Dziś jest:
Środa, 30 października 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Szanowna Redakcjo,
Odpowiadam na prośbę o kontakt w sprawie relacji o trójkątnym niezidentyfikowanym obiekcie nad Katowicami, zgłoszonej przez p. Dominikę i opublikowanej 23.11.18 w dziale XXI piętro i serwisie Emilcin.com.
http://www.emilcin.com/relacje,459,metaliczny-trojkat-nad-katowicami-20-22-czerwca-2018.html
Krótko się przedstawię: od wielu lat zajmuję się naukami ścisłymi, zwykle odrzucam to, czego nie mogę zmierzyć lub zważyć, aczkolwiek coś, co jest niewyjaśnione zawsze mnie ciekawiło. Na FN może zbytnio się nie udzielam, ale systematycznie obserwuję strony logując się pod pseudonimem Nac2_3lny.
Nie mogę niestety wprost potwierdzić, że widziałem coś, co opisała czytelniczka FN, jednak opis ten niezwykle mnie poruszył, bo przez ok. tydzień poprzedzający przeczytanie tego opisu usiłowałem na ile to możliwe zgłębiać historie związane z trójkątnymi obiektami, które są jakąś specyficzną formą obiektów UFO.
Niesamowicie uderzyło mnie podobieństwo obserwacji p. Dominiki do obserwacji z 2004 r. opisanej w blogu „Czas tajemnic” p. Damiana Treli. Chodzi nie tylko o sam obiekt, ale też praktycznie identyczną lokalizację obserwacji na przestrzeni wielu lat. Nie wiem, jaki jest stosunek FN do działalności p. Damiana, jednak liczę, że nie będzie z mojej strony niestosowne lub nieuprawnione w stosunku do autora, jeśli podam poniżej link do opisu:
http://czastajemnic.blogspot.com/2013/11/trojkatny-obiekt-nad-katowicami.html
Uderzające jest, że te obiekty potrafią poruszać się w różnych płaszczyznach, a więc znane nam prawa aerodynamiki po prostu ich nie dotyczą, przyjmując, że są materialnymi trójkątami lub też formacjami świateł tworzących naroża trójkąta. Poniżej kolejny link - podany tam opis jest dla mnie niezwykle cenny, bo uważam, że w ogromnej mierze odnosi się do obiektu, który sam miałem możliwość zaobserwować w dzieciństwie ok. 30(!) lat temu (zdjęcia i rysunki tam przedstawione to właśnie TO).
http://czastajemnic.blogspot.com/2013/09/startujacy-nol-nad-biaa.html
Wrócę teraz do mojej obserwacji sprzed wielu lat. O obserwacji tej pisałem już kilka lat temu, jednak pomyliłem wówczas nazwy miejscowości, a w tej chwili dzięki nieocenionym „Google maps” mogłem powrócić do tego, co rzeczywiście widziałem i pomimo upływu czasu nadal mam przed oczami - takie wówczas wywarło to na mnie wrażenie jako na dziecku. Dodam, że była to moja jedyna obserwacja czegoś wymykającego się logice, mimo, że często wyglądam w niebo poszukując tego, co wówczas mi umknęło i czego do dziś żałuję.
Dla mnie z jakiegoś powodu ważne jest, że zdarzenie miało miejsce w roku 1987 lub 1988, a więc w okresie poprzedzającym osławioną falę trójkątów nad Belgią. Jako ok. 10-letni uczeń przebywałem wówczas na kolonii letniej w malowniczej miejscowości Brzustów, znajdującej się między Tomaszowem Mazowieckim, Spałą i Opocznem. Mieszkaliśmy na terenie szkoły podstawowej w Brzustowie, dzisiaj noszącej imię Jana Pawła II. Lokalizację tej szkoły oraz kierunek mojej nocnej obserwacji z I piętra przesyłam w załącznikach. Niestety słabo u mnie jest ze zdolnościami graficznymi, kierunek z pewnością się zgadza, natomiast trudno mi do końca powiedzieć, czy odległość i wielkość obiektu naniesione są w prawidłowej skali. Jeśli chodzi o wielkość, to w subiektywnym odczuciu określiłbym ją na rząd wielkości dziesiątek metrów, ale nie dam głowy, czy nie było to znacznie większe.
Sytuacja przedstawiała się następująco: była letnia, ciemna noc, nie wiem, która mogła być godzina, bo w pewnym wieku zegarek nie jest niezbędnym akcesorium, w każdym razie z sali mieszkalnej, znajdującej się w zachodniej części I piętra budynku udałem się „za potrzebą” do łazienki znajdującej się na krańcu wschodniej części piętra.
Trudno mi powiedzieć dlaczego nie zapaliłem światła (może nie wiedziałem gdzie jest włącznik), natomiast pamiętam, że znalazłem się przy oknie ciemnego pomieszczenia i moją uwagę przykuł obracający się w oddali równoboczny trójkąt białych świateł.
Patrząc na perspektywę lasów w oddali, wydaje się, że był znacznie wyżej niż linia drzew. Wiedziałem, że w okolicy są tory kolejowe i pierwsze skojarzenie było ze światłami pociągu, jednak pamiętam, że jedynie w bardzo dużej odległości były widoczne jakieś czerwone światła, które skojarzyłem z infrastrukturą kolejową, a ten obiekt był czymś, co zdecydowanie nie pasowało do ogromnych powierzchni wokół porośniętych polami i lasami. Ponieważ była noc, nie potrafię powiedzieć, czy obserwowany trójkąt był rzeczywiście materialnym trójkątem ze światłami w narożnikach, czy były to trzy światła rotujące wokół jednej osi. Nie pamiętam też, czy było tam światło centralne, natomiast niezwykłą rzeczą, jaką pamiętam było to, że czwarte (również białe i tej samej wielkości) światło nagle wyłoniło się ze środka spomiędzy trzech narożnych i udało się w linii prostej z dość dużą, ale nie zawrotną prędkością jakby bardzo blisko miejsca, z którego ów obiekt obserwowałem Trójkąt tymczasem nie zmieniał położenia tylko nadal rotował. No i cóż - byłem wówczas dzieckiem - po prostu przestraszyłem się i uciekłem do sali sypialnej, czego teraz z perspektywy lat żałuję.
Na tym historia się kończy. Nie wiem, czy wniesie ona cokolwiek, ale dla mnie stanowi dowód, że te trójkąty w jakimś celu latają.
P.S. Dopiero teraz na wspomnianych mapach Google zauważyłem, że nieopodal na północ opisywanego miejsca znajduje się lotnisko 7 Dywizjonu Lotniczego, ale nie byłbym w stanie uwierzyć, że obserwowane zjawisko mogłoby mieć cokolwiek wspólnego ze znanymi nam lub nawet prototypowymi samolotami, tym bardziej, że były to wszak jeszcze czasy socjalistyczne.
Życzę Fundacji wielu dalszych sukcesów, na ewentualną publikację wyrażam zgodę, jednocześnie z niestety zrozumiałych względów będę wdzięczny za zachowanie wszelkich moich danych jedynie do Państwa wiadomości.
Pozdrawiam,
[...]
czytaj dalej
[...] Witam:), Chciałam podzielić się swoją historią i zwrócić się jednocześnie z pytaniem czy ktoś zgłaszał również taka sytuację. Zacznę od początku - w czerwcu tego roku , możliwe że to było w okolicach 20-22.06.2018 ok godziny 7:00 szłam ul. Poniatowskiego w Katowicach.
Było bezchmurne niebo , piękna pogoda. Spojrzałam w gore i zobaczyłam ogromny (naprawdę ogromny) srebrny trójkątny metaliczny obiekt nad domami. Był ustawiony w pionie. Ciężko jest mi określić jego wymiary, nie wiem jak wysoko znajdował się nad budynkami. Poruszał się wolno , jednostajnie. Zaczął omijać wysoki budynek. Już się nie pojawił . Wyparował.
Mieliście moze jakieś sygnały od kogoś w takiej sprawie? Przez te parę miesięcy szukałam jakichkolwiek informacji na ten temat ale cisza. Jestem pewna że to nie był żaden balon, zabawka, dron etc. Wygląd miał zdecydowanie jak porzadny sprzęt latający. Oczywiscie byłam tak zafascynowana tym ,, że nie zdążyłam wyciągnąć telefonu
Pozdrawiam serdecznie Dominika
[...]
Dziękujemy za relację. I tu prośba do naszych czytelników: jeśli ktoś widział ten obiekt, prosimy o wiadomość: redakcja@emilcin.com
czytaj dalej
[...] Cześć i siemanko :) Piszę z dziwną dość sprawą, bo szukałam miejsca z tego co widziałam. To się wydawało wspomnieniem mojej śmierci.
