Dziś jest:
Środa, 30 października 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Mam 34 lata. Urodziłem się w [....] (woj. lubelskie). Stamtąd pochodzi mój ojciec. Natomiast moja mama pochodzi z Sopotu. Po ślubie rodzice zamieszkali w [...], ponieważ ojciec miał tam dom po rodzicach. Dzisiaj wszyscy mieszkamy w Trójmieście, ale historia, o której chcę napisać, miała miejsce jeszcze w czasie poprzedniego systemu. Moi rodzice przez dobrych kilka lat prowadzili sklep z ubraniami. Byliśmy ówcześnie jedną z najbogatszych rodzin (jeżeli nie najbogatszą) w mieście. Sukces finansowy moich rodziców wynikał z tego, że mieli ubrania, których nie miał nikt inny w mieście. Dzięki rodzinie mamy sprowadzaliśmy ubrania z Trójmiasta (marynarze, Baltona itd.) oraz z Berlina wschodniego (część rodziny mamy mieszka w Niemczech).
Rodzice nigdy nie współpracowali ze służbami (wręcz przeciwnie - byli i są świadkami Jehowy i mieli z nimi sporo nieprzyjemności). Z drugiej strony panie urzędniczki zajmujące się paszportami w tamtym czasie bardzo chętnie przyjmowały ubrania z zagranicy, więc paszporty nie były takim problemem jak dla przeciętnych "Kowalskich". Nie opisuję tego, żeby się chwalić (po upadku komuny mieliśmy bardzo twarde lądowanie, po którym moi rodzice już się nie podnieśli). Piszę o tym, żeby nakreślić tło całej historii.
Oprócz wymienionych już źródeł, z których rodzice zamawiali towar byli także dostawcy - powiedzmy - lokalni. Taką firmę produkcyjną (zresztą bardzo dużą) prowadzili w [...] państwo [...]. I tutaj zaczyna się cała właściwa historia.
Pewnego razu mój ojciec pojechał do Lublina do [....] zamówić towar. Podjechał pod bramę zakładu i okazało się, że był on zamknięty.
Na teranie zakładu nie było nikogo a na bramie wisiał łańcuch z wielką kłódką. Zdziwiło to mojego ojca, ponieważ miało to miejsce w środku tygodnia. W tamtym czasie nie było telefonów komórkowych, a że z [....] miał biznesowo bardzo dobre relacje, pojechał do nich do domu. Otworzyła mu [...]. Na pytanie, dlaczego zakład jest zamknięty kobieta zamarła i cała blada powiedziała "[...] pojechał się powiesić".
Mój ojciec był w ciężkim szoku. [...] nie chciała dzwonić na policję, co w pierwszej chwili wydało się mojemu tacie podejrzane, natomiast zaprosiła go do środka na kawę chcąc mu coś opowiedzieć...
[...] od lat widział "drugiego siebie". Widział go tylko on i często z nim rozmawiał, a czasami nawet kłócił. Drugi "on", od chwili ukazania się, towarzyszył mu przez cały czas. Wiem, o czym teraz myślicie - choroba psychiczna. Otóż nie. W tamtym czasie [...] byli niezwykle zamożnymi ludźmi. Nie jeździli tak jak wszyscy Syrenami, Fiatami 125p, Polonezami czy maluchami. [...] miała sportowy samochód marki Pontiac a [...] jeździł nowym Mercedesem. Mieli naprawdę duży zakład produkcyjny a towar sprzedawali w całej Polsce i za wschodnią granicę. Stać więc ich było na przeprowadzenie specjalistycznych badań psychiatrycznych w Szwajcarii. Badania nie wykazały u [...] absolutnie żadnych zaburzeń. Jedyne co wyszło podczas badań to to, że ma niespotykanie wręcz wysoki iloraz inteligencji.
Ten "drugi" powiedział temu realnemu, że ma do wykonania bardzo ważną misję, o której na razie nie może mu wiedzieć, ale na pewno nie dożyje 40 urodzin (jestem na 99% pewny, że chodziło o 40-tkę. Na pewno była to konkretna data urodzin). [...] z jakiegoś powodu próbował popełnić samobójstwo na długo wcześniej, żeby "postawić się" swojemu alter ego. Nic jednak z tego nie wychodziło. Próbował się powiesić - lina się urywała. Próbował łykać szkło - nie miał żadnych obrażeń. Próbował się utopić w odosobnionych miejscach - zawsze znajdował się ktoś, kto go ratował. Połykał leki - zero działania. Rzucał się pod pociąg - pociąg w niewytłumaczalny wręcz sposób, zatrzymywał się praktycznie w miejscu.
Na pytanie mojego ojca (jak już wspomniałem wcześniej wierzącej osoby) czy zdarzają się w domu jakieś anomalie, [...] odpowiedziała, że przesuwające się po stole przedmioty to u nich standard (przykładów było więcej). W trakcie ich rozmowy do domu [...] przyszedł przyjaciel tej dwójki o ile dobrze pamiętam ich sąsiad. Znał całą sprawę, więc włączył się do dyskusji i opowiedział dwie historie, których sam był świadkiem. Pewnego razu jechali z [...] nowym fiatem tego sąsiada. Była noc.
Nagle samochód przestał działać i stanęli w szczerym polu. Sąsiad zaczął szukać przyczyny nie mając pojęcia co mogło się stać. To był jego nowy samochód. Silnik działał bez zarzutu, akumulator też nie sprawiał kłopotów. W tym samym czasie [...] wszedł w głąb pola i zaczął krzyczeć. Wyzywał kogoś "od ostatnich". Miotał przekleństwami "w przestrzeń". Sąsiad widział samotnie stojącego [...], który kłócił się z "powietrzem". Nagle [...] wykrzyknął, że ten "ktoś" ma natychmiast uruchomić samochód bo... (tutaj padła jakąś groźba, nie wiem o co chodziło). Samochód sam się uruchomił.
Właściciel był przerażony. W tym momencie w samochodzie nie było nikogo. [...] stał na polu, a on sam stał oparty o samochód zastanawiając się co może być przyczyną takie sytuacji i co mają teraz zrobić. [...] wrócił na drogę i spokojnie powiedział "możemy jechać dalej". Innym razem ten sąsiad pomagał im przy budowie (chodziło o dom lub zakład produkcyjny - nie pamiętam dokładnie). Nadzorował ekipę budowlaną. W tamtych czasach na budowach więcej się piło niż murowało, więc taki nadzór prowadzony przez zaufaną osobę był dla właścicieli stawianego budynku wybawieniem. Nagle pracownicy budowlani zobaczyli "kogoś" - jakąś postać, która biegała dookoła budynku, ale... po ścianach.
Biegała prostopadle do tychże ścian. Kiedy otrząsnęli się z pierwszego szoku, każdy z nich (ten sąsiad także) złapał za to co miał pod ręką (łopaty, szpadle, kilofy, młotki) i wszyscy zaczęli biec w kierunku budynku, żeby "to coś" złapać. Postać nagle wbiegła do środka i uciekła na strych. Kiedy mężczyźni tam wbiegli nikogo tam nie było. Ta postać nie miała tam szansy na jakąkolwiek drogę ucieczki, ale mimo tego strych był pusty.
Rozmowa mojego ojca z [...] i tym przyjacielem ich rodziny przeciągnęła się do wieczora. Kiedy postanowił wracać do domu i był już za bramą wjazdową zobaczył podjeżdżającą taksówkę z łódzkimi numerami rejestracyjnymi. Z taksówki wysiadł [...]. Popatrzył na mojego ojca, przechylił głowę i spokojnym głosem zapytał "I co? Fajnie się gadało z moją żoną?".
Mój ojciec przestraszył się, mając świadomość jak dwuznacznie mogło to wszystko wyglądać. Zaczął tłumaczyć [...] skąd wzięła się jego obecność u nich w domu. [...] przerwał mu z uśmiechem i powiedział "Spokojnie panie D., ja wiem wszystko". Okazało się, że [...] bez problemu mógł dowiedzieć się o tym co działo się w każdym miejscu, o którym pomyślał. Na pytanie jak to robi odpowiadał, że po prostu wie. Powtórzył (ze wszystkimi szczegółami takimi jak "kto, gdzie stał") całą rozmowę mojego ojca z [...] i ich przyjacielem. Jak sam mówił, nie słyszał jej w czasie rzeczywistym, ale kiedy tylko o niej pomyślał to znał cały jej przebieg. Poprosił też mojego ojca o to, żeby ten wszedł jeszcze do nich na chwilę.
Rozmawiali do późnych godzin nocnych. Jurek powiedział mu sporo o sobie. [...] Opowiadał mojemu ojcu o badaniach psychiatrycznych w Szwajcarii. Przyznał, że jego IQ jest ekstremalnie wysokie. Jak sam mówił, rozmowy i kontakty z innymi ludźmi i konieczność "zniżania się do ich poziomu" wywoływały u niego wręcz fizyczny ból. Sam był dość mocno zafascynowany postacią i dziełami Elen White - współzałożycielką Adwentystów. Kiedy mój ojciec wspomniał o tym, że prawdopodobnie jej pracę okazały się być plagiatem i kompilacją prac różnych autorów, [...] był załamany i odpowiedział tylko "Teraz zabiłeś mi ćwieka. Zniszczyłeś mnie."
Jak wspominałem, moi rodzice są głęboko wierzącymi Świadkami Jehowy (ja choć bylem tak wychowywany nigdy nie byłem do tego przekonany - dużo bliżej mi do buddyzmu, choć wiązanie się z jakąkolwiek zorganizowaną religią budziło we mnie zawsze wewnętrzny sprzeciw) i za każdym razem kiedy mówił "Jehowa" [...] odchylał do tyłu głowę a z gardła wyrywało mu się coś jakby zduszony krzyk. Wspominał też o tym, że zawsze śpi przy zapalonym świetle. Ten "drugi on" nie robił mu krzywdy, ale często wchodził z nim w różnego rodzaju spory natury filozoficznej.
Ojciec wyszedł od [...] późną nocą. Z budki telefonicznej zadzwonił do mamy i poprosił ją o to, żeby modliła się za niego bo jest przerażony i boi się powrotu do domu.
