Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
...Wiele osób prosiło nas o pokazanie odcinka serii dokumentowanej przez FN, czyli "Ghost inside my child". To fantastyczne historie udowadniające istnienie reinkarnacji. Spełniamy tę prośbę i przedstawiamy dwa odcinki z Archiwum FN.
MOJE OPĘTANE DZIECKO - Indianin z Dzikiego Zachodu from FundacjaNautilus on Vimeo.
MOJE OPĘTANE DZIECKO - cały odcinek from FundacjaNautilus on Vimeo.
czytaj dalej
...Po każdej publikacji o Jezusie, kościele czy szerzej – Chrześcijaństwie – dostajemy bardzo dużo e-maili od zdezorientowanych osób. - Litości… wierzycie w te bajeczki o chodzeniu po wodzie czy Maryi Dziewicy?! – atakują nas jedni. – Opluwacie wiarę, zakłamani szarlatani od New Age! – gromią nas drudzy. Ludzie czytają serwis i bardzo często zmieniają dzięki temu zdanie o Bogu i religii. Mamy na to setki dowodów!
O tym, że jest to poważna sprawa, zorientowaliśmy się już dawno. Czytając e-maile od czytelników serwisu widać wyraźnie, że ludzie są dzisiaj poważnie zagubieni w kwestiach podstawowych. Owszem, są kościoły, przeróżne ruchy religijne, są święte księgi, ale jaka jest prawda o Bogu, duszy czy Jezusie Chrystusie? Ci, którzy bez żadnych warunków wstępnych biorą w całości przekaz na przykład Kościoła Katolickiego mają łatwiej, gdyż nie mają żadnych, absolutnie żadnych wątpliwości. Druga grupa zachwycona tym, że można poukładać sobie świat bez żadnego tam Boga czy duszy (przykładami są znani politycy czy artyści) oczekuje od nas, że będziemy „walić w kościół ile wlezie”, bo przecież jak się mówi o UFO czy reinkarnacji, to inaczej nie można!
Oto fragment e-maila, który dostaliśmy w Wielką Sobotę (2015)
From: […]
Sent: Saturday, April 04, 2015 9:51 PM
To: FN
Subject: Dobry wieczór Fundacjo :)
Dobry Wieczór.
Droga załogo Fundacji Nautilus, czytam Was od wielu lat, i zwracam się do Was z ogromną prośbą abyście udzielili mi odpowiedzi na pytanie, które nurtuje mnie od xxx lat, kim jestem W SENSIE niewiary i wiary?
Zostałam ochrzczona wychowana w rodzinie katolickiej lecz nie wierzę w to co reszta rodziny czyli nauki kościelne , moje podejście do wiary odbiega od wszystkich schematów. Nie mogę nazwać się ateistką gdyż wierzę w dusze, duchy ,energię opiekunów duchowych reinkarnację, dopuszczam istnienie siły wyższej lub inteligencji, ale uważam że jeżeli nawet jest nie ma wpływu na nasze życie , pewnie sami je wybieramy , nie ma mocy i nie ma na jej istnienie dowodów więc powątpiewam a już na pewno nie wierzę że stworzył świat . Nie uznaje nauk kościoła katolickiego, nie uważam biblii za święta książkę tylko bajki, nie wierzę że Jezus był synem boga, nie wierzę w Maryję dziewicę nie wyznaję żadnej religii , nie znoszę instytucji kościoła i księży uważając że to ucisk, i wyzysk ludzi! Kim więc jestem? Na pewno nie katolikiem , raczej nie ateista bo wierzę w dusze i reinkarnację ...proszę pomóżcie bo ciężko się żyje nie mogąc się określić. Zdarza się ze ktoś pyta , wiedząc z jakiej rodziny pochodzę i odpowiadam agnostykiem ale to też mi nie pasuje do moich wybiórczych przekonań. Może wy będziecie wiedzieli czy istnieje jakaś książkowa nazwa. Bardzo Wam dziękuję, trzymajcie tak dalej...
MARTA:)
Inni czytelnicy odnoszą się wprost do postaci Jezusa Chrystusa. Oto fragment komentarza na naszym profilu na facebooku.
[…] Myślę, że Jezus to prawdziwa postać, dopiero po wiekach ubrano ją w te bajkowe opisy. […]
Podczas spotkania Wielkanocnego załogi FN doszło do interesującej rozmowy. Oto jej fragment, który trochę czytelnikom przybliży temat „wiara katolicka, Jezus, Biblia i FN”
- Zauważyłeś, że niektórzy ludzie oczekują od nas walenia w kościół i negowania przekazu Chrześcijaństwa, a kiedy odmawiamy, to są rozczarowani, a nawet wściekli… zauważyłeś to?
- Oczywiście. Ale to i tak nic, gdyż druga grupa uważa nas za praktycznie heretyków, pływających w demonizmie czy jeszcze gorszych paskudztwach, gdyż ośmielamy się mówić o reinkarnacji, a kościół o tym nie mówi. A skoro o tym nie mówi, to znaczy, że tego nie ma. A skoro nie ma, to mówienie o tym jest szerzeniem kłamstw, czyli służeniu demonów. Jest kilku naprawdę wyjątkowo ciekawie walniętych na punkcie dewocji religijnej odlotów, którzy cały czas zasypują nas tego e-mailami i naprowadzają na „dobrą drogę”, bo zbłądziliśmy. No a najbardziej rzecz jasna ja….
- Jak to traktujesz?
- Zacznijmy od tego, że ja mam prawo wypowiadać się na takie tematy bez najmniejszych oporów. W 1997 roku trafiłem na listę stu najbardziej niebezpiecznych ludzi dla Kościoła Katolickiego w Polsce, którą sporządzili ludzie pewnego zabawnego zakonnika z Torunia.
- Na którym byłeś miejscu?
- 73.
- A kto był pierwszy?
- Jerzy Urban. Ale nie to ma znaczenie, jakie zająłem miejsce na tej liście, tylko za co. Prowadziłem wtedy super-popularną audycję Nautilus Radia Zet, która mówiła otwartym tekstem o tym, że na Ziemię przylatują obce cywilizacje, a dzieci bardzo często pamiętają swoje wcześniejsze wcielenie, czyli że jest reinkarnacja. Dowiedziałem się przypadkiem wiele lat później, że w czasie, kiedy była nadawana audycja, wtedy pustoszały sale wykładowe wyższych uczelni katolickich, gdyż studenci z wypiekami na twarzy i radioodbiornikiem przy uchu słuchali o tym, jak mały chłopczyk opowiadał swoim rodzicom, że kiedyś nazywał się inaczej, został zabity, a potem przyszedł do nich jako ich syn. Ponieważ to była prawda, a prawda – to zweryfikowana przeze mnie teza – kiedy mówi się o niej z pełną wiarą i siłą, wtedy trafia bardzo głęboko, uderza w jakąś magiczną strunę. I wtedy człowiek słuchający takich słów po prostu wie, że jest to prawda. Tak było właśnie z Nautilusem Radia Zet. To był jeden z tych powodów, że te audycje dosłownie zmieniły Polskę, i nie jest to żadne bałwochwalstwo… Ale wróćmy do tematu. Pytałeś…
- Pytałem o to, jak oceniasz ludzi, którzy są wielce rozczarowani tym, jak mówimy o Kościele.
- Faktycznie. Fundacja Nautilus jest postrzegana przez wielu ludzi uważających się za głosicieli „jedynej i oczywiście prawdziwej katolickiej wiary” za nawiedzonych sekciarzy od New Age. No bo jak ktoś, kto mówi o reinkarnacji, może zabierać głos w temacie wiary i kościoła? Ich zdaniem jedyną właściwą postawą jest ich postawa.
- Czyli?
