Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie





Dziś miałem sen...
Nie, 10 gru 2023 21:23 | komentarze: brak czytany: 1185x

[...] Czesc,witam zaloge i wszystkich,ktorzy sledza poklad statku Nautilus.Dzis mialem sen (w sumie nie pierwszy taki) o soczewkowatych obiektach nad moim miastem.Byl jakis festyn i jeden z tych statkow unosil sie niedaleko festynu,bylo pelno ludzi ale go nie widziali tylko ja.Podszedlem do niego i we snie poczulem elektryczne powietrze.Nagle znalazlem sie w srodku,byli tam ludzie tylko w dziwnych strojach,wygladali jak my i slyszalem ich mysli a oni moje.Zadawalem im mnostwo pytan na temat zycia,wszechswiata,Kreacji itd.Wiedzialem ze jak sie obudze bede pamietal co mowili i bylem tak skupiony na ich slowach,zeby je zapamietac ze zatracilem czas.Czulem od nich niesamowita aure i dobro.Ja rozmawialem z kobieta,przez chwile bylismy poza statkiem ale nikt nas nie widzial.Obudzilem sie i staralem sie przypomniec co mowili.Nie pamietam nic.Pozdrawiam

[...]

Tybetańska koncepcja śmierci
Jeśli będziesz rozmyślać nad kwestią śmierci i nietrwałości, zaczniesz nadawać sens swemu życiu.
XIV Dalajlama Tybetu

 
We wszystkich kulturach i systemach myślowych dają się zauważyć liczne podobieństwa w podejściu do problemu śmierci. Chyba najwyraźniejszym jest założenie, że nie ma absolutnej nicości. Zawsze po śmierci następuje jakiś rodzaj dalszej egzystencji. Jednak, tak naprawdę, nikt na świecie nie jest specjalistą w tej dziedzinie. Dla każdego człowieka ten temat stanowi zagadkę. Stosunek do śmierci większości ludzi charakteryzuje niepokój, strach, a w skrajnych przypadkach przerażenie. Choć przecież tak naprawdę dla nas żywych śmierć - jak powiedział Epikur - nie istnieje, bo kiedy my jesteśmy, nie ma śmierci, a kiedy jest śmierć, nie ma nas. Dlatego można powiedzieć, że każdy z nas jest kompetentny, aby przedstawić swoją wizję śmierci.

Każda kultura, jaką zrodziła nasza planeta zetknęła się z tym problemem. Od najdawniejszych czasów ludzie interesowali się faktem odejścia ich bliskich i próbowali konstruować takie wizje życia po śmierci, aby żyło im się łatwiej i spokojniej. Podstawowym elementem propagandowym wielu religii świata była zaś koncepcja zaświatów i samego momentu śmierci. Współczesna cywilizacja końca XX wieku nadbudowana została na poglądach, które swymi korzeniami sięgają starożytnych wierzeń z regionu Morza Śródziemnego oraz dorzecza Tygrysu i Eufratu. Już w tych najstarszych wierzeniach i mitach, które spisano około 4 tysiące lat temu przez Sumerów, śmierć przerażała ludzi. Strach przed nią towarzyszył także innym wierzeniom, które rozwinęły się tu przed powstaniem chrześcijaństwa.

Po okresie starobabilońskim na Bliskim Wschodzie pojawił się prorok Zoroaster, będący założycielem religii, która wywarła niesłychany wpływ nie tylko na rozwój chrześcijaństwa, ale również na rozwój wielu innych religii Wschodu, a przede wszystkim hinduizmu, islamu i buddyzmu. Opierał się na starych wierzeniach wedyjskich i nauczał, że podstawą tej religii jest wiara w istnienie dwóch sił rządzących światem - sił dobra i zła[1]. Eschatologiczne koncepcje wielkich religii Europy i Azji są powiązane ze sobą znacznie silniej, niż nam się to obecnie wydaje. Jednakże powód tego jest bardzo prozaiczny. Efektem rozpowszechnienia eschatologicznych stereotypów była sieć tysiąca szlaków handlowych przecinających te dwa kontynenty. Również hordy "dzikich" wojowników i żołnierzy wielkich armii przemierzający drogi i ścieżki starożytnych miast i miasteczek, były swoistym transportem dla mitów, legend, wierzeń a także religii.

I może właśnie dlatego, z dala od wielkich religii Europy, z dala od wielkich wojen, wysoko za murem Himalajów, w tybetańskich klasztorach, przyklejonych do stromych i ośnieżonych zboczy gór, wyrosła zupełnie inna kultura wraz ze swoją odrębną religią. Nauczanie kolejnych etapów ścieżki ku oświeceniu przyszło do Tybetu z Indii. Buddyzm nie był bowiem znany w Tybecie przed VIII wiekiem. Jednakże już w IX wieku na tyle się rozpowszechnił, że król Lang-dar-ma zakazał jego praktykowania i zamknął klasztory będące głównymi ośrodkami nauczania. W XI wieku do Tybetu przywędrowały dwie szkoły praktykowania buddyzmu: sutra, czyli ścieżka oddania się studiom i praktyce prowadzącym do oświecenia poprzez wiele wcieleń oraz tantra - praktyki, dzięki którym osiągnięcie oświecenia jest możliwe w jednym wcieleniu. Przez wiele lat Tybetańczycy sprzeczali się między sobą nie mogąc znaleźć wspólnej drogi. W celu pojednania sprowadzono do Tybetu nauczyciela z Indii, gdzie obie szkoły współistniały bezkonfliktowo. Efektem jego pobytu w tybetańskich klasztorach była napisana tam Latarnia na ścieżce ku oświeceniu, która miała streszczać w sobie ogrom nauk buddyjskich przystosowany dla ludu tybetańskiego. W XV wieku inny już nauczyciel Tsong-kha-pa zebrał wiedzę ludu tybetańskiego w księdze zatytułowanej Lam Rim (czyli Etapy ścieżki ku oświeceniu). Jego praca zaś stała się podstawą współczesnego buddyzmu tybetańskiego i łączy w sobie obie szkoły. Stanowi również rdzeń nauk obecnego XIV Dalajlamy.