Po tym zdarzeniu razem z mamą postanowili zerwać kontakty z [....] i nie współpracować już z nimi.
Kilka miesięcy później ojciec przypadkowo spotkał [...] w Lublinie. Okazało się, że historia miała swój ciąg dalszy. [...] (o ile dobrze pamiętam) pochodził ze Śląska, a ponieważ zbliżały się jego urodziny, [...] postanowiła wyprawić je w jego rodzinnych stronach. Impreza urodzinowa miała odbyć się w weekend - kilka dni przed właściwą datą. Umówili się z [...], że ona pojedzie tam wcześniej i wszystko zorganizuje, a on dojedzie bezpośrednio na imprezę. [...] miał też po drodze załatwić jakieś biznesowe sprawy (chyba w okolicach Warszawy).
Jadąc już na południe miał wypadek samochodowy - zginął na miejscu. Co ciekawe, milicja nie miała pojęcia jak do tego wypadku mogło dojść. Nie pamiętam jak to wyglądało w szczegółach, ale w zasadzie nie można było dojść do tego kto ten wypadek spowodował. Z tego co wiem było to wręcz niewytłumaczalne. Dodatkowo, okoliczni mieszkańcy słyszeli potężny wybuch. Tak silny, że starsi pamiętający wojnę mówili o tym, że brzmiało to jak wybuch bomby podczas nalotów. Żaden z samochodów nie wybuchł ani nie spłonął.
Natomiast Mercedes Jurka nadawał się jedynie do kasacji. Jurek został pochowany kilka dni później - w dzień 40-tych urodzin (tych, o których mówił "Drugi [...]"). Jakiś miesiąc później [...] obudził w środku nocy dźwięk podjeżdżającego pod dom samochodu. Była w domu sama. Słyszała dokładnie taki sam dźwięk jaki wydawał silnik ich Mercedesa i dość mocne trzaśnięcie drzwiami - takie w stylu [...]. Nie rozumiała co się dzieje - samochód przecież poszedł do kasacji. Po chwili, z dołu domu dobiegł do niej dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Pies, który spał z nią, poderwał się i zaczął szczekać. Na schodach słyszała charakterystyczne kroki Jurka.
Po chwili otworzyły się drzwi i w progu sypialni stanął [...]. Pies podbiegł do niego i zaczął się cieszyć. [...] bardzo silnie go kopnął. Kopnięcie było tak silne, że psa odrzuciło na kilka metrów po czym wczołgał się ze strachu pod łózko. [...] zaczął szukać czegoś w szufladach i potwornie przy tym przeklinał. Przerażona [...] jedyne co potrafiła powiedzieć to "Czy tak bardzo znienawidziłeś mnie za życia, że również po śmierci musisz mnie straszyć?". [...] zatrzymał się wtedy. Spojrzał na [...] i wyszedł z pokoju bez słowa. Z tego co mówiła [...] nigdy więcej już się nie pojawił. Rodzice nigdy więcej nie mieli też z nią kontaktu. Ponoć (choć to nie jest pewna informacja) miała wyprowadzić się do Kanady.
Pozdrawiam serdecznie
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam Serdecznie
Nie wiem czy Państwo pamiętają mojego e maila z przed kilku lat. Kilka lat temu wysłałem Wam e maila z opisem mojego snu dotyczącego wydarzeń jak się wydawało z przyszłości. Niedaleko mojego domu ( nad nim) spadł myśliwiec F 35 (miał polskie szachownice na skrzydłach).
Myśliwiec F35 dostał rakietą od rosyjskiego myśliwca. Kiedyś nie do pomyślenia było aby Wojsko Polskie posiadało takie samoloty, a obecnie rząd chce kupić taki sprzęt. Wiec jeżeli taki sprzęt Polska zakupi to sprawdzi się połowa mojego snu. Dlatego zakładam że pierwsza część snu się sprawdziła a w chwili obecnej widać jasne deklaracje że armia naszego kraju będzie miała takie samoloty wiec druga część tego snu może się sprawdzić. Choć sen oznacza to wojnę z Rosją i był bardzo niepokojący. Wydarzenia wojenne miały miejsce w porze letniej roku około 2027
Pozdrawiam (smutno)
Paweł
[...]Witam,
Przyznam sie ze pierwszy raz to robie ale czuje ze musze sie tym z kims podzielic. Jestem nowa na tej platformie i nie wiem czy sa tutaj arykuly o podobnej tematyce. Sa to w sumie 3 rzeczy. Jedna to sen ktory mialam przed podjeciem decyzji o rozwodzie. Przysnil mi sie moj zmarly niestety kolega ktory przyszedl mi pomoc. Sen byl o tyle dziwny ze moj kolega caly promienial swlatlem i kazal mi isc w kierunku pieknej gestej wody ktora zaczela zataczac krag wokol mnie. Po przebudzeniu czulam sie wspaniale dopuki nie uswiadomilam sobie ze on nie zyje. I bylo to dla mnie przerazajace. Musze dodac ze nie mialam z nim kontaktu od prawie 20 lat.
PO jakims czasie paru miesiecy mialam bardzo dziwna pobudkle. Ktos jakby wyszptal silnym glosem w moje ucho "Iwona wake up" a ja przy przebudzeniu po tych slowach poczulam jakby moje lozko sie poruszylo. Wszystko to troche dziwne ale bardzo mnie ciekawi.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Droga Fundacjo! Bardzo Wam dziękuję za to, że jest ten portal […] nie wiem, czy kiedyś ktoś wam opisywał taką niezwykłą sytuację. Chodzi o to, że ktoś mówi, że umrze i umiera, choć nie popełnia samobójstwa, ale po prostu umiera. Tak dokładnie było z moim dziadkiem. Przez ponad 50 lat był w małżeństwie z babcią. Kiedy ona zachorowała na tak straszną chorobę dziadek tak pięknie się nią opiekował, że naprawdę to było tak, jak powinna wyglądać miłość. Babcia umarła, a dziadek też trochę umarł razem z nią, choć przecież żył. Był schorowany jak większość ludzi w tym wieku, ale mimo wszystko był w miarę dobrej kondycji. Tego dnia zadzwonił do mojej mamy i powiedział, że chciałby przyjechać na chwilę i porozmawiać. Mama była zdziwiona, ale oczywiście się zgodziła.
Dziadek przyjechał i był bardzo elegancko ubrany. Oświadczył moim rodzicom, że przyjechał, bo niedługo umrze! Mama na to, żeby nie opowiadał takich bzdur, ale on uparł się że umrze bo w nocy przyśniła mu się babcia i powiedziała, że niedługo będą razem. To było straszne, wszyscy bardzo płakaliśmy, a rodzice prosili dziadka, żeby więcej nie opowiadał takich rzeczy.
Dziadek pojechał do domu, ale tato postanowił wieczorem pojechać do niego i zobaczyć, w jakiej jest kondycji psychicznej. Zadzwonił, ale nikt nie otwierał. Dopiero dozorca miał klucze i otworzyli drzwi. Dziadek leżał na podłodze w łazience i nie żył. Przyjechało pogotowie. Okazało się, że dziadek miał wylew krwi do mózgu. To jest niepojęte, ale on rzeczywiście wcześniej wiedział, że może spotkać go śmierć. Do dziś jak myślę o tej historii to mam ciarki na plecach.
Pozdrawiam wszystkich na pokładzie Nautilusa
[dane do wiad. FN]
[…] Od poniedziałku do piątku byłam z mamą. Każdy dzień wyglądał tak samo. Poranna toaleta, śniadanie, zmiana opatrunków, obiad, rozmowy, kolacja, mycie. W weekendy pracowałam.
Najtrudniejsze było, gdy widziałam, jak cierpi. Robiły jej się rany na nogach, które się nie goiły. Nie mogłam wyprosić od lekarza plastrów przeciwbólowych, bo wszystko tylko na nowotwory.
Do jej łóżka przymocowałam dzwonek. Miała dzwonić, kiedy chciała się napić albo przekręcić na drugi bok. Pod koniec miała już tak powykrzywiane ręce, że sama nie potrafiła tego zrobić. Często budził mnie jednak nie dzwonek, ale odgłosy z jej pokoju. Mówię jej: - Czemu nie dzwonisz? Ona: - Bo ty też musisz odpocząć.
Po trzech miesiącach od mojej przeprowadzki trafiła do szpitala. Po kilku dniach mówi mi, żebym dzwoniła po brata, bo dziś umrze. Przyjechał brat, moja starsza córka. Mama bardzo się ożywiła, z każdym porozmawiała. Pomyślałam sobie, że co ona wygadywała, przecież jest w takim dobrym stanie. W pewnym momencie powiedziała, że coś ją boli w klatce piersiowej. I umarła.
[…]
czytaj dalej
[…] Muszę opisać Wam jedną sprawę - zdarzenie bo nie daje mi ona spokoju do chwili obecnej. W dniu 31 grudnia 2018 r /01.01.2019 r. tj. w Sylwestra a w zasadzie to już był 01.01.2019 r. godz. 0.15 - 0.20 jechałem samochodem ul. Marsa w Warszawa -Rembertów w kierunku ul. Płowiecka, Grochowska.
Jak wiadomo władze Warszawy zapowiadały że zabawa tej nocy będzie pozbawiona pirotechniki przy Pałacu Kultury, ale wiadomo, że na terenie Warszawy czy też terenów ościennych było to niemożliwe, ale było lepiej niż w latach poprzednich. Zmiana ta dotyczyła oczywiście ochrony naszych zwierząt domowych, aby ten dzień przeszły bezstresowo. Jadąc zaobserwowałem, że właśnie o tej godzinie już na tym odcinku ustały strzały petard, rakiet i innej pirotechniki.
Będąc na wysokości jednostek wojskowych w odległości ok. 400-500 metrów przed ul. Rekrucka - Żołnierska ujrzałem przed sobą przed przednią szybę olbrzymi obiekt wielkości deko mniejszy od księżyca ( przykład : moneta 1 grosz z 5 złotówką to oczywiście 5 zł ) przesuwający się z dość znaczną prędkością z kierunku wschodniego tj. od Bronisława Czecha w kierunku zachodnim tj. Centrum miasta lub południowy zachód. Obiekt był w kolorze światła lampy sodowej tj. bardziej żółty niż pomarańczowy ( lampa ma więcej odcienia pomarańczowego ).