- Czyli całkowite oddanie się temu, co kościół mówi zakładając, że jest to jedyna prawda, a cała reszta to fałsz. Tego typu myślenie jest wygodne, bo nie wymaga w ogóle myślenia.
- Wiele osób oczekuje od nas atakowania kościoła, prawda?
- Jeszcze jak! Wiele osób przyciągają zjawiska niewyjaśnione i takie serwisy jak FN tylko dlatego, że w nich upatrują „bata” na znienawidzony kościół i są wielce rozczarowani, kiedy ja na przykład mówię: przekaz Jezusa jest czysty jak kryształ, a on sam był Awatarem, czyli istotą praktycznie boską. Wtedy w moim kierunku lecą bluzgi, gdyż oczywiście powinienem jak ta cała sforą lewackich durniów twierdzić, że Jezus był zwykłym synem cieśli, a potem klechy i religijni frustraci dorobili do niego całą bajkę o cudach i innych bajerach. Gdybym głosił takie bzdury, to zyskał bym ich uznanie. A tak moje słowa o prawdziwości postaci Jezusa doprowadzają ich do wściekłości.
- Ale druga grupa stojąca po drugiej stronie barykady reaguje podobnie?
- Oczywiście.
- Ciekawa sytuacja.
- Może. Na pewno bardzo komfortowa, bo nikt mi nie zarzuci, że mówię to wszystko co mówię dlatego, że zabiegam o zdanie innych, ich akceptację i tak dalej. To jest absolutnie nieprawda. Ja uważam, że mogę ludziom coś dać, coś im przekazać, co sam przeżyłem i co absolutnie jest związane ze sferą duchową, którą poruszają wielkie światowe religie jak np. Chrześcijaństwo. Co oni z tym zrobią? To już inna sprawa.
- Kim był Jezus?
- Potęgą. Na Ziemię od czasu do czasu schodzi absolutny „top of the top”. Nazywanie kogoś takiego „zwykłym człowiekiem” jest żartem.
- Wierzysz, że narodził się bez poczęcia?
- Absolutnie tak. Jezus Chrystus był Awatarem, czyli jak to mówią w Hinduizmie „Bogiem-Człowiekiem”. Taka istota nie potrzebuje żadnego zbliżenia między kobietą a mężczyzną, aby pojawić się w łonie matki. Dla ludzi budujących swój świat na serialu „M jak miłość” takie rzeczy oczywiście są bredniami nawiedzonych wariatów, ale nie mam nawet zamiaru z nimi dyskutować, gdyż szkoda na to czasu. Potęga Jezusa Chrystusa była naprawdę z górnej półki, więc wszystkie te cuda opisane w Nowym Testamencie są moim zdaniem prawdą. Chodzenie po wodzie czy wskrzeszanie zmarłych dla Awatara to naprawdę żaden problem.
- A zmartwychwstanie?
- Czyli wstąpienie samemu w zmarłe ciało i ożywienie go?
- Tak.
- To żaden problem! Jestem przekonany, że Jezus to wszystko zrobił, a Nowy Testament i tak nie opisuje wszystkiego, co zrobił, a tylko część.
- Jak oceniasz jego przekaz?
- Czysty dźwięk duchowego kamertonu! Nie mam żadnych zastrzeżeń – czysta duchowość. Zresztą, wiele razy Jezus mówi o tym, że jest reinkarnacja w sposób dla mnie jednoznaczny, ale chrześcijańscy znawcy biblii źle interpretują jego słowa, całkiem na opak. Nie wszyscy jednak, gdyż jest całkiem spora grupa ludzi kościoła, którzy wprost mówią o reinkarnacji.
- Znasz takich ludzi?
- Znam.
- A Stary Testament…
- Dla mnie to są dwie różne sprawy. Nowy Testament mówi o życiu Jezusa, zawiera jego przekaz i na nim proponuje się koncentrować. Przekaz o miłowaniu bliźniego, kochaniu swoich najzacieklejszych wrogów, nadstawianie „drugiego policzka”… nie znam piękniejszych słów, który wyjaśniały by ludzką karmę, czyli drogę związaną z tym, co wynika z naszych czynów. Dobrych i złych.
- Mówisz o Jezusie jako o Awatarze, ale byli także inni, prawda?
- Jak najbardziej.
- I co na to kościół?
- Oczywiście natychmiast wbija takich ludzi jak ja w ziemię i zalewa nas betonem, gdyż ich zdaniem na Ziemię tylko raz przyszedł „top of the top”. Raz i nigdy więcej.
- Ale on schodził wiele razy.
- Oczywiście.
- Budda? Kriszna?
- Tak, ale nie tylko. Każde takie zejście doskonałej istoty miało przekazać coś dla ludzkości. Budda przekazał ważną informację o cierpieniu, Kriszna o wędrówce, Jezus o miłości. Trzeba mieć w sobie wyjątkowo dużo buty aby zakładać, że tylko część ludzkości miała takiego farta, że urodziła się w obozie prawdy, a resztę zły los rzucił akurat na taką płachtę naszej planety, gdzie jest wiara w „pierdoły i fałsz”. Tylko moja wiara mówi prawdę, a reszta to brednie. Tego typu myślenie bardzo bliskie niektórym nawiedzeńcom nawet z naszych komentarzy sprawia, że mają one silną potrzebę nawracania i prowadzenia krucjat. Jest to logiczne, bo przy durnym założeniu, że akurat ja miałem szczęście i urodziłem się po właściwej stronie barykady, tego typu filozofia jest czymś oczywistym.
- Co byś powiedział takim ludziom?
- Nie mam im nic do powiedzenia. Jeśli czytają serwis FN, który niedługo będzie miał 25 lat, czytają wszystkie relacje związane z duchowością i dalej opowiadają te bzdury, to naprawdę nie ma takiego argumentu, aby zmienili swoje zdanie. Zresztą, to i tak nie ma żadnego znaczenia. Przekaz Fundacji Nautilus nie jest kierowany do milionów osób, ale do konkretnego człowieka. Zawsze powtarzam, że jeśli kiedyś nasz serwis przestanie być odwiedzany przez setki tysięcy, a będzie odwiedzany tylko przez kilka osób, i jeśli uda mi się choć trochę zmienić tych ludzi na lepszy i naprowadzić ich bliżej prawdy, to będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Myślę, że wiele osób już przeżyło taką przemianę…
- To prawda.
- Czyli…
- Czyli jestem jedną z najbardziej szczęśliwych osób chodzących po Ziemi, za co każdego dnia dziękuję Bogu.
- Właśnie, Bóg. Jak w tym wszystkim postrzegasz Boga?
- Po prostu on jest. Dla mnie to oczywiste.
- Czyli te wszystkie religie…
- Tak. Mają absolutnie rację mówiąc o czymś mega-dobrym, mega-doskonałym, mega-wszechwiedzącym, co stworzyło ten wszechświat, w tym nas. My jesteśmy jego częścią, czyli my jesteśmy nim samym.
- Jesteśmy Bogiem?
- Tak, można w tym sensie powiedzieć, że jesteśmy Bogiem. Oddychamy nim, stoimy na nim. Wszystko wokół jest boską energią, która pochodzi z samego aktu stworzenia.
- Co dało ci wiedzę o Bogu?
- Zadałeś trudne pytanie, na które moja odpowiedź nie może być pełna… z wielu powodów. Powiedzmy, że miałem bardzo osobiste doświadczenie z tą energią. Kiedy stało się to pierwszy raz, to wtedy wywróciło się do góry nogami to, co wiedziałem o świecie wokół. Moim zdaniem ludzie źle postrzegają Boga, nie rozumieją jego natury, ale najgorsze jest to, że nie dopuszczają wielu rzeczy do siebie. Myślą „no nie… w coś takiego, to ja już nie uwierzę!”
