Dziś jest:
Środa, 30 października 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
W połowie 2013 roku miałem ciekawy, kolorowy sen, który mocno utkwił mi w pamięci. Byłem w wielkim pałacu z bardzo szerokimi schodami rozszerzającymi się i zaokrąglonymi na końcu. Miałem świadomość, że jest to Niebo. Było tam bardzo dużo dzieci pięknie kolorowo ubranych, biegających po tych schodach w górę i w dół.
Wiedziałem, że te dzieci mają się dopiero narodzić. Poznałem tam przepiękna małą dziewczynkę, która była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Uzmysłowiłem sobie, że piękno ziemskie, w stosunku do tego, co widziałem nie jest w stanie w żadnej mierze przekazać i opisać tego blasku i doskonałości „niebiańskiego” piękna, że to, co my widzimy, odczuwamy i opisujemy na Ziemi, to jest nikłe odbicie tego, co istnieje w „nadrzeczywistości”, że to, co ziemskie to jest „maja”- ułuda, złudzenie, zjawa. A to, co tu w Niebie istnieje jest wieczne, nieprzemijające i prawdziwe.
Można to porównać do kogoś, kto chcąc pokazać i opisać słońce zapala świeczkę. Była to bardzo ruchliwa - „jak żywe złoto” dziewczynka, rozszczebiotana, przymilna i figlarna. Miałem przekaz, że to będzie córka Beatki, mojej córki, która wczoraj - 27 marca 2014 r. urodziła pięknego drugiego po Noem syna – Natana. To, co najmocniej mi utkwiło, co szczególnie zapamiętałem, to „nieprzekładalność” na nasz język tej rzeczywistości, która kojarzy się z platońskim „światem idei”, ale idei i bytów bardziej realnych, prawdziwszych i piękniejszych niż to, co nas otacza na co dzień tu na ziemi. Mam nadzieję, że ten sen się kiedyś urealni!
[dane do wiad. FN] (dziadek)
czytaj dalej
[...] Mam na imię Krzysztof, od małego ciągnęło mnie w kosmos i bardzo mnie interesował tamten świat. Jako dziecko miałem bardzo realistyczne sny wojen statków widziałem jak by to było prawdziwe statki w kosmosie i na ziemi. Jednak z biegiem lat szukałem dowodu na istnienie UFO oraz Boga. W pewnym etapie życia zrozumiałem że UFO nie ma. Odległości są ogromne a dotarcie do naszej planety to miliardy lat. Potem stałem się ateistą. Szukałem Boga ale go nie znalazłem. Mówiłem - Jeśli jesteś daj mi znak. Mijały lata.
W pewnym etapie życia mam teraz 35lat to zaczęło się gdy miałem około 25, zacząłem budzić się w nocy i doświadczać paraliży. Teraz wiem co to takiego wtedy się tego bałem. Zawsze przed spaniem wiedziałem że zaraz się obudzę jak by drugi raz, widziałem wszystko dookoła swoje ciało myślałem że umarłem i nie mogłem się ruszyć. Potem nauczyłem się to trochę kontrolować. Na krótką chwilę mogłem mieć kontrolę nad myślami gdy się budziłem. Często gdy śniłem orientowałem się że jestem we śnie i korzystałem z tego żeby jak to się mówi wyjść z ciała. Wyobrażałem sobie że śpiewam lub gram na gitarze albo kładę się na ziemi i się kręcę i zaczynałem wibrować to doprowadzało do takiego buczenia i nagle budziłem się gdy moje ciało spało. Bawiłem się tym, powroty do ciała są okropne uczucie zamknięcia w gumowym grubym worku jest ciasno w ciele. Potrafiłem wejść w sen ludzi zobaczyć gdzie śpią co robią. Dodam że jak opisywałem dokładnie ich sny czy pomieszczenia wszystko się zgadzało jednak ludzie często znajomi zamiast powiedzieć WOW po prostu zmieniali temat.
Potem im dalej w las było więcej grzybów. Poprosiłem o dowód istnienia Boga. Dostałem w postaci wszechobecnej niekończącej się miłości. Nawet nie wiem jak to opisać. Ale wiedziałem że ta istota mnie kocha a te uczucie jest nie tyle nie do opisania ale i nigdy tego nie zapomnę.
Po tym doświadczeniu zrobiło się źle. Przestałem panować nad wyjściami z ciała, było to każdej nocy budziłem się zmęczony. Miałem coraz większą kontrolę nad myślami mogłem w postaci kuli podróżować po domu. Zacząłem widzieć postaci w realnym świecie, ale widziałem je kontem oka lub tyłem głowy. Postaci widziałem jako czarne byty lub tylko czułem ich obecność.
Nie chciałem tego, i pewnej nocy gdy się obudziłem w paraliżu sennym zobaczyłem dwie wysokie postaci jak by w skafandrach gumowych. Stały obok mnie i miały urządzenie którym skanowały poje ciało. Wysyłały wibracje i niebieskie światło lecz kolor niebieski uznajmy za umowny ponieważ był to kolor którego nie znam. One się zdziwiły i nagle poczułem że zamknęła się gruba kurtyna taka jak w kinie nad moimi oczami i straciłem świadomość. Po tym incydencie wyjścia się uspokoiły i teraz rzadko zdarza mi się wychodzić z ciała.
Dodam Jeszcze incydent przed śmiercią mojego taty który umierał w domu pewnej nocy obudziłem się i zobaczyłem w drzwiach starą zgarbioną kobietę która czegoś szukała było to tak realne że krzyknąłem na głos CZEGO CHCESZ! ale nagle zniknęła. W chwili śmierci ojca była przy nim mama i powiedziała że w rzeczywistości widziała kobietę która podeszła i nachyliła się nad twarzą ojca i on w tym momencie zmarł. Mama nie jest w stanie powiedzieć jak to widziała mówi jak by czuła i widziała jednocześnie coś czego nie ma.
[...]
x
czytaj dalej
Dzień dobry, Piszę do Was droga Załogo w związku z artykułem na FB o Chupacabrze, czytając go przypomniałem sobie dawny epizod koło 2005(2006?) roku gdy przebywałem u rodziny na Podlasiu;
Razem z młodszym bratem i kuzynowstwem jak to dzieci bawiliśmy się w pobliżu lasu, który z jednej strony kończył się na polach, w pewnym momencie coś poruszyło łany zboża i wyszło na chwilę na widok, było to jakieś zwierzę wielkości dużego psa(?) pamiętam tylko, że kuzynka zawołała "o, kangur!" kolor jeśli dobrze pamiętam to jakiś szarawy, raczej chude (kuzynostwo żyło całe życie w tamtych rejonach więc odróżnia zająca, od lisa itd.) zwierzę chyba nas zauważyło i szybko uciekło kicajac w zboże, troche się przestraszyliśmy i zdecydowaliśmy wrócić do domu. Widzieliśmy to może z odległości 5m?
Piszę może dość chaotycznie, ale robię to z telefonu, więcej niestety nie pamiętam, kuzynka pamięta też tylko, że widzieliśmy kangura wychodzącego ze zboża :)
Łącząc wyrazy szacunku
M
/email dostaliśmy 15 lipca 2019/
I jeszcze jeden e-mail z 2016 roku
From: [...]
Sent: Saturday, December 10, 2016 10:08 PM
To: nautilus
Subject: spotkanie oko w oko z potworem
Dzisiaj, 12 grudnia 2016 czytając wasz artykuł z dnia 25 sierpień 2009 o chupakabrze,
dopiero dowiedziałam się cóż to za stwora widziałam kilka lat temu, do tej pory raz w życiu.
Otóż idąc trasą ok 2 km asfaltową między polami do sąsiedniej wioski. Wszędzie pola, to była wiosna gdzieś koniec kwietnia 2012 więc pola były puste z lekką trawką, las na horyzoncie jakieś 100, 150 metrów od drogi.
Szłam wtedy od pociągu z augustowa (gmina grabów nad pilicą), była godzina 10 rano Wychodząc ze wsi przeszłam ze 100 metrów i wiedzę jak z lasu wybiega "na ślepo" jedno (co dziwne, bo sarny biegają po trzy lub więcej a dziki w stadach i to po ciemku) zwierze. Co jeszcze dziwniejsze jakby mnie nie widziało z daleka.
Ja mimo że noszę okulary widziałam je od samego początku, jak tylko wyskoczyło z lasu, za polami. Od razu zrobiło to na mnie wrażenie, bo poruszało się tak jak jedyne w polsce zwierze a mianowicie królik-kicało vel skakało, na dwóch łapach. Mówię do siebie a co to za królik jakiś ponadmetrowy. Niewiedziałam co o tym myśleć.
Leciało z lasu przez pola, prostopadle do mojej drogi, którą szłam. Co śmieszne, stworzenie to dokicało do samego asfaltu a los zechciał że ja akurat doszłam do tego miejsca, więc stanęliśmy na przeciwko siebie oko w oko:) tyle że po dwóch stronach asfaltu byliśmy (gdybym wtedy wiedziała że to potwór to napewno bym nie szła przed siebie) Serce prawie mi staneło. Było prawie mojej wielkości, co najmniej mogło mi sięgać do ramienia, mam 160 cm wzrostu. Jakby się tak na mnie rzuciło to już po mnie.
Naszczeście jak dokicało do asfaltu ja byłam po drugiej stronie ulicy, wtedy tak jakby dopiero mnie zauważyło.
Zrobiło w tył zwrot i tak jak biegło w moją stroną tak pobiegło spowrotem przez pola do lasu. Od razu poinformowałam męża mówiąc mu że po polsce biegają kangury. Opis istoty: skacze na dwóch łapach, ma krótką jasnobeżową sierść tak jak kangur i przednie łapy w górze, i wzrost tak 140, 150. Długo sie nad tym zastanawiałam, nawet bałam sie pomyśleć że to mogłaby być czupakabra, a jednak wszystko na to wskazuje
Monia
czytaj dalej
Ciekawa relacja:
"Podczas podchodzenia da lądowania na trzy kilometry od lotniska samolot o numerze taktycznym 77 pilotowany przez por. Jatczaka zostal uderzony piorunem kulistym, ktory następnie wpadł do wnętrza kabiny. W wyniku zdarzenia doszło do całkowitej utraty łączność radiowej. Oszołomiony pilot dokończył procedure lądowania i bezpiecznie wylądował w Mińsku Mazowieckim. Bylo to jedyne do tej pory zdarzenie tego typu w polskich silach powietrznych. W trakcie prac komisji stwierdzono spalenie wszystkich bloków radiowych samolotu, przewodow oraz anten radiowych na prawym stateczniku pionowym. "
Byl to MiG-29 nr 77, pilot kpt. Tomasz Jatczak, data incydentu 2 marca 2007r.
