24 stycznia w sobotę o 9 rano zmarła starsza osoba z rodziny. Rzecz działa się w moim rodzinnym domu na wsi, gdzie ta osoba nigdy nie była, a mieszkała w mieście oddalonym o 200 km od mojej miejscowości. Dzień jak co dzień - poszłam spać o 23. Spałam cały czas bitym snem- tak jakbym nie istniała. Nagle budze sie jak za dotknięcem różdżki, w ciągu ułamka sekundy. Ale o dziwo nie budze się w łóżku, tylko jestem... tuż przed domem, patrząc się na ulice. Wszystko widze dokładnie a nawet lepiej niż zwykle (jakby "bez powietrza"), noc,ulice, palące się lampy, drzewa, domy i... idącą ulicą szybkim krokiem postać mężczyzny w wieku ok 50 lat.
Widzę ją dokłanie, on patrzy się na mnie, stoję naprzeciwko niego, on patrzy mi się w oczy. Widzę jak idzie drogą, odczuwam że chce przyjść do mnie, ale nie skręca do bramy na podwórko i nie kieruje się do drzwi wejściowych, tylko idzie z ulicy prosto do mojego pokoju chcąc przejść przez ścianę. W momencie kiedy schodzi z ulicy, ja znajduję się jakby nad ziemią tuż przy ścianie domu, i widze jak on pewnym i zdecydowanym "krokiem" przeskakuje rów, który ciągnie się wzdłuż drogi.
Nagle ja znajduje się w głębi podwórka i widze go już tuż przy ścianie walącego -dosłownie w nią ręką i chcąc wejść przez ściane do mojego pokoju. Jak wyglądał? Strasznie. Niczym symulacja postaci człowieka, z miną wilkołaka , było w nim coś dziwnego, na pierwszy rzut "oka" stwierdziłam że to nie jest człowiek bo mimo że się poruszał to nie widać było na nim pracy mięśni, tak jakby każda część ciała nie była związana z drugą, a jego siła wypływała tylko z tej częci, której używał.
Miało się też wrażenie, że unosi się troche nad ziemią. Czułam bijące od niego nieskończone zło i siłe , tak grożne, bezlistosne i niepochamowane w okrucieństwie, że nikomu bym nie życzyła spotkania tej istoty. Cała sprawa (można nazwać to sen, co na początku też tak myślałam) trwała nie więcej niż 10 minut. Za chwile mam dziwne wrażenie, jakbym dosłownie "wstąpiła" w swoje ciało. Budze się drugi raz... na swoim łóżku. Myśląc: o kurde! A jednak to był tylko koszmar...?
Ale jednak mi tutaj coś nie grało. Po tym "śnie" byłam tak przerażona, że zapaliłam światło w pokoju, spojrzałam na zegarek- za 5 minut 3 i usiadłam na łóżku okryta kołdrą drżąc ze strachu. I nie mija 5 minut jak.... włącza się sam telewizor...
Z hukiem wybiegłam z pokoju wiedząć już że jednak nie jestem sama w pokoju i że to jednak nie był koszmar.... Dotyczących tego wydarzenia jest wiele pytań: dlaczego to coś przyszło do mnie, jaki to ma związek ze śmiercią tego człowieka, jakim cudem kiedy moje ciało było w mieszkaniu to moja nazwijmy to świadomość była na podwórku i widziało tą istote, podczas gdy obudziłam się ciałem w pokoju nie widziałam nic. Żeby uniknąć nieporozumień wspomnę że mam prawie 27 lat a nigdy przenigdy i nigdzie nie miałam akcji żeby od tak włączył lub wyłączył się sam telewizor. Z resztą na różnych horrorach jest prezentowane jak to demony manipulują np.telewizorami jak na filmie "duch" zmieniają programy.
Ja tego rzeczywistego horroru nigdy nie zapomnę.
Pozdrawiam, Monika.