Dziś jest:
Niedziela, 6 kwietnia 2025
Nie ma lustra, które by lepiej odbijało człowieka niż jego słowa.
/Juan Luis Vives/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie.
Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Sz. FN Kilka lat temu pozwoliłem sobie przesłać do FN mail, w którym opisałem swoją obserwację niezidentyfikowanego obiektu nad Mielcem w latach 80-tych (byłem jednym z wielu obserwatorów - to była masowa obserwacja). Przesłałem przy tym w mailu kilka ściągniętych z internetu obrazków takiego obiektu chcąc w przybliżeniu zilustrować jak ten obiekt wyglądał. Dzisiaj przeglądając serwis natknąłem się na publikację (link poniżej), w której zobaczyłem obiekt b. podobny do tego obiektu nad Mielcem. Wydaje mi się jedynie, że obiekt na Mielcem mógł być bardziej, ale niewiele, wydłużony wzdłuż osi pionowej a być może był dokładnie taki sam. Ta niepewność wynika stąd, że obiekt nad Mielcem, w przeciwieństwie do tego z w/w publikacji, był jasny bo odbijający promienie słoneczne, ponieważ popołudnie było słoneczne (wydaje mi się, że było wtedy lato).
Dzisiejszy feedback to naturalne uzupełnienie tego wcześniejszego maila.
Ten temat był już poruszony w serwisie FN ale jeszcze raz zwrócę uwagę FN na fakt, że był to przypadek masowej obserwacji - sądzę, że dość duża liczba mieszkańców Mielca (dzisiaj Mielec ma chyba ok. 60 tys. mieszkańców) widziała ten obiekt. Taka masowa obserwacja w Polsce to przypadek stosunkowo nieczęsty. Byłem wtedy w Mielcu jako nastolatek, stałem przed jednym z bloków i patrzyłem w górę na ten obiekt, każdy kto stał nieopodal patrzył w górę, być może wszyscy ludzie będący na tym osiedlu, i w innych miejscach w mieście, patrzyli wtedy w górę.
Ten mielecki przypadek być może pozostałby jedynie ciekawostką, gdyby nie fakt, że w przeciwieństwie do innych miast na prowincji, w Mielcu dysponowano pewnymi możliwościami technicznymi i z lotniska zakładów lotniczych PZL-Mielec został poderwany odrzutowiec Iskra i skierowany do tego obiektu i piloci potwierdzili obecność tego obiektu. Obiekt nad Mielcem utrzymywał się dłuższy czas (być może 1h, może dłużej). Był to więc przypadek dość wyjątkowy i wszystko to działo się w ciągu dnia.
Z pozdrowieniami
(mail i nick do wiadomości redakcji)
czytaj dalej
W dniu dzisiejszym chciałam z Wami podzielić się pewnym zdarzeniem z mojego życia, które miało miejsce gdy byłam małą dziewczynką , wówczas miałam 7 lat, może 8 lat. Lubiłam sama chodzić do naszego kościoła , i patrzeć na obraz Matki Boskiej Saletyńskiej przedstawiający scenę Pięknej kobiety na tle natury, siedzącej na kamieniu i zakrywającej dłońmi twarz, a przed nią dwoje dzieci. Była smutna i bardzo zatroskana. Chciałam ją pocieszyć ale nie wiedziałam jak.
Pewnego razu , śni mi się ten obraz z piękną panią ale bez dzieci. Kobieta ożywa na obrazie , wstaje z kamienia i wychodzi z niego idąc w moim kierunku ...jej cudowne oczy są pełne blasku , a twarz choć smutna, rozświetlona tysiącem srebrnych iskier, delikatnie uśmiechnęła się i zakryła twarz dłońmi ,a spod nich popłynęła łza. Nic nie powiedziała i zniknęła, a Ja pogrążyłam się w smutku ponieważ pomyślałam sobie, że przeze mnie płacze, bo jestem niegrzeczna. O swoim przeżyciu nie powiedziałam nikomu , nawet rodzicom ponieważ obawiałam się ich reakcji i pytań typu: Jak to ożyła? Czy z tobą dziecko wszystko w porządku? itp.itp Na dodatek, MBS płakała przeze mnie ,co ich może zmartwić . To były całkiem inne czasy.
Dzisiaj takie widzenie świata nie byłoby napiętnowane, raczej byłoby obiektem zainteresowania i różnego rodzaju analiz ,które mogłyby potwierdzić bezmiar naszej ludzkiej inteligencji oraz nasze pochodzenie Przez długie lata milczałam , a nawet był moment że całkowicie zapomniałam o tym zdarzeniu. Jednak gdzieś w podświadomości został zapis tego zdarzenia, a raczej sam fakt interpretacji z kodem "jesteś niegrzeczna" "jesteś winna".....Upłynęło naprawdę sporo lat zanim ta sprawa wróciła, a Ja zaczęłam mówić na ten temat. To był czas gdy pracowałam nad sobą w zakresie wybaczania oraz wyczyszczenia i uzdrowienia wszystkich starych powiązań. Lawinowo , zwłaszcza poprzez sny zaczęły napływać obrazy zdarzeń do przepracowania. I tak pojawił się temat Pani Matki Boskiej Salentyńskiej , która wyszła z obrazu...Ktoś powie: Żyłaś tyle lat z poczuciem winy, tyle straciłaś!! Ja odpowiadam: Nic nie dzieje się bez przyczyny, to po pierwsze. Po drugie: Co by było gdybym odeszła z tego świata z poczuciem winy, nie uświadamiając sobie znaczenia tego zdarzenia? Co by było gdybym żyła dalej okryta woalem zapomnienia?
