Jest to historia,która wydarzyła się we wrześniu 1980 w Ferganie - Uzbekistan.
Do Fergany określanej przez przewodnika jako " najdzikszej"części Uzbekistanu przylecieliśmy późnym popołudniem.Temperatura była bardzo wysoka /+ -/ 45 stopni.Dla tubylców już zima,tak przynajmniej mówili.Dla nas żar z jasnego nieba.Budynek hotelu jednopiętrowy.Jesteśmy atrakcją dla tubylców ,którzy odziani w czarne ,miejscowe stroje w licznych grupach stali przed hotelem. Każdy miał na głowie tibitiejkę.
Z uwagi na bezpieczeństwo ulokowano nas na piętrze.Okno naszego pokoju wychodziło na wewnętrzne podwórko,na którym w pobliżu /2 - 2.5 m/ rosło dość wysokie drzewo liściaste/ jakie ,nie mam pojęcia/W hotelu mieliśmy spędzić tylko jedną noc.Uprzedzono ,nas,żeby samotnie nie oddalać się .Najlepiej żeby w grupie był mężczyzna.W naszym towarzystwie było ich kilku.
Po rozlokowaniu się i przygotowaniu do kolacji wyszłyśmy z towarzyszką podróży na krótki spacer.Przed hotelem stały grupki tubylców .W niewielkim oddaleniu od nich stało 3 poważnych,starszych ,odzianych czerń meżczyzn.Później skojarzyłam,że zapamiętałam ich od kolan w dół .Robiło się ciemno ,wróciłyśmy na kolację.Kolacja połączona była z tańcami w której uczestniczyła oprócz nas grupa niemiecka i francuska oraz sporo tubylców.
Moja towarzyszka tryskająca werwą i humorem tańczyła z jakimś Azjatą.Bawili się doskonale,oczymś rozmawiali /tylko jak -ona nie znała rosyjskiego/.W pewnej chwili zdjęła mu z głowy tibitiejkę i nałożyła na swoją.Azjata z ciemnego zrobił sięw oka mgnieniu popielaty.Sytuacja zrobiła się groźna,wtrąciłam się,podobnie uczynili jego pobratymcy,Później wytłumaczyłam jej co zrobiła.
Poszłyśmy spać.Nie wiem ,która była godzina.Okno było otwarte.Zasnęłam jak zwykle przykładając głowę do poduszki.Nie wiem jak długo spałam ,ale obudził mnie mocny szelest gałęzi pobliskiego drzewa.Zaniepokojona leżałam,nasłuchując.Po chwili z dołu rozległ się jakiś głos.,po rosyjsku.
- ktoś ty,co tam robisz?Złaź natychmiast.
- to ja,pada jakieś imię czy nazwisko / facet od tibitiejki /
W tym momencie przeszłam na myślenie po rosyjsku - zawsze tak robiłam,wtedy się lepiej przyswaja teksty.
- pocoś tam wlazł?
- Ona zabrała mi męskość/ i coś tam jeszcze/
- ty głupku,czy ty wiesz kto tam śpi?
- wiem,czarna i lady / w drugim określeniu zachowuję formę wypowiadaną przez głos/,muszę tam wejść i ........................
-złaź natychmiast /
...i chyba wtedy przeszli z rosyjskiego na uzbecki czy inny nieznany mi język,zmartwiłam się tym faktem,ale prawie natychmiast zaczęły docierać do mnie słowa rozmowy tak jakby wypowiadane były w moim ojczystym języku.
- no to co ,że lady,
- Dobrze,że przyszedłem.Czy ty wiesz ,kto śpi w tym pokoju?Czy ty wiesz ,kto to jest?
- lady
- to tulku
.....................i w tym momencie nastąpiła przerwa w rozumieniu rozmowy,Ciąg dalszy
- czy ona o tym wie kim jest,
- nie ,jeszcze nie ,
- a będzie wiedziała?
- jak przyjdzie czas,
-ona?,ona nie jest nasza.Chyba się pomyliłeś,Nie ta czarna?
-nie ,to lady.Ta druga przydana jest jej do pomocy w tym co robi.
-a co robi?
- to co robi
..........................................................................................
Dobrze,że przyszedłem,ale że dzisiaj,nie wiedziałem.Wiedziałem,że przyjedzie,powiedzieli mi,tylko nie powiedzieli kiedy.Dziś przyszedłem pierwszy raz i od razu ją zobaczyłem.
- będziesz z nią rozmawiał?
- nie,niewolno mi.Mogę tylko popatrzeć,Jutro też przyjdę.
-jutro wyjeżdżają,
-Dobrze,że przyszedłem,jutro też przyjdę.Chodź do domu,niech śpi ,niech śpi.
Słyszałam szelest oddalających się kroków i rozmowę,której już nie rozumiałam.Szybko zasnęłam.Rankiem pamiętałam dokładnie nocne wydarzenia ale nie mówiłam nic,nie chcąc deprymować koleżanki podróży.Po śniadaniu wyjeżdżaliśmy.W tym samym miejscu co dnia poprzedniego stało 3 mężczyzn w czerni . Dodam,że Azję Centralną odwiedzałam jeszcze kilkakrotnie ,i zawsze była to podróż magiczna / wydarzenia te wprawiały mnie w osłupienie/ADG