Znaki po śmierci i zwiastujące śmierć, niezwykłe wydarzenia związane z osobami zmarłymi – oto kilka historii z tych „nadesłanych do FN” idealnych do XXI PIĘTRA.
[...]
Droga Redakcjo!!
Chciałam Wam opowiedzieć o pewnym dniu... Opowiadała mi go moja babcia, ale wiarygodonie i nie sądze żeby zmyślała. A więc przechodzę do rzeczy : Mojej babci tato był baaardzo bogaty. Pewnego dnia postanowił kupić ogromną willę z dużym sadem, ogrodem i stajnią (bo mieli konie). Było to gdy moja babcia była już starszą dziewczynką (około 12 lat). Gdy już zamieszkali (moja babcia, jej tato, jej mama i jej babcia) musieli coś tam zrobić w piwnicy ( nie pamiętam dokładnie co ), więc ścieli jedno drzewo z sadu i je tam umieścili. W piwnicy trzymali ziemniaki.
Co noc wszyscy mieszkańcy słyszeli tak jakby tupot koni z oddali. Więc myśleli że to konie wariują. Mojej babci babcia chciała iść uciszyć te konie i zobaczyło lekko uchylone drzwi od piwnicy i dochodzący z niej ,,tupot koni,,. Więc bez namysłu weszła tam żeby zobaczyć co się dzieje. Zobaczyła jak ziemniaki się rzucają o ściane wtedy wszystkich zawołała do piwnicy i mieszkańców po prostu wryło ich na ten widok. Następnego dnia mojej babci tato dowiedział się, że poprzedni mieszkaniec tego domu powiesił się właśnie na tym drzewie które ścieli i dali do piwnicy. Zaraz po tym wyprowadzili się.
Serdecznie Pozdrawiam
Pozostaje w Szacunku
[...]
Subject: Wizja
Witam serdecznie załogę FN. Nazywam się Wojciech xxxxxxxx (proszę o zachowanie anonimowości) i piszę do was ponieważ właśnie dowiedziałem się o dość niezwykłym "zbiegu okoliczności".
Moja babcia trafiła do szpitala ponad miesiąc temu z powodu udaru mózgu. Spowodował on niedowład lewej części ciała (noga i ręka). W trakcie pobytu pojawiło się również ostre zapalenie nerek (z nerkami miała już poważny problem jakiś rok temu). Jej stan zdrowia jest niestabilny - raz jest lepiej a raz jest gorzej. Generalnie wydawało by się, że jednak sytuacja się poprawia, szczególnie ostatnio miał miejsce skok w pozytywnym kierunku. Dodam jeszcze, że jej stan na prawdę potrafi się wahać od nieprzytomności do normalnie rozmawiającego i (w miarę) świadomego człowieka. Mój dziadek, a jej mąż odwiedza ją każdego dnia. W trakcie swej choroby mówiła wiele różnych dziwnych rzeczy, na które się nie zwracało uwagi. Jednak wczoraj powiedziała do dziadka, że kolega jej wnuka (oczywiście mówiła o konkretnym wnuku, i nie chodziło o mnie) "jest zabity".
Oczywiście mój dziadek potraktował to jako kolejną wymyśloną rzecz, jednak zmartwiło go to ponieważ jej zdrowie i świadomość były całkiem dobre. Zapytał jej się czy jej się to śniło, ale ona odpowiedziała, że nie. Dziadek o nic więcej nie pytał. Dzisiaj rano wnuk, o którym to mówiła dostał telefon, że jego kolega się utopił. Dostał się na zawodowego żołnierza i otrzymał stopień podpułkownika. Z tej okazji wybrał się z przyjaciółmi nad wodę aby to uczcić. Niestety kariera tego młodego człowieka zakończyła się zanim się zaczęła...
Myślę, że jest to zaiste ciekawy "zbieg okoliczności". Dziadek mi również dzisiaj powiedział, że babcia 3 dni temu powiedziała do jednej z sióstr, że "przyszła do niej mama" (oczywiście jej matka już zmarła). Tego dnia babcia czuła się bardzo, bardzo źle. Domyślam się co to może oznaczać, ale na razie jest jeszcze wśród nas.
Pozdrawiam.
Subject: Kilka opowieści...
Witam,
Zjawiskami paranormalnymi interesuję się od 9 lat. Kilka lat temu trafiłem
na Waszą stronę internetową. Od tej pory odwiedzam ją regularnie (kilka razy
dziennie). (...)
W 2002 roku zmarła moja babcia (od strony mamy). Była osobą starszą.
Stopniowo opadała z sił. Na kilka tygodni przed śmiercią miała dziwne sny
itp. Pewnej nocy (jednej z ostatnich) krzyczała: "Tato nie zabieraj mnie!