- W co na przykład?
- Że owa mega-energia jest osobą. Nie jakąś rozmazaną magmą, jakimś bytem/nie bytem, nieokreślonym oceanem rozmytej nicości, ale właśnie osobą.
- Możesz to wytłumaczyć?
- Spróbuję. Wyobraź sobie, że siedzisz za stołem, a po drugiej stronie siedzi człowiek. Widzisz jego oczy, które wpatrują się w ciebie. Ma on wszystkie cechy, które ty masz, czyli ciekawość, rozbawienie, a nawet poczucie humoru… Na każdą żywą istotę patrzy właśnie taka istota, nie „ocean energii”. Ona oczywiście jest takim oceanem, ale także jest osobą. On tym wyraźnie mówi biblia i w tym sensie ma absolutnie rację. Wiem, że dla wielu ludzi jest do nie przyjęcia, ale nic na to nie poradzę. Zebrany przez Fundację Nautilus materiał, a także moje osobiste doświadczenia mówią jednoznacznie: ta energia jest najpotężniejsza, jest wszystkim, ale jednocześnie czymś nieskończenie konkretnym… nie do pojęcia przez ludzką istotę. Obcy przylatujący na Ziemię w pojazdach UFO byli wielokrotnie pytani przez ludzi o te sprawy. Odpowiadali, żeby nie próbować nawet tego zrozumieć, gdyż na naszym poziomie rozwoju to jest zupełnie pozbawione sensu. Niektórzy z nich przyznawali się nawet do tego, że ich poziom duchowy jest zbyt niski, aby zmierzyć się z tą materią.
- Czyli są inni, jeszcze bardziej rozwinięci od nich?
- Oczywiście.
- Na jakim szczeblu rozwoju jest ludzka cywilizacja?
- Na bardzo niskim. Wracając jednak do tematu Boga – nie mam żadnych wątpliwości, że przekaz wielkich monoteistycznych religii jest absolutnie prawdziwy. Wydawało by się, że skoro zgadzają się w tej najważniejszej, podstawowej kwestii, to nastąpi pełne zjednoczenie i nie będzie żadnych sporów. Ale oczywiście jest zupełnie inaczej.
- Modlisz się?
- Powiem inaczej. Jeśli jestem sam jeden w domu, w pustym pokoju. I zanim powiem choć jedno słowo skierowane do tego, co nazywam mega-centrum, to… sto razy się zastanowię.
- Dlaczego?
- Bo moim zdaniem każde słowo jest uważnie wysłuchiwane.
- Każde?
- Każde.
- Ludzie proszę o tyle rzeczy, a nie dostają niczego. Jak to wytłumaczyć?
- To zupełnie inna kwestia. Dzieci proszą o cukierki, które chciałyby jeść 24 godziny na dobę. My, ich rodzice, im tych cukierków nie dajemy. Co nie znaczy że nie wiemy, o co one proszą. Wiemy, ale dla ich dobra im tego nie dajemy, bo zdajemy sobie sprawę, że słodycze dla dzieci są katastrofą.
- Ludzie proszę o zdrowie, o szczęście…
- ... o lepsze zarobki, udany związek, czasem nowy dom. Ale przede wszystkim o zdrowie – to fakt. Pozwól, że temat „prośby spełniane / prośby niespełniane” kiedyś podejmę. Warto jednak pamiętać, że dla naszej duszy „im trudniej, tym lepiej”. Pozornie bolesne doświadczenia dla naszego ciała okazują się zbawienne dla duszy, któ®a wobec cierpienia ciała robi krok do przodu, czegoś się uczy… nie chcę jednak podejmować tego tematu, bo przegadam na ten temat całą noc. Mam w tym względzie własne doświadczenia.
- Jak zachowujesz się, kiedy wejdziesz do kościoła?
- Jak każdy wierzący człowiek. Tak samo zachowuję się, kiedy wchodzę do świątyni buddyjskiej.
- Wielu ludzi nie zaakceptuje takiej postawy?
- Pewnie tak, ale nie ma to dla mnie znaczenia.
- Co być powiedział na koniec?
- Hmm… może to, że każdy z nas jest na swojej ścieżce prowadzącej do źródła, do samego aktu stworzenia, owego wielkiego „Big Bang”, od którego zaczął się nasz świat i o którym mówią fizycy. Nie ma ścieżek złych – wszystkie są dobre i prowadzą w tym samym kierunku. Nie ma sensu zmieniać własnej ścieżki, a jedynie trzeba starać się, aby być coraz lepszym człowiekiem. Lepszym Chrześcijaninem, lepszym Żydem, lepszym Buddystą. Pamiętać, że istnieje reinkarnacja, więc dziś możemy być na tej ścieżce, a jutro na innej. Taka filozofia sprawia, że człowiek przestaje się śmiać z innych religii czy wierzeń, a nawet tego przezabawnego ateizmu… To też jest ścieżka. Widocznie takiej duszy jest takie doświadczenie do czegoś potrzebne.
- Ciekawa wizja.
- Ciekawa? Ona nie jest „ciekawa”, ale prawdziwa. Pamiętaj, że potwierdzają ją tysiące materiałów zebranych przez naszą Fundację na przestrzeni tylu lat. Nie muszę się posiłkować zdaniem tej czy innej księgi, jakichś mędrców, rabinów, biskupów czy innych, co „na pewno wiedzą, jak jest”. Nie muszę tego robić, bo ja samtego czegoś dotknąłem i dzięki temu wiem, jak jest. Budda kiedyś powiedział „nie wierz nikomu, dopóki sam nie dotkniesz czy sam nie przeżyjesz”. Miał absolutną rację.
- A Bóg?
- Radzę wszystkim, aby w tym naszym „teatrzyku jednego aktora”, którym jest nasze życie i który odgrywamy codziennie po przebudzeniu, a więc aby pamiętać, że w tym teatrzyku jest także widownia. Ktoś niesłychanie nam życzliwy cały czas nas obserwuje. Robi to z absolutną miłością, gdyż jesteśmy jego częścią.
- A zło?
- Mówią, że nie ma zła. Jest tylko brak miłości.
- Ale są złe byty?
- Oczywiście, że są. Ale o nich porozmawiamy kiedyś indziej. Teraz jednak… wracajmy do kolacji!
Baza FN, 4 kwietnia 2015
czytaj dalej
Całun Turyński z niezwykłą dokładnością potwierdza kolejne fazy umierania Jezusa Chrystusa
/ten tekst został do nas przysłany przez czytelnika, a wcześniej został opublikowany na portalu http://wirtualnapolonia.com/
Zastanówmy się nad słowami św. Alfonsa Marii Liguori: „Gdyby ktoś cierpiał za przyjaciela obelgi i złe traktowanie, a później dowiedział się, że ów przyjaciel pytany o to, mówi: »Porozmawiajmy o czymś innym!«, jakże wielki ból sprawiłaby mu niepamięć niewdzięcznika! I wręcz przeciwnie, jakąż ulgę odczułby, upewniając się, że przyjaciel zapewnia o dawaniu świadectwa wiecznej wdzięczności, i że zawsze o tym pamięta wyrażając się o nim z czułością i wzruszeniem. Dlatego też wszyscy święci, zdając sobie sprawę z przyjemności jaką sprawia Jezusowi częste przywoływanie Jego Męki, troszczyli się o to, aby nieustannie rozważać cierpienia i obelgi, jakim był poddany nasz najukochańszy Odkupiciel w czasie swojego życia, a zwłaszcza w chwili śmierci”. (1)
Rozważanie Męki Chrystusowej było zawsze i jest nadal jedną z najważniejszych dróg prowadzących ku rozwojowi duchowemu i uświęceniu. Tymczasem dla nas, ludzi XXI wieku, staje się ono coraz trudniejsze głównie ze względu na naszą słabość.
