przyjezdni kapłani odprawiają nabożeństwa i msze żałobne. W chwili obecnej pisana jest nawet książka z licznymi świadectwami pomocy ludziom po jego śmierci. To, co zrobił za swoje tak krótkie ziemskie życie ten dziwny chłopczyk, wymyka się z pod praw prostej logiki. Jego wkład w dzieło zbawienia ludzi i ciała, a zwłaszcza ich dusz, jest ogromny. Wielu z tych, którzy prosili go o pomoc, on nawet objawiał się we śnie, a niektórym i w rzeczywistości, na jawie.









* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

WYWIAD Z IGOREM WITKOWSKIM

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.