Tato nie ciągnij mnie!" (była wychowywana przez ojca, ponieważ matka zmarła
kiedy babcia miała 2 lata). Potem mówiła, że śnił się jej ojciec ciągnący ją
za rękę, do jakiegoś tunelu.
Innego dnia (bodajże na tydzień przed śmiercią) miały miejsce bardzo dziwne
sytuacje...
Zmarł mój dziadek (od strony taty), który mieszkał wraz z babcią i stryjem
80 km od nas. O 20:30 mojego tatę coś tchnęło i powiedział, że jego ojciec
zmarł. Mama zaczęła się dopytywać skąd o tym wie, ale on mówił tylko, że
jest tego pewien. Zadzwoniliśmy więc i okazało się, że faktycznie... dziadek
zmarł kilka minut temu. Nie chcieliśmy babci o tym na razie mówić.
Następnego dnia, kiedy mama poszła do babcia ta od razu zadała jej pytanie:
Co stało się z Lucjanem? (tak miał na imię mój dziadek) Mama normalnym tonem
zapytała "A co miało się stać?". Babcia natomiast powiedziała, że coś przed
nią ukrywamy. Potem w końcu mama przyznała się, że mój dziadek zmarł
wcześniejszego dnia...
Kiedy indziej mama pojechała do kuzynki. Rozmawiała z nią i kuzynem o jakimś
zdarzeniu (nie pamiętam aktualnie jakim). Potem troszkę się posprzeczała,
ale kuzyn załagodził sprawę. Po powrocie do domu moja babcia powiedziała
mojej mamie, że nie przypuszczała, że [i tutaj opowiedziała kilka faktów z
tego zdarzenia]. Mama była w szoku! Pytała się babci skąd ona o tym wie,
skoro od kilku tygodni nie wychodzi z domu, a ona sama dowiedziała się o tym
kilkanaście minut temu. Babcie nic nie odpowiedziała natomiast zapytała się
dlaczego mama tak krzyczała na tą kuzynkę i że cieszy się, że kuzyn ją
uspokoił...
Kolejna sytuacja miała miejsce następnego dni. Babcia musiała iść do
szpitala, więc mama kupiła jej nową różową pidżamę. Jak się jednak okazało
była to wersja z dość krótkim rękawkiem. Mama włożyła ją do szafki i
postanowiła, że jeszcze poszuka w sklepach a jeśli nie znajdzie to da babci
tą. Poszła na piętro (gdzie był pokój babci) i podawała jej leki itp. Wtedy
babcia powiedziała, że nie podoba się jej ta pidżama bo ma dziwną falbankę,
wzory i krótki rękaw. Nie wiadomo skąd babci o tym wszystkim wiedziała!!
Około 5-6 dni później zmarła...
Ponieważ był to okres wakacyjny (ja wraz z bratem byłem na kolonii) dużo
osób z naszej rodziny nie mogło przyjechać na pogrzeb, więc mama postanowiła
wynając fotografa. Jak się po pogrzebie okazało, ANI JEDNO ZDJĘCIE NIE
WYSZŁO I WSZYSTKIE BYŁY PRZEŚWIETLONE! Wynajęty fotograf był w szoku,
ponieważ pierwszy raz zdarzyła się mu taka sytuacja...
Około pół roku póżniej podczas jedzenia obiadu w salonie nagle otworzyły się
drzwi. Nie mógł być to przeciąg, ponieważ okna były pozamykane. Kanarek
zaczął latać po klatce tak, jak zachowywał się zwykle, kiedy widział kogoś
nieznajomego. Wtedy mój tata powiedział, że babcia nas odwiedziła. Mama z
pełną powagą powiedziała "Chodź mamo" i poszła do byłego pokoju babci.
Automatycznie kanarek uspokoił się...
2) Kiedy miałem około 2-4 lata często przebywałem w szpitalu ze względu na
różnego rodzaju problemy zdrowotne (zazwyczaj związane z żołądkiem).
Według opowieści mojego ojca (który nie ma skłonności do przesadzania)
pewnego dni miałem jakieś badania na innym oddziale. Poszedł więc tam ze
mną. Kiedy wróciliśmy do mojej sali ja zmęczony natychmiast zasnąłem,
natomiast w drzwiach pojawiła się młoda pielęgniarka i powiedziała, że musi
mnie wziąć na te badania z których przed chwilą wróciłem. Mój ojciec
powiedział, że właśnie przed chwilą tam byliśmy. Wtedy do sali weszły dwie
małe zakapturzone postacie i usiadły na łóżku, gdzie wypoczywał mój tata (w
salach gdzie leżą małe dzieci są miejsca dla rodziców). Pomimo że były one
nie pozorne (około 110cm wzrostu) to usiadły na jego nogach tak, że nie mógł
się ruszać i mówić. - doznał jakby dziwnego paraliżu. Wtedy tajemnicza
pielęgniarka powiedziała(właściwie przekazała w myślach), że po prostu musi
mnie zabrać i aby o mnie zapomniano. Wzięła mnie na ręce. Mój ojciec
oczywiście nie zgodził się, próbował wstać i wezwać kogoś ale po prostu nie
mógł! Bo dłuższej "wymianie myśli" mojemu tacie udało się zawrzeć układ.