Dziś powiem tak: Wiele straciłam w moim zewnętrznym życiu po to aby zyskać o wiele więcej w tym i innym świecie nazywanym królestwem ducha . Nie ma nic piękniejszego jak znaleźć drogę do "raju" i móc w nim pobyć. Nie nic piękniejszego jak światło miłości.
Niech ta historia będzie dla Was drogowskazem na drodze życia, na której nie ma znaku z napisem "moja wina" ...., tego miało mnie nauczyć to zdarzenia i to chciała powiedzieć jasna Pani. Gdy przerobiłam tą lekcję dostałam ocenę w postaci cudownej nagrody , którą było mistyczne spotkanie z Wielkim Mistrzem którego zwą Jezus, poprzedzone wcześniejszą obserwacją Niezidentyfikowane obiektu latającego nad moim domem. Od tego czasu przerabiałam kolejną lekcję, ale to już inna historia równie pouczająca.
Pozdrawiam: Z poczuciem pokoju i harmonii splatających się w miłości Tu i Teraz
13.05.2017r
czytaj dalej
[...] Czytam Wasz portal regularnie i można powiedzieć że nie wyobrażam już sobie porannej kawy bez tego:)
Szczególnie interesują mnie historie reinkarnacji bo jest to tak szalenie oczywiste że złości mnie że w artykułach pojawiają się zwroty "kolejny dowód"-jak można mieć dowód na coś co jest tak oczywiste?! No ale to już zasługa pewnej instytucji która nam wkłada irracjonalne bajeczki już prawie 2012 lat.
Niemniej, często posługujecie się listami czytelników więc w końcu się zebrałam i piszę Wam o moich doświadczeniach.
Moim pierwszym wyraźnym wspomnieniem z dzieciństwa jest uczucie że zamiast rosnąć to maleje, że dosłownie tak to tłumaczyłam mamie:czasem mi się wydaję że zamiast jestem mała i będę duża to że byłam duża i jestem teraz mała.Brzmi dziwnie i pamiętam moją irytację kiedy opowiadając to rodzicom nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. Byłam tak mała że ich jeszcze nie znałam dużo. Musiałam żyć niedawno ponieważ jako kilkuletnia dziewczynka zobaczyłam w telewizji krótki czarno-biały fragment gdzie pokazywali pierwsze maszyny do losowania lotto. Widziałam ją na pewno po raz pierwszy w tym życiu ale miałam tak silne uczucie że jest mi bardzo dobrze znana że zaniemówiłam.
Prawdziwym przełomem było spotkanie z pewną wróżką która wprowadziła mnie w regres. Byłam przekonana że jej się nie uda i pamiętam że obawiałam się że po prostu moja wyobraźnia podsunie mi jakieś fałszywe obrazy. Ale to co zobaczyłam i poczułam nie mogło w żaden sposób zrodzić się w mojej fantazji.
Poznałam moje trzy wcielenia które mają największy wpływ na moje teraźniejsze życie.
W pierwszej wizji byłam młodą szlachcianką w czasach średniowiecza, pamiętam moje ubrania i zamek po którym biegłam. Byłam w nim zupełnie sama i się bardzo bałam, tak też skończyłam tamto życie. Tłumaczy to mój paniczny lęk przed samotnością. Po prostu nie potrafię być sama, bo wpadam w depresję i mam myśli samobójcze. Brzmi strasznie ale poznanie tego wcielenia pozwoliło mi poznać przyczynę moich zachowań i je złagodziło. Naprawdę mi ulżyło.
W drugim wcieleni stanęłam przed starym domem z drewnianymi lichymi drzwiami. Stał w szczerym polu, obok tylko znajdowało się coś w rodzaju gnojownika. Kiedy weszłam do środka to długo nie mogłam nic z siebie wydusić. Wydarzył się tam jakiś koszmar i na podłodze była duża plama krwi. Za łóżkiem znalazłam dwójkę przerażonych dzieci.
W trzeciej i najbardziej wyraźnej wizji byłam w lesie w czasach rodem z "Pana Tadeusza". Byłam świadkiem ludzi zbierających grzyby. Szłam za nimi. Widziałam każdy ich szczegół.Potem weszłam w głąb lasu tam natrafiłam na nagie zwłoki młodej dziewczyny. Została zgwałcona i uduszona. Była ukryta bardzo głęboko w lesie i pamiętam że już jako duch bardzo chciała żeby ją ktoś znalazł i zabrał stamtąd. Zaznaczę że gwałt to też coś na punkcie czego miałam i dalej mam swego rodzaju fobię. Przeraża mnie sytuacja która by temu sprzyjała. To teoretycznie normalne u kobiet ale mnie to śmiertelnie przeraża i paraliżuje strach od dzieciństwa na tę myśl. Pamiętam jak opowiadałam mamie że się boję że ktoś mnie złapie, zgwałci i zabije. Nigdy nie wypuszczałam się nigdzie daleko sama. Zawsze brałam siostrę. O wyjściu samej po zmroku nie było mowy.
Jestem teraz mężatką a mój mąż jest najprawdopodobniej inkarnacją mojego dziecka lub młodszego rodzeństwa z poprzedniego życia. Często śni mi się że gubię gdzieś dziecko i znajduję je już jako mojego dorosłego męża. To sny bardzo realne i śniłam jej jeszcze przed naszym poznaniem. Zaznaczę że kiedy się poznaliśmy, ciężko to opisać, staliśmy się nierozłączni. Po trzech miesiącach postanowiliśmy zamieszkać razem a po pół roku od naszego poznania wzięliśmy ślub.Teraz jesteśmy małżeństwem już kilka lat i niewiele się zmieniło w naszej relacji.
