Przed śmiercią zaczął mówić... w innym języku!
[...] przypomniała mi się historia sprzed jakiegoś roku lub dwóch lat. Od razu uprzedzam, że historię znam z drugiej ręki, ale żródło to osoba/y wiarygodna/e i choć samemu po takim czasie mogę coś lekko przekręcić, to sens na pewno zachowam, więc:
Mój brat miał starszego kolegę, który prowadził w Gdańsku nieźle prosperujący interes. Notabene znałem go, bo chodził ze mną (ten jego kolega) do podstawówki, choć był o parę lat starszy. Parę lat temu, ów kolega miał poważne kłopoty ze zdrowiem, bodajże białaczka, ale wyszedł z tego po jakimś czasie obronną ręką. Natomiast któregoś dnia poszedł (chyba) wieczorem do sklepu nocnego po jakieś zakupy. Mieszkał niestety w dzielnicy Gdańska cieszącej się złą sławą.
Wrócił do domu po jakimś czasie z tego sklepu, ale... półprzytomny i zakrwawiony z ranami ciętymi na korpusie :(
Został najprawdopodobniej napadnięty może w okolicach sklepu/ może po drodze do domu. Żona obecna w domu od razu ułożyła go w mieszkaniu półprzytomnego/nieprzytomnego (bo tracił już świadomość na skutek odniesionych ran ciętych od noża).
Na samym początku jeszcze kiedy był w miarę przytomny, prosił żonę, aby nie wzywała nawet karetki pogotowia, bo... wszystko jest ok i nic właściwie się nie stało... Kiedy stracił przytomność żona niezwłocznie wezwała pogotowie.
Po przybyciu ekipy ratunkowej do zgłoszenia (i/lub jeszcze tuż wcześniej zanim przyjechali) ów półprzytomny kolega
zaczął prowadzić jakiś dialog- i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że był to jakiś obcy język, zupełnie nieznany (nawet ze słyszenia) i dla żony i dla ekipy ratunkowej...Trwało to jakiś czas...
Trzeba jeszcze dodać, że osoba ta, nigdy nie uczyła się specjalnie jakichś języków obcych (tym bardziej jakichś egzotycznych- tzn. poza angielskim, francuskim, niemieckim, hiszpańskim itp.). Stan ofiary napadu się pogarszał. Niestety interwencja, i próba reanimacji (nie wiem już czy na miejscu czy po przewiezieniu na OIOM) nie powiodła się i kolega umarł :(((
Poza motywami napadu (przyznam się szczerze, że nie śledziłem toku śledztwa), pozostała niewyjaśniona sprawa:
skąd przed śmiercią osoby wzięła się zdolność mówienia (a nie tylko niezrozumiałego jakiegoś bełkotu) w języku- nawet
nie wiadomo jakim. Żart takiej osoby w takiej sytuacji wydaje się być wykluczony. Być może tuż przed śmiercią, jego umysł potrafił się połączyć z jakąś cząstką jego umysłu np. z poprzednich wcieleń, gdzie posługiwał się codziennie.
Lub może tuż przed śmiercią, jak dusza szykuje się do opuszczenia ciała uaktywnia się część podświadomości, w której wedle niektórych to teorii jest wszystko zapisane (tzn. ze wszystkich poprzednich wcieleń np. zdolności nabyte podczas inkarnacji- w tym znajomość języków, których to się wcześniej używało).
Wariant jakiegoś opętania tuż przed śmiercią, gdzie to opętujący byt astralny przemawia przez daną osobę, wydaje się chyba najmniej prawdopodobny...
Pozdrawiam serdecznie,
całą załogę Nautilusa, w tym wszystkich oficerów i kapitana okrętu :))
Wasz wierny czytelnik
[dane do wiad. FN] z Gdańska.
(nazwisko i mail do wiad. redakcji)
PS
Jesteście moją ulubioną stroną www., robicie dobrą robotę pomimo czasem głupich komentarzy czytelników -
tak trzymajcie ;)
OD FN
Dziękujmy, polecamy odwiedzać pokład okrętu Nautilus - podniesiemy znacznie wyżej poprzeczkę niż jest do tej pory! ;)