Tajemnicza kobieta powiedziała, że tym razem nic nie zrobi, ale będzie
robiła jeszcze trzy podejścia aby mnie zabrać. Jeżeli nie uda jej się to do
momentu kiedy skończę 10 lat to pozostawi nas w spokoju.
Od tego czasu do momentu kiedy skończyłem 10 lat faktycznie miały miejsce
TRZY sytuacje kiedy omal nie odszedłem z tego świata. Nie mam tu na myśli
żadnego rodzaju wypadków. Jedna z tych sytuacji wyglądała tak, że dostałem
ogromnej gorączki podczas pobytu w sanatorium. Wówczas zachorowaliśmy tam
tylko ja i mój ojciec pomimo że byliśmy tam całą rodziną (rodzice i mój
brat). Mieliśmy ponad 41 stopni. Ja dostałem drgawek, zemdlałem i osunąłem
się z mojemu tacie na ręce. Ponoć traciłem oddech. Zaniósł mnie do lekarza
ale oni nic nie stwierdził. Po ciężkiej nocy nad ranem szybko spakowaliśmy
się i jak najszybciej całą rodziną opuściliśmy ośrodek...
Pierwszy raz historię tą usłyszałem dopiero kiedy skończyłem 10 lat, bo od
wtedy "jestem już bezpieczny".
Pozdrawiam
[...]
Subject: zaginiona babcia.
Witam ponownie.
Czytając ostatni artykuł o nawiedzonych miejscach przypomniała mi się historia babci mojego dobrego przyjaciela.
Rzecz miała miejsce w Słupsku, jakoś na przełomie zima-wiosna bodajże 2005, w sprawie tej uczestniczyło wiele osób, w tym policja oraz Wasz dobry znajomy Pan Jackowski. W skrócie przytoczę tę historię.
Otóż, babcia mojego przyjaciela ( xxxxxx) była chora na cukrzycę i miała Alzheimera. Któregoś dnia wyszła z domu i po prostu już nie wróciła. Razem z całą rodziną mieszkała obok lasu, więc tam rozpoczęto poszukiwania. Zaingerowano w to wszystkich znajomych, rodzinę no i policję. Jednak bezskutecznie, aż postanowiono zwrócić się o pomoc do Pana Jackowskiego. Niestety i on nie zdołał odnaleźć babci, podobno widział ją w swoich wizjach gdzieś leżącą w rowie przy drodze, ale i tak nie udało się odszukać jej ciała.
Jakiś czas później, kiedy sprawa "ucichła" (w telewizji, oraz przestano wierzyć w to, że babcia może jeszcze żyć), mój przyjaciel zaczął miewać dziwne wizje.
Opowiadał mi, że któregoś wieczoru, kiedy leżał w łóżku miał wrażenie, że ktoś stoi na balkonie..odwrócił głowę i zobaczył swoją babcię martwo patrzącą się w jego stronę. Ten, oniemiały z wrażenia, sparaliżowany ze strachu, odwrócił się twarzą do ściany i próbował zasnąć, jednak myśl, że tym razem ktoś stoi mu za plecami uniemożliwiała mu to. Pamiętam, kiedy mi to opowiadał...był w takim szoku, praktycznie cały się trząsł..nigdy nie widziałam go w takim stanie, tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że Krzysiek jest raczej opanowanym człowiekiem i niełatwo mu okazywać uczucia !
Kolejna sytuacja przytrafiła się, krótki czas po ostatnim zdarzeniu. Za dnia przyjaciel rozpalał ogień w sąsiednim budynku (takim świeżo postawionym, kiedy odwrócił głowę i spostrzegł w oknie babcię, która znów wpatrywała się w niego takim martwymi oczami...
Ostatni motyw pojawił się, kiedy przyjaciel wyjechał na coś w rodzaju seminarium kościelnego, wtedy również widział babcię ( w biały dzień) ale już z daleka i nie tak wyraźnie jak poprzedniego razu.
Pamiętam jak opowiadał również, że jego dziadek (mąż zaginionej) często widuje babcię przechadzającą się po ich podwórku...