Światło to widziałem ok. 5-7 sekund. Przemieszczało się ponad koronami drzew. Mogło być ode mnie może w tym czasie na wysokości już ul. Płowieckiej. Z uwagi na to, że w okresie zimowym drzewa na obszarze leśnym przy ul. Marsa nie miały liści to dlatego widziałem jak ten rozświetlony obiekt lecąc z lewej strony przedzierał się przez korony drzew, widziałem go w całości jak wyłonił się na szczelinę pasa jezdni a następnie za koronami drzew przesuwał się w prawą stronę znikając wśród terenu leśnego. Ale dlatego że ja byłem w tym czasie jeszcze na ul. Marsa obiekt ten na pewno był dużo dalej, ale był tak duży że wydawało się że jest blisko.
Miałem wrażenie, że gdybym był już przy ul. Płowiecka, Grochowska to on byłby na wysokości może 300 do 500 metrów nad ziemią. Chciałem szybko wyjąć telefon i wykonać zdjęcie lub film tego światła. Natychmiast stanąłem pośrodku jezdni lecz obiekt ten się oddalił. Gdybym był poza terenem leśnym to myślę, że miałbym szansę zarejestrować przelot. Przelot tak dużego obiektu widziałem pierwszy raz i to właśnie w Sylwestra. Na pewno nie były to żadne fajerwerki czy też przedmioty pirotechniczne. Pomyślałem, że jeżeli tej nocy ludzie się bawili na mieście , może byli na balkonach swoich mieszkań to może również widzieli to zdarzenie. Wiadomo, że w Sylwestra mogło to też umknąć uwadze.
( Orion_1957)
[…] Mam na imię Krzysztof, od małego ciągnęło mnie w kosmos i bardzo mnie interesował tamten świat. Jako dziecko miałem bardzo realistyczne sny wojen statków widziałem jak by to było prawdziwe statki w kosmosie i na ziemi. Jednak z biegiem lat szukałem dowodu na istnienie UFO oraz Boga. W pewnym etapie życia zrozumiałem że UFO nie ma. Odległości są ogromne a dotarcie do naszej planety to miliardy lat. Potem stałem się ateistą. Szukałem Boga ale go nie znalazłem. Mówiłem -Jeśli jesteś daj mi znak. Mijały lata.
W pewnym etapie życia mam teraz 35lat to zaczęło się gdy miałem około 25, zacząłem budzić się w nocy i doświadczać paraliży. Teraz wiem co to takiego wtedy się tego bałem. Zawsze przed spaniem wiedziałem że zaraz się obudzę jak by drugi raz, widziałem wszystko dookoła swoje ciało myślałem że umarłem i nie mogłem się ruszyć. Potem nauczyłem się to trochę kontrolować. Na krótką chwilę mogłem mieć kontrolę nad myślami gdy się budziłem. Często gdy śniłem orientowałem się że jestem we śnie i korzystałem z tego żeby jak to się mówi wyjść z ciała. Wyobrażałem sobie że śpiewam lub gram na gitarze albo kładę się na ziemi i się kręcę i zaczynałem wibrować to doprowadzało do takiego buczenia i nagle budziłem się gdy moje ciało spało. Bawiłem się tym, powroty do ciała są okropne uczucie zamknięcia w gumowym grubym worku jest ciasno w ciele. Potrafiłem wejść w sen ludzi zobaczyć gdzie śpią co robią. Dodam że jak opisywałem dokładnie ich sny czy pomieszczenia wszystko się zgadzało jednak ludzie często znajomi zamiast powiedzieć WOW po prostu zmieniali temat.
Potem im dalej w las było więcej grzybów. Poprosiłem o dowód istnienia Boga. Dostałem w postaci wszechobecnej niekończącej się miłości. Nawet nie wiem jak to opisać. Ale wiedziałem że ta istota mnie kocha a te uczucie jest nie tyle nie do opisania ale i nigdy tego nie zapomnę.
Po tym doświadczeniu zrobiło się źle. Przestałem panować nad wyjściami z ciała, było to każdej nocy budziłem się zmęczony. Miałem coraz większą kontrolę nad myślami mogłem w postaci kuli podróżować po domu. Zacząłem widzieć postaci w realnym świecie, ale widziałem je kontem oka lub tyłem głowy. Postaci widziałem jako czarne byty lub tylko czułem ich obecność.
Nie chciałem tego, i pewnej nocy gdy się obudziłem w paraliżu sennym zobaczyłem dwie wysokie postaci jak by w skafandrach gumowych. Stały obok mnie i miały urządzenie którym skanowały poje ciało. Wysyłały wibracje i niebieskie światło lecz kolor niebieski uznajmy za umowny ponieważ był to kolor którego nie znam. One się zdziwiły i nagle poczułem że zamknęła się gruba kurtyna taka jak w kinie nad moimi oczami i straciłem świadomość. Po tym incydencie wyjścia się uspokoiły i teraz rzadko zdarza mi się wychodzić z ciała.
Dodam Jeszcze incydent przed śmiercią mojego taty który umierał w domu pewnej nocy obudziłem się i zobaczyłem w drzwiach starą zgarbioną kobietę która czegoś szukała było to tak realne że krzyknąłem na głos CZEGO CHCESZ! ale nagle zniknęła. W chwili śmierci ojca była przy nim mama i powiedziała że w rzeczywistości widziała kobietę która podeszła i nachyliła się nad twarzą ojca i on w tym momencie zmarł. Mama nie jest w stanie powiedzieć jak to widziała mówi jak by czuła i widziała jednocześnie coś czego nie ma.
Przepraszam za chaos ale jest mi lepiej gdy opisałem to Panu ponieważ moja żona i rodzina nie rozumie tych moich zachowań i wolą abym o tym nie mówił. Pozdrawiam
[…]
Dostaliśmy SMS od jednego z naszych czytelników, który odwiedził Emilcin.
czytaj dalej
Witam :) Co jakiś czas piszę do Państwa w sprawie dziwnych zjawisk, jakie spotykają mnie i znajomych. Wczoraj zaistniała dziwna sytuacja. Około godziny 00:30 siedziałem w salonie przed laptopem, przeglądając internet, żona w tym czasie leżała z dzieckiem w łóżku. Nagle rozległ się wielki huk dobiegający z szafki za mną, jakby półka z czymś ciężkim się zawaliła albo coś dużego spadło z szafki.
Uderzenie było na tyle mocne, że poczułem delikatny podmuch na plecach. Odwracam się a tam kompletnie wszystko na swoim miejscu. Idę do żony, a ta pyta co zwaliłem... Więc szukam dalej, przeszukałem cały dom i wszystko było tam, gdzie powinno być. Czy mieliście już do czynienia z podobnymi przypadkami?
Już kiedyś do Was pisałem, że w tym domu ktoś zmarł, na poddaszu było słychać kroki, a nawet pojawił się smród, który przyszedł nagle i utrzymywał się w obrębie ok jednego metra, a czułem go tylko ja i szwagier a jego dziewczyna nie...
Pozdrawiam serdecznie.
[...]
[...] Witam.Na początku powiem ze w życiu w kwestii nieznanego chyba nic już mnie nie zdziwi bo wszystko co kiedyś zdawało się być SF ,dziś po prostu istnieje ale do sedna.....taka ciekawostka dotycząca znaków od ludzi opuszczających swoje ciała materialne(śmierci niema)...wczoraj rozmawiając ze znajomą powiedziała mi ciekawa rzecz.Jej mama chorowała,ona wraz z mężem postanowili zadzwonić po pogotowie kiedy gorzej się poczuła.Po kilku godzinach rozmawiając bodajże z siostrą i trzymając telefon w ręku aparat zaczął wibrować....ale nie było żadnego połączenia przychodzącego,spojrzała na zegarek.
Poszli do domu i za jakiś czas zadzwoniono że szpitala że mama jej nie żyje.Mniej więcej w tym samym momencie w którym wibrował telefon ona umierała.Nie udało się uratować życia...druga sytuacja miała miejsce kiedy jej znajoma miała brata który dostał udaru...przetransportowano go do szpitala,leżał kilka dni i ta znajoma będąc gdzieś w mieście z panią z pierwszej historii poczuła jak wibruje telefon,nie było również połączenia.Po prostu wibrował.Ta pierwsza pani spytała czy wyświetlił się numer na co ona że nie.....mniej więcej w tym samym momencie zmarł jej brat.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam Kapitana, Załogę oraz Wszystkich którzy zechcą przeczytać. Miałem 12 lat był rok 1978. Późna jesień, ale były jeszcze zeschłe liście na drzewach. Mieszkaliśmy w domu jednorodzinnym piętrowym na wsi w woj. lubelskim w pobliżu Kazimierza Dolnego.
Było już ciemno, wyszedłem w jakimś celu na schody zewnętrzne, które prowadziły z piętra na podwórko posesji. Od razu spostrzegłem dwa snopy światła świecące niemal pionowo w górę. Znajdowały się one w lesie na zboczu góry w odległości ok. 600 metrów. Wiedziałem że w tej okolicy biegnie bardzo stroma droga gruntowa, więc pomyślałem że jakiś ciągnik rolniczy coś tam ciągnie pod górę i te światła taki efekt dają. Patrzyłem przez chwile i coś mi nie pasowało, te snopy światła były nieruchome, dziwnie równe i równoległe. Nie były jakoś specjalnie intensywne, ale takie jak samochodu osobowego w tamtych latach, jednak nie rozproszone, uporządkowane, nie spotykane. Zastanawiałem się czy coś świeci z dołu do góry, czy z góry na dół, las nie był rozświetlony a i w górze nie było widać żadnego źródła tych świateł. Takie dwie równoległe niemal pionowe kolumny białego światła, zaczynające się gdzieś na wierzchołkach drzew w lesie a kończące gdzieś pod chmurami, ale nie rozświetlające chmur, gwiazd wtedy nie widziałem powietrze było ostre, zimne przejrzyste. W okolicy było słychać poszczekujące psy i przejeżdżające sporadycznie samochody.