Jak w wielu innych religiach, również w buddyzmie tybetańskim wiele miejsca poświęca się problemowi śmierci. Śmierć i umieranie wyznaczają płaszczyznę, na której spotykają się tradycja i osiągnięcia nauki. Jednakże jedną z najważniejszych nauk Buddy jest kontemplacja śmierci. W oczach Tybetańczyków cywilizacja Zachodu nie rozumie śmierci i nie wie, co dzieje się podczas procesu umierania. Wielu ludzi żyje nie myśląc o niej lub wręcz przeciwnie wpada w obsesyjne przerażenie. Nawet mówienie o śmierci nie jest w "dobrym guście". A przecież wielkie duchowe tradycje świata, w tym i chrześcijańska, mówią nam, że śmierć nie jest końcem. Współczesna cywilizacja jest, dla wyznawców tybetańskiego odłamu buddyzmu, duchową pustynią, gdyż ludzie nie posiadają prawdziwej wiary w życie po śmierci i wiodą egzystencję najeżoną egoistycznymi celami. Radą na taki stan rzeczy ma być zasadnicza zmiana w naszym nastawieniu wobec śmierci i umierania.

Budda nauczał, że nie musimy czekać na bolesną śmierć i nie jesteśmy skazani na wędrówkę ku nieznanemu. Możemy szukać sensu swego życia każdego dnia. Każda chwila może być szansą na zmianę i przygotowaniem do spotkania ze śmiercią i wiecznością. W buddyzmie bowiem życie i śmierć postrzega się jako jedność, w której koniec jednego z etapów jest tylko początkiem drugiego. Zaś śmierć jest zwierciadłem, w którym odbija się sens naszej egzystencji. Te poglądy stanowią rdzeń nauk najstarszej szkoły buddyzmu tybetańskiego, a przedstawione są w Tybetańskiej księdze umarłych.

Budda powiedział, że spośród wszystkich pór roku na orkę najlepsza jest jesień, spośród wszystkich rodzajów opału najlepszy jest krowi nawóz, a spośród wszystkich rodzajów świadomości najlepsza jest świadomość nietrwałości i śmierci. Śmierć jest pewna, choć nie ma pewności, kiedy nastąpi, nie jesteśmy nawet pewni tego, czy obudzimy się następnego dnia. Zatem najlepszym, co możemy uczynić, według Tybetańczyków, to przygotować się na najgorsze. Ziemskie sprawy nie mają większego znaczenia i poświęcanie im całej naszej uwagi to marnotrawienie czasu i sił. Przyszłość jest w naszych rękach. Zatem możemy doświadczać cierpień, odradzając się pod inną niż ludzka postacią, możemy osiągnąć wyższą formę odrodzenia i wreszcie możemy osiągnąć stan oświecenia. Mamy odpowiedzialność i mamy możliwość zadecydowania i określenia, jakie będzie nasze przyszłe życie. Zatem powinniśmy ćwiczyć umysł, by nie zmarnować swego życia - nawet przez jeden miesiąc czy dzień - i przygotowywać się do nadejścia śmierci.

Według nauk buddyzmu tybetańskiego rozmyślanie nad kwestią śmierci i nietrwałości nadaje sens życiu. Świadomość tego nieuchronnego faktu, a także jego kontemplacja przynoszą wielkie korzyści. Oddalanie od siebie zaś tych myśli stanowi poważną przeszkodę w samodoskonaleniu się i prowadzi do przywiązania do sławy, zamożności i dobrobytu. Powoduje także, że człowiek umiera dławiony strachem i żalem. Takie odczucia zaś mogą zepchnąć go na niższe poziomy egzystencji. Ucieczka od kontemplacji śmierci sprawia też, że gdy ona w końcu nadchodzi, ludzie są zaskoczeni i całkowicie nieprzygotowani. Praktyka buddyjska zaleca, aby nie ignorować nieszczęść, lecz akceptować je i stawiać im czoło, przygotowując się na nie już od samego początku; kiedy więc faktycznie doświadcza się jakiegoś cierpienia, nie wydaje się ono tak zupełnie nie do zniesienia. Prozaiczne unikanie problemu nie pomoże w jego rozwiązaniu, a może go nawet powiększyć. Tybetańczycy mówią, że jeśli ktoś ma się udać w podróż po bardzo niebezpiecznym i groźnym obszarze, powinien się przedtem zorientować, jakie niebezpieczeństwa mogą tam na niego czyhać i w jaki sposób sobie z nimi poradzić. Bardzo nierozsądnym zaś jest nie myśleć o nich wcześniej. Taką podróżą jest w ich oczach również przejście przez wrota śmierci.

