Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie





TATO, CO TY TU ROBISZ...
Nie, 10 gru 2023 21:45 | komentarze: brak czytany: 1993x

[...] Witam droga redakcjo.
Chciałem podzielić się jednym z moich snów, który choć krótki, zapamiętam do końca życia. Mam też sporo bardzo ciekawych przeżyć, połączeń w medytacjach, ale czy byłyby właściwie odebrane i  zrozumiane ..?   Nie mniej sen,  jego połączenia i przekazy z niego płynące to bardzo interesujący temat.
To było wiele lat temu, okresie kiedy na własną rękę uczyłem się wywoływać świadomy sen – lucid dream. Efekty mojej nauki nie były szczególnie poruszające, a nie  w pełni przespane noce i związane z tym zmęczenie w dzień trochę zniechęcało do systematycznej pracy.

Jednak po kilku nocach przyśniło mi się, że jestem w jakiejś nieokreślonej ciemności, a przede mną siedzi postać starszego mężczyzny. Zdałem też sobie sprawę, że znajduję się w jakiejś innej rzeczywistości, że tak naprawdę to po prostu teraz śnię !
Wówczas spojrzałem w twarz osoby, która na mnie patrzyła. Spojrzałem w  starą zmęczoną twarz, w ciemne zmęczone oczy i zobaczyłem w nich ogromne milczące cierpienie… Wtedy, nagle uzmysłowiłem sobie że to jest mój tata ! Co  mnie też zszokowało, bo  ten człowiek kompletnie nie był podobny do mojego ojca !

Jednak serce mi mówiło że to mój tata ! Że spotkałem go we śnie, choć z wyglądu to obcy człowiek ! Nie umiem tego wytłumaczyć racjonalnie, ale to tak jakbym odczytał w nim świadomość mojego taty.
Wtedy moje zatroskane serce wydarło wtedy ze mnie słowa :

- Tato, co ty tu robisz ? Co ci jest ?

Bo wyglądał bardzo, bardzo źle. Bardzo przygnębiony, milczący, smutny a dodatkowo na twarzy miał liczne bąble, zmiany jak przy jakiejś chorobie skórnej. Jakby trąd.

Moje emocje w tamtym momencie były jednak tak silne, że wyciągnęły mnie z tego snu, jakbym jechał jakąś windą z podziemi na powierzchnię ziemi… I obudziłem się, a był to środek ciemnej nocy, około 2-3ciej nad ranem. Serce mi łomotało z emocji. Leżałem przez moment w ciemnościach i dochodziłem do siebie, po czym zapaliłem lampkę nocną by zanotować szkic snu.
Tak naprawdę to nie musiałem, bo realizm snu trochę mnie przeraził i wszystko wyraźnie zapamiętałem.

Rano, o stosownej porze zadzwoniłem do mamy z zapytaniem o tatę. Usłyszałem jednak uspokajające słowa – wszystko w porządku, drzemie sobie w łóżku.
Po kilku dniach będąc w odwiedzinach u rodziców, próbowałem porozmawiać z tatą, jednak był jakiś osowiały i leżąc w łóżku stwarzał wrażenie, że mu przeszkadzam, że go niepotrzebnie wybudzam.

Mama stwierdziła, że od kilku dni jest taki niechętny i zdawkowy.
Mój tata mając ponad siedemdziesiąt lat dużo już leżał w łóżku, całymi dniami, gdyż rozłożył go zaawansowany gościec. Mama będąc podobnie w stosownym wieku roztoczyła nad nim wszelką opiekę, lecz nie radziła sobie najlepiej z niepełnosprawnym już tatą. Jednak jej niełatwa natura nie pozwalała by zatrudnić do pomocy jakąś osobę z zewnątrz. My synowie zabiegani przez codzienne sprawy i własne rodziny zaglądaliśmy do rodziców sporadycznie.