Pozdrawiam
E. [dane do wiad. FN]
z Czechowic-Dziedzic
rocznik 1988
czytaj dalej
Droga Fundacjo Nautilus. Chciałbym opowiedzieć Wam dwie historie, które przydarzyły się ostatnio w mojej rodzinie. Dotyczą one mojego synka, który ma niespełna 5 lat. Otóż parę miesięcy temu byliśmy na spacerze, na którym kupiłem mu gumę do żucia. Jak tak szliśmy usłyszałem od niego, że kiedyś jak był w innym życiu to miał dużo pieniędzy i samochód, był wtedy duży i również bardzo lubił żuć gumę. Jednak nas (mnie i żony) w tym życiu nie było, ponieważ on żył wtedy z innymi ludźmi. Na pytanie kto to był, to oczywiście już mi odpowiedział, że nie pamięta.
Druga historyjka wydarzyła się kilka dni temu. Kiedy moja żona usypiała go wieczorem to zapytał ją, czy chciała kiedyś aby został on jej synkiem. Kiedy zapytała skąd takie pytanie, to odpowiedział, że dawno temu jak jeszcze nie było go na świecie to był na balu, na którym było dużo osób (dzieci) oraz był tort i dużo jedzenia. Wówczas moja żona miała podejść do niego i powiedziała mu, że chce aby został jej (naszym) synkiem. Pewnie mają Państwo wiele podobnych historyjek, jednak mnie najbardziej zainteresowała ta druga. Pozdrawiam serdecznie całą załogę.
Sebastian
From: Grzegorz [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, December 26, 2011 8:22 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: wspomnienia ?
Witam
Pozdrawiam i Zyczę Wszystkiego Najlepszego.
Chcę nawiązać do "Poczty FN"
Otórz mój 4,5 letni syn wielokrotnie zaskakuje mnie swoimi spostrzreżeniami, inteligencją i spostrzegawczością jak na swój wiek .Ale nie to jest najważniejsze.
Kilka razy wspominał jakby o swoim poprzednim życiu jakby było to zupełnie naturalne.Jednak raz kompletnie mnie "rozbroił' stwierdzając ,że mnie szukał. Cyt."właśnie ciebie szukałem , bo ty jesteś bardzo dobrym tatusiem i do siebie pasujemy". Nie są to jedyne jego stwierdzenia jednak na tą chwilę nie mogę sobie więcej przypomnieć.
Pozdrawiam G. [dane do wiad.FN]
czytaj dalej
Chciałem podzielić się moją historią, którą przeżyłem dość dawno temu, jakieś 7-9 lat temu, miałem wtedy chyba z 10-12 lat. Mieszkam na Śląsku, na obrzeżach miasta, i mam dość duży teren z sadem jakieś 200m na 50m, z czego większość jest porośnięta krzakami i drzewami wiśniowymi.
Mieszkam na dość nierównym terenie, a całkiem na dole mojej posesji jest mała rzeczka, zza której widziałem pewną postać w białym fartuchu i kapturze o wzroście nie przekraczającym 1,6m oraz o niewidocznej twarzy tak jakby była to kompletna pustka, więc nie wiadomo było czy się patrzyła na mnie czy nie.
Byłem od tej postaci jakieś 15-20m. Widziałem ją tak samo wyraźnie jak każdego innego człowieka, nawet przecierałem oczy bo nie wierzyłem własnym oczom, po jakimś czasie po prostu zacząłem uciekać do góry, i już nie chodziłem tam przez jakiś
miesiąc, potem w końcu przyszedłem tam sprawdzić może po drugiej stronie rzeczki jest jakaś szmata czy coś bo pamiętałem dokładnie w którym miejscu to było, oczywiście nic nie znalazłem. Widziałem tą postać gdzieś koło godziny 20:00 w czerwcu. Jak bym miał porównywać do kogo ta zjawa była podobna, to najbardziej by pasowało pospolite zdjęcie śmierci
z kosą.
Mogę wysłać ew. parę zdjęć mojej posesji i miejsca w którym to coś widziałem, oraz mogę spróbować to narysować.
Mam także 2 domy, który jeden jest chyba z 1864 roku, lecz jak na razie nic tam nie straszy. Pozdrawiam!
OD FN
Poniżej zdjęcie miejsca pojawienia się zjawy wraz z uproszczonym rysunkiem, jak zapamiętał ją świadek.
czytaj dalej
Dzień dobry. Jestem Waszym stałym czytelnikiem od wielu lat i nie ukrywam, że tematyka poruszana na łamach Nautilusa wywarła ogromny wpływ na moje spojrzenie na życie. Moja historia dotyczy znaków jakie poprzedzały śmierć mojego ojca. Od tego zdarzenia mijają właśnie dwa lata. Ojciec w wieku 60 + chorował troszkę na serce ale nie było to nic wzbudzającego nasz niepokój. Zmarł jednak na zawał serca dzień po wizycie u lekarza, podczas której wyniki były w normie. Dwa dni przed śmiercią podczas uroczystości komunijnej jego wnuczki a mojej bratanicy zadał mi dość osobliwe pytanie o to czy mam jakąś książkę o Titanicu.