Nie wiem, może przez to, że babcia się Krzyśkowi ukazywała (w dość krótkich odstępach czasu) chciała coś mu przekazać, albo naprowadzić na jakiś trop czy coś. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, ciała do tej pory nie odnaleziono.
Być może Pan Jackowski coś jeszcze pamięta z tej sprawy, ja opowiadam, tak jak słyszałam od przyjaciela. Chciałabym tylko prosić, że w razie gdybyście mieli opublikować ten materiał, nie podawali miejscowości oraz imion i nazwisk podanych osób.
Dziękuje i pozdrawiam :)
do usłyszenia.
Od zawsze interesowały mnie sprawy nadprzyrodzone.Chciałbym Wam opowiedzieć
o historii,jakich pewnie mnóstwo otrzymujecie w mailach,a która wydarzyła
się w mojej rodzinie,ale nie dotknęła mnie bezpośrednio.Zacznę może od
początku.Miałem dziadka,który urodził się w niewielkiej
miejscowości,powiedzmy że niedaleko Limanowej,w dawnym województwie
nowosądeckim.Szybko jednak stamtąd "wyemigrował",najpierw do Krakowa,gdzie
ukończył studia,a potem do trójmiasta,gdzie kontynuował naukę,poznał moją
babcię i tak już został na drugim końcu Polski.Jako,że w trakcie nauki
pracował,zarabiając całkiem niezłe pieniądze,pomagał finansowo swojemu
bratu,który został na miejscu.Podczas którychś z kolei wakacji,gdzieś w
latach 80 tych,dziadka brat,zwierzył się Jemu,że brakuje mu pieniędzy na
założenie kanalizacji,w domu,którego budowę rozpoczął jakiś czas
wcześniej.Dziadek po powrocie z wakacji,wysłał swojemu bratu pieniądze,które
na owe czasy były dość dużą kwotą,dość powiedzieć,że starczyło na położenie
kanalizacji w całym domu i wykończenie dolnych pomieszczeń.Ale do
rzeczy.Dokładnie 11 czerwca 2002 roku,wujek zadzwonił do mojej babci,i
opowiedział,że w nocy z 10 na 11 czerwca,około godziny 23,przez jakiś czas
było słychać stukanie w rury kanalizacji,jakby ktoś uderzał metalowym
prętem,w domu nikt obcy nie mógł być,cała rodzina to słyszała i zastanawiali
się co się dzieje.Nie muszę chyba pisać,jakie było zaskoczenie wujka,kiedy
usłyszał,że dziadek zmarł dokładnie między 23 a 24 właśnie w tę noc.Dawał
widocznie znać,że odchodzi.Druga historia dotyczy również mojego
dziadka,otóż jakiś tydzień po dziadka śmierci,mieliśmy problemy ze
znalezieniem testamentu,który wiedzieliśmy że napisał,ale nikt nie mógł go
znaleźć w mieszkaniu.Moja babcia,wyszła po zakupy i po powrocie zobaczyła,że
jest uchylony barek,który wcześniej był zamknięty na klucz.Zadzwoniła od
razu do mojego brata,i zapytał go,dlaczego nie zaczekał na nią jak był w
mieszkaniu.Brat odpowiedział zdziwiony,że nie mógł być bo akurat w tym
czasie był w pracy,ja w tym czasie byłem na kontrakcie za granicą,a jesteśmy
jedynymi osobami,które mają klucze do mieszkania babci.Babcia otworzyła
barek,któy wcześniej parę razy sprawdzała w czasie szukaniu
testamentu,zobaczyła jakby odsunięte papiery,a pod nimi leżał napisany przez
dziadka testament.Na koniec dodam jeszcze,że często babcia mi opowiada,że w
nocy "był" u niej dziadek i się z nią przekomarzał,ściągając kołdrę.Do tego
dodam jeszcze,że jakieś dwa lub trzy dni przed dziadka śmiercią,oboje mieli
w tę samą noc,ten sam sen,że odsuwają płytę od grobowca.Przesyłam
pozdrowienia,z poważaniem [...] . Gdynia
Witaj Załogo Nautilusa!
Od pewnego czasu zaglądam na Waszą stronę. Głównie ciekawią mnie opowieści o duchach itp.Interesuję się tym tematem mniej więcej od śmierci mego dziadka(10lat temu), z którym byłam bardzo zżyta. Jak już wspominałam temat duchów pasjonuje mnie od śmierci dziadka i to o jego wizytach w moim domu chciałabym napisać. Pierwszy raz dziadziuś odwiedził nas parę dni po swoim pogrzebie. wszyscy w domu już spali(ja niestety tez choć bardzo chciałam znów być przy dziadku), tylko moja mama coś robiła koło 23:00 zdrzemnęła się na chwilkę, bo miała jeszcze iść na strych po coś. Gdy spała poczuła czyjąś zimną dłoń na ramieniu tak jakby ktoś ją budził. Trochę się wystraszyła, ale od raz
wiedziała,że to dziadek.