„Piąta Ewangelia”
Czy to nie po to, aby wesprzeć nas w tej słabości Opatrzność Boża zachowała właśnie dla naszej epoki odkrycie skarbu zawartego w Całunie Turyńskim? Dopiero bowiem wraz z rozwojem nauki odkryte zostały cudowne znaki znajdujące się na nim: ślady korony cierniowej, pchnięcia włócznią, biczowania, a nawet znaki, które – jak można przypuszczać – zostały na nim odbite jako ślad zmartwychwstania Pana Jezusa.
Naukowcy, którzy długo badali tę świętą relikwię, uważają, że Całun Turyński jest bardziej kompletny i szczegółowy, jeśli chodzi o przedstawienie Męki Chrystusa, niż same Ewangelie. A także, że „żadne z odkryć dokonanych przez »zespół badający całun«, w ciągu trzech lat [badań i analiz], nie zawiera żadnej informacji, która stałaby w sprzeczności z treścią Ewangelii”.(2) Dlatego niektórzy zaczęli określać Całun Turyński mianem „Piątej Ewangelii” lub „Ewangelią dla XX wieku”.
Wybitny katolik, specjalista – chirurg i pisarz francuski dr Pierre Barbet, snuł w jednej ze swoich książek na temat Całunu takie rozważania: „Chirurg (w naszym wypadku, jakikolwiek czytelnik), który już rozważał cierpienia Męki Pańskiej, który postanowi zrekonstruować metodycznie wszystkie etapy tego męczeństwa trwającego noc i dzień, będzie mógł lepiej niż najbardziej wymowny kaznodzieja i lepiej niż najświętszy z ascetów (nie licząc tych, którzy mieli tego bezpośrednie wizje) wczuć się w męczeństwo Chrystusa”.(3)
I to właśnie uczynimy, opierając się na zeznaniach chirurgów, naukowców i specjalistów, którzy analizowali Całun, śledząc niektóre epizody Męki Chrystusa tak, jak nam to przedstawiają Ewangelie i Tradycja, i jak to zostało uwidocznione na Całunie Turyńskim.
Modlitwa w ogrodzie Getsemani
„Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię”. (Łk 22, 44)
Zwróćmy uwagę na to, iż jedyny ewangelista, który z precyzją i dokładnością specjalisty opowiada o tym wydarzeniu, był lekarzem (św. Łukasz). Hematidroza (wydzielanie krwawego potu) jest zjawiskiem rzadkim, ale dobrze opisanym. Pojawia się, według dr. Le Bec, w warunkach zupełnie wyjątkowych: wielkiego osłabienia fizycznego organizmu i towarzyszącego mu wstrząsu moralnego, pociągającego za sobą głębokie przeżycia i wielki strach.
Strach, przerażenie i wstrząs moralny osiągają tutaj swój szczyt. To właśnie to, co Łukasz określa słowem „agonia”, które po grecku oznacza walkę, udrękę, trwogę… Intensywne rozszerzenie podskórnych naczyń włoskowatych, które pod wpływem nacisku gwałtownie przechodzą do milionów gruczołów potowych. Krew miesza się z potem, a po jego wydzieleniu krzepnie na skórze. To właśnie ta mieszanina potu i skrzepów łącząc się, ścieka po całym ciele w wystarczającej ilości, aby spaść na ziemię.(4)
Prof. Giovanni Tamburelli, poddając komputerowej analizie trójwymiarowe zdjęcie oblicza postaci z Całunu, zauważył, że oprócz niezliczonych krwawień i małych skrzepów krwi, którymi jest ono naznaczone, wydaje się być całe pobrudzone krwią, tak jak mogła wyglądać twarz Pana Jezusa w chwilach agonii w Ogrodzie Oliwnym.
Spoliczkowanie w domu Annasza
„Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: »Tak odpowiadasz arcykapłanowi?«” (J 18, 18,22)
Naukowcy, badając Całun, stwierdzili, że po prawej stronie twarzy, która została na nim odbita, widać duże stłuczenie, a chrząstka nosa została złamana i przesunięta w prawo.(5)
Dr Judica Cordiglia wyjaśnia, że złamanie chrząstki nosa i następujące po tym jego skrzywienie, które można zaobserwować na Całunie, spowodowane zostało uderzeniem zadanym kawałkiem krótkiego, walcowatego kija o średnicy od 4 do 5 cm.(6) Miało to spowodować obfity wypływ krwi, co da się zauważyć na Całunie, jako że wąsy są nasycone krwią, która spływa od nosa aż na brodę.(7) Nadto, w opinii językoznawców słowo używane przez św. Jana na określenie „spoliczkowania” można przetłumaczyć jako „uderzenie kijem”. Zgadzałoby się to z wnioskami, do których doszli naukowcy badający Całun. (8)
Obelgi i zniewagi cielesne
„I zaczęli Go pozdrawiać: »Witaj, Królu Żydowski!« Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu hołd” (Mk 15, 18-19)
Przy pomocy nowoczesnej aparatury badawczej, można dostrzec na postaci z Całunu Turyńskiego „obrzęki w różnych częściach twarzy i ogromny ślad po plwocinie, który schodzi od wewnętrznego kącika prawego oka aż do dolnej części nosa”.(9) Ten „został zdeformowany przez złamanie chrząstki grzbietowej, całkiem blisko nasady nosa, która pozostała nienaruszona”.(10) Również „w okolicy oczu i na łukach brwiowych są rany i urazy takie same, jakie mogłyby powstać w wyniku uderzeń kijem lub pięścią. Prawa brew jest wyraźnie spuchnięta”.(11)
„Prawie na całej twarzy znajdują się zadrapania, ale przede wszystkim po prawej stronie, która jest również zdeformowana tak, jakby pod krwawymi otarciami naskórka znajdowały się także krwiaki. Obydwa łuki brwiowe prezentują owe, tak dobrze nam znane, rany pourazowe, które pojawiają się pod wpływem uderzenia kijem lub pięścią; kości łuków brwiowych przecinają skórę”.(12)
„Prawa strona twarzy jest znacznie spuchnięta. Obrzęk rozciąga się i zwiększa w bruździe znajdującej się pomiędzy nosem, policzkiem a ustami”.(13)
„Dlatego mamy przed sobą twarz, która była potwornie maltretowana uderzeniami kija, uderzeniami pięścią, policzkowana, opluwana. Wyraźne są też ślady wyrywania włosów na brodzie”.(14)
Profesor Giovanni Tamburelli, analizując trójwymiarowe zdjęcie Całunu, stwierdza: „Twarz ukazuje się pokryta rodzajem przerażającej krwawej maski, na widok której cierpienie Człowieka z Całunu wydaje się niesłychanie okrutne. Jest to coś niezwykle poruszającego”.(15)
Biczowanie
„Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować”. (J 19, 1)
„Całun daje nam obraz biczowania o wiele bardziej kompletny, dokładny i potworny: ponad 120 potrójnych ciosów, zadanych przez dwóch silnych mężczyzn, znajdujących się po obu bokach skazańca, doświadczonych w swoim rzemiośle, z których jeden był wyższy, a drugi nieco niższy; którzy pokrywają metodycznie kolejnymi uderzeniami całą powierzchnię jego ciała nie oszczędzając żadnego miejsca z wyjątkiem okolic serca”.(16)
Na całym ciele, przede wszystkim zaś na plecach, można zobaczyć identyczne ślady, jakie pozostawiało narzędzie, którego Rzymianie używali do biczowania skazańca (flagellum taxillatum), złożone z trzech odgałęzień zakończonych małymi metalowymi kulkami z wypukłościami i połączonych ze sobą specjalnym drutem. To narzędzie nie było używane w średniowieczu (część środowisk, odrzucających autentyczność Całunu Turyńskiego, twierdzi, że jest on „tworem ludzi średniowiecza” – przyp. red.), a znane jest w naszych czasach dopiero po tym, jak zostało znalezione podczas badań archeologicznych. Każde uderzenie flagellum taxillatum wyrywało kawałki skóry, powodując krwawienia.(17)