Kiedy przychodzi śmierć, pomóc człowiekowi może jedynie współczucie i zrozumienie natury rzeczywistości. Z tego też powodu jest bardzo ważne, aby ustalić, czy istnieje życie po śmierci. Według nauk buddyzmu tybetańskiego dowodem istnienia przeszłych i przyszłych wcieleń jest istnienie obecnej świadomości człowieka. Uważa się, że przed obecną świadomością, istniała również jakaś świadomość, gdyż pierwszy przebłysk świadomości w naszym obecnym życiu nie pojawia się bez przyczyny. Podobnie nie rodzi się on z czegoś stałego bądź nieożywionego. Obecną chwilę świadomości poprzedza coś wyraźnego i obdarzonego mocą poznania - poprzednia chwila świadomości. Najstarsze księgi buddyjskie utrzymują, że nie jest możliwe, aby owa pierwsza chwila świadomości w naszym obecnym życiu mogła pochodzić z innego, niż poprzednie wcielenie, źródła. A umysł naszego obecnego wcielenia pochodzi z umysłu poprzedniego wcielenia i stanowi przyczynę sprawczą dla umysłu kolejnego wcielenia.

W Tybecie mówi się, że śmierć to chwila prawdy lub że umierając stajemy wreszcie twarzą w twarz z samym sobą. Dlatego jednym z podstawowych aspektów śmierci, akcentowanych przez nauczycieli tybetańskich jest stan, w jakim znajduje się umysł umierającego człowieka. Ważne bowiem jest, aby cechowała go szlachetność i przepełniały pozytywne myśli, gdyż każda chwila jest ważna i nawet ostatnie myśli mogą mieć wpływ na otrzymanie następnego wcielenia. Osoby dobrze przygotowane do śmierci, o pozytywnym nastawieniu do świata w momencie śmierci mogą mieć wrażenie, że wychodzą z ciemności w kierunku światła i widzieć piękne obrazy, uspakajające ich, co w rezultacie spowoduje, że nie będą odczuwały cierpienia. Osoby przepełnione goryczą, żalem i nienawiścią mogą odczuwać natomiast trawiące ich gorąco i mieć wrażenie, że zapadają się w ciemność. Moment śmierci będzie zatem dla nich bolesny.

Tybetańczycy wierzą, że po śmierci człowiek przechodzi w stan pośredni, zwany bardo. Ciało w tym stanie ma wiele niezwykłych właściwości. Obdarzone jest na przykład wszystkimi zmysłami fizycznymi, co powoduje, że wygląda identycznie jak istota, w którą wcieli się w następnym wcieleniu. Okres trwania w tym stanie wynosi siedem dni. Jeżeli po tygodniu istota w stanie pośrednim znajdzie się w odpowiednich okolicznościach, narodzi się ponownie na odpowiednim poziomie egzystencji. Jeśli to nie nastąpi, wówczas będzie musiała umrzeć powtórnie "małą" śmiercią i znów przejść w stan pośredni. Może się to powtarzać siedem razy, lecz po czterdziestu dziewięciu dniach istota pośrednia nie może już dłużej pozostawać w tym stanie i musi się narodzić bez względu na to, czy jej się to podoba, czy nie. Sogjal Rinpocze - twórca Tybetańskiej księgi życia i umierania - zauważa, że większość ludzi wierzy w reinkarnację jako odradzanie się "czegoś", co wędruje z życia na życie. Buddyzm nie wierzy jednak w niezależny i niezmienny byt, taki jak dusza czy ego, który przeżywa śmierć ciała. Zdaniem Tybetańczyków ciągłość między żywotami zapewnia nie jakiś byt, lecz najsubtelniejszy poziom świadomości.

Śmierć jest niewątpliwie formą cierpienia. Jednak celem ludzkiej egzystencji nie jest pomnażanie cierpień własnych i innych istot. Człowiek nie umie i nie powinien żyć w samotności, gdyż nikt z nas nie jest samotną wyspą na oceanie. Dlatego gdy ktoś umiera w Tybecie, natychmiast zbierają się krewni i przyjaciele, spontanicznie wyciągając do siebie pomocne dłonie. Z miłością i niezwykłą szczerością udzielają duchowego wsparcia rodzinie zmarłego. W rok po śmierci odprawiają ceremonie ofiarne, by uczcić jego odrodzenie. Tybetańczycy nigdy nie zapominają o umarłych. W ich imieniu składają ofiary na ołtarzach, podczas szczególnych uroczystości proszą o modlitwy w ich intencji oraz odbywają pielgrzymki do kosmologicznego centrum wszechświata znajdującego się w górach Tybetu, gdzie wspólnie kontemplują śmierć.

