[...] Opowiem Państwu historię, która zawsze pozostanie dla mnie tą niewyjaśnioną i niezrozumiałą. Wiele lat temu wybrałam się z tatą na niedzielny spacer nad Wisłę w okolicy warszawskich Bielan. Po zejściu ze skarby dochodząc do ścieżki spacerowej biegnącej wzdłuż rzeki natknęliśmy się na trzy przypadkowe osoby, które przecięły nam drogę od lewej strony. Była to dziewczyna uprawiająca jogging, rowerzysta i jeszcze jakiś mężczyzna. Ludzie ci poruszali się w tym samym kierunku, ale każde z osobna. Nic niezwykłego.
Zeszliśmy z ojcem nad rzekę, gdzie spędziliśmy zaledwie chwilę, może 5 minut. Wróciliśmy tą samą drogą i wtedy zdarzyło się coś, czego nie potrafię wytłumaczyć. Widziana przez nas wcześniej scena z przechodniami i rowerzystą powtórzyła się. Osoby te poruszały się z tego samego kierunku, co poprzednio, więc przecięły nam drogę od strony prawej.
Od razu zorientowałam się, że coś nie tak, że to musi być jakaś pętla czasu. Byłam tak zaszokowana, że nie miałam odwagi zapytać ojca, czy też to zauważył. Oczywiście jest logiczne wyjaśnienie: ludzie ci kręcili się w kółko. Jednak jest to mało prawdopodobne, żeby przypadkowe osoby wykonywały tę samą czynność w tym samym miejscu i dokładnie w ten sam sposób powtórzyły całą sekwencje mijania. Przede wszystkim miały na to za mało czasu.
Pozdrawiam.
[dane do wiad. FN]
14 grudnia 2017