Nadmienię, że interesuje mnie wszystko co związane z tym pechowym statkiem i mam mnóstwo publikacji na ten temat, o czym ojciec doskonale wiedział. Jego nigdy jednak ten temat nie interesował więc też nie przypominam sobie aby kiedykolwiek pytał mnie o Titanica. Z uśmiechem odpowiedziałem, że owszem mogę mu pożyczyć jakąś książkę ale śmiało może zadać mi pytanie i może będę potrafił na nie odpowiedzieć. Z lekkim uporem kilkukrotnie nalegał jednak na pożyczenie książki i nie chciał zdradzić tego pytania o statek, które go nurtowało. Argumentował, że sam musi coś sprawdzić. Było to dość nietypowe i dziwne zachowanie mojego ojca.
W tym samym dniu wracając autem z uroczystości komunijnej zadał mamie pytanie o komunię mojego syna, która miała odbyć się dopiero za rok. Pytanie dotyczyło stroju w jakim pójdzie jego wnuk. Z ust mamy padła odpowiedź, że w też albie. Był wtedy jakiś zamyślony i skomentował słowami: "a to mi opowiesz jak tam będzie u wnuka na komunii".
Mamę przeszył prąd. Co jej mąż wygaduje? Przecież razem za rok będą na tej komunii. Ojciec jakby nie pamiętał, że wypowiedział chwilkę wcześniej te słowa. Dwa dni później już nie żył. Umarł na działce w objęciach mamy wśród licznych krzewów i kwiatów, z którymi kwadrans wcześniej w dość osobliwy sposób się żegnał. Podchodził i je dotykał, oglądał i głośno podziwiał jak pięknie kwitną. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Godzinna reanimacja nie przyniosła żadnego skutku. W tym czasie ja, jadąc autem zdenerwowany na miejsce zdarzenia zauważyłem, że zapaliły mi się wszelkie możliwe kontrolki w zegarach. Auto mimo to pozostawało w sprawności. Jednocześnie poczułem przejście takiej ciepłej kojącej fali niosącej ze sobą słowa: "już dobrze, już dobrze, już jest po wszystkim".
Kontrolki zgasły, ja zwolniłem i nie pędziłem już jak oszalały na miejsce zdarzenia. Nie zdążyłem pożegnać się z ojcem, ale wierzę, że ta wariująca elektronika w moim aucie to była jakaś forma znaku od jego duszy. Przyśnił mi się po kilku dniach jak spaceruje ulicą ubrany jak zwykle ale na biało, cały radosny i przytulił mnie do siebie.
Pozdrawiam Redakcję Nautilusa.
9 maja 2017
czytaj dalej
Jestem stałym czytelnikiem waszych artykułów na stronie Nautilusa. Czytając w internecie ostatnio o przeróżnych przepowiedniach dotyczących końca świata przypomniała mi się jedna, o której dawno temu powiedziała mi mama.
Wisi u nas w domu zdjęcie Matki Boskiej Częstochowskiej i jak miałem może 10 lat to pytałem czemu ona taka smutna i skupiona, no i skąd ta szrama na policzku.
Nie będę się zagłębiał teraz w opowieść, o której można przeczytać choćby w wikipedi, ale w pamięci utknęło mi jedno.
Mama twierdziła że szrama na poliku się powiększa i kiedy dojdzie do serca nastąpi koniec świata.
Z biegiem lat muszę przyznać jedno, jeśli nie mam kłopotów z pamięcią i wzrokiem (o których nic nie wiem) szrama faktycznie "rośnie".
Nie wiem czy spotkaliście się kiedykolwiek z takim przesądem.
Ciekawi mnie wasza opinia na ten temat.
Pozdrawiam
OD FN
Nie jesteśmy w stanie nic powiedzieć na ten temat - także pierwszy raz słyszymy taką przepowiednię... ;) W tym jednym przypadku proszę nas zwolnić z odpowiedzi. Pozdrawiamy wszystkich czytających XXI PIĘTRO w serwisie FN.
czytaj dalej
Otóż, mojego dziadka ciotka została zakonnicą i została przydzielona do klasztoru i tam w tym klasztorze znajdował się pokój w którym nikt nie chciał spać bowiem tam straszyło.. i ciotka dziadka jako nowa zakonnica została tam zakwaterowana, początkowo wątpiła w tą historię jednak już pierwszej nocy punktualnie o godzinie 0:00 drzwi same się otwierały a do pokoju wchodził czarny kot.. po czym kot znikał, pojawiał się silny podmuch wiatru a do pokoju wchodziła dusza, biała postać w habicie, która pragnęła modlitwy za siebie gdyż pokutuje za grzechy i pragnie dostać się do królestwa niebieskiego.
Po tym wydarzeniu, zakonnica opowiedziała wszystko przełożonej, i odprawiona została msza w najbliższej kaplicy za duszę tej osoby. Po kilku dniach ta postać przyszła podziękować za wstawiennictwo. A potem zniknęła na zawsze.
czytaj dalej
Zdecydowałem się napisać do Państwa nie z chęci przygody, ale raczej konieczności, z której co raz bardziej zaczynam zdawać sobie sprawę. Lubię opowieści o duchach, ufo, itp. choć raczej nie żyję nimi. Nie wykluczam i nie neguję niczego, czego nie mogę sprawdzić, ale jestem raczej pragmatykiem. Mam 32 l. wykształcenie administracyjne a zawodowo od kilku lat zajmuję się pozyskiwaniem środków z funduszy UE i innych, a ostatnio ochroną (rozbieżne dziedziny ale takie życie) dużych obiektów handlowych. Moje życie więc fantazją nie jest.
