Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
To miejsce jest celem naszej wyprawy w 2014 roku. Sprawa zainteresowała także naszego czytelnika:
-----Original Message-----
From: xxxxx
Sent: Friday, October 18, 2013 10:13 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: UFO i Canetto di Caronia
Moze byscie o tym cos napisali?
Dzisiaj na Discovery Science byl film z cyklu Niewyjaśnione (The unexplained files), w ktorym byla mowa o niewyjasnionych ponad 300 samoistnych pozarach w Canetto di Caronia, zarzadzono wylaczenie pradu w calej miejscowosci, a gdy to nie pomoglo ewakuowano cala miescowosc, trwalo to co najmniej kilka lat (szczyt przypadl na lata: 2004-2008), widziano i fotografowano UFO, jedno z UFO poparzylo skore mieszkancow, inne zderzylo sie ze smiglowcem, rejestrowano bardzo silne pola magnetyczne / elektromagnetyczne nienaturalnego pochodzenia (wciaz jeszcze to sie zdarza), rzad Wloch wowczas zabronil obronie cywilnej tym sie dalej zajmowac i prowadzic dalsze badania:
http://www.veteranstoday.com/2013/01/13/canneto-a-double-mystery-still-uns
o
lved/
http://www.abovetopsecret.com/forum/thread415239/pg1
czytaj dalej
Jego wybuch miałby zniszczyć USA czyniąc kontynent amerykański zupełnie niezdatny do życia.
Praktycznie z tygodnia na tydzień pojawiają się nowe informacje, dotyczące superwulkanu Yellowstone. Najnowsze, oficjalnie potwierdzone dane pokazują, że superwulkan, któremu geolodzy przyglądają się z niesłabnącą uwagą, jest znacznie bardziej niebezpieczny, niż do tej pory sądzono.
Snuta przez naukowców apokaliptyczna wizja, związana z możliwym wybuchem superwulkanu Yellowstone, wraca ostatnio na łamy gazet i serwisów zajmujących się tematyką naukową z zadziwiającą regularnością. Czy w ten sposób eksperci próbują nas przestrzec przed nadchodzącym zagrożeniem? Czy wiedzą coś, o czym nie mogą powiedzieć głośno? Dziś nikt nie ma wątpliwości, że znajdująca się pod Parkiem Narodowym Yellowstone kaldera wulkaniczna stanowi zagrożenie nie tylko dla mieszkańców stanu Wyoming (tam właśnie położony jest park) oraz tych, które z nim sąsiadują; nie tylko dla całych Stanów Zjednoczonych, ale też dla całego świata.
Opublikowane właśnie informacje wskazują na to, że superwulkan, który – według opinii niektórych naukowców – mógłby uczynić z Ameryki kontynent niezdatny do życia – jest znacznie większy niż do tej pory sądzono. Według najnowszych obliczeń, rozciąga się on na długości aż 90 kilometrów. Oznacza to, że jest 2,5 razy większy, niż wskazywały na to dotychczasowe dane. Nie ma już wątpliwości, że jego wybuch miałby trudne do wyobrażenia konsekwencje dla całej planety.
„Nikt nigdy nie doświadczył jednej z tych erupcji superwulkanów” – powiedział dr James Farrell, który przypomniał, że do ostatniego wielkiego wybuchu doszło ok. 640 tysięcy lat temu.
Według ekspertów, siła ostatnich erupcji ostatnich superwulkanów była ok. 2 tysiące razy większa niż wulkanu Mount St. Helens, do którego ostatniej wielkiej erupcji doszło w 1980 r. – poinformował serwis BBC. Erupcja znajdującego się w Stanie Waszyngton wulkanu miała siłę ok. 400 megaton trotylu, czyli 20 tysięcy razy większą niż pierwsza, zrzucona na Japonię bomba atomowa.
Co się stanie, kiedy dojdzie już do eksplozji? Nie ulega wątpliwości, że doszłoby wówczas do globalnej katastrofy. Otwarte pozostaje pytanie, jak bardzo posunięte byłyby destrukcyjne zmiany. Według szacunków, najbardziej dotknięty zostałby obszar znajdujący się w promieniu 1600 kilometrów od miejsca wybuchu. Większa część Stanów Zjednoczonych nie nadawałaby się do dalszego zamieszkiwania. A co z resztą świata?
„Cały materiał, który zostałby w końcu wystrzelony w górę podczas erupcji, okrążyłby Ziemię i wpłynął na klimat całej planety” – stwierdził dr James Farrell.
Na razie naukowcy uspokajają, że zagrożenie wybuchem jest minimalne. Bacznie monitorują jednak sytuację. Na forach internetowych narasta jednak niepokój. Coraz częściej można przeczytać komentarze, że naukowcy, wydając regularnie kolejne komunikaty, dotyczące sytuacji w Yellowstone, już przygotowują ludzi na najgorsze. Nie mówią jednak całej prawdy, by uniknąć wybuchu paniki.
czytaj dalej
Tatiana Biełous twierdzi, że w czasie śmierci klinicznej była przez 72 godziny w innych światach.
Powitanie przez Pastora:
Pastor: Dobry wieczór, przyjaciele! Chwała Bogu! Należymy do cerkwi „Światło Prawdy” (ros. «Свет истины») miasta Charkowa. Gościmy dzisiaj Panią Anisimową (po mężu Białous) siostrę Tanię. To, co ona dzisiaj wam opowie, to rzeczywiście jest wielki Cud Boży i przesłanie z Niebios dla każdego żyjącego na ziemi.
Przedstawienie się, lata młodzieńcze, pisanie artykułu o tym, że Boga nie ma
Tatiana: Drodzy przyjaciele! Witam was Miłością Pana naszego Jezusa Chrystusa. Jak pastor już mnie przedstawił, jestem Białous Tatiana Michajłowna, w panieństwie Anisimowa. Wierząca od 16,5 roku. W 17 roku życia objawił mi się Pan Bóg. Wyrosłam w rodzinie oficera wojsk ochrony pogranicza. Tata marzył o chłopcu, urodziła się dziewczynka. Wychowywano mnie jak chłopca. Nie mając 17 lat byłam mistrzem sportu w koszykówce i mistrzem sportu w motokrosie. Strzelałam ze wszystkich rodzajów broni osobistej. Niekiedy celnie, niekiedy niezbyt, ale strzelałam. Było pięknie, wspaniale; byłam prymusem wojskowego przygotowania politycznego, sekretarzem POP na wydziale, było wesoło, wspaniale.
Byłam studentką Instytutu Medycznego i jako przyszłemu członkowi Partii Komunistycznej zaproponowano mi przygotowanie na Wielkanoc artykułu do gazety wielkonakładowej (jak powiedział wówczas sekretarz komitetu partii) “o obskurantyzmie religijnym,” że nie ma Boga. Zgodziłam się. Partia powiedziała: „Trzeba”, komsomoł odpowiedział: „Tak jest”.
całość: http://dzieckonmp.wordpress.com/2013/11/14/wskrzeszona-w-kostnicy-po-72-godzinach-pobytu-w-raju-i-piekle/
czytaj dalej
Czy jest w ogóle coś takiego jak "zbieg okoliczności"? Jak często rzeczy pozornie wydające się nam złe potem okazują się zbawienne dla naszego życia? Oto przykład takiej historii:
Każdy oddech ma sens. Przytoczę wam historię życia kilku osób jest to analiza ich egzystencjalnej drogi, są to zwyczajni prości ludzie.
Pan Dominik sam nie wierzy że udało mu się wyjść na prostą, ale zacznijmy od początku. Był rok 1989 Dominik jest młodym chłopakiem wtedy, mieszkał w PGR-owskiej wiosce, można powiedzieć że życie miał zaplanowane, mianowicie ukończy szkołe rolniczą, pójdzie do pracy w państwowym gospodarstwie, z czasem na dyskotece pozna kobietę i założy z nią rodzinę. Jednak do Polski zawitał kapitalizm i władza zaczęła pozbywać się co kiedyś do niej należało, to samo stało się z PGRem pana Dominika. Z dnia na dzień zastał nową rzeczywistość do której nie umiał przywyknąć, skończył szkołę i wylądował na bezrobociu. Pewnego dnia dostał propozycję wyjazdu do pracy w Holandii na plantacji truskawek. Kiedy dojechał pod wskazany adres okazało się że został oszukany, w kilka chwil uświadomił sobie że jest w obcym kraju bez pracy i środków do życia, dostał zawału i karetka odwiozła go do szpitala. Kiedy się ocknął w szpitalu spędził kilka tygodni, tymczasem na jego sale przywieziono 80 letniego holendra, jakoś udało złapać się im wspólny język, pan Dominik dowiedział się że holender jest właścicielem farmy ale jest po kilku udarach i szuka kogoś kto by mu pomógł nadzorować farmę, kiedy dowiedział się że Dominik ma wykształcenie rolnicze zaproponował mu pracę. Kiedy zaczął pracować poznał kobietę z sąsiedniej farmy po kilku latach pobrali się.
