Trzy postacie... za oknem!
Witam! Pragnę opowiedzieć pewne historię, która miała miejsce w Krakowie na jednym z typowych blokowisk (Kozłówek). Sam oczywiście nie byłem świadkiem tego zdarzenia ale o całym zajściu powiedział mi po wielu latach mój brat, który tam właśnie mieszkał ze swoją dziewczyną. Było to bodajże siódme piętro około godziny 20. Dziewczyna była w tym czasie jeszcze w pracy, a brat oglądał coś w telewizji.
Siedząc tak na dywanie, niespodziewanie, zaniepokojony, ujrzał ukradkiem coś w oknie. Przesunął głowę w kierunku tegoż okna i spostrzegł tam głowy trzech postaci, które gdy na nie skierował wzrok, bardzo powolnie żeby nie powiedzieć dostojnie obsunęły się w dół. Dosłownie przez moment widział ich dobrotliwe uśmiechnięte twarze.
Z jego relacji wynika że były to postacie jakby eteryczne, mgiełkowate, bez jakiegokolwiek owłosienia jak np. włosy na głowie. Z tego co wiem, siedział w takiej pozycji jeszcze długo. Gdy jednak przemógł strach, powodowany jak to powiedział ciekawością podszedł do okna i otworzył je, nic jednak nie zobaczył. Po prostu niczego tam nie było! Można by uznać tą historię za zwykłą bujdę, ale należy wziąć pod uwagę następujące fakty.
Po pierwsze, gdy tylko zaczął rozpowiadać o tym znajomym, wszyscy zaczęli z niego kpić i mięli z tego prawdziwy ubaw, przestał więc zawracać sobie tym głowę, także prawie zapomniał o fakcie. Po drugie można przypuszczać, że ktoś z sąsiadów zrobił mu niezły kawał, ale należy wziąć pod uwagę że nad nim i pod nim mieszkali sami emeryci nieskorzy chyba do wygłupów typu kukiełki spuszczane na lince. Po trzecie na pewno nie był pod wpływem żadnej używki ani alkoholu gdyż godzinę po tym wydarzeniu miał iść na nocną zmianę do pracy (pracował wtedy w pogotowiu ratunkowym).
Z początku nie był skory do rozmowy, gdy zacząłem go wypytywać dosłownie o wszystkie szczegóły. Sam zresztą nie mogłem uwierzyć wtedy w te jak to mówiłem: "bzdury" i uważałem to za całkiem niepoważny wytwór wyobraźni. Jednak po latach przemogłem się żeby o tym napisać i absolutnie nie staram się oceniać tej sytuacji, ponieważ nie wiem co o tym myśleć. Nawet teraz gdy go pytam, on z całą pewnością i powagą w głosie, dobitnie powtarza: To zdarzyło się naprawdę... Pozdrawiam całą Fundację NAUTILUS i życzę samych sukcesów w rozsupływaniu zagadek i tajemnic ludzkości. Wojciech P.