Źródło : Adam Gołąbek, Andrzej Wrona, Dole i niedole polskich MiG-ów-29, w "Lotnictwo" nr 6/2019 s.21.
/relację o zdarzeniu znalazł nasz czytelnik - pięknie dziękujemy, trafiła do naszego Archiwum FN/
x
czytaj dalej
[e-mail z 13 lipca 2019] Cześć, dzisiaj około 12:30 dostrzegłem przelot czegoś bardzo dziwnego. Początkowo myślałem że to klucz ptaków, później że może formacja samolotów ale w końcu nie wiem co to było. Udało mi się to nawet dość wyraźnie nagrać moim telefonem Huawei Y6. W każdym razie pomyślałem, że to może coś nietypowego wartego uwagi.
Widziałem to z Samogoszczy obok Wilgi, leciało właśnie na Wilgę. Dodam, że nie słyszałem żadnego dźwięku. Odnoszę wrażenie, że w ogóle nastała jakby cisza kiedy to leciało. Nawet jacyś ludzie pod sklepem przestali rozmawiać.
Może sobie wkręcam, ale nie na co dzień widuję takie zastanawiające rzeczy.
pozdrawiam Grzegorz
OBSERWACJA DZIWNEGO OBIEKTU
13 lipca 2019, godz. 12:30
okolice Samogoszczy (woj. Mazowieckie)
...poniżej klatki z filmu.
Poniżej jeszcze dwa e-maile z naszej ostatniej poczty.
From: [...]
Sent: Saturday, July 13, 2019 12:01 PM
To: nautilus
Subject: Katowicki Spodek
Witam Mostek Kapitański !
Zwracam się do Was z takim mnie nurtującym już wiele, lat pytaniem - może coś Wiecie na ten temat ?, a mianowicie; czy główni architekci Katowickiego Spodka (Maciej Gintowt, Maciej Krasiński i Jerzy Hryniewiecki) mieli jakieś spotkania z UFO ?. Myśl ta mi towarzyszy za każdym razem jak przejeżdżam obok niego, a często mi się przytrafia, ponieważ mieszkam od urodzenia na Śląsku. Jestem przekonany osobiście, że taki projekt, musiał powstać w głowie człowieka lub ludzi, którzy interesowali się tematyką lub mieli własne przeżycia związane z UFO. Projekt samego spodka był w owym czasie bardzo awangardowy, powiedziałbym wyprzedzający naszą ówczesną Polską rzeczywistość (przypomnę spodek budowano od 1964 do 1971 tym czasie w Polsce szalał komunizm a wszelkie budowle użyteczności publicznej miały podkreślać "jedynie słuszną" drogę rozwoju jaką wybrał nasz kraj tzn. partia) Z tego co wyszperałem w internecie znalazłem, że budowa Spodka stanęła pod znakiem zapytania jeszcze w trakcie budowy ! Inżynierowie z Gliwic i Warszawy byli przekonani, że konstrukcja Spodka może się zawalić, gdy znikną podpory a na widowni zasiądą ludzie. Gdy ukończono budowę zdecydowano wówczas o przeprowadzeniu próby, polegającej na tym, że "spędzono" do spodka ponad 4 tys. żołnierzy, którzy na znak-sygnał równocześnie, zaczęli tupać i podskakiwać - aby wywołać drgania. Okazało się, że wszystko jest w porządku (drgania mieszczą się w normie). Zastanawiającą również rzeczą jest też dla fakt, że gorącym zwolennikiem budowy Spodka w centrum Katowic był sam wojewoda śląski gen. Jerzy Ziętek, który chciał, by był on symbolem miasta (musiał wg. mnie mieć też otwarty umysł, co wśród ówczesnych dygnitarzy było rzadkością). Może znajdzie się wśród naszej załogi Nautilusa osoba, która mogłaby coś więcej powiedzieć na ten temat. Szkoda, że projektanci takiej wspaniałej budowli stanowiącej chyba ewenement na skale światową już nie żyją.
Ps.
Przesyłam Wam również zdjęcia spodka, które ściągnąłem z sieci.
Pozdrawiam Serdecznie mostek Kapitański i Załogantów ! Gorki73
From: [...]
Sent: Saturday, July 13, 2019 12:13 PM
To: Fundacja NAUTILUS
Subject: Re: Dzień dobry
Witam ponownie,
Niedawno prowadziłam z Wami korespondencję w sprawie peryskopu. Nie wiedziałam, że zostanie to opublikowane ponieważ wcześniej nie wchodziłam na wasza stronę. O Was powiedziała mi moją koleżanka, która siedzi mocno w temacie UFO i powiedziała żebym napisała do Was co zrobiłam ale raczej z nadzieją że skoro się zajmujecie tematem to będziecie w stanie mi wytłumaczyć co widziałam i dlaczego.
Teraz piszę bo dzisiejszej nocy koło mojego łóżka widziałam kulkę prawie przezroczysta z takimi nitkami blado białymi rozchodzacymi się od środkami. Przypominało mi dmuchawiec właśnie przez te nitki ale taki prawie niewidoczny. Przesuwała się wzdłuż łóżka w stronę mojej głowy. Przestraszyłam się i odwróciłam w drugą stronę przykryłam się kołdrą. Nie patrzyłam już w tamtą stronę ale długo nie mogłam zasnąć. Co to było ?
Orbsy podobno widać jedynie na fotografiach a w sumie to mogło by tym być. Umielibyscie mi to wytłumaczyć ? Byłabym wdzięczna
Pozdrawiam
czytaj dalej
Dzień Dobry! Chciałam opowiedziec o kilku wydarzeniach z mojego życia, które mogą was zainteresować. Może zacznę tego że rodzina od strony mamy mieszka na drugim końcu Polski(lubuskie),zaś rodzina taty w tym samym mieście co my(śląskie) wiec często ich nie odwiedzaliśmy.
W 2005r. kiedy okazało się że dziadek jest chory na raka płuc pojechałam tam z mamą zostalyśmy tam tydzień ale musiałyśmy wracać bo skończył się mamie urlop i dzień przed wyjazdem miałam dziwny sen, otóz w tym śnie nic nie było tylko takie czarne tło i słychać było głos karetki przez chwilę po czym głos dziadka "jak się bedziesz źle czuć dzwoń po pogotowie" i przez sen uścisnęłam sobie z kimś ręke po czym gwałtownie się przebudziłam trzymając mame za ręke. Wróciłyśmy do domu,minęły 2 dni i ciocia zadzwoniła że dziadek zmarł.
Do tej pory nie wie o co chodziło z tym pogotowiem.
Zaś 14.02.2007r. Zmarł bliski przyjaciel naszej rodziny ,po jego śmierci było mi bardzo smutno, zadawałam sobie pytania "Dlaczego on?" "czy dobrze mu tam teraz?" kiedy dzwonił domofon w mojej głowie pojawiały sie myśli że to może on.
Pewnej nocy przyśnił mi się, że przyszedł do nas pytał się o tate (mojego) a ja mu odpowiedziałam że tata nie żyje( chociaż mój tata żyje) i w tym snie mowiłam do mojej mamy " zapytaj go jak tam jest "
a on mi powiedział nie martw się o mnie tam jest pieknie,jestem szczęśliwy, teraz już ide ale jeszcze tu wrócę - Był ubrany w taką białą szate.i sen sie tak skończył.
Miesiąc po jego śmierci zmarła moja ciocia,na raka. Mama jechała tam sama (tam zawsze ktoś przyjeżdzał na peron żeby ja zawieść ) i moja siostra wysyłała do drugiej cioci sms-a ża mama już wsiada w pociąg i że bedzie tam o 7 rano żeby ktoś po nią wyjechał.sms ten nie dotarł pod wskazany nr mojej cioci, lecz do wujka ktory właśnie kupił sobie nowy starter i nikt nie miał jego numeru telefonu.
Zapomniałam dodać że jeśli chodzi o 2 ostatnie historie to kilka dni przed śmiercią cioci i przyjaciela rodziny zawsze kiedy oglądałam telewizje ktoś lub coś przełaczało mi kanał lub wyłączało mi dzwięk w telewizorze. kiedy ja przelaczalam z powrotem lub wlączałam dzwięk, sytuacja sie powtarzała i tak trwało to kilka godzin.
Pozdrawiam serdecznie.
M.
czytaj dalej
[...] Witam serdecznie,
Mam 21 lat na imię mi Krzysztof pochodzę ze Śląska. Od najmłodszych lat tata mnie "zarażał" takimi typu tematami związanymi z ufo siłami nadprzyrodzonymi illuminatami ogólnie teoriami spiskowymi przez co ja sam się w to wkręciłem. Nawet staramy sie bywać na harmonii kosmosu która jest raz w roku a tematy tam sa niezwykle ciekawe. Postanowiłem że chciałbym sie podzielić z redakcją z czytelnikami swoimi doświadczeniami które mnie spotkały w moim życiu. Tak więc chciałbym przytoczyć dwie historie które przytrafiły mi sie gdy bylem młodszy plus pewne dziwne uczucie ktore jakby ktos by mi mógł wytłumaczyć czym to jest to byłbym ogromnie wdzięczny.
Zacznę od bliskiego spotkania 3 stopnia z duchem ktore przytrafiło mi sie w okresie gimnazjalnym, otóż pewnego wieczora gdy sie położyłem już spać zaznaczam ze spalem na poddaszu powiedziałem sobie w myślach ze chciałbym aby moj anioł stróż mi się objawił bylem bardzo mocno skupiony i przekonany w to co mówię zaraz potem jakoś zasnąłem i nagle cos mnie budzi w nocy dokładnie taki mocny przeszywający chłód obok mojego ciała przeszedł z początku pomyślałem ze pewnie okno jest otwarte które było za mną w drugim pokoju a było wtedy lato wiec wiadomo w noc otwiera sie okna aby przewietrzyć ogólnie pokój ale wpatrując sie w to okno dostrzegłem ze jest zamknięte zdziwiłem sie i poszedłem dalej spac jak gdyby sie nic nie stało tyle że jak tylko zamknąłem oczy to nie wiem kilka sekund w moim odczuciu i nagle obudziło znowu otwieram oczy a tu nagle obok mojego łóżka stoi biała świecąca sie postać nie wiem jak to opisać głowa i taki zarys tułowia az to ziemi jakby szate jakas miala co było.