Badając kierunek tych krwawień i kierunek uderzeń ustalono, że Jezus w czasie biczowania znajdował się w pozycji pochylonej i był przywiązany do niskiego słupa. Prof. Pierluigi Bollone doliczył się ponad 600 ran na całym ciele Człowieka z Całunu i 120 śladów po biczu.(18)
„Urazy powstałe w wyniku biczowania odznaczają się takim realizmem, taką zgodnością z danymi archeologicznymi, i występują w takiej ilości, że stoją w wyraźnej sprzeczności z niezwykle ubogimi przedstawieniami artystów wszystkich czasów”.(19)
Koronowanie cierniem
„A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym”. (J 19, 2). Na Całunie „głowa ukazuje ponad 50 małych głębokich ran, które świadczą o obecności korony cierniowej. Większe plamy odpowiadają dokładnie miejscom, gdzie znajdowały się żyły i tętnice, co oddala możliwość fałszerstwa, ponieważ np. w średniowieczu nie znano krwioobiegu”.(20)
„Całun Turyński nie pozostawia tutaj cienia wątpliwości. Pozwala domyślać się istnienia korony w kształcie hełmu, która pokrywała całą głowę mężczyzny, od czoła aż do karku”.(21)
„W tej części głowy, pełnej zakończeń nerwowych i dużej ilości naczyń krwionośnych, ból spowodowany przez koronę, opierającą się o krzyż, a więc wbijającą się przy każdym ruchu, był na pewno nie do zniesienia”.(22)
„Na Całunie po prawej stronie czoła katowanego człowieka można zauważyć znaczny upływ krwi dosyć gęstej w kształcie cyfry „3”. „Wiadomo, że w tej części ciała, u wielu osób występuje dosyć duża żyła która przy wielkim wysiłku znacznie się rozszerza. Jeden z cierni prawdopodobnie przedziurawił tę żyłę – a badania anatomiczne potwierdzają tę tezę – powodując ciągłe krwawienie, nawet po wyciągnięciu przedmiotu, który spowodował ranę”.(23)
„Krwotoki spowodowane przez koronę cierniową, a następnie powstałe z nich skrzepy, są oczywiste” (24) i niemożliwe jest, aby mogły zostać wymyślone przez jakiegokolwiek śmiertelnika.
Trzy upadki
„Jezus upada po raz pierwszy… Jezus upada po raz drugi… Jezus upada po raz trzeci”. (Droga Krzyżowa, Stacja III, VII i IX)
Ewangelie nie wspominają o tych trzech upadkach, których doświadczył Pan Jezus w drodze na Kalwarię, ale przekazuje nam to Tradycja. Dlatego zostały one włączone do Drogi Krzyżowej.
Te upadki „potwierdza w wyraźny sposób Całun. Człowiek z Całunu ma kolana zranione w wyniku gwałtownego upadku na kamieniste podłoże. Lewe kolano jest brudne od ziemi zmieszanej z krwią. Zadrapania znajdujące się na nosie również są zabrudzone kawałkami ziemi – znak, że twarz Jezusa uderzyła o nią gwałtownie. (…) Nie mogąc zamortyzować siły upadku rękami, przywiązanymi do poprzeczki, którą Chrystus niósł na barkach, głowa Jezusa musiała nieuchronnie uderzać z całej siły o kamieniste podłoże; poprzeczka napierała na głowę silnie uderzając w kark, przykryty cierniami. Łatwo zrozumieć dlaczego na wizerunku z Całunu kark pojawia się tak straszliwie zmasakrowany.(25)
Ukrzyżowanie
„Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa” (J 19, 18)
Najpierw zdjęli z Niego szaty. Musiało to spowodować straszliwy ból, ponieważ tkanina tuniki zaschła na ranach Boskiego ciała, przyklejając się do niego. Czasami, w podobnym wypadku, aby zdjąć tkaninę przyklejoną do bardzo poranionego ciała, konieczne jest zastosowanie ogólnego znieczulenia. „Ale dlaczego tak dotkliwy i okropny ból nie prowadzi w tym przypadku do omdlenia? To dlatego, że cały czas On [Jezus] panuje nad swoim męczeństwem, a nawet nim kieruje”.(26)
Później rzucili go na ziemię, ciągnąc go za ramiona, aby je przybić do poprzeczki krzyża.
Gdzie zostały umieszczone gwoździe? Nie na środku dłoni, jak to zazwyczaj widać na rozpowszechnionej ikonografii. Badania specjalistów udowodniły bowiem, że to miejsce było zbyt słabe, żeby wytrzymać ciężar ciała dorosłego człowieka. Zatem gdzie? Między dłonią a przedramieniem, w miejscu znanym w anatomii pod nazwą „szczelina Destota” (nadgarstek). „W tym miejscu gwóźdź wchodzi z większą łatwością, nie łamiąc żadnej kości, i utrzymuje się łatwo i pewnie na miejscu. (…) Oglądając Całun, możemy zauważyć, że wielki skrzep krwi odpowiadający ranie ramienia znajduje się dokładnie w okolicy tego miejsca”.(27)
Przebijając miejsce znajdujące się między dłonią a przedramieniem, gwóźdź powodował „ból nie do opisania, przenikliwy, który promieniował na palce, wznosił się jak ognisty język aż do łopatki i przenikał do mózgu. Dobrze wiadomo, że najbardziej nieznośny ból jakiego człowiek może doświadczyć, powstaje w wyniku zranienia jednego z większych splotów nerwowych. Jezus będzie to znosił jeszcze przez trzy godziny”.(28)
Następnie kat i jego pomocnik podnieśli poprzeczkę z przybitym do niej Jezusem, aby ją umieścić na palu, czyli na pionowym drzewcu krzyża. Zadawało to Ukrzyżowanemu niewypowiedziany ból.
Podczas gdy Jezus wisiał na krzyżu, utrzymując się tylko dzięki przybitym do niego rękom, oprawcy zaczęli przybijać jego stopy do drzewca krzyża. Przebili lewą stopę w taki sposób, że główka gwoździa wyszła na podeszwie stopy; układając ją później na grzbiecie prawej stopy w taki sposób, aby gwóźdź również ją przebił, i wreszcie przymocowując obie, jedna na drugiej, do drzewca krzyża.
„Powieszenie za ręce powoduje u ukrzyżowanych zespół kontrakcji, które stopniowo przechodzą w skurcze mięśni. Dosięga ono w końcu mięśni odpowiadających za oddychanie, uniemożliwiając wydech. Katowani, nie mogąc opróżnić płuc, umierają przez uduszenie”.(29)
Śmierć
„Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha”. (Łk 23, 46)
„Obserwując ślady na Całunie widzimy, że na wizerunku mięśnie klatki piersiowej są zwarte w spazmie, przepona jest uniesiona i zaznacza się we wklęsłości brzucha. Jest to obraz typowy dla gwałtownego zwarcia mięśni, spowodowanego duszeniem się i gwałtowną chęcią oddychania”.(30)
„Nigdy nie mógłbym uwierzyć ani nawet wyobrazić sobie, że ukrzyżowanie jest tak niemiłosierne i okrutne, jak pozwala nam to zrozumieć Całun Turyński swoim niemym a zarazem niezwykle wymownym językiem. (…) Ukrzyżowanie przewyższa pod względem okrucieństwa wszystko, co tylko możemy sobie wyobrazić”.(31)
Zakończenie
W obliczu tego wszystkiego, co udało nam się przedstawić, można zrozumieć przenikliwy komentarz prof. Plinia Correi de Oliveira:
„Całun Turyński jest nieustającym cudem. Pan Jezus dokonał wspaniałego aktu miłosierdzia, zwłaszcza jak na nasze czasy, pozwalając, aby zdjęcie ukazało jego Boskie oblicze”.
