Tajemnicza pani siedząca na krześle w kuchni, która się uśmiechała i której... nie było!
Od dluzszego czasu zbieram sie do napisania tego listu. Fundacja Nautilus wydaje mi sie w koncu odpowiednim adresatem moich slow. Chcialabym podzielic sie z Wami moimi przezyciami z zakresu zjawisk paranormalnych.
Oczywiscie postaram sie oddzielic ziarna od plew, czyli zdarzenia, co do ktorych nie mam cienia watpliwosci, ze wydarzyly sie naprawde, a ktore sa dla mojego umyslu trudne do ogarniecia, od historii zaslyszanych od znajomych, przyjaciol, dalszej rodziny, ktorych prawdziwosc trudno mi zweryfikowac, chociaz znam tych ludzi na tyle dobrze, ze nie posadzam ich o fantazjowanie, a juz napewno nie klamstwo.
Otoz kiedy bylam malym dzieckiem (mialam moze 4-5 lat) wydarzyla sie pewna rzecz, ktora pamietam tak dobrze jakby to bylo wczoraj. Rodzice zawsze uczulali mnie na kontakty z obcymi mi ludzmi, wiec zawsze mialam do obcych dystans. Zanim poszlam do przedszkola (a chodzilam tylko do "starszakow") zostawalam w domu z babcia podczas kiedy rodzice byli w pracy, a rodzenstwo starsze w szkole. Tak bylo i tego ranka.
Obudzilam sie rano i uslyszam jak w kuchni krzatajaca sie babcie. W pokoju panowala zupelna cisza. Wstalam wiec z lozka i wyszlam zza mebloscianki, ktora byl przedzielony dosc duzy pokoj. Z drugiej strony mebloscianki stal m.in. stol i cztery krzesla. I wlasnie na jednym z tych krzesel siedziala pewna otyla pani, ktora usmiechala sie do mnie serdecznie, przygladala mi sie z zainteresowaniem i na pierwszy rzut oka podobna byla do mojej drugiej babci, ze strony taty.
Ta druga babcia mieszkala kilka kilometrow od naszej miejscowosci wiec pomyslalam, ze przyjechala nas odwiedzic (co raczej rzadko sie zdarzalo). Wydalo mi sie tylko dziwne, ze siedzi tutaj tak sama, ze moja pierwsza babcia robi cos w kuchni i zostawila goscia samego, a poza tym od przebudzenia sie nie slyszalam zadnej rozmowy, tylko dzwieki naczyn z kuchni.
Poczulam, ze ta sytuacja jest troche dziwna tym bardziej, ze ta pani nic nie mowila, tylko patrzyla na mnie i sie usmiechala. Pisze "pani" bo po chwili okazalo sie, ze to nie jest moja babcia. Chcac udac sie do drzwi na korytarz (a chcialam sie tam udac czym predzej) musialam przejsc obok stolu, przy ktorym siedziala i wlasnie kiedy sie do niego zblizylam jej twarz wydala mi sie zupelnie obca i wtedy juz wystraszylam sie nie na zarty i do kuchi popedzilam biegiem. Poczulam sie juz bezpiecznie, ale nurtowala mnie ta "pani" co siedzi sama w duzym pokoju, wiec spytalam babcie kim ona jest.
Babcia ze zdziwieniem na mnie spojrzala i powiedziala, ze nie ma w domu zadnej pani. Ja jednak bylam tak pewna swego, ze babcia sama juz zglupiala i bez slowa poszla do duzego pokoju, po czym wrocila wyraznie uspokojona i powiedziala cos w stylu "dziecko co ty opowiadasz"-jakos tak. Nikt mi nie uwierzyl. Wzieli to za dziecinny wymysl, fantazje. Ja jednak wiem co widzialam i pamietam to po dzis dzien. Nie wiem tyko kim byla ta kobieta bo obie babcie wtedy zyly, a mieszkalismy w kamiennicy na wysokim pietrze i przez okno raczej wejsc sie nie da, a juz na pewno nie w celu posiedzenia chwile na krzesle. Drzwi wejsciowe tez byly zamkniete.
To byl moj pierwszy w zyciu kontakt z czyms czego moj umysl nie ogarnia. Zaczelam od tej niby-nic historii w sume nie bez powodu, bo jestem swiezo po lekturze artykulu o zmarlych przychodzacych do nas w snach. Ja mam takie doswiadczenia z babcia Nr 2, ta ktora mieszkala kilka kilometrow od nas i rzadko ja widywalam. Jest to tym bardziej dla mnie dziwne, bo babcia z ktora mieszkalam i ktora sie opiekowala codziennie wogole mi sie nie sni. Natomiast tamta babcia, z ktora mialam gorszy kontakt juz kilka razy mnie przed czyms przestrzegla. Moze dlatego, ze jestem do niej fizycznie bardzo, ale to bardzo podobna???
Raz snilo mi sie, ze spieszylam sie do pociagu, ktory stal na peronie. Mialam na sobie dluga, biala suknie slubna. Pamietam, ze byl to pociag osobowy i stojac na peronie wszystkie drzwi mial rozsuniete. Kiedy juz mialam do niego wejsc nagle wyrosla przede mna babcia i doslownie zagrodzila mi wejscie, tak jakby nie chciala mnie tam za nic wpuscic. Kilka dni pozniej jadac okazja z pewnym starszym malzenstwem wpadlismy w poslizg i po zrobieniu kilku karuzel wyladowalismy na przeciwleglym pasie, a z przeciwnej strony pedzila w nasza strone z gorki ciezarowka. To, ze przezylismy bylo kwestia sekund i tego, ze byla sobota rano, a wiec ruch na drodze miedzymiastowej minimalny. Innym razem przed tym jak zostalam okradziona tez przysnila mi sie babcia, tez nic nie mowila tylko wygrazala mi palcem prawie przed moim nosem. Po kradziezy zrozumialam to tak, ze ona chciala mnie ostrzedz przed moja lekkomyslnoscia, bo mozna powiedziec, ze okradziono mnie przez moja glupote.
Inna zupelnie sprawa jest nagla i niespodziewana smierc mojego brata, z ktora wiaze sie caly szereg dziwnych zdarzen, snow, a takze telefonow, rowniez z naszego do innego miatsa, a takze z zagranicy, ale o tym postaram sie opowiedziec nastepnym razem. Przepraszam za brak polskich znakow, ale przebywam za granica i nie posiadam polskiej klawiatury.
Pozdrawiam
Ewa