Atak zmory nocnej, a nawet... coś gorszego!
To działo się dzisiejszej nocy 13 luty 2017 o godzinie 4 więc sprawa świeża. Przyznam się że jestem trochę w kłopocie, bo trudno znaleźć odpowiednie słowa aby opisać to co mi się przydarzyło. To było coś na wzór ataku nocnej zmory tylko trochę inaczej.
Moja świadomość budzi się. Czuję że to rzeczywistość ale nagle zaczyna się dziać coś "niezwykłego". Dostaje paraliżu, bardzo silnego i bolesnego. Zostaję tak jakby "wgniecona w łóżko" nie swoimi siłami, tylko coś (na razie niewidzialna dla mnie siła) unosi moją klatkę piersiową do góry jakby chciało mi ją wyrwać, podczas gdy reszta ciała pozostaje nieruchoma i sparaliżowana a nawet zdaje być się odciągana (w dół).
To silne uczucie skurczu i jeszcze z tą siła jakby wyciągającą coś z mojej klatki piersiowej było nie dozniesienia. Bardzo mnie to bolało a przy tym byłam zaskoczona co się takiego ze mną dzieje i oczywiście przerażona. Starałam ze wszelkimi siłami się z tego uwolnić. Udaje mi się podnieść z łóżka. Mimo nieporadnych ruchów "ciała" moja świadomość jest zupełnie trzeźwa razem z myślami i pamięcią.
Za chwile to co mi się dzieje skojarzyło mi się z filmem o opętaniu, jak demon wstępował w główną bohaterkę i ją w ten sam sposób "wykręcało". Strasznie się tego przestraszyłam, że coś do mnie przyszło więc chciałam się z tego uwolnić.
A więc udaje mi się wstać z łóżka (zdawało mi się że ciałem bo cały czas miałam wrażenie rzeczywistości) i chcę zapalić światło w pokoju. Dotykam włącznika a tu nic! Nie mogę zapalić światła!
Nagle ktoś wchodzi do pokoju i staje obok mnie. Było ciemno więc myślałam, że to mąż. Mówie: "Marcin, weź zapal światło", a ta postać milczy. Ja staram się zapalić światło drugi raz. Dotykam włącznika a tu nic, tak jakbym to nie ciałem go naciskała tylko... mgłą.
Kiedy uniosłam ręke ten mężczyzna który stał obok mnie złapał mnie za żebra i zaczął mnie łaskotać. Myślałam jeszcze, że to mąż mówie Marcin no co ty wyprawiasz, weź przestań mnie łaskotać, ale ta postać nie chciała mnie słuchać tylko jeszcze bardziej mnie łaskotała. To było tak bolesne, nie do wytrzymania łaskotki, których nie znoszę. Powiedział mi telepatycznie że już zawsze mi to będzie robić i już nigdy się nie uwolnię Wtedy zobaczyłam na sobie jego ręce tak jakby w czarnych rękawicach. Będąc nieugiętym na moje prośby spostrzegłam, że to nie jest człowiek tylko jakiś byt, który do mnie przyszedł aby zaprezentować mi swoją "torturę" i swoje możliwości i to że istnieje naprawdę.
Nie wiem co sprawiło że moja dusza uwolniła się z rąk tego demona i za chwile "wstąpiła" w ciało. Obudziłam się na łóżku cała i zdrowa, ale zostaje niepokój że istnieje coś co może wyrządzić dużo zła niewinnym istotom.
Teraz jak o tym myślę to uważam że ten byt z klatki piersiowej wyciągał moją dusze i chciał mi się pokazać i zaprezentować "co potrafi". Myślę że dostałam od nich kare za ostatni list do was o demonie z 24 stycznia 2016r
Chcę dodać że atak zmory oprócz dzisiejszego dnia (oczywiście dziś to było trochę co innego) miałam trzy razy w życiu.
Oprócz dzisiejszego, to miałam dwa standardowe paraliże senne. Każdy w innym miejscu. Pierwszy jak miałam 17 lat, drugi zdarzył się dwa lata temu, czyli jak miałam 24 lata. Wtedy myślałam, że to przypadek i złe ułożenie ciała podczas snu, ale teraz wiem, że jednak coś do mnie i wtedy przychodziło.
Pisze o tym aby uświadomić tych którzy to czytają, że prawdziwe zło istnieje, obserwują nas a przede wszystkim istnieje dusza to nasza świadomość, która możliwe że jest nieśmiertelna.
Pozdrawiam, Monika.