Teraz posłuchajcie historii dziś już dorosłej Dagmary, miała wtedy pięć lat i spędzała wakacje u rodziny na wsi, fascynował ją staw w lesie, lubiła tam chodzić, obserwować przyrodę i bawić się rzucając kamyki do wody. Postanowiła wejść na drzewo, nagle drzewo pod jej ciężarem się załamało i wpadła do wody, zaczęła się topić i krzyczała wzywając pomocy. Tymczasem po lesie błądził pewien mężczyzna szukając powrotnej drogi, usłyszał krzyki ale je zignorował myślał że ma halucynacje po upale, lecz te krzyki były głośniejsze, postanowił to sprawdzić i zauważył tonocą dziewczynkę bez wachania rzucił się na pomoc i uratował jej życie, okazało się że pracuje w straży pożarnej i przyjechał do sąsiedniej wioski na szkolenie postanowił zwiedzić okolicę i zabłądził w lesie.
Pan Jacek jest właścicielem małej przetwórni owocowo-warzywnej wracając przez Niemcy z nieudanych spotkań z potencjalnymi klientami, mając przed sobą wizję bankructwa, zjechał ze złego zjazdu na autostradzie pech jeszcze gorszy bo samochód mu się popsuł, było to totalne od ludzie, postanowił szukać pomocy, doszedł do bardzo eleganckiego domu, zapukał otworzył mu mężczyzna w średnim wieku, pan Jacek znał dobrze niemiecki i poprosił o pomoc przy aucie, okazało się że ten mężczyzna jest właścicielem warsztatu samochodowego, zadzwonił po swoich pracowników i naprawili mu samochód, mężczyzna spytał się co go do niemiec sprowadza? Pan Jacek opowiedział mu swoją historię, mężczyzna ucieszył się ponieważ jest właścicielem kilku sklepów spożywczych i miał zamiar nawiązać kontakty handlowe z Polską, spróbował produktów pana Jacka i nawiązali współpracę.
czytaj dalej
Nie milknie dyskusja o Brytyjczyku o pseudonimie Dynamo, który pokazuje rzeczy znane tylko z zapisów w Św. Testamencie. Okazuje się, że ma naśladowców.
From: ks ss
Sent: Friday, December 13, 2013 12:31 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: witam
witam przegladalem sobie wasze arhiwum i natrafilem na artykul o dynamo!! ja uwazam ze lepszy od dynama jest pewien japonczyk malo znany w europie yif magic wystarczy wpisac na youtube
pozdrawiam cala redakcje
http://www.youtube.com/watch?v=XNum0P-e-Ls
czytaj dalej
Jasnowidz jest b. dumny z tego tytułu! Oto fragment tekst opisującego spotkanie z Krzysztofem Jackowskim, które jest w serwisie http://www.nzswspol.pl
"17 grudnia 2013 r. w Szczytnie odbyło się spotkanie z jasnowidzem Krzysztofem Jackowskim. W spotkaniu udział wzięli studenci oraz wykładowcy Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Swoją obecnością zaszczycił nas dr Mirosław Lisiecki (były funkcjonariusz Policji i wykładowca WSPol w Szczytnie, pionier i badacz zastosowania parapsychologii w pracy śledczej). Wypowiedział się on pozytywnie na temat współpracy Policji z jasnowidzem Krzysztofem Jackowskim i przedstawił prowadzoną niegdyś przez siebie sprawę, w której wykorzystał skutecznie jego zdolności."
więcej...
http://www.nzswspol.pl/po-spotkaniu-z-jasnowidzem-krzysztofem-jackowskim/
czytaj dalej
- Najbardziej rewolucyjną rzeczą, o której wiemy po rozmowach z pacjentami, jest to, że śmierć nie jest śmiercią. Śmierć to po prostu inna forma życia. Kontynuacja świadomości - mówi kardiolog Pim van Lommel w wywiadzie z Anną Dudek.
W swojej książce "Wieczna świadomość" opisuje Pan, bazując na fizyce kwantowej, przypadki osób, które doświadczyły śmierci klinicznej. Wyniki Pańskich badań zostały także opublikowane w prestiżowym piśmie naukowym "Lancet".
Czego doświadczają Pańscy pacjenci w stanie NDE (near death experience)?
To doświadczenie składa się z wielu elementów. W większości przypadków opisywane wrażenia są bardzo podobne, niezależnie od kultury czy wyznawanej religii. Pacjenci, u których zatrzymała się akcja serca i nie ma aktywności mózgowej, mają poczucie opuszczenia ciała, spotkanie z ludźmi, którzy już nie żyją, kontakt z przyszłością i przeszłością, poczucie spokoju, miłości, zrozumienia.
Mieliśmy ponad 40 pacjentów, którzy doświadczyli zatrzymania akcji serca. Kiedy "wracali", pierwszą rzeczą, którą dało się zauważyć i o której mówili, było rozczarowanie - bo tam było tak piękne. My, lekarze, byliśmy zadowoleni, że udało się ich uratować, a oni - niezadowoleni, że musieli wrócić.
Czy stan śmierci klinicznej to jedyny moment, kiedy można tego doświadczyć?
Nie. Może się to zdarzyć w stanie zupełnego, całkowitego relaksu, medytacji albo przeciwnie - w stanie depresji, strachu, samotności. Dziś wiemy ponad wszelką wątpliwość, że tego typu doświadczenia NDE nie są wynikiem niedotlenienia mózgu.
Jak reaguje środowisko lekarskie do tej pory ignorujące zjawisko NDE?
Do tej pory mówiono, że to, czego doświadczają ludzie w trakcie zatrzymania akcji serca, podczas śmierci klinicznej, to wynik braku tlenu, leków, halucynacji... W tej chwili przestali w ten sposób to komentować. Nasze badania pokazały, że chodzi o coś więcej. Co ciekawe, w każdej epoce, w każdej kulturze występują tego typu doświadczenia: pisał o tym Platon, doświadczali tego mistycy z czasów średniowiecza - zwykle takiego stanu doświadczali podczas wysokiej gorączki lub prawie utonięcia.
Jak przetłumaczyć tego typu doświadczenia na współczesny język, który rozumiemy?
Cóż, mówimy o doświadczeniu blisko śmierci (ang. NDE, near death experience), w języku bardziej naukowym chodzi o wieczną, nielokalną świadomość, która istnieje poza czasem i przestrzenią. Wszystko jest połączone - to nie jest wymysł, tylko prawa fizyki. Z fizyki kwantowej wiemy, że wszystko jest ze sobą połączone. Wszystko jest więc jednym. Kiedy ludzie wracają, byli właśnie w miejscu, gdzie mieli dostęp do tego rodzaju świadomości - własnych wspomnień, ale też innych ludzi. Wrażenie jest takie, jakby wspomnienia i wrażenia osób, które brały udział w danym wydarzeniu, należały do tej osoby, która doświadcza bliskiej śmierci. Można też zobaczyć to, co się wydarzy w przyszłości. Jest to wymiar poza teraźniejszością, przeszłością i przyszłością, a wszystko dzieje się w trakcie dwóch czy trzech minut w czasie zatrzymania akcji serca. Jesteśmy rodzajem przekaźnika, nadajnika. To jak z komputerem - w tym samym czasie można mieć dostęp do setek tysięcy stron, ale żeby na nie wejść, potrzebna jest maszyna - komputer. Mózg działa tak samo. Przekazuje, ale nie tworzy świadomości, bo ta jest poza czasem i przestrzenią. Podczas zatrzymania akcji serca ustaje wszelka aktywność mózgu, a mimo to pacjenci w stanie NDE wiedzą, co się dzieje w trakcie akcji reanimacyjnej, potrafią powiedzieć, gdzie stali lekarze i pielęgniarki, co robili, co mówili... Istnieje więc obiektywny dowód - i mówię to po zbadaniu dziesiątków przypadków moich pacjentów kardiologicznych - że świadomość jest poza ciałem, poza nami, nielokalna. Patrzyli na swoje ciała i potem opowiadali, że nie czuli z nimi żadnego związku.