Ciekawe czas wokół mnie jakby zwolnił momentalnie miałem takie uczucie jakby to cos ta cala sytuacja była wyjęta z naszej rzeczywistości jakbym byl na chwile w innym wymiarze i co dalej ta biała postać patrzała sie na mnie chociaż nie bylo widać żadnych rysów twarzy ani nic po prostu biały zarys glowy to czulem ze mi się przygląda zapewne kazdy sobie pomyśli teraz ze zacząłem krzyczeć wrzeszczeć ze strachu ale właśnie nie, bylem tak pozytywnie nastawiony do tej istoty i jedynie co moglem czuć to niedowierzanie tak zwana "kopara mi opadła" a dobrze wiedziałem ze ta istota nie moze mi nic zrobić bo zawsze ojciec mi powtarza ze tego nie trzeba sie bac to jest cos normalne to jest świat niewidoczny dla naszego oka ale istnieje tak samo jest z wiatrem wierzymy i czujemy ale czy widzimy? wracając wyciągnąłem rękę w kierunku tego ducha aby go dotknąć czy to jest faktycznie to co widze i gdy juz bylem bliski aby to poczuć nagle wszystko znikło czas jakby znów wrócił do swojego dotychczasowego tempa a ja sie zorientowałem że dotykam swojego drewnianego krzesła ktore stało na środku pokoju tak wiem każdy teraz powie ze mialem zwidy ale naprawdę wiem co widziałem mysle ze istota wiedziała jak mnie podejść to był jakby test dla mnie czy uwierze w krzesło czy w to co zobaczyłem tak to zrozumiałem, następnego dnia poszedłem do swojego taty opowiedzieć mu o tym i razem sprawdziliśmy wahadełkiem co to bylo i wyszło ze mój anioł stróż.
Podsumowując: nie bawmy sie w duchy nie igrajmy z silami o których nie mamy pojęcia bo one sa wśród nas co prawda istnieją dobre i zle duchy ale za każdym razem gdy o nich mówi szydzi wyśmiewa czy bawi sie w wywoływanie to one to słyszą i przechodzą możemy to poczuć przez zimny powiew wiatru czy nawet przez kontakt zewnętrzny gdzie cos sie poruszy spadnie nawet mogą wejść w osobę ktora ma słaba psychikę ktora się lęka boi one to wyczuwają i znajda kazdy sposób by Cię opętać i sie żywić twoja energią.
Druga historia bedzie podobna do pierwszej ale spałem w innym juz pokoju to bylo jakos kilka później po moim spotkaniu z duchem. Tym razem gdy sie położyłem spac powiedziałem sobie przed snem ze chce aby odwiedziło mnie ufo kosmici ze 'pragnę' - słowo magiczne ktore bardzo mocno wpływa na nasze przekonanie, aby po prostu przyszli do mnie sie pokazać chciałem ich zobaczyć. Od razu gdy zamknąłem oczy obudzilem sie w środku nocy, moją uwagę przykuło mocne jaskrawe światło które padało na ścianę w krańcu pokoju tak jakby ktoś czymś świecił za okna, nie wiedziałem co mam wtedy zrobić, czy podejść do okna zobaczyć co to jest czy zostać w łóżku.
Odczuwałem lekki niepokój po tym co mówiłem sobie przed snem dlatego zostałem w łóżku i obserwowałem caly czas owe zjawisko przy okazji wziąłem telefon by zobaczyć godzinę ale co dziwne przestal działać nawet się włączyć nie chciał.. patrząc caly czas na to światło w końcu zasnąłem ponownie i tu zaczęła sie przygoda bo nagle cos jakas sila wybudziła moją osobę z pozycji leżącej podniosła moje ciało do pozycji siedzącej i nagle przed moimi oczyma leciały slajdy tak jak sie mowi ze jak sie 'umiera to cale życie przelatuje Ci przez oczy' , to były takie jakby zdjęcia ujęcia tego co widziałem tego światła ktore się odbijało na ścianie zaznaczam ze moje ciało było "zablokowane" jakby coś przejęło nademna kontrolę, jak juz się skończyło to nagle bezwładnie poleciałem na łóżko znów do pozycji leżącej i wtedy dopiero zrozumiałem ze to co było za oknem to miało cos na pewno związek z obcą cywilizacja.
Podsumowując: słowa ktore wypowiadamy mają swoją siłę mają moc i czym bardziej czegos chcemy to tym bardziej to sie urzeczywistnia. Proszę o jedno aby każdy do tego ze zdrowym rozsądkiem podchodził każdy co prawda jest Panem własnego życia ale po co ryzykować w taki sposób na pewno obca cywilizacja nam sie kiedyś ujawni wystarczy na nia poczekać.
Przechodząc do ostatniego wątku to też kilka lat temu gdy miałem dziwne sny ktore przenikały do świata naszego, otóż ukazały mi sie 3 razy za pierwszym razem gdy spałem to śniło mi sie ze nie wiem dokładnie jak to opisać jakby bylo ciemne pole gdzie jak spróbowałem oddychać czy się ruszyć to cos wybuchało widziałem to, to bylo straszne przeżycie bo czulem jakby cos we mnie narastało po czym zaraz wybuchało eksplozje czulem sie jakbym sie dusił po prostu.
Kolejny raz byl również bardzo przerażający spałem w jednym pokoju z siostrą na oddzielnych łóżkach i nagle w nocy sie obudziłem spontanicznie i zobaczyłem na suficie te wszystkie eksplozje niszczenia zacząłem sie pocić bac pobiegłem do ubikacji stanąłem przed lusterkiem widziałem caly czas to co jak cos wybucha i sie bałem myśleć o tym bo to caly czas narastało chciałem nawet krzyczeć ale sie nie dało bylem przyblokowany. Trzeci ostatni raz juz byl ciut delikatniejszy po czym mi juz ustało i nie odczuwam juz takich odczuć. Jakby ktoś mógłby sie podzielić czy miał to samo co ja to byłbym wdzięczny :)
To by było na tyle dziękuję za uwagę i wysłuchanie. Pozdrawiam cała redakcję Nautilusa oraz czytelników!
/email dostaliśmy 8 lipca 2019/
czytaj dalej
[...] Witam, obserwacja UFO z ostatniej chwili, Głogów 4 lipca 2019, godzina ok. 12:50. Siedziałem z synem na placu zabaw, kiedy zauważyłem na czystym, bezchmurnym niebie jasną, prawie białą kulę lecącą wolno. W tle, o wiele wyżej nad nią, zauważyłem samolot, chyba pasażerski, trasy obu pojazdów (nie wiem czy kula była pojazdem) nie pokrywały się. Syn ma 9 lat, a kiedy mu powiedziałem, że ta kula była dziwna i jakby się zmieniała co kilka sekund - stwierdził, że on widział jakby czasem spłaszczała się jak duża bańka mydlana, czyli oboje widzieliśmy to samo. Obserwowaliśmy ją przez kilka minut, kiedy znikała w oddali w tle i była już niedostrzegalna gołym okiem. Zdjęć nie zrobiłem, ponieważ posiadam stary model telefonu Nokia i raczej z tej odległości nic by nie było widać.
A teraz najciekawsze, zauważcie jaki zbieg okoliczności: jadąc z drugim synem tego samego dnia, czyli dziś rano do przedszkola zapytałem, czemu nie patrzy w niebo i nie szuka ufo. Jakby na życzenie kilka godzin później miałem okazję osobiście obserwować niezidentyfikowany obiekt :)
Łukasz
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, July 04, 2019 6:51 PM
To: Nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Ufo nad szczecinem
Mieszkam na oś. Bukowym w dniu 27.06.2019 po godzinie 21.00 przeleciał 2 obiekty. Jeden obiekt sfilmowałem. Pozdrawiam
czytaj dalej
Droga Redakcjo, Od 13 lat pracuję na nocki w domu opieki dla starszych ludzi. Śmierć nie jest mi obca- pożegnałam setki cudownych osobowości i wiele razy trzymałam ich za rękę aż do ostatniego oddechu.
Nikt mi dziś nie powie, że duchy nie istnieją, choć szanuję poglądy ludzi, którzy czegoś takiego nie przeżyli i w to nie wierzą.
Podam poniżej tylko niektóre przykłady z moich spotkań z duchami:
1). Siedzimy ze współpracownikami w środku nocy w salonie, drzwi są otwarte do dużej recepcji. Jest cicho, każdy coś je. Nagle słyszymy zbliżające się w naszym kierunku dość szybkie, damskie kroki (w recepcji są kafelki). Kroki ucichły zaraz przy wejściu do salonu. W tym samym momencie, jedna z koleżanek wychyliła się, spojrzała w ten punkt nie widząc nikogo, więc wszystkie wyszłyśmy do recepcji, nie znajdując tam nikogo. Nikt nie miałby szansy wycofać się w tak krótkim czasie.
2). Godzina 23.00, robię obchód w jednej części budynku, w korytarzach półmrok, większość świateł powyłączanych. Zbliżam się do pokoju starszego pana. Drzwi powoli się przede mną otwierają, ale tylko do pewnego momentu, klamka sama przekręca się kilka razy w górę i w dół. Wchodzę do środka z uśmiechem na twarzy myśląc, że pan stoi za drzwiami ale zamiast tego, znajduję go śpiącego w łóżku. Było to jedno z najgorszych przeżyć. Niestety te rzeczy mnie zarówno fascynują jak i przerażają.
3).Kilka lat później w tym samym pokoju mieszka już inna osoba. Około 12-1 w nocy pani mnie wzywa i kłóci się ze mną, że chce wyjść na dwór na papierosa, na co ze względu na bezpieczeństwo nie mogę jej pozwolić. Próbuję się wycofać ale jeszcze wysłuchuję jej epitetów w drzwiach. Nagle słyszę, że za moimi plecami ktoś przechodzi przez korytarzyk, w stronę drzwi prowadzących na inne piętro. Słychać wyraźnie ocieranie się materiału od spodni- tak jak noga o nogę, gdy ktoś ma nadwagę. Nie od razu odwracam głowę, bo mi nie przychodzi na myśl, że to mógłby być duch. Dopiero po chwili spoglądam, bo nie słyszę żeby ktoś otwierał drzwi, które zresztą mają kod i cyferki zawsze głośno piszczą, gdy się je naciska. Niestety, nie ma tam nikogo.