Jak bardzo odmienna jest zatem koncepcja śmierci społeczeństwa zachodniego i koncepcja mieszkańców tego dalekiego kraju. Opętani fałszywymi nadziejami, marzeniami i ambicjami zachowujemy się według Tybetańczyków, jak ludzie poszukujący wody na pustyni. Współczesna cywilizacja, która wyrosła przecież na urodzajnym gruncie, teraz wydaje się zapędzona w ślepy zaułek. Pogoń za pieniędzmi i dobrobytem zepchnęła na dalszy plan coś tak nierealnego jak śmierć. Tybetańczycy apelują jednak, aby traktować życie poważnie. Nie oznacza to jednak konieczności życia w himalajskim klasztorze. Celem człowieka jest znalezienie równowagi, harmonii. Jednakże tylko akceptacja i kontemplacja śmierci może przynieść spokój umysłu i radość życia. Dlatego może charakterystyczną cechą Tybetańczyków jest rozświetlający twarze uśmiech i promieniujący od nich spokój.

 http://www.anthropos.us.edu.pl/anthropos1/teksty/tybeta.htm

[...]


From[...]
Sent: Sunday, August 2, 2020 5:02 PM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: 2 sierpnia po godzinie 2 w nocy nad polem - gmina Brenna

Witam,

Ok. 1:30 w nocy wyszedłem na spacer.

Niebo było bezchmurne - bardzo jasny księżyc. Pełno gwiazd. Każdy kto mieszka poza miastem to zna tą różnicę między niebem a niebem pełnym gwiazd.

Udałem się na polanę - parędziesiąt kroków od domu. Postałem tutaj jakąś dłuższą chwilkę.

Pomyślałem, że przejdę się dalej. 3 minuty później byłem już na drodze koło pola z widokiem na miejscowość z góry. Ja to już nazywam punktem widokowym. Ale prawdę mówiąc taki punkt widokowy z "nazwy" jest jeszcze kawałek wyżej.

Zawahałem się chwilkę czy iść dalej (w sumie po raz pierwszy) na ten już "właściwy" punkt widokowy.

No i kolejne 3 minuty później byłem już na położonej wyżej drodze gruntowej oraz też położonej koło pola. Dotarłem do tego "punktu widokowego z tablicą".

Nie wiem ile tam stałem. Wracając zatrzymałem się na chwilkę. Dalej byłem na drodze gruntowej obok pola i niedaleko punktu widokowego.

Patrzę na gwiazdę zaraz nad górami. Wtem błysnęło mi światło w plecy. Jakby zapaliło się jakieś światło albo ktoś błysnął mi fleszem z aparatu w plecy - bo to było dość mocne światło.

Ale tutaj nie było żadnego światła przy drodze z np. czujnikiem ruchu czy cokolwiek podobnego. A kto by mi cykał zdjęcia o tej porze i skąd?

Spojrzałem więc za siebie i na niebo w górę. Zobaczyłem "obłok" który zanikał i zniknął. Taka podłużna bańka. Jakby niewyraźna pozostałość po ogonie komety.

Może meteor/kometa przeleciała albo meteor wszedł do atmosfery w tym miejscu. Ale nie oświetliło to pola przede mną - ja tylko poczułem jasne światło za plecami.

Pomyślałem sobie, że ludzie zawsze patrzą nie w tą stronę w którą powinni.  Żartobliwe pomyślałem jeszcze - że tutaj by brakowało, by mi teraz "zgubił się czas". Ale nic takie nie odnotowałem.

Ogólnie doświadczyłem czegoś takiego po raz pierwszy.

Zrobiło się zimno a byłem w samej koszulce. Wsadziłem ręce pod koszulkę i do domu.

Już będąc w domu (o 2:45), po tym jak podzieliłem się z żona moją obserwacją, to coś mi przyszło do głowy.

Ja nie wiem czemu mi to od razu do głowy nie przyszło. Czemu o tym nie pomyślałem w tamtej chwili.


Bo jak byłem na tej polanie, zanim w ogóle udałem się na jakiekolwiek punkty widokowe, to ... zadałem w myślach pewne pytanie. Konkretne. Mam pewien dylemat etyczno-moralny w życiu osobistym.

A najbardziej odpowiednie osoby do udzielania odpowiedzi na taki dylemat to....

Poprosiłem o odpowiedź "Tak" lub "Nie".

Że może na niebie mógłbym uzyskać odpowiedź - ale by wykluczyć przypadek, to zacząłem się zastanawiać w jaki sposób. Ostatecznie pomyślałem, że... Oni powinni wiedzieć najlepiej w jaki sposób to zrobić.

Czy nad tym punktem widokowym to była "ta odpowiedź".....

Dla większości populacji to byłby jedynie przypadek - ale.... ale od kiedy to niby "większość populacji" ma w czymkolwiek rację...


Pzdr,
[...]

,W MOICH SNACH SIĘ DZIAŁO OSTATNIO...''