Jesteśmy więc tylko naczyniem, workiem mięsa i kości?
Tak, jesteśmy naczyniem. Mózg to rodzaj interfejsu. Jesteśmy jednocześnie kamerą telewizyjną i zestawem telewizyjnym - kamera koduje obraz i dźwięk, telewizor odkodowuje ten przekaz. Trzeba pamiętać, że kiedy wyłączasz swój telewizor, program nadal jest, dalej leci, chociaż ty się od niego odłączyłeś - ze świadomością jest dokładnie tak samo. Ludzie, którzy przeżyli NDE, mieli możliwość percepcji na zupełnie innym poziomie, spoza ciała. Ciało jest jak stara kurtka, którą się odkłada na wieszak.
Co dla Pana było najistotniejsze z opisywanych przez pacjentów doświadczeń?
Przede wszystkim czuli, że nadal żyją, czują. Mają połączenie z przyszłością i przeszłością, z ludźmi, którzy odeszli wcześniej.
Pańskie badania są rewolucyjne, zupełnie zmieniają podstawowe pojęcia - życia i śmierci.
Najbardziej rewolucyjną rzeczą, o której wiemy po rozmowach z pacjentami, jest to, że śmierć nie jest śmiercią. Śmierć to po prostu inna forma życia. Kontynuacja świadomości. Mamy dowody - kiedy człowiek nie oddycha, linia EKG jest płaska, brak funkcji życiowych, odruchów, a potem ci ludzie mówią, że w tym czasie czuli się bardziej żywi niż kiedykolwiek. Po 15 sekundach od zatrzymania akcji serca zatrzymuje się aktywność wszystkiego. Nie działa mózg, a ludzie doświadczają silniejszej świadomości niż kiedykolwiek. Na to mamy naukowe dowody. Ja mogę funkcjonować bez mojego ciała, ale moje ciało nie może funkcjonować beze mnie. Ciało potrzebuje świadomości. Świadomość jest wieczna, nie ma początku ani końca - jest ciągła.
To nas stawia w pozycji platońskich jaskiniowców, którzy widzą tylko cienie, nie mając pojęcia, co jest poza jaskinią.
Dokładnie. Okazuje się, że zjawiska takie jak deja vu czy telepatia przestają być zrozumiałe tylko w kontekście science fiction - chodzi po prostu o otrzymywanie informacji, których źródłem nie są zmysły ani ciało. Dzieje się to przez otrzymywanie tych przebłysków z wiecznej świadomości. Każdy chyba doświadczył sytuacji, w której myśli o kimś intensywnie, nagle dzwoni telefon, okazuje się, że to osoba, o której myślimy. W tym świecie jesteśmy obok siebie, na wyższym poziomie wszystko i wszyscy są połączeni, bez żadnych limitów w zakresie otrzymywania informacji. Znamy to z doświadczenia, a mimo tego nie akceptujemy takich zjawisk. Także dlatego, że od małego uczymy się, że to niemożliwe, że pewnie nam się "wydawało". Stan obecnej nauki nie pozwala nam zrozumieć tych zjawisk. Potrzebujemy nowego rodzaju nauki, postmaterialistycznej. W przyszłym roku w USA odbędzie się konferencja właśnie na ten temat, z udziałem fizyków kwantowych, lekarzy, filozofów. Na razie z tą nauką i terminologią, jaką dysponujemy, nie możemy wyjaśnić istnienia świadomości. Świadomości nie można zmierzyć, dokładnie zbadać obiektywnymi metodami, potrzebujemy więc metod subiektywnych, na które na razie nie ma w nauce miejsca.
czytaj dalej
Tekst ten dostaliśmy od polskiej grupy miłosników Sai Baby. Na pewno ludzie śledzący jego działalność przeczytają ten tekst z zainteresowaniem.
19.11.2006 r.
[tłum. KMB z magazynu Radia Sai „Hart to Hart”
Nieuchronny upadek oszczerstw
Wstęp
Czytelnicy mogą pamiętać, że niedawno wydaliśmy specjalny komunikat ogłoszony tak przez Radio Sai, jak w Heart to Heart zatytułowane Prawda zawsze tryumfuje. Obiecaliśmy wtedy, że pełne szczegóły podamy w późniejszym czasie. Nadszedł czas, by to uczynić.
Mamy nadzieję, że poświęcicie czas, by starannie przeanalizować ten artykuł i zachęcicie do tego samego znajomych. Prosimy o to przede wszystkim po to, by umożliwić wam docenienie złożoności Boskiego Dramatu i tego, jakie obejmuje wzloty i upadki, które przebiegają całkowicie według Boskiego planu!
W tym kontekście warto przypomnieć, że kiedy był realizowany Projekt Wody Pitnej dla okręgu Anantapur, Central Trust, który prowadził ten projekt, z powodu braku funduszy musiał pożyczać pieniądze z banków. Na pozór może się to wydać bardzo dziwne. Bóg jest źródłem wszelkiego bogactwa; jakże to więc jest, że gdy zstąpi na ziemię w ludzkiej postaci, musi pożyczać? Niewątpliwie musiał się za tym kryć jakiś powód. Chociaż Swami tego wprost nie powiedział, wierzymy, że jest to podpowiedź, iż kiedy już podejmie się jeden krok, nigdy nie należy się wycofywać. Przeciwnie, trzeba iść do przodu z pełną wiarą w siebie. Innymi słowy, wierzymy, że była to dla nas nauka wiary w siebie.
Przeszkody i przeciwności pojawiają się zawsze, nawet kiedy próbuje się czynić dobro. Wiele na to przykładów zawiera Ramajana. Ale taż sama Ramajana mówi nam, że z czystością w sercu można pokonać każdą przeszkodę. Takie jest też wewnętrzne znaczenie epizodu o tym jak Śiwa wypił truciznę, która wypłynęła, gdy dewy i asurowie ubijali Kosmiczny Ocean, by zdobyć nektar.
Teraz, gdy wszystko już się skończyło, prosimy abyście głęboko się zastanowili, nawet podczas lektury niektórych historycznych materiałów, w których widać oczywisty wpływ odczuć z tamtych czasów. Jednakże, w historycznym kontekście musimy odsunąć na bok tło chwilowej pasji i spojrzeć obiektywnie, jak dramat się rozpoczął, jak się rozwijał i jak się zakończył. Takie refleksje mogą dać nam wiele do myślenia!
Z tym artykułem publikujemy następujące materiały:
• Zapis wystąpienia Prof. G. Venkataramana w Radio Sai dotyczący sprawy w kalifornijskim sądzie, jej umorzenia oraz powiązanych z nią okoliczności.
• Tekst oświadczenia wydanego przez pięciu wybitnych obywateli Indii z ówczesnym Premierem Atalem Behari Vajpayee na czele.
• Tło nieprzyjaznej informacji dla mediów ogłoszonej przez UNESCO i podsumowania przeciwdziałań z naszej strony.
• Pełny tekst wysłanego stąd listu do UNESCO w reakcji na wspomnianą akcję tej organizacji.
• Internetowe adresy powiązanych materiałów w poprzednich wydaniach H2H.
Dołożyliśmy wszelkich starań, aby zachować wysoki poziom artykułu i mamy nadzieję, że się nam to udało.
