Brakujący czas w zamku i niezwykła sesja hipnozy, która dała informacje o przyszłości ludzkości
W 1989 r. w lipcu/sierpniu będąc na kolonii letniej w Górach Szumawskich w byłej Czechosłowacji doświadczyłem, co ważne, wspólnie z 4 lata młodszym bratem (ja miałem wówczas 14 lat), luki czasowej w świadomości. Straciliśmy ok. 30 minut ziemskiej egzystencji. Miało to miejsce na średniowiecznym zamku Hluboka nad Wełtawą. Była godzina 13.45 kiedy wchodziłem razem z bratem do muzeum na terenie zamku.
Czas zapamiętałem bardzo dokładnie gdyż o godzinie 14.00 nasz kolonijny autobus miał opuścić teren zamczyska. Stwierdziłem, że mając 15 minut zdążymy zobaczyć jeden interesujący nas eksponat (spreparowanego wielkiego szczupaka – byliśmy wtedy bardzo zaangażowanymi wędkarzami?), który był umieszczony w gablocie na I piętrze zamku. Czas potrzebny na dotarcie do gabloty oceniam w tej chwili na jakąś minutę. Dotarliśmy do gabloty, obejrzeliśmy wielką rybę, co trwało maksymalnie 5 minut i zeszliśmy do wyjścia z zamku. Jakież wielkie było nasze zdziwienie, kiedy zobaczyliśmy, że nasz autobus jest już całkowicie „zapakowany” uczestnikami kolonii, a nasi wychowawcy stojący przed wejściem do autobusu bardzo nerwowo zerkają na zegarki i widać z daleka, że nie są zadowoleni. Kiedy popatrzyłem na zegarek strach prawie ściął mnie z nóg! Była 14:20. Zatkało mnie, stałem się malutki. Świat jakby się zawalił, czas zatrzymał. Mój brat jakoś za bardzo do siebie tego nie wziął, był młodszy, rozumiał jeszcze mniej niż ja. Potraktował to jako zwykłą rzecz, choć do dziś dnia wspomina tamtą chwilę.
Nie rozumiałem dlaczego wychowawcy tak strasznie na nas krzyczą, dlaczego są tak niezadowoleni. Przecież to nie nasza wina, przecież minęło ledwie ok. 10 minut. To niemożliwe. Całkowicie odebrało mi głos. Nie protestowałem, nie tłumaczyłem się. Wsiedliśmy do autobusu i odjechaliśmy.
***
Od tamtej pory zmieniłem się. Nie byłem już takim wesołym i odważnym dzieckiem jak do czasu tego wydarzenia. Pojawiły się rozmaite lęki, szczególnie lęk przed śmiercią i lataniem, lęk przed ludźmi, brak wiary we własne możliwości. Sny za to stały się bardzo kolorowe, pełne wielkich szybkości, dziwnych - jakby nieziemskich przestrzeni, fantazyjnych pejzaży i krajobrazów, latania o własnych siłach (np. na poduszce).
Lubiłem swoje sny. Po każdej nocy czułem się jakbym wracał z jakiejś cudownej podróży. Pojawiło się także uczucie niepełności samego siebie, jakiegoś dziwnego braku czegoś, do czego muszę zacząć dążyć. Zaraz po tym wydarzeniu pojawiły się niemożliwe do wyjaśnienia przez lekarzy zaburzenia rytmu serca, a z czasem po 9 latach również bóle w lewym podżebrzu, które pomimo dokładnej diagnostyki nie znalazły wytłumaczenia i trwają do dziś.
Trzeba jednak było żyć dalej. Ukończyłem szkołę średnią, podjąłem pracę, skończyłem studia. Ożeniłem się.
Przez ten czas w sferze duchowej działo się wiele. Interesowałem się ezoteryką, badałem religie, szukałem drogi, eksperymentowałem z umysłem. Dawne zdarzenie nigdy nie uleciało z mojej pamięci. Dużo marzyłem, ale nie o samochodach, pieniądzach itp. marzyłem o nieznanym, o czymś nieidentyfikowalnym, głębszym i radosnym, właściwie sam nie wiedziałem, o czym. Ciągle śniłem nadzwyczajne wizje. Uczucie niespełnienia i znalezienia celu stawało się coraz mocniejsze. Jakiś rok temu moją uwagę pochłonęła filozofia buddyjska. Buddystą jednak na razie się nie stałem. Ale przez kontakt z jednym buddystą trafiłem do hipnotyzera. W czerwcu tego roku poddałem się hipnozie regresyjnej, a dokładniej hipnozie reinkarnacyjnej.
Pierwsza sesja nie trwała długo, ale pokazała mi moje poprzednie wcielenie, w sumie nie wynikło z niej nic ciekawego poza tym, że umocniła mnie w moim przekonaniu na temat wędrówki dusz (umysłu). Druga sesja okazała się bardziej owocna. W tej sesji udało mi się dotrzeć do drugiego wcielenia oraz do wcielenia, kiedy nie byłem jeszcze istotą ludzką. To było niesamowite i zaskakujące nawet dla osoby przeprowadzającej seans. Właśnie w trakcie tej sesji zostałem zapytany o zdarzenie z roku 1989.
Okazało się, że to zdarzenie było nieudaną próbą przypomnienia mi celu mojego życia przez obcą, ale przyjazną nam cywilizację. Cel mój jednak już niedługo zostanie mi wyjawiony, gdyż nie pozostało już wiele czasu do mających się wydarzyć przemian. Przemiany na Ziemi dokonają się jeszcze w czasie mojego obecnego życia, będzie to zima, ale nie będzie to w tym roku. Już niedługo wszystkie ziemskie istoty doświadczą spotkania z nimi (obcą cywilizacją). A oni przybywają tutaj w celu obserwacji i nadzorowania przemian.
Tyle udało się ze mnie wyciągnąć. Próba zdobycia większej ilości informacji okazywała się dla mnie bardzo bolesna i hipnotyzer postanowił nie naciskać dalej. Pod koniec sesji także hipnotyzer otrzymał przekaz dotyczący swojej własnej osoby – to było również bardzo interesujące.
[...] Obie sesje mam nagrane, więc istnieje możliwość bardziej dokładnego odtworzenia zawartych w nich informacji.