Wielu z Was dzieli się swoimi snami o osobach zmarłych. Myślę, że to daje ogrom otuchy tym, którzy szukają potwierdzenia, że śmierć to nie koniec. Też mi się ostatnio takie sny zdarzają, bo śmierć pojawiła się w mojej rodzinie ostatnio dwukrotnie w ciągu 4 miesięcy.
Najpierw zmarł mój Brat, który w moim śnie spacerkiem szedł w kierunku domu naszych Rodziców. Mijając go, wiedziałam, że to On i wiedziałam dokąd idzie. Wiedziałam też, że już nie żyje - byłam zdziwiona, że Go widzę. Chciałam się zatrzymać, porozmawiać z nim, ale nogi same mnie niosły szybko do domu Rodziców. Wyciągnęłam rękę, by chwycić Brata, ale on tylko uśmiechnął się, pomachał mi i wciąż szedł spacerkiem w tę samą stronę co ja, tylko wolniej.
Kiedy się obudziłam, ucieszyłam się, że mi się przyśnił, bo zmarł kilkanaście dni wcześniej i było mi ciężko... Opowiedziałam sen moim Rodzicom, którzy bardzo przeżywali Jego śmierć. Płakaliśmy razem. Zastanawiałam się, co może znaczyć ten sen? Czy Brat przyszedł się ze mną pożegnać? Zadawałam sobie pytanie, czy Brat dał mi do zrozumienia, że on już nigdzie nie musi się spieszyć tak jak ja, jak my wszyscy, którzy wciąż żyjemy...?
Zastanawialiśmy się z Rodzicami, czy jest coś po drugiej stronie, czy istnieje życie po śmierci? Rodzice żałowali, że ich zmarły Syn nie chce się przyśnić właśnie im. To chyba naturalne, że zwyczajnie chcemy wierzyć w senne spotkania ze zmarłymi, bo jest nam łatwiej znosić rozstanie, ich śmierć.
Kilka tygodni później dowiedzieliśmy się, że Tata ma raka. Stracił głos tydzień po pogrzebie swojego Syna, mógł mówić jedynie szeptem. Chemia tylko pogorszyła Jego stan. /W pewnym wieku chyba nie powinno się w ogóle jej podawać choremu..../ Zamieszkałam u Rodziców, bo potrzebowali oboje pomocy. Było ciężko... / Nadal jest... /.
Któregoś dnia Tata wyszeptał, że we śnie odwiedził go zmarły Syn (a mój Brat) i z uśmiechem na twarzy powiedział mu: ,,Tato, jak ja się cieszę, że już niedługo będziemy razem...''. Płakałam, bałam się, nie chciałam tego snu traktować jak ,,snu proroczego''. Odpędzałam myśli, że Tata mógłby nas zostawić, mógłby umrzeć...
Odszedł 4 miesiące po swoim Synu. Odeszli w ten sam sposób; cichutko, w samotności, w szpitalu, bez słów pożegnania, odizolowani od bliskich / bo obostrzenia covidowe wyrządziły wiele rodzinnych tragedii, po których z traumy długo nie uda się wyjść ludziom./
I przypomniałam sobie sen, w którym mój zmarły 4 miesiące wcześniej Brat szedł pomalutku, spacerkiem do domu naszych Rodziców....Puścił mnie przodem.... Dziś wydaje mi się, że szedł po Ojca. Puścił mnie przodem, bym jeszcze spędziła czas z Tatą, zaopiekowała się nim, pomieszkała z nim, zanim po niego przyjdzie.
Po śmierci Taty zostałam u Mamy, by nie była sama. Spałam w łóżku Taty. Dwa dni po Jego śmierci przyśnił mi się. Był w tym moim śnie wciąż zmęczony chorobą, ale nieco młodszy. Zdziwiłam się, że widzę Tatę żywego. Poczułam radość, że jednak w szpitalu się pomylili, że jednak nie umarł (!).
Zapytałam: ,,Tato, to Ty żyjesz?". Skinął głową i szepnął: ,,Tak''... Ten szept był tak głośny w mojej głowie, że zerwało mnie ze snu. W powietrzu pokoju poczułam obecność Taty, Jego zapach. Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę śmierci Taty.
Od śmierci Ojca minęło 43 dni. Przyśnił mi się jeszcze 4 razy. Wygląda jakby coraz lepiej... Chciałabym, by przyśnili mi się chociaż raz razem: Tata i Brat. Mam nadzieję, że gdzieś TAM są razem, że Tata nie zmarł nadaremnie, a po to, by Jego Syn nie był TAM sam...

[...]


Czesc,witam zaloge i wszystkich,ktorzy sledza poklad statku Nautilus.Dzis mialem sen (w sumie nie pierwszy taki) o soczewkowatych obiektach nad moim miastem.Byl jakis festyn i jeden z tych statkow unosil sie niedaleko festynu,bylo pelno ludzi ale go nie widziali tylko ja.Podszedlem do niego i we snie poczulem elektryczne powietrze.Nagle znalazlem sie w srodku,byli tam ludzie tylko w dziwnych strojach,wygladali jak my i slyszalem ich mysli a oni moje.Zadawalem im mnostwo pytan na temat zycia,wszechswiata,Kreacji itd.Wiedzialem ze jak sie obudze bede pamietal co mowili i bylem tak skupiony na ich slowach,zeby je zapamietac ze zatracilem czas.Czulem od nich niesamowita aure i dobro.Ja rozmawialem z kobieta,przez chwile bylismy poza statkiem ale nikt nas nie widzial.Obudzilem sie i staralem sie przypomniec co mowili.Nie pamietam nic.Pozdrawiam

[...]


Temat: Sen o bogu w tajemniczym pięknym ogrodzie


Witam,


Przeglądając moje zapiski dotyczące ciekawych snów, natknęłam się na jeden z tych, które "są tak pełne mądrości" i jednocześnie dużo znaczą dla mnie.

Poniższy sen przyśnił mi się w 2011 roku. Po latach odkryłam jego znaczenie, jak również odkryłam tajemnicę pewnego pięknego ogrodu pod Hanowerem.

Teraz wiem, że nasza podświadomość odbiera pewne emanacje miejsc, ich symbolikę, jeszcze zanim my świadomie dowiemy się czym naprawdę są te miejsca.

