Kolejna historia 'o spotkaniu z Nieznanym' przysłana przez naszego czytelnika z Nowego Jorku, który na codzień jeździe tzw. "Yellow Cub", czyli słynną żółtą taksówką. Tekst jest bez polskich znaków, ale... mimo to jest czytelny.
Kochany Nautiliusie,
Dziekuje za mile slowa i zyczenia. Zanim opowiem nastepna historie, mala dygresja. Te wszystkie historie towarzysza mi od zawsze. Sa integralna czescia mojego zycia. Wiem, ze pochodza z dwoch niezaleznych zrodel. Te, nazwijmy je drobniejsze, ktore towarzysza mi doslownie kazdego dnia sa generowane przez moja rozbudowana intuicje i byc moze niewielkich lecz jednak zdolnosci prekognicji. Drugie te, ktore ratuja mnie z opresji, podpowiadaja co zrobic. Czasami wrecz zmuszaja do podjecia okreslonych decyzji, zdecydowanie pochodza z zewnatrz. Mam nawet pewne podejrzenia o ich pochodzeniu. Dowodow niestety juz nie. Dzis bedzie historia, w ktorej glowna role odgrywa jak sadze intuicja.
"Zboj"
Zboj wsiadl do mojej taksowki okolo 4:00 nad ranem. Zdecydowanie nalezal do tej trzeciej grupy , ktorej nie wolno pod zadnym pozorem wpuszczac, ale i oni maja swoje triki. Wsiadl, gdy stalem na czerwonych swiatlach, a ze bylem zmeczony calonocna praca, po prostu zapomnialem zablokowac drzwi. Jak juz wsiadl, to trzeba bylo z nim jechac. I tak jezdzilismy. Od jednego adresu pod drugi, ze niby czegos szukal.
Tylko tyle, ze kazdy nastepny adres byl w coraz ciemniejszym i bardziej odludnym miejscu. Wydarzylo sie to ponad 20 lat temu. To miasto wygladalo zupelnie inaczej. Niby caly czas bylismy na Manhattanie, ale w tym czasie pelno tam bylo ciemnych zaulkow. W pewnym momencie zorientowalem sie, ze moj zboj szuka dogodnego miejsca aby mnie obrabowac no i zrobilo sie niewesolo. Wtedy w mojej glowie powstala mysl, " rozmawiaj z nim".
Tym razem ta mysl nie przyszla z zewnatrz. Powstala w mojej glowie. Mimo panujacego w niej metliku, bo na pewno nie moglem sie skupic aby przemyslec sytuacje. Rozmawialem z nim pewnie o pogodzie lub innych podobnych glupotach starajac sie patrzec mu w oczy. Mysle, ze mitem jest to, ze wszelkiej masci przestepcy potrafia zachowac zimna krew. Oni takze maja swoje emocje, ktorych nie zawsze potrafia ukryc. Glosem, wyrazem twarzy gdy podawal kolejne adresy zdradzil swoje zamiary. Caly czas jadac zaczalem z nim spokojnie rozmawiac.
Po pewnym czasie zauwazylem na jego twarzy pewnen proces myslowy. Tak jakby cos przemysliwal. Jednoczesnie dostrzeglem w nim wyraz jakby zniechecenia lub zaniechania. Skonczylo sie to tak, ze poprosil mnie abym sie zatrzymal poniewaz chcial wysiasc notabene w kolejnym bezsensownym miejscu. Po czym pieknie podziekowal , a nawet zaplacil.
Praktycznie to pewnie wygladalo tak, ze moj zboj znal swoj zbojecki fach i ryzyko z tym zwiazane widzac moja postawe i nagly przyplyw odwagi. Pomyslal sobie "no dobrze, ja mam pistolet, ale i on moze "cos miec", co ponad 20 lat temy w Nowym Jorku bylo wiecej niz prawdopodobne. Przemyslal sprawe i zrezygnowal ze swojego bezwstydnego zmiaru obrabowania mnie. Tym sposobem moje dobre samopoczucie zostalo uratowane.Takie to byly czasy i takie miasto.. lata lata temu...