Po kilku minutach obserwacji wbiegłem do domu po mamę i siostrę, żeby zobaczyły te światła ale były zajęte przymierzaniem jakiejś sukienki którą mama szyła dla siostry i nie dały się namówić. Pobiegłem więc sam dalej obserwować, wyszedłem na schody, świateł już nie było. Jednak z góry jak by z nieba dobiegał wyraźny szum, jak by gdzieś tam wysoko w górze szumiał las. Tak monotonnie jednostajnie, słuchałem tego szumu i rozglądałem się po niebie szukając jego pochodzenia. Było lekkie zachmurzenie gdzieniegdzie prześwitywały gwiazdy, bezwietrzne, ostre, zimne powietrze dawało mi się we znaki. W pewnym momencie, dobiegł z nieba na tle tego szumu wyraźny dźwięk, skojarzył mi się wtedy ze zgrzytem jakiejś ogromnej metalowej bramy z nienasmarowanymi zawiasami, taki zgrzyt o niskim chrapliwym tonie trącego metalu, słyszany z dużej odległości. Wyraźnie dobiegał z nieba trwał 2-3 sekundy, szum było nadal słychać i może po 5-6 sekundach znów ten zgrzyt taki sam, słychać że potężny silny, ale gdzieś w górze, daleko. Te dźwięki powtarzały się przez dobre 5 minut, w nieregularnych odstępach czasu i nie były identyczne były podobnie brzmiące na tle tego szumu. Wywoływały niepokój. Nie potrafiłem wtedy zlokalizować ich pochodzenia, dochodziły z góry.
Wtedy jako 12 letni chłopak tłumaczyłem sobie to w ten sposób, że w oddalonych w prostej linii ok. 20 km zakładach azotowych w Puławach, są prowadzone jakieś prace związane z przemieszczaniem jakiejś ogromnej konstrukcji stalowej, jakiejś zasuwy? I te dźwięki jakoś odbijają się od górnych warstw atmosfery, bo jest to daleko i dlatego słychać je z góry, a nie z tamtego kierunku.
Cała moja teoria pochodzenia tych dźwięków została obalona kiedy to, chyba 2011 roku w wiadomościach Polsatu zaprezentowano nagrania z różnych krajów podobnych dźwięków jakie ja słyszałem jesienią 1978 roku. Teraz w sieci jest tych nagrań mnóstwo, pewnie nie wszystkie są prawdziwe choć, znalazłem na Y.T. takie z Rosji które brzmią niemal identycznie.
Zastanawiam się czy widziane światła miały jakiś związek z tymi dźwiękami.
Pozdrawiam wszystkich.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam, rzecz się miała dziś 02.06.2019 o godz. 01.20 na trasie Dorohusk - Chełm woj. Lubelskie i trwała ok. 1,5 min. Jadąc w kierunku Chełma po mojej prawej stronie znajdował się las za którym jest wojskowa strzelnica (określiłbym ją jako obiekt o raczej znikomym znaczeniu militarnym). Od krańca lasu zauważyłem unoszącą się świetlistą białą kulę sporych rozmiarów (nie potrafię dokładnie określić jak była duża ale o średnicy ok 20 m - widziałem ją z odległości ok 3 km, w takiej odległości byłem od lasu), kula przeleciała nad środek lasu i znikła.
Po chwili w miejscu w którym znikł biały obiekt zauważyłem kulę o intensywnej czerwono - pomarańczowej barwie która zaczęła przemieszczać się w kierunku drogi i po chwili także znikła. W jej miejsce pojawiła się ponownie biała kula (ja już byłem mniej więcej na wysokości lasu) i do połowy wleciała między drzewa drugą połowę zostawiając ponad drzewami. Światło które kula emitowała trudno określić słowami, ale widziałem każde drzewo z osobna które znajdowały się w lesie. To była niesamowita ilość energii jaką ten obiekt emitował.
W momencie kiedy odwróciłem głowę w kierunku obiektu zacząłem czuć "piszczenie" w uszach i wtedy poczułem też obawę (nie strach) i przyspieszyłem. Kiedy minąłem las w lusterkach jeszcze przez chwilę widziałem białe światło któro po chwili zniknęło. Od razu wysłałem sms (godz. 01.25) do mojego kolegi który także interesuje się tą tematyką. Ciekawym faktem jest że podczas tego zdarzenia po drodze nie poruszał się żaden pojazd oprócz mojego choć droga prowadzi do przejścia granicznego i ruch na niej jest przeważnie natężony. Innym elementem godnym uwagi jest to że od całkiem niedawna zacząłem interesować się tą tematyką, czytać Państwa artykuły i oglądać dokumenty. Natomiast wczoraj zamykając bramę ok godz. 22.00 powiedziałem do siebie głośno cytuję "no chłopaki, jeśli jesteście to się pokażcie". Czy to byli oni?
[...]
From: [...]
Sent: Sunday, June 2, 2019 1:36 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Dziwna obserwacja na niebie nad Chorzowem
Dobry wieczór.
Piszę o tej porze dlatego, że godzinę temu wychodząc na balkon w celu sprawdzenia jaka szykuje się pogoda na jutro bo miałem w planach wybrać się na fotografowanie przy wschodzie słońca (fotografia to moje hobby) zauważyłem na niebie kilka może kilkanaście punktów poruszających się w szyku przypominającym literę L lub bumerang. Poruszały się na chyba dosyć niskiej wysokości i bardzo szybko mam porównanie do samolotów które też widuje z tego miejsca. Było to dziwne zjawisko bo punkty były białe ale nie wygladaly jakby świeciły tylko takie matowe białe punkty które były na tyle jasne że odrazu rzuciły się w oczy na tle nieba. Na początku pomyślałem że to klucz gęsi albo jakiś ptaków ale nie o godzinie 24.15 no i nie ta prędkość lotu w dodatku całkowicie bezglosnie. Piszę do Was bo jestem ciekaw czy ktoś już też donosił o tego typu zjawisku i zastanawiam się czy piloci dwóch samolotów które też w tym czasie były na niebie ale na znacznie większej wysokości coś widzieli na swoich radarach. Dodam że jeszcze stałem jakieś pół godziny na balkonie w lekkim szoku i znadzieja że obiekt znowu się pojawi i po jakiś 15 minutach z tego samego kierunku i wtym samym kierunku co ten obiekt leciał samolot. Nie daje mi spokoju co to był za obiekty i czy piloci oraz wieża kontroli lotów z lotniska w Pyrzowicach widzieli go na radarach. Obserwacji dokonałem ok godziny 24.15 w Chorzowie dnia 1.06.2019r. Proszę o jaką kolwiek odpowiedź co o tym sądzicie bo ja wciąż jestem w szoku i niedowierzaniu.
czytaj dalej
[...] Była zima, 2001 rok, styczeń, obudziłem się o 4.15 rano, zegar wisiał na ścianie i zawsze po przebudzeniu patrzyłem, która godzina. Spałem twarzą do okna, pomimo tak wczesnej pory dnia i roku było jasno, a moją uwagę przykuł obiekt na niebie. Świetlisty, prostokątny, sprawiał wrażenie, jakby zbliżał się w moim kierunku. Ponownie spojrzałem na zegar, ale była godzina 5.40. A na dworze była ciemna noc.
Olałem to wszystko i jak co dzień wstałem, żeby iść do pracy. Następnego dnia po przebudzeniu z przerażeniem stwierdziłem, że cała moja poduszka jest we krwi. Krew leciała mi z uszu, nosa, oczu (!) i ust. Nie powiem. Wystraszyłem się i pomimo że czułem się dobrze, udałem się tego dnia do lekarza. Stwierdził, że nie ma żadnej widocznej infekcji, niepokoiło go to krwawienie (które ustało, krew była tylko na poduszce) i zalecił mi, żebym zgłosił się do szpitala.
Nie poszedłem.
Tu zaczęła się ostra jazda. Zacząłem mieć ataki paniki. Nie wiedziałem jeszcze co mi dolega, ale zaczynało brakować mi powietrza itp., typowe przy nerwicy z atakami. Dopadało mnie to bez przyczyny kilka razy dziennie. Byłem zmuszony poddać się terapii, która finalnie mi pomogła.
Pod koniec lutego uległem wypadkowi. Nic groźnego, oprócz rozbitego kolana.
Zrobiono mi RTG nogi, a chirurg, który mnie wtedy przyjął, spytał mnie o ubytek w kości piszczelowej. Nie wiedziałem o czym mówi. Stwierdził, że z kolanem OK i nie ono go interesuje, ale wycięty kawałek owej kości i jeżeli uszczerbiła się ona kiedykolwiek, to gdzie jest, bo na RTG jej nie widać. Mało tego, w tym miejscu miałem bardzo bladą bliznę, jak po chirurgiczny cięciu. Mam ją do dziś, chociaż jest znacznie mniejsza.
Minęło tyle lat, kiedy połączyć fakty (fakty, a nie przypuszczenia) dochodzę do wniosku, że spotkało mnie coś, o czym trudno jest mówić, żeby nie zostać wyśmianym. Wiem, że są ludzie, którzy przeżyli porwania, którzy je pamiętają, ja nie pamiętam, żebym został uprowadzony, ale ciąg zdarzeń każe mi myśleć, że tak właśnie było. Nie mam z kim o tym pogadać, niestety w moim otoczeniu są ludzie, którzy nie dość, że wyśmialiby mnie, to na zawsze wyrzucili ze swojego życia.
[dane do wiad. FN]
/od FN: będzie w kontakcie z autorem relacji - dostaliśmy ją 29 maja 2019/
czytaj dalej
[...] Witam, ostatnio raz na jakiś czas przeglądam strone Fundacji Nautilus. Generalnie to jestem niedowiarkiem i nie wierze w różne dziwne rzeczy. Ale kiedy samemu się coś doświadcza jest już inaczej. Piszę w sprawie nagłych wizji dotyczących bliskiej przyszłości. Nie mam żadnych wizji na jawie ale czasem śnią mi się rzeczy, które dzieją się w niedalekiej przyszłości. Np. Ostatnio śniło mi się, że chodzę po swoim pokoju i patrze na sufit bo kapie z niego woda.