Ale do rzeczy. Jakiś miesiąc temu miałem nocny dyżur w mojej nowej pracy w ochronie. Moja żona też miała nockę w szpitalu na ortopedii. Spotkaliśmy się rano. Zanim dojechałem do domu ona zdążyła się położyć i zasnąć. Nie miałem klucza, więc obudziłem ją stukaniem do drzwi. Była zmęczona (wręcz "padnięta") i dziwnie roztrzęsiona. Spytałem: co sie stało? Odpowiedziała mi cyt.: - "Ja coś widziałam". – Co?-- spytałem, spodziewałem się, że znowu ktoś zmarł na jej oddziale - jest sanitariuszką więc dla niej to norma, a ostatnio szpital wyrabia kontrakt na siłę operując dziadków po 90 lat, którzy ledwie dyszą...
-"Nie wiem, co to było!" Odpowiedziała po dłuższej chwili. Była wyraźnie przerażona. Zaczęła w końcu opowiadać. Postaram się w miarę wyraźnie wszystko przytoczyć.
..."Ok. 1 w nocy wszyscy już spali, więc ja też poszłam się położyć na salkę opatrunkową. To mała salka ok 3,5 na 2,2 m. z dwiema leżankami przedzielona na pół przepierzeniem z zasłonką na stelażu metalowym. Prześcieradło, które leżało na leżance zdjęłam i położyłam własne, a tamto złożone w cztery byle jak, położyłam na drugą leżankę pod oknem za przepierzeniem. Na parapecie włączyłam małą lampkę nocną. Nie przeszkadzała mi bo była za przepierzeniem. Drzwi zostawiłam uchylone na 10-15 cm, aby słyszeć dzwonki pacjentów. Było jaśniej niż półmrok. Chwilę leżałam, gdy zaczynałam zasypiać, coś stuknęło, jak czasem kaloryfer, gdy się rozgrzewa. Otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciach. Nagle coś zaczęło telepać, szamotać rozsuniętym na pół przepierzeniem. Jakby człowiek, ale nie było nikogo.
Poderwałam się i usiadłam. Myślałam, że śpię i nie wierzyłam własnym oczom i uszom, ale tuż przy moich nogach to się działo. Szybko wstałam i zajrzałam za przepierzenie, tam gdzie stała druga leżanka, ale nikogo nie było. To szamotanie zasłonką trwało dłuższą chwilę. Gdy ucichło prześcieradło, które przełożyłam na drugą leżankę złożone zaczęło się podnosić na jakieś 20 - 30 cm, jakby ktoś włożył pod nie rękę. Odruchowo "przyklapnęłam je ręką z góry z powrotem". Włosy stanęły mi na głowie i poczułam własne tętno w całym ciele. Po chwili usłyszałam głośno i wyraźnie jakby agonalne sapanie z pojękiwaniem. Tuż obok mnie.
Dziwnie widziałam a właściwie czułam, jakby innym zmysłem niż oczy, obecność starego mężczyzny, niskiego (po dłuższym przypominaniu uznała że miał siwe włosy i szare ubranie). Wrzasnęłam wtedy głośno "Spie...laj ode mnie!" To był odruch, ale już nie zniosłabym więcej, bo czułam jak mi serce wali (pół roku wczesniej miała jakieś dziwne napady - tachykardie) wybiegłam do dyżurki, gdzie spały inne osoby. Opowiedziałam im o wszystkim.
Wróciłam tam na opatrunkową gdy się trochę uspokoiłam, bo wiedziałam, że muszę aby lęk nie pozostał, ale nic już się nie działo" ...Koniec cyt.
Nie uwierzyłbym innej osobie, ale moją żonę znam i wiem, że nie zmyśla. Nie ma tego w zwyczaju. Nigdy nie miała skłonności do konfabulacji. Inne osoby też opowiadały, że na tej salce i jeszcze dwóch innych - obecnie połączonych w jedną dużą salę straszy. Nawet ksiądz kiedyś święcił, bo pacjenci nie mogli spać tak dawało. Na tej salce opatrunkowej zmarło wielu ludzi, gdyż wywożono tam pacjentów terminalnych, aby inni nie patrzyli na ich umieranie. I jest coś jeszcze. Przed tym dyżurem, moja żona była 3 dni na zwolnieniu lekarskim (grypa). W tym czasie na oddziale zmarł starszy człowiek, który był połamany i podupadł trochę psychicznie. Ona jako jedna z nielicznych pocieszała go i starała się rozweselić (nawet z nią żartował). Ale wg niej nie wyglądał on tak, jak osoba, której obecność czuła. Są też wątpliwości; Ona nosi soczewki, które zdjęła przed drzemką a wadę wzroku ma znaczną, była też zmęczona... Ale słuch ma za to jak radar!
Trochę to wydarzenie nam utrudniło życie. Często jest tak, że gdy ja mam noc, ona jest w domu sama i boi się. Nie może zasnąć, śpi przy włączonym telewizorze. Zasypia o 1-2 w nocy nawet jak ma na 7 do pracy. To raczej nie mija - przeciwnie - narasta. Boję się, że wpadnie w nerwicę, albo jakąś psychozę. Stała się też bardziej nerwowa, choć to nie tak wyraźne.
Jeżeli Chcecie Państwo list możecie dowolnie wykorzystać, ale dane personalne i wiadomość proszę zachować tylko do Wiadomości FN
Piotr [dane do wiad. FN]
Pozdrawiam
czytaj dalej
Droga FN. Czytając artykuł na waszej stronie przypomniała mi się pewna historia...to znaczy nie przypomniała ponieważ cały czas siedzi w mojej głowie. Ale mniejsza o to. Gdy byłem jeszcze mały, miałem wtedy może 7-8 lat, jeździłem sobie koło mojego domu na rowerze. Blisko mnie była górka a za nią ostry zakręt. wyjechałem na szczyt tej górki i zacząłem zjeżdżać jak najszybciej potrafiłem. Nagle usłyszałem głos kobiety ,,uważaj, auto".