Zacznę od tego, że zawsze mnie interesowało wszystko co nie było normalne. Możliwe, że to przez geny, a możliwe, że przez, ze w wieku 7,8 lat widziałam ducha... Ale pomijając już ten fakt.
Oczywiście, jeśli chodzi o rzeczy paranormalne byłam z tym obcykana jak się da. Jak łatwo się domyślić próbowałam OOBE, które wydawało mi się fajną zabawą. Udało mi się raz ale to było dosłownie na kilka sekund, bo mnie to zbytnio przeraziło. Ale właśnie po tym jednym razie zaczęłam się czuć dziwnie we własnej skórze. Po kilku tygodniach to się stało. Stałam w kościele i nagle bum, i ciemność po chwili wybiegałam z pałacu w długiej ciemnej sukni. Przerażona mijałam kobiety poubierane na biało. I zbiegłam po schodach.
Widziałam powóz z końmi a przed kilku niechlujnie poubieranych mężczyzn walczących na miecze z mężczyzną o którego tak się bałam. Wtedy stałam tak płacząc i nadal ściskając sukienkę w dłoniach. W pewnym momencie walka przeniosła się w moje strony co mnie skłoniło do przesunięcia się pod balkon znajdujący się obok schodów. I wtedy właśnie poczułam skórzany pasek na swojej szyi. Momentalnie złapałam go próbując odciągnąć jak najdalej bym mogła oddychać. Ale człowiek który to zrobił był silniejszy. Konsekwentnie mocniej zaciskał pasek na mojej szyi. Ja przyglądałam się walce, mężczyzny którego nie wątpliwie kochałam. Widziałam jak on przegrywał, w szczególności, że fakt, że ktoś zaczął mnie dusić go rozproszył. Wtedy zobaczyłam jak jeden z tych oprychów wbija mu brzuch swój miecz/nóż. Po moich policzkach ciekły łzy. Mężczyzna ostatkiem sił doczołgał się do moich nóg.
Widziałam, że umiera, i sama też to czułam. Widząc, że nic z tego nie będzie puściłam jedną ręką pasek i położyłam go na głowie mężczyzny. Chwilę później poczułam coś, czego nie da się porównać z niczym innym. Opętańcza walka o każdy oddech ustała, a ja poczułam niewiarygodną radość, przyjemność... Jeny... Tego nie da się opisać słowami. To jest euforia, czyste szczęście! Ostatnie co pamiętam to widok mojego i tego mężczyzny ciała leżącego tam gdzie umarliśmy. Przed wielkim pałacem, który był otoczony zielonymi łąkami i lekkimi pagórkami.
Ocknęłam się z tego transu po kilku minutach i nie mogłam złapać oddechu. Zawsze miałam problem z noszeniem czegoś na szyi, bo czułam, że się duszę, nawet teraz, pisząc to czuję ten pasek na szyi i ledwo co mogę złapać oddech.... Szukałam tego miejsca, ale nie znalazłam do tej pory, więc postanowiłam się z tym podzielić z moją ulubioną stroną internetową.
Pozdrawiam, Kasia
czytaj dalej
W XXI PIĘTRZE prezentujemy historie przysłane przez naszych czytelników. Wiemy, jak bardzo dużą popularnością cieszy się ten dział i wiele osób od lektury XXI PIĘTRA zaczyna swój dzień. Dziękujemy za wszystkie zgłoszenia i ciepłe słowa. Dziś prezentujemy kolejną, ciekawą historię, którą dostaliśmy 10 listopada 2018 roku.
From: [...]
Sent: Saturday, November 10, 2018 9:01 PM
To: nautilus
Subject: Coś jakby telepatia
Witam załogę Nautilusa.
Po przeczytaniu artykułu "Moja misja" postanowiłem do państwa napisać. Otóż podczas dzisiejszego spaceru głęboko rozmyślałem na temat okrutnego traktowania zwierząt i zacząłem się zastanawiać jak mógłby wyglądać swiat żyjąc w zgodzie z naturą. Dodam że spacerowałem około 14 a artykuł przeczytałem okolo 20. No i teraz muszę wam powiedzieć że z 75% waszych artykułach w których państwo przekazujecie wiadomości mające na celu wniesienie wiedzy i poprawy ludzkości mam tak że o tym "Konkretnym Temacie" wcześniej rozmyślam wczesniej. Jest różnie, rozmyślam parę dni wcześniej albo tak jak dziś chwilę przed dodaniem przez państwa artykułu.
I mam jeszcze jeden temat.
W sierpniu miałem okazję być na defiladzie Wojska Polskiego i zrobiłem na końcu jedno zdjęcie na którym prawdopodobnie jest obiekt UFO. Parę dni później dostałem od Państwa informacje na e-mail że zdjęcie będzie zamieszczone na stronie, wtedy tak się ucieszyłem że wyjąłem telefon z kieszeni i przed garażem zrobiłem zdjęcie na tle błękitnego nieba no i na tym zdjęciu też coś jest bliżej prawego górnego rogu. Wiem że sceptyk powie że to owad ptak czy coś innego.
Natomiast gdy próbuję zrobić zdjęcie z UFO to o tym myślę i wpatruje się nie w telefon a w niebo żebym mógł widzieć jakies ewentualne ptaki czy coś co mogłoby być niepotrzebne na zdjęciu.
Później też wykonywałem zdjęcia ale bez rezultatow a cos wewnętrznie mi mówi że najpierw powinienem wysłać te zdjęcie blekitnego nieba.
Może za dużo się rozpisalem ale naprawdę coś czuję że powinienem do was wysłać do zdjęcie.
Jak będę miał okazję zrobić zdjęcie na spokojnie to na pewno zrobię, ale tym razem jakby coś się pokazało to od razu do państwa wysyłam fotkę.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa.
Wszystkiego dobrego
Link do tekstu "Moja Misja" w Dzienniku Pokładowym:
Poniżej zdjęcie czytelnika.
czytaj dalej
Dzień dobry pisze tego maila po wysłuchaniu rozmowy pana Roberta z Panem Krzysztofem Jackowskim na temat spadajacych książek z regalu,
W wakacje 2017 roku przytrafila nam sie dziwna historia
Wynajmowalismy w mieszkaniu pokoj w ktorym znajdowal się aneks kuchenny łazienka i który byl zamykany na klucz także nikt tam nie mial dostepu, nawet właściciel ponieważ w tym czasie go bie bylo, bylismy my i dwie osoby w innych pokojach w kazdym razie sprawa dotyczy talerzy ktore spadly z szafki podczas naszej nie obecnosci zaznaczam ze tak naprawdę wychodzilismy rano i wracaliśmy po południu a czasami na wieczor i jedliśmy caly czas na mieście więc nie korzystalismy z tych talerzy nawet ich nie dotykajac jedynie korzystalismy z kubkow na herbatę w każdym razie pewnego dnia wracamy do pokoju a tam na podłodze leza potluczone jak na zdjęciach ciezkie talerze z Ikei ktore nie mam pojęcia jak mogly same spaść! Nic sie nie wydarzyło ze tak powiem strasznego w rodzinie czy cos w tyn stylu ale po obejrzeniu tego filmiku pomyślałem ze opisze historie z nadzieją ze takie przypadki juz badaliscie i wiecie co to moze byc :-)
Pozdrawiam serdecznie!
[...]
czytaj dalej
Witam, Chciałabym opowiedzieć moją smutną historię. Nie wiem sama dlaczego, ale chyba chcę ją przekazać osobom, które potrafią uwierzyć słowom nieznanej osoby.
Mój pierwszy kontakt ze śmiercią bliskiej osoby miałam 26 lat temu. Miałam 18 lat i w tym młodym wieku przyszło mi się zmierzyć z nagłą straszliwą śmiercią. Mój tata po powrocie z pracy, narzekał na ból głowy, siostra podała mu tabletkę przeciwbólową, kiedy chwilę potem poszła zapytać jak się czuje, tata leżał na podłodze, nie żył. Byłyśmy same w domu, mama była w pracy. Nie potrafię opisać okropności tamtej chwili. Mój tata, okaz zdrowia, nagle zmarł.
W pierwszą noc po Jego śmierci, przyśnił mi się, że wszedł do pokoju, w którym wszyscy rozpaczaliśmy nad jego śmiercią, uśmiechnął się i powiedział " Tu jest mi dobrze, przyszedłem się tylko pożegnać z Sabcią (naszym psem)" To wszystko. Pamiętam ten sen mimo upływu lat i sądzę, że to był jakiś znak.