4). Jestem rano sama na najwyższym piętrze, gdzie jest tylko kilka pokoików. Wchodzę do komunalnej łazienki, bo słyszę, że woda leje się do wanny. Zakręcam kurek, w łazience unosi się para. Trochę mnie ta sytuacja dziwi, bo na tym piętrze są tylko osoby bardzo chore, leżące w łóżkach. Wychodzę z łazienki, czekam na windę i znowu słyszę tą wodę. Wchodzę, zakręcam ponownie kurek. Wiem, że przecież potrzeba ludzkiej ręki żeby kurek odkręcić i czuję się nieswojo. Około pół godziny później spotykam już na innym piętrze osobę z pralni, która mi mówi:" Właśnie roznosiłem ubrania po pokojach na górze i wstąpiłem zakręcić wodę w łazience, bo się lała do wanny".
Większość umierających nie potrafi się już z nami komunikować, ale pamiętam kilka przypadków, gdzie ludzie na łożu śmierci wyciągali ramiona do swych nieżyjących od dawna rodziców, małżonków i przemawiali do nich, dziwiąc się, że my ich nie widzimy. Są to bardzo rzadkie przypadki. Pamiętam też kobietę, która z szerokim uśmiechem i zafascynowaniem rozglądała się po swym pokoju kilka godzin przed śmiercią. Nie mogła już wtedy mówić, więc nie wiem co lub kogo widziała, ale definitywnie nie była zainteresowana moją obecnością. Całą jej uwagę pochłaniało to "coś".
Jestem przekonana, że umierający widzą o wiele więcej tego drugiego świata, niż tego, z którego powoli się już wycofują. Głęboko wierzę także, że nie idziemy tam sami. Przychodzą po nas inni zmarli, których kochaliśmy. Zmarli też przychodzą często pożegnać się z żywymi, ale to już inna historia.
Serdecznie pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Dziękujemy za te piękne relacje - bardzo wzbogacą nasze archiwum. Temat "widzenia duchów" przed śmiercią fizyczną pojawiał się już w naszym serwisie. Warto przy tej okazji przypomnieć bardzo ciekawy odcinek serii "Doświadczyć Niezwykłego" pod tytułem "Nawiedzone Szpitale".
czytaj dalej
Witam Szanowną Fundację,
Ja również przed 2 tygodniami poczułem ten "powiew kosmosu na plecach". I to dosłownie, nie mogąc długo przestać o tym myśleć...
Tego upalnego niedzielnego dnia (jeden z najbardziej upalnych w ostatnich tygodniach) musiałem pilnie wypłacić większą ilość gotówki z bankomatu. Potrzebowałem skorzystać z bankomatu konkretnie mojego banku, gdyż przy tak dużej kwocie wypłata z obcego bankomatu kosztowałaby mnie majątek.
Moja żona podpowiedziała mi, że zaledwie 2-3 kilometry od naszego miejsca zamieszkania (południowa część Warszawy) znajduje się bankomat, z ktorego ona od czasu do czasu korzysta i abym tam właśnie podjechał. Tak też zrobiłem, jednak na miejscu okazało się że bankomat jest nieczynny. Lekko sfrustrowany wróciłem do samochodu i postanowiłem skorzystać z Map Google do wyszukania najbliższej placówki mojego banku, przy której będzie dostęp do bankomatu. Tak też udałem się pod kolejny adres, jednak nie byłem w stanie do niego się dostać, gdyż oddział znajdował się na terenie dużego osiedla i musiałbym poświęcić 5-10 min na piesze dotarcie na miejsce. Przy ówczesnym upalem nie miałem najmniejszej motywacji, by to zrobić.
Wróciłem więc do moich Map Google i namierzyłem kolejną najbliższą placówkę banku - tym razem bardzo dobrze mi znaną gdyż mieszczącą się w małym centrum handlowym. Niestety po dojechaniu na miejsce okazało się, że pomieszczenie w którym stoi bankomat jest niedostępne ze względu na remont. Już mocno wkurzony postanowiłem obejść tą niewielką galerię handlową z nadzieją na odnalezienie innego takiego bankomatu. Wówczas zaczepiła mnie starsza, zmęczona upałem kobieta. Wyglądała na mocno zagubioną. Kobieta ta zapytała mnie o konkretny adres (pod nim mieścił się szpital), wskazując że nie może go odnaleźć. Okazało się, że ten adres jest mi bardzo dobrze znany ponieważ znajduje się zaledwie 200-300 m od bloku, w którym mieszkam. Poinformowałem panią, że adres którego szuka znajduje się w zupełnie innej dzielnicy. Moje słowa przeraziły starszą kobietę bo teraz zupełnie nie wiedziała, jak ma się tam dostać. Postanowiłem, że pomogę odnaleźć jej najszybsze połączenie w komunikacji miejskiej. Pożegnaliśmy się a ja pojechałem szukać kolejnego bankomatu. W drodzę nieustannie prześladowała mnie myśl, że ta moja frustrująca podróż nie była zupełnie pozbawiona sensu. I że jakimś cudem znalazłem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. I pomimo, że nie załatwiłem tam swoich spraw, to okazałem się wybawieniem dla starszej, zmęczonej lejącym się z nieba żarem kobiety.
Kiedy wreszcie załatwiłem swoje sprawy na wszelki wypadek podjechałem autem w miejsce, z którego Pani miała pojechać pod wskazany przez siebie adres. Pomyślałem, że jeśli ta pani wciąż się tam znajduje, to po prostu podwiozę ją w miejsce, do którego chce się dostać. Niestety (albo stety) starszej pani już tam nie było. Jednak została satysfakcja, że mogłem komuś pomóc...
Oczywiście dane do wiadomości Fundacji.
Pozdrowienia,
[dane do wiad. FN]
[…] kiedyś miałam realistyczny sen w którym trzeba było się ukrywać gromadzić wodę...znowu się powtórzył tym razem trzeba było gromadzić wodę lekarstwa jedzenie było mało żywych ludzi A jak jacyś byli to zachowywali się podobnie do zombie. Po przebudzeniu o 3.20 zapisałam wszystko na kartce koło łóżka tak postanowiłam że wszystkie sny będą zapisywane.
Mialam parę snów przepowiadajacych niedawno dotyczących mojego życia - do tygodnia czasu się sprawdzały ale tamten się nie sprawdził (poprzedni odnośnie ukrywania się przed powietrzem i gromadzenia wody). W sumie już parę razy się powtarzał, mam nadzieję, że się nie spelni. Dzis wracając z pracy rowerem do domu gdzieś o godzinie 21.20-25 widziałam błysk na niebie myślałam że to burza ale niebo było spokojne było już prawie ciemno. Nie potrafię go wytłumaczyć w inny sposób, nie było tam drogi ani nic innego co by to spowodowało .Był podobny do błyskawicy ale to nie to ..
[wiadomość dostaliśmy 1 lipca 2019]
czytaj dalej
[…]Witam! Mam na imię Paweł jestem kierowcą zawodowym. Przeczytałem na waszej stronie artykuł o zjawach autostopowiczów na trasie koło Mielca mieszkam w Rawiczu jest to w Polsce zachodniej często jadę trasą nr 36 Rawicz-Lubin kilka razy zdarzyło mi się (może to chore nie wiem) spotkać na poboczu kobietę stojącą i patrzącą w moją stronę.
Zawsze jest tak samo ubrana w stare łachmany i nie ma oczów tylko ..nie wiem jak to opisać...nic po prostu pustkę!
Ale w momencie kiedy ją mijam samochód zwalnia, a ze mnie jakby życie uchodziło! Bardzo nieprzyjemne uczucie. Kiedy się zatrzymuje - jej po prostu nie ma. Najczęściej dzieje się to w godz.4-6 rano, ale i kilka razy miało to miejsce po południu. Może możecie mi pomóc w ustaleniu co to za zjawisko?
[dane do wiad. FN]
[...] Cześć !
To poważna sprawa. Od paru lat jestem uwięziona i opętana przez demony albo demona. Pozbawiły mnie jakiekolwiek kontaktu ze światem. Praw również. Cały dom jest jak klatka na myszy, również z rodzicami. Raczej źle traktowanymi, niż dobrze.
Jesteśmy ciągle okradani przez te demony. Zostałam z tym sama, stąd piszę. Jesteśmy wszyscy opętani z naukowego punktu widzenia. Może ktoś z organizacji zainteresuje się tym. Jeśli ktoś chce pomóc, chętnie nawiążę stały
Pozdrawiam
[…]
[...l] Witam znalazłem Wasz strone w internecie i postanowilem napisac w czym mam problem prosze nie myslec ze jestem jakims wariatem itp. jestem normalnym meżczyzna mam 33 lata, prace kobiete nie mam zadnych nałogów problemów itp.
Mój problem polega na tym ze od jakis 8 lat cos straszy mnie w nocy nie sa to sny umie to odróznic kiedy jest sen a kiedy nie mieszkałem w róznych miejscach teraz pracuje i mieszkam zagranica od 4 lat i to cos ciagle jest ze mna czy jestem w Polsce czy tutaj czy nawet jak bylem na wakacjach w Tajlandii tam tez to miałem na poczatlu myslalem ze to jakies dziwne sny itp ale z biegiem czasu to staje sie meczace i widze ze cos jest nie tak jak spie czy sam czy z kobieta swoja to poprostu cos mnie budzi w nocy np;złapie mnie za noge albo szarpie za moja głowa wtedy zrywam sie z łozka bo wiem ze to nie mogł byc sen za czesto to sie zdarza kiedys rzadko ale teraz coraz czesciej moja kobieta zaczyna sie bac ze mna spac bo widzi co sie dzieje albo mam tez tak jak spie i sie przebudze to czuje ze cos jest koło łozka ze moze to sie wydawac smieszne ale teraz widze ze cos jest nie tak kiedys tego az tak nie brałem pod uwage sam nie wiem co zrobic gdzie isc z kim pogadac wiadomo jak reaguja ludzie którzy słysza o takim czym pomysla "wariat itp." myslalem tez zeby isc do ksiedza pogadac jak bede w polsce na urlopie mozecie cos doradzic ??? z góry dziekuje […]
/poniżej wiadomość, którą załoga okrętu Nautilus otrzymała 29 czerwca 2019/
[...] Dzień dobry. Mam problem ze snem dzieci. Czasem moja młodsza 4 letnia budziła się z krzykiem, sztywna, opisywała że cos trzyma ją za nóżki, łapie,ciagnie. Dzisiaj starsza obudziła się z takim swistem oddechu nabieranego powietrze,15 lat. Opowiada że szczupła postać, prawdopodobnie bez oczu, brzydka twarz, kosciste ręce, baaardzo długie paluchy. Głaskała ją po głowie. Przeraziła się. CO może męczyć moje dzieci? gdzie szukać pomocy, jak im pomóc ?
