Dziś jest:
Niedziela, 6 kwietnia 2025
Nie ma lustra, które by lepiej odbijało człowieka niż jego słowa.
/Juan Luis Vives/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie.
Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Szanowna Redakcjo,
Odpowiadam na prośbę o kontakt w sprawie relacji o trójkątnym niezidentyfikowanym obiekcie nad Katowicami, zgłoszonej przez p. Dominikę i opublikowanej 23.11.18 w dziale XXI piętro i serwisie Emilcin.com.
http://www.emilcin.com/relacje,459,metaliczny-trojkat-nad-katowicami-20-22-czerwca-2018.html
Krótko się przedstawię: od wielu lat zajmuję się naukami ścisłymi, zwykle odrzucam to, czego nie mogę zmierzyć lub zważyć, aczkolwiek coś, co jest niewyjaśnione zawsze mnie ciekawiło. Na FN może zbytnio się nie udzielam, ale systematycznie obserwuję strony logując się pod pseudonimem Nac2_3lny.
Nie mogę niestety wprost potwierdzić, że widziałem coś, co opisała czytelniczka FN, jednak opis ten niezwykle mnie poruszył, bo przez ok. tydzień poprzedzający przeczytanie tego opisu usiłowałem na ile to możliwe zgłębiać historie związane z trójkątnymi obiektami, które są jakąś specyficzną formą obiektów UFO.
Niesamowicie uderzyło mnie podobieństwo obserwacji p. Dominiki do obserwacji z 2004 r. opisanej w blogu „Czas tajemnic” p. Damiana Treli. Chodzi nie tylko o sam obiekt, ale też praktycznie identyczną lokalizację obserwacji na przestrzeni wielu lat. Nie wiem, jaki jest stosunek FN do działalności p. Damiana, jednak liczę, że nie będzie z mojej strony niestosowne lub nieuprawnione w stosunku do autora, jeśli podam poniżej link do opisu:
http://czastajemnic.blogspot.com/2013/11/trojkatny-obiekt-nad-katowicami.html
Uderzające jest, że te obiekty potrafią poruszać się w różnych płaszczyznach, a więc znane nam prawa aerodynamiki po prostu ich nie dotyczą, przyjmując, że są materialnymi trójkątami lub też formacjami świateł tworzących naroża trójkąta. Poniżej kolejny link - podany tam opis jest dla mnie niezwykle cenny, bo uważam, że w ogromnej mierze odnosi się do obiektu, który sam miałem możliwość zaobserwować w dzieciństwie ok. 30(!) lat temu (zdjęcia i rysunki tam przedstawione to właśnie TO).
http://czastajemnic.blogspot.com/2013/09/startujacy-nol-nad-biaa.html
Wrócę teraz do mojej obserwacji sprzed wielu lat. O obserwacji tej pisałem już kilka lat temu, jednak pomyliłem wówczas nazwy miejscowości, a w tej chwili dzięki nieocenionym „Google maps” mogłem powrócić do tego, co rzeczywiście widziałem i pomimo upływu czasu nadal mam przed oczami - takie wówczas wywarło to na mnie wrażenie jako na dziecku. Dodam, że była to moja jedyna obserwacja czegoś wymykającego się logice, mimo, że często wyglądam w niebo poszukując tego, co wówczas mi umknęło i czego do dziś żałuję.
Dla mnie z jakiegoś powodu ważne jest, że zdarzenie miało miejsce w roku 1987 lub 1988, a więc w okresie poprzedzającym osławioną falę trójkątów nad Belgią. Jako ok. 10-letni uczeń przebywałem wówczas na kolonii letniej w malowniczej miejscowości Brzustów, znajdującej się między Tomaszowem Mazowieckim, Spałą i Opocznem. Mieszkaliśmy na terenie szkoły podstawowej w Brzustowie, dzisiaj noszącej imię Jana Pawła II. Lokalizację tej szkoły oraz kierunek mojej nocnej obserwacji z I piętra przesyłam w załącznikach. Niestety słabo u mnie jest ze zdolnościami graficznymi, kierunek z pewnością się zgadza, natomiast trudno mi do końca powiedzieć, czy odległość i wielkość obiektu naniesione są w prawidłowej skali. Jeśli chodzi o wielkość, to w subiektywnym odczuciu określiłbym ją na rząd wielkości dziesiątek metrów, ale nie dam głowy, czy nie było to znacznie większe.
Sytuacja przedstawiała się następująco: była letnia, ciemna noc, nie wiem, która mogła być godzina, bo w pewnym wieku zegarek nie jest niezbędnym akcesorium, w każdym razie z sali mieszkalnej, znajdującej się w zachodniej części I piętra budynku udałem się „za potrzebą” do łazienki znajdującej się na krańcu wschodniej części piętra.