Niestety po 26 latach przyszło mi się zmierzyć jeszcze z większymi tragediami. Rok temu nagle zmarła moja siostra.
Przyjęta na oddział szpitala z bólami brzucha, już stamtąd nie wróciła. Zbyt póżno zdiagnozowano tętniaka aorty brzusznej. Była młoda, energiczna , kochająca życie. Osierociła dziecko. To było straszne. Jej śmierć wstrząsnęła nami wszystkim. Moja mama popadła w czarną rozpacz. W pierwsze dni i noce przytrafiały jej się niesamowite sytuacje.
Pierwszy przypadek to dokładnie w godzinę śmierci siostry (już następnego dnia), na komórce wyświetliło się zdjęcie mojej siostry. Bez jakichkolwiek działań kogokolwiek. W nocy z kolei samoczynnie włączyła się cicha muzyka z telefonu komórkowego. Kolejnego dnia ze ściany odpadł aniołek, którego siostra podarowała mamie. Nie miał prawa spaść! Wisiał na haczyku, nic się nie zerwało, po prostu został z niego jakby wypchnięty.
Krótko po śmierci siostry miałam sen, widziałam siostrę ale młodszą miało ok 20 lat, uśmiechniętą, pracowała w kawiarni (to nie jej zawód) i tylko się uśmiechała - nic nie mówiła. Moja mama nie mogła zaakceptować tego co się stało. Pogłebiała się w rozpaczy. Mówiła , że czuje jakby Gosia (moja siostra) chciała zabrać Ją do siebie.
Po czterech miesiącach od śmierci mojej siostry. W dzień moich urodzin spotkaliśmy się w domu mojej mamy całą pozostałą rodziną . Rozmawialiśmy , zaczęliśmy się uśmiechać. Zaczynałam mieć nadzieję, że wszystko jednak jakoś się ułoży. Moja mama miała taki dobry nastrój , chyba po raz pierwszy od śmierci siostry. Wyglądała tak promiennie. Rozjechaliśmy się do swoich domów w dobrych nastrojach. O godz ok 19 otrzymałam wiadomość od brata, że mama nie żyje. Zmarła samiutka w domu, nagle. Jej serce nie wytrzymało. Wraz z jej śmiercią umarła część mnie. Już nigdy nie będę szczęśliwa. Smutek i rozpacza zabija mnie każdego dnia.
Dzisiaj mija 10 mcy od Jej odejścia. Tak bardzo za nią tęsknię. Kiedyś umawiałyśmy się, że jeśli ktoś z nas umrze, to ten da innym znak, czy jest coś tam po drugiej stronie. Niby żart, ale obie wiedziałyśmy, że mówimy serio. W pierwszą noc śniła mi się mamusia, obejmowałyśmy się i płakałyśmy. Żegnałyśmy się. Wiem, że mamusia chciała się w ten sposób ze mną pożegnać. Często po śmierci mamy, rozmawiam z nią, błagałam żeby dała mi znać, czy jest tam jej dobrze, czy jest z siostą. I przyszła odpowiedż: Śniły mi się obie, uśmiechnięte, szykującę coś, chyba w kuchni. Uśmiechały się tylko.
Było tam bardzo jasno i przyjemnie. Obie były dużo młodsze. Ten sen uświadomił mi, że to nie mogą być przypadki, czy też efekty pracy mózgu. Sądzę, że jednak coś jest po śmierci i mam nadzieję, że kiedyś spotkam się z moimi bliskimi po tamtej stronie.
Zaznaczam, że jestem osobą bardzo twardo stąpającą po ziemi. Bardzo szczegółowo analizuję wszelkie, tego typu zjawiska . Jestem bardzo sceptyczna do tego typu zjawisk. Ale nie mogę negować sytuacji, które się powtarzają i są odpowiedzią na moje prośby. Przepraszam za trochę chaotyczny opis, ale to są straszne emocje i trudno mi je wyrażać. Chciałam się podzielić moimi smutnymi doświadczeniami, być może dlatego, że nie opowiadam o tym innym ludziom, nie chcę ironicznego spojrzenia, albo głupiego komentarza. Wiedzą o tym tylko najbliżsi, którzy mi zostali.
pozdrawiam serdecznie, cieszę się że mogłam się "wygadać" [dane do wiad. FN]
Po naszej publikacji o "zwiastunie śmierci, który otrzymał Krzysztof Jackowski" dostaliśmy jeszcze jeden opis podobnego wydarzenia, które prezentujemy poniżej.
[...] Grodków, 28 pazdziernik 2018 Dot [dane do wiad. FN ]Witam, 23 grudnia 2017 zmarla nam mama [...] przy mnie i siostrze w szpitalu w Otmuchowie . 10 minut później podeszlismy do drzwi szpitala które były zamknięte przez metalowy SAMOZAMYKACZ przedni ramieniowy i nagle chcąc je otworzyć te drzwi otworzyły się na oścież 90 stopni wbrew prawom fizyki.
Te drzwi ciężko było otworzyć, małe dziecko albo starsza osoba nie otworzyła by te drzwi przez ogranicznik metalowego samozamykacza. Drzwi otwierały się na zewnątrz a wtedy nie bylo przeciągu także trzeba dodać że to byla sobota po godz 19 więc zero ruchu. Po wyjściu po prawej stronie jest budynek łączony. 3 minuty później podczas cofania auto wskazywało przeszkodę dźwiękiem a droga byla pusta. W dniu pogrzebu sp [dane do wiad. FN] tzn 27 grudnia 2017 w Starym Grodkowie zdjęcie mamy się przewróciło gdy wypowiadalem JEDZIEMY NA POGRZEB, świadek dziewczyna. Także inne znaki otrzymal [...] oraz inne osoby z rodziny. Ł i E Ps przesyłam screen rozmów moje z siostra na temat tej sytuacji oraz drzwi które mają metalowy samozamykacz ograniczające samoczynny ruch drzwi. Drzwi które się otworzyły 10 minut po śmierci mamy.
I jeszcze jeden e-mail:
Z POCZTY DO FN: Gdy w szpitalu po ciezkiej chorobie umarla moja tesciowa byla noc...rozmawialismy z mezem w kuchni gdy nagle cos z hukiem spadlo w przedpokoju. Oboje zerwalismy sie sprawdzic co to... kolek rozporowy...? ... ale skad? Nie bylo skad... Nie cale pol godziny po tym przyjechala siostra meza ze swoim slubnym by poinformowac nas o smierci tesciowej. W nocy malle wowczas dzieci zle spaky. Ja poczulam najpierw czyjas obecnosc, cos szarego przemieszczajacego sie po pokojach... dzieci obudzily sie. Mlidsze zaczelo plakac. Maz byl najmlodszy i najbardziej rozpieszczany wsrod rodzenstwa przez matke. Ona rowniez uwielb iala dzieci swojego syna. Wowczas czulam Jej obecnosc mimo tego, ze fizycznie juz umarla. Balam sie... [...]
czytaj dalej
Jaka jest istota życia ? Czy i co znajduje się po drugiej stronie ? Czy zachowujemy świadomość ostatniego wcielenia ? Takie i im podobne pytania stawiałam sobie odkąd tylko pamiętam. Po przeżytych „dziestu” latach, zebraniu wielu informacji i doświadczeń życiowych , już mogę na nie w pewnym sensie odpowiedzieć.
O tym, że życie po opuszczeniu ziemskiej powłoki trwa nadal a świadomość istnieje a nawet się manifestuje na różne sposoby nie trzeba chyba większości czytelników serwisu FN przekonywać. Chciałabym również dołożyć swoją cegiełkę w tym temacie. Mogłabym tu zacząć przytaczać czy interpretować cytaty z różnych publikacji, opisywać mniej lub bardziej naukowe ewentualnie religijne sposoby odpowiedzi na w/w pytania.
Skupię się jednak na tym czego doświadczyłam osobiście. Okazuje się bowiem, że „przegroda” - „zasłona” dzieląca oba światy jest tak naprawdę cienka i przejrzysta jak muślinowy materiał. Posiada wręcz właściwości pozwalające na materializowanie się przedmiotów ze świata duchowego do naszej ziemskiej struktury.
Zacznę od tego, że z racji wykonywanego zawodu, zdarza mi się towarzyszyć ludziom w ostatnich miesiącach, dniach a także ostatnich chwilach ich życia. Przez wiele lat zdołałam zaobserwować , że wszyscy ludzie których znałam i towarzyszyłam im w ostatnim czasie ich ziemskiej egzystencji, to, że odejdą z tego świata przeczuwali, a nawet wiedzieli z całą pewnością, sporo wcześniej . Znali może nie tyle dokładną datę, ale na pewno na kilka miesięcy wcześniej byli świadomi tego, że już wkrótce kontynuacji ich ziemskiej wędrówki nie będzie.
Osoby, którym niewiele zostało czasu na tym świecie dają wyraźnie znać, że wkrótce odejdą i już się nie zobaczymy.
Mam na to wiele dowodów i przykładów, których nie sposób tu opisać w jakiś skrótowy sposób. Na podstawie wielu obserwacji jestem jednak pewna, że każdy z nas będzie wiedział, że zbliża się moment przejścia i odejścia z tego świata. Co ciekawe, z moich obserwacji wynika, że dotyczy to także zwierząt. Wszyscy wiemy, że nasi bracia mniejsi posiadają świadomość i duszę i także potrafią nam coś przekazać mentalnie. Ale miałam pisać o tym, że życie „po drugiej stronie” trwa nadal i istoty z Zaświata mają możliwość manifestowania nam tego na różne sposoby.
Jedną z manifestacji może być osobiste (fizyczne niejako,lecz w formie eterycznej, niewidocznej dla oka) przyjście osoby nieżyjącej już w znanym nam wcieleniu, odwiedzanie osób bliskich ale również obcych jeśli zachodzi taka potrzeba. Doświadczam tego co jakiś czas, opiszę kilka takich zdarzeń.
Pierwsze,
W trakcie kursu, który przed laty robiłam, chcąc wzmocnić i poszerzyć swoje naturalne predyspozycje , fizycznie odczuwałam to, że twórca metody leczenia, której się uczyłam, a który zmarł w 1926 roku,jest fizycznie obecny , że stoi koło nas. To nie była żadna wizja, ani sugestia. Po prostu mimo tego, że nie było Mistrza ,widać on tak skoncentrował swoją energię, że mieliśmy pewność, że jest z nami i to tak samo realny jak np.osoba prowadząca zajęcia, czy my sami. Trudno to opisać. Bardzo ciekawe i nietypowe odczucie.
Inne doświadczenia z pogranicza światów dotyczą mnie i mojej najbliższej rodziny. Tak się niestety złożyło, że gdy oboje moi rodzice odchodzili z tego świata nie było mnie przy nich blisko. Mam taki zawód, że bardzo często wyjeżdżam kilkaset kilometrów od swojego właściwego miejsca zamieszkania w Polsce i nie ma mnie często po kilka miesięcy.
Moja mama odeszła 7 lat wcześniej niż tato. Jak wspomniałam w obu przypadkach była to śmierć dosyć nieoczekiwana i można powiedzieć że nagła. Jednak oboje rodzice w podobny sposób telepatycznie skomunikowali się ze mną przed swoim odejściem. Były to właściwie nie tylko ich słowa, ale także przekazy muzyczne,zrozumiałe tylko dla mnie. Poprzez różne utwory, dali znać co się dzieje. A ja wiedziałam jak te sygnały zinterpretować.
Kilka dni przed śmiercią mamy w mojej głowie ni stąd ni zowąd natrętnie zaczęła się pojawiać piosenka, której nie słyszałam od chyba 30 lat. Zwłaszcza refren natrętnie całymi dniami „dudnił” w moich myślach. Był to utwór starego zespołu Dwa plus Jeden „ Iść , ciągle iść, w stronę słońca”.. Tak między innymi mama dawała mi znać że szykuje się do odejścia w stronę światła.
Prześladowała mnie też wtedy piosenka Anny Jantar pt.”Anna już tu nie mieszka”. Jeśli dodam, że mama miała na imię Anna, to wszystko staje się jasne. Miałam też od niej inne znaki i przekazy, ale zachowam je dla siebie.
Napiszę tylko, że nie od razu po jej śmierci miałam przekaz, że jest nareszcie wolna i szczęśliwa. To stało się dopiero kilka miesięcy później. Tak jakby musiała przejść gdzieś tam w zaświatach coś w rodzaju kwarantanny. Po tym czasie nagle i niespodziewanie w środku dnia ogarnęła mnie duża radość, lekkość i prawie euforia. I do tego bardzo wyraźny głos mamy w mojej głowie, że jest nareszcie wolna, lekka i radosna.
Energia fruwała wokół mnie i ten stan utrzymywał się kilka dni. Niesamowite uczucie , którego do niczego nie można porównać. Nawet odniosłam wrażenie że przekaz jestem nareszcie wolna odnosić się może do uwolnienia się mojej mamy od konieczności następnych wcieleń.
To był od niej znak z tamtej strony, że życie istnieje nadal i jest możliwa komunikacja między naszymi światami. A kilka lat później mój tato odchodząc , także telepatycznie przesyłał mi przekazy słowne i muzyczne. A działo się to w czasie, kiedy leżał w szpitalu w śpiączce farmakologicznej. A jednak jego świadomość i dusza były w niepojęty sposób wolne od cielesnych ograniczeń. Wędrował sobie swobodnie poprzez czas i przestrzeń, ponieważ wtedy także byłam kilkaset kilometrów od domu, a miałam bardzo wyraźny kontakt myślowy z rodzicem.
On z kolei wybrał sobie z wrodzonym poczuciem humoru, z którego był znany , piosenkę Czerwonych Gitar „W drogę”. Przez kilka dni bez przerwy „prześladowała” mnie ta piosenka. Słowa są znamienne, przekaz kogoś kto wie, że wkrótce umrze. Zacytuję fragment :
W drogę ! Żegnajcie chłopcy ! W drogę! Już na mnie czas. Dokąd poniosą oczy... , W drogę !
W drogę, z bagażem zdarzeń, chociaż w kieszeni wiatr... Może wspomniecie czasem, może...
Do przejścia mam tak wiele, drogami, które ledwie znam. Swoje miejsce chciałbym znaleźć sam.
A jakiś czas później , już po pogrzebie kolejny muzyczny znak – pisenka Anny Jantar „Polubiłam pejzaż ten”. Ale również piosenka o tytule „ Nie domykajmy drzwi” . Ja interpretuję to jako znak od taty z zaświatów i że jest mu tam dobrze, ale że pozostaniemy w kontakcie jeśli będzie taka potrzeba i że ten kontakt z drugą stroną jest możliwy , bo drzwi są otwarte.
Muszę jeszcze dodać, że tuż przed przejściem na drugą stronę tata zjawił się u mnie eterycznie i mentalnie i mogłam z nim porozmawiać. Wtedy jak to się działo nie wiedziałam jeszcze że właśnie w tym momencie odchodzi. Dopiero po otrzymaniu wiadomości o której godzinie tata odszedł skojarzyłam, że w tym czasie odwiedził też mnie w domu oddalonym o prawie tysiąc kilometrów od niego.
Opiszę jeszcze zdarzenie w dniu pierwszej rocznicy śmierci taty. Przez ten cały rok było mi dosyć ciężko z tego powodu, że nie byłam przy nim w ostatnich chwilach i nie umiałam sobie z tym poradzić. W rocznicę jego odejścia prosiłam go mentalnie o jakiś znak, o pomoc w uporaniu się z tym problemem. Poszłam akurat wtedy , pogrążona w zadumie nad naszym losem i w różnych wspomnieniach z dzieciństwa, na długi spacer w góry. Po jakimś czasie przysiadłam na napotkanej ławeczce w pobliżu źródełka.
Po chwili , jakby w odpowiedzi na moją tęsknotę i dostałam znak. Pojawił się motyl. Ciemny, brązowy i po krótkich chwili latania wokół mnie usiadł mi na przedramieniu i sobie po nim spacerował przez dobre 5 minut ! Drugą ręką udało mi się wyjąć telefon, żeby zrobić zdjęcie motyla.
Co ciekawe on wcale się nie wystraszył, nie odleciał, choć jak wiadomo motyle są bardzo płochliwe. Zrobiłam kilka zdjęć i krótki filmik, stąd wiem ile czasu ten motyl spacerował sobie po mojej ręce. Byłam zdziwiona , że długo nie odlatywał, jednocześnie wiem, że to był znak od taty a może i on sam na krótko wcielił się w tego motyla, żeby mnie uspokoić.
Oprócz motyla dostałam jeszcze wtedy od taty inny znak, znowu przekaz poprzez tekst starej piosenki.
Nagle w głowie zaczęła mi brzmieć stara piosenka Szczepanika „Żółte kalendarze”.
Przytoczę ją tu tylko we fragmentach, żeby oddać sens i siłę przekazu.
„Dlaczego chcesz zatrzymać....Prąd rzek, szum fal....twoje ły mój płacz...Żal nic tu nie pomoże...Nikt nie zatrzyma biegu rzek, szumu fal....Czy znasz taki dzień, co nie kończy się zmierzchaniem?....Gdy sen ma przyjść słyszę znów twój głos....Wróć do krainy marzeń, gdzie zawsze wiosna trwa....spal żółte kalendarze....żółte kalendarze spal...”
Tymi słowami przemówił do mnie tata z zaświatów a interpretuję je tak :
przeciez wiem, że wszystko przemija i taka jest natura rzeczy. Łzy i smutek nic nie pomogą. Lepiej nie rozpamiętywać przeszłości, tylko patrzeć w przyszłość, gdzie wiosna niesie nowe nadzieje i daje nowe życie.
Na koniec krótko o naszych braciach mniejszych.
Okazuje się, że zwierzęta także wysyłają nam czytelne sygnały a nawet są w stanie nadawać telepatycznie komunikaty do ludzi. Przykładem niech będzie mój ostatni psi przyjaciel towarzyszący mi wiernie przez 11 lat swojego życia.
Jakieś dwa tygodnie przed jego odejściem, miałam wyraźne przekazy od niego, nawet nie tyle przeczucia ile naprawdę całymi zdaniami jakby przekazywał, mówił mi, że już mu coraz ciężej i niewygodniej. Ze ciężko mu się chodzi i że czuje się zmęczony. Że coraz ciaśniej mu w swoim futrze i chętnie by się już uwolnił.
Jakkolwiek abstrakcyjnie brzmi ostatnie zdanie, proszę mi wierzyć !
Co dzień przez dwa tygodnie przed datą jego ostatecznego przejścia przez Tęczowy Most odbierałam takie komunikaty od psiaka. Sądzę, że to był głos jego duszy, która chciała się wyrwać na wolność z coraz bardziej słabego na starość ciała.
Powyższy przykład jest tylko jednym z wielu dowodów na to, że komunikować się można także z braćmi mniejszymi i że jak najbardziej posiadają one duszę i potrafią z nami rozmawiać.
Podsumuję to co napisałam tak :
Uważam, że jeżeli uważnie stąpamy przez życie i jesteśmy otwarci na znaki i przesłania jakie ono nam daje , łatwa staje się komunikacja z tym co pozornie niewidoczne i każdy człowiek tu i teraz ma możliwość zajrzenia na drugą stronę i wędrowania w czasie przestrzeni. Wszyscy mają ten sam wrodzony potencjał, nie każdy jednak z niego korzysta.
MaYa
czytaj dalej
Nasi koledzy prowadzący projekt OTWARTE NIEBO zaproponowali, aby w dziale XXI PIĘTRO pojawiały się także relacje o obserwacjach UFO. Spełniamy ich prośbę i tak świeża relacja z 21 października 2018. Miejsce - warszawskie MIASTECZKO WILANÓW.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, October 21, 2018 10:44 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Dziwne obiekty nad Miasteczkiem Wilanów
Witam Załogę,
piszę na świeżo, około 10-15 minut po zdarzeniu, które miało miejsce na kilka minut przed godziną 22. Akurat spacerowałem z moim psem, kiedy gdzieś z oddali zaczął docierać do mnie dziwny, nie spotykany nigdy dotąd dźwięk. Początkowo nie byłem w stanie go zlokalizować, jednak wydawało mi się że jego źródło znajduje się gdzieś wysoko. W pierwszym odruchu pomyślałem nawet, że może na wysokości tarasów któryś z mieszkańców ma zamontowany jakiś mechanizm otwierający/zamykający, jednak bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że źródło tego dźwięku przemieszcza się. Zacząłem się więc rozglądać i po krótkiej chwili kątem oka dostrzegłem nad moją głową przelatującą grupę 3 białych obiektów, które zanim podniosłem głowę wydały mi się grupą zwykłych dronów.
Jednak kiedy uniosłem głowę byłem w stanie przez 3-4 sekundy przyjrzeć im się lepiej. Obiekty leciały bardzo nisko, dosłownie tuż nad 4-kondygnacyjnym budynkiem mieszkalnym, formując trójkąt. Nie posiadały jednak żadnych typowych dla dronów świateł, czy też kształtu co zupełnie wprawiło mnie w osłupienie.Wydaje mi się, że mogły poruszać się z prędkością około 20-30 km/h. Wydaje mi się, że mogły być to obiekty o wielkości około 50-60 cm, gdyż z dołu były one bardzo dobrze widoczne.
Najciekawszym był jednak ich kształt, który przypominał wyglądem ptaki, jednak - moim zdaniem - wcale nimi nie był. W załączniku wrzucam szkic, jak te obiekty wyglądały obserwowane przeze mnie z dołu.
Emitowane przez obiekty dźwięki były bardzo krótkie, oddzielone pauzami o takiej samej długości (w mojej ocenie około 200-300 ms). Brzmiało to zupełnie tak, jak gdyby ktoś w nieskończoność zapętlał dokładnie taki sam krótki dźwięk.
Mój pies w tym czasie był raczej spokojny - nie szarpał się, nie szczekał. Chyba stał po prostu w miejscu (dokładnie nie wiem ponieważ w tym czasie patrzyłem w niebo). Ja za to wróciłem do domu z gęsią skórką, która utrzymywała się jeszcze przez kilka minut.
Dopuszczam oczywiście możliwość, że byłem po prostu świadkiem niskiego przelotu kaczek. Jednak w przeszłości wielokrotnie miałem okazje obserwować już takie przeloty uprawiając agroturystykę i jednak to, co widziałem dzisiaj tak bardzo ale to bardzo różni się od wcześniejszych obserwacji..
Koordynaty miejsca, w którym doszło do obserwacji:
https://www.google.pl/maps/@52.1565068,21.0801124,259m/data=!3m1!1e3
Zastanawia mnie, czy ktoś już był świadkiem podobnych obserwacji? Po powrocie do domu odrazu sprawdziłem, czy może nie powstały jakieś nowe drony podobne do ptaków, jednak nic takiego nie znalazłem...
Pozdrawiam,
(dane do wiadomości Fundacji Nautilus)
I jeszcze jedna relacja z naszej poczty.
From: [...]
Sent: Sunday, October 21, 2018 8:25 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Kule światła
Witam, kilka godzin temu odwiedziłem mojego wuja którego nie widziałem dziesięć lat. Od słowa do słowa przeszliśmy do tematu Orlenu który wydobywał gaz z działki której jest właścicielem. Nic w tym ciekawego gdyby nie to co później opowiedział mi mój krewny. Otóż przed pojawieniem się Orlenu mój wuj widział nad lasem(ok godziny 2:00),dokładnie w miejscu gdzie miały być wydobywane surowce naturalne, trzy kule światła które wisiały nad drzewami . Kule krążyły po okręgu po czym każda z nich odleciała w inną stronę.
Co ciekawe znajomy mojego wuja który jest pilotem również potwierdza obserwację obiektu (pojedyncza kula) i twierdzi że tego dnia nie było żadnych lotów nocnych. Do tego doszła opowieść o moim innym nieżyjącym już wuju który wracając do domu na skróty śledzony był przez czerwoną kulę która dotrzymywała mu kroku i zatrzymywała się razem z nim (ta sama okolica). Niestety nie da się potwierdzić autentyczności tej opowieści gdyż świadek zmarł w zeszłym roku. Szkoda że nie mogłem porozmawiać z nim osobiście.
Obaj panowie śmiali się że gdyby komuś o tym opowiedzieli uznano by ich za wariatów. Nurtuje mnie kilka pytań (jeżeli nie wciskano mi kitu,chociaż przyznam że opowiadali mi to z kamiennymi twarzami i prosili abym nikomu nic nie mówił i tu również prośba o nie publikowanie tego na waszej stronie) wracając do pytań: Czym są te kule? To czysta energia czy obiekty materialne? , czego mogły szukać w tym miejscu????
Czy te obiekty mogą być niebezpieczne dla ludzi??? Czy ktoś z was mógłby mi polecić jakąś kamerę która nagrywałaby w dobrej jakości film w nocy? (mam możliwość umieszczenia kamery w bezpieczny miejscu z którego można nagrywać okolice i miejsce gdzie widziano obiekty) całe wydarzenie miało trzy lata temu,kto wie co dzieje się tam w nocy. Niestety nie mam możliwości osobistej obserwacji terenu gdyż mieszkam ponad 180km od tego miejsca a obecnie wróciłem do Polski po dziesięcioletniej nieobecności w kraju. Jeżeli zajdzie taka potrzeba podam namiary na to miejsce,prośba jednak by nie udostępniano ich publicznie. Nie chciałbym aby ktokolwiek później dokuczał moim krewnym czy znajomemu mojego wujka który jest pilotem wojskowym. Przyznam że nigdy tak ie interesowałem się tematem obiektów nieznanego pochodzenia. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na odpowiedź.
Dziękujemy za wiadomość. Czym są te kule? Mogą być energią, mogą być pojazdem, mogą być i jednym i drugim. O tym, jakim sprzętem najlepiej nagrywać UFO pisaliśmy w dziale PYTANIE DO FN. Link poniżej:
https://www.nautilus.org.pl/pytania,250,co-radzicie-w-sprawie-sprzetu-do-obserwacji-ufo.html
czytaj dalej
[...] Witam. Piszę ponieważ myśl o tym i widok ten mam cały czas przed oczami. Mam 43 lata i nigdy w UFO nie wierzyłem. Pod koniec sierpnia miały być spadające gwiazdy i owszem były - oglądaliśmy to zjawisko przez kilka dni z rzędu- wspaniała kanonada ognistych szybkich kulek spadających z nieba. Jednak pierwszego dnia oglądania moja córka postanowiła oglądać dłużej piękne niebo tak gdzieś do północy. Ja poszedłem już spać bo rano do pracy...Gdzieś przed północą słyszę odgłos mojej córki z zachwytem, że spada dużo gwiazd i wołała moją żonę. Nie chciało jej się wstać , ponieważ to są ułamki sekund kiedy gwiazdy spadają, jednak po ciągłym wołaniu w końcu wstała i zobaczyła.... Woła mnie. Lecz po co mam wstawać skoro to ułamki sekund... jednak mnie długo wołały, więc wstałem..
Od tego dnia wierzę w UFO i żałuję że nikt o tym nie pisze.
Zobaczyliśmy setki satelitów płynących na niebie w szyku. Widziałem wiele razy ISIS, kiedyś interesowałem się astronomią, lecz tego zjawiska nie potrafiłbym wytłumaczyć. Wyglądało to jak przelot kilkuset satelitów w szyku z płn. zachodu na południowy wschód. Leciały spokojnie świecąc jednostajnie jasnym światłem, tak jak nasze satelity. jednak było ich kilkaset - może 200-300 w szyku.
Obudziłem syna - oczywiście nie chciał wstać lecz później nie żałował... zadzwoniłem do moich rodziców w domu po sąsiedzku - oni nie spali więc szybko wyszli i zdębieli. Mój Ojciec mając 77 lat nigdy nie widział coś takiego. śmiałem się do niego, że na końcu brakuje tylko "gwiazdy śmierci" z gwiezdnych wojen. Wszystko to trwało ok. 10-15 minut i zniknęło odlatując na południowy wschód. Szukaliśmy informacji w prasie na ten temat, jednak nikt o tym nie pisał. Nie sądzę jednak aby nikt tego nie widział - przecież to była noc spadających gwiazd i wiele osób musiało patrzeć na niebo. Żałuję do dzisiaj , że tego nie sfilmowałem, choć podejrzewam, ze aparat by tego dobrze nie dostrzegł.
Do dzisiaj żywo o tym dyskutujemy co to było i dziwne jest to, że nikt o tym nie pisze.
Obserwacje prowadzone były w Kielnarowej pod Rzeszowem województwo podkarpackie ok. 23.00 11 sierpnia 2018 roku.
I powtarzam od dziś już wierzę w Ufo...
[dane do wiad. FN]
Pięknie dziękujemy za relację, którą dostaliśmy 10 października 2018. Oczywiście nie można wykluczyć, że była to obserwacja bardzo rzadkiego zjawiska, czyli przelotu formacji "setek UFO". Mamy jednak ostatnio do czynienia z prawdziwą "zmorą weselną", która polega na wypuszczaniu przez organizatorów imprez setek małych podświetlanych balonów powiązanych linkami. Efekt jest niesamowity i wbija w ziemię - mieliśmy okazję zobaczyć to na własne oczy w Jadwisinie pod Warszawą, kiedy to "coś" zostało wypuszczone w nocne niebo przez organizatora eventu dla dużej firmy. Potem koledzy żałowali, że nie nagrali tego na kamerę, aby pokazać jako przestrogę w serwisie FN, ale może będzie jeszcze taka okazja.
czytaj dalej
[...] Witam załogę Nautilusa, Przeżyłam trzy dziwne historie. które chciałabym opisać. Gdyby nie Wasze strony prawdopodobnie nie myślałabym o tym. Zdarzyły się wiele lat temu ale dość dokładnie je pamiętam ze względu na niesamowity i niewytłumaczalny dla mnie charakter.
Pierwsza z nich przydarzyła mi się podczas harcerskiego obozu na Mazurach w I lub II klasie liceum. Któregoś dnia nasz zastęp miał w planie podchody.W tym celu wybraliśmy się w głąb lasu. Na pięknej dość dużej polanie ustaliliśmy drzewo,do którego będziemy zmierzać i rozpoczęliśmy zabawę. Schowałam się niedaleko polany i w dość krótkim czasie udało mi się prawie dotrzeć do wyznaczonego punktu. Przycupnęłam za niewielkim krzewem i czekałam na dogodny moment.
Na brzegu pustej polany stała koleżanka i wypatrywała nas.Nagle stało się coś dziwnego .Na środku polany zobaczyłam siedzące dwie młode kobiety i małą 5-6 cio letnią dziewczynkę.Kobiety o czymś rozmawiały a dziewczynka wyciągała z koszyka grzyby. Byłam bardzo zaskoczona dlatego, że wcześniej tych osób na pewno tam nie było. Nie mogły też wejść na polanę nie zauważone. To trwało ułamki sekund i znów widziałam tylko koleżankę i pustą polanę. Byłam na tyle tym poruszona,że zdradziłam swoją kryjówkę i wyszłam do koleżanki pytając czy widziała te siedzące kobiety na polanie ale odparła,że nikogo nie było,bo musiałaby zauważyć. Tu cała historia mogłaby się zakończyć i w pewnym sensie się zakończyła,bo szybko o niej zapomniałam ale......miała związek z inną sytuacją po kilkunastu latach.
Tym razem wybrałam się z moją 6-cio letnią już córką i dwoma koleżankami na grzyby.Był to las niedaleko Otwocka gdzie wówczas mieszkałyśmy. Po jakimś czasie usiadłyśmy na polanie,żeby odpocząc. Koleżanki rozmawiały a ja odeszłam obok,bo wydawało mi się,że widzę pięknego podgrzybka. Podniosłam go, odwróciłam się w stronę siedzących koleżanek i wtedy doznałam uczucia,że to już kiedyś było. Wiem,że wiele osób doznaje takiego uczucia. Mnie też zdarzało się to i wcześniej i pózniej ale nigdy nie udało mi się w takich momentach czegokolwiek kojarzyć prócz tego doznania,że to już było.Wtedy na tej polanie nie tylko czułam,że to już było ale przypomniała mi się tamta polana z Mazur i obraz jaki wówczas widziałam. Byłam pewna,że widziałam ten właśnie fragment z mojego przyszłego życia.Obraz był taki sam -dwie kobiety i dziewczynka wyciągająca grzyby z koszyka.Do dziś jest to dla mnie niesamowita historia,której nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć.
czytaj dalej
[...] Witam. Pisze w takiej sprawie. Mojej żony siostra ma 2 dzieci. Chłopczyka i dziewczynke. Kuba bo tak sie nazywa chlopak od jakiegos czasu ma "wymyslonego przyjaciela" bardzo często gada do siebie, rozmawia z kimś. Ostatnio nie tylko w czasie zabawy ale takze jak wykonuje codzienne czynnosci. No i wczoraj moja zona spytala sie go w końcu z kim tak gada...a on odparł że cyt. " ma kolege ducha i z nim rozmawia i ze ten kolega podpowiada mu jak postepowac i jak podejmowac dobre decyzje". Kuba wczoraj uciął trochę włosy młodszej siostrze i powiedział ze to ten kolega mu tak podpowiedział. Co o tym sądzicie? [...]
Dziękujemy za wszystkie historie, które przysyłacie na pokład okrętu Nautilus. Tylko część publikujemy w naszym dziale XXI PIĘTRO, ale wszystkie trafiają do naszego archiwum i wzbogacają naszą wiedzę o tematyce, którą zajmuje się Fundacja Nautilus. Sprawa "wymyślonego przyjaciela" jest bardzo dobrze udokumentowana i jest zbyt wiele relacji o tym, że dzieci mają dar widzenia duchów i niestety bardzo często się zdarza, że jakiś byt wykorzystuje to i staje się "wiernym towarzyszem dziecka". Na szczęście z wieku ok. 5-7 lat możliwość widzenia duchów u dzieci zanika, więc trzeba spokojnie poczekać.
Na koniec w naszym XXI PIĘTRZE jeszcze jedna historia z naszej ostatniej poczty.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, September 16, 2018 9:22 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: RE: Dzień dobry.
Łączność duchowa ze Zwierzętami po Ich śmierci.
Mojej Cioci umarła Suczka, po trzynastu latach życia. Ostatnio zachorowała poważnie, ale nikt, nawet Ciocia nie spodziewał się, że choroba przybierze tak poważny obrót i skończy się śmiercią Ukochanego Zwierzęcia.
Suczka odeszła parę dni temu. Odchodziła bez obecności bliskich Jej Osób. Kiedy wrócili do domu, nie żyła...
Wszyscy przeżywają do dnia dzisiejszego Jej śmierć.
Mną także wstrząsnęła ta wiadomość. Było mi smutno, że umierała sama, nie było nikogo przy Niej... Od dnia Jej odejścia do wczoraj, męczyła mnie myśl o samotnej śmierci Suczki. I dostałam od Niej taką odpowiedź:
"- Wiesz jak ciężko by mi było umierać, jakby nade mną płakali? Dlatego nie chciałam, żeby byli obecni przy mojej śmierci. Kochałam Ich."
Jestem spokojniejsza, bo wiem, że to była decyzja samej Suni. Jestem Jej także wdzięczna za odpowiedź na moje pytanie.
Pozdrawiam Załogę Nautilus. Czytelniczka.
czytaj dalej
[...] Witam serdecznie , Nazywam się [dane do wiad. FN] lat 38 i na wstępie proszę o zachowanie anonimowości.
Zdarzenie, o którym chciałbym opowiedzieć miało miejsce 28.07.2018r o godzinie 18.07 - wiem bo chwilę wcześniej patrzyłem na zegarek.
Wspólnie z małżonką Agnieszką spędzaliśmy ten słoneczny wieczór na tarasie w ogrodzie za domem przy grillu z zimnym drinkiem i fajną muzyczką w tle.
Wygodnie siedząc na krześle kątem oka coś zauważyłem i odruchowo spojrzałem w górę. Na niebie dostrzegłem obiekt(rysunek po prawej) w kolorze prawie czarnego grafitu, na pewno metaliczny. Oniemiały z wrażenia aż wstałem z miejsca i podeszłem parę metrów przed siebie.
STANĄŁEM JAK WRYTY AŻ MI KOPARA OPADŁA!!!!!!!!!!
Obiekt unosił się w bezruchu na wysokości około 100m nad moją głową ale nie centralnie, może 10 stopni w dół. Po upływie jakiegoś niedługiego czasu, myślę że mniej niż 20 sekund obiekt powoli zmienił położenie(rysunek po lewej)
Wszystko to odbywało się totalnie bezdzwięcznie tak jakby otoczenie niczego nie było świadome.
Po zakończeniu manewru z podstawy obiektu dostrzegłem 2 błyski.
Połączenie niebieskiego i fioletowego światła wydobywające się z trzech zewnętrznych okręgów nie było mocne lecz trochę rażące, więc wielu szczegółów nie dostrzegłem. Mijający błysk pzerwał następny - o takiej samej sile lecz czerwony z wielkiego okręgu ze środka obiektu . Po upływie około 5 sekund sekwencja się powtórzyła.
Powoli obiekt zaczął się oddalać w górę i z niewielką prędkością pod kątem około 60 stopni na wysokości około 200m zmienił kurs i prosto przed siebie powoli przyspieszając odleciał. Sekwencyjne błyski następowały raz po raz aż do momentu gdy obiekt znikną w niedalekich kłębiastych chmurach gdzie zobaczyłem je ostatni raz.
Większą część tego zdarzenia widziała również moja żona.
W razie co jestem dostępny a to mój numer [dane do wiad. FN]
Pozdrawiam
czytaj dalej
[...] Dzień dobry Fundacjo:) Na wstępie jak zawsze wszystkiego dobrego. Dziś byłem u mojego dobrego kolegi porozmawiać ma on szerokie horyzonty na wszystko i konwersacja toczy sie nie tylko na temat "pieniedzy i co kto ma"
Dzis rozmowa byla na temat zycia i reinkarnacji mamy takie samo zdanie ze ona jest istnieje i to nie wiara oraz na temat ludzi dlaczego jest tyle zła itp. Kolega ma na imię [tylko do wiad. FN]
Opowiedział mi dziś historie ze szkoly która dotyczyła Pani ktora uczyla matematyki , mowił że któregoś dnia "ześwirowała" i kazała dzieciom wziąć krzesła i iść zabić dyrektora ot tak w jedej sekundzie podczas lekcji. Nie wiem jak dalej sie skonczyło ale otrzymała ksywkę "czarodziejka" ponieważ poźniej w sali lekcyjnej hmm nie wiem jak to opisać ale robiła coś w rodzaju seansu? miała coś w rodzaju wahadełka na nitce czy jakims sznureczku i trzymając owe wahadełko potrafiła powiedziec kto kim byl w poprzednim wcieleniu ,mojemu koledze powiedziała że jest to obecnie jego 4 inkarnacja ze wczesniej zyl w XI wieku jako jakiś książe a ostanim jego wcieleniem był prostytutka francuska ktora zginela w XVIIw podczas jakiejs wojny nie wiem chyba z Hiszpania???
Ps podczas kiedy mowial to mojemu koledze strasznie jej sie zmieniał głos zgrubiał i dostawała innych oczu....dodam jeszcze że należał on do subkultury deathmetal chyba tak to sie pisze miał na sobie kszulke z jakimiś trupimi czaszkami pentagramami wtedy kazała mu to sciagnac bo przyciaga to zlo i demony. Wiem że innym uczniom z klasy tez takie seanse robiła. Osobiscie podchodzę do tego z dystansem można zrzucic na chorbę,ale może coś w tym jest?Mowie konkretnie o tym przypadku poniewaz wiem ze sa na swiecie ludzie ktorzy potrafia takie cos powiedziec.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam. Mam w chwili obecnej 28 lat. Jestem zdrowa psychicznie, i nic w życiu mi nie dolegało. Moja historia ma zaczątek od około 15 roku życia. Nie wiem, do dziś próbuje znaleźć jakieś wytłumaczenia co do tego, co chcę opisać.
Początki były „niewinne” potem zmieniło się to w horror dla mnie. Gdy kładłam się chcąc spać, zasypiałam. Budziło mnie dziwne uczucie, że coś się stanie. Leząc, widziałam jak z moich nóg wypływa energia (biała mgła) z której materializuje się jakaś postać. tak jakby budowała się od nóg w górę, czyli pojawiały się po kolei: tułów, ręce, niestety nigdy nie widziałam głowy tej postaci. Pojawiało się to w moim życiu co jakiś czas. Przestawiłam łóżko w inne miejsce iii…. Nie wiem dlaczego, ale budziłam się z nogami podniesionymi w górę.
Później…
Podczas mojego snu, na początku czułam jak paraliż obezwładnia moje ciało, a potem lekkie podduszenie, czułam , że coś trzyma mnie za szyje i dusi. Trwało to około 10 min, w których nie mogłam się ruszyć, ani bronić. Kończyło to się w ten sposób, że byłam bardzo wyczerpana, nie miałam siły nawet wstać z łóżka. Następnego dnia czułam się dziwnie z tego powodu.
Trwało to co noc, aż po pewnym czasie ucichło.
Powróciło znów pewnego dnia, lecz o większej sile. Znów drętwienie całego ciała, i duszenie, z tymże, duszeniu towarzyszyła siła, która ciągnęła mnie z łóżka na przedpokój. Były to straszne męki. Znów potarzało się to co noc. Jakaś siła – nie wiem jak to ująć, trzymała mnie za szyję, paraliżowała moje ciało, i z całej siły ciągnęła mnie z łóżka na podłogę. Pamiętam nawet, że kurczowo trzymałam się dolnego fragmentu drzwi, by się bronić. Próbowałam krzyczeć, ale bez skutku. Budziłam się ze strachu, i znów mnie ogarniało uczucie senności i zabawa się powtarzała w kółko. Chciałam nie spać, ale nie mogłam. Znów zasypiałam w ciągu paru sekund- gdzie to jest bardzo dziwne, gdyż normalnie zaśnięcie trwa u mnie około godziny, nawet gdy jestem bardzo zmęczona. W tych momentach wiedziałam co się dzieje, wiedziałam jaki będzie ciąg dalszy. Z całych sił próbowałam nie zasnąć, tylko jedną nogę, potem drugą nogę wystawić za łóżko , wstać i pójść spać do łóżka mojej Mamy. Czułam jakbym lunatykowała.
Później przybył nowy element tego całego zdarzenia: podczas mojego snu, znów drętwienie ciała, duszenie. Otwierałam oczy i widziałam nad moją głową czarną elektryzująca kulę, która „obserwowała mnie”. Nie wiem co to było. Widziałam ją może tylko z 5 razy, potem jej już nie było.
Następnym razem, gdy spałam obudziło mnie przedziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam białą postać, stojącą w moim pokoju, smutną, to była moja Mama, która spała w pokoju obok. To trwało tylko chwilę. Moment. Pobiegłam przerażona do łóżka Mamy, myśląc, że coś się stało. Na szczęście Mama spała.
To są przykłady tylko, które mnie spotkały, podejrzewałam jakieś otępienie, ale po rozmowie z zaufanym księdzem, zalecił mi modlić się za zmarłych z rodziny. Skorzystałam także z usług psychologa, który stwierdził, że nie mam żadnych odchyleń od normy.
Myślę, że punktem kulminacyjnym był dzień, w którym, zmęczona po nocce wróciłam z pracy. Mieszkałam wtedy w akademiku. Położyłam się spać, byłam sama w pokoju, koleżanki wyjechały do domów. Mój sen był przedziwny. Otóż śniła mi się cała Apokalipsa. Wers po wersie.
Była to wizji o 7 pieczęciach, która kończyła się zagładą ziemi i wszelkiego zła. Widziałam także jeźdźców : Zwycięzca, wojna, głód, i śmierć. Na niebie dwie kule, czerwone, które płonęły, a miedzy nimi był trójkąt, w którym była światłość. Ta światłość do mnie przemawiała ukazując mi kataklizm na świecie. Brat zabijał brata, ludzie byli otępieni, domy w gruzach, wojna, czołgi, żołnierze, To było dla mnie straszne, wszystko obserwowałam – znajdowałam się nie na ziemi, tylko obserwowałam wszystko z boku. Płakałam. Nie mogłam w to uwierzyć, chciałam już się obudzić.
Ale ta światłość nadal do mnie przemawiała. Ukazywała mi wszystkie kataklizmy. Kazała mi się modlić do Matki Boskiej, która może to wszystko ocalić. Zaczęłam mówić „Zdrowaś Mario…” , obudziłam się z tymi słowami w ustach. Co najdziwniejsze, nie wiem dlaczego, ale drzwi od mojego pokoju były otwarte. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Siedziałam na łóżku, wzięłam do reki biblię i przeczytałam ze łzami całą Apokalipsę. Wers po wersie mi się dokładnie to samo śniło.
Później przyszedł do mnie do pokoju mój obecny narzeczony mówiąc mi, że Papież zmarł.
Tym bardziej mój sen zdał mi się dziwny.
Jestem osobą wierzącą, ale nie chodzę w każdą niedzielę do kościoła. Nie mówiłam nigdy o nich głośno, jedynie mama wie, oraz narzeczony.
[dane do wiad. FN]
/poniżej zdjęcie z Archiwum FN przysłane przez jednego z naszych czytelników/
czytaj dalej
[...] Witam serdecznie, juz od dluzszego czasu zastanawialam sie, czy powinnam napisac do was i podzielic sie tym, co spotkalo mnie w dziecinstwie. I dzisiaj przez to, ze przez upaly nie spac, pisze do was....
Krotko o mnie: mam 39 lat, od wielu lat mieszkam w Niemczech, z zawodu jestem Informatykiem i pracuje dla Urzedu Panstwowego w Niemczech.
*************
A teraz opowiem po krotce moja historia:
Zdarzenie to mialo miejsce w zimie ok 1986 roku. Z dwojka mojego mlodszego rodzenstwa i mama wracalismy wtedy wieczorem od babci do domu. Musialo byc ok godz. 20:00, bo wyszlismy zaraz po wiadomosciach wieczornych.
Moja babcia mieszkala na obrzezach naszego miasta - Zlotoryji na Dolnym Slasku. W kolo znajduja sie tam tylko pola, lasy I male jeziorko tzw. “Oczko”.
Idac do domu musielismy przejsc przez maly lasek, ktory nie byl wtedy jeszcze oswietlony. Po wyjsciu z niego jakos obrocilam sie za siebie I wtedy zobaczylam, ze po lewej stronie nad tym laskiem wisi jakas bardzo jaskrawa, biala kula. Co dziwne, kula ta mimo ze byla bardzo jasna, to nie razila w oczy. Z rozmiarow (z tamtego miejsca) przypominala ksiezyc podczas pelni,ale byla od niego duzo jaskrawsza i wisiala maksymalnie jakies 3-4 metry nad drzewami. Chcialam to cos koniecznie z bliska zobaczyc I zaczelam prosic mame, zebysmy tam podeszli. Mama bardzo sie bala, I na poczatku nie chciala tam isc, ale tak ja mocno prosilismy, ze w koncu dala sie namowic I poszlismy tam.
Po dojsciu do tego miejsca, znajdowalismy sie moze w odleglosci ok 15-20 metrow od tej kuli. Dopiero z bliska widac bylo, ze wisiala ona nad polem z tylu tego lasku, I tym razem juz tylko jakies 5-7 metrow nad ziemia. Miala ona z tamtej odleglosci maksymalnie ok 0,5-1 metra srednicy I wisiala tam caly czas nieruchomo. Wpatrywalismy sie w nia gdzies ok 20 minut, az w koncu zaczelo nam byc zimno I nudno, bo nic sie nie dzialo. Chcielismy juz isc do domu, gdy nagle kula ta niesamowicie szybkim ruchem przemiescila sie pionowo w gore - na jakies 20 metrow, a nastepnie wolnym i plynnym ruchem zaczela sie od nas oddalac. Podczas tego zdarzenia, byla kompletna cisza. Nie bylo kompletnie nic slychac. Po jakims czasie kula ta zatrzymala sie I wyszedl z niej cienki, jakby laser - promien w strone ziemi. Wygladalo to tak, jakby ten promien czegos szukal, albo cos sprawdzal. Po chwili promien ten zniknal i kula ta znow bardzo wolnym i plynnym ruchem poleciala nad polami w strone innego lasku, ktory w linii prostej znajdowal sie ok 2 km od nas. Lasek ten jest dosc dobrze widoczny, bo w kolo niego sa same pola, i pozatym wtedy lezal tam snieg.
Kula ta wleciala za ten lasek, I po chwili wysunela sie przed niego w nasza strone, tylko ze tym razem nie byla to juz kula, tylko objekt latajacy - talerz, dookola ktorego swiecily kolorowe swiatelka. Nie wiem jak duzy mogl byc ten obiekt, ale moglismy z tamtej odleglosci (I przez to kolorowe oswietlenie) doskonale widziec jego ksztalt. Zaczelismy isc w jego strone. W pewnym momecie obiekt ten zaczal sie chowac za ten lasek. W momecie jak zaczynalismy sie wracac, wysuwal sie on spowrotem na przod. To bylo bardzo dziwne. W pewnym momecie moja mama nie miala juz cierpliwosci I chciala stamtad isc, ale ja nalegalam zebysmy do tego czegos podeszli. Mama byla troche zla na mnie I chyba tez sie bala, ale w koncu powiedziala, ze pojdziemy tam, ale najpierw musimy moja najmlodsza siostre (wtedy miala ona 3 albo 4 letka) do babci zaprowadzic.
Po powrocie, nie bylo widac tam juz niczego.
Prawde mowiac czasami zastanawialam sie, czy moglo wtedy dojsc do czegos wiecej jak tylko obserwacji, ale jesli tak, to ani ja ani moje rodzenstwo i mama nic z tego nie pamietamy - chociaz czasami mialam przypuszczenia.
Bardzo chetnie porozmawialabym o tym z kims, kto sam mial podobne doswiadzenia.
Ps. Przepraszam za pismo, ale nie mialam mozliwosci pisania polskimi znakami na komputerze. Mam nadzieje, ze sie doczytacie. :) Prosilabym rowniez, gdybyscie Panstwo chcieli mojego E-Mail‘a gdzies pokazac, o zachowanie mojej anonimowosci.
Podrawiam goraco,
[dane do wiad. FN]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.