Wówczas podczas wizyty, jednak pod wpływem spotkania we śnie zacząłem się mu przyglądać i wyciągać z niego słowa. Zaniepokoił mnie bardzo, bo ciągle się zawieszał i nie potrafił kontynuować dialogu.
Wtedy na poważnie się wystraszyłem, uświadomiłem mamę o problemie i z miejsca załatwiłem tacie wizytę u neurologa. Trwało to kolejnych kilka dni, ale wizyta i badanie wykazały, że tata przeszedł lekkie niedotlenienie mózgu, prawdopodobnie przez jakiś zator w żyle doprowadzającej krew, i że jest to dosyć świeże… Ale zmiany w mózgu były już nieodwracalne. Tata już nigdy w pełni do nas nie powrócił, był w stanie podobnym do zaawansowanego alzheimera…
I tak, po jakimś czasie, gdy powróciłem myślami do mojego ld snu nagle mnie olśniło. Czyżby ten sen z cierpiącym w ciemności tatą był jego wołaniem o pomoc…? Albo ostrzeżeniem

Nie wiem tego do dziś i trochę mnie to dołuje, że nie zareagowałem natychmiast, bo być może mogłem powstrzymać mocno efekt zmian w mózgu w wyniku niedotlenienia. Bo niestety z tatą już nigdy nie było „normalnego kontaktu”. Ciężko żyć z takimi myślami

Ale, z drugiej strony na to patrząc może to było błogosławieństwo dla niego, bo będąc zdrowym tata był bystrym,  bardzo energicznym człowiekiem, pełniącym wiele funkcji społecznych, lubianym, dobrym człowiekiem. A gościec przykuł go swoimi kajdanami do łóżka i sprawił mu ogromne cierpienie fizyczne i psychiczne. Może zesłano mu ulgę w cierpieniu.
 Z pozdrowieniami
maxxx

E-mail dostaliśmy Thursday, October 22, 2020 12:12 PM

 

/z poczty do FN/

Tekst,który jest w załączniku jako list ukazał się w miesięczniku Nieznany Świat,(maj 2019) niemniej  zdecydowałem się przesłać do Nautilusa. Obecna sytuacja związana  z Covidem zobligowała  mnie do podzielenia się z jeszcze jednym  moim przypadkiem- a właściwie snem.

Jesienią ubiegłego roku mam sen-śni mi się brat,który z synem wykonuje prace fizyczne obok domu. Moja żona  ma do mnie  pretensje,że im nie pomagam.Podchodzę do brata, on mówi damy sobie radę. W tym momencie budzę się i słyszę w głowie nakaz .Wstań i zapisz to zdanie."KAŻDY DZIEŃ ŻYCIA NA ZIEMI JEST ZAPRZECZENIEM WOLNOŚCI".
Kiedy rano, i w następne dni dzielę się tym  przekazem z rodziną, nikt z nas  nie wie co to miało  znaczyć. Obecnie to nasze zagrożenie ,zastraszenie,restrykcje, pozwalają mi sądzić, że zaświat wie co nas czeka na tym wymiarze istnienia.

Pozdrawiam i jako osoba wierząca mam  w pamięci słowa Jezusa-Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą.


ŚWIAT JEST INNY

Podobno zdziwienie jest zaczątkiem  filozoficznego myślenia. Zdziwienie na otaczające  nas  zjawiska, zdarzenia oznacza, że poglądy indoktrynowane  nam przez  oficjalną naukę, religię czy uznawane  przez nas  autorytety stają się  niewystarczające. Moje zdziwienie skłaniało mnie do sięgania  po takie teorie, które  próbowały, lub w sposób  przekonujący  tłumaczyły  fenomen życia i  percepcję dziejących się  wokół  niego zjawisk. Na  ile wczytywanie się w  teorię bioelektronicznej teorii życia Sedlaka poprzez  dzieła filozoficzno- teologiczne  Teilharda de Chardna  aż do współcześnie  prezentowanych mniej lub bardziej  przekonujących tez  Ruperta Sherdrake, Nasima Harameina – wpływały na  to co na przestrzeni  kilkudziesięciu lat  było moim udziałem w realu ,czy w świecie  subtelnym, który  daje  znać o sobie  w snach.
           W bardzo  wyraźnym śnie  przeżywam śmierć mojego ojca. Po przebudzeniu  pytam mamę, gdzie  jest tata? W tym czasie  na wsi ,w której przyszło mi  się  pojawić  na  „tym świecie” po żniwach odbywały się  omłoty zebranego zboża. Mama  odpowiada, że tato jest  właśnie  przy omłotach  u  sąsiada. Mocno przeżywany realistyczny sen, każe mi  pobiec do sąsiada i przez  długi czas  obserwować ojca- czy aby dobrze się  czuje i nie grozi mu śmierć.  Po upływie  około piętnastu lat śmierć upomniała się  o ojca. Odszedł nagle  i w dzień  jego pogrzebu u sąsiada odbywały się  omłoty.
       