W ciagu najbliższych tygodni mój starszy brat kilka razy widział dziadka choć to mogło być tylko przewidzenie. Zmęczony dziewięciolatek, teskniący za dziadkiem może sobie wiele wyobrazić.
Przez rok od śmierci dziadek noc w noc śnił się babci. W końcu babcia na grobie dziadka poprosiła go by przestał ją odwiedzać w snach i tak tez się stało.
Potem przez długi czas nic się nie działo choć ja bardzo chciałam zobaczyć dziadka. Jakieś dwa miesiące temu dziadek dał mi znak. Wieczorem leżałam z moim chłopakiem w małym pokoiku. Byliśmy sami a drzwi były zamknięte. Chwile wcześniej był z nami mój młodszy brat lecz wyszedł. Pare minut potem wrócił, chwile rozmawialiśmy po czym wychodząc zamykał drzwi, w tej samej chwili spojrzałam na dzwoneczki z gór wiszące przy żyrandolu. Zaczęły dzwonić, a ja zobaczyłam jakby ktoś pchnął jeden z
nich. Dodam, że trzeda w nie dosyć mocno uderzyć, by zadzwoniły. Mój chłopak powiedział,że to napewno nasz dziadek. Powiedział to, aby mój młodszy brat się nie bał. Ja miałam pewnośc, że to dziadziuś. Rano dowiedziałam się, że dziadek śnił sie mamie,a od tygodnia co noc śni się babci. Parę dni potem odwiedziłam Waszą stronę, oczywiście wybrałam link życie po śmierci: znaki od zmarłych. Zaintrygował mnie nagłówek jednej opowieści o zmarłym dziadku, który skontaktował się z wnuczką. Odczytałam
ją. W pierwszych linijkach okazało się,że ta wnuczka ma takie imię jak ja i też bardzo przeżywała śmierć dziadka. Zaczęłam się zastanawiać, czy to tylko zbieg okoliczności, czy może coś więcej... Dziadek tamtej dziewczynki powiadomił ją, że wkrótce ma wrócić na nasz świat w malutkim dziecku, lecz nie chciał tego. Dlatego poprosił o modlitwę. Po wizycie mojego dziadka miałam wiele stresów i trudnych sytuacji. Najważniejsze jest jednak, że okazało się, że jestem w ciąży.
Opowiem wam pewną historię a raczej zdarzenie którego świadkiem był mój ojciec.Było to niecały rok temu.Mojemu sąsiadowi zmarła matka, był dzień pogrzebu a konkretnie późny wieczór.Mój ojciec wyszedł jak zwykle o tej porze sprawdzić co sie dzieje, wyszedł dzwiami od garażu. (opisuje te wyjście od strony garażu ponieważ jest ono jakby w takim ukryciu)Ojciec postał chwilę na dworzu, rozejrzał się po okolicy i gdy już miał iść z powrotem spojrzał w stronę domu sąsiada i zauważył stojącą młodą kobietę. Pomyślał sobie że to Karolina, córka sąsiada. Ale gdy miał już wracać ruszył nogą i zrobił szelest. Nagle owa postac stojąca u sąsiada na posesji zauważyła ojca. Spojrzała sie w jego stronę i jak to powiedział mój ojciec momentalnie uciekła zostawiając za sobą smugę!! Tylko to było z taką predkościa że żaden człowiek nie byłby w stanie tak szybko biec!! Co najdziwniejsze ojciec mówił, że nie było przy tym żadnego hałasu!
Tata zdziwiony całą sytuacją pobiegł sprawdzic czy to przypadkiem nie jakiś złodziej ale okazało sie że tam nikogo nie było!!Tylko pies jakoś dziwnie szczekał!!Po tym zdarzenu ojciec przybiegł do domu i zaczął mnie wołać żebym poszedł na dwór bo mi chce coś powiedzieć!!!Po jego minie zauważyłem ze jest to coś poważnego!!Po wysłuchaniu ojca sam obszedłem teren i stwierdziłem że nie było zadnych śladów!! Ojciec mówił, że ta postać przez pare minut zaglądała w okno sąsiadów. A co najdziwniejsze cała akcja wydarzyła się równo o północy!!! Po chwilowym zastanowieniu z ojcem stwierdziliśmy, że mógł to być duch zmarłej matki sąsiada!! Opowiedziałem tą historię kilku kolegom ale spotkałem się ze śmiechem i niedowierzaniem.Więc postanowiłem przekazać to waszej redakcji.
