No cóż jestem zwykłym człowiekiem jak setki innych. Ale napisze Wam co się mi czasem przydarza. Na początek opowiem Wam co spotyka moją rodzinę w linii męskiej. Odkąd słucham rodzinnych opowieści to zawsze pojawia się w nich pewien wątek związany z potomkami w linii męskiej co też spotkało mnie i mojego syna a także syna mojej siostry nie mówiąc o naszych przodkach. Każdy chłopiec w wieku do pięciu lat ociera się o śmierć lecz nic mu się nie staje. Ja w wieku 3 lat zostałem przygnieciony przez drzewo. To samo przydarzyło się synowi siostry.
Natomiast mój syn został potrącony przez auto lecz wyszedł z tego praktycznie bez szwanku - nie licząc otarć. Mój ojciec i dziadek też spotkał się z czymś takim lecz również wyszli z tego bez uszczerbku na zdrowiu.
Ale to nie wszystko.
Mając kilka lat obudziłem się i zobaczyłem tajemniczą postać która stałą i patrzyła na mnie. Była to ciemna postać jak gdyby mnicha który stał i patrzył na mnie. Wtedy byłem tym strasznie przestraszony ale nikomu o tym nie mówiłem ale z perspektywy czasu wiem że nie był to ktoś zły. Przez kilkanaście następnych lat pamiętałem ten sen ale nigdy się już nie powtórzył. Następny o podobnym temacie powtórzył się przed około 15? lat temu kiedy już byłem żonaty i miałem własną rodzinę. Śniłem że znajduje się na jakimś odludnym pustkowiu o bardzo ponurej atmosferze, dominowała tam szarość i brak jakiejkolwiek roślinności. Ktoś lub coś chciało mnie schwytać - dziwne postacie o raczej złych intencjach w strojach mnicha których twarze zasłaniała siatka - lecz uciekałem przed tym (nimi?) do ogniska przy którym siedziało znowu trzy ciemne postaci.
Siedzieli posępnie przy nim i z zainteresowaniem? patrzyli na mnie. Ci też nie mieli za dobrych intencji ale byli obojętni. Niestety tu się sen urywa. Oo około 5 lat znowu pojawiła się postać mnicha która stoi w nocy i patrzy w moją stronę lecz nigdy nie widać jej twarzy. Pojawiał się około godziny 3:00 nad ranem. Nie byłem sparaliżowany bo mogłem się poruszać i wstać aby sprawdzić co się dzieje lecz nigdy to mi się nie udało. Jest jeszcze jeden sen bardzo niezwykły dla mnie. Otóż pewnej nocy śniłem, że przychodzi po mnie jakiś mężczyzna i zabiera mnie do można to nazwać pałacu, który na pewno nie znajduje się na ziemi ale i nie jest to żaden pojazd. Budynek jest bardzo wielki i wysoki. Ma śliczne marmurowe wysokie kolumny, które podpierają sklepienie. W oddali między kolumnami widać błękitne niebo i chmury. Mężczyzna (brodaty marynarz sądząc po ubiorze i czapce takiej jakie mają kapitanowie) prowadzi mnie wśród innych par znajdujących w tym budynku ku jakimś drzwiom za którymi ktoś na mnie ma czekać z jakąś sprawą. Wiem że to dotyczy mnie ale nie potrafię powiedzieć czego dotyczy. Od tego czasu w moim życiu zaczęło się zdarzać dziwne rzeczy. Zaczynałem widzieć i słyszeć coś czego inni nie mogą. Poważnie zastanawiałem się nad wizytą u psychiatry. Ale pewnego dnia spotkałem kogoś kto jest podobny pod tym względem do mnie.
Wychowałem się bardzo blisko lasu i od najwcześniejszego dzieciństwa w nim przebywałem. Sam lub z kolegami. A teraz bardzo często spaceruje z psem po lesie lub jego obrzeżach. Spacerując po obszarach na których nie ma drzew lub wysokiej roślinności nic się nie dzieje lecz gdy wchodzę w las zaczynają się dziwne rzeczy. Mam uczucie, że ktoś na mnie patrzy lub kątem oka widzę coś(zielonego) lub kogoś jak chowa się za drzewem gdzieś nieopodal. Czasami z trzaskiem łamie się jakiś patyk leżący na ziemi lub coś spada z drzew. Niby nic wielkiego można powiedzieć lecz dzieje się to zawsze gdy jestem sam, tzn. pies odbiegnie trochę dalej (duży wilczur) i z przeciwnego do niego kierunku, nigdy gdy jest przy mnie.
Nic takiego się nie zdarza gdy jestem z kimś jeszcze na spacerze. Pies tylko czasami zatrzymuje się w pół kroku i z lekkim niepokojem spogląda w stronę gdzie się coś dzieje.
Ale spacer w dzień jest niczym z tym co się dzieje po zmroku. Będąc z kimś w lesie spotkałem się z przedziwnym zjawiskiem. W jasną gwiaździstą noc stojąc na leśnej drodze i widząc jak świetliki kręcą się w ciemnościach poczułem coś co zaczyna otaczać nas. Lekko zaniepokojony zaproponowałem wejście do mojego auta. Może trudno w to uwierzyć komuś kto czegoś takiego nie doświadczył ale nagle mrok zgęstniał. Świetliki zgasły tak jak gwiazdy na niebie a mrok stał się dla mnie wprost namacalny. Wokoło zapanowała dosłownie grobowa cisza. I wtedy zobaczyłem w oddali jak leci ku mnie (nam) coś ognistego (napisze za moment).