  Po śmierci kuzyna  mojego ojca (który żył  i pracował   w USA  i żywo interesował się  moim życiem, które  wkraczało w dorosłość, założenie rodziny, wychowanie dzieci)mam sen. Kuzyn, który zmarł  zaprasza mnie  do wędrówki- mówi choć coś ci pokaże. W chodzimy  jak gdyby  do rzeki ( symbol upływu czasu), przechodzimy  pod jakimś mostem .Moim oczom  ukazuję się  hala  produkcyjna. Przechodzimy obok oszklonej ściany, za którą widzę dziwne  obrabiarki, monitory, pod nogami mam  gładką posadzkę  w kolorze popielatym, drogi komunikacyjne w kolorze  pomarańczowym. Sen się  urywa.  W „realu” jestem  pracownikiem  dużej firmy produkującej sprzęt AGD. I kiedy po kilku latach w zakładzie  przeprowadza się generalny remont, doposażenie  w maszyny, ja zdziwionym  kolegom  mówię o nowoczesnych obrabiarkach CNC, elektrodrążarkach  montowanych w  odizolowanym szklaną ścianą pomieszczeniu. Jeszcze większe było   ich zdziwienie, kiedy powiedziałem w jakim kolorze będzie posadzka, której jeszcze  nie  było. Po kilku miesiącach  sen stał się rzeczywistością.
    

  Życiowe doświadczenia  i uwarunkowania w jakich przychodzi nam przeżywać  wyznaczony nam czas wśród towarzyszących nam osób, które zwykliśmy zwać  najbliższymi- powinno nas czegoś nauczyć. W moim życiu i w mojej rodzinie  do roku 2005 by zwiększyć deficyt miłości obecna  była siostra .Urodzona  z zespołem Downa, upośledzona  na tyle, że wymagała stałej opieki, ze strony mamy, i całej mojej rodziny, z którą  mieszkała. Szpital że względu brak  komunikacji werbalnej  z chorą, opiekę nad  odchodzącą  powierzył rodzinie. W noc  poprzedzającą dzień jej śmierci   mam sen( chociaż trudno nazwać snem czuwanie, które na przemian z żoną miało miejsce przy łóżku  umierającej)- zjawia się obok mnie  około trzydziestoletnia  ruchliwa ,niezwykle pogodna brunetka, która  mnie zachęca bym z nią gdzieś poszedł. Ja w tym momencie razem z nią  staję na cmentarzu  nad  rodzinnym  grobem w którym  pochowany jest nasz ojciec. Mówię do niej –ty nie wiesz  co się  u nas dzieje- i pokazuje jej  grób ,w którym miała być pochowana siostra. Ona, jakby to nie było ważne macha ręką i  namawia  mnie bym jednak poszedł  za nią, mówi  coś ci pokaże mówi. W tym  momencie  znajduję się jak gdyby w innym kraju. Stoimy  przed  domem, ja zaglądam  przez okno –widzę  sąsiada, chcąc zobaczyć więcej, moja  głowa przechodzi przez szybę i widzę całą kuchnię(pokój) w nim żona  sąsiada. W tym czasie  sąsiedzi  przebywali w USA i tam mieszkali. Sen  się  urywa, powraca smutna  rzeczywistość, w czasie  której trudno  rozpamiętywać  co ten sen  oznaczał. Ówczesny  stan mojej wiedzy na temat „rzeczywistości tego i tamtego świata” dopuszczał  upatrywać się  w osobie  zdrowej i ruchliwej wesołej  trzydziestolatki  moją  umierającą siostrą, która  jak  wcześniej  zauważyłem  zwiększała  deficyt miłości   mojej rodziny  przez 62 lata. Ale co miała  oznaczać ta astralna wizyta  u moich sąsiadów  w Stanach. Po jakimś  czasie  przyszła mi do głowy dziwna koincydencja. Otóż  śmierć mojego ojca  była nagła, na polnej drodze(bramy wieczności są wszędzie) Pierwszymi , którzy zauważyli, że ojciec przewrócił się  i umiera  byli właśnie owi sąsiedzi.
 