„Jest on takim cudem, takim dowodem istnienia Naszego Pana Jezusa Chrystusa, takim dowodem Jego zmartwychwstania i dowodem na to, w co wierzymy, że można byłoby sobie życzyć, aby we wszystkich środowiskach religijnych częściej mówiło się o Całunie Turyńskim”.
„Jest w Nim majestat i godność Człowieka-Boga, które przejawiają się w bólu i poniżeniu, z łagodnością baranka, ale i z dumą lwa”.
„Zachęcałbym wszystkich do posiadania pięknej reprodukcji Całunu Turyńskiego i przechowywania jej między swoimi pobożnymi przedmiotami, aby ją kontemplować, podziwiać i rozważać nad tym wizerunkiem, ponieważ jest ono jak zdjęcie Naszego Pana Jezusa Chrystusa. I to zdjęcie przypomina nam o pewnych epizodach znajdujących się w Ewangelii, które dają nam pojęcie o wielkości Naszego Odkupiciela”.(32)
Plinio Maria Solimeo
„Przymierze z Maryją”, nr 9, 2003
Przypisy:
(1) Św. Alfons Maria de Liguori, Rozważania nad Męką Pańską, Dzieła Ascetyczne, B.A.C., Madryt, 1970, t. I, str. 201-202.
(2) Dr John H. Heller, członek zespołu STURP (Projekt Badań nad Całunem Turyńskim), w „Całun Turyński”, Wyd. José Olympio, RJ, 2 wyd., 1986, str. 215
(3) Dr Pierre Barbet, Męczeństwo Chrystusa według chirurga, Wydawnictwo Loyola, SP, Dziewiąte wydanie, 2000, str. 193.
(4) Idem, str. 195.
(5) O. Manuel Solé, SJ, Całun Pana, Wydawnictwo Loyola, SP, 1993, str. 266
(6) Idem, str. 267
(7) Akta II Congr., str. 180, w Solé, id. ib.
(8) Dr Pierre Barbet, op. cit., str. 97; Solé, 267.
(9) Pe. Manuel Solé, op. cit.
(10) Dr Pierre Barbet, op. cit., str.193.
(11) ACI Digital, Święty Całun turyński, Internet, str. 6.
(12) Dr Pierre Barbet, op. cit., str. 97.
(13) Dr Rudolf W. Hynek, Co ujawnia Całun turyński?, str. 23. Apud O. Manuel Solé, str. 169.
(14) O. Manuel Solé, op. cit., str. 169.
(15) Idem, ib.
(16) Idem, str. 268.
(17) Cfr. ACI, id., ib.
(18) O. Manuel Solé, op. cit., ib.; ACI, str. 6.
(19) Dr Pierre Barbet, op. cit., str. 188.
(20) ACI, id. ib.
(21) O. Manuel Solé, op. cit., str. 270.
(22) Julio Marvisón Preney, Całun turyński: Cudowne Fałszerstwo?, Wyd. Mercuryo, SP, 1998, str. 40.
(23) Evaldo Alves d’Assumpçăo, Całun turyński – Ewangelia dla Wieku XX, Wydawnictwo Loyola, SP, trzecie wydanie, 1992, str. 55.
(24) Dr Pierre Barbet, op.cit., str. 188.
(25) O. Manuel Solé, op. cit., str. 274.
(26) Dr Pierre Barbet, op. cit., str. 203.
(27) E. A. Assumpçăo, op. cit., str. 59.
(28) Dr. Pierre Barbet, op. cit., str. 203.
(29) Idem, str. 113.
(30) E. A. Assumpçăo, op. cit., str. 61.
(31) Dr. Rudolf Hynek, op. cit., str. 51, apud O. Manuel Solé, str. 211.
(32) Konferencja wygłoszona dla członków i współpracowników TFP w 28-4-84; Archiwum TFP, tekst bez autoryzacji.
czytaj dalej
Jeden z naszych czytelników zaproponował obejrzenie filmu, który bardzo nam się podoba i który... dobrze znamy, czyli...
Polecam film który fajnie przedstawia zagadnienie przeznaczenia, reinkarnacji oraz dokąd zmierzamy. Bardzo pozytywny i lekki w odbiorze.
Polecam
Niebiańska przepowiednia
Pozdrawiam
https://www.youtube.com/watch?v=Iirka1TCqKM
czytaj dalej
Polskie media obiegła ciekawa informacja, a raczej film. Przedstawia psa, który pojawia się nagle na autostradzie. Jego wtargnięcie jest jednak na tyle niezwykłe, że niektórzy mówią wręcz o teleportacji.
Nietypowe nagranie wykonano w Meksyku. Link poniżej!
https://www.youtube.com/watch?v=h2JykeEC__4
czytaj dalej
Trzydziestoczteroletnia mieszkanka Santiago w Chile, Cecilia Carrasco doznała szoku w wyniku upadku spowodowanego przez nieznaną siłę. Kamery nagrały moment, kiedy kobieta pada nagle na podłogę w biurze swojego adwokata. Zdarzenie miało miejsce 27 grudnia 2014 r.
Na opublikowanym nagraniu widać, jak Cecylia Carrasco w towarzystwie innej kobiety przechodzi koło recepcji kancelarii prawnej i nagle, nie uderzona przez nikogo upada na podłogę.
„Widziałam kiedyś film o kobiecie, którą prześladują duchy. Nie mogę uwierzyć, że to samo przytrafiło się mnie. Nie wiem, dlaczego okazałam się dla nich interesująca” – powiedziała Cecylia Carrasco.
Pracownicy szpitala, do którego została przewieziona stwierdzili uszkodzenie czaszki. Lekarze sceptycznie odnieśli się do słów pacjentki, uznając, że mogła ona doznać tej kontuzji po upadku i uderzeniu głową o podłogę. Jednakże medycy nie potrafią wyjaśnić zagadkowego nagrania z miejsca zdarzenia.
https://www.youtube.com/watch?x-yt-cl=85114404&x-yt-ts=1422579428&v=3sLadWHiEgk
czytaj dalej
czytaj dalej
...Radość właścicieli psów i kotów, którzy już widzieli swoje zwierzęta na rajskich polanach, okazała się przedwczesna. Wbrew temu, co podały media na całym świecie, św. Piotr nie otworzy przed zwierzętami niebiańskiej bramy. Papież Franciszek niczego takiego nie obiecał. Słowa głowy Kościoła zostały źle zrozumiane.
Dla miłośników zwierząt to była najważniejsza wiadomość tygodnia. Gdzież tam tygodnia! Dla wierzących posiadaczy psów i kotów to mogła być najważniejsza wiadomość dekady. Tym bardziej że została zgrabnie przez media opisana. Towarzyszyła jej wzruszająca, łapiąca za serce historia.
Oto papież Franciszek podczas audiencji generalnej pociesza chłopca. Chłopiec jest smutny, bo zdechł jego ukochany pies. - Pewnego dnia zobaczymy nasze zwierzęta podczas ponownego przyjścia Chrystusa. Niebo jest otwarte dla wszystkich stworzeń bożych - miał powiedzieć chłopcu papież.
Papież Franciszek jest jak św. Franciszek
Deklaracja była rewolucyjna. Według katolickiej doktryny zwierzęta nie mogą pójść do nieba, bo nie mają duszy. Ale papież Franciszek przyzwyczaił już dziennikarzy do mniejszych i większych "rewolucji". Dlatego otworzenie bram niebieskich przed zwierzętami mało kogo zaskoczyło. Domniemane słowa papieża obiegły media na całym świecie. Doniesienia opublikowało też wiele polskich serwisów. Teksty zbierały tysiące lajków na Facebooku.