(dane tylko do dyspozycji redakcji)
Subject: Duchy
Moja historyjka wydarzyła się jak miałem 14 lat w 1995 roku jak spałem
na wsi w Wielkopolsce. W nocy godziny nie pamiętam ale było to w
sierpniu usłyszałem kroki {taki odgłos chodzenia po starej drewnianej
podłodze}... uznałem to wtedy jako korniki,choć chodzenie nie
ustępowało.W pokoju byłem sam ale obok spał mój wujek,była pełnia
księżyca,która wchodziła mi do okna więc widziałem co jest do o koła
ale nikogo nie widziałem...dopiero po paru minutach kroki ustały a na
dworze za oknem usłyszałem rytm mieszanego łyżeczką garnuszka.To mi
już nie dawało spokoju więc obudziłem wujka,który spał obok w
pokoju,by zobaczył co się dzieje za oknem.Otwarł je a za oknem pustka
i cisza,znowu jak poszedł spać garnuszek się odzywał. Jakoś wytrzymałem
to do rana,ale kolejną noc działo się to samo...więc z ciekawości za
czołem przyglądać się rano garnuszkowi, który był na płocie i okazało
się że był to garnuszek mojej zmarłej prababci,w którym ona za życia
mieszała sobie zioła a zmarła 5 lat wcześniej przed tym
zdarzeniem. Kolejną noc spędziłem u innych krewnych bo to zdarzenie
mnie wtedy bardzo wystraszyło. Dziś mam 26 lat i na to zdarzenie patrze
z przymrużeniem oka,ale w 2006 roku z tego samego domu przyszedł po
śmierci do mnie dziadek. Mieszkam na śląsku do wielkopolski wpadam na
wakacje i na śląsku w piwiarni kiedy poszedłem do ubikacji ,ktoś
delikatne pukał do drzwi i w końcu zgasił mi światło. Ludzi było mało
w piwiarni a kolega, który ze mną był mówił mi że nikogo tam nie było
pod drzwiami .Moi rodzice prawie wtedy jechali na pogrzeb dziadka do
wielkopolski,a dziadek piwko bardzo lubił wypić. Dziś myśle że
przyszedł się pożegnać, bo jestem znowu Wielkopolsce i rodzina mi
mówi, że dziadek tu po śmierci też gasił im światło a za życia tak
delikatnie pukał. Z dziadkiem lubiliśmy się,zawsze razem piwko
wypiliśmy. Czytając wasze stronki przekonałem się,że na pewno omamów
nie mam...Dzięki za waszą działalność i pozdrawiam!.
Przeczucie
W momencie gdy umierała moja siostra, jej wnuczka, którą wychowywała, obudziła się z krzykiem "Mój domek się spalił". Dom się oczywiście nie spalił, ale ten rodzinny, w którym się wychowywała przestał istnieć.
Moja ciocia popełniła samobójstwo. Potem nie tylko śniła się wielu osobom z rodziny (mnie też) przekonując wszystkich "Przecież ja żyję!" ale także przychodziła zabawiać swoje wnuczęta. Widać było, jak niemowlaki śmieją się i wyraźnie gaworzą do kogoś, kto się nad nimi pochyla. Raz nawet ciocia śpiewała dziecku piosenkę - słyszała ją na jawie jej córka. Chcąc jeszcze raz mamę zobaczyć odwróciła się w kierunku głosu, ale ten umilkł i nikogo nie zobaczyła. Kiedyś przyszła do mojej siostry (tej o której pisałam na początku) i rozmawiały ze sobą ok 2 godz. W międzyczasie siostra wychodziła z pokoju, a po powrocie znowu zastawała tam ciocię. Ciocia była widoczna "jak żywa". Jednak nie pozwoliła się dotknąć, gdy moja siostra chciała się z nią przywitać.
I jeszcze jedno. Na początku grudnia ub. r. pochowałam brata. Gdy żyjąca rodzina żegnała go nad grobem ta z drugiej strony przyszła go przywitać. Wyraźnie widziałam tylko rodziców i siostrę. Inni - ok 30 osób - byli widoczni jako niewyraźne zarysy. Natomiast ich radość z powitania mojego brata była wielka. Moi rodzice podeszli do mnie, aby mi podziękować za zorganizowanie pogrzebu. Byli roześmiani, piękni i odmłodzeni. Tata pogłaskał mnie po twarzy. Odczułam to na skórze jako delikatne mrowienie.
Dla mnie łączność ze zmarłymi jest rzeczą oczywistą. Wiem jak to się dzieje, ale to byłby cały wykład. Pozdrawiam wszystkich a zwłaszcza sceptyków. :-)
Subject: duchowa interwencja?
