Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Dziennikarz Grzegorz Miecugow zmarł w ubiegłą sobotę, 26 sierpnia, w wieku 61 lat. Od 2011 r. walczył z rakiem płuc. Miecugow przez lata pracował jako dziennikarz radiowy i telewizyjny w różnych stacjach. Zaczynał w małej stacji radiowej, a w 1987 roku dołączył do zespołu Trójki. Po kilku latach przejął kierownictwo zespołu programu "Zapraszamy do Trójki".
Jego koleżanką w zespole „Zapraszamy do Trójki” była nasza dobra znajoma, którą nazwijmy A (prosi o zachowanie anonimowości). Po informacji o jego śmierci była bardzo smutna. We wtorek 29 sierpnia 2017 wieczorem poprosiła Boga o to, żeby przyśnił jej się jej dawny kolega redakcyjny, bo ma do niego pytanie. I zasnęła.
Sen pojawił się prawie natychmiast. Zobaczyła w nim G. Miecugowa uśmiechniętego w kurtce dżinsowej, którą uwielbiał w czasach „Zapraszamy do Trójki”. Otaczała go promieniująca światłość.
- Grzesiek, jak tam jest? Jak jest po drugiej stronie? – zapytała nasza koleżanka.
- Jest cudownie, cudownie! Nie masz się czego bać, kiedyś się spotkamy i pośmiejemy się z tego wszystkiego. – odpowiedział we śnie dawny szef Trójki.
Obudziła się z absolutnym przekonaniem, że nie był to zwykły sen.
czytaj dalej
Od pewnego czasu piszemy sporo o obserwacjach UFO z Gdańska i okolic. Dostaliśmy ciekawy list od świadka obserwacji jasnego kręgu światła, który świadek widział w 2016. Ale w liście jest także wspomniane o innej niezwykłej manifestacji z UFO, która miała jeden walor dodatkowy - autor obserwacji nawiązał wyraźnie kontakt z załogą obiektu UFO!
/tekst wpisu w XXI PIĘTRZE pochodzi z naszego serwisu www.emilcin.com/
[...] Witam, Trafiłem na waszą stronę dziś trochę przez przypadek i przypomniałem sobie o pewnym zdarzeniu dzięki pewnemu artykułowi na trójmiescie.pl Mam na imię Michał mam 38 lat jestem z Gdańska , jestem w pełni zdrowy psychicznie , jestem normalny i poważny , lubię posłuchać o rożnych historiach , ale o tych na faktach , bajki to lubię oglądać w filmach :)Moje największe marzenie to choć wylecieć na orbitę i pooglądać ziemię z powiedzmy kosmosu :) to taka wycieczka marzeń.
A teraz wracając do tego co chciał bym wam napisać i uważam za bardzo niezwykłe to co zobaczyłem na niebie. co to jest nie wiem! Mieszkam w takim miejscu Gdańska , gdzie mam widok na jego całą panoramę codziennie nad moim domem przelatują samoloty które podchodzą do lądowania na lotnisko Rębiechowo. Jest to dość istotne bo dzięki temu na tym obszarze nieba mam odniesienie co do wielkości widzianych obiektów jak ich prędkości.(porównać mogę to do samolotów)
Było to w ubiegłym roku 2016 jakoś listopad/grudzień. między 22 a 00 godziną.
Zobaczyłem na niebie biały okrąg nie było to światło które oślepia porównał bym to do światła umieszczonego za szybą mleczną wielkość okręgu była znacznie większa niż średnica samolotu pasażerskiego poruszało się z dużą większą prędkością niż samoloty podchodzące do lądowania ( przed lotniskiem jakieś 20 km) moja pozycja do oberwanego obiektu i jego lotu powiedział bym że była z ukosa , a ja widziałem pełen okrąg na całej jego trasie przelotu patrząc gdzie go zobaczyłem i gdzie zniknął (zgasł ) i porównując to jakoś z mapą to przeleciał dystans ok 5-8km widziałem to nie więcej niż 2/3 sek co ciekawe tak po prostu nie zgasł tylko jego barwa się zmieniła nie na inny kolor , dalej to był kolor biały , ale tak bardziej wyostrzony , zajarzony nie potrafię tego określić , ale samo to jak zmieniało się ta biel było samym w sobie niezwykłym zjawiskiem.
Dodam że przelot tego był miej więcej na tej samej wysokości co samoloty podchodzące do lądowania w tym miejscu! Teraz pierwsze moje myśli jak to zobaczyłem - planetoida spadająca na ziemi , ale już po chwili wiedziałem ,że to nie to (takim zjawiska towarzyszy smuga (ogon) a tu nic takiego nie było) wojskowy myśliwiec na dopalaczu wytworzył by spory huk a to nie wydało dźwięku żadnego.
więc też nie to . po za tym wielkość tego. Czasem też lądują wojskowe myśliwce na Rębiechowie więc je słychać znacznie. Pamiętam jak to zobaczyłem , krzyknąłem do żony czy to widziała , mój stan ogarnęła ogromna euforia! To tyle co widziałem.
Lecz to nie koniec tej historii.
Jakiś czas chyba w lutym spotkałem się z moją kuzynką i jej szwagrem u mnie. On jest pilotem szybowców robi licencje. Tak jakoś się zgadaliśmy o tym co ja widziałem i okazało się ,że on też jak pamięta czasowo (listopad/grudzień) w nocy późno obróciły go i jego żonę jakieś światła (mieszkają na osiedlu w bloku , ich blok akurat stał przy polu na którym nic nie ma) Zobaczył na nim jakieś dziwne snopy światła tak jakby coś przeszukiwały,szukały na tym polu.
On wyszedł z klatki , a jego żona z okna zaczęła nagrywać to na kamerze.Jego relacja była taka że miał niezłego stracha światłą się poruszały się w taki sposób nie logiczny jak by nie miały ruchu bezwładnego.
(piszę to co pamiętam jak mi opowiadał)
W pewnym momencie zaświecił mocną latarką w ich kierunku i nagle , dwa obiekty momentalnie skierowały swoje snopy światła na niego , jak opowiadał tak strachu najadał i uciekł szubko dla klatki .ponoć wszystko to ma nagrane na kamerze.