========================================================================
Zapis specjalnej audycji Prof. G. Venkataramana o sprawie Alayi Rahma
Wycofanie sprawy przeciwko Swamiemu
Sai Ram z miłością i pozdrowieniami z Prasanthi Nilayam. Przypuszczam, że już albo słyszeliście z Radio Sai nasz komunikat specjalny, albo zapoznaliście się ze specjalnym mailem na forum Sai Inspires zatytułowanym „Prawda zawsze zwycięża.” Nawiązuję do sprawy wniesionej do pewnego sądu w Kalifornii i opartej o fałszywe zarzuty przeciwko Swamiemu, która została następnie wycofana przez powoda ‘z uprzedzeniami,’ co znaczy, że powód nie może tej sprawy ponownie wnieść do żadnego sądu w Ameryce lub w Indiach. Dzisiaj chciałbym zaproponować kilka refleksji na temat tego wydarzenia. Myślę, że istnieje potrzeba takiego ‘domknięcia,’ gdyż w pewnym sensie jesteśmy tego winni wielu ludziom, którzy raz po raz pisywali do nas wyrażając swoje głębokie zaniepokojenie atakami na Swamiego i prosząc, abyśmy coś w tej sprawie zrobili.
Zanim zacznę, myślę że powinienem powiedzieć coś o własnym punkcie widzenia w tej materii. Jest wielu ludzi, którzy ciągle dziwią się dlaczego nie reagujemy, gdy szarga się dobre imię Swamiego. Z drugiej strony, jest nieliczna mniejszość, która myśli: ‘Niech psy szczekają. Czym się tu przejmować?’ Ja to widzę nieco inaczej; myślę, że nie możemy tutaj ani całkowicie trzymać się z dala, ani bezustannie wojować, kontrując najmniejsze zarzuty. Uważamy, że w różnych przypadkach trzeba reagować różnie, stosownie do okoliczności.
Zacznę od ogólnej uwagi, że zarówno dobro, jak i zło, jakie widzimy w tym świecie, są częścią nieustannie odgrywanej Kosmicznej Sztuki Cieni. Na poziomie obiektywnym i duchowym musimy, oczywiście, okazywać nieprzywiązanie, uznając i dobro i zło za część tej niekończącej się Boskiej Sztuki. Niemniej, na poziomie życia codziennego tego hałasu w tle nie możemy tak po prostu ignorować. Mamy jakieś role do odegrania i te role odegrać musimy. Jednak musimy właściwie zadbać, by wszystko, co robimy, było wykonane poprawnie, tak jak Bóg mógłby tego od nas oczekiwać. Wspomnę tylko, że planujemy wkrótce zamieścić w Heart to Heart dodatkowe spojrzenie na to wszystko. Może więc zechcecie zapoznać się też z tym przyszłym materiałem.
Wieczna walka między dobrem i złem
Pisma święte Indii mówią, że praktycznie każdy Awatar miał wrogów. Nie będę wchodził w szczegóły, ale podczas każdej Inkarnacji znajdują się wrogowie, którzy rzucają Awatarowi rozmaite wyzwania. Niekiedy nawet atakują fizycznie. Wydaje się, że ci wrogowie symbolizują zło na ziemi. Walka między dobrem i złem jest od czasu do czasu potrzebna, by ustanowić wieczną prawdę mówiącą, że w końcu dobro zawsze tryumfuje nad złem. Na przykład, w czasie awatary Kriszny demon Dźarasandha ciągle napadał na Mathurę, ówczesną stolicę królestwa Kriszny. Faktycznie, aby chronić swój lud, Kriszna przeniósł się z Mathury do Dwaraki. Kriszna był Bogiem Wszechmocnym w ludzkiej postaci. Władał wszystkimi mocami Boga. Przypomnijcie sobie, jak na polu bitwy ujawnił Ardźunie siebie jako Najwyższego Boga. A jednak dlaczego tenże sam Kriszna nie pozbył się Dźarasandhy, co z pewnością mógłby uczynić w jednej chwili? Cóż – są to zadziwiające aspekty Awatara! Takie cechy posiada każdy Awatar. Nawiasem mówiąc, by zakończyć ten wątek, potężnemu Bhimie ostatecznie przypadło zadanie unicestwienia Dźarasandhy.
Niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że Swamiego zawsze atakowano, niemal od czasu Jego deklaracji o swojej misji Awatara. Czytając relacje tych, którzy w dawnych dobrych czasach podróżowali do Puttaparthi, zawsze dowiadujemy się jak miejscowi byli wrodzy wobec Swamiego. Dla nich ten mały chłopiec, który dotąd był jednym z nich, najzwyczajniej nie mógł być Bogiem. Jakże mogłoby to być możliwe? – pytali. Jednak ta faza szybko minęła i dziś widzimy jak tego samego Swamiego czczą ludzie z tych samych wiosek, którzy tak wrogo byli kiedyś do Niego nastawieni. Potem przyszła kolej na uczonych w Wedach, którzy naigrywali się ze Swamiego. Jakże ten młodzieniaszek, który nie spędził nawet jednego dnia w weda pathaśali (szkole wedyjskiej) mógłby cokolwiek wiedzieć o Wedach? – zapytywali. Niebawem zrozumieli, że nie był to zwykły młodzieniec, lecz Ten, który jest ucieleśnieniem Wed czyli Weda Purusza, jak Go nazywają starożytne pisma święte Indii.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych przedmiotem ostrych napadów były cuda Swamiego. Cały zastęp racjonalistów próbował Go ośmieszyć, wyzywając Swamiego, by dokonał tego czy owego, aby ich przekonać. Swami nie przyszedł, by przekonywać kogokolwiek o swojej Boskości. Inkarnował się raczej po to, by powiedzieć ludziom: ‘Człowiecze! Zrozum, że jesteś Boski i zacznij postępować jak Boskość, albo przynajmniej jak człowiek. Nie bądź niewolnikiem swoich zmysłów, zachowując się jak zwierzę albo jeszcze gorzej – jak diabeł.’ Ci racjonaliści narobili wiele szumu, ale wkrótce świat zmęczył się nimi. Niektórzy poważni intelektualiści, tacy jak Murphet, Hislop czy Sandweiss, przybyli tu z otwartym umysłem i zrozumieli, że Swami jest Ucieleśnieniem Czystej Świadomości.
Wywiad dla czasopisma Blitz
Wspominając wszystkie te nazwiska nie mogę zapomnieć o Rusi Karanjii, mieniącym się ateistą i marksistą, który publikował swoje teksty w Bombaju w wówczas bardzo popularnym tygodniku Blitz. Karanjia napisał wiele rzeczy przeciwko Swamiemu do dnia, kiedy ktoś spytał go: „Jak możesz pisać o czymś, jeśli nie sprawdziłeś faktów? Czy w ogóle spotkałeś się z Sai Babą? Czy sprawdzałeś, czy to co publikujesz jako fakty, to rzeczywiście fakty i odzwierciedlają prawdę?” Po tym wyzwaniu rzuconym jego dziennikarskiej rzetelności, Karanjia przyjechał do Puttaparthi a Swami łaskawie obdarzył go wieloma audiencjami. Jako dziennikarz Karanjia zadał wiele badawczych pytań, a Swami na wszystkie cierpliwie odpowiadał. Karanjia musiał przyznać, że się mylił i napisał książkę, wycofując wszystkie swoje wcześniejsze stronnicze i krytyczne opinie. Poszedł nawet dalej, pisząc o Swamim jako żywym Bogu chodzącym po ziemi! Á propos, o ile mi wiadomo, poza Karanjią Swami nigdy nie udzielił w taki sposób wywiadu dziennikarzowi z prasy.
Gdy wielbiciele pytali: ‘Swami, dlaczego masz wrogów?,’ Swami zawsze udzielał tej samej odpowiedzi: ‘Ludzie doceniają wartość światła tylko, gdy panuje ciemność.’ Podobnie Awatarzy potrzebują wrogów, aby ludzie lepiej pojęli różnicę między dobrem i złem. Krótko mówiąc, pojawianie się łajdaków w opowieściach o Bogu jest z góry przesądzone i nie powinniśmy się temu zbytnio dziwić. Skupię się teraz na wydarzeniach mniej odległych w czasie, gdyż rozprawa sądowa, o której wcześniej wspominałem jest z nimi powiązana.