Przyznam się, że u siebie na Facebooku trzymam do tej pory piękny album ze zdjęciami tego miejsca i stopniowe odkrywanie z moimi czytelnikami tajemnicę tego miejsca.

Pamiętam, jak niezwykłe było odkrycie symboliki pięknego stawu z nenufarami, które to miejsce było siedzibą dzikich kaczek i innych zwierząt. Ja tam uczyłam się tajników fotografii i filmowania, co teraz jest moją wielką pasją. Nigdy nie zapomnę też jak kaczki przyprowadzały swoje młode do mnie, by się nimi pochwalić :-) Jak się cieszę, że uszanowałam to miejsce i ich mieszkańców, bo ono symbolizuje...No właśnie - co? Zaraz się o tym dowiemy :-)


Zanim przejdę do mojego snu, muszę coś nieco opowiedzieć o tym niezwykłym miejscu.

Parę dobrych lat temu przechodziłam liczne zawirowania w życiu zawodowym i prywatnym. W końcu trafiłam na emigrację do Niemiec. Był to niezwykle skomplikowany czas w moim życiu. Skrótowo mogę powiedzieć, że "Karty Tarota, odwróciły się z Karty Świat, na Kartę Głupiec". Stanęłam na rozdrożu, niczym ten Głupiec, chociaż wcześniej robiłam "wielkie rzeczy" w moim zawodowym życiu. Teraz mogłam tylko ...sprzątać. Nie było po mnie tego widać, ale byłam przerażona, zwłaszcza przed podjęciem pierwszego zlecenia.

Pamiętam, że przed pójściem do sprzątania pierwszego domu, wałęsałam się po okolicy domków mieszkalnych. Tam znalazłam tajemniczą dróżkę prowadzącą do owego tajemniczego parku. Było tam przepięknie. Tam po raz pierwszy od lat mogłam się wypłakać i pożalić się nad własnym losem.

Nie wiedziałam, że ten park skrywa jakąś tajemnicę - nie było tam wówczas żadnych symboli czy informacji.

Z internetu dowiedziałam się, że to miejsce to Ogród Hinübersch w Marienwerder, który zostal utworzony przez pana Jobsa Hinübera, urzednika klasztornego, ktory sprawowal swoja funkcje w latach 1767 - 1774. Ogrod zostal zaprojektowany jako ogrod angielski, w ktorym oprocz zieleni, stawu z wyspa, sa jeszcze ruiny zamku (tzw. Hexenturmes - wieza wiedzm). Taka forma parku odpowiada tematyce romantycznej popularnej w tamtym czasie - malownicze drzewa, przepiekne widoki, romantyczne krajobrazy. Tego rodzaju ogrod, jakim jest der Hinüberche Garten, jest jednym z pierwszych w Niemczech. Od 1927 r. powyzszy ogrod znajduje sie we wladaniu wladz Hannoveru i jest objety ochrona, jako historyczny obiekt krajobrazowy, ktory otoczony jest dodatkowymi "zielonymi kregami" (Grünen Rings). W ramach projektu EXPO "Miasto jako Ogrod" "der Hinübersche Garten" nalezy do czesci parkowej o wadze historycznej.

Przychodziłam do tego parku raz w tygodniu, przez wiele lat aż do mojej przeprowadzki do innej miejscowości (nomen omen - też skrywającej pewną symbolikę :-) )


Ale przejdźmy już do mojego snu:


Snilo mi się ze jestem tuz przed egzaminem dojrzalosci –
chodzilam do szkoly na lekcje, pisalam notatki, powtarzalam material itp.

Pewnego dnia, z cala klasa przyszlam na lekcje religii -
przedmiot który mial pojawic sie na egzaminie maturalnym.
Weszlismy do niewielkiej ponurej salki, ktora byla umieszczona w piwnicy.

Gdy wszyscy juz usadowilismy sie na swoich miejscach, otworzyly sie drzwi i do srodka wkroczyla mało sympatyczna
zakonnica, która miala prowadzic z nami lekcje.
Na samym poczatku wykladu zakonnica zapytala się, kto z nas
nie odmawia codziennie modlitwy i nie chodzi regularnie do
kosciola.

Bylam niezmiernie zdziwiona, ze tak malo osob podnioslo się
z lawki - przeciez wiadomo, jak naprawde jest z tym odmawianiem modlitw wsrod mlodziezy.

Zakonnica spojrzala z wyrzutem na grupe osob nie odmawiajacych
modlitw i chcac nas ukarac zagonila "niewiernych" do wneki w
klasie, która znajdowala się za jej biurkiem.

Cala klasa spogladala na nas, a nasza grupa – na nich.
Zdziwilam się, ze wsrod „prawowitych wiernych” są nie tylko
osoby praktykujace i religijne, ale również nielubiane przeze
mnie kolezanki – aferzyski i manipulantki. Wyczulam tez, ze
sporo osob zostalo po prawowitej stronie z samego strachu
przed zakonnica. Zalezy im na dobrych ocenach z egzaminu i nie
chca „postawic sie” kosciolowi.

Stojac w tej wnece za nauczycielskim biurkiem wyczulam, ze ta
wneka ma okna wychodzace na przepiekny znamy mi ogrod i jest sloneczna piekna pogoda. Letnie promienie slonca zaczely
padac na moja blada zmęczoną twarz.