To co zapamiętałe jeszcze to mówił że tylko nad tym polem była bardzo ciemne niebo jakby jakaś chmura wisiała a dookoła było bezgwiezdne niebo. opowiadał jeszcze że potem samochodem jeździł coś patrzeć , ale nie pamiętam dokładnie . Rzadko się z nimi widuję więc sam nie widziałem co jego kamera uchwyciła, ale niedługo mamy się spotkać i w końcu zobaczę to co nagrał. Mówiłem mu żeby to wrzucił do netu , ale jakoś nie miał czasu , weekendowo lata na szybowcach , a w tygodniu wiadomo jak jest praca dzieci i ciężko się do czegoś zabrać.
Bo w zasadzie to co widzieliśmy to co zmienia w naszym życiu , skoro to coś w nasze życie nie ingeruje. Z resztą moje spostrzeżenie na wszechświat jest takie że jest on za duży , abyśmy byli w nim sami. Jest dla mnie ekscytujące patrzenie się na gwiazdy i je obserwowanie , a kontakt z obcą cywilizacją ... Tak czy siak wcześniej chciałem gdzieś się podzielić tym co widziałem , ale jakoś sprawy życia codziennego zepchnęły to na dalszy tor,przekonam mojego szwagra o umieszczenie tego wideo na youtube , ale bo wam jakoś podeśle . chodzi aby jakiś ekspert się wypowiedział.
Druga sprawa czemu jeśli to nie jest jakaś tajemnicza technologia wojskowa , kontakty z obcymi cywilizacjami są tuszowane.Mam pewną teorię na ten temat,ale nie wiem czy trafną.
Pozdrawiam
Michał [dane do wiad. FN]
Bardzo ciekawa relacja, ale najciekawsze jest to, co jest związane z opowieścią pilota. Tego typu "latarkowy" kontakt z UFO zdarza się naprawdę często i mamy podobne opisy ze świata, ale nigdy z Polski.
czytaj dalej
Wierzycie w cuda ? Szanowni Państwo wierzycie w cuda lub ochronę sił wyższych ? Moi znajomi wybrali się kamperem do Rytla na weekend gdy wydarzyła się tragiczna wichura . Jak opowiadają padał ulewny deszcz i mocno szarpało pojazdem co wydawało się im normalne i ich nie niepokoiło . Poszli spać .
Rano gdy się obudzili oraz otworzyli drzwi ukazał im się widok jak po wojnie . Stali w środku powalonego lasu . Żaden konar ani drzewo nie upadło na ich auto . Kamper zaparkowany był na leśnym parkingu . Dla znajomych i ich auta nic się nie stało . Nawet zadrapań nie ma . Pozdrawiam
Jerzy
czytaj dalej
Witam FN, opisze historie, ktora wlasnie ma miejsce. Bedac jeszcze w osmioletniej podstawowce dwa ostatnie lata czesto siedzialem w lawce z kolega Robertem. Pamietam jak sie smial ze mnie, gdyz mialem problemy z przegroda (czyli miejscem, ktore wyczuwamy kiedy poprowadzimy jezyk wzdoz jedynek ku gorze, po zewnetrznej stronie, w strone nosa). Cos mi sie tam papralo wiec czesto kierowalem tam jezyk i musialo to smiesznie wygladac.
Tak na marginesie: na przestrzeni lat kilku dentystow proponowalo mi zabieg wyciecia tego kawalka skory kiedy odkryli, ze ja go mam (a ponoc inni go nie maja). Zawsze odmawialem.
Kilka dni temu znow mnie to miejsce rozbolalo (naprawde nie wiem dlaczego, moze sobie zawadzilem szczoteczka do zebow?). Wiec siedze godzinami przed laptopem z jezykiem wetkanym 'pod nos' i pomyslalem sobie, ze to smieszne, bo mam 36lat, a ostatni raz tak siedzialem w podstawowce. I wtedy smial sie ze mnie Robert.
Nie minela doba kiedy poprzez FB odezwal sie do mnie ktos i napislal, ze Robert zginal w nawalnicach. Byl z dziewczyna pod namiotem, nic wiecej nie wiem. Za chwile jade na jego pogrzeb.
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Dzien dobry, nikomu nie opowiadalam o przypadku jaki mnie spotkal. Moze zaczne od poczatku. Moja siostra mieszka w Myslowicach ok 9lat w nowo wybudowanym domu niedaleko Kopalni KWK Myslowice. Jest to okolica gdzie w czasie 2 wojny swiatowej dzialy sie straszne zeczy- nie bede opisywac poniewaz sa o tym artykuly. Raz jak ja odwiedzilam pojechalismy rowerami do lasu - pokazala mi cmentarz gdzie na malym skwerku sa groby Niemcow zabitych przez Polakow w odwecie itd. Nie wiem czy ma to jakis zwiazek.
Siostra mowi ze u niej w domu sa duchy, drzwi same sie zamykaja czasami przewracaja sie przedmioty i nic nie moze z tym zrobic. 2 lata temu spedzilam u niej Wigilie - wrocilam do domu ok 24 - jedzie sie pol godziny ale to nie ma znaczenia. Polozylam sie spac i nagle czy po jakims czasie zaczelo mnie cos przygniatac, poczulam na sobie straszny ciezar cos mnie dusilo i obezwladnialo.
Nie moglam sie ruszyc i wydobyc z siebie glosu ale gdzes w srodku krzyczalam - zejdz ze mnie i zostaw mnie w spokoju. Nagle jakas sila woli odepchnelam dziwna postac z mojego ciala ktora opadla na fotel. Usiadlam na luzku i zobaczylam ze siedzi tam wysoka postac ok 2 metrow ubrana w jakis powiedzialabym habit Mnicha-zwrocilam uwage na spiczasty kaptur - moze on dodawal jej wiekszej wysokosci.
Odnioslam wrazenie ze postac ta byla zmeczona nie wiem duszeniem mnie czy moim odepchnieciem. Za chwile znikla, nie moglam zasnac do rana i do tej pory nie potrafie sobie wytlumaczyc co to bylo. Przyczepil sie jakis duch z domu mojej siostry? Od tamtej pory nic wiecej takiego mi sie nie zdarzylo. Pozdrawiam.
[25 sierpnia 2017]
czytaj dalej
Witam serdecznie Szanowną Redakcję i osoby czytające. Nie jest to pierwsza historia przesłana przeze mnie do Nautilusa (zresztą, z życia wzięta). Jest jednak trochę inna od wszystkich historii o duchach. Około cztery i pół roku temu przeprowadziliśmy się z córką do wyremontowanego przez siebie mieszkania, w zabytkowej kamienicy. Od początku atmosfera w domu była bardzo dobra. Jednak kilka razy w nocy wydawało mi się, że ktoś idzie w kapciach w stronę mojego łóżka (może ze dwa razy).