Trudno mi powiedzieć dlaczego nie zapaliłem światła (może nie wiedziałem gdzie jest włącznik), natomiast pamiętam, że znalazłem się przy oknie ciemnego pomieszczenia i moją uwagę przykuł obracający się w oddali równoboczny trójkąt białych świateł.
Patrząc na perspektywę lasów w oddali, wydaje się, że był znacznie wyżej niż linia drzew. Wiedziałem, że w okolicy są tory kolejowe i pierwsze skojarzenie było ze światłami pociągu, jednak pamiętam, że jedynie w bardzo dużej odległości były widoczne jakieś czerwone światła, które skojarzyłem z infrastrukturą kolejową, a ten obiekt był czymś, co zdecydowanie nie pasowało do ogromnych powierzchni wokół porośniętych polami i lasami. Ponieważ była noc, nie potrafię powiedzieć, czy obserwowany trójkąt był rzeczywiście materialnym trójkątem ze światłami w narożnikach, czy były to trzy światła rotujące wokół jednej osi. Nie pamiętam też, czy było tam światło centralne, natomiast niezwykłą rzeczą, jaką pamiętam było to, że czwarte (również białe i tej samej wielkości) światło nagle wyłoniło się ze środka spomiędzy trzech narożnych i udało się w linii prostej z dość dużą, ale nie zawrotną prędkością jakby bardzo blisko miejsca, z którego ów obiekt obserwowałem Trójkąt tymczasem nie zmieniał położenia tylko nadal rotował. No i cóż - byłem wówczas dzieckiem - po prostu przestraszyłem się i uciekłem do sali sypialnej, czego teraz z perspektywy lat żałuję.
Na tym historia się kończy. Nie wiem, czy wniesie ona cokolwiek, ale dla mnie stanowi dowód, że te trójkąty w jakimś celu latają.
P.S. Dopiero teraz na wspomnianych mapach Google zauważyłem, że nieopodal na północ opisywanego miejsca znajduje się lotnisko 7 Dywizjonu Lotniczego, ale nie byłbym w stanie uwierzyć, że obserwowane zjawisko mogłoby mieć cokolwiek wspólnego ze znanymi nam lub nawet prototypowymi samolotami, tym bardziej, że były to wszak jeszcze czasy socjalistyczne.
Życzę Fundacji wielu dalszych sukcesów, na ewentualną publikację wyrażam zgodę, jednocześnie z niestety zrozumiałych względów będę wdzięczny za zachowanie wszelkich moich danych jedynie do Państwa wiadomości.
Pozdrawiam,
[...]
czytaj dalej
[...] Krotka i bardzo aktualna historia potwierdzajaca w mojej opinii istnienie duszy u zwierzat, pewnie jakich wiele macie w archiwum:
Wczoraj rano (2018-11-24) , zgodnie z sugestia weterynarza, moi rodzice niestety oddali do uspienia naszego kochanego pieska, by skrocic jej meczenia. "Ruda" byla pokrzywdzona przez kogos znajda, traktowana jak czlonek rodziny, przezyla z nami ponad 100 psich lat.
Pozniej, jeszcze tego samego dnia, moja mama slyszala jej charakterystyczne popiskiwania Rudej, ktore wydawala gdy prosila by jej pomoc wejsc po stromych schodach, by udac sie do swojego ulubionego miesca w domu.
Pozdrawiam,
Lukasz
czytaj dalej
[...] Dzień dobry, Chciałbym podzielić się z Państwem moim snem jaki ostatnio zapamiętałem, a w zasadzie przypomniałem sobie o nim rano. Generalnie bardzo rzadko zapamiętuję sny. Tak było i tym razem, ale przeglądając rano "newsy" w telefonie natknąłem się na film w którym w pewnym momencie pojawiał się wycięty wiatrak z jakimiś wzorkami. Jak tylko go zobaczyłem pomyślałem o hipnozie (wpatrywanie się w obracający się kształt) i w tej samej chwili w mojej głowie pojawił się sen z nocy.
Sam sen był dość prosty, ale moim zdaniem intrygujący, dlatego do Państwa piszę. Pamiętam, że byłem w swojego rodzaju rynnie o wymiarach takich, że mogło stać obok siebie dwoje, może troje ludzi. Nie był to tunel ponieważ od góry padało światło dzienne (tak mi się wydawało). Razem ze mną ktoś tam jeszcze był - nie wiem kto. Po prostu czułem czyjąś obecność, tak jakby ktoś stał obok mnie po prawej stronie lub lekko z tyłu. Bezpośrednio przed nami roztaczała się mgła. W tym momencie we śnie zdałem sobie sprawę, że już tam wcześniej byłem i musimy zawracać, ponieważ wejście w mgłę nie jest przyjemne.