[dane do wiad. FN]
Dziękujemy za wszystkie listy. Każda z osób, których anonimowe listy zacytowaliśmy w tym poście w XXI PIĘTRZE otrzymała odpowiedź od ludzi FN.
czytaj dalej
[...] Droga Fundacjo i wszyscy czytelnicy strony FN! Do napisania mojego listu zbierałam się od bardzo dawna…
Te wszystkie artykuły, które czytam na Waszej stronie „zmobilizowały” mnie w końcu do napisania. Pragnę opowiedzieć Wam historię, która miał miejsce ponad 12 lat temu, której świadkami poza mną była znaczna część mojej rodziny. Poza tym pragnę przytoczyć tu opis moich doświadczeń, przeżyć z lat jeszcze wcześniejszych, lat mojego dzieciństwa.
Pochodzę ze Zgierza, miasta sąsiadującego z Łodzią, miasta, które, jak się okazuje, nie raz było odwiedzane przez trudnych do zidentyfikowania przybyszów . Gdy byłam małą dziewczynką, może 5-6-letnią miałam dziwne „sny”, w których odwiedzały mnie postacie, teraz patrząc z perspektywy czasu nazwę je „bajkowymi”- dziwne „smoki”.
Pamiętam pewne zdarzenie, gdy po którymś z kolei moim „śnie” napisałam list do „moich przyjaciół” i przed snem położyłam go na zewnętrznym parapecie, wiedząc, że „oni” go odczytają. Pamiętam tę sytuację jak dziś, gdy mama zapytała mnie, do kogo piszę (w bardzo wczesnym wieku opanowałam umiejętność pisania), a ja jej opowiedziałam o moich „nocnych spotkaniach z przyjaciółmi”. Wydaję mi się, że u mamy malowało się na twarzy zaskoczenie, ale chyba odebrała to jako przejaw dziecięcej fantazji…
W każdym razie obraz tamtych wydarzeń pozostał bardzo żywo zapisany w mej pamięci. Kilka lat później, gdy byłam nastolatką, wpadła mi w ręce książka Johannesa Fiebaga „Kontakt. Uprowadzenia do UFO w Niemczech, Austrii i Szwajcarii” z biblioteki Ericha von Dänikena. W niej przeczytałam o zjawiskach takich jak bedroom visitor czy screen memories, historie ludzi, którzy doświadczyli niesamowitych przeżyć…
Natrafiłam na opis przeżyć pewnego chłopca, który też widział „w snach bajkowe postacie”, a później, podczas regresji hipnotycznych okazało się, że miały miejsce uprowadzenia do UFO. Był moment, że gdy bardzo interesowałam się tematyką UFO, chciałam i na sobie wypróbować regresję, ale pewien lęk, który zagościł we mnie, może lęk przed prawdą, sprawił, że pozostawiłam tą sprawę nie do końca wyjaśnioną.
A wracając do wydarzeń sprzed lat- miało miejsce zdarzenie, które na zawsze ugruntowało we mnie świadomość tego, że nie jesteśmy sami i że odwiedzają nas pozaziemscy goście .
Zdarzenie miało miejsce dokładnie dnia 7 lipca 1997 roku, w moim mieście. Jak na załączonych zdjęciach widać, zaobserwowany obiekt „latał” w okolicy kościoła, który znajduje się w centrum miasta, a którego szczyt widzę dokładnie z mojego balkonu. Dochodziłam godzina 23-cia, upalna noc wyciągnęła mnie na balkon. Jak zawsze patrzę w różne strony, tak i wtedy spojrzałam w stronę kościoła , na zachód i wtedy tuż obok kościoła zobaczyłam „ten obiekt”. Przyleciał jakby zza kościoła, ale skąd dokładnie- nie wiem. Po moim „ o Boże, co TO jest?” na balkon wbiegły moja siostra, mama i babcia i we cztery przez ok. 5 minut, nie mówiąc nic, obserwowałyśmy tor lotu tego obiektu. Obiekt przypominał „okrzemkę”(mając w pamięci lekcje biologii tak właśnie skojarzył mi się kształt tego obiektu z tym jednokomórkowym glonem). Przez nas widziany, był takiej mniej więcej wielkości, jak go narysowałam na załączonych ilustracjach; nie jestem jednak w stanie stwierdzić, w jakiej odległości od kościoła się on znajdował i czy wydawał jakieś dźwięki, nie wiem też gdzie później odleciał, poza tym, że za kościół, tam skąd wydaje mi się przyleciał. Po prostu –przyleciał, wykonał parę manewrów i odleciał zostawiając nas zaskoczone.
Niezmiernie ubolewam, że nie miałam wówczas pod ręką aparatu fotograficznego, nie mówiąc już o kamerze, by móc zarejestrować to niesamowite zdarzenie i mieć namacalny dowód na jego prawdziwość…
Dziś owe zdarzenie mogą potwierdzić jedynie moja mama i siostra.
Aby łatwiej było przyjąć każdemu czytelnikowi moje „przeżycie”, w tym momencie mogłam tylko sfotografować widok kościoła, i dzięki „Paint’owi” dorysować ów obiekt, a dzięki ponumerowaniu kolejnych ilustracji i oczytaniu ich w niżej przedstawionym porządku, każdy będzie mógł zobaczyć tor lotu i manewry wykonywane przez obiekt :
1-2-3-2-3-2-3-2-4-5-4-5-4-5-4-2-1
( gdzie 1-obiekt pojawił się; 2 i 3 –pulsując żółto - pomarańczowym światłem, zdawał się maleć i rosnąć, co odebrałam jako oddalanie się i przybliżanie;4- następnie przeleciał z drugiej strony wieży i tam wykonywał ruchy „przechylania się” pod pewnym kątem, w tę i z powrotem -5; następnie powrócił do pozycji z ilustracji nr 2 i po chwili zniknął-odleciał -1 )
Mam nadzieję, że dobrze to wytłumaczyłam i dla nikogo nie będzie problemem odczytanie całości mego listu.
Wracając do owej chwili, pamiętam jak moja mama powiedziała- „To pewnie UFO, lubi tu przylatywać ?…” i wtedy opowiedziała mi swoją historię, jak będąc nastolatką (tj. ok. roku 1980 ) widziała w okolicy zakładów „Boruta” (nie tak daleko zresztą od kościoła ), kilka „dziwnych”, podobnych do TEGO obiektów. Owe zdarzenie zachowała w pamięci, z nikim się nim nie dzieląc, do momentu, gdy właśnie około roku 1997 , gdy w całym województwie łódzkim głośno się zrobiło o „odwiedzinach UFO”, i wówczas , będąc na jakimś spotkaniu wśród znajomych, gdy jeden z jego uczestników powiedział: „ A ja widziałem będąc młodym chłopakiem dziwne obiekty koło „Boruty”…” odżyło w Niej to wspomnienie; wtedy, po ustaleniu bliższej daty, okazało się, że moja mama i owy mężczyzna mogli widzieć te same obiekty!
Hmmm… teraz nie mam co do tego wątpliwości- nie jesteśmy sami, a coraz częściej, coraz więcej osób ma do czynienia z jakimiś obserwacjami, czy to w postaci świateł na niebie, czy poprzez niewytłumaczalne sny, może owi przybysze kontaktują się z nami. Czy będąc małą dziewczynką mogłam doświadczyć bliskiego spotkania –nie wiem i na ten czas nie chcę wiedzieć, może to jakiś strach przed nieznanym, może jeszcze nie jestem gotowa na to co pewnie za jakiś czas stanie się ogólnie wiadomym. Staram się zachować spokój i patrząc w niebo myślę sobie „Byśmy tylko nie pożałowali tej ZNAJOMOŚCI…”
Pozdrawiam wszystkich patrzących w niebo. Zarówno wierzących, jak i niewierzących .
Irmina
Witam
Chciałbym podzielić się z Fundacją historią moją i mojego kolegi.
W październiku 2010 roku wraz z moim kolegą zatrzymaliśmy się przy jego domu samochodem marki Ford Focus(combi) przy jego domu na papierosa. Okolica w ktorej mieszka moj kolega to dzielnica willowa domy jednorodzinne są tutaj w dosc dalekich odstępach, na mało zaludnionym terenie.
W trakcie naszej nocnej rozmowy byłem świadkiem bardzo dziwnego zdarzenia, ktore wyjaśniłem z moim kolegą dopiero po kilku dniach od zdarzenia...
Ja siedziałem na fotelu kierowcy a moj kolega na fotelu pasażera, paliliśmy papierosa rozmawialiśmy na luźny temat oba boczne okna z przodu mieliśmy otwarte.
W pewnej chwili poczułem "kogoś" blisko samochodu, wyczułem obecność kogoś i instynktownie spojrzałem w lewe boczne lusterko.
I w tej chwili zaczyna się historia.Normalnie byłbym sam przed sobą byłbym pewny że nic i nikogo niezobaczę w tym przypadku było inaczej
Na ułamek sekundy w lewym bocznym lusterku zobaczyłem tak mi się wydaje postać humanoidalną.
Była ubrana na czarno tak jakby w czarny kombinezon, ok 100cm - 120cm
Mała chuda czarna postac krutkie ręce i nogi głowa naturalnych rozmiarów dla "postaci" tej wielkości. Postać poruszała się jakby biegiem bardzo szybkim zwinnym wręcz nienaturalnie "lekkim"
Ludzika widziałem tylko przed ułamek sekundy w ostatniej fazie"biegu" tuż przed skryciem się za tyłem samochodu.Widziałem Go w "biegu"
Całą historię potraktował bym jako przewidzenie ale...kilka wydarzeń nie daje mi spokoju.