Obecnie przeciwnicy korzystają z potężnych mediów
Mniej więcej pod koniec lat dziewięćdziesiątych rozpoczęło się coś, co można nazwać czwartą falą ataków na Sai. Dzięki internetowi tym razem było to zjawisko globalne. W przeszłości celem ataków była Boskość Swamiego, Jego znajomość Wed i Jego cuda. Tym razem krytycy posunęli się do zakwestionowania samej czystości i charakteru Swamiego. W tym czasie byłem ciągle zajęty swoją pracą i dlatego bardzo mało słyszałem o nieustannej paplaninie w kręgach plotkarzy. Od czasu do czasu ktoś próbował powiedzieć mi coś o tych nonsensownych rzeczach, ale uprzejmie zachowywałem dystans, gdyż ani nie miałem czasu na tego rodzaju rzeczy, ani cierpliwości wysłuchiwania fałszu.
Kampania oszczerstw zaczęła się wśród kilku rozczarowanych wielbicieli i wkrótce rozniosła się na tych, którzy tylko czekają na wulgaryzm i skandal. W takim sensie ta kampania przeciwko Sai nie stanowiła nic istotnego i mogłaby być całkowicie zignorowana. Jednakże zachęceni panującą atmosferą w społeczeństwie, ludzie zdecydowani oszkalować Swamiego znaleźli posłuch w ważnych kręgach. Najpierw w gazecie The Times of London pojawił się bardzo negatywny artykuł. Po nim pojawił się przeciwny Swamiemu komunikat UNESCO skierowany do mediów i wreszcie korporacja BBC pokazała negatywny film. Jestem pewien, że wszyscy wiecie o tych rzeczach, dlatego nie poświęcę im wiele czasu. Na razie poprzestanę na następującym podsumowaniu:
• Gdy pojawił się artykuł Timesa, byłem wstrząśnięty, podobnie jak wielu innych. Oto jeden z wiodących dzienników świata publikuje negatywny materiał bez choćby pobieżnego sprawdzenia prawdziwości tych treści. Niektórzy z nas napisali listy do wydawcy ale, inaczej niż nakazuje zwykła praktyka udostępniania jakiegoś miejsca dla odmiennych opinii, żadnego z tych listów nie opublikowano. Tyle na temat obiektywizmu prasy!
• Nieudostępnienie przez Timesa miejsca, należącego się nam grzecznościowo, nie oznaczało końca sprawy. Nie można było tak po prostu trwać w milczeniu, gdy w tzw. odpowiedzialnych instytucjach formułowano dzikie oskarżenia i rzucano okropne oszczerstwa. W tej sytuacji nasz szacowny Indulal Shah[1] przejął inicjatywę i spotkał się z ówczesnym Premierem Indii Atalem Behari Vajpayee.
• W wyniku tego spotkania przygotowano oświadczenie podpisane później przez Premiera Vajpayee, byłego Głównego Sędziego Indii Bhagavathiego, innego byłego Głównego Sędziego Ranganatha Mishrę, Przewodniczącą Unii Międzyparlamentarnej Najmę Heptullę i byłego ministra a ówczesnego członka Parlamentu Shivraja Patila. Myślę, że warto przedstawić czytelnikom to oświadczenie podpisane przez te wybitne osobistości.
Publiczne oświadczenie przeciw kłamstwom
Jesteśmy głęboko urażeni i zasmuceni szalonymi, lekkomyślnymi i spreparowanymi zarzutami czynionymi przez pewne instytucje oraz osoby wobec Bhagawana Śri Sathya Sai Baby. Normalnie oczekiwalibyśmy, że odpowiedzialne środki masowego przekazu ustalą prawdziwe fakty zanim wydrukują takie kalumnie – szczególnie gdy dotyczą one osoby, która jest czczona w skali całego globu jako ucieleśnienie miłości i bezinteresownej służby dla dobra ludzkości. Ponieważ pewna część mediów nie dochowała tej etyki zawodowej, postanowiliśmy podać do publicznej wiadomości niniejsze podpisane oświadczenie. Należymy do kilku milionów ludzi na całym świecie, którzy uważają Śri Sathya Sai Babę za wielkiego mistrza i nauczyciela. Wywodzimy się z różnych narodów i religii i wysoce cenimy fakt, że Sathya Sai Baba prosi nas, byśmy stali się prawdziwymi wyznawcami własnych religii. On głosi prawdę, prawość, miłość, pokój i niekrzywdzenie. Zawsze podkreśla, że te uniwersalne wartości ludzkie należą do wszystkich wyznań i tradycji religijnych. Śri Sathya Sai Baba naucza przykładem. Poświęca cały swój czas i energię dla dobra społeczeństwa. Ludzie wszystkich warstw społecznych ze wszystkich stron świata odwiedzają go w Prasanthi Nilayam (Andhra Pradeś, Indie). Spotyka się z nimi i obsypuje swoją miłością i błogosławieństwami tych, którzy go potrzebują. W ostatnich latach osobiście był on inicjatorem kilku prawdziwie monumentalnych projektów w służbie społeczeństwu. Założył szkoły, kolegia i uniwersytety, gdzie bez żadnych opłat wszystkim oferuje się kształtowanie osobowości i edukację na najwyższym poziomie. Jego program nauczania wartości ludzkich jest wykorzystywany w tysiącach placówek oświatowych na całym świecie. Wzniósł szpitale, w których codziennie przeprowadza się skomplikowane operacje chirurgiczne bez jakichkolwiek kosztów ze strony pacjentów. Zbudował gigantyczne sieci zaopatrzenia w wodę pitną mieszkańców obszarów często nawiedzanych przez susze. W rzeczywistości lista przedsięwzięć przez niego inspirowanych ciągle rośnie, wraz z nowymi projektami podejmowanymi we wszystkich częściach świata. Mieliśmy przywilej wielokrotnego spotykania się ze Śri Sathya Sai Babą i osobistego zobaczenia jak nieustannie angażuje się w przedsięwzięcia służebne dla społeczeństwa. Jednoznacznie potępiamy bezpodstawne i robione w złych intencjach zarzuty z pewnych kręgów kierowane pod adresem Sathya Sai Baby. Wielcy ludzie w swoim życiu często musieli znosić pomówienia. Tego rodzaju żałosne wysiłki ani nie umniejszają ich chwały, ani nie osłabiają ich determinacji osiągnięcia celu misji. Niech Bóg obdarzy zdrowym rozsądkiem wszystkich, którzy wymyślają te obelżywe historie, a mądrością wszystkich pozostałych, którzy zwrócą jakąś na nie uwagę. |
Shah zadbał o to, aby list ten zobaczyli czołowi przywódcy Europy, włącznie z Premierem Wielkiej Brytanii.
UNESCO wycofuje się ze swojej krytyki
W przypadku pojawienia się informacji UNESCO dla mediów zastosowaliśmy inne podejście. UNESCO należy do Organizacji Narodów Zjednoczonych, zaś Indie są w istocie jej jednym z członków-założycieli – w 1944 r. podpisywały pierwotną deklarację. My tu w Prasanthi Nilayam podjęliśmy działania razem z Rządem Indii, korzystając ze stosownych kanałów, a Rząd ze swojej strony poprzez swojego ambasadora w Paryżu złożył w UNESCO protest. Nie będę wchodził tutaj w szczegóły, lecz powiem tylko że Rząd Indii wyraził ostry sprzeciw wobec opublikowania wrogo nastawionej informacji opierającej się li tylko na pogłoskach, a zatem szkodzący Sai Babie, który jest postacią czczoną w Indiach i zrobił ogrom dobra dla społeczeństwa Indii. Ten zdecydowany protest odniósł skutek i UNESCO wycofało się.
Wycofanie się UNESCO było wielką porażką grupy przeciwników Sai, ale teraz zaatakowali z innej strony, mianowicie poprzez telewizję. Jak dobrze wiecie większość kanałów TV upadło do żenująco niskich poziomów. Nic więc dziwnego, że niektóre kanały w pewnych krajach skorzystały z okazji, by pokazywać negatywne programy o Swamim. W świetle dość powszechnego na Zachodzie sceptycyzmu wobec guru, takie programy naturalnie przyciągały widownię, chociaż nie spośród widzów potrafiących rozróżniać. Dlatego, mimo że otrzymywaliśmy protesty od wielu wielbicieli z zagranicy, nie przejmowaliśmy się tym zbytnio. Nie było warto wchodzić w spory z trzeciorzędnymi kanałami TV.
