Na wstępie chciałam napisać, że mieszkam na wsi. Jest to mała miejscowość otoczona z obu stron lasem. To ważne ponieważ sąsiedzi są od nas oddaleni o ok. 1,5 km i wątpię, żeby ktoś z nich widział to zdarzenie bądź słyszał. Wiem na pewno, że to było lato. Zdarzenie miało miejsce w nocy. Niestety nie wiem która mogła być wtedy godzina ( czasy kiedy dzieci nie miały jeszcze swoich komórek :) ). Mogłam mieć wtedy 11-12 lat. Nie miałam jeszcze swojego pokoju, więc spałam z mamą. Miałyśmy piętrowe łóżko. Ja zajmowałam górne łóżko. W pewnym momencie obudziło mnie brzęczenie, podobne do tego jaki wydaje transformator (nie ma go u nas w pobliżu).
Gdy się całkowicie ocknęłam, kątem oka zauważyłam świetlistą kulę która przeszła przez okno i zaczęła się zbliżać do nas. Schowałam się pod kołdrę (jak to dziecko). Wszystko jednak słyszałam. Miałam wtedy wrażenie, że tych kul jest co najmniej para. W pewnej chwili zorientowałam się, że jedna z kul tak jakby mnie skanuje, bzycząc przy tym niemiłosiernie. Ogarnął mnie paniczny strach. Bałam się ruszyć, a nawet oddychać. Pamiętam jak w pewnej chwili wstrzymałam oddech. O obudzeniu mamy nie było mowy, chociaż była na wyciągnięcie ręki. Kiedy skończyły nas skanować tak po prostu przeniknęły przez drzwi (w połowie szklane- nie wiem czy to miało jakieś znaczenie) i najprawdopodobniej robiły taki skan mojemu tacie, który spał w pokoju obok. Ja przez ten czas słyszałam poprzez bzyczenie, że cały czas są w domu. Bałam się zasnąć. Nie wiem ile czasu minęło odkąd wyleciały z pokoju w którym byłam, ale cały czas nasłuchiwałam i słysząc, że się panoszą jeszcze po domu poczułam nienaturalną senność. I zasnęłam.
Wiem jak to brzmi. Jak tani scenariusz s-f, ale to zdarzenie jest w 100% prawdziwe.
Chcę się tylko dowiedzieć czy to było by możliwe, żeby tymi kulami były pioruny kuliste? Byłam wtedy zszokowana, a te kule robiły tyle hałasu, więc mogły mi umknąć grzmoty piorunów.
Kolejne dziwne zdarzenie miałam gdy byłam w gimnazjum. To było lato, wakacje 2006 rok. Godziny nie pamiętam, ale musiało być już po południu. Pamiętam jak pokłóciłam się z rodzicami, nawet nie wiem o co. Chcąc jakoś tą złość z siebie wyrzucić poszłam pobiegać do sadu, który jest za naszymi budynkami. Od budynków do końca naszego sadu jest jakiś niecały kilometr. Na samym końcu, tuż za ogrodzeniem zaczyna się las. Biegałam wtedy od lasu do górki w sadzie. To odległość jakichś 200-300 m. Przebiegłam tą odległość z jakieś 4 razy. Zawsze towarzyszą mi zwierzęta. Tego dnia były to 2 psy. Zmęczyłam się i chciałam odpocząć, więc położyłam się tak po prostu na trawie. Nie spałam na bank. Trochę sobie odpoczęłam, złość mi minęła i postanowiłam wrócić do domu. Moich zwierzaków nie było koło mnie, więc pomyślałam, że jakoś przedostały się przez ogrodzenie i poszły do lasu. Nie miałam zegarka i nie wiedziałam, która może być godzina. Mogło mnie nie być najwyżej pół godziny. Jakie było moje zdziwienie gdy dotarłam do domu i dostałam od mamy burę, że " Gdzie ja byłam tyle czasu? Nie było mnie półtorej godziny! Psy już dawno do domu przyszły, a mnie jeszcze nie ma i się zaczęłam martwić. " Pomyślałam sobie: ok, może to jednak było trochę dłużej. Nie będę z tego tragedii robić. Dopiero parę lat później trafiłam na stronę Nautilusa gdzie były bardzo podobnie opisane przypadki luk w pamięci.
Miewam czasami sny. Nie są one zbyt przyjemne. Zwykle ktoś w nich umiera. Zdarzają się mi one raz na parę lat. O ich przekazie i symbolice dowiaduję się, już po tym jak się spełnią. Chcę opisać jeden z nich.
Chodziłam już wtedy do technikum. Sam sen wyglądał następująco: późne popołudnie, słoneczny dzień, siedzę przed laptopem zapłakana i widzę, że jest otwarte okienko GG przez które chcę się skontaktować z przyjaciółką (nazwę ją Alicja). Mam okropne wrażenie, że ktoś umarł. W śnie wiedziałam, że ta osoba zginęła tragicznie w wypadku samochodowym. W śnie naszła mnie myśl, że to Alicja nie żyje. Gdy się obudziłam byłam wstrząśnięta. Rano poszłam do szkoły i zapomniałam o koszmarze. Gdy tylko zobaczyłam Przyjaciółkę od razu sobie go przypomniałam. Opowiedziałam też go Alicji i potem śmiałyśmy się z niego. Potem znowu go zapomniałam. Po czasie ok. 3 tyg zdarzyła się tragedia. Chłopak mojej siostry zginął tragicznie w wypadku samochodowym. Pisałam wtedy z Alicją ma GG i to było słoneczne popołudnie.