1.w chwili gdy zobaczyłem to coś w lusterku i odwrociłem głowę w stronę mojego kolegi zauwazyłem ze On wyglada na mocno zamyslonego a po chwili twarz znowu zmieniła mu się i wyglądał normalnie
2.ZAZNACZAM ŻE NIEROZMAWIALIŚMY O TYM WYDARZENIU TEJ NOCY NAWET JEDNYM SŁOWEM.
3.po kilku dniach gdy znowu spotkałem się z tym kolegą zapytałem się go w prost czy tamtego wieczoru widział poczuł cos dziwnego. Obawiałem się że wyjdę na głupka ale moj kolega powiedział ze tak ze poczuł i usłyszał jakis ruch niedaleko samochodu.
Gdyby Fundacja była zainteresowana wiekszą iloscią szczegułów chętnie opowiam naszą historię
[...]
czytaj dalej
[materiał z Archiwum UFO FN - niewyjaśnione historie] Moja sąsiadka, pani Wanda Kryszczuk często wspomina wydarzenie, jakie było jej udziałem dawno temu, bezskutecznie do dziś szukając odpowiedzi na pytanie, co się wówczas stało? Oto jej wspomnienie:
Działo się to przed wojną, kiedy jako kilkunastoletnia dziewczyna mieszkałam we wsi Zalesie w powiecie Siemiatycze na Białostocczyźnie. Pewnego leśnego ranka moja siostra jak zawsze wyprowadzała krowy na pastwisko, a ja poszłam razem z mamą do spichlerza. Idąc przez podwórko widziałam siostrę, która była dopiero tuż za płotem, gdy nagle rozległ się potężny, przerażający huk, po którym niemal natychmiast rozkołysały się drzewa na wietrze. Po chwili przerodził się on w wichurę, a nas ogarnęły ciemności.
Ta noc, która nagle zapadła o świcie, trwała około dziesięciu minut i była tak głęboko czarna, że niczego wokół nie dało się zobaczyć. Nie widziałyśmy z mamą ani krów za płotem, ani siostry i obie przeraziłyśmy się, że nie żyje.
Później siostra opowiadała, że ogłuszona hukiem upadła, (a może została przewrócona przez wichurę na ziemię) leżąc przez chwilę bez ruchu. Kiedy się ocknęła, była pewna, że nastąpił koniec świata.
Po upływie około dziesięciu minut zaczęło się rozjaśniać, a kiedy ciemność rozwiała się zupełnie, wszystko wokół wyglądało tak, jakby nic się nie wydarzyło.
Ale dopiero teraz stało się coś, czego już kompletnie nie mogłyśmy pojąć. Zobaczyłyśmy, że nasze krowy zaczynają biec w kierunku lasu. Podążało tam również wiele innych krów należących do pozostałych gospodarzy. Niektóre, głośno rycząc, zaczepiały łańcuchami o krzaki i wyrywając je z korzeniami galopowały w ślad za pozostałymi.
Pobiegłyśmy za swoim stadem, a razem z nami biegli inni sąsiedzi. Wszyscy chcieli się przekonać, jaki jest cel tej krowiej gonitwy. I wówczas...
Zobaczyłyśmy, że pod lasem na łące stoi wysoki, liczący ok. 2.5 metra kopiec przypominający kształtem duży stóg siana. Miał konsystencję bardzo twardej galarety, a krowy z zapamiętaniem go lizały. Nie można ich było od tego kopca oderwać. Pobiegłam z powrotem do domu po miskę, wróciłam z nią i oderwałam trochę tej galarety. Poszło mi to z trudem, bo okazała się bardzo twarda. Byłam młoda i ciekawa, więc jej spróbowałam. Miała bardzo słony smak.
Stała w misce przez całą dobę, roztopiła się dopiero następnego dnia. Jeżeli chodzi o kopiec, topniał jeszcze wolniej i zniknął po dwóch dniach zostawiając po sobie na ziemi mokry ślad.
Początkowo chcieliśmy zawiadomić kogoś o tym wydarzeniu, ale ponieważ nie wiedziałyśmy, do kogo się zwrócić, skończyło się na dobrych chęciach (dziś byłoby nie do pomyślenia, by takie kuriozum pozostawić same sobie).
Często myślę o tym, co to mogło być i co na wówczas spadło z nieba. Tak to właśnie określaliśmy: To, co spadło z nieba, mimo że nikt z nas przecież nie widział, jak spadało, ani nie zauważyliśmy niczego, co by zwróciło naszą uwagę. Huk rozległ się od strony północno-zachodniej i nie został niczym poprzedzony. Wszystko nastąpiło nagle, w ułamku sekundy. Bardzo chciałabym się dowiedzieć, co się wtedy stało. A może ktoś przeżył kiedyś podobne wydarzenie? (koniec relacji)
Pani Wanda upoważniła mnie do opisania tej historii w jej imieniu. Ja zaś poszperałam w starych numerach NŚ, gdyż pamiętałam, że Wasze pismo zamieściło kiedyś wzmiankę o „galarecie” lecącej z nieba. W NŚ nr 5/2001 w artykule „Anielskie Włosy” znalazłam fragment opowiadający o tym, jak w 1954 roku na stadion piłkarski we Florencji opadł deszcz kłaczków przypominających poszarpaną watę, która zamieniła się galaretkowate grudki. Czyżby te zdarzenia miały ze sobą coś wspólnego?
Urszula Cieśla
Mrągowo
Nieznany Świat 1/2003 rok, Rubryka „Dotknięcie Nieznanego”
Od FN
Opublikowaliśmy tę historię w dziale XXI PIĘTRO, bo właśnie trafiła do nas podobna historia, która wydarzyła się w 1984 roku. Wkrótce ją przedstawimy w serwisie.
Z POCZTY DO FN [...] Znajomy, pochodzący gdzieś z tamtych stron- z Mazur- opowiadał mi o podobnym przypadku. Było to gdzieś parę lat przed II wojną św. lub tuż po wojnie. Znalazł w lesie podobną galaretowatą substancję, z tym, że ona miała zapach wyraźnie chemiczny. Nabrał jej w jakąś gazetę i zaniósł do szkoły i pokazał nauczycielce. Nie wiedziała co to jest i kazała wyrzucić w krzaki, bo mocno śmierdziało. Nic nie mówił, czy próbował to smakować. Niestety, już nie żyje, a interesowały go bardzo tajemnice świata. [...]
czytaj dalej
[...] Chciałbym opisać Wam Moje „spotkania” ze zmorami .Zdarzają się często ,w półśnie i podczas snu ,występuje paraliż i problemy z oddychaniem ,kończyny ważą tony ,nie mogę się poruszyć lub obejrzeć ,radzę sobie z tym klnąc zjawę niczym pijany szewc. Często zjawa zsyła sen w śnie ,opiszę jeden z nich ,budzę się a na piersiach siedzi mi młodszy brat i z radością mnie dusi ,twarz wyraźna ,sylwetka też ,zrzucam go wraz z kocem na podłogę i budzę się przygnieciony bratem na piersiach –który mnie dusi ,sytuacja powtórzyła się 5 – 6 razy ,za każdym razem zjawa stawała się coraz mniej wyraźna ,aż w końcu stała się rozmytym cieniem ,nadal jednak imitującym brata ,zrzuciłem ją po raz ostatni i obudziłem się do końca ,dodam jeszcze że gdy „obudziłem się po raz trzeci uderzyłem w kaloryfer –ból upewnił mnie że nie śpię, ale to wrażenie również okazało się kłamstwem.
Zmora nawiedza mnie dość często -choć ostatnio rzadziej ,co mnie cieszy-często czuję jej obecność ,potwierdzoną paraliżem ,zjawia może podszywać się po osoby i często to robi ,widuję cienie sylwetek ludzi mi znajomych ,widzeniu towarzyszy ogromny lęk ,zjawa stara się zniechęcić mnie do tych osób ,są to osoby uczciwe i dobre ,zmora najwyraźniej nie lubi tych cech ,sen zesłany przez zjawę poznaję po tych cieniach i po negatywnych uczuciach mu towarzyszących. Można przepędzić zmorę krzycząc na nią ,klnąc ją i atakując w każdy dostępny Nam sposób ,nie należy się bać ,strach zatrzymuje ją na dłużej i dodaje jej sił , tak przynajmniej wynika z moich doświadczeń. Zmora przychodziła od czasów wczesnego dzieciństwa ,aż do teraz ,tyle że teraz potrafię ją przegnać dlatego też zjawia się rzadziej ,choć próbuje pompować we mnie negatywne emocje poprzez sny.
Pozdrawiam Redakcję i czytelników .
[...]
-----Original Message-----
From: [...]
Sent: [...]
To: FN
Subject: Zmory nocne i dziwne uczucie/zjawiska podczas snu
Witam, na wstępie proszę o nie podawanie moich danych (imię i nazwisko oraz adres e-mail) publicznie. Dane możecie zapisać dla siebie, a treść wiadomości opublikować na własnej stronie.
A więc...
Wiele razy przeżyłem to uczucie zmory sennej. Ale nigdy nie miałem takich sytuacji, podczas których budziłem się, próbowałem włączyć światło które nie chciało się włączyć, znów się budziłem i tak w kółko. Tego nie przeżyłem.
Śpiąc na plecach, twarzą w stronę sufitu, lub na brzuchu, z głową wtuloną w poduszkę, wiele razy podczas zasypiania czułem obecność..."czegoś". Nie widziałem tego, nie widziałem żadnej czarnej istoty ani kobiety. Czułem nieprzychylną mi obecność która stała nade mną - śpię w jednym pokoju, dużym, razem z siostrą i matką, każdy ma własne łózko, śpimy niedaleko siebie.
Czułem strach i niepewność gdy to coś do mnie podchodziło, ale modlenie się (najczęściej modlitwa "Aniele Boży stróżu mój...") pomagało zawsze. Po modlitwie czułem spokój i brak obecności tej "zmory". Po tym mogłem spać.