BBC przynosi sobie wstyd
Rzeczy weszły w całkiem inny wymiar, gdy BBC pokazała krytyczny film o Swamim. Był to absolutny wstrząs, ponieważ podobnie jak London Times, BBC jest pozytywnym wzorem – w świecie nadawców, ma się rozumieć. A jednak, z powodów jej tylko znanych, BBC wyprodukowała program, który nie tylko był kiepsko przygotowany pod względem poznawczym, ale cechował się żałośnie niskim poczuciem smaku, co kontrastuje z powszechną opinią o tym nadawcy.
Smutny przypadek Alayi Rahma
Centralną postacią oszczerczej kampanii BBC był niejaki Alaya Rahm. Muszę wymienić to nazwisko, gdyż to on 6 stycznia 2006 r. wniósł sprawę do Sądu Wyższego stanu Kalifornia w Okręgu (County) Orange. Był to proces, w którym powód występował o odszkodowanie finansowe. Sąd wyznaczył datę procesu na 28 kwietnia 2006 r.
W tym miejscu zacytuję, oczywiście za zgodą, list jaki otrzymaliśmy od Roberta Baskina z Kalifornii, który jest prawnikiem. Zna on w pełni tę sprawę, więc myślę, że najrozsądniej jest zacytować jego raport; jest to najlepsza relacja pod względem faktograficznym i prawnym, jaką możemy przedstawić. Oto co o tym procesie pisze Baskin.
Chociaż oskarżenia Alayi Rahma zyskały pewien rozgłos zanim wniósł sprawę do sądu, jego twierdzenia nie były gruntownie zbadane aż do tego procesu. Postępowanie prawne dostarczyło platformy, na której jego twierdzenia mogły zostać gruntownie i krytycznie sprawdzone. Dzięki temu procesowi dochodzeniowemu odkryto, że powód i jego rodzina między rokiem 1995 i 1999 mieli wystąpienia na licznych odosobnieniach i konferencjach w dniach, w których miały miejsce rzekome wydarzenia. Te jego wykłady, z których wiele zostało nagranych i spisanych, przeczyły późniejszym oskarżeniom. Nie zawierały one żadnych wzmianek o jakiejkolwiek krzywdzie. Wcześniejsze słowa wypowiedziane przez powoda zdawały się obalać jego późniejsze oskarżenia. Dochodzenie w tym procesie obejmowało określenie i przesłuchanie świadków, którzy byli obecni w Aśramie w Indiach, kiedy miały miejsce rzekome wydarzenia stanowiące podstawę założenia sprawy sądowej przez powoda. Jeden ze świadków w 1995 r. sprowadził powoda do Indii, towarzyszył mu w podobnej podróży do Indii w 1997 r. i był obecny w czasie niektórych z rzekomych audiencji. Zeznania tego świadka w procesie zostały uznane za dowód w sprawie. Świadek zeznał, że w latach od 1995 do 1997 miał z Alayą Rahmem bliskie i poufne związki, a gdy przebywali w Aśramie rozmawiał z powodem codziennie, dyskutował z nim o szczegółach każdej audiencji powoda. Zeznał też, że Alaya Rahm nigdy nie sugerował, by w tym okresie zdarzyło się jakiekolwiek złe zachowanie lub została wyrządzona krzywda. Świadek ten złożył swoje zeznania w marcu 2006 r. Po tych zeznaniach Alaya Rahm wycofał swoją sprawę. W związku z wycofaniem sprawy nie złożono żadnej propozycji ugody; za przerwanie procesu nie było opłat pieniężnych ani innych kosztów. Wycofanie stanowi zakończenie procesu. |
W tym miejscu muszę wyrazić swoje osobiste serdeczne podziękowania bratu Baskinowi za tę zwięzłą relację.
Nie wiem co wy myślicie o tym, ale jeśli chodzi o mnie to to wycofanie sprawy przez Alayę Rahma przed formalnym przesłuchaniem w obliczu sędziego niweczy same podstawy wszystkich zarzutów, które rozgłaszano w ostatnich kilku latach. Proszę pamiętać, że Rahm nie wycofałby wytoczonej przez siebie sprawy, gdyby myślał, że ma szansę jej wygrania. Faktem jest to, że nie miał podstaw – w ogóle żadnych i nigdy. Przez lata Alaya Rahm rozpuszczał dzikie oskarżenia, a korporacja BBC mocno je wykorzystała. Dlaczego? Ponieważ nigdy tych oskarżeń nie sprawdzono w legalnym procesie. Rahm, podbudowany oczywistą powszechną na Zachodzie akceptacją jego oskarżeń, uznał że może liczyć na odszkodowanie i wytoczył sprawę. Jednak jego próba odniosła odwrotny skutek, a główny oskarżyciel zdał sobie z tego sprawę. Wycofał się po cichu.
Aspekty warte refleksji
Stańmy z boku i spójrzmy teraz na całą tę historię z niezaangażowanego punktu widzenia. Chciałbym zwrócić uwagę na następujące sprawy:
1. Mówiąc obiektywnie, nie należy się dziwić obrzucaniu błotem, które ostatnio robiono. Jak już zauważyliśmy, kampanie przeciwko Swamiemu w istocie nie są niczym nowym dla wielbicieli. Nowy jest rodzaj oskarżeń rzucanych tym razem. Fakt, że spotkały się z szerokim oddźwiękiem dowodzi tylko, że w mediach przeważa niski standard. Obecnie ludzie z mediów mówią otwarcie, że właściwe wiadomości to nic innego jak tylko szwindle, skandale, wulgaryzmy i kontrowersje. Stopniowo nawet gazety i kanały TV, które kiedyś szczyciły się wysokim poziomem, zniżają się do sztuczek mających przyciągać uwagę i ‘poprawiać’ ich notowania.
2. W przeszłości przy wielu okazjach sam Swami robił uwagi na temat ataków na Niego. Zauważył że: „Ludzie obrzucają kamieniami tylko drzewo uginające się od owoców, a nie drzewa, które nie mają żadnych owoców.”
3. To, że ludzie dobrzy często muszą cierpieć, jest częścią Boskiego Dramatu. W przypadku Jezusa, chociaż był Boski, został ukrzyżowany.
zwiń tekst
czytaj dalej
czytaj dalej
29 września 2013 roku był naprawdę wyjątkowy dzień, który spędziła nasza ekipa w Bazie FN podczas remontowania nowych pomieszczeń naszej siedziby. W pewnym momencie na niebie zobaczyliśmy coś przepięknego - tęcza zapierała dech w piersiach. Warto zaprezentować te zdjęcia, bo była to jedna z najpiękniejszych tęcz, jakie kiedykolwiek widzieliśmy...
Mamy w zapasie ok. 3 tysięcy zupełnie nowych zdjęć do rubryki "zdjęcie dnia". Czekamy na wprowadzenie zmian do naszego oskryptowania, które umożliwi prezentowanie zdjęć. Prosimy o cierpliwość!
czytaj dalej
Zdjęcie przedstawia - jak to wyraziła się autorka zdjęcia - fragment "nocnego nieba". Wyszło na nim coś bardzo ciekawego:
Najpierw opis:
From: xxxxxxxxxxxxxx
Sent: Saturday, July 27, 2013 11:13 PM
To: Nautilius
Subject: Dziwny obiekt
Witam .
W roku 2010 nabyłam pierwszy aparat cyfrowy Nikon Coolpix P100.W ramach testowania obsługi i możliwości jedno
ze zdjęć nocnego nieba wyszło dość dziwnie - może to aparat fiksuje? Jeżeli ktoś będzie dysponował czasem, by
zerknąć na to dziwadło, to proszę o kontakt.
Data wykonania zdjęcia:21-08-2010 godz.00:50
W załączniku przesyłam zdjęcie i gorąco pozdrawiam.
Beata
Zobaczmy fragment EXIF zdjęcia, Jest tam informacja o czasie ekspozycji wynoszącym 2 sekundy
Mimo owych dwóch sekund zdjęcie jest bardzo ciekawe, gdyż pokazuje coś, co wykonywało w bardzo dużej prędkości bardzo podobne "figury", które po nałożeniu dały taki właśnie efekt.