Sen był dość krótki w sumie tylko to zapamiętałem, ale był bardzo realistyczny. Dwa dni po tym śnie sąsiadce z góry popsuła się pralka i u mnie w mieszkaniu został zalany sufit w łazience i na przedpokoju. Gdy patrzyłem na to od razu przypomniał mi się ten sen. Dziwnie się poczułem. Tak jakbym już to przeżył, albo brał udział w czymś zaplanowanym na co nie mogę mieć wpływu. Wcześniej też przed niektórymi zdarzeniami miałem sny, które się potwierdziły, ale zazwyczaj nie są to miłe rzeczy. Raz śniło mi się, że jestem w nocy w swoim mieście, uciekam przed kimś ale ta osoba mnie dogoniła i zostałem pobity jakąś pałką (coś w tym stylu). Następnej nocy naprawdę zostałem pobity, co prawda nie w swoim mieście i nie pałką ale bolało. Zastanawiam się co powoduje to, że jedne rzeczy mi się śnią a drugie nie. Czy to jest jakis "system ostrzegawczy" nie wiem.
Jestem ciekaw też czy takie rzeczy mogą być dziedziczne. Jak byłem młodszy nie miałem takich snów w ogóle, no albo je ignorowałem. I może to się wydać śmieszne ale jak miałem złe oceny to mojej mamie się śniło, że mam problemy w nauce. Mojej siostrze też czasem zdarza się mieć podobne sny. Ona czasem mówi, że śni jej się wyrwany ząb (coś w tym stylu) i wg niej oznacza to, że ktoś umrze. Ja w to nie wierze, twierdze że to zabobony, ale chyba z 3 razy się sprawdziło i choć to nie były osoby z rodziny, to znane i siostrze i mi to zmarły lub zginęły w niedługim czasie od snu z zębem.
Dziwne jest to wszystko dla mnie. Kiedyś słyszałem taką opinię, że sen powstaje na zasadzie uporzadkowania wszystkich informacji w naszym mózgu. Niektóre, niepotrzebne informacje podczas spania są usuwane i ma się tak jakby przebłyski jakichś zdarzeń. Ale skąd wtedy biorą się sny dotyczące tego co będzie?
Po takich snach, a szczególnie o tym pobiciu, zastanawiam się na jakiej zasadzie to działa i czy kolejny sen się sprawdzi i stanie się coś podobnego czy to tylko jakaś fantazja.
Chciałbym poruszyć też temat, tzw. "orbsów". Kiedyś w internecie trafiłem przez przypadek na temat jakichś kul na zdjęciach. I nie wiadomo czy to kurz czy nie. Ale sam tez ostatnio zuważyłem na paru zdjęciach, że podobne kule są obok mnie. Byłem z kolegą na weekend w domku letniskowym, z nudów robiliśmy sobie zdjęcia żeby było się z czego później pośmiać. Na dwóch z kolei zdjęciach są widoczne te kule.
Nie przesyłam w mailu zdjęć bo nie szukam żadnej sensacji, bo sam nie wierze za bardzo, że to coś nadprzyrodzonego (choć coraz trudniej w to nie wierzyć), i poza tym na pewno Fundacja zasypana jest tego typu zdjęciami.
Bardziej interesuje mnie pierwszy temat, który poruszyłem. Nie jestem żadnym medium, ani nic z tych rzeczy, ale interesue mnie to, więc do Was napisałem, bo jesteście chyba jedyni, którzy zbierają podobne informacje od zwykłych ludzi.
Pozdrawiam i życzę załodze Nautilusa rozwiązania spraw, które wydają się niemożliwe do rozwiązania.
From: Sylwia [...]
Sent: [..]
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Krzyzyk
Witam,
Pisze do Was, poniewaz wydazylo sie cos dziwnego dzisiaj rano i chcialam sie dowiedziec czy slyszeliscie o czyms podobnym
Moj chlopak jest rosjaninem, mieszkamy w Brukselii. On chrztu nosi krzyzyk, poswiecony. Niestety, przez przypadek przerwalam mu lancuszek.
Dlatego na Boze Narodzenie kupilam mu nowy lancuszek (nie poswiecony). Dzis rano, krzyzyk lezal na poduszce, a lancuszek znajdowal sie nadal na szyji.
Sprawdzilismy lancuszek - nie byl nigdzie przerwany, "zaczepka" od krzyzyka byla nie naruszona. Nie ma zadnej mozliwosci aby krzyzyk spadl...
To bylo bardzo dziwne, wrecz niepokojace ...
Serdecznie pozdrawiam
Sylwia
czytaj dalej
[...]Witam załogę Nautilusa.
Jestem czytelniczką waszej strony od kilku lat. Kilka razy chciałam do was napisac o tym co mi się przydarzyło, ale za każdym razem rezygnowałam, ponieważ ta historia jest nawet dla mnie tak dziwna, że może wydawac się niewiarygodna. Nie mówiłam o tym nikomu poza moimi rodzicami, ponieważ bałam się ośmieszenia.
Mieszkam w niewielkiej miejscowości w woj. Podkarpackim. To wydarzenie miało miejsce ponad rok temu, w niedzielę chyba 15 lutego. Wieczorem, około godz. 17 oglądałam film na DVD leżąc na kanapie. Moją uwagę zwrócił księżyc, który był wtedy w pełni. Świecił bardzo jasnym światłem po oczach, co przeszkadzało mi w oglądaniu filmu. Podeszłam do okna żeby zasłonic żaluzje, lecz zamiast to zrobic stałam w oknie i patrzyłam na księżyc. Wyglądał dziwnie, wokół niego była jakaś dziwna, pomarańczowo żółta poświata. Dookoła niego była wielka, jednolita chmura.
Nagle chmura zaczęła się rozdzielac na dwie poziome części. Górna częśc "porozrywała się" tworząc wokół księżyca jakby mniejsze obłoczki. Pomiędzy tymi obiema częściami zrobił sie spory odstęp. Druga częśc poniżej zaczęła formowac się w dziwny sposób. Chmura układała się w dziwne, podłużne fale. Ten "obraz" wyglądał jak widok falującego morza, a nad nim niebo z małymi obłoczkami. To co zobaczyłam wydało mi się dosyc ciekawe, wiec stałam w oknie i nadal obserwowałam niebo. Po jakiejś minucie chmury zaczęły się znów formowac.
Na "morzu" utworzyła się ogromna fala tsunami, która stopniowo opadala, wyglądając jakby zmnierzała w moją stronę, i pokryła całkowicie dolną częsc chmury, która tworzyła obraz morza. Czułam się bardzo dziwnie, jakbym stała na plaży obserwując nadciągającą falę tsunami która zaraz ma zalac ląd na którym stoję. Po pewnym czasie w "morzu" zrobiła się ukośna przerwa, która wyglądała jak ścieżka. Co dziwne, prowadziła od dolu obrazu, czyli jakby od zalanej wodą ziemi, do księżyca. Niewiedziec czemu, od razu skojarzyłam to z biblijnym rozstąpieniem się morza, podczas wyprowadzania Żydów z Egiptu przez Mojżesza, a księżyc za coś, co pełniło w tym obrazie rolę Boga. Chwilę później owa ściężka zlała się z resztą morza, które jakby zrównało się z niebem. Po jakimś czasie chmury zaczęły się przesuwac się w lewą stronę, a cały obraz się rozmył.
Z prawej strony napływały chmury, które zatrzymywały się koło księżyca, i zaczęły się tworzyc kolejne obrazy. Wyglądało to tak, jakby główną rolę w tym "przedstawieniu" grał księżyc. Pod księżycem utworzyło się jakieś działo, które wyglądało jaky było skierowane w stronę ziemi, następnie utworzył się obraz mężczyzny, wyglądał jakby siedział w okopach, ponieważ był widoczny tylko jego korpus, był oparty na łokciu i celował do księżyca, trzymając coś co przypominało strzelbę. W końcu ten obraz też się rozpłynął. Chmury rozwiały się, a niebo wokół księżyca zrobiło się bezchmurne. Stałam jeszcze przez chwilę w oknie licząc że coś się jeszcze wydarzy. Czekałam tak może 5-10 minut ale chmury przesuwały się prawej strony na lewą nie tworząc już żadnych obrazów.
Chwilę później poszłam na podwórko, żeby popatrzeć jeszcze na niebo, ponieważ bardzo mnie to zaciekawiło. Kiedy weszłam za dom i spojrzałam do góry poprostu mnie zamurowało! Na niebie były dwa anioły trzymające rakiety! Byłam przerażona tym co zobaczyłam, dosłownie poryczałam się ze strachu. W porównaniu z poprzednimi obrazami ten był całkiem inny. Tamte tworzyły się wokół księżyca i nie były tak dokładnie zarysowane jak te dwa anioły. Znajdowały się one daleko w lewą stronę od księżyca, i nie utworzyły się z przepływających chmur, wokół nich i wokół księżyca niebo było już całkowicie bezchmurne. Wyglądały jakby leciały w stronę księżyca. Z chmur utworzyły się dokładne, równe kontury. Jeden z nich był przeogromny i wyglądał strasznie.
Wyglądał jak anioł z twarzą demona! Bardzo dokładnie była zarysowana twarz, która wyglądała makabrycznie, włosy, zwiewna „suknia” sięgająca do kostek na której było widac każde zagięcie, stopy i ogromne skrzydła rozłożone w locie, dokładnie było widac każde piórko. Trzymał pod prawą pachą (ręką) rakietę, która była ok. trzy razy dłuższa od niego. Jej kontury były wyraźnie zarysowane, a w środku cała wypełniona była jakby obłoczkami, wyglądało to jakby była wypełniona jakimś gazem. Była długa, podłużna, z przodu zaokrąglona a z tyłu kanciasta, w przeciwieństwie do rakiety którą trzymał drugi, mniejszy anioł. Mniejszy anioł leciał obok niego i trzymał rakietę która była ok. trzy razy krótsza od pierwszej i wyglądała trochę inaczej.