Moja córka wspominała mi, że ma wrażenie, jakby w nocy jakiś Pan stał w jej pokoju. Widziała też coś w rodzaju kawałka białej koszuli, tak jakby ktoś chował się za rogiem w przedpokoju. Zrzuciłam to na karb, że jej się przywidziało, aby jej nie straszyć. Tutaj muszę wspomnieć, że między czasie mieliśmy dwa incydenty ze złodziejami, którzy próbowali podnosić do góry nasze rolety zewnętrzne- niski parter - w tym celu przerobiliśmy je, z pomocą serwisanta i aby nie było możliwości podnieść ich od zewnątrz, to uchwyty przekręciliśmy do środka. I teraz do rzeczy. Po kilku miesiącach z niewiadomych przyczyn obudziłam się w środku nocy i usłyszałam w swojej głowie "Dzień dobry" i tutaj muszę zauważyć, że był to uprzejmy męski głos. Zapytał kim jesteśmy i co tutaj robimy, odpowiedziałam że nie boję się duchów i możemy porozmawiać. Powiedziałam temu Panu, że kupiliśmy to mieszkanie i będziemy od teraz mieszkać tutaj i dbać o nie. W trakcie tej "rozmowy" w mojej głowie wstałam z łóżka, poszłam do kuchni i zapaliłam papierosa (chyba dokładałam też węgiel do pieca od centralnego) i wspomniałam mu o złodziejach, czy ewentualnie nie mógłby ich postraszyć, bo próbowali się włamać , a mam córeczkę, która się boi. No i teraz tak...
Po jakimś czasie (dłuższym) w trakcie rozmowy z sąsiadką na kawie dowiedziałam się, że w moim mieszkaniu kilka lat wcześniej umarł człowiek. Zapytałam ją, czy był to mężczyzna w średnim wieku, a ona zapytała - skąd wiedziałam. Ale to nie koniec historii - jeszcze dodam, że w trakcie rozmowy z duchem powiedziałam, że mogę dać za niego na mszę.
I mam wyrzuty sumienia, bo do tej pory jeszcze nie zrobiłam tego z braku czasu, ale mam zamiar. Natomiast sąsiadka była na tyle miła, że podała mi imię i nazwisko tego zmarłego pana. Również od mojej rozmowy z Panem Duchem (nazwiska nie zdradzę) nie było ani jednego incydentu ze złodziejami. Żyjemy spokojnie. Nic nie widuje również moja córka i nie powiedziałam jej o tym umarłym Panu, żeby się nie bała. Nie musi tego wiedzieć, na razie. Powiem jej, gdy będzie starsza. Pozdrawiam czytelników.
[wysłane na pokład okrętu Nautilus 24 sierpnia 2017]
czytaj dalej
[...] Witam załogę Nautilusa
Od razu przejdę do tego, co wydarzyło mi się wczoraj około godziny dziesiątej. Tego dnia wyjeżdżałem z Bytomia, gdzie przebywałem kilka dni u przyjaciela. Graliśmy z zeń na komputerze, gdy nagle usłyszeliśmy głośny huk dochodzący z salonu.. Kamil (kolega) szybko pobiegł sprawdzić, co się stało. Po chwili mnie zawołał. Moim oczom ukazał się taki widok (zdjęcie).
Próbowaliśmy stawiać różne hipotezy, np. że to wiatr, wibracje telewizora (odtwarzał muzykę), ale po dokładniejszym sprawdzeniu odrzuciliśmy je. Po raz pierwszy padła nazwa poltergeist. Uprzątnąwszy nieporządek ,wróciliśmy grać dalej.
Nie minęło pięć minut i znów usłyszeliśmy ten sam huk, a potem ujrzeliśmy, że to ten sam kaktus leży na podłodze, tyle że o wiele dalej. Gdy wychodziliśmy z mieszkania , usłyszeliśmy zamykane drzwi i nie mieliśmy już wątpliwości, iż to poltergeist jako że wszystkie okna były wówczas zamknięte, a w pobliżu nie było nikogo prócz nas. Później Kamil usłyszał jakieś kroki, ja zaś nie. Dopiero przed wyjściem usłyszałem "krok", o którym z kolei "nie wiedział" przyjaciel. Już po zamknięciu drzwi usłyszał on cykanie zegara, a czasomierz stojący w pokoju był przecież zepsuty! Otworzył drzwi kluczem i wszedł sprawdzić, co to było. Wydawało się ,że stary zegar odmierza sekundy, lecz nie poruszał się. Po chwili konsternacji opaśliśmy mieszkanie. Kiedy Kamil zadzwoniwszy do ojca, powiadomił go o całym zajściu, dowiedzieliśmy się że "czasem się tak zdarza". Dodam, że w owym lokum mieszka również ok. 13 letnia siostra Kamila.
Obaj z przyjacielem wierzymy w istnienie duchów, dlatego zaistniała sytuacja prawie wcale nas nie zdziwiła, uznaliśmy ją za całkiem normalną;, mino że po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z hałaśliwy duchem.
Kamioth
czytaj dalej
Nie będę oryginalna, ja również mam prorocze sny, przeczucia, czasem wizje. W wieku 15 lat zaczęłam chorować na serce i wtedy wszelkie doświadczenia pozazmysłowe nabrały na sile. Wtedy też poznałam mojego ówczesnego chłopaka i jego wyjątkową babcię, która komunikowała się ze zmarłym mężem, pamiętam jak powiedziała do mnie "chorujesz, bo to jest cena jaką musisz zapłacić za swój dar".
W tamtym czasie zupełnie tego nie rozumiałam, byłam wręcz wściekła, że starsza pani mnie ogłupia. Dopiero, będąc w szpitalu doświadczyłam spotkania z duchem jej męża i jak dla mnie, bardzo młodej osoby było to wstrząsające przeżycie. Przez kilka następnych lat wypierałam swoje przeczucia, nie opowiadałam o snach. Jednak przyszedł przełomowy moment w moim życiu kiedy stwierdziłam, że innej drogi dla mnie nie ma, pozostaje tylko rozwijać to, co się otrzymało. Pamiętam sen przed katastrofą smoleńską. Śniły mi się wtedy 2 lecące bociany, po czym nagle jeden z nich zasłabnął, wypadły mu pióra i runął na ziemię, lecz na ziemi nie był już bocianem ale samolotem a wokół niego było pełno biało- czerwonych wieńców.