Od września planujemy duże zmiany w systemie publikacji tekstów, w tym także "zdjęcia dnia". I tak seria "zdjęcie dnia" trafi do systemu edycji serwisu, będzie miała zupełnie oddzielne oprogramowanie. Chcemy także stworzyć galerię, która także będzie integralną częścią portalu nautilus.org.pl
czytaj dalej
Zdjęcie okna kamienicy na warszawskim Powiślu, w której kilka lat przed śmiercią mieszkali Lech i Maria Kaczyńscy. Zdjęcie opublikowała "Gazeta Wyborcza" - serwis internetowy.
Wyobraźnię i emocje prawicowych dziennikarzy rozpala od soboty zdjęcie pewnego okna kamienicy na warszawskim Powiślu, w której kilka lat przed śmiercią mieszkali Lech i Maria Kaczyńscy.
Zdradziła, że ów cień widać tylko z jednej sali szpitala Solec, gdzie przez wiele dni po operacji leżała matka dziennikarki. - Do tej sali przychodzą pielgrzymki - opowiadała na Twitterze.
Ktoś zapytał: - Żartujesz, prawda?
Red. Pawlak zaprzeczyła: - Nie żartuję. Nie edytowałam zdjęcia.
Fotografia robi od soboty furorę na Twitterze i Facebooku. Kolejne osoby pytają: - A Ty ujrzałeś już Lecha w oknie?
Jak poinformował Samuel Pereira, redaktor "Gazety Polskiej Codziennie" i katolickiego kwartalnika "Fronda", nawet Marta Kaczyńska - córka zmarłego w katastrofie prezydenta - udostępniła zdjęcie na swoim profilu.
- I wcale się nie dziwię. To zdjęcie ma moc - ocenił Pereira.
- Fantastyczne. Oni są wśród nas! - wtórowała na Twitterze Ewa Piechocka.
Nie wszyscy jednak docenili odkrycie red. Pawlak. W sieci pełno komentarzy złośliwych, prześmiewczych, okrutnych.
Galopujący major: - Jak Matka Boska na ścianie!
PopPolityk: - Religia smoleńska doczekała się wreszcie swego cudu.
Robert Lipiec: - Czekamy na pierwsze uzdrowienie i wysyłamy kwity do Watykanu.
Jack Islander: - Katarzyna Pawlak ostro odlatuje.
Red. Pawlak próbowała polemizować z niedowiarkami, bezskutecznie. W niedzielę po południu jakby zmęczona westchnęła na Twitterze: "Ilość sfrustrowanych ludzi na TT, którzy karmią się sączeniem złośliwości, jest nieprzebrana. Niektórzy chyba aż dławią się własną żółcią".
Redaktorkę "Gazety Polskiej Codziennie" wziął w obronę nawet Tomasz Skory, znany dziennikarz RMF: - Cud, święta kamienica, objawienie, Bogurodzica - nie pogięło was trochę? Cień jest cień, gzyms to gzyms, fota to fota. A hejt to hejt.
Oto tekst z Gazety Wybiorczej:
http://wyborcza.pl/1,75478,14492154.html
I jeszcze jeden artykuł w sprawie tego zdjęcia...
czytaj dalej
Pomóżcie nam w sprawie Zdanów - oto prośba o pomoc w sprawie bardzo ważnej dla tej historii.
Drodzy czytelnicy serwisu FN!
Zwracamy się do Państwa z apelem. Kilku naszych kolegów przeprowadziło obliczenia związane w pytaniem, które jest jednym z podstawowych w sprawie zdjęć ze Zdanów:
JAKA BYŁA WIELKOŚĆ TEGO OBIEKTU?
W sprawie pojawiły się nowe wątki, a także jedna niezwykle istotna wskazówka dotycząca tego, w jakim miejscu przestrzeni znajduje się obiekt UFO. Jako podstawę naszej analizy wybraliśmy jedno wyjątkowe zdjęcie ze względu na jeden element, o czym za chwilę. Najpierw zobaczmy tę fotografię:
Dlaczego to zdjęcie jest tak ważne?
Powód jest prosty – od powierzchni obiektu odbijają się druty wysokiego napięcia, które znajdują się w odległości ok. 40 metrów od drogi!
Ten chyba najbardziej istotny szczegół jakoś umknął nam podczas wcześniejszego oglądania tysiące razy tych zdjęć. Ale to niestety tak jest – człowiek ogląda coś nieskończenie wiele razy, a nagle przychodzi ten moment i dostrzega coś, co jest oczywiste! Tak właśnie było w tym przypadku. Po wyostrzeniu zdjęcia odbicia przewodów wysokiego napięcia są widoczne natychmiast.
Co ten pozornie drobny fakt oznacza dla analizy zdjęć? Otóż oznacza on rzecz fundamentalną, wręcz podstawową do oceny skali obiektu, gdyż aby na powierzchni obiektu pojawiło się odbicie drutów wysokiego napięcia (a raczej drutów przesyłowych tzw. średniego napięcia), obiekt MUSI ZNAJDOWAĆ SIĘ ZA LINIĄ WYZNACZANĄ PRZEZ DRUTY!
To wręcz oczywistość, ale wywraca ona do góry nogami wszelkie teorie o „miniaturowych ufo wystrzeliwanych ze specjalnych automatyczn-pneumatycznych luf z pociskami w kształcie modelu ze Zdanów”!
Poszukujemy osób, które interesują się zjawiskiem UFO, śledzą od 8 lat (!) sprawę Zdanów, mają jakieś pojęcie o geometrii i matematyce i są gotowi policzyć, ile ich zdaniem wynosi średnica obiektu na zdjęciu. My mamy własne obliczenia zrobione przez kilka osób niezależnie od siebie, ale nie chcemy ujawniać wyniku, gdyż chcemy to skonfrontować z Państwa wyliczeniami.
Naszym adresem kontaktowym będzie jedna ze skrzynek używanych przez FN przy projektach specjalnych, czyli:
Co państwu pomoże przy analizie zdjęcia? Absolutnie film, który proszę uważnie obejrzeć, gdyż pokazuje on perspektywę i to, co się dzieje z modelem, kiedy odchodzimy od aparatu na odległość większą niż 2-3 metry (perspektywa go po prostu „zjada”, a sam obiekt złożony z dwóch misek wręcz znika!)
OTO FILM POKLAZUJĄCY MIEJSCE ZDARZENIA:
http://www.youtube.com/watch?v=baZW0mmBM8Y
l
l
Na pewno ważne są odległości i proporcje poszczególnych elementów terenu. Uzyskacie je bez problemu patrząc na zdjęcie satelitarne miejsca, gdzie zostało zrobione zdjęcie. Odległość od osoby wykonującej zdjęcie a obiektem na zdjęciu znajdującym się tuż za linią wyznaczaną przez słupy z liniami przesyłowymi to ok. 40 metrów.
Możecie Państwo dokładnie obejrzeć sobie to miejsce klikając na mapę gogle
Bardzo liczymy na wszystkich czytelników – to są dość proste obliczenia, ale… naprawdę warto! Podajemy jeszcze raz e-mail:
WYWIAD Z NASZYM KOLEGĄ Z ZESPOŁU BADAJĄCEGO SPRAWE ZDJĘĆ ZE ZDANÓW
Czy sprawie zdjęć pomogło pokazanie je ludziom z MUFON?
Bardzo. Zwrócili oni uwagę na rzeczy, które nam jakoś umknęły. Przykładem może być choćby to, co jest teraz tak widoczne i wręcz oczywiste, czyli odbicie linii przesyłowych na metalicznej powierzchni obiektu. Jeśli ktoś chce w ogóle cokolwiek powiedzieć na temat wielkości tego obiektu, to musi od tego zacząć, jaka jest odległość samego obiektu od osoby robiącej zdjęcia. To odbicie od powierzchni to dar od losu, prezent od opatrzności! Jest oczywiste, że obiekt musiał być za linią wyznaczaną przez słupy wysokiego napięcia, a więc jego odległość od osoby fotografującej to co najmniej 40 metrów, a nawet kilka metrów więcej… ale nie chcę teraz tłumaczyć, dlaczego tak uważam.
Co to oznacza dla oceny zdjęć?
Co to oznacza? Mój Boże… to praktycznie zamyka w żelaznej trumnie wszelkie bzdury opowiadane o modelu z misek! My i tak wiedzieliśmy, że to bzdury, ale to odbicie drutów wysokiego napięcia jest naprawdę przełomowe dla oceny wielkości obiektu.
Czy można mówić jeszcze o modelu?