Zakonnica spojrzala na mnie i powiedziala, ze jest niezmiernie
zaskoczona, w szczegolnosci, moja obecnoscia w tej niewielkiej grupce, bo przeciez ja zawsze uchodzilam za uduchowioną osobe i po krotkim milczeniu zadala mi pytanie:
- Giova, dlaczego codziennie nie odmawiasz rozanca do swojego
stworzyciela, Boga Jedynego?
- Prosze zakonnicy, samo „klepanie wyuczonych formulek” jest
bez sensu i osobiscie wole w modlitwie do niego uzyc wlasnych slow plynacych z glebi serca – odpowiedzialam ku jej zaskoczeniu.
- Dlaczego nie chodzisz regularnie do kosciola?
- Bo wole wysluchac slow czlowieka watpiacego albo kogos
poszukujacego, np. filozofa, z ktorym moge podyskutowac na
tematy religijne w poszukiwaniu prawdy anizeli stac w
kosciele, niczym kloda drewna, i bez slowa przyjmowac nauki
ksiedza, który uwaza się za jedynego „glosiciela Prawdy”.
Przyznam się tez, prosze zakonnicy , ze bardzo brakuje mi w dzisiejszym swiecie obecnosci prawdziwych mistrzow duchowych, którzy razem z uczniami mogą wspolpracowac nad praktykami duchowymi.
Zakonnica szeroko otworzyla oczy na moje odpowiedzi i dalej drazyla temat:
- Giova, w jakiego Boga ty wierzysz?
Z pewnym skupieniem, patrzac zakonnicy w oczy odpowiedzialam:
- Problem w tym, ze nie wierze w tzw. boga
judeochrzescijanskiego, blizsze są mi wschodnie pojecia boga,
jako sily zyjacej w przyrodzie i wciąż stwarzajacej swiat.

Tego bylo juz za duzo, zakonnica strasznie sie zezloscila:
- Nie wierzysz w boga judeochrescijanskiego?! - wykrzyczala z ze zloscia przedstawicielka Jedynego Slusznego Boga.
Była wyraznie wciekla na mnie i kazala mi się czym predzej wyniesc po takich bluznierstwach z tej ciemnej i zatechlej salki.

Wyszlam z sali i zaczelam mowic do siebie:
- Wierze w boga, ale nie w tego judeochrzescijanskiego –
powiedzialam glosniej, majac przeczucie, ze cos się
stanie po wymowieniu tych slow.

Nagle za moimi plecami otworzyly się drzwi do pieknego
ogrodu, ktory znalam w rzeczywistosci (der Hinüberschen
Garten).
Salka gdzies zniklela, ludzie tez, a ja zostalam sama.


Był przepiekny letni dzien, promienie swiatla przenikaly przez
liscie i mialam wrazenie wszechogarniajacego spokoju
otaczajacego mnie dookola.

To co było dla mnie najdziwniejsze, to czyjas duchowa
obecnosc - patrzylam w niebo i czulam, ze to cos Wielkiego.

Tak jakby czas się zatrzymal specjalnie dla mnie. W ogrodzie
widzialam tez fragmenty zdjec, które ostatnio robilam
aparatem, na jawie w swiecie rzerzywistym – w kazdym zakatku
tego przecudnego ogrodu czuc bylo obecnosc Wielkiego Ducha.
Czulam się tak, jakbym medytowla i doswiadczala obecnosci
czegoś Wielkiego i Wiekuistego. Czas się zatrzymal abym mogla
zakosztowac jego Obecnosci. Nie było zadnych slow między nami, tylko to wszechogarniajace uczucie „Jestem z Toba”.



Po kilku latach odkryłam tajemnicę tego pięknego ogrodu wraz z pojawieniem się pewnych symboli.
NIe będę omawiać tu każdego z tych intrygujących symboli - to zabrałoby dużo czasu. Przedstawię tutaj tylko jeden -ten pierwszy. Przy samym wejściu do tego ogrodu pojawił się duży kamień z napisem; " Drogi Czlowieku, Twoje zycie to podroz, ktora uwodzi swoja droga, idz, wierz, badz madrym (czlowiekiem)"
Obok po lewej stronie "Loza wolnomularska Frederich zum weisse Pferde", Hannover, utworzona w 1746 r. Stolica Landu Hannover, dzial srodowiska i zieleni miejskiej.

Proszę wyobrazić sobie moje zdziwienie, przerażenie i szok. "Mój" park okazał się...ogrodem masońskim! Potem krok po kroku odkrywałam symbolikę każdego elementu tam umieszczonego. "Mój" ukochany staw mieścił się w miejscu, gdzie w symbolice masońskiej mieści się litera "G" Wielkiego Architekta. Byłam w szoku, że przez cały czas wpatrywałam się w Wielkie Oko przy okazji zaprzyjaźniając się z żyjącymi tam stworzeniami. Mój Boże - przecież to otaczająca nas Natura jest owym Stworzycielem! To Duch tego Miejsca przemówił do mnie w moim śnie! Owo Wielkie Oko!!!!