Głos był spokojny, a zarazem głośny. Szybko zjechałem na bok a zaraz potem czarny opel sąsiada wyjechał zza tego zakrętu. Zdziwiłem się i zacząłem się rozglądać kto mnie ostrzegł ale nikogo nie dostrzegłem. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego że to być może Anioł Stróż do mnie przemówił lecz z upływem czasu zrozumiałem to musiała być wyższa siła. teraz gdy minęło gdy tyle lat od zdarzenia dalej mam w głowie ten głos
Pozdrawiam
Robert J. [dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Utarło się błędne przekonanie, że zjawy czy duchy pojawiają się tylko w starych domach, najczęściej stojących samotnie gdzieś pod lasem. Jest to całkowicie błędne założenie, gdyż znamy przypadki bardzo nowoczesnych mieszkań, w których domownicy opowiadają o nocnych stukach, krokach po podłodze, przesuwających się przedmiotach itp. Oto historia z naszej poczty dosłownie z ostatnich godzin, która dokładnie pokazuje taką sytuację.
[...] od momentu, kiedy pierwszy raz byłem u niej w mieszkaniu dało się wyczuć coś dziwnego. Często opowiadała mi o kanałach w telewizji które same się zmieniają, o butelkach- które spadają ze stołu, poprzestawianych krzesłach etc. Jednak najczęściej słyszałem o tym, że ma wrażenie, jakby ktoś był w tym mieszkaniu. Zwłaszcza w nocy. Czasami jakby ktoś spał za nią, stał w kącie pokoju lub najzwyczajniej BYŁ.
Nie było to często, sporadycznie, jednak kiedy zostawałem na noc- nigdy nic się nie wydarzyło. Fakt, miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, ale nie zastanawiałem się jakoś mocno nad tym. Do dzisiaj...
Dwa miesiące temu wynajęliśmy mieszkanie. Nowe osiedle, wszystko wychuchane, no mieszkanie bajka. Każdy, kto przychodził do nas, mówił, że czuć tu "dobrą aurę". Jadnak nie tak dawno, sam przekonałem się, że nie jesteśmy tu sami. Będąc w łazience, przez uchylone drzwi przemknął mi cień ( ok 180 cm, szczupły). W mieszkaniu byłem tylko ja, szykujący się do pracy. W związku z tym, że służba trwa 24h, moja dziewczyna często zostaje sama w mieszkaniu. I coraz częściej słyszę, że coś tu jest nie tak. Mamy kotkę, i choć wiem, że zwierzęta wyczuwają "byty", tym bardziej zastanawiam się czemu coraz częściej przesiaduje pod drzwiami sypialni, wpatrując się w nie bezustannie.
W nocy, sam słyszałem jakby ktoś chodził po salonie - i chociaż za każdym razem wychodzę z sypialni by to sprawdzić to nic nie ma. Ale dzisiaj... w sumie dlatego piszę. Skończyłem służbę o 7 rano. Wszedłem do mieszkania. Po chwili usłyszałem słowa mojej dziewczyny: "coś Ci powiem... obudziłam się w nocy bo słyszałam, że ktoś za mną oddycha, rozumiesz?! oddycha! Przecież byłam sama, Ty byłeś w pracy..."
Jej głos i wzrok mówiły mi wszystko. [...]
czytaj dalej
Na początku tego maila pozdrawiam cala redakcje i dziekuje ze jestescie. Ja do panstwa napisalem pare mailow o niezwyklych przezyciach w swoim zyciu. W tamtym roku znowu sie zalamalem i postanowilem sie zabic :( . Planowalem jak to zrobic a jednocześnie przepraszalem i modlilem sie do Boga bo tak naprawde nie chcialem tego zrobic. Ale niestety strach byl tak silny ze podcialem sobie zyly. Nie wiem ile czasu minelo jak tracilem krew ale zrobilem sie bardzo senny i bylo mi strasznie zimno. Wtedy uslyszalem glos istoty (nie wiem kim byla-podejrzewam ze byl to moj aniol stroz). Istota ta porozumiewala sie ze mna telepatycznie, jednak nie oceniala ani nie krytykowala mnie za to co zrobilem tylko powiedziala do mnie tak:
-masz dwa wyjscia:
-czekasz jeszcze jakis czas wykrwawisz sie a po śmierci staniesz sie bardzo zly poniewasz staniesz sie demonem, bedziesz sie mscil na ludziach, a przede wszystkim na kobietach i wielu ludzi bedzie przez ciebie cierpialo -zadzwonisz na karetke i uratuja cie to dozyjesz sedziwego wieku, a po smierci staniesz sie aniolem :)
Czytalem jeden artykul na panstwa stronie ze jeden bardzo zly człowiek stal sie po śmierci demonem. Ale czy maja panstwo w swoim archiwum jakas historie o ludziach ktorzy po smierci stali sie aniolami?
Bylbym wdzieczny za odpowiedz. Pozdrawiam Paweł P PS. Po tym przezyciu nawet przez mysl mi nie przejdzie nawet myslec o samobójstwie.
Panie Pawle, drodzy czytelnicy serwisu FN!
Jeśli można mówić o misji Fundacji Nautilus, to... niewątpliwie naszym celem jest przekazanie ludziom informacji, że nie wolno pod żadnym pozorem odbierać życia żadnym żywym istotom, w tym samemu sobie. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że jest to sprzeczne z Prawami Kreacji (Boga – jeśli kto woli), ale także dlatego, że konsekwencje takiego czynu są dramatyczne dla osoby, która zdobędzie się na taki ruch. I niestety dla jego bliskich. W życiu doczesnym i po śmierci.