"Papież Franciszek dał już nadzieję homoseksualistom, rozwodnikom i zwolennikom teorii Wielkiego Wybuchu. Teraz przyszedł czas na miłośników zwierząt i wegan" - opisywał "The New York Times".
Christine Gutleben, dyrektor Humane Society, największej amerykańskiej grupy obrońców zwierząt, już porównywał papieża Franciszka ze znanym z miłości do zwierząt św. Franciszkiem. - Papieskie imię nie zostało wybrane bez przyczyny - mówił. Problem w tym, że Franciszek nie wpuścił zwierząt do nieba. Nie pocieszał nawet żadnego chłopca.
W sobotę nadzieję rozwiał zastępca rzecznika Watykanu ksiądz Ciro Benedettini. W rozmowie z agencją Reuters przypomniał zasadę, którą powinni się kierować dziennikarze. - Fundamentalna zasada nakazuje wszystko sprawdzić dwa razy. W tym przypadku została złamana - mówił.
Przecież papież niczego takiego nie mówił
Benedettini opowiadał, że w piątek odebrał wiele telefonów od zagranicznych dziennikarzy, którzy dopytywali go o pozagrobowe życie zwierząt. Był zaskoczony, bo nie przypominał sobie, aby papież się w tej sprawie wypowiadał. Po sprawdzeniu okazało się, że papież podobnych słów nie wypowiedział, a na pewno nie w takim kontekście.
Źródłem pomyłki okazał się artykuł we włoskim dzienniku "Corriere della Sera" z 27 listopada. Opowiadał o audiencji u papieża, która miała miejsce dzień wcześniej. Podczas spotkania Franciszek mówił o "przemianie wszelkiego stworzenia w nowe niebo i nową ziemię". Przywoływał słowa papieża Pawła VI sprzed kilkudziesięciu lat. To zmarły w 1978 roku papież powiedział, podobno pocieszając dziecko: "Pewnego dnia zobaczymy nasze zwierzęta w wieczności Chrystusowej". Ale żadna deklaracja otwarcia nieba dla zwierząt nie padła.
Włoski dziennik przytoczył w relacji słowa Pawła VI, poprawnie opisując, kto jest ich autorem. Tyle że swój tekst zatytułował: "Papież i zwierzęta: Raj jest otwarty dla wszystkich stworzeń". To wystarczyło.
Papież jest w duchowej harmonii ze stworzeniem
Część mediów, m.in. "The New York Times" czy "Independent", przyznała się do błędu. Inne, jak np. CNN, zmieniły tylko treść swoich tekstów, pisząc na przykład, że "nie jest jasne, co papież dokładnie miał na myśli". Rzeczywiście nie wiadomo, co Franciszek myśli na temat zwierząt. Rzadko się na ten temat wypowiadał. Według rzecznika Watykanu z wypowiedzi i gestów Franciszka można jednak wysnuć wniosek: "To oczywiste, że papież jest w duchowej harmonii z całym stworzeniem".
Ks. Benedettini poinformował, że papież przygotowuje encyklikę, która w części będzie dotyczyła środowiska. I przypomniał zadowolenie papieża, gdy przed rokiem bezdomny Polak, Czech i Słowak odwiedzili go wraz ze swoim psem. Przed rokiem papież pozwolił także młodej Włoszce, aby położyła mu na ramionach baranka, tak jak je noszą pasterze. - Papież mówił raz kapłanom, że dobrzy pasterze powinni znać nie tylko imiona swoich parafian, ale także imiona ich psów - mówił Benedettini.
Nie potrzebuję papieża, aby poznać duszę zwierząt
„Ostatni papieże różnie wypowiadali się o potencjalnej duchowości zwierząt. W 1990 roku Jan Paweł II dał do zrozumienia, że zwierzęta mają duszę, ponieważ zostały stworzone z oddechu Boga. W 2008 roku papież Benedykt XVI zdenerwował niektórych miłośników zwierząt, mówiąc, że tylko ludzie »zostali powołani do wieczności «” - informuje Reuters.
Do sprawy w zupełnie inny sposób podszedł brytyjski "Guardian". W niedzielę opublikował komentarz napisany przez Kimberlee Auerbach.
"Nie potrzebuję papieża, aby powiedział mi, że zwierzęta mają duszę. Mam psa i wiem to już od dawna" - pisze autorka.
Żródło: http://wyborcza.pl/1,75477,17131065,Rzecznik_Watykanu__Zwierzeta_nie_pojda_do_nieba__To.html#ixzz3OQhAeD2v
czytaj dalej
...Wyciekło nagranie przygotowane przez CNN na wypadek końca świata.
Co jakiś czas pojawiają się informacje na temat ewentualnego końca świata. CNN jest również przygotowany na taką ewentualność. Jak informuje telegraph.co.uk, w sieci przedwcześnie pojawiło się nagranie na tę sytuację. Wszystko za sprawą byłego stażysty.
Stażysta w CNN, oprócz typowych obowiązków, przeglądał także archiwa stacji. Tam natrafił na wideo przygotowane na ewentualny koniec.
Na nagraniu orkiestra gra utwór "Nearer, My God, to Thee" ("Być bliżej ciebie chcę" - red.). Piosenka ta była najprawdopodobniej grana przez orkiestrę na Titanicu, kiedy statek tonął.
Jak podaje telegraph.co.uk, nagranie zostało przygotowane pod kątem telewizorów z lat 80. Wykonano je w rozdzielczości 4:3. Nagranie jest słabej jakości, kamera się trzęsie, jest też bardzo słaba jakość dźwięku. Michael Ballaban przyznał, że opublikował ten film bez konkretnych powodów.
https://www.youtube.com/watch?v=dwvHJ7Zhxwo
czytaj dalej
...Wyciekło nagranie przygotowane przez CNN na wypadek końca świata.
Co jakiś czas pojawiają się informacje na temat ewentualnego końca świata. CNN jest również przygotowany na taką ewentualność. Jak informuje telegraph.co.uk, w sieci przedwcześnie pojawiło się nagranie na tę sytuację. Wszystko za sprawą byłego stażysty.
Stażysta w CNN, oprócz typowych obowiązków, przeglądał także archiwa stacji. Tam natrafił na wideo przygotowane na ewentualny koniec.
Na nagraniu orkiestra gra utwór "Nearer, My God, to Thee" ("Być bliżej ciebie chcę" - red.). Piosenka ta była najprawdopodobniej grana przez orkiestrę na Titanicu, kiedy statek tonął.
Jak podaje telegraph.co.uk, nagranie zostało przygotowane pod kątem telewizorów z lat 80. Wykonano je w rozdzielczości 4:3. Nagranie jest słabej jakości, kamera się trzęsie, jest też bardzo słaba jakość dźwięku. Michael Ballaban przyznał, że opublikował ten film bez konkretnych powodów.
<iframe width="560" height="315" src="//www.youtube.com/embed/dwvHJ7Zhxwo" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
czytaj dalej
O sprawie napisały rosyjskie media, w tym portal oane.ws
http://oane.ws/news/2014/11/23/rossiyskie_uchenye_nashli_kamen_s_mikrochipom_vozrastom_250_mln_let
Chodzi o kamień, w którym rzekomo znajduje się fragment mikroprocesora. Zdjęcie przedrukowaujemy poniżej:
Rosyjscy naukowcy uważają, że kamień z "mikroprocesorem" ma przynajmniej 250 mln lat. Jak podają rosyjskie media, naukowcy z Rostowa nad Donem dokonali niezwykłego odkrycia. Odnaleźli kamień z zatopionym wewnątrz mikroczipem. Według wstępnych ustaleń wiek znaleziska szacowany jest na 250 milionów lat. Ma to oznaczać, że na Ziemi istniała kiedyś nieznana rozwinięta cywilizacja. Artefakt odnaleziono w lecie 2013 roku. Kamień zawiera coś, co jest uważane za nieznany rodzaj mikroczipa. Sugeruje to istnienie na Ziemi jakiejś innej, bardziej zaawansowanej w porównaniu do naszej, cywilizacji. Szacowany wiek znaleziska jest na tyle szokujący, że niektórzy nie wierzą w to, co rzekomo odnaleziono.