Wyglądała jak rakieta z trójkątnymi „podpórkami” tak jak zazwyczaj rysują je małe dzieci. Mniejszy anioł wyglądał mniej więcej tak samo jak ten większy, ale nie był tak przerażający. Jego twarz była uśmiechnięta i nie była tak przerażająca. Ten obraz trwał może 3-4 minuty i nagle bardzo szybko, dosłownie w ciągu sekundy się rozpłyną. Stałam jeszcze przez chwilę i poszłam do domu. Po przyjściu do domu nikomu o tym nie powiedziałam. Po prostu byłam w szoku, nie wiedziałam co o tym wszystkim myślec. Modliłam się prawie całą noc, nie mogłam po tym wszystkim zasnąc. Rano po przebudzeniu od razu podeszłam do okna. To co zobaczyłam całkowicie mnie rozwaliło. Na niebie było pełno postaci dzieci (płodów) z małymi skrzydełkami. Te dzieci były skulone, widoczne były rączki, nóżki, twarze z zamkniętymi oczami, ustami i malutkimi nosami. Ich ułożenie wyglądało identycznie, jak ułożenie płodów znajdujących się w łonie matki. Kiedy to zobaczyłam nie mogłam się powstrzymac i się popłakałam. Przez kilka kolejnych dni godzinami stałam w oknie, ale nic już nie zobaczyłam. Dopiero po kilku dniach opowiedziałam o tym wszystkim rodzicom. Do dzisiaj nie wiem co o tym wszystkim myślec, nie wiedziałam do kogo się z tym zwrócic, więc postanowiłam do Was naspisac.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa,
Paulina.
czytaj dalej
Witam, Przytrafiło mi się ostatnio coś nie do końca do wyjasnienia. Trochę zaczęłam się obawiać, bać, dlatego do Państwa piszę. Jakiś czas temu miałam urodziny. Mieszkam z dwójką współlokatorów, którzy wstają wczęśnia rano do pracy, w każdym razie przede mną. Tego dnia spiąc lub będąc w półśnie czułam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju i wszedł na łóżko. Poczułam jak się do mnie przytula. Pomyślałam, że to współlokatorka i przyszła złożyć mi życzenia. Jednak udało mi się obudzić i odwrócić a tam nikogo nie było. Co więcej współlokatorzy jeszcze spali. Nie przestraszyłam się ani w tamtym momencie, ani później. Poszłam dalej spać, myśląc, ze coś mi się przyśniło.
Kilka dni temu porozmawiałam o tym ze znajomymi, stwierdzili, że mogła to nbyć zmora, która niby może nawiedzać osoby co jakiś czas. Przestraszyłam się tego. Nie wiem czy jest jakiś sposób, aby uniknąć kolejny raz takiej sytuacji? Albo czy jest możliwość, że ktoś zza światów chciał w dniu urodzin życzliwie przyjść?
Podreslę, że jestem osobą wierzącą, co prawda mam odmienne zdanie w niektórych kwestaich ale w Boga wierzę. Zaczęłam zastanawiać się nad sytuacją, która mi się przytrafiła. Kilka lat temu zmarł mój przyjaciel. Zawsze bałam sie duchów i przez pierwsze kilka dni po jego smierci mówiam do niego, że przecież mnie znai wie, że zawsze bałam się duchów, dlatego nie może mi tego zrobić i przyjść. Byłam w sumie spokojna, podświadomie wiedziałam, że nie przyjdzie. Jednak powiedziałam również, że może to zrobić jak będzie wiedział, że się go nie przestraszę. Wspominam go co jakiś czas i żałuję, że nie miałam okazji z nim porozmawiać, zwyczajnie chciałabym mieć okazję jeszcze go spotkać.Nie byłam przyjaciółką, która wystarczająco dbała o tę znajomość. Żyjemy w czasach, kiedy wszyscy są zabiegani i mnie też to dotknęło. Jest taka możliwość, że on wtedy mnie odwiedził? Po takim czasie?
Z innej strony, mam świadomość, że od jakiegoś czasu jestem oddalona od Boga. Z miesiąć przed urodzinami byłam w kościele i pomodliłam się, aby Bóg pomógł mi wrócić na właściwy tor wiary, aby wzmocniła sie ta więź. Wiadomo, takie sytuacje sprawiają, że zaczynamy mocniej wierzyć, interpretuje się, że powinno się poprawić. Może w ten sposób Bóg chciał mnie nawrócić?
Nie wiem jak to interpretować. Boję się, że kolejny raz mnie to spotka. Nie wiem co zrobić, aby temu zapobiec.
Z góry dziękuję za przeczytanie wiadomości i za jakaś odpowiedź.
Pozdrawiam,
[...]
[...]
Mam na imię Kamil i mam 18 lat. Czytając Wasze artykuły o tym co widzą małe dzieci, a czego nie widzą dorośli przypomniało mi się podobne zdarzenie z moim 6 letnim bratem. Jakieś 3 lata temu siedzieliśmy sobie z moim bratem i babcią u niej w domu, aż nagle mój brat się odezwał i mówi, że dzisiaj w nocy przyszedł do niego dziadek i z nim rozmawiał. Pomyśleliśmy, że może mu się to śniło ale on za chwilę mówi: "Babcia ale to ten dziadek od Ciebie przyszedł do mnie". No oboje zamarliśmy. Nikt nigdy nie wspominał mu o tym dziadku to po pierwsze, a po drugie nie żyje on od 9 lat więc sam ledwie go pamiętam. Wtedy właśnie babcia mi opowiedziała, że dziadek miał zawał w tym pokoju, w którym siedzieliśmy i, że ksiądz zaraz po śmierci dziadka powiedział babci aby wezwała egzorcystę ponieważ jego dusza będzie się błąkać po domu i trzeba ją wypędzić. Czy to możliwe aby tak naprawdę było i żeby mój brat widział jego duszę i z nią rozmawiał?
Pozdrawiam,
[...]. z Sosnowca.
From: [...]
Sent: [...]
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: dziwna wizyta nocna
Witam. Chciałabym opowiedzieć pewną historię która przydarzyła mi się z wtorku na środę w nocy. Otóż zatrzymałam się u swojej babci na noc u której miałam przyjemność mieszkać zaraz po ślubie z mężem. Urodziłam dziecko i w sumie zeszło nam u babci dwa lata a potem poszliśmy na swoje. Dodam też że mieszkałam w pokoju który wcześniej zamieszkiwał św. pamięci dziadek. Jednakże odwiedzał mnie jedynie we śnie nawet gdy już nie mieszkałam u babci. Dziadka więc wykluczam ( byłam z nim silnie związana i raczej nie chciałby mnie wystraszyć). Wracam do historii właściwej. Jak już wspomniałam zanocowałam u babci razem ze swoją 4 letnią już teraz córeczką w pokoju w którym wcześniej mieszkałam. O 4 nad ranem na pograniczu snu i jawy usłyszałam zachrypnięty głos dochodzący gdzieś znad mojej głowy "...Ale ona się zmienia ". Świadoma tego co usłyszałam zaczęłam krzyczeć i wzywać pomocy. Odmówiłam chyba całą litanię ze strachu. Nie wiem kto przyszedł nas odwiedzić. Muszę też przyznać że nie podchodzę do takich zjawisk sceptycznie bo już niejedno widziałam i słyszałam ale dziwię się że usłyszałam głos bo wcześniej nie miałam okazji. Chciałabym dowiedzieć się czy powinnam sie niepokoić? Proszę o odpowiedź. Pozdrawiam.
Jak wygląda taka sytuacja, kiedy mieszkańcy domu mają kontakt ze złymi energiami? Mamy w Archiwum FN kilka opisów świadków, ale mamy także Archiwum Wideo FN. I właśnie z tego archiwum jako odpowiedź na pytanie "czy jest powód do niepokoju" prezentujemy materiał wideo "Sabat Czarownic" ze znakomitej serii "Paranormal Witness".
czytaj dalej
[...]Szanowni Państwo Z wielką radoscią znalazłam na Państwa stronie internetowej relacje opisujące spotknia z niskimi "skocznymi" istotami. Chciałam dołączyć swoją historię, która wydarzyła się jesienią 2007 roku w Zabrzu (dokładnie las przy dzielnicy Maciejów) Wracam często do tego zdarzenia, gdyż stanowi ono dla mnie wielką zagadkę, którą próbuję sobie wyjaśnić w "racjonalny" sposób szukając równocześnie osób które doświadczyły podobnego spotkania.
Mieszkałam na peryferiach miasta na nowopowstałym osiedlu, które zlokalizowane jest na skraju lasu. Taka lokalizacja umożliwiała mi codzienne spacerowanie z dużym psem po tym właśnie lesie. Las podzielony jest na polany i obszary zalesione. W październiku 2007 roku jak codzień spacerowaliśmy z pieskiem po lesie, w pewnej chwili kiedy przechodziłam po polanie, skrajem lasu, pies zaczął ciągnąć w wąską ścieżkę prowadzącą w głąb lasu.
Niechętnie weszłam na tę ścieżkę. Po przejściu ok 15 metrów zauważyłam kucającą, ubraną na czarno (była cała czarna jak gdyby w kapturze) postać w odległości ok 10 metrów przedemną odwróconą tyłem - stanełam z psem a postać w tej chwili nas dostrzegła i w bardzo szybkim tępie powstała (zauważyłam, że jest b.niskiego wzrostu ok 130 cm)i całkowicie czarna.
Istota bardzo szybko uciekała w charakterystyczny skoczny (nie ludzki) sposób pokonując gałęzie i konary drzew.
Stałam sparaliżowana zastanawiając się co czy kto to był. Nie było to zwierze a sposób poruszania i wygląd nie wskazywał na człowieka. Do dziś nie wiem co tak naprawdę zobaczyłam.
Cieszę się że nie jestem osamotniona z moim przeżyciem. Od kilku lat szukałam w internecie podobnych relacji wpisując w wyszukiwarce hasło "niskie istoty w lesie" lub "czarne istoty w lesie" i wreszcie trafiłam na Państwa stronę.