Dziwna nieludzka twarz ciągnąca za sobą małe płomienie. Wtedy między mną osobą która ze mną pojawiła się dziwna postać (o niej zaraz napisze). Trwało to jakąś minutę. Nie czułem strachu ale miałem na ciele dziwne mrowienie i dziwny niepokój. Osoba która ze mną była nie widziała nic takiego co ja ale wyczuła obecność czegoś lub kogoś. Bez zastanowienia każdy wsiadł do swojego auta i wyjechaliśmy z lasu gdzie wszystko wróciło do normy. A teraz o tym kimś-czymś szarym między nami. Osoba która ze mną była twierdzi, że jest to coś co jest z nią praktycznie na co dzień lecz nigdy nie widziała jej tak dokładnie jak ja. Widuje ją jako ciemny cień lub coś w temu podobne. Natomiast ja widziałem dokładnie jej szarą twarz? pokrytą miękkim meszkiem i wielkie czarne oczy. Twarz nie była straszna lecz nie należała do człowieka ale na pewno nie do szarego kosmity!! Inne podobne zdarzenie również wydarzyło się w lesie. Również mrok zgęstniał i nastała martwa cisza lecz tym razem ciemność zmaterializowała się do postaci człowieka, coś na podobieństwo potężnego mężczyzny w obszernym obraniu lecz nie jako mnicha lecz raczej faceta w zbyt dużym dresie.
Stałem blisko auta i zapytałem na głos kim jest. Zrobiłem kilka kroków w jego stronę lecz postać odwróciła się i wydawało się że zaczęła uciekać a raczej odpływać ale bezgłośnie i bezszelestnie pomimo gałęzi będących na wysokości ramion. Szybko zaświeciłem w aucie światła lecz nikogo nie było widać oprócz dziwnej ciemności. Co ciekawe z tyłu auta mimo mroku można było rozróżnić drzewa a z przodu nie. Osoba która ze mną była nie widziała nikogo lecz wyraźnie czułą czyjąś obecność. Lubię przebywać w różnych dziwnych więc pewnego razu moja znajoma zaproponowała mi, że zabierze mnie na jakieś stare cmentarzysko sprzed kilkuset lat. Zgodziłem się i pewnej letniej nocy urządziliśmy sobie małe ognisko. A że nic się nie działo i zrobiło się chłodno bo ognisko zgasło, poszliśmy zagrzać się do auta. Siedząc w środku i rozmawiając nagle wokół jej auta przeszła ciemna postać niby człowieka ale tylko z zarysu. Miała ponad 2 metry wzrostu i byłą lekko zgarbiona. Wydawało mi się że coś szuka a może coś węszy. Przyznam się że zrobiło mi się trochę nieswojo lecz to to nie był strach lecz jakieś inne uczucie. Koleżanka niczego nie widziała i zaczęła się ze mnie śmiać a ja obróciłem to w żart. Dla rozprostowania nóg wyszliśmy z auta. Po chwili w odległości około 30 metrów dało się zauważyć zarys postaci nieco jaśniejszej od otoczenia, która przechodziła między drzewami. Ja ją widziałem dość wyraźnie natomiast koleżanka tylko jako jasną "plamę" jak to później określiła. Po tym bardzo szybko pożegnaliśmy się i każdy pojechał do swojego domu. Od tego czasu raczej unikam przebywania po zmroku w lesie lub jego obrzeżach.
Przebywając natomiast na otwartej przestrzeni towarzyszy mi krąg, coś co rozjaśnia mrok. Jest to przestrzeń delikatnie jaśniejsza od ciemności w dalszej okolicy. Co ciekawe ja tego nie zauważyłem ale osoby, które ze mną są w tym czasie mi to uzmysłowiły.
Co do dziwnej ognistej twarzy. Pierwsze z nią spotkanie miało oczywiście w nocy lecz miało dziwny przebieg. Najpierw obok mnie przeszły dwie ciemne postaci, bezszelestnie i cicho. Wyczułem, że to była kobieta i mężczyzna. A potem z oddali ku mnie "przypłynęła" kobieca twarz. Piękna a jednocześnie dziwnie straszna. Dotknęła policzkiem mojego policzka a następnie lubieżnie zaczęła lizać mnie po nim. Zamiast ludzkich zębów miała rząd kłów jak u dzikiego zwierza a zamiast ludzkiego języka coś jak język węża (takie mam skojarzenie) ociekający śliną . Następnie ze śmiechem oddaliła się ode mnie. Nie czułem strachu lecz coś innego trudnego do określenia.
Może jest ktoś kto potrafi mi wyjaśnić co mnie spotyka i co widzę i dlaczego tak się dzieje?
Przepraszam, że to trochę długie i nieskładnie napisane ale inaczej nie umiałem wyrazić co mnie spotyka.
Do redakcji - Jeżeli przeczytacie i zdecydujecie się to opublikować bardzo proszę o niepublikowanie moich dany bo wiem że gdyby ktoś się o tym dowiedział z moich znajomych (no może z kilkoma wyjątkami) to uznano by mnie za delikatnie mówiąc wariata.
P.S. Nigdy nie brałem żadnych środków jak narkotyki lub inne tego typu używki i unikam alkoholu. W życiu codziennym jestem zwykłym przeciętnym człowiekiem. Pozdrawiam :)