I potwierdzamy – demony to nic innego jak duchy złych ludzi, które nauczyły się zbierać energię i stały się jeszcze bardziej złe niż były za życia. Czy można sobie z nimi radzić? Można. Czy jest to niebezpieczne? Bardzo.
Zawsze możecie liczyć na okręt Nautilus, ale jeśli już chcecie coś od nas wziąć jako „dobrą radę”, to trzymajcie się od tych spraw z daleka. I nigdy nie odbierajcie życia żywym istotom (także naszym „mniejszym braciom”, czyli zwierzętom!)
O walce z demonem naszej ekipy pisaliśmy w 2003 roku w serwisie FN, ale być może przypomnimy ten tekst, bo w końcu minęło od tego czasu 13 lat.
czytaj dalej
Historia która mi się przydarzyła miała miejsce na początku sierpnia 2005. Prowadzę mały zakład krawiecki pod Częstochową i często jeżdżą do Andrychowa po tkaniny trasą A1.Będąc nieco wcześniej w magazynie (ok. miesiąca ) okazało się że jest przeceniona tkanina z 10 zł z mb na 6 zł. Zdeklarowałem się że kupię cała partię ok.1000 mb ,ale nieco później z powodu braku wolnych środków na ten cel. Można by było powiedzieć że jest sprzedana .Piszę o tym ponieważ ma to według mnie związek z tym co mnie spotkało na początku sierpnia.
Wracałem wtedy również z Andrychowa ale z innymi tkaninami.Mam w zwyczaju zabierać po drodze osoby które chcą jechać w tym samym kierunku .Na wysokości Dąbrowy Górniczej w kierunku Częstochowy zatrzymuje mnie mężczyzna bardzo w moim odczuciu zaniedbany (brudy,spodnie w strasznym stanie, koszula flanelowa poobtargiwana itp.)
Zatrzymałem się ponieważ jego twarz robiła wrażenie uczciwego i ciepłego człowieka. On wsiadł i bez słowa zamknąl drzwi samochodu a ja ruszyłem. Po dłuższej chwili zapytałem dokąd chce jechać ale on nie odpowiadał. Troche się wystraszyłem , ale po moim stanowczym pytaniu gdzie jedzie odpowiedział łamaną polszczyzną że na Litwę lub Łotwę , tego już dokładnie nie pamiętam. Wyciagnąl z torby paszport i mi go pokazał. Myślałem że zepsuł mu się samochód ale on mi opowiedział że wraca autostopem z Pragi w Czechach gdzie pracował ok.dwóch miesięcy za 500 koron(tak ok.60 zł) ale gdy skończył ,Czech go wyrzucił nie płacąc nawet tych marnych pieniędzy.
Zrobiło mi się bardzo żal tego człowieka .W torbie miał tylko 10 butelek po piwie i tłumaczył mi że za nie kupi sobie wodę do picia.Chciałem pomóc jakoś temu człowiekowi ale nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy. Przed Częstochową wytłumaczyłem mu że muszę skręć z trasy i że musi juz wysiadać. Przed wyjściem dałem mu 40 zł bo tyle akurat miałem żeby kupił sobie coś jedzenia. Był bardzo zadowolony wręcz szczęśliwy. Gdy wysiadł odruchowo spojrzałem w prawe lusterko jak zostawał na drodze a on zrobił jak gdyby gest błogosławieństwa w moim kierunku.
Od momentu kiedy wsiadł do samochodu w środku był niewyobrażalny po prostu smród i w czasie kiedy z nim rozmawiałem zastanawiałem się czy uda mi się później doprać tapicerkę aby dało się tym samochodem dalej jeździć. Gdy wysiadł ujechałem może 500 m i w samochodzie zapanował przemiły zapach tak intensywny że gdybym nosił perfumy to byłbym pewny że się rozlały .Był zapach albo jaśminu albo delikatnego różu .Nie potrafię tego opisać. Zapach był bardzo miły i trwało to nie dłużej niz minuta. Po tamtym smrodzie nie było ani śladu.
Wróciłem do domu o to opowiedziałem w rodzinie ale najciekawsze stało się nastepnego dnia rano. Z zakładu w Andrychowie zadzwoniła pani żeby przyjechać po tą zamówiona tkaninę ponieważ została jeszcze raz przeceniona na 3 zł za mb. Tak za dane 40 zł wróciło do mnie 3000 zł . Prosze o komentarz do tej sprawy bo różne rzeczy chodzą mi po głowie.
Pozdrawiam
P.S. Jestem Stałym czytelnikiem Nautiliusa
Poruszający, niezwykły i piękny zapach jest znakiem, że pojawiła się "wysoka duchowość". Pana czyn został pozytywnie przyjęty przez jakąś z "potęg", które dyskretnie obserwowały całą scenę w samochodzie. To także ta "potęga" sprawiła, że pieniądze wróciły. Czym była ta potęga? Miała wpływ na tzw. zdarzeniowość (tak to nazywamy), a to znak, że to była absolutna pierwsza liga. "Boska półka" proszę pana... dobrze ją znamy. Trudno o tym nawet pisać, bo czasami nam się wydaje, że ludzie nie są gotowi na takie informacje. Przy nich wszelkie "ufo czy duchy" to naprawdę nieistotne drobiazgi...
czytaj dalej
Będąc dzieckiem (dziś mam już lat 43), często nachodziły mnie dziwne wizje, tzw. przerywniki o dużym nasyceniu emocjonalnym. Zaczynało się chaosem, było to bardzo głośne wrażenie. Jakby setki krzyczących mężczyzn rozdzierających swe gardła w obłędnym krzyku. Nie wiązał się z tym żaden obraz a jedynie wrażenie nieogarniętego chaosu połączonego z wrażeniem akustycznym. Chwilę później następował gwałtowny pisk o bardzo wysokiej tonacji i całość ulegała niesamowitej przemianie w absolutny niezmącony niczym spokój i ciszę. Uczucie wspaniałe, któremu towarzyszył obraz gładkiej, doskonałej zieleni. Niczym perfekcyjnie położone sukno na stole bilardowym czy też idealnie przystrzyżony trawnik. Dominowało uczucie absolutnego spokoju.