  W niedługim czasie  po tym jak siostra przeszła do świata „wszelkich możliwości” tak ja wierzę, ten ziemski turnus wzrastania w duchu opuścił ,też w trybie przyspieszonym  mój  starszy  brat. Brat był  raczej sceptyczny  w stosunku do dziwnych zdarzeń określanych  jako  paranormalne. To co mi się wydarzyło w  rocznicę  śmierci brata niewątpliwie  do takich  należy. Wracając  z pracy do domu (dojeżdżałem wówczas autobusem)   myślałem  o tej  rocznicy, w pewnym momencie zadzwonił  telefon- wyświetla  się nr telefonu brata- słyszę tylko szum. Pomyślałem sobie, bratowa korzystając z telefonu brata próbuje  się  ze mną kontaktować. Jako, że śpieszyłem się by zdążyć na autobus –nie oddzwaniałem. Wsiadając do autobusu  w momencie  kiedy moja  noga  stanęła  na stopniu  autobusu- dzwoni  telefon, numer  ten sam- brata. Trzeci raz telefon  dzwoni, kiedy wysiadam z autobusu Po  powrocie  do  domu  dzwonię do bratowej z  telefonu stacjonarnego z pytaniem  czy  nie  dzwoniła z  telefonu  brata. I  tutaj  mamy historię najciekawszą. Brat  pracował w  pewnym stowarzyszeniu użyteczności publicznej, w którym  jednym z jego zadań  było prowadzenie księgowości finansowej.

Za namową znajomego branży telefonii komórkowej wszedł w posiadanie  aparatu telefonicznego , korzystając jak sądził  z  umowy i abonamentu  rozliczanego  przez stowarzyszenie. Tej  umowy nie  zaakceptował  prezes stwierdzając, iż jest to pańska sprawa. Niezbyt długo korzystał z tego  telefonu, galopująca choroba i szybka śmierć sprawiła ,że inne sprawy  stały się ważniejsze. Rachunki jednak zaczęły się pojawiać, i w pertraktacjach z operatorem  w zaistniałej sytuacji-rodzina  podjęła decyzję odłożyć telefon, nie  używając go do czasu wygaśnięcia  umowy. I tak  się  stało, aparat w momencie kiedy do mnie dzwonił –leżał  bez baterii   w szafie miedzy bielizną., Ale historii tej jeszcze nie koniec. Dzwonienie  powtórzyło się  jeszcze  dwukrotnie na drugi dzień  i trzeci. By nadać jej większej niesamowitości, dzwonienie  trzykrotne przez te trzy dni  miało miejsce nie w określonym (choć zbliżonym ) czasie lecz  miało miejsce sytuacyjne –przechodząc obok tej samej ławki na skwerze , stawiając nogę na stopniu autobusu. Na trzeci dzień  jeż w domu, mówię  do żony- brat się  spóźnia i tym momencie  głuchy telefon  dzwoni. W opinii  ze znawcami telefonii  opisana  historia   nie  mogła  mieć  miejsca.- a jednak miała .
     