Przypominając sobie ten sen zdałem sobie sprawę, że już wcześniej śniło mi się to samo, lecz wtedy wszedłem w mgłę razem z osobą towarzyszącą. Pamiętam, że mgła wydawała się całkiem zwyczajna z dalszej odległości (choć delikatnie fioletowej / różowej barwy) . W miarę przybliżania okazało się, że mgła jest pewnego rodzaju falującą, unoszącą się lekko strukturą o gładkiej błyszczącej powierzchni, która oprócz szklanego blasku mieniła się kolorem fioletowym z domieszką jasnego brązu (nie jestem w stanie określić jaki to kolor) - była niczym masa pokryta przezroczystą, gładką folią. Mimo takich cech można było w nią wniknąć. Po wejściu w nią przejęła nade mną kontrolę (bardziej nad umysłem) przedstawiając w mojej głowie jakby zniekształcone obrazy / myśli. Nie mogę sobie przypomnieć co widziałem, ale psychicznie czułem duży dyskomfort oraz może umiarkowany lęk.
Chciałem się stamtąd wyrwać, jednak nie mogłem. Tyle pamiętam z pierwszego snu. W tym drugim, znając poprzednie doświadczenia, zawróciłem w ostatniej chwili razem z moim współtowarzyszem i czułem jak "mgła" próbuje mnie wciągnąć. Tu sen się kończy lub nie pamiętam co było dalej. Podsumowując, to co najbardziej pamiętam, to widok tego miejsca razem z "mgłą" oraz najbardziej samo uczucie jakiego doświadczyłem, tj. duży dyskomfort psychiczny.
Nie wiem co ta "historia" oznacza, jednak uważam, że sny nie są przypadkową zbieraniną jakichś wyimaginowanych obrazów, dlatego dzielę się moimi z Państwem.
Gdyby mieli Państwo wiedzę o podobnym śnie, proszę o informację.
Pozdrawiam serdecznie
Marcin
I jeszcze jedna historia z tych "nadesłanych do FN" tym razem o czymś, co my nazywamy "zdarzeniem synchronicznym".
[...] Witam serdecznie załogę, zaglądam dość często na pokład waszego serwisu, odkąd pamiętam zawsze interesowała mnie tematyka wraz z zgłębianiem tajemnic "nieznanego", chciałbym przedstawić pewna chwile, zdarzenie na pozór może dla innych ludzi ,którzy nie zwrócili by pewnie na to uwagi.
Wieczorem wraz z znajomą często rozmawiamy jeżdżąc sobie po mieście z muzyką. W pewnym momencie zaparkowaliśmy na parkingu przy kościele, rozmawiając, zacząłem wspominać, był czas długich lat wstecz kiedy w sezonie letnim odbywały okolicznościowe festyny na zewnątrz kościoła ,bieg dla zawodników połączony wraz z ogniskiem i muzyką, w momencie wspomnienia wstecz, przełączyłem radio różnych stacji i w pewnym momencie leci piosenka oparta na tekście muzyce oraz sposobie związanym z tematyką religijną.
Miejsce które wybraliśmy parkingowe, wspomnienie a później ukazana muzyka w radiu, tak jakby te trzy punkty ściśle się ze sobą zsynchronizowały w czasie, niemniej pozostawiam to państwa ocenie. :) Pozdrawiam [...]
czytaj dalej
[...] Witam:), Chciałam podzielić się swoją historią i zwrócić się jednocześnie z pytaniem czy ktoś zgłaszał również taka sytuację. Zacznę od początku - w czerwcu tego roku , możliwe że to było w okolicach 20-22.06.2018 ok godziny 7:00 szłam ul. Poniatowskiego w Katowicach.
Było bezchmurne niebo , piękna pogoda. Spojrzałam w gore i zobaczyłam ogromny (naprawdę ogromny) srebrny trójkątny metaliczny obiekt nad domami. Był ustawiony w pionie. Ciężko jest mi określić jego wymiary, nie wiem jak wysoko znajdował się nad budynkami. Poruszał się wolno , jednostajnie. Zaczął omijać wysoki budynek. Już się nie pojawił . Wyparował.
Mieliście moze jakieś sygnały od kogoś w takiej sprawie? Przez te parę miesięcy szukałam jakichkolwiek informacji na ten temat ale cisza. Jestem pewna że to nie był żaden balon, zabawka, dron etc. Wygląd miał zdecydowanie jak porzadny sprzęt latający. Oczywiscie byłam tak zafascynowana tym ,, że nie zdążyłam wyciągnąć telefonu
Pozdrawiam serdecznie Dominika
[...]
Dziękujemy za relację. I tu prośba do naszych czytelników: jeśli ktoś widział ten obiekt, prosimy o wiadomość: redakcja@emilcin.com
czytaj dalej
[...] Witam! Sprawa jest świeża. Chciałem opowiedzieć, co mi się wczoraj przydarzyło, czego nie byłem w stanie wyjaśnić w racjonalny sposób, aż do dzisiaj, gdy dowiedziałem się, co się stało.
