[...] Co jakiś czas ludzie przysyłają Wam historie lub też sny dotyczące Lotto. Dorzucę i ja swoje trzy grosze do tego tym bardziej, że już od jakiegoś czasu chciałem o tym opowiedzieć. Może wykorzystacie ją jakoś jako przykład na to, że nie sposób oszukać przeznaczenia .
Historia ta jest prawdziwa i wydarzyła się mojemu starszemu koledze w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Człowiek ten to osoba niezwykle świadoma, wrażliwa, o szerokich zainteresowaniach i doświadczeniach, parał się w tamtym czasie m.in. tarotem i astrologią, w czym zresztą jest doskonały do dziś. Ponieważ miał też wtedy problemy ze znalezieniem dobrej pracy a był to okres gdy przychodziły na świat jego dzieci, szukając sposobu na zapewnienie swojej rodzinie zabezpieczenia finansowego, postanowił raz na zawsze rozwiązać ten kłopot wygrywając w lotka a były to już wtedy milionowe wygrane. Zatem pewnego wieczoru zaczął medytować nad kuponem z liczbami, skupiać się przez dłuższy czas na każdej z nich z osobna. Kilka razy robił to od pierwszej do czterdziestej dziewiątej liczby. Jak mówił było to bardzo wyczerpujące i czasochłonne. W końcu nad ranem miał gotowe sześć cyfr gdzie był pewien, że muszą paść.
Skreślił kupon i pozostawił go na biurku wraz z listem do swojej żony, by ta zabrała go rano wychodząc do pracy i wysłała go właśnie w ten dzień, a był to dzień losowania, które wtedy odbywało się w godzinach popołudniowych czyli nieco wcześniej niż teraz. Zdarzało się bowiem wcześniej tak, że żona je wysyłała, tyle że tamtej pamiętnej nocy kolega tak mocno przyłożył się mentalnie do wytypowania liczb. Kompletnie wyczerpany usnął nad ranem by w następny dzień zajmować się od południa dziećmi.
Ok godz 17 włączył telewizor na transmisję losowania i…. oczywiście trafił bezbłędnie całą szóstkę! Czas oczekiwania na powrót żony do domu był dla niego podobno najdłuzszym w życiu. Gdy ta faktycznie wróciła wyskoczył jej radośnie na powitanie i krzyknął żeby dała kupon bo właśnie zostali milionerami. Niestety okazało się, że jego żona owszem zgarnęła rano „papiery" z biurka ale nie odczytała listu, wrzuciła to wszystko gdzieś na inną kupkę, wyszła z domu i oczywiście nie wysłała kuponu. Kolega podobno długo nie rozpaczał, szybko zrozumiał lekcję jaką dostał od życia, że co komu zapisane to tak się stanie oraz ,że owszem można trafić szóstkę ale to jeszcze nie jest równoznaczne z wygraną. Nigdy potem nie grał już w lotka. Jego żona podobno dłużej nie mogła się po tym pozbierać…
Spokojnej nocy.
[...] opis dotarł na pokład okrętu Nautilus 8 marca 2021
Droga FN,
[...] sama mam ciekawe wspomnienie z przewidywaniem numerów totolotka:
w 2000 roku podjęłam studia nie mając pieniędzy ani pomysłu na to, skąd wezmę na czesne (byłam wtedy na zasiłku, z własnego wyboru). od wielu lat natomiast sprawdzają mi się w życiu sny ze środy na czwartek. nie przyśniła mi się babcia (jak Piotrowi z audycji). Programowałam sny i programowałam to, że jak będę miała sen to go zapamiętam, zrozumiem i zapiszę. Którejś nocy zobaczyłam we śnie liczby, zapamiętałam je i zapisalam, ale zapisując miałam jakieś wątpliwości co do szóstej liczby. w najbliższą sobotę puściłam kupon - i kicha. ale moich pięć pierwszych liczb padło w Expres Lotku. Puściłam te liczby na najbliższą środę i trafiłam w DL piątkę, prawie 5000 - czyli rozwiązany został problem czesnego.
potem zarzuciłam sprawy rozwoju duchowego, tłumacząc się brakiem warunków i czasu.
ale co się odwlecze to nie uciecze - teraz jest dla mnie czas na nadrobienie czasu, wiedzy i umiejętności.
niemniej jednak nie zarzucam swego marzenia wygrania szóstki - mam nadzieję, że mój los pozwoli mi na to kolejny raz i w znacznie większym wymiarze
pozdrawiam
[...]