Szanowna Fundacjo,
Jako byly mieszkaniec Szczecina (wyemigrowalem do Walii) do ukonczenia liceum, nieraz bywalem na roznych koncertach i juwenaliach (jako fan rocka, reggae itd.). W 2006 roku na juwenaliach Szczecinskich mial zagrac Kult - jeden z zespolow, na ktorych koncertech pojawialem sie systematycznie przez szereg lat. Gdy ubieralem sie na koncert i juz podspiewywalem sobie "pewniaki" koncertowe, moja mama zatrzymala mnie. Okazalo sie, ze moja jedyna jeszcze zyjaca babcia znalazla sie z rozleglym zawalem serca na tzw. "eRce" - o czym czesc rodziny, ktora dzieki omotaniu staruszki miala w testamencie zapewnione odziedziczenie calego spadku, raczyla nas powiadomic kilkanascie godzin po fakcie. Jako ze rodzina jest rodzina,przebralem sie i razem z rodzicami pojechalem do szpitala. Po wstepnej rozmowie z lekarzem prowadzacym okazalo sie, ze babcia ma miec nastepnego dnia ok. 11 wszczepione bypassy - czyli w czasach obecnych rzecz prawie tak normalna jak operacje plastyczne czy liposukcja. Pozniej spedzilismy z babcia mniej wiecej godzine (zakaz odwiedzin po 22), przy czym ona pozegnala nas mniej wiecej takimi slowami: "idzcie juz, zyjcie swoim zyciem... Ja jestem juz zmeczona i chce zasnac.."
Nastepnego dnia, w okolicach 11 mialem sprawdzian z niemieckiego (krytycznie wazny dla oceny koncowej). O 4.50 ocknalem sie (nie obudzilem sie!) i nie moglem juz zasnac, wiec jeszcze na wszelki wypadek wertowalem notatki do sprawdzianu. Zaraz po wyjsciu z niego zatelefonowalem do mamy z pytaniem: jak u babci? Mama odpowiedziala, ze babcia zmarla nad ranem. Spytalem sie tylko, czy to byly okolice 4.50 i czy mama obudzila/ocknela sie o tej porze. Odpowiedziala tylko: "skad wiesz?"
Przeszlo rok po jej smierci, bedac juz w Walii, babcia przysnila mi sie po raz pierwszy dotaD. Bilo od niej cieplo i spokoj. Mimo ze snilem, wiedzialem, ze babcia jest juz po drugiej stronie - zapytalem, czy w zwiazku z tym nie moglaby sie mna zaopiekowac. Rzeczywiscie, w kilka dni pozniej omal nie zginalem, mimo licznych szans na utrate zycia: za kazdym razem, kiedy przechodzilem na druga strone ulicy, zza rogu wyjezdzal samochod jadacy o wiele szybciej, niz pozwalaly na to przepisy. Ja zas za kazdym razem robilem cos, czego nigdy na pasach nie robilem: rozgladalem sie uwaznie i zwalnialem przechodzac przez nie, dzieki czemu kilkukrotnie lusterka samochodow "przejezdzaly" po mojej kurtce. Oczywiscie zaden z kierowcow nie zauwazyl w zaden sposob mojej obecnosci...
Pozdrawiam serdecznie redakcje oraz Nautilian
[....]
Witam!
21 sierpnia tego roku zmarł nagle mój Tato w domu. Kilka dni wcześniej troszkę się pokłóciliśmy. W chwili Jego śmierci nie powiedziałam mu nic co powinnam ale nie sądziłam, że to Jego ostatnie minuty ze mną tutaj. W niedziele tj. 23 sierpnia jak wróciliśmy do domu około 19.30 to nasz pies dziwnie się zachowywał – trudno to opisać, łaził za mną, ciągnął mnie do pokoju Taty i chciał aby go głaskać, przyłaził do naszego pokoju i „gapił się na mnie” – po prostu dziwny był. Przyznaję, ze zaczęłam się denerwować jego zachowaniem i nakrzyczałam na niego. Po 22.00 modliłam się na różańcu w pokoju, mąż był w kuchni, nagle poczułam lodowate zimno, którego nawet nie wiem jak opisać aby oddać to wrażenie, odwróciłam się pies siedział obok. Skończyłam modlitwę i zaczęłam rozmowę z Tatą – to był monolog, ale starałam się powiedzieć wszystko co według mnie było dla niego istotne. Po tym pies chciał na dwór ja go wypuściłam, jak wrócił do domu to był już „normalny”. Ja wierzę w duchy i wiem, że to co mi się przytrafiło to nie był wymysł, szok który towarzyszył temu wydarzeniu tj. śmierci Taty nie spowodował tego co poczułam, wiem, ze Tato przyszedł aby usłyszeć to co zbyt rzadko mu mówiłam.