Oczywiście nie byłabym sobą, abym tego wszystkiego nie sfotografowała i nie opisała. Byłam nawet w "jamie Lwa" :-), aby stworzyć ciekawy reportaż na moim profilu Fb. Ale to już inna historia i nie będą nią już Was zanudzać. W razie czego dodam jeszcze, że nie jestem żadnym masonem :-) Lubię neutralność :-)
Na koniec dodam - po latach przeprowadziłam się do innej miejscowości. A tam kolejne...masońskie symbole ;-) Na razie nic ciekawego nie przyśniło mi się związanego z tą miejscowością. Jak mi się przyśni - to na pewno do Was napiszę.


Serdecznie pozdrawiam,


Giovanna


From: [...]
Sent: Monday, May 10, 2021 11:53 PM
To: FN
Subject: Niewyjaśnione zjawiska brak logicznego wytłumaczenia tego co się wydarzyło i dalej trwa

Witam Nazywam się Jacek obecnie mieszkam Białymstoku ale pochodzę z miejscowości Kodeń nad Bugiem i to tam obecnie dzieją się rzeczy których przynajmniej ja nie mogę logicznie wytłumaczyć dlatego też piszę do was bo pewnie macie większą wiedzę a także jakby ktokolwiek chciał pogłębić ten temat a nawet być w tym miejscu to służę pomocą Zacznę od początku około dwóch miesięcy temu siostra poinformowała mnie że kilkukrotnie widziała człowieka kręcącego się koło byłego gospodarstwa rolnego tam gdzie wychowaliśmy się a obecnie mieszka nasza mama.Któregoś dnia to jest około miesiąc temu osobiście widziałem z odległości około 50 metrów postać człowieka w godzinach wieczornych kiedy zaświeciłem latarką postać zniknęła pozostawiając po sobie ślady narosie natomiast to co się wydarzyło później w nocy to już nie mogę tego logicznie wytłumaczyć a mianowicie tym w dniu wraz z żoną i dzieckiem nocowałem w przyczepie kempingowej oddalony około 50 m od zabudowań nad stawem w nocy około godziny 1:00 usłyszałem dźwięki
, a także takilkukrotnie uruchomiło się światło lampy solarnej.Wtedy pomyślałem że wiatr zawiał i gałąź  zaczepia o przyczepe kempingowa ale o dziwo kiedy rano wstałem i wyszedłem do namiotu które bezpośrednio przylega stwierdziłem brak talerza z golonką i galarety w miseczce ktore wieczorem zostawiłem . Namiot oczywiście zamknięty na suwak wtedy też pomyślałem że pewnie pies się czołgał pod plandeką ale pomyślałem to dlaczego zabrał miseczkę i porcelanowy talerz poszedłem rozejrzeć się i ze zdziwieniem zobaczyłem że około 8 m od przyczepy leży miseczka w której była galareta jest pusta czysta jakby umyta lub wylizana jedynie na samym środku miseczki czarny błotnisty ślad natomiast idąc dalej już na łące około 30-40 metrów od przyczepy pusty talerz. Miseczka i talerz nie nosiły jakichkolwiek uszkodzeń śladów zadrapań.Następnego dnia wyjechaliśmy do domu wiec poprosiłem mamę aby otworzyła namiot i zobaczyła czy pozostawione rzeczy są na miejscu oczywiście wymieniłem przedmioty która zostawiłem wtedy dowiedziałem się że buciki mojego dziecka trzyletniego zostały wyniesione pod pobliskie drzewa 1 znajdował się około 8 metrów  drugi około 15 metrów od przyczepy Po tym zdarzeniu zostały założone lampy solarne z czujkami a także dwie leśne kamery wysokiej jakości które w nocy uruchamiają się bez powodu natomiast kamery przesyłają zdjęcia na których widać jasną poświatę któregoś dnia kamera przesłała zdjęcie nóg i kawałka tułowia bez głowy Natomiast w kilka dni później znowu się uruchomiła i wtedy siostra w nocy wyszła na zewnątrz z paintball_em cichutko podeszła w rejon kamery i zobaczyła postać człowieka z tego co mi mówiła to ubrany był tak jakby piankowy kombinezon a na twarzy miał jakby silikonową maskę z odległości nie większej niż 10 m oddała kilka strzałów w kierunku twarzy trafiając co najmniej 3 razy usłyszała sapniecie i bardzo szybko przez pola postać uciekła z tego co mi jeszcze powiedziała postać tą widziała już wcześniej osobiście lecz kamery nie rejestrują jej tak jakby nie widziały ale uruchamiają się rejestrując jasne poświaty takie jakby ktoś świecił latarką w górę. Siostra nie należy do osób bojacych się Ale obecnie jak z nią rozmawiam to się przestraszyła chociaż ona to tłumaczy że to człowiek w przebraniu i nie chce zbytnio nawet ze mną rozmawiać o tym co widziała. Dodam że bardzo podobne sytuacje miały miejsce już w 2010 r ale w tedy jeszcze żył ojciec i tłumaczył to tym ze to klusownicy lub Straż Graniczna.Stwierdzam również fakt że to miejsce jest w zainteresowaniu służb, ale to tylko moje zdanie, lecz uważam że nie wiedzą do końca  z czym mają do czynienia. Za dużo  by opisywać moich spostrzeżeń  jeżeli ktoś  z was jest zainteresowany to zapraszam do kontaktu mój nr tel [...]
Ps. Jestem osobą "twardo stopajaca po ziemi" ale to co zabserwowalem to wzbudziło ciekawość i brak logi

 







* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.