Innym razem coś zdarzyło się tylko raz, byłem w szoku. To było jeszcze w zeszłym roku, czyli 2010, zimą, późną nocą gdy każdy spał. Gdy byłem na wpół przytomny właśnie w nocy, poczułem nad sobą podobną obecność co zawsze. Co więcej, poczułem że coś mnie ciągnie za lewą odsłoniętą (nie pod kołdrą) rękę. To coś pociągnęło mnie lekko, ale na tyle mocno że ręka przesunęła się w stronę z której wyczuwałem dziwną obecność (w prawą stronę, bo po lewej stronie mam ścianę, łóżko stoi przy ścianie). To mnie wybudziło ze snu i nagle poczułem strach. W tym samym czasie to uczucie znikło i poczułem ciepło, i przyjemność jakbym leżał na specjalnym łóżku z masażem, po czym zasnąłem, tak od razu, jakby coś mnie uśpiło. W dzień powiedziałem o tym matce i siostrze, ale nie do końca uwierzyły, bo to równie dobrze mogło być złudzenie, związane ze snem. To się stało jakiś czas po śmierci mojego ojca - ojciec zmarł 26 stycznia 2010 na nowotwór + obturacyjny obrzęk płuc i to wersja oficjalna, bo tak na prawdę do dziś nie odebraliśmy wyników sekcji...
Tak czy inaczej, to zdarzyło się tylko raz. Już więcej nic mnie nie dotykało podczas snu. Zauważyłem też, że podczas zasypiania od tamtej pory nie wyczuwam żadnej obecności, natomiast czuję dreszcze jak przechodzę przez mieszkanie aż do łózka, gdy już jest ciemno - wszyscy śpią a ja idę spać ostatni, wtedy czuję tą nieprzychylna obecność, ale tylko przez chwilkę. Nie wiem czy to paranoja związana z dorastaniem - mam 21 lat - ale nawet czasem mam głupie sny w których widzę obcych, czyli kosmitów. Różne gatunki. Czasem szarzy, czasem brązowo-czerwoni ale to tylko sny tyle że pełne chaosu, tego jestem pewien. Odzwierciedlają częściowo mój stan umysłu, bo od ponad 10 lat, ja i moja rodzina zmagamy się z problemami, co odbiło się na naszej psychice częściowo. Ale to nie o tym teraz.
Jeszcze inne uczucie, nie związane ze zmorą.
Raz tylko gdy byłem na wpół przytomny chyba wczesnym ranem, czułem się jakbym leżał na metalowym stole (próbowałem ruszać nogami i usłyszałem jakbym stukał po metalowej powierzchni nogami) a ktoś stał nade mną. Wydawało mi się że słyszę metaliczny brzęk, jakby ktoś kładł narzędzia medyczne(?). Ale czułem spokój. Sen wydawał się dość realny. Po obudzeniu się nad ranem nadal to pamiętałem, ale nie zaobserwowałem żadnych znaków na ciele.
Czy jest jakaś procedura, oprócz hipnozy, która może pomóc przywrócić pamięć dawnych wydarzeń których nie jesteśmy pewni czy miały miejsce na prawdę? Taka hipnoza jaką robią psychologowie badanym podejrzewanym np. o kontakty 3 lub 4 stopnia z obcymi - jak miało to miejsce np. w filmie "4 stopień" z Millą Jovovich?
Moja krótka opowiastka jest dziwna i niestety nie jestem w stanie udowodnić tych przeżyć. Ale zawsze chciałem poddać się hipnozie, nie wiem tylko jakąś konsekwencję może ona wywrzeć na moją psychikę...
Macie pełne prawo na publikowanie treści.
Pozdrawiam.
[...]
Witam, często goszczę na stronach Nautilusa, ostatnio przeczytalem kilka relacji z tzw. paraliżu sennego i chciałbym podzielić się historia mojego wujka, który jest księdzem. Chciałbym zaznaczyć, że cała moja rodzina jest głęboko wierząca i często bliscy (także ja), doświadczamy zjawisk które trudno wytłumaczyć w sposób racjonalny. Kiedyś usłyszałem, że jest to kwestia tego, że ludzie mają różną wrażliwość (czułość) na tego typu zjawiska. Wracając do historii mojego wujka. Od kilkunastu lat jest proboszczem w jednej z parafii (nie musze dodawać, że jako osoba duchowna wierzy w życie po śmierci :). Pewnego wieczoru jak zwykle polożył się do łóżka i ogladał telewizor, drzwi do jego sypilani były uchylone. nastepnie wyłączył telewizor i próbował zasnąć. Nagle poczuł, że jego stopy stają się zimne, to uczucie zimna postępowało od stóp w górę. W końcu cały zesztywniał. Leżał "na boku" i za nic nie mógł ruszyć głową, miał otwarte oczy. Kiedy cały zostal sparaliżowany zimnem usłyszał, że z poddasza po schodach zbiega coś dziwnego, dźwięk jaki wydawało można porównac do galopu konia, było to coś co posiada cztery kopyta.W całym pokoju panował przerażliwy chłód. To coś zbiegło ze schodów i weszło do pokoju mojego wujka. Naturalnym odruchem wujek chciał odwrócić głowę żeby zobaczyć co to takiego lecz nie mógł. To stworzenie wbiegło do pokoju i stanęło dokładnie nad głową mojego wujka. Nie był to duch lecz postać materialna. Po chwili wybiegło z pokoju i wbiegło po schodach na górę. W pokoju zaczęło robic się cieplej i paraliż powoli ustąpił. Według mnie był to szatan (diabeł) który przyjmuję postać kozła. Po tym wydarzeniu wujek, jak sam mówi, zaczął gorliwiej się modlić. Więcej coś takiego się nie powtórzyło.
Pozdrawiam.
[....]
Którejś nocy spałam chyba na brzuchu i wtedy poczułam, że na plecy wskoczył mi kot, co mnie obudziło. Było to bardzo zabawne i miłe uczucie, gdyż mościł się na moich plecach jakby układał sie w kłębek do snu. Chciałam nawet się do niego odezwać, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że ja przecież nie mam kota, ani innego zwierzęcia. Wtedy dotarło do mnie, że to coś jest o wiele za duże i ciężkie na kota i wcale nie jest takie miłe jak on. To coś było rodzaju żeńskiego i nie miało dobrych zamiarów w stosunku do mnie. Poczułam ogromny strach, a kiedy odkryłam, że nie mogę ruszyć ani ręką ani nogą chciałam krzyczeć, ale też nie mogłam. To coś na moich plecach było coraz cięższe i nie mogłam oddychać. Nie trwało to długo i wtedy zobaczyłam jak stwór rozpościera skrzydła. Wyglądały one jak skrzydła nietoperza. Słyszałam tylko szlest który się oddalał i wtedy mogłam się już ruszać.
Wiele razy "zmora" przychodziła do mojego brata, który bardzo się jej bał.Mówił, że widział ją zawsze tylko od pasa w dół. Miała na sobie kwiecistą spódnicę i buty na wysokim obcasie. Zanim go dopadała słyszał stukanie obcasów na podłodze. Zawsze go dusiła i uciekała chowając się w ścianę.
[...]
czytaj dalej
Do listy miejsc nawiedzonych dopisaliśmy las Krężel pod Kazimierzem Biskupim. Sprawę zgłosił czytelnik serwisu w e-mailu. Na miejscu masowego mordu sprzed 70 lat znajduje się, postawiony w 1980 roku, pomnik i trzy nagrobki. Według relacji czytelnika świadkowie opisywali, że nagle słyszeli przeraźliwy krzyk dobiegający "zewsząd, bez wyraźnego źródła". Cała historia bardzo mocno ich wystraszyła.
Do lasu Krężel, w miejsce największej tragedii, jaka wydarzyła się na konińskiej ziemi, bardzo trudno jest dojechać. Nie ma żadnych oznaczeń drogowych, poza jedną tablicą, pokazującą miejsce, gdzie z asfaltowej szosy trzeba zjechać do lasu.
Wydarzyła się tam potworna tragedia. W lesie Krężel pod Kazimierzem Biskupim Niemcy zgładzili około 3000 mieszkańców powiatów konińskiego i słupeckiego pochodzenia żydowskiego, głównie z getta w Zagórowie, choć – jak można przeczytać w artykule Piotra Rybczyńskiego na ten temat – ze względu na niepełne i fragmentaryczne dane rekonstrukcja przebiegu akcji eksterminacyjnej ma częściowo charakter hipotetyczny. Nie sposób też określić, skąd konkretnie pochodziły ofiary zagłady, ponieważ Niemcy rozwozili żydowskich mieszkańców Konina i pozostałych miejscowości do różnych gett. Mieczysław Sękiewicz, który był naocznym świadkiem straszliwej egzekucji, napisał że rozpoznał wśród ofiar „jednego krawca i jednego sklepikarza z Konina”.
Zeznanie Mieczysława Sękiewicza, który razem z około 30 innymi Polakami został przez Niemców przymuszony do zbierania rzeczy i kosztowności, pozostawionych tam przez Żydów, to jeden z najbardziej wstrząsających dokumentów Zagłady. Tym bardziej że dotknęła naszych współmieszkańców, między innymi z Goliny, Kleczewa, Konina, Rychwała, Słupcy i Sompolna.
Mniej więcej miesiąc wcześniej w lasach pod Rudzicą zgładzono około 1500 Żydów z gett w Grodźcu i Rzgowie, w większości – jak się zdaje – mieszkańców Konina. Obie akcje eksterminacyjne przeprowadzono, zanim w Chełmnie nad Nerem powstał obóz natychmiastowej zagłady i obie przeprowadził ten sam oddział specjalny Sonderkommando Lange, który później organizował obóz w Chełmnie. Wszystko wskazuje na to, że w lasach kazimierskich testowano różne metody zabijania, szukając najbardziej wydajnej.
Przytoczmy tu fragmenty zeznań, jakie pół roku po zakończeniu wojny złożył Mieczysław Sękiewicz z Konina, który razem z około 30 innymi osobami został zmuszony przez Niemców do zakopywania ofiar:
/UWAGA, OPIS JEST DRASTYCZNY!/
[...] Zaprowadzono nas na polanę (...). Polana ta nie była tak zarośnięta jak dzisiaj. (...) W poprzek polany były wykopane dwa doły. Pierwszy bliżej duktu miał długości około 8 metrów, szerokości 6 m i głębokości z górą na jakieś 2 metry. Prawie równolegle do niego, na drugim końcu polany, przez całą jej szerokość, był wykopany drugi dół tej samej głębokości, szerokości na 6 metrów, a długi na 15 metrów, pomiędzy tymi rowami była przestrzeń wolna. (...) Naokoło polany, z wyjątkiem krańca od strony skrzyżowania duktów, stały i siedziały gromady Żydów.