Opowiedziałam ten sen moim bliskim, a kiedy doszło do tej tragedii stwierdzili, że wyczułam to, co miało się wydarzyć. Widziałam i "odchorowałam" już wiele, ale najgorszym momentem było dla mnie gdy wiedziałam, że mój tata umrze, chociaż nic tego nie zapowiadało. Po prostu 5 lat temu w czerwcu obudziłam się z przekonaniem, że mój tata umrze w listopadzie. To był obłęd, broniłam się przed tymi myślami, aż w końcu nadszedł listopad i mój tata zmarł we śnie, chociaż dzień wcześniej był w pracy, nie był chory i wszystko było takie normalne.
W noc następną po jego śmierci przyśnił mi się, jak siedzi zdziwiony na podłodze sypialni i nie wie co się z nim dzieje. Podeszłam do niego i powiedziałam, że nie żyje, ale będzie musiał kiedyś tu wrócić (ale skąd ja to wiedziałam?). Na co on stwierdził- "ty jednak widzisz"; po tych słowach wstał i odszedł. Teraz mając już niespełna 30 lat oswoiłam się z tymi moimi dziwactwami, zapisuję swoje sny i przeczucia bo wiem, że coś w nich jest, a moi bliscy i znajomi już się przyzwyczaili do tego, że nagle mój wzrok biegnie za czymś, co dla nich jest niewidoczne. [...]
/przysłane do FN 23 sierpnia 2017/
czytaj dalej
[...] Mój znajomy opowiedział mi "sen" z dzisiejszej nocy. On ma na działce "wóz Drzymały", który mu służył za schronienie, gdy budował tam domek. Teraz chciał go sprzedać i miał sen dziś: rozmawiał z kimś i powiedziano mu, by nie sprzedawał tego wozu, lecz ma wykopać dół na działce (podano dokładne wymiary dołu) i tam zakopać go, bo będzie to schron dla niego.
Bronił się, że ma klaustrofobię, to mu powiedziano, że ma tylko 0,5m ziemi nad dachem, więc łatwo wyjdzie, gdyby coś go zasypało. Ma kopać sam łopatą, a potem zamówić dźwig za 250zł i on umieści wóz w dole, potem sam ma zasypać go. Podano mu, które drzwi ma zamurować, które okno zabić płytą, gdzie postawić piramidę (ma zamiar). A w dachu wozu ma zrobić okno-komin z wylotem na powierzchnię.
Tadeusz powiedział im na to, ze sąsiedzi na działce i rodzina wyśmieją go, że zwariował. Na to oni, ze kiedyś z Noego też się śmieli... Tadeusz jest niemal załamany, bo chciałby to zrobić, ale boi się śmieszności i kpin. Doradziłam mu, by wszystkim pytającym mówił, że to ziemianka na warzywa, owoce i cały sprzęt ogrodniczy itp. Oraz niech odpowiada im na wesoło, że widział to w programie w tv i jeszcze mu pozazdroszczą tego. Po namyśle przyznał mi rację, że to jedyne wyjście. Tyle nakopał się i naczytał w Internecie o tych różnych duchowych itp. sprawach, że postanowili go ostrzec i pomóc.
Pozdrawiam gorąco
K
czytaj dalej
Cześć.
Mam 16 lat. Kiedyś usłyszałem od mojej babci o objawiających się jej
duchach osób z rodziny. Miała wiele objawienia lecz wszystkich nie
pamięta. Babcia myła naczynia po obiedzie, wszyscy domownicy wyszli na
powietrze.
Babcia została sama w domu gdy nagle usłyszała odgłos
otwierających się drzwi wejściowych. Myślała ,że to ktoś z domowników.
Poczuła ,że ktoś za nią stoi odwróciła się i zobaczyła czarną
postać(Babcia porównała postać do czarnej mgły). Gdy spojrzała na ducha
ten szybkim krokiem przeszedł przez całą kuchnię i znikł.
Babcia wyszła opowiedzieć zdarzenie mojej mamie. Babcia sądziła że przyszedł jej
zmarły mąż. Na drugi dzień poszła do swojej kuzynki mieszkającej po
sąsiedzku i usłyszała od niej podobną wersje. Kuzynka powiedziała jej
również że dostała informację z Francji że ich wujek nie żyje.
Drugie objawienie miało miejsce parę lat później. Babcia piła kawę na
ganku. Drzwi się otworzyły ale pomyślała że to wiatr (i w dodatku
zepsuta klamka). Drzwi się zamknęły ,lecz klamka została podciągnięta do
góry. Jak to opisała usłyszała kroki. Zjawa weszła do kuchni i znikła.
Dwie godziny później dowiedzieliśmy się ,że koleżanka babci zmarła w
szpitalu.
Trzecie objawienie było inne od poprzednich gdyż wydarzyło się w nocy.
Było dwie minuty po pierwszej w nocy. Gdy moja babcia obudziła się z
potrzebą. Usiadła o ciemku na tapczanie i spostrzegła w ciemności postać
stojącą jakieś półtora metra od tapczanu. Babcia zaświeciła światło i
zobaczyła człowieka lecz nie mogła rozpoznać twarzy. Postać była
elegancko ubrana. Wpatrywały se w siebie jakieś 3 minuty gdy nagle owa
postać zaczęła znikać (jak to babcia opisała "zaczęła mi ginąć w
oczach"), najpierw nogi, tułów i na końcu głowa. Trzy dni później zmarła
bliska osoba z rodziny po paru dniach śpiączki. Napisałem tak jak
opowiedziała mi babcia. [..]
czytaj dalej
Witajcie wszyscy tu obecni, Jestem Waszym, stałym od wielu lat, obserwatorem i czytelnikiem, zapoznałem się chyba z całym materiałem zamieszczonym na stronie. Prenumeruję również ( i czytam od deski do deski ) „Nieznany Świat”. Popieram i zgadzam się w pełni z tematyką przez Was poruszaną. I chyba dlatego muszę napisać o tym co mi się przytrafiło.