Odnalezienie kamienia z mikroczipem zawdzięczamy szczęściu lokalnego rybaka Wiktora Morozowa z Labinska. To on przekazał go do badań specjalistom. Naukowcy z Politechniki Nowoczerkaskiej i Politechniki Południowej, podobno studiowali odkrycie i stwierdzili, że kamień zawiera na ślady technologii mikroprocesorowej, której zasady działania nie da się rozpoznać.
czytaj dalej
Nasz kolega latem patrolując pola wokół Emilcina nagrywał wszystko na wideo. Dopiero teraz zauważył ciekawe wygniecenie, które może być legiem (naturalnym wygnieceniem przez wiatr), ale mimo wszystko jest... warte zaprezentowania. Oto jego krótki raport:
...zrobiłem zrzut z dość długiego filmu.Z lewej strony widać tak jakby dolny zarys ufo odgnieciony w zbożu. Nie widać śladów dojścia ludzi,zwierząt-więc tak myślę że to może być miejsce odgniecione dolną częścią obiektu.Film z 19.7.14 ,czyli szkoda że dopiero teraz miałem czas pooglądać filmy z wakacji pod kątem niezwykłości.Można było dotrzeć w to miejsce -poszukać śladów podpór,kulek ferrytu.Teraz juz dawno po żniwach i z bliska już tego nie zbadamy.Co o tym myslicie?
Miejsce jest na południe od polanki Wolskiego ok 1 kilometra-tam latamy pokosiaczyć-brak drutów,mało drzew i można bezpiecznie latać na kilku metrach.Tak zwana SLK-Strefa Lotów Koszących.Miejsce jest bezludne -cała strefa ,nikt tam nie chodzi ,a ludzie są tylko w czasie pracy w polu,sadzie.Miejsce idealne do dyskretnego parkowania ufo,szczególnie nocą.
czytaj dalej
Rosyjscy naukowcy złożyli sensacyjne oświadczenie - przed pojawieniem się człowieka na Ziemi istniała superrozwinięta cywilizacja. Do takiego wniosku doszli badacze z obwodu rostowskiego i Kraju Krasnodarskiego po unikatowym znalezisku mieszkańca z miasta Łabinsk.
Podczas połowu ryb Wiktor Morozow znalazł nieznany mu kamień, w którego środku znajdował się mikrochip - podaje periodyk „Mir Nowostiej”. Po analizie znaleziska specjaliści wywnioskowali, że należy do bardziej rozwiniętej niż ludzkość cywilizacji, która zamieszkiwała Ziemię przed nami. Unikatowe znalezisko zachowało się z pradawnych czasów dzięki umieszczeniu w kamieniu - wyjaśniają naukowcy.
W laboratorium Nowoczerkasskiej Politechniki w obwodzie rostowskim Katedra Geologii przeprowadziła ekspertyzę w zakresie ustalenia wieku znaleziska. Okazało się, że niezwykły kamień liczy około 250 mln lat. Ten fakt stanowi dowód istnienia na Ziemi superrozwiniętej cywilizacji na długo przed pojawieniem się człowieka pierwotnego. Prawdopodobnie osiągnięcie jej poziomu jest dla nas możliwe tylko w dalekiej przyszłości.
Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/news/2014_11_25/Naukowcy-udowodnili-supercywilizacja-istniala-na-Ziemi-przed-ludzkoscia-2686/
czytaj dalej
...Naukowcy badają tajemniczy posąg z Syberii. Czy zakodowano na nim przesłanie dla współczesnego człowieka?
Odkryty w 1894 roku drewniany posąg jest dwa razy starszy niż egipskie piramidy i zawiera tajemnicze przesłanie. Jego sekrety mają przybliżyć naukowcy z Niemiec, którzy zostali poproszeni o zbadanie starożytnego idola - poinformował "Siberian Times" na swoich stronach internetowych. Naukowcy wierzą, że rzeźba zawiera zaszyfrowane przesłanie dla współczesnego człowieka.
Ten starożytny przykład ludzkiej kreatywności został odkryty w XIX wieku w torfowisku na głębokości ok. czterech metrów w okolicach miasta Kirowgrad w południowej części pasma gór Ural. Znaleziony został w kilku częściach na terenie kopalni złota. Wywodzi się z okresu kultury szigirskiej.
Posąg ma wysokość niemal trzech metrów, choć badacze twierdzą, że pierwotnie miał ponad pięć metrów. Niestety nie wszystkie części udało się odnaleźć. Niektóre z nich uległy zniszczeniu, ale zostały uwiecznione na rysunkach. Naukowcy twierdzą, że statua liczy 9,5 tys. lat.
Obecnie znalezisko znajduje się w Muzeum Historii w Jekaterynburgu. Problemy finansowe nie pozwoliły niestety na dokładniejsze badanie posągu.
Badanie tego postumentu to jak spełnienie marzeń. W całej Europie nie ma takiego okazu - powiedział profesor Thomas Terberger. Jak na razie wiadomo, że rzeźba została wykonana z modrzewia, który liczy 159 lat.
Posąg szigirski ma siedem twarzy. Badacze wierzą, że ornamenty, którymi jest pokryty, zawierają zaszyfrowane przesłanie oraz wiedzę, którą ludzkość straciła. Z kolei - jak podaje "The Daily Mail" - rosyjscy eksperci twierdzą, że zakodowane informacje dotyczą stworzenia świata i że jest to przesłanie od starożytnych dla współczesnego człowieka.
Pracownicy muzeum, gdzie aktualnie znajduje się znalezisko, uważają, że posąg był pewnego rodzaju drogowskazem. Ornamenty odczytują oni jako detale tej starożytnej mapy. Linie proste i strzałki wskazywać mają drogę i ilość dni, które trzeba przeznaczyć, by dotrzeć do celu. Niektóre z nich mają wskazywać drogę wodną, inne ukształtowanie terenu.
Rezultaty badań niemieckich naukowców mają być znane pod koniec lutego, najdalej w marcu przyszłego roku.
czytaj dalej
...Nasz czytelnik polecił wszystkim wykład o "Strategii Szatana" autorstwa księdza Piotra Glasa. Nawet mając dystans do tego typu wykładów można posłuchać i dowiedzieć się wielu ciekawy rzeczy. Ksiądz Glas atakuje tzw. szeroką ławą zaliczając chyba nawet takich ludzi jak nas do obozu, który zwalcza, ale... wybaczamy mu ten błąd wynikający z niewiedzy. I polecamy te materiały do uważnego obejrzenia, gdyż zagrożenie ze strony niewidzialnych i demonicznych istot jest oczywiście realnym problemem współczesnego świata.
[...]
Sent: Sunday, November 23, 2014 9:23 AM
To: nautilus@nautilus. org. pl
Subject: Ks. Piotr Glas, egzorcysta - Strategie działania szatana
Ciekawy cykl.
http://www.parafiamaryi.pl/component/webplayer/video/14.html
Ciekawe świadectwo tego samego księdza na temat Medjugorje:
http://www.youtube.com/watch?v=oqt-WOWpVT0
Pozdrawiam,
JR
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.