Ilości ich określić nie umiem, gdyż stali między drzewami. (...) W tłumie tym były kobiety, mężczyźni i dzieci, matki z dziećmi na rękach. Między nimi poznałem jednego krawca i jednego sklepikarza z Konina. Dukty, polana i las dookoła roiły się od Niemców z Gestapo. (...)
Na dnie większego rowu widziałem warstwę grud niegaszonego wapna. Jakiej grubości była ta warstwa, tego nie wiem. W mniejszej mogile wapna nie było, Niemcy uprzedzili nas, że las jest otoczony przez nich i pilnowany i jeśli będziemy uciekać, dostaniemy kulę w łeb. Wówczas kazali Niemcy rozbierać się zebranym Żydom. Najpierw tym, którzy stali obok rowu dużego. Wtedy kazali nagim wchodzić między oba doły i wskakiwać do większego dołu. Jedne matki wskakiwały trzymając dzieci, inne rzucały dzieci do rowu same, jeszcze inne odrzucały dzieci osobno do dołu i wskakiwały osobno.
Niektóre czołgały się u nóg Niemców, całując ich buty, kolby karabinów itp. Nam kazano chodzić pomiędzy Żydami stojącymi obok mogił i zbierać porozrzucane ubranie i obuwie. Widziałem sceny jak Niemcy podchodzili do miejsc, w których myśmy składali na kupki zegarki, pierścionki i w ogóle wszelką biżuterię, rozkradali stamtąd garściami te rzeczy napychając sobie nimi kieszenie. Widząc to, niektórzy z nas i ja z nimi trzęsąc się ze strachu, przestaliśmy składać cenne przedmioty na gromadki, lecz zegarki i pierścionki rzucaliśmy umyślnie dalej w las.
W pewnym momencie Niemcy kazali zaprzestać dalej rozbierać się Żydom, gdyż dół był już pełen. Widać w nim było tylko z góry gęsto stłoczone głowy. Ci z Żydów, którzy się pośpieszyli i już byli rozebrani, byli brutalnie wrzucani przez gestapowców do dołu na głowy tym, co tam byli wtłoczeni. (...) Nadjechało auto ciężarowe od strony szosy i zatrzymało się przy dukcie na polanie. Na aucie zauważyłem cztery zbiorniki.
Następnie Niemcy ustawili pompę, połączyli ją wężem z jednym ze zbiorników, a dwóch z nich przeciągnęło wąż do dużego dołu. Pompę puścili w ruch i tych dwóch Niemców trzymających węże zaczęło polewać Żydów stłoczonych w dużym dole. Myślę, że to była woda, tak wyglądała, lecz na pewno nie wiem. W miarę pompowania przekładano węże do pozostałych zbiorników. Wskutek lasowania się wapna ci ludzie zaczęli się żywcem w dole gotować, powstał taki straszny, przerażający krzyk, że my którzy siedzieliśmy przy ubraniach, darliśmy te szmaty i wtykali sobie w uszy.
Do krzyku gotujących się w dole ludzi dołączył niesamowity krzyk i lament Żydów, którzy czekali na swoje stracenie. To trwało może dwie godziny, pewno i dłużej (...).
Na drugi dzień rano Niemcy kazali nam zakopywać duży dół ziemią. Ugotowana żywcem masa ludzka, która w nim była, jakby się uległa i opuściła ku dołowi. Ciała były tak stłoczone, że nadal wciąż trzymały się zwłoki jakby w pozycji stojącej, tylko głowy były poprzechylane na wszystkie strony. Dół zasypaliśmy niedokładnie, sterczały z niego jeszcze ręce niektórych trupów, jak przerwano nam zasypywanie, dlatego, że nadjeżdżać zaczęły samochody ciężarowe i na te samochody kazano nam rzucać rozkradzione, posegregowane rzeczy (...). Już po południu zajeżdżał kilkakrotnie na polanę samochód w rodzaju dużej karetki pogotowia – ciemnoszary, otwierany z tyłu, i z wnętrza jego po otwarciu drzwi wysypywały się trupy ludzkie mężczyzn i kobiet, dzieci – również Żydów.
To szare auto obracało przy mnie trzy razy, w odstępach może godzinnych. Czy zajeżdżało jeszcze, gdy mnie zabrano z polany, nie wiem. Trupy wysypujące się z tego auta były poszczepiane ze sobą jakby w konwulsyjnych uściskach, wykrzywionych pozycjach, z poogryzanymi nieraz twarzami. Widziałem jak jeden wpił się drugiemu zębami w szczękę, inni mieli poobgryzane nosy lub palce. Dużo wśród nich konwulsyjnie trzymało się za ręce, widocznie stanowili rodzinę. Te zwłoki Niemcy kazali nam siłą rozrywać, a gdy się to nie udawało, rozrąbywać, odcinając ręce, nogi i inne części. Następnie musieliśmy układać te trupy w mniejszym rowie na polanie, warstwami, ciasno obok siebie, na przemian głowami raz w jedną, raz w drugą stronę. Odrąbane członki kazano nam utykać między ciałami. Przy mnie nałożono trzy takie warstwy, a jedno auto było jeszcze nie rozładowane. (...)
Zwłoki przywożone w szarym aucie to były ciała ludzi zagazowanych. Z wnętrza auta i z ubrań czuć było gaz. Podobno w niektórych samochodach znajdowały się zwłoki ludzi zabijanych poprzez podłączanie pod prąd. U dopuszczających się tych okropieństw Niemców widać było chorobliwe poczucie wyższości i pogardę dla mordowanych przez nich ludzi.
Przypominam sobie jeszcze z polany jak jeden z Niemców wziął małe dziecko z rąk matki i roztrzaskał na jej oczach jego główkę o brzeg auta, a gdy matka krzyczała, cisnął w nią główką tego dziecka tak, że mózg zalepił jej usta. Następnie wziął coś jakby wapno lub gips z auta i tym zamazał jej usta. W ten sam sposób postępowano z innymi kobietami, które mocno krzyczały. Widziałem jak jeden z Niemców chwycił młodą, ładną dziewczynę, związał jej ręce w tył, przedtem zdarłszy z niej suknię w ogóle bieliznę i za te ręce powiesił na drzewie, następnie nożem tzw. fińskim pociął jej prawą pierś na plasterki, potem rozciął jej brzuch i grzebał w jej wnętrznościach.
Dziewczyna ta skonała na drzewie z wnętrznościami wydostającymi się na zewnątrz.
Żródło: Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego im. E. Ringelbluma w Warszawie Pod koniec wojny w celu próby zatarcia śladów na rozkaz Niemców część zwłok odkopano i spalono. Śladów i pamięci o tej przerażającej zbrodni nie dało się jednak wymazać.
Dokonując tych przerażających zbrodni Niemcy w bestialski sposób zamordowali według różnych szacunków prawdopodobnie około 8000 ludzi z powiatów konińskiego i słupeckiego. Wszystkim kierował niemiecki dowódca Sonderkommando – Herbert Lange podlegający dowódcy SS z Warthegau, Wilhelmowi Koppe.
W latach 80-tych w miejscu tortur, egzekucji i masowych grobów odsłonięto pomnik postawiony przez mieszkańców Konina.
W tej sprawie dostaliśmy e-mail:
From: [...]
Sent: Wednesday, June 19, 2019 7:37 PM
To: FN
Subject: Tajemniczy "Las Krążel" i inne ciekawe miejsca
Witam
Pisaliście w tym roku, że zainteresowało Was tajemnicze miejsce o nazwie Las Krążel, który znajduje się we Wschodniej Wielkopolsce, na północ od Konina, między miejscowościami Kleczew i Kazimierz Biskupi. Kiedyś, gdy dowiedziałem się o tym lesie zebrałem podstawowe materiały na ten temat. Było wówczas dostępnych kilka bardzo podobnych do siebie artykułów zawierających fragmenty wywiadu z pewnym starszym panem, który był naocznym świadkiem przerażających wydarzeń mających miejsce w Lesie Krążel. Nie wiem czy szukaliście jakichś informacji na ten temat i czy znacie ten wywiad, dlatego postanowiłem wysłać Wam w załączniku do tego maila ciekawy artykuł (jako plik PDF).
Mieszkam w małym mieście powiatowym o nazwie SŁUPCA, które znajduje się przy autostradzie A2 i głównej linii kolejowej Warszawa-Poznań-Berlin. Jest to teren byłego woj. konińskiego. W bliskiej okolicy mojego miejsca zamieszkania można znaleźć sporo ciekawych miejsc jeżeli chodzi o badanie zjawisk niewyjaśnionych, m.in.:
- wspomniany wcześniej Las Krążel
- podobny do niego pod względem dramatycznych wydarzeń las koło wsi Rudzica na północno-wschodnich obrzeżach Konina
- Puszcza Bieniszewska (Kazimierska) z zamkniętym klasztorem kamedułów pustelników i znajdującą się niedaleko klasztoru tajemniczą studnią, z której powstaniem wiąże się ciekawa legenda a woda w niej się znajdująca ma podobno szczególne właściwości
- słynne wśród UFO-logów na całym świecie Wylatowo
- Las Grąbliński koło Lichenia Starego, w którym można oglądać kamień z odciśniętymi w nim stopami (według tradycji katolickiej stopy te zostały odciśnięte podczas jednego z objawień maryjnych w tymże lesie)
- las położony na terenie zwanym Pagórki Złotogórskie pod Koninem, który kilka lat temu został przecięty autostradą A2 i zaczęły się wówczas dziać tam dziwne rzeczy, m.in. duchy i zjawy przechodzące nocami przez autostradę lub stojące na jej poboczach
- Jednostka Wojskowa w Powidzu z Bazą Lotnictwa Transportowego, w okolicach której widywane były obiekty UFO (obecnie stacjonuje w niej wojsko amerykańskie, rozpoczyna się budowa jednego z największych magazynów broni w Europie i rozważana jest tu lokalizacja planowanego Fortu Trump)
Pozdrawiam
Marcin
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.