Moja rodzina, która wysłuchiwała setki razy mojej historii i patrzyła na mnie "z przymróżeniem" oka - jest poruszona podobieństwem opisywanych istot do tej o której ja opowiadałam a szczególnie charakterystycznym sposobem poruszania się bo to zawsze podkreślałam.
pozdrawiam
K
From: [...]
Sent: [...]
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: czarnookie dziecko
Witam serdecznie
Na samym początku chciałbym życzyć Państwu [...]. Otóż, dosłownie jakieś pół godziny temu kiedy byłem z psem na spacerze, jak już byłem przed domem ujrzałem dziecko, moim zdaniem bardzo dziwne dziecko. Dziecko to jak na nie spojrzałem miało zupełnie czarne oczy. I chciałbym zaznaczyć, że było to w dzień o godzinie ok. 13:20. Dziecko to przechodziło sobie powoli mrucząc sobie coś pod nosem. Najdziwniejsze w tym wszystkim było zachowanie mojego psa na widok tej osoby.Pies zwracał na dziecko szczególną uwagę, patrzał na nie ciągle. Mój pies zachowuje się tak od czasu do czasu ale tylko jak widzi jakiegoś innego psa, a ściślej suke. Jak to zawsze bywa w takich sytuacjach zacząłem psa po prostu ciągnąć za sobą aby nie zwracał na nie uwagi. Ale pies nie reagował. W końcu postanowiłem zobaczyć o co chodzi i się odwróciłem i w tym momencie przeszyło mnie dziwne uczucie kiedy spojrzałem na twarz dziecka, nie potrafię tego określić.Czytałem o tym zjawisku już kilka razy. Ale pierwszy raz spotkałem się z tym osobiście.
Pozdrawiam
[...] (prosiłbym wszelkie nazwiska pozostawić dla informacji Redakcji)
[...] Dzień Dobry. Chciałbym podzielić się z Wami moim niezwykłym snem, który zmieni moje życie jeśli chodzi o postrzeganie zwierząt, szacunek i miłość do nich. Ogólnie pisząc chyba jestem jedną z niewielu osób które widziały "tęczowy most. Noszę tę tajemnicę od 13 lat ale zdecydowałam się ją wyjawić choćby po to żeby pocieszyć ludzi którzy opłakują swoje pupile. Jestem przekonana iż zwierzęta mają duszę, komunikują się z nami bo tak było w moim przypadku. Od czasu snu, wszystkie zwierzaki jakie miałam począwszy do chomików, odchodziły na moich rękach lub w śnie słyszałam jak odchodzą. Boję się ze ktoś pomyśli "wariatka" ale ja wiem to co widziałam i czułam. Dodam również, że osoby zmarłe również przychodzą pożegnać się lub załatwić jakąś sprawę po śmierci. To dłuuugi temat ale jeśli ktoś z Państwa zainteresuje się moją historią , opowiem, myślę ze to ważne. Pozdrawiam Anna.
[...]
czytaj dalej
[...] Witam,
Piszę do Was ze względu na to, że poruszyła mnie i moją ciekawość
historia mojej znajomej. Ma ona wnuka, kilkulatka (ok.3lat). Chłopczyk
jest bardzo poważny, jak dorosły człowiek. Powiedział ostatnio swojej
babci, a mojej znajomej, że kiedy był duży, jechał przez pole na
traktorze, wpadł w dziurę, zleciał z traktora, uderzył się w głowę i
umarł. Może jest to wyobraźnia dziecka, może nie. Ogólnie chłopczyk jest
ciekawym przypadkiem. Dodatkowa niezwykła sprawa jest taka, że po
urodzeniu miał z tyłu głowy czeroną plamę, jakby znamię, które już mu
się chyba zgoiło i najbardziej lubi się bawić traktorami. Z tego co wiem
widuje ludzi, których nie widać. (np. opowiadał: Bacia, był tu taki pan
i sie do mie śmioł) Ojciec malca zmarł kilka lat temu, mały go nie znał,
prawdopodobnie on go odwiedził i to nie raz.
Moja znajoma - babcia malca jest skromną osobą, ale ma dar wychodzenia z
ciała. Nie mówi o tym wszystkim, bo ludzie się po prostu śmieją.
Interesują ją także dziwne zjawiska, a szczególnie zagadnienia z życiem
po śmierci. Mówiła mi także o jej przeżyciach związanych z UFO. Jest
niezwykle ciekawą osobą.
Postanowiłem napisać Wam o tym przypadku, [..] Postaram się podpytać
jeszcze trochę znajomą o małego.
Pozdrawiam
[...]
[...] Witam serdecznie mam 54 lata z wykształcenia fizjoterapeuta , rok temu pochowałem swojego ojca . Trzy miesiące po śmierci taty miałem dziwny sen . W śnie mój tata przyszedł do mnie z obcym mężczyzną , stali kolo siebie i patrzyli się na mnie . Ten stojący mężczyzna koło mojego ojca wyglądał na obcokrajowca , Urodą przypominał Włocha lub Hiszpana . Nic nie mówili do mnie tylko się mi przyglądali . Po chwili się obrócili i odeszli . Ja po pewnym czasie uświadomiłem sobie we śnie że przecież mój ojciec nie żyje , i że mogę go już więcej nie zobaczyć . Ruszyłem zaraz za nimi , lecz po kilku krokach znalazłem dwa średniej grubości sznurki , które ktoś rozwinął na ziemi . Postanowiłem iść po tych sznurkach aż do kłębka jak to się mówi . Jakie było moje żdziwienie gdy na końcach dwóch sznurków znalazłem dwa malutkie niemowlaki świeżo urodzone . Zdałem sobie w tedy sprawę , że te sznurki to były pępowiny dwóch bliżniaków .
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Dziękuję Wam, za umieszczenie filmu, na którym mama mówi, że jej małe dziecko mówiło o innych rodzicach. Przeżyłam to samo i to nie było dla mnie miłe. Teraz już mam większą świadomość. Do wszystkich wypowiedzi mojego dziecka podchodzę inaczej.
Nigdy tego nie zapomnę, jak synek siedział w wannie, a ja na toalecie (z zamkniętą klapką - takie siedzonko ;-) )i powiedział:
ja już miałem inną mamę, ale ona umarła i zakopali ją w piachu. Zatknęło mnie. Jakby mi ktoś odebrał tlen. Jakby ciężka fala uderzeniowa we mnie walnęła. Szok!!! Jak to inną mamę, jak to nie żyje, jak to ją zakopali w piachu..... Innym razem też po kąpieli powiedział do mnie:... o tą bluzkę to kupiła babcia Tereska.., U nas w rodzinie nie ma nikogo o tym imieniu i zapewniam, że moje dziecko zna imienia "obecnych" babć. Innym razem powiedział, że kochał swoją poprzednia mamę i, że za nią tęskni. Wtedy i zrobiło mi się smutno, że tęskni i że kochał inną mamę, no przecież ma mnie ;-) . Na szczęście powiedział, że mnie też kocha i że jestem fajna. Ulżyło mi, ale jak kol wiek zabrzmi to absurdalnie byłam zazdrosna. O zgrozo gdzie logika. ;-) Zniknęła w tamtym momencie.
Piszę to tak szczegółowo, bo może ktoś tak jak ta mama z filmu, albo ja, szuka potwierdzenia, że kogoś innego też to spotkało. Mnie spotkało!!! Zresztą to nie był jedyny problem, z którym musiałam się zmierzyć. Ten o innej mamie to kwestia świadomości, że dusza nie umiera, ale to, że dziecko widzi duchy to już bardziej przerażające. I to było pierwsze. Jako matka nie wiedziałam, jak mam pomoc mojemu dziecku, a przecież od tego jestem na tym świecie, aby mu pomagać , chronić i wspierać. To się nazywa dopiero wyzwanie. Zmienić świadomość człowieka racjonalnego ;-).
Dziękuję, że jesteście!!!!!! Nawet nie wiecie jaka to ulga.
[...]
Pięknie dziękujemy za ciepłe słowa - naszym celem statutowym jest głoszenie ludziom prawdy o ich duchowej naturze i o tym, że śmierci nie ma, a oni są nieśmiertelnym światłem. Robimy to i będziemy to robić na coraz większą skalę.
Przy okazji - dostaliśmy ciekawego emaila od osoby, która zajmuje się regresją hipnotyczną (i z którą podjęliśmy współpracę)
[...] Dzień dobry,
[...] Nadrabiam zaległości i słucham pozostałych audycji. Szczególnie zaciekawiła mnie ta, w której p.Robert mówił o hipnotycznych regresjach wcieleń. Jest to temat, który osobiście bardzo lubię, w swojej pracy poza sesjami terapeutycznymi czasami wykonuję też sesje "rekreacyjne"
m.in. regresje wcieleń. Moje stanowisko odnośnie tych doświadczeń jest neutralne. Dopuszczam zarówno możliwość, że faktycznie są to wspomnienia z poprzednich żyć jak i to że jest to kreacja umysłu tworzona na potrzeby zrealizowania sugestii hipnotycznej, taka ewentualność oczywiście nie zaprzecza reinkarnacji (w którą osobiście wierzę).
Problemem ze sprawdzeniem co faktycznie jest prawdą jest to, że nasza podświadomość działa jak superkamera i rejestruje całe nasze życie, wszystkie dźwieki, obrazy, uczucia, emocje , które w ciągu życia do nas dotarły i nawet jezeli osoba w trakcie sesji poda dane osoby która faktycznie wcześniej istaniałą nie ma pewności czy kiedyś nie przeczytała o tym w jakieś ksiązce lub nie obejrzała filmu i mimo że świadomie tego nie pamięta to informacja ta w jej umyśle pozostała. I tu pytanie do Was, czy macie może pomysł w jaki sposób można by udowodnić eksperymentalnie prawdziwość wspomnień pojawiających się w regresjach hipnotycznych oraz czy Waszym zdaniem powinno się takie regresje przeprowadzać.
Jeżeli macie taki pomysł albo kontakt do osób, które jako dzieci miały takie wspomnienia i teraz chciałyby poddać się hipnotycznej regresji i sprawdzić czy powrócą do wspomnieniń z dziecinstwa (choć to również może być dowodem prawdziwości hipnotycznych wspomnien z poprzednich żyć) to dołączyłbym do takiego projektu.