A więc :
Przedwczoraj bardzo wcześnie, jak dla mnie, zasnąłem, po prostu „padłem” po dość obfitującym w pracę tygodniu. Obudziłem się o godz. 1.40 . Z powodu dość silnego mrozu poszedłem do kotłowni dołożyć drewna do pieca i położyłem się z powrotem. Nie mogłem zasnąć. Leżałem patrząc od czasy do czasu na zegar w zestawie audio. Dokładnie jak odczytywałem na wyświetlaczu godz. 2.12 przed moimi oczami przepłynął jakby czarny obłok, napłynął od strony okna. Przypominało to taki efekt stosowany nieraz w telewizji ; jakby farba zalewała ekran. Pomrugałem oczami i pomyślałem, że to od wielogodzinnego siedzenia przed komputerem w pracy. Po chwili poczułem senność i przewróciłem się na drugi bok. Prawie natychmiast, jak mi się wydało zacząłem śnic. Śnił mi się Paryż. Byłem tam na wycieczce razem z realnymi kolegami i koleżankami ze szkoły podstawowej. Miasto Paryż nie było jednak tym jakie znam współcześnie. A znam je doskonale bo przez kilka lat wykonywałem jako kierowca cotygodniowe kursy busem z pasażerami, których mieliśmy w zwyczaju podwozić pod dom. Gdy oczekiwaliśmy na kurs powrotny wałęsałem się po uliczkach Paryża, zwiedzając. I tak przez prawie 6 lat. Ten Paryż ze snu był inny. Jakby z wcześniejszej epoki, przypominał trochę rynek krakowski i jego okolice. My, bohaterowie snu, ubrani byliśmy współcześnie.
Charakterystyczne jest to, że wszędzie było ciasno. Ciasne były uliczki, schody, drabinki, po których poruszaliśmy się. Tak wałęsaliśmy się wymieniając jakiś mało znaczące słowa i gesty. Nagle znaleźliśmy się w takim starym małym hoteliku. Tam pojawił się potężnie zbudowany mężczyzna ze sztucerem i krzyczał, że nas pozabija. Ktoś wepchnął mnie do pokoju zatrzaskując drzwi. Wewnątrz pokoju znajdował się już kolega ze szkoły podstawowej. Ledwo go zobaczyłem mężczyzna z bronią zaczął forsować drzwi. Zrozumiałem, że to napastnik – nie dawałem rady przytrzymać drzwi, zaczynały się od doły tak dziwnie wyginać jakby ktoś chciał wejść pod drzwiami. Zawołałem do kolegi o pomoc a on przysunął do drzwi coś przypominające wersalkę. Wtedy wszystko się uspokoiło. Wyszedłem na korytarz. Tam stała, ubrana jedynie w białą bieliznę koleżanka ze szkoły podstawowej, w której się onegdaj podkochiwałem Nie była w naszym obecnym wieku tzn. 50 lat, miała jakieś 20-25 lat. Zaczęliśmy po schodach w dół uciekać z hotelu. Na ulicy zapytałem ją jaka jest jej obecnie sytuacja rodzinna. Odpowiedziała, że jest samotna i możemy zacząć się spotykać. Nadal była w bieliźnie, poczułem wyraźne podniecenie. Zaczęliśmy wchodzić jakąś drabinką w górę. Puściłem ją przodem. Wyraźnie chciałem zerknąć na jej pośladki z dołu lecz pomyślałem o żonie. Wtedy pojawił się kolega z podstawówki, który również się w jej kochał, odepchnął mnie i wszedł po drabinie za nią.
Wtedy Paryż zniknął.
Znalazłem się w niezidentyfikowanym pokoju. Leżałem na łóżku, obok spała żona. W pokoju tym były też kanapy czy wersalki, na których spały moje dzieci.( Jestem drugi raz żonaty i z drugiego związku mam nastoletnie dzieci mieszkające nadal ze mną )
Pomyślałem, że jak wszyscy śpią to obejrzę film z wycieczki do Paryża. Włączyłem telewizor. Na ekranie pokazały się sceny pochodzące z Paryża jakby z występu kuglarzy czy cyrkowców , nie było już tam kolegów ze szkoły. Była noc, mgła, dziwna muzyka. Nagle, na pierwszym planie pokazała się postać młodej kobiety, chyba cyganki, z szalem na ramionach, obraz zmienił się na czarno-biały, postać zaczęła tańczyć w miejscu. Ja nie mogłem oderwać wzroku od niej. Zacząłem krzyczeć, używając wulgarnych słów aby pokazała biust.
( Pragnę tu wtrącić, że nie używam wulgaryzmów a tym bardziej w obecności kobiet )
Docierało do mnie wewnętrzne zdziwienie, że ja krzyczę takie wulgarne słowa. Krzyczałem i miałem poczucie winy.
W pewnym momencie stała się rzecz przedziwna. To co było na ekranie telewizora nagle wypłynęło na pokój. Rozpłynęło się po czymś w rodzaju kominka a obok na ścianie uformował się kolorowy obraz przedstawiający twarz. Twarz nie była ludzka. Miała usta i oczy ale nie była ludzka. Uzmysłowiłem sobie, że to demon. ( tylko to słowo przychodziło mi na myśl ). Twarz na obrazie zaczęła się szyderczo śmiać. Poczułem, że w sposób brutalny, gwałtowny żona manipuluje mi w kroczu. Jednocześnie zauważyłem, że obserwują to wszystkie troje dzieci. Poczułem ogromny wstyd. Twarze dzieci nie były naturalne. Wykrzywione w jakimś grymasie, jakby osoby upośledzone umysłowo. Twarz żony była podobna, zorientowałem się, że są prawie takie same jak twarz z obrazu, wszystkie były podobne. Pomyślałem : oni są w transie. Zacząłem krzyczeć : obudźcie się, obudźcie się , kilka razy.
Dotarło do mnie, że w pokoju jest demon, że wszedł we wszystkich nas. Przypomniałem sobie chęć podglądania koleżanki i wulgarne krzyki do cyganki. Poczułem, ponownie, wstyd i wściekłość. Zerwałem się z łóżka, zauważyłem, że żona i dzieci są już „normalne”, są sobą. Powiedziałem albo pomyślałem coś o potrzebie szukania krzyża. Cały czas miałem świadomość, że obok jest demon, czułem go. Podszedłem do kominka. Leżało na nim kilka krzyży, mniejszych i większych. Wszystkie miały odłamane lewe ramiona, w tym samym miejscu. Nie zastanawiałem się dlaczego, chwyciłem jeden większy i jeden mniejszy. W rękach złożyłem z nich krzyż. Poczułem obecność demona za mną, za plecami. Odwróciłem się i zobaczyłem coś co spowodowało wyrwanie się z moich usta : „ ja pier….”
Przed nami ( bo czułem, że żona i dzieci są za mną ) stał znajomy nam ksiądz.