Zdarzeń  z pogranicza lub raczej z za granicy przez racjonalistów określanych jako  nie możliwe, ciąg dalszy:.
W środowisku wiejskim, zresztą nie tylko, mamy  do czynienia  z ludźmi  nadużywającymi alkohol. W moim przypadku  nieco młodszy ode mnie kolega w niedzielne późne  popołudnie będąc  w stanie wskazującym na znaczne spożycie trunku zażyczył sobie bym go odwiózł do domu. Ponieważ mieszkał na tzw.  odludziu, nieco wzburzony powiedziałem-dobrze odwiozę cię, ale słono za to zapłacisz i to „ od ręki” bo jutro umrzesz!!.  W drodze  przyszła  mi myśl, zrobię tak  -przed moim domem  stoi ponad  stuletnia  kaplica mszalna. Wiedziałem, że  mój pasażer  z praktykowaniem wiary w której się  urodził i którą  będąc młodzieńcem praktykował-jest na bakier. W zbliżającym się miesiącu maju zaciągnę go za „ten transport”   na odmówienie litanii loretańskiej . (Pustej – bo młodzi, którzy kiedyś byli trzonem modlitewnych skupień-dziś mają inne obiekty celebracji) Zamiaru tego nie  wypowiedziałem do niego- w tym stanie  nie było sensu Jakie nazajutrz było moje przerażenie, kiedy usłyszałem  wiadomość- Staszek nie żyje-tak miał  na imię. Historii tej jeszcze nie koniec. Minęło jakieś trzy tygodnie- był już maj, W nocy ok. godz. drugiej obudzony potrzebą fizjologiczną, wracając z łazienki  widzę, że drogą biegnącą  obok kaplicy przemieszcza się  bezszelestnie śnieżnobiała kula świetlna –pomyślałem UFO, ORBS, i nagle na wysokości kaplicy, też bez  jakiś odgłosów biała kula rozsypuje się na  wielobarwne  cząstki -fajerwerki przy tym bledną. Odległość okna ,z którego to wszystko obserwowałem –jakieś  25 m. Co to było – Duch Staszka?

  Bywają sny, których rozumienie  nadejdzie  w czasie, lub też  już  nadeszło, lecz nie potrafiliśmy ich odczytać. Czy ten sen już  się urzeczywistnił  w przeżytych zdarzeniach, czy  też dopiero się wyłoni?.-Śni mi się szpital, ale jakoś inaczej wyposażony, zdecydowanie mniej aparatury. Obsługa przesiąknięta empatyczną wrażliwością na  każdy ruch chorego- to daje mi się odczuć.. Na moje  zdziwienie co ja tu robię, natychmiast obok mnie pojawiają się  dwie istoty-jakby człekokształtne. Jedna  z nich mówi mi „musisz przejść przez tą chorobę, ale nie bój się my ci pomożemy przez nią przejść-tyle sen.
Czy sen ten już się urzeczywistnił tego nie wiem, ale czym był przeżyty epizod chorobowy?

Po od kleszczowej infekcji związanej z boreliozą(wcześniej nabytą) z ropiejącą raną wielkości jajka, zapaleniem płuc –w środku lata, kilkutygodniowa kuracja antybiotykowa pozwoliła na to, że stanąłem na nogi. Ale ropień nie chce znikać, dodatkowo pod tzw pachą –węzły chłonne pojawił się  drugi duży ropień. Pojawiają się obawy, że może to być coś gorszego. I pewnego wieczoru, położyłem się do łóżka, jeszcze nie było mowy o zaśnięciu- leżąc na przeciwnym boku czuję jak od ramienia do łokcia coś się przesuwa, wydając przy tym  charakterystyczny odgłos jaki wydaje  skaner. Zdziwiony spoglądam na rękę i po paru sekundach zjawisko to się powtarza.  Ja określiłem to jako skanowanie, byłem  całkowicie świadomy, bez żadnych leków, oprócz dezynfekujących. Trwało to   około minuty. Po tym zdarzeniu ropień z każdym dniem malał, by po kilkunastu dniach zniknąć zupełnie.

Moje  zapachowe  epizody  miały początek w latach osiemdziesiątych. W tych latach publikacje książkowe  o ojcu Pio były śladowe, dlatego też znalezioną  w antykwariacie broszurkę  opisującą jego fenomen natychmiast kupiłem. W tym okresie dojeżdżałem  do pracy autobusem PKS. Opóźnienia w tym czasie były normą, dlatego czytanie tej broszurki rozpocząłem  na dworcu. Kiedy już w autobusie  zatłoczonym maksymalnie, kończyłem czytanie zdarzyło się coś niezwykłego. Na  końcu tekstu broszurki zamieszczona  była  modlitwa o beatyfikację ojca Pio- w momencie kiedy w modlitwie  czytając ją wypowiedziałem  słowo Amen,  poczułem bardzo intensywny, niezwykły w kompozycji zapach. Zapach przemiły i bardzo intensywny trwał  około minuty. Jak  nagle się pojawił, tak nagle  zniknął. Rozglądając się wokół współpasażerów odniosłem wrażenie, że ten niezwykły zapach czułem tylko ja. Wielokrotnie  analizowałem ten przypadek, biorąc możliwość, że  zapach mógł dochodzić z zewnątrz. Nagłe wyczucie i nagłe  zakończenie, jakby cięciem  i w tych okolicznościach  utwierdziło mnie w przekonaniu, że zapach ten  nie pochodził z przyczyn  naturalnych.