Subject: Smierc i zjawiska towarzyszace
Witam! Dlugo zwlekalem z napisaniem tego maila, ale to dlatego, ze-
jesli chodzi o pierwsza historie, jaka przedstawie- nie wiedzialem
czy ma to sens. Natomiast o drugiej sprawie dowiedzialem sie niedawno
i to ona zmotywowala mnie do naskrobania tych paru slow. Otoz, tak
jak napisalem w temacie, chodzi o smierc dwoch osob w mojej rodzinie,
a konkretnie o dwie prababcie. A oto pierwsza historia:
Rzecz dziala sie niedawno, bo w 2004r. Babcia byla juz bardzo
wiekowa kobieta- 93 lata- i przydarzyl Jej sie maly wypadek, po
ktorym zalegla w lozku na ok. 2 miesiace. O tyle, o ile wczesniej
odwiedzalem Ja bardzo rzadko, o tyle wtedy chodzilem tam praktycznie
codziennie. Ostatnim dniem, w jakim Ja widzialem, byl piatek wieczor.
Posiedzialem u Niej do godz. 19-20 (nie pamietam dokladnie, ale bylo
jeszcze calkiem jasno, bo wydarzenia te mialy miejsce w Lipcu).
Pozniej wrocilem do domu, zrobilem, co mialem zrobic i poszedlem
spac. Nagle, w nocy, przebudzilem sie bez wyraznego powodu i- jak
gdyby nigdy nic, spojrzalem na zegarek, ktory stal naprzeciw lozka.
Byla godzina 23:50-57 (nie pamietam dokladnie minut, ale wiem, ze
bylo to tuz przed polnoca). Po odnotowaniu godziny zasnalem ponownie
zupelnie nie zwracajac uwagi na palace sie swiatlo z gory, ktore
rozblyslo w momencie mojego przebudzenia... Na drugi dzien
dowiedzialem sie, ze w nocy, ok. polnocy, zmarla moja babcia. Nie
wiem czy moje przebudzenie i swiatlo w pokoju mialy jakis zwiazek z
Jej smiercia, ale nigdy wczesniej ani pozniej cos podobnego mi sie
nie przydarzylo.
Teraz czas na druga opowiesc, ktora jednak nie dotyczy juz
bezposrednio mnie, a zostala mi przekazana przez moja matke. Otoz
ponownie chodzi o prababcie, tyle ze zmarla ona kilka lat przed moim
narodzeniem. Z tego, co wiem, wynika, ze byla bardzo schorowana
osoba. Moi dziadkowie (Jej syn z zona), oddali ja pod opieke siostrom
zakonnym (w moim miescie jest zakon, ktory zajmuje sie takze opieka
na starszymi ludzmi- prowadza te dzialalnosc po dzis dzien). Kiedy
babcia zaczela konac byl przy Niej ow syn z zona, a moja matka- Jej
wnuczka- byla w domu z moim ojcem. I teraz dwie, najciekawsze sprawy,
ktore sie wiaza z ta smiercia. Po pierwsze, babcia miala jeszcze
drugiego syna, ktorego wrecz ubostwiala, a ktory cale zycie spedzil w
USA (do Polski przyjezdzal tylko od czasu do czasu). Kiedy konala,
bardzo sie meczyla i nie pomagaly zadne modlitwy o lekka smierc,
zapalone gromnice- nic. Dopiero w momencie, gdy siostry wygrzebaly
jakas modlitwe, polegajaca na tym, ze odmawialy ja w intencji latwej
smierci dla babci ale w imieniu owego syna w Stanach, Jej oddech stal
sie spokojny, przestala sie meczyc i po chwili zmarla. I najlepsze.
Wspomnialem, ze w owym czasie moja matka byla w domu. Siedziala z
moim ojcem w pokoju, gdy nagle w drugim uslyszeli glosny huk
tlukacego sie szkla. Okazalo sie, ze kieliszek, stojacy za szyba w
kredensie, roztrzaskal sie w drobny mak, w momencie smierci babci, o
ktorym to fakcie poinformowal moja matke Jej ojciec, gdy po chwili
wrocil do domu.
Czytalem kiedys u Was artykuly o tym, ze bliskie nam osoby, ktore
odchodza z tego swiata, daja nam o tym znac i uznalem, ze te sytuacje
moga miec wlasnie taki charakter. O ile bowiem moje przebudzenie i
swiatlo w pokoju moze i daloby sie racjonalnie wyjasnic, o tyle
samozniszczenie kieliszka tak nagle i akurat w takim momencie, jest
dla mnie niepojete... Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, ze
zajalem tyle czasu, ale staralem sie wiernie i zrozumiale opisac
wydarzenia, ktore mialy miejsce.