Jako ciekawostkę mogę opowiedzieć o dosyc intensywnej regresji, którą przeprowadziłem mojemu koledzye (rowniez hipnoterapeucie)Leszek bardzo dobrze wchodzi w trans dlatego zrobilismy wędrówkę przez wiele wcieleń cofając go do coraz wcześniejszych zarówno ludzkich jak i potem zwierzęcych a kończąc na pierwotnym istnieniu przed wejściem w pierwsze ciało. Zatrzymywałem go również pomiędzy wcieleniami i pytałem na jakiej zasadzie wybiera sie kolejne wcielenie i tu cytuje:
-W jaki sposob wybierasz kolejne wcielenie?
- No to co akurat jest wolne
- Czyli możesz wejść tylko tam gdzie akurat jest wolne miejsce?
- No tak
- czy to jak żyłeś w poprzednim życiu ma wpływ na to jakie miejsca są wolne?
- Może mieć
(było to dosyć ciekawe doswiadczenie, bo na moje pytania odpowiadał w taki sposob jakby rozmawiał z głupkiem i odpowiadał na pytania oczywiste;)
Jeżeli to co opowiadał w sesji jest prawdą to faktycznie potwierdza tezę p. Roberta że dusze zwierząt mogą inkarnować w ciała ludzi.
Inną ciekawą sesją była sesja koleżanki, która jak sama twierdzi od małego dziecka do około 13-14 lat bardzo lubiła jezyk niemiecki, uczyła się go błyskawicznie i bardzo lubiła go uzywać, w regresji okazało się, że była niemieckim oficerem w czasie II wojny światowej( w sesji stała nad wielką mapą i wskazywała gdzie znajdują się jakies bazy) Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne audycje / livestreamy
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam Szanowną Fundację! Mam dla was coś ciekawego, co opowiadał mój nieżyjący ojciec. Ręczę za wiarygodność tej historii, bo był jeszcze jeden świadek - jego brat, czyli mój wujek, który także już nie żyje. Był 1958 rok, kiedy obaj bracia mieli odpowiednio 24 i 27 lat. Razem z jeszcze trzecim kolegą byli na grzybach (mieszkali na wsi [...]). Jak opisywał ojciec była godzina 10.00 rano, piękny sierpniowy dzień. Nagle w lesie rozległ się dziwny świst, a potem zapadała cisza. I wtedy na wysokości ok. metra nad ziemią pośrodku polany zobaczyli coś w rodzaju dużego oka, a przynajmniej tak opisywał to mój ojciec. Średnica oka wynosiła ok. 4 metry, a jego wysokość ok. 2 metrów. Oko opalizowało jasnym światłem. I najciekawsze - i ojciec, brat i ten trzeci kolega nagle w tym samym momencie dosłownie mieli urwany film. Wszyscy we trójkę obudzili się śpiąc na trawie na polanie. Kiedy wrócili do domu okazało się, że nie było ich aż 8 godzin! Tak się wystraszyli, że bali się o tym nawet ze sobą rozmawiać. Jestem pewien, że ojciec i jego brat opisywali prawdziwe wydarzenie. Wtedy tego nie łączyli z UFO, bo nikt nawet nie widział,. co to jest UFO i że w ogóle istnieje.
Łączę wyrazy szacunku
[dane do wiad. FN]
[...]
Pozdrawiam serdecznie Fundacje Nautilius.
Pisze do Was w sprawie Projektu KONTAKT.
Byc moze jest tego jakis wspolny watek z moim doswiadczeniem.
Chodzi mi o zdjecie UFO ktore ma w dolnej czesci znak kregu.
Ten sam znak widzialem na zdjeciu na Waszej stronie nad Warszawa.
Oto moja historia.
W przeszlosci mialem mocne doswiadczenie.
W czasie snu stanalem w przestrzeni kosmicznej otoczony gwiazdami. Przede mna ukazala sie osoba . Jej glowa Byla prawie w ksztalcie trojkata , z porowatymi policzkami i bardzo delikatna waska szyja. Stojac przede mna powiedzial do mnie." Wiesz , we Wszechswiecie istnieje bardzo duzo Zycia.
Potem zadal mi pytanie.
Czy wiesz co wszystkie zycia we Wszechswiecie maja ze soba wspolnego?
Ja nie mialem jak sie to mowi -zielonego pojecia.
Ta osoba patrzac na mnie zrobila reka znak okregu na swojej klatce piersiowej i powiedziala" Milosc Boga".
Nastepnie wyenamowala to niesamowita milosc wobec mojej osoby a po chwili ja przekazalem jej podobne uczucia.
Ta osoba potem pokazala mi wie olbrzymie planety jedna po drugiej w kolorze pomaranczowo czerwonym a nastepnie nastepne planety i gwiazdy. Szukajac na internecie zanlazlem podobny system pod nazwa Kepler 90 ale czy to jest to to nie jestem pewien.
Ten znak kregu byc moze oznacza jakas wspolnote Wszechswiata ktora laczy wiele Cywilizacji w Kosmosie.
Pozdrawiam Was serdecznie.
[...]
[...] Witam.
Chciałbym państwu przedstawić niezwykłą i zadziwiającą dla mnie historie która wydarzyła się
w nocy 10 maja 2019 r. ok. godziny 2:40.
Zanim przejdę do opisu tej sytuacji chciałbym wyjaśnić jeden istotny szczegół który sprawił iż zacząłem się
bliżej interesować tematem UFO. Otóż w zeszłym roku mieszkając w Utrechcie w Holandii na przełomie maj - lipiec, zauważyłem na niebie obiekt który wisiał w powietrzu, to był dzień niebo było praktycznie bezchmurne z dobrą widocznością, obiekt ten przez dłuższy czas utrzymywał się na niebie poruszając się wyraźnie w lewą i prawą stronę. Skłoniło mnie to do przypuszczenia że to UFO ponieważ, żaden samolot nie porusza się w ten sposób wykluczam też iż mógłby być to dron ponieważ obiekt zwisał wysoko na niebie.
Do tego czułem coś w rodzaju transu i poczucia że jestem obserwowany. Dzisiejszej nocy nie mogłem spać, niebo było bezchmurne i nie było widać gwiazd ani księżyca w pewnej chwili dostrzegłem to "coś" bardzo jasny punkt na niebie który jaśniał bardziej niż jakakolwiek planeta którą znam, poczułem wewnątrz uczucie mocnego niepokoju, do tego coś jak by duszność i uczucie uniesienia i przepełnienia w całym ciele, taki strach przeplatający się z euforią.
Dzień wcześniej dostałem od was odpowiedzi na pytania dotyczące projektu KONTAKT które opublikowaliście w dziale Pytania do FN.
Uczucie które czułem wewnątrz było tak silne że skłoniło mnie do tego aby podjąć próbę kontaktu.
Poprosiłem więc o znak aby upewnić się że nie mam żadnych urojeń, po krótkiej chwili od momentu gdy pomyślałem o tym na niebie przeleciało coś na kształt komety z tym że średnica owej nazwijmy to komety była większa od tych które widziałem w różnych krajach już nie raz jeżdżąc jako kierowca na trasach międzynarodowych. Owy obiekt leciał z mniejszą prędkością i mogłem mu się dłużej przyjrzeć , rozmiarem był zbliżony do obiektu zawieszonego na niebie i leciał w linii do jego kierunku.
Nie było na niebie żadnych gwiazd, proszę o kontakt jednocześnie sam w to trochę nie dowierzając i pojawia się takie coś? Całe moje ciało w tej chwili przeszył dreszcz nie potrafiłbym z siebie wydusić w tej sekundzie nawet słowa. Po tym zdarzeniu
chciałem ochłonąć nerwowo przez chwilę kręciłem się po domu i skierowałem swoje myśli na inny tor
jakby chcąc o tym zapomnieć i w tym momencie
obiekt znikł, gdy tylko wracałem myślami do "niego" obiekt pojawiał się na nowo.
Działo się to na zmianę kilka razy.
Nie słyszałem żadnych głosów w swojej głowie
ale dostałem przekaz aby wspierać FN.
Choć to wydaje się dla mnie dziwne czułem że mogłem zapytać wtedy o wszystko i dostać wiele odpowiedzi nie zadałem ani jednego pytania choć w noc poprzedzającą to zdarzenie kotłowało mi się w głowie od pytań dotyczących istnienia ludzkości.
Nie pisałbym o tym ani nawet nikomu o tym nie wspomniał gdyby nie fakt że tej nocy napisał do mnie znajomy z którym właściwie nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy dłużej niż 10 min i znamy się raczej słabo choć mamy tą samą pasję, rozmawialiśmy długo przez następne pół nocy i powstał dzięki temu nawet nowy projekt, w pewnym momencie temat zszedł na naszego wspólnego znajomego który uwaga napisał mu że zaobserwował UFO, tej samej nocy co ja.
Zdumiałem, włosy stanęły mi dęba, pomyślałem sobie to niemożliwe, to po prostu nie możliwe.
Od razu napisałem do kolegi o tym co ja widziałem po chwili do niego zadzwoniłem i co się okazało podczas obserwacji on też miewa podobne stany.
Tutaj możecie obejrzeć na YT relacje kolegi dla niezależnej telewizji z którym się skontaktowałem
Jak sie okazało kolega ten już od dłuższego czasu prowadzi obserwacje.
Jeśli miałem jakieś wątpliwości to dziś ich już nie mam i na pewno zacznę baczniej obserwować niebo.
Zgadzam się na publikacje choć nie szukam rozgłosu ani poklasku.
Nie starałem się tego zjawiska filmować choć teraz żałuje,mój kolega natomiast zajmuję się dłużej obserwacją prowadzi nawet dziennik i wszystko rejestruje więc jeśli będą państwo zainteresowani mogę przesłać jego materiały, dodam iż obserwacji dokonałem w Dąbrowie Górniczej kolega natomiast, mieszka w Niemczech w północnej Westfalii, obiekt który widziałem był bardzo podobny do tego zaobserwowanego w Niemczech przez mojego kolegę.
Chętnie odpowiem na pytania.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.