Kilka lat temu, nagle stwierdziłem, że  z dnia  na dzień straciłem  powonienie. Nie wyczuwałem żadnych zapachów, ani przyjemnych, ani też nieprzyjemnych –nawet groźnych dla życia, takich jak ulatniający się gaz, benzyna, amoniak. Badania lekarskie, łącznie z tomografią  nie potrafiły wskazać przyczyny. Leczenie  neurologiczne, otolaryngologiczne, mocnymi lekami sterydowymi nie  przywróciły mi węchu, ani nawet poprawy. Lekarze stwierdzili –musi  pan z tym żyć. Jesienią roku 2016 w podrzeszowskiej Jasionce  miały miejsce dwudniowe rekolekcje charyzmatycznego księdza Johna Bashobory. Postanowiłem  w nich  uczestniczyć. W tych rekolekcjach (konferencje, nauki, modlitwa, msza św.) uczestniczyło  ok.3000 ludzi. Moje  uczestnictwo podyktowane  tym, iż  jako praktykujący katolik chciałem doświadczyć  atmosfery, charyzmatycznej duchowości.  W przeżywaniu  tych rekolekcji i późniejszych refleksji nad wieloma  aspektami  tej  duchowej przygody, nie bez  znaczenia było najbliższe sąsiedztwo osób siedzących obok mnie –a nawet tuż  przede mną. ( ale to byłby inny wątek  również ciekawej  sprawy). Rekolekcje kończyła adoracja Najświętszego sakramentu z modlitwami o uzdrowienie. Intencje  moje  były wielorakie, ponieważ są  w rodzinie  osoby bliskie, które  potrzebują  zdrowia. W końcowej modlitwie uczestnicy trzymają się za ręce, patrząc sobie  w oczy.

Patrząc w oczy osobie siedzącej  naprzeciw (musiała się odwrócić, gdyż z jednej jej strony  było puste  krzesło) mentalnie  starałam się wyobrazić, że przez jej oczy patrzy na mnie Jezus. W pewnym momencie  nie koncentrując na tej części ciała, poczułem jak gdyby coś  mi z nosa zwisało. Poczułem zażenowanie, bo cóż sobie pomyśli o mnie ta osoba, jeśli rzeczywiście coś tam z nosa  zwisa. Druga ręka trzyma inną osobę, więc nie mam możliwości wykonać szarmanckiego ruchu pod nosem. Po skończonych modlitwach, ręka wykonała  ruch sprawdzający-nos okazał się czysty. Kiedy w samochodzie czekając  na wyjazd z parkingu sięgnąłem po mandarynki- szok mandarynka  pięknie zapachniała. Sprawdzam dalej- odświeżacz powietrza też ładnie pachnie. Po powrocie  do domu, pierwsze  kroki kieruję  do łazienki, sprawdzam wody toaletowe  i inne płyny zapachowe- ja  czuję. Na chwilę obecną oceniam stan mego powonienia na ok. 80%.

Dlaczego uważam, że świat jest inny? Opisane przeze mnie przypadki utwierdzają mnie w przekonaniu, że istnieje rzeczywistość, której nie sięga  bezpośrednio nasza percepcja i nie przystaje do obowiązującego paradygmatu. Uważam, że bliżej wyjaśnienia rzeczywistości, którą próbujemy zrozumieć są poeci. Staram się żyć tak by: „Dostrzegać Wszechświat w ziarnku piasku, blask niebios z polnych kwiatów chłonąć, godzinę w splot wieczności zasnuć, ogarnąć dłonią nieskończoność.” W.Blake


                                                                                                                  [dane do wiad. FN]
                                                                                                                       podkarpackie











* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.