[...] W ubiegłym roku, bodajże w październiku, opisałem kilka swoich dziwnych snów. Ostatni z nich był dla mnie szczególnie zaskakujący a przy tym przerażający. W nim właśnie widziałem mnóstwo martwych ludzi leżących na ulicach miast. Patrząc na to co się teraz w Polsce dzieje, sen wraca jak bumerang i znów zaczynam się bać. Wybaczcie, że o tym wspomniałem. Dzisiaj nie o tym chcę pisać.Niedawno miałom dziwny sen i znów, zresztą jak zwykle, wahałem się czy warto go przedstawić waszym czytelnikom. W końcu pomyślałem sobie, skoro już raz odważyłem się opisać Wam swoje sny ( niektórzy mogą je nazwać wizje), przedstawię i ten ostatni.
Znajdowałem się w pokoju, który w pewnym sensie kojarzył mi się z jakąś sterownią. Było to pomieszczenie sporych rozmiarów, bez okien i widocznych drzwi z niewidocznym również oświetlaniem. Wyglądało to tak jakby światło wydobywało się bezpośrednio z całych powierzchni ścian, podłogi i sufitu. Byłem pilotem statku kosmicznego, obok mnie siedział młodszy kolega- drugi pilot a tuż za nim nasz szef-koordynator. Naprzeciwko za pulpitem przypominającym pulpit dyrygenta z blatem wydłużonym na boki wspartym na smukłej nodze, siedziało najważniejsze gremium- nasz przywódca i jego trzej zastępcy. Pod ścianą z mojej lewej strony usadowiło się dwóch doradców, ekspertów.
Siedzieliśmy na czymś co przypominało pufy i co było dla nich charakterystyczne - to to, że samoistnie zmieniały kształt dopasowując się idealnie do naszych pośladków.
W przeciwieństwie do mego młodszego kolegi pilota, który był wyraźnie zdenerwowany i podekscytowany faktem, że siedzi naprzeciw naszego przywódcy, ja czułem się bardzo swobodnie tak jakbym bywał tu wielokrotnie.
W pewnym momencie nasz przywódca przełączył coś na pulpicie i cała ściana za moimi plecami
stała się oknem ( myślę, że był to ogromy ekran jakiegoś urządzenia ). Nasza trójka siedząca dotąd tyłem obróciła się tak by móc swobodnie oglądać to co chciano nam pokazać, przedstawić.
Zobaczyłem księżyc, był ogromy i dalej za nim, lekko z prawej ziemię. Nie były tak jasne jak tu na ziemi przedstawia się je na zdjęciach, wydaje mi się, że to było spowodowane naszą pozycją względem nich i słońca. Obraz powoli się powiększał i na tle ziemi zauważyłem jakiś pojazd kosmiczny, zmierzający w stronę księżyca.
W tym momencie nasz przywódca zwrócił się do mnie mówiąc:" ziemianie szykują się do aneksji księżyca, polecisz tam i zrobisz wszystko by temu zapobiec".
Później odwrócił się do swych doradców- ekspertów i zaczął z nimi dyskutować. Najdziwniejsze było to, że ja i moi koledzy nic z tego nie słyszeliśmy. Wyglądało to tak jakby przywódca przełączył się na inny zakres fal, dla nas niedostępny.
W tym czasie ja zwróciłem się do naszego koordynatora i wskazując na dwóch z zastępców przywódcy ( użyłem imion których nie jestem w stanie powtórzyć) zapytałem:" czy wiesz, że oni mają swoich sobowtórów na ziemi i to tak doskonałych, że gdyby ich tu postawić, nie rozpoznał byś który jest którym". Dodałem jeszcze, że ci na ziemi pełnią tam niezwykle ważne funkcje.
I w tym momencie wszystko się urwało.
Pozdrawiam redakcję i wszystkich zaglądających na Waszą stronę.
Nazwisko i adres tylko do wiadomości redakcji.
[...]
.