Śmiał się szyderczo, ubrany był w sutannę i koloratkę, twarz miał szarą, ziemistą.
Od razu skojarzyłem go z tym demonem. Bez zastanowienia przyłożyłem mu krzyż do czoła i zacząłem krzyczeć : wynoś się demonie, wynoś się, wynoś się…
Wtedy kolorowa twarz na obrazie zmieniła się ; oba oczy zlały się w jedno, cyklopie oko, twarz się zamazała i odpłynęła – znikła. Poczułem ogromną ulgę, wiedziałem, że poszedł.
Wtedy się obudziłem.
Stała nade mną cała rodzina. Okrzykami „obudźcie się” rzeczywiście postawiłem cały dom na nogi. Podobno cały drżałem, targały mną jakby konwulsje, żona mówiła, nie znając jeszcze treści snu, że wyglądało to tak jakby ktoś chciał mnie podnieść a ja bym się bronił. Dzieci podobno płakały. Choruję na nadciśnienie. Żona myślała, że mam zawał.
Gdy zacząłem krzyczeć „wynoś się demonie” pojęła, że to sen i zaczęła szarpać mnie, budząc.
Gdy już nie spałem, natychmiast pomyślałem o tym czarnym obłoku przed snem.
Byłem w takim dziwnym stanie, że nie mogę go określić słowami.
Tyle
Dodać muszę, że ten ksiądz to proboszcz w parafii, gdzie znajduje się szkoła, do której chodzą moje dzieci. Jesteśmy z nim w swego rodzaju konflikcie. Skierował, bowiem, do nauki religii księdza, który stosuje bardzo dziwne, jak na katechetę metody nauczania. Nie zgadzaliśmy się z nimi i po wielu przepychankach, które oparły się o Komisję Episkopatu Polski, klasy naszych dzieci uczy inny ksiądz. Podmiotowy proboszcz nigdy nam tego nie wybaczył. Sugerował nawet mieszkańcom nasze wsi, że to ja jestem ucieleśnieniem szatana.
pozdrawiam
T.D.
czytaj dalej
Witam serdecznie załogę Nautilusa! Od jakiegoś czasu jestem pośrednio świadkiem dziwnych zdarzeń wokół pewnej osoby.
Babcia mojej szwagierki, która ma bagatela ok 90 lat, jest osobą leżącą właściwie "na stałe".
Jakiś rok temu (może 1,5) zaczęła mieć przewidzenia osób, które podobno do niej przychodzą w nocy a czasami również w dzień. Babcia rozmawiała z nimi, kłóciła się, krzyczała na nich. Większość osób z rodziny uznało te objawy za standard w tym wieku.
Od jakiegoś czasu zainstalowano monitoring w pokoju u babci aby w nocy nie było trzeba wstawać tylko rzutem oka na monitorek można ocenić sytuację w pokoju. Okazało się że na ekranie monitoringu nad osobą babci widać przez cały czas jakby chmurkę koloru białego a w chwilach ataków złości babci (takie zdarzają się kilka razy dziennie) chmurka zaczyna być pomazana żółto-pomarańczowymi smugami.
Aby sprawdzić czy to nie wina sprzętu testowaliśmy kamerkę na innych osobach w tym samym miejscu i chmurki nie ma.
Co wiecej, chmurka przesuwa się w inne miejsce ekranu jeżeli babcia zmieni miejsce, chmurka jest zawsze nad nią.
Chmurka potrafi zmieniać kolory i odcienie w momentach gdzie nie widać nic szczególnego w zachowaniu babci lub kiedy ona śpi.
Dodatkowa sprawa, która wyszła na jaw po zainstalowaniu kamerki to sprawa "pukania w okno balkonowe".
Córka babci (która opiekuje się nią 24h/dobę) słyszała często w nocy jak babcia wstaje i puka w okno balkonowe, które jest w jej pokoju.
Od czasu podłączenia monitoringu okazało się, że w momentach w których słychać pukanie do drzwi, babcia leży spokojnie w łóżku. Od około 2 tygodni podano babci leki wyciszająco-uspakajające zapisane przez psychiatrę i babcia zdecydowanie się uspokoiła i zaczęła lepiej spać. Jednak jeden objaw nie chce ustąpić - babcia budzi się punktualnie o 3:00 w nocy wpada w tzw. "szał", który trwa kilka minut.
Cała sprawa wydaje się bardzo dziwna.
Myślę, że w najbliższym czasie podeślę
Wam fragmenty nagrania z kamerki.
--
Pozdrawiam serdecznie,
Marcin z Poznania
czytaj dalej
Jestem waszym stałym czytelnikiem od ładnych paru lat, mimo, iż nie udzielam się na forum itp itd, a konto założyłem stosunkowo niedawno. Chcę się z wami podzielić doświadczeniem ( nie do końca własnym), z jakim spotkała się moja siostra. Ale najpierw napiszę, to co spotkało mnie, a poskładałem to w większą całość po tym wszystkim co opiszę pod koniec. Byłem przez prawie 20 lat praktykującym katolikiem ( od 6 do 18 roku życia byłem ministrantem). Po pewnym czasie praktyka zeszła na drugi plan jak nie trzeci( imprezy alkohol itp) i tak było do 2015 roku.
Z zapamiętywaniem snów jak to większość,raz pamiętam, a bywają dni gdy budzę się z myślą czy coś mi się śniło. Zapamiętałem i będę pamiętał do końca zycia 2 sny. W pierwszym śnie wysiadam z autokaru na skrzyżowaniu dróg, po lewej i prawej pola urodzajnego zboża, na wprost gęsty las, a przy drodze stara wiejska chata z drewna. Zanim wszedłem to spojrzałem w niebo, było słonecznie i zero chmur. Po wejściu nagle znalazłem się w łóżku, nade mną Mama odmawiała zdrowaśkę, po chwili włączyłem się do modlitwy.
Każde kolejne słowo zaczęło sprawiac mi trudności w wymowie, a mój głos się zmieniał i w tym śnie czułem potworne przerażenie, spojrzałem w oczy mamy i miała je czarne jak węgiel. Obudziłem się zlany potem. Drugi sen miałem podobny, z tym, że byłem ministrantem podczas mszy w kościele i tutaj identycznie miałem problemy z wymawianiem modlitwy... Obudziłem się wystraszony( te sny były w większym odstępie czasowym.Trzecie doświadczenie, które ułożyłem do kupy to było wrażenie mocnego pukania, albo uderzenia pięścią w drzwi mojego pokoku na 1-2 godziny przed wstaniem do pracy( oczywiście zrywałem się z łóżka wystraszony.Miałem też wrażenie jakby ktoś kładł się obok mnie.