Po kolei. Jest poniedziałek. Wróciłem do domu z roboty późnym wieczorem. Poszedłem sprzątać piwnicę, bo ostatnio przerabiałem instalację C.O. i pozostało po tym sporo bałaganu. Wróciłem do mieszkania ok godziny 23 i poszedłem do łazienki się umyć. Potem idę do pokoju, siadam przed komputerem, przeglądam Facebooka, później Nautilusa. Jest godzina ok 1 może kilkanaście minut po 1. Idę znów do łazienki, ale tam jest jakoś dziwnie zimno. W pierwszej chwili pomyślałem, że może kaloryfer się zapowietrzył, ale zauważyłem że jest otwarte okno i stąd to zimno. Zamknąłem okno i spróbowałem, czy jest możliwe aby samo się otworzyło. Otóż nie ma takiej możliwości i nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, nawet przy bardzo silnym wietrze. Dzisiaj na Facebooku czytam " W nocy 19 listopada, po ciężkiej walce z chorobami odszedł od nas śp........." - jeden z moich znajomych.
Od razu pomyślałem, że przyszedł się pożegnać i dał znak poprzez otwarcie okna. To okno się dosyć lekko otwiera, najlżej w całym domu, ale jednak klamkę trzeba przekręcić. Było otwarte o kąt 20-25 stopni czyli w sumie niewiele. Żeby było jasne. Nikt inny nie mógł otworzyć tego okna w tym czasie, bo nikogo tam nie było. Skojarzyłem to ze znakiem jaki dostał Krzysztof Jackowski od zmarłego teścia.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa
[dane do wiad. FN]
/email z 21 listopada 2018/
czytaj dalej
[...] Witam serdecznie całą redakcję. Od dłuższego czasu chciałam do Was napisać i opowiedzieć pewną historię. Wielu z nas spotkało się z istotami zza tej drugiej strony. Mnie również. Rok, przed tym jak zaszłam w ciąże zmarł mój dziadek. Mieszkał z babcią, razem z nami. Dalej mieszkam w tym domu razem z mężem, siostrą, bratem i rodzicami.Dziadek nigdy nie poznał własnego prawnuczka. Kiedy przeczytacie tą historie, stwierdzicie ,że być może było inaczej. Pierwszej nocy, po powrocie ze szpitala pierwszy raz zdarzyło się coś dziwnego. Coś obudziło mnie w nocy.
Synek spał ze mną, gdyż szybciej się obudził -płakał, to go wziełam do siebie. Coś obudziło mnie w nocy. Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam szarą mgłę obok łóżka. Strasznie się wystraszyłam. Nie powiedziałam tym wydarzeniu mężowi, tylko pod pretekstem, iż synek może spaść z łóżka, kiedy go wezmę w nocy do nas, chcę spać od strony ściany. Niestety i tak budziłam się w nocy i widziałam jasną mgłę niedaleko łóżka. Nic nikomu nie mówiłam dalej, bo myślałam, że być może za bardzo martwie się o synka i dlatego nie mogę w nocy spać. Ale nie.
W ciągu dnia, gdy mąż był w pracy zaczynała grać jedna z zabawek synka. Czułam, że ktoś chce mi pokazać, iż przyszedł w odwiedziny. Potem nie raz wieczorem i w ciągu dnia sytuacja się powtarzała- nawet w obecności męża, który również był tą sytuacją zaskoczony. Kilka razy śnił mi się dziadek. Stał obok zabawek synka, jakby smutny. Przełom nastąpił, kiedy pól roku od urodzenia synka, mąż wyjechał na szkolenie. Wstał o 3 w nocy i wraz z kolegami z pracy wyjechał do warszawy.
Poszłam spać, kiedy o 6 nad ranem obudził mnie nie kto inny jak dziadek we własnej osobie. Stał, jakby młodszy, niższy- przypominał mi mojego tate. Byłam tak ździwiona i wystraszona, że powiedziałam słowa, których do dzisiaj żałuje-"Odejdz". Znikł i więcej nie widziałam mgły ani jego samego. Strasznie byłam na siebie zła, miałam wyrzuty. Zabawka przestała grać, do czasu 6 grudnia, kiedy znowu dała o sobie znać. W maju synek obchodził urodziny. Dwa dni po nich, kiedy siedziałam sama z synkiem ktoś zapukał. Drzwi do pokoju otworzyły się na szerokość może 50 cm i zamknęły.
Wyszłam na korytarz i poszłam do kuchni, gdzie siedział mój tata. Zapytałam go , co chciał, a on odpowiedział, że słyszał pukanie, ale to nie był on. Poszłam również do brata, ale spał. Na dole była babcia. 10