Ostatnia publikacja w serwisie FN ‘Cmentarz, duch i czarny pies’ sprawiła, że dostaliśmy kolejne historie opowiadające o niezwykłych przeżyciach rodem z serialu ‘X`Files’ właśnie na cmentarzach. Wracamy do tego tematu.
[...] Droga redakcjo. Po przeczytaniu historii pt "Cmentarz, duch i czarny pies" postanowiłam opisać Wam historię która dotyczyła mnie (wówczas miałam ok 13lat) i mojej rodziny. Pewnego ciepłego dnia razem z Mamą, Ojczymem i trójką młodszego rodzeństwa poszliśmy na cmentarz by posprzątać groby bliskich. Na grobie mojej Prababci okazało się kwiaty które tam rosły są bardzo brzydkie dlatego też Mama podjęła decyzję że trzeba je wszystkie powyrywać powygrabiać a za jakieś tydzień lub dwa kupimy nowych sadzonek i je wówczas dosadzimy.
Podczas prac przy tym grobie Ojczym zaczął sobie żartować i jakby rozmawiać z Babcią po czym zaprosił ją w odwiedziny. Następnie zażartował sobie z nazwiska (wydało mu się śmieszne) które było na grobie na przeciwko- i w tym momencie z sąsiedniego grobu spadł słoik z kwiatami i rozbił się w drobny mak- a nie było wówczas nawet najmniejszego wiatru.
Po powrocie do domu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Były stukania w drzwi, hałasy dobiegające z mieszkania sąsiadów- podczas gdy ich nie było bo byli na wakacjach, syntezator grał nawet jak nie był podłączony do prądu oprócz tego wiele innych zdarzeń. Wszystko wróciło do normy dopiero jak ponownie poszliśmy na cmentarz posadziliśmy Prababci kwiaty i pomodliliśmy się. Od tej pory Ojczym zrozumiał że nie można żartować ze zmarłych ani zapraszać ich do domu, a i ja wraz z młodszym rodzeństwem do końca życia zapamiętamy że nie wolno zakłócać spokoju zmarłym.
Kolejna ciekawa historia została przez nas zauważona w komentarzach pod tekstem ‘Cmentarz, duch i czarny pies’.
[...] Mam zagadkową historię cmentarną, która wydarzyła się bardzo niedawno, bo... dwa tygodnie temu, a mianowicie 14 września 2017 roku o godzinie 12:13 (dane zdjęć cyfrowych pozwalają na dokładne datowanie). Po raz pierwszy w życiu pojechałem do wioski na Podkarpaciu, w której pod koniec XIX wieku urodził się mój dziadek. Pojechałem w ciemno, bo moja rodzina nie ma żadnych kontaktów z krewnymi stamtąd już gdzieś tak od lat 60., więc nikogo tam nie znam. Poszedłem na cmentarz szukać grobów rodzinnych.
Znalazłem między innymi grób dwojga osób, których nazwisko zgadzało się z nazwiskiem dziadka, ale nie miałem pojęcia, czy to faktycznie rodzina (na cmentarzu było sporo grobów z tym nazwiskiem, jak to na wsiach bywa). Imię mężczyzny się zgadzało (jest dość popularne), ale imię kobiety było trochę odmienne od tego, które zapamiętała moja mama, a na nagrobku nie było dat życia. Zatem zrobiłem zdjęcie i chciałem iść dalej. W tym momencie zauważyłem małego, szarego kotka, który leżał na trawie metr od nagrobka.
Gdy mnie zauważył, zamiauczał i podszedł. Był bardzo przyjazny, zacząłem go głaskać, on się ocierał o moje nogi. Trochę dziwne, bo koty są raczej nieufne i rzadko łaszą się do obcych ludzi. Przez kolejne pół godziny, gdy chodziłem po cmentarzu, kotek cały czas mi towarzyszył - chodził za mną, ocierając się i domagając pieszczot. Potem gdzieś zniknął, pewnie poszedł sobie w swoją stronę. Po przyjeździe do domu pokazałem zdjęcie nagrobka mamie, która stwierdziła, że pomyliła się w imieniu babci i że poprawne jest to z nagrobka. Ustaliliśmy, że to był grób... dziadków mamy czyli moich pradziadków.
Na koniec jeszcze jedna historia z Archiwum FN.
Po prelekcji FN w Zabrzu, która miała miejsce 5 listopada 2010 roku, do ekipy Fundacji Nautilus podeszli ludzie, aby opowiedzieć o "własnych historiach związanych ze spotkaniami z nieznanym aspektem naszego życia". Jednym z takich ludzi był Wiesław Poraszewski, który opowiedział o niesłychanej historii sprzed lat. Związana była z duchem, którego zobaczył... Oto krótkie wideo, które zostało nagrane tuż po prelekcji w Zabrzu.