Dlaczego to piszę??
Po powrocie do domu z nocnej zmiany ( siostra często jest z dziećmi u nas- mieszkam z rodzicami) siostra zapłakana prosi mnie, żebym poszedł z nią do kościoła, bo jest opętana, obudził ją w nocy smród zgniłego mięsa, widziała nad swoim łóżkiem cień postaci i zaczął ja przyduszać tak,że nie mogła się poruszyć. Gdy zaczęła się modlić to przeszło.Rozmowa trwała kilka minut ( ja po kilku minutach znalazłem sobie wytłumaczenie na to i pod nosem się zaśmiałem i poszedłem do siebie, bo przecież spała ze swoimi dziećmi w pokoju)
Na szczęście wpadła tego samego dnia moja kuzynka, która wzięła to na poważnie i poszła do księdza, który jeszcze tego samego dnia był u nas w domu. Ja miałem prace na 18 więc nie było mnie juz w domu. Gdy wróciłem rano , rodzice opowiedzieli mi co się działo. Moja siostra zaczęła mówić w innym języku. Ksiądz kazał przyjść za kilka dni całej najbliżeszej rodzinie do kościoła ( moi rodzice, ja, siostra, brat) Cała rodzina byliśmy na mszy w ostatni piątek miesiąca ( w mojej parafii w ten właśnie dzień jest msza z udziałem egzorcysty i zjeżdza się duzo osób), po jej zakończeniu ksiądz poprosił nas wszystkich o pozostanie. Nad każdym z nas odprawił egzorcyzm, poza siostrą. Nam kazał wejść na zachrystię i nas zamknął. Siostra w asyście osób pomocniczych została jako ostatnia. Trwało to 30-40 minut.
Na początku czuliśmy ulgę, aż usłyszeliśmy to potworne wycie i niezrozumiałe wyrazy-słowa.Tego nie da się opisać, tego tonu-tonów głosu!!! Nigdy tego nie zapomnę, każdy z nas płakał jak dziecko słysząc to wszystko. Przed samym końcem egzorcyzmu, wszedł ksiądz i prawie krzycząc do nas powiedział : Boże, co wyście narobili ?? Podczas rozmowy z rodzicami, dowiedziałem się, że w dzieciństwie mój brat i siostra bawili sie w wywoływanie duchów ( teraz mają ponad 40 lat), ja sam również bawiłem się z kolegą w dzieciństwie (mam 32 lata). Od tamtego czasu moja siostra była jeszcze 3 razy. Zaznaczyłem wszystkim, że nie chcę nic więcej wiedzieć ponad to co sam doświadczyłem. Ksiądz był kilka razy od tamtego czasu u nas, a na moje zapytanie o snach, odpowiedział spokojnie, że to była próba wiary. Zdałem sobie sprawe, że moim przypadku te właśnie sny mogły byc czymś więcej. Od tamtego czasu, dzięki Bogu jest wszystko okej, z moimi snami również. Teraz jestem bardziej otwarty na zewnętrzny świat.
Pozdrawiam redakcję.
czytaj dalej
[...] Był koniec lata,rok 1982.Wracałem sam samochodem z Dolnego Sląska ,gdzie byłem odwiedzić moją dziewczynę ,póżniejszą żonę. Ok.20km przed moją miejscowością znajduje się Racibórz, przez który przejeżdżałem a który przed wojną był już w Niemczech. Przy wyjeżdzie z Raciborza był przystanek PKS a ok. 100m dalej przedwojenny budynek graniczny. Było już póżne popołudnie i na przystanku wielu ludzi,którzy machali mi ,żeby wziąść ich na "stopa".
Nie zatrzymałem się ale kawałek dalej,pod tym starym budynkiem granicznym stał samotnie męszczyzna i on także
machał ręką aby go podwieżć.Nie wiem dlaczego,ale tym razem się zatrzymałem. Drzwi otworzył mężczyzna w wieku ok.45 lat i spytał,czy jadę na kopalnię "Anna" w Pszowie. Muszę zaznaczyć, że do domu mogłem dojechać zarówno przez Pszów jak i przez Rydułtowy.Taka sama odległość, ale ja zawsze jeżdziłem przez Rydułtowy.Dlatego ,kiedy mężczyzna zapytał czy pojadę przez Pszów, zawahałem się ale powiedziałem, że tym razem pojadę ze względu na niego właśnie przez Pszów
zwłaszcza,że droga prowadzi koło bramy kopalni.
Miałem wtedy 2-drzwiowego starego Fiata. Autostopowicz usiadł obok mnie i więcej się nie odezwał tylko patrzył przed siebie. Kilkukrotnie próbowałem nawiązać rozmowę ale on jakby mnie nie słyszał.Nawet trochę się "wkurzyłem",że
wziąłem do auta takiego mruka po kilku godzinach samotnej jazdy. W końcu zbliżyliśmy się do bramy kopalni i wtedy on wskazał palcem i powiedział tylko :"tu".Ale tam był znak zakazu zatrzymywania,więc zwolniłem do 30-40km/h i spojrzałem w moje boczne lusterko czy coś nie jedzie tuż za mną aby się bezpiecznie zatrzymać. Cały czas jeszcze jadąc odwróciłem się
do mężczyzny,żeby mu powiedzieć ,że musi szybko wysiąść jak się zatrzymam bo tu nie wolno stawać. Problem w tym,że miejsce obok mnie było puste,więc dalej bez zatrzymywania pojechałem dalej. Sytuacja była na tyle nienormalna,że nie doszło do mnie od razu,że gość zniknął mi z auta w trakcie jazdy,że drzwi były dobrze zamknięte i nie słyszałem ich otwierania
bądż zamykania.
Pierwszą rzeczą o jakiej pomyślałem to to,że facet bał się że będzie musiał zapłacić więc wolał uciec.Dopiero po jakichś 10-ciu minutach zdałem sobie sprawę z tego,że pasażer,który siedział obok mnie ,w ciągu 2 sekund mojej odwróconej uwagi otworzył drzwi, wysiadł,zamknął drzwi od zewnątrz,zrobił to bezszelestnie i w trakcie jazdy. Dopiero wtedy poczułem dreszcz i "gęsią skórkę" na rękach.Kiedy opowiedziałem to zdarzenie kolegom,to przez kolejne 2 miesiące sobie ze mnie żartowali, pytając najczęściej czy przyjechałem dzisiaj sam albo kogo mam dziś w aucie.Więc przestałem o tym opowiadać.