A tak, można. Jest tylko mały drobiazg: szef siedleckiej policji wraz z emerytowanym pracownikiem wydziału SB musieliby rzucać modelem o średnicy kilku metrów! Mam mówić dalej?
Nie, to wystarczy. Co dalej? Będziecie jechać na miejsce zdarzenia?
Problem jest z modelami UFO. Kupiliśmy wszystkie dostępne w Polsce modele misek, z których da się zrobić model „w miarę podobny” do tego ze Zdanów. Były one polerowane pastą polerską, kosztowało to mnóstwo czasu, mnóstwo pracy. Efekt był dramatyczny, tragiczny wręcz… Od powierzchni coś się w miarę odbijało, jeśli trzymaliśmy model tuż przed aparatem. Odchodziliśmy z modelem na metr, dwa i na jego powierzchni była tylko niewyraźna plama! Próbowaliśmy uzyskać takie odbicie na wszelkie możliwe sposoby, ale to byłoby możliwe tylko przy bardzo dużym obiekcie, o średnicy co najmniej trzech metrów. Innej możliwości nie ma. Po prostu.
Liczycie, że czytelnicy serwisu FN włączą się w obliczenia?
Tak. To daje ogromną frajdę, wszystkie odległości można bez problemu odczytać z map google, gdyż na dole jest podziałka. My także mierzyliśmy oczywiście to pole, ale wymiary zgadzają się z tymi z google co do joty, więc lepiej je odczytać samemu.
Jak czuje się Maciej Talacha? Przebywa cały czas w hospicjum?
Tak, ale wolę, żeby o tym powiedział Robert czy napisał, bo nie czuję się upoważniony. Obaj panowie się znają, on jest w kontakcie z bliskimi Talachy, którzy go informują o jego stanie. Naprawdę ten człowiek potrzebuje naszej modlitwy, ma straszną, potworną chorobę. Niestety śmiertelną.
Dziękuję za rozmowę.
APEL O ZDANY W HYDEPARKU - kliknij na link!
czytaj dalej
Oto wiadomość, którą przysłał jeden z czytelników serwisu FN.
-----Original Message-----
From: Cyprian xxxxxxxxxxxx
Sent: Sunday, August 18, 2013 9:33 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Edward Snowden: w ciągu kilku miesięcy dojdzie do potężnych rozbłysków na słońcu. Zginą miliony ludzi !!!!
Witam załogę Nautilus.
Może was to zainteresuje. Odrazu podaję wam Link:
– Edward Snowden, hacker-uciekinier z Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) ujawnił we wtorek, że seria rozbłysków słonecznych jest ustawiona na wrzesień, zabijając setki milionów ludzi. Dokumenty dostarczone przez Snowdena udowodniają, że od 14 lat Central Intelligence Agency (CIA) wiedziała, że do tego dojdzie.
Od tego czasu rządy świata po cichu stara się przygotować do tego zjawiska. W ramach dostania obywatelstwa Rosyjskiego Snowden udzielił dostęp do danych i dokumentów ściśle tajnych Federalnej Agencji Zarządzania Awaryjne (FEMA) przedstawiających jak straszny WYNIKI rozbłysków będzie w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Rozbłysk wyłączy wszystkie elektroniczne systemy dostaw żywności i wody, padną wszelkiego rodzaju urządzenia elektryczne i transformatory.
Odkąd pod koniec 20 wieku, setki milionów ludzi zaczęły polegać na technologii automatyzacji, aby ułatwić własne życie flara słoneczna wygeneruje impulsy elektromagnetyczne, niebezpieczne dla układów elektronicznych. Snowden powiedział FEMA i National Center Disaster Reduction, że Chiny i USA podejmują kroki od 14 lat.
Do tego powstał projekt Stargate. Edward Snowden przekazał dokumentację składają się z 4472 stron, z której wynika dużo więcej rzeczy, które zostaną opublikowane już niebawem. Ogromny impuls elektromagnetyczny z rozbłysków słonecznych tzw.”Killshot „uszkodzi większość światowych systemów elektrycznych”, powiedział Snowden. „Ludzie, których życie jest najbardziej zagrożone są to osoby starsze i wykorzystujące aparaturę medyczną do podtrzymania życia.”Ludzkość zapłaci najbardziej tragiczną cenę za swoje technologicznego uzależnienia. Wiedza, którą posiadam a jest ukrywana przez rządy światowe doprowadziła mnie do tego aby wyemigrować z USA, które zataja wszelkie informacje przed obywatelami, którzy powinni je znać i móc się przygotować na nadchodzące wydarzenia.
Pracownicy WikiLeaks oraz Anatolij Kucherena, radca Snowden wyprodukował film wzywający do przygotowania się na najbliższe wydarzenia tak jak to robią poinformowane rządy światowe. W poniedziałek, Snowden wysłał wideo, do rosyjskiej Federalnej Służby Migracyjnej w ramach jego zaproszenia do azylu.
Pozdrawiam Cyprian
czytaj dalej
Na rynku polskim jest kilka ciekawych pozycji związanych z paleoastronomią. Jedna z pozycji to Pitagoras i teoria strun w której autorzy wykazali, że Pitagoras istotnie znał od kapłanów egipskich podstawowe prawa dotyczące układu słonecznego. Dowód wynika wprost ze słynnego doświadczenia Pitagorasa polegającego na napinaniu jelit baranich i odniesienie wyników do muzyki i harmonii sfer. Wykazali również, że podstawy współczesnej teorii liczb zespolonych, to klasyczna filozofia pitagorejska.
Inna pozycja tych samych autorów to Sfery w przestrzeni, czyli tajemnice starożytnej astronomii, która w ostatnim czasie ukazała się na polskim rynku. W książce podjęto temat egipskiej legendy o bogini Nut i powiązano tą mitologiczną opowieść z inną… równie fascynującą. Z legendą o oczach Horusa… W książce pojawiła się także, w odniesieniu do doświadczeń Pitagorasa, słynna grecka legenda o lirze Apollina. Nawiązując to tych niezwykłych starożytnych opowieści autorzy wyjaśnili istotę podziału okręgu na 360 części i związek tego podziału z hipotezą Titiusa i Bodego. Podano sposób tworzenia przez starożytnych wielkich cykli astronomicznych.
Warto przyjrzeć się zamieszczonym w książce ciekawym wyliczeniom:
odległość Ziemia-Słońce (średnia orbita Ziemi) wynosi 149597890 km; zaś okres obrotu Ziemi wokół własnej osi (wyrażony w dniach) wynosi 0,99726968 dnia. Okres ten wyrażony w sekundach wyniesie:
86400 × 0,99726968 sekund = 86164,10035 sekund.
Dzieląc odległość Ziemia-Słońce przez liczbę, która określa okres obrotu Ziemi wokół własnej osi (wyrażony w sekundach), otrzymamy:
149597 890 km / 86164,10035 = 1736,174 km
Jest to promień biegunowy Księżyca większy o 97,4 m od wielkości 1736,1 km podawanej w tabelach astronomicznych. Popełniony błąd wyliczeń jest rzędu ok. 0,0561%. Przyjęcie najnowszych teorii głoszących, że od chwili powstania Księżyca jego średnica zmalała o ok. 100 m, niweluje ten błąd całkowicie.
Każdy obserwator, który potrafi zmierzyć biegunową średnicę Księżyca i wyrazi ją w swoich jednostkach długości (calach, łokciach, stopach, sumeryjskim beru i innych dowolnych), zauważy, że średni promień orbity Ziemi w jej obiegu wokół Słońca (w jego własnych jednostkach długości) wynosi:
86 400 × 0,99726968 × Rk [ j.ob ] = Rs [ j.ob ].
Przy założeniu, że promień biegunowy Księżyca (w współczesnych jednostkach długości) ma 1736,1 km, jak mówią nam podręczniki i encyklopedie, to promień orbity Ziemi w jej obiegu wokół Słońca wynosi:
86 400 × 0,99726968 × 1736,1 [km] = 149 589 494,6 [km].
Uwzględniając współczesne dane wskazujące, że promień orbity Ziemi wynosi 149 597 890 km, błąd wynosi 8395,38 km. Jest to błąd rzędu 0,005612%. Trudno uznać to za dzieło przypadku…
Pozdrowienia.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.