Byłem... punktem czystej inteligencji!
W 1982 r gdy skończyłem technikum i dostałem się na studia, poszedłem pracować do Koksowni (w ramach OHP,było z tego potem dużo nieporozumień) aby zarobic na książki i na stancję we Wrocławiu. Byłem 2 maszynistą wozu przelotowego. Nazwa fajna ale robota ciężka. Do moich obowiązków należało zamiatanie torowiska, czyszczenie pieca koksoowniczego oraz wszystko co powiedział I maszynista (na imię miał Stefan).
Pewnej sierpniowej nocy (pracowałem w systemie 4 brygadowym) poszedłem zamiatać torowisko i w pewnym momencie zacząłem widziec sam siebie. Ja byłem jakieś 3 może 4 metry powyżej pieców i widziałem swoje ciało (tak jakbym patrzył na futerał zupełnie z nim nie związany), które chodziło, gwizdało Deszczową piosenkę i zamiatało torowisko (około 30 - 40 metrów). Ja wisiałem w powietrzu.
Byłem punktem czystej inteligencji. Miałem wrażenie, że cokolwiek pomyślę to natychmiast tam będę, będę wiedział i widział. Nie odczuwałem ani ciepła ani zimna. W pewnym momencie tzw. wóz pożarniczy (po nowy kokos) jechał na nową baterię i dawał sygnał dźwiękowy. Mnie przeszyły ciarki (moja babcia mówiła, że ją śmierc przeskoczyła) i nagle znalazłem się zupełnie ogłupiały w swoim ciele. Zgłupiały poszedłem do kolego Stefana i mówię daj zapalic (choc byłem zupełnym abstynentem). Usiadłem. opaliłem i myślałem co się stało. Przecież nigdy wcześniej mnie to nie spotkało. Na koksowni pracowałem już 2 miesiące i to nie była pierwsza nocka.
Piękna historia, mamy kontakt z jej autorem i na pewno jeszcze do tej sprawy wrócimy. Na razie przypomnijmy sobie słynną 'Deszczową Piosenkę" z filmu "Słomiany Wdowiec".