W moim mniemaniu mogą być dwie wersje wytłumaczenia tego spotkania. Pierwsza to faktycznie duch osoby,która zmarła ,ale energetycznie nie odeszła i chce dalej pełnić swe stare obowiązki,w tym wypadku jeżdzić dalej do pracy.Dziwi też fakt,że nie stała na przystanku ,ale 100m dalej. A może kiedyś właśnie tam był przystanek? Druga wersja:wspomniałem wcześniej,że do domu mogłem z Raciborza dojechać przez dwie różne miejscowości ale zawsze jeżdziłem przez jedną i tą samą.Tym razem było inaczej,pojechałem tą inną drogą.Nie wiem,być może gdybym wtedy pojechał jak zwykle to może stało by się coś złego,a ten "pasażer" spowodował oszukanie przeznaczenia, coś jak Anioł Stróż.
Pozdrawiam,pozostałe opiszę innym razem
Tomek
czytaj dalej
Jest to historia,która wydarzyła się we wrześniu 1980 w Ferganie - Uzbekistan.
Do Fergany określanej przez przewodnika jako " najdzikszej"części Uzbekistanu przylecieliśmy późnym popołudniem.Temperatura była bardzo wysoka /+ -/ 45 stopni.Dla tubylców już zima,tak przynajmniej mówili.Dla nas żar z jasnego nieba.Budynek hotelu jednopiętrowy.Jesteśmy atrakcją dla tubylców ,którzy odziani w czarne ,miejscowe stroje w licznych grupach stali przed hotelem. Każdy miał na głowie tibitiejkę.
Z uwagi na bezpieczeństwo ulokowano nas na piętrze.Okno naszego pokoju wychodziło na wewnętrzne podwórko,na którym w pobliżu /2 - 2.5 m/ rosło dość wysokie drzewo liściaste/ jakie ,nie mam pojęcia/W hotelu mieliśmy spędzić tylko jedną noc.Uprzedzono ,nas,żeby samotnie nie oddalać się .Najlepiej żeby w grupie był mężczyzna.W naszym towarzystwie było ich kilku.
Po rozlokowaniu się i przygotowaniu do kolacji wyszłyśmy z towarzyszką podróży na krótki spacer.Przed hotelem stały grupki tubylców .W niewielkim oddaleniu od nich stało 3 poważnych,starszych ,odzianych czerń meżczyzn.Później skojarzyłam,że zapamiętałam ich od kolan w dół .Robiło się ciemno ,wróciłyśmy na kolację.Kolacja połączona była z tańcami w której uczestniczyła oprócz nas grupa niemiecka i francuska oraz sporo tubylców.
Moja towarzyszka tryskająca werwą i humorem tańczyła z jakimś Azjatą.Bawili się doskonale,oczymś rozmawiali /tylko jak -ona nie znała rosyjskiego/.W pewnej chwili zdjęła mu z głowy tibitiejkę i nałożyła na swoją.Azjata z ciemnego zrobił sięw oka mgnieniu popielaty.Sytuacja zrobiła się groźna,wtrąciłam się,podobnie uczynili jego pobratymcy,Później wytłumaczyłam jej co zrobiła.
Poszłyśmy spać.Nie wiem ,która była godzina.Okno było otwarte.Zasnęłam jak zwykle przykładając głowę do poduszki.Nie wiem jak długo spałam ,ale obudził mnie mocny szelest gałęzi pobliskiego drzewa.Zaniepokojona leżałam,nasłuchując.Po chwili z dołu rozległ się jakiś głos.,po rosyjsku.
- ktoś ty,co tam robisz?Złaź natychmiast.
- to ja,pada jakieś imię czy nazwisko / facet od tibitiejki /
W tym momencie przeszłam na myślenie po rosyjsku - zawsze tak robiłam,wtedy się lepiej przyswaja teksty.
- pocoś tam wlazł?
- Ona zabrała mi męskość/ i coś tam jeszcze/
- ty głupku,czy ty wiesz kto tam śpi?
- wiem,czarna i lady / w drugim określeniu zachowuję formę wypowiadaną przez głos/,muszę tam wejść i ........................
-złaź natychmiast /
...i chyba wtedy przeszli z rosyjskiego na uzbecki czy inny nieznany mi język,zmartwiłam się tym faktem,ale prawie natychmiast zaczęły docierać do mnie słowa rozmowy tak jakby wypowiadane były w moim ojczystym języku.
- no to co ,że lady,
- Dobrze,że przyszedłem.Czy ty wiesz ,kto śpi w tym pokoju?Czy ty wiesz ,kto to jest?
- lady
- to tulku
.....................i w tym momencie nastąpiła przerwa w rozumieniu rozmowy,Ciąg dalszy
- czy ona o tym wie kim jest,
- nie ,jeszcze nie ,
- a będzie wiedziała?
- jak przyjdzie czas,
-ona?,ona nie jest nasza.Chyba się pomyliłeś,Nie ta czarna?
-nie ,to lady.Ta druga przydana jest jej do pomocy w tym co robi.
-a co robi?
- to co robi
..........................................................................................
Dobrze,że przyszedłem,ale że dzisiaj,nie wiedziałem.Wiedziałem,że przyjedzie,powiedzieli mi,tylko nie powiedzieli kiedy.Dziś przyszedłem pierwszy raz i od razu ją zobaczyłem.
- będziesz z nią rozmawiał?
- nie,niewolno mi.Mogę tylko popatrzeć,Jutro też przyjdę.
-jutro wyjeżdżają,
-Dobrze,że przyszedłem,jutro też przyjdę.Chodź do domu,niech śpi ,niech śpi.
Słyszałam szelest oddalających się kroków i rozmowę,której już nie rozumiałam.Szybko zasnęłam.Rankiem pamiętałam dokładnie nocne wydarzenia ale nie mówiłam nic,nie chcąc deprymować koleżanki podróży.Po śniadaniu wyjeżdżaliśmy.W tym samym miejscu co dnia poprzedniego stało 3 mężczyzn w czerni . Dodam,że Azję Centralną odwiedzałam jeszcze kilkakrotnie ,i zawsze była to podróż magiczna / wydarzenia te wprawiały mnie w osłupienie/ADG
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.