Z wiekiem te przerywniki ustały i nigdy bym do nich wspomnieniem nie powrócił, gdyby nie wydarzenia w moim życiu, które skłoniły mnie poddaniu się regresingowi. Podczas jednej z sesji (uczestniczyłem w kilku) to zjawisko wraz z całym zestawem emocji powróciło. Niosło jednak z sobą wyraźne obrazy. Chaos i krzyk wydobywający się z tysięcy męskich gardeł miał miejsce w okopach, z których rozpoczął się szturm. Ja, jak i moi współtowarzysze mieliśmy na sobie mundury Brytyjskiej Armii z okresu I W.Ś. gdzie wśród kanonady, eksplozji oraz całego zgiełku szturmujących rozpoczynaliśmy bieg z umocnień.
Przebiegłem zaledwie kilka kroków gdy usłyszałem wysoki ton, jakby piszczenie w uszach i znalazłem się sam na bezgranicznej, zielonej polanie w miejscu gdzie odczuwałem absolutny spokój. Chwilę później dołączyła do mnie jaśniejąca postać z długimi białymi włosami odziana w świetliste szaty. Otrzymałem od niej zgodę bym mógł się pożegnać z pozostawioną miłością. Znalazłem się za jej plecami w chwili gdy czytała list powiadamiający ją o mojej śmierci na placu boju. Siedziała na ławce w ogrodzie pełnym kwitnących magnolii. Wyraziłem jedynie mój żal i tęsknotę za nią lecz nie dane mi jej było nawet spojrzeć w oczy. Wiedziałem tylko że są pełne łez. Nie pozwolono mi smutku zabrać z sobą. Otrzymałem również obietnicę że ponownie będzie kiedyś nam dane się spotkać. Tak się stało. Osoba zupełnie inna, obca ale jakże mi bliska pojawiła się na chwilę w mym życiu. Po czasie zrozumiałem kim była.
Przy okazji jeszcze napiszę o dwóch wydarzeniach związanych z moimi dziećmi. Starszy syn w wieku ok. 3 lat wszedł wieczorem do pokoju w którym leżałem na łóżku razem z żoną i powiedział "dzień dobry". Na nasze pytanie do kogo to było skoro widzi nas cały dzień i przed chwilą z nami rozmawiał, odpowiedział że do tej Pani... nasza chwilowa konsternacja, po czym kolejne pytanie, którego żałowaliśmy - "jakiej Pani?". Tej nad Waszym łóżkiem usłyszeliśmy. Mnie włosy stanęły dęba na rękach a żona schowała się pod kołdrą.
Drugie wydarzenie jest związane z młodszym synem. Gdy miał 8 miesięcy zabraliśmy go na basen. Nie chodził jeszcze za dobrze, głównie na czterech ale mając podporę robił po kilka kroczków. Żona zdejmowała mu mokre pielucho-kąpielówki i pozostawiła go na podłodze na kafelkach, gdzie on wypatrzył spinkę wsuwkę na podłodze. Wziął ją do ręki, po czym wstał i kilkoma kroczkami podszedł do szafki i zaczął wsuwką gmerać w zamku.
Nasze podwójne zdziwienie bo przeszedł te kilka kroczków "bez trzymanki" i co robi...? Skąd ten pomysł? Kilka lat później zauważyliśmy że każdorazowo na słowo więzienie reaguje przerażeniem i płaczem. Dało nam to do myślenia.
Było więcej podobnych zdarzeń ale wymagało by to znacznie więcej opisów.
Pozdrawiam [dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam załogę, ja w sprawie wizji o komecie. Z 10 lat temu miałem sen, wiedziałem że jest proroczy i że od razu się nie spełni. Była wiosna, ktoś z rodziny kopał dziurę w stodole, szukał zabytków archeologicznych.
Idąc do domu na niebie pojawiła się czarna dziura przez którą było widać gwiazdy (północny-zachód). Pobiegłem do brata na dach, oglądał ją przez lornetkę, wtedy w dziurze pojawił się ogień. Schowałem się w piwnicy, na dworze przez moment był huraganowy wiatr, ale nic się nie stało. Poczułem wtedy wyraźnie że to taki przedskoczek, że to co przyjdzie później będzie dużo potężniejsze. Na dworze nic się nie stało, żadnych zniszczeń. Ale ja i całą moja rodzina na szybko zaczęliśmy się pakować, mieliśmy mało czasu i musieliśmy zabrać tylko najważniejsze rzeczy.
Myśl że ta kometa to zapowiedź czegoś większego silnie we mnie utkwiła. Gdy upadła kometa Czelabińska, nie czułem aby ten sen w końcu się spełnił. Z drugiej od kilku lat czuję jakby potencjał tego snu do spełnienie się zniknął.
Pozdrawiam załogę, (proszę nie podawać moich danych).
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
Gorzów Wielkopolski: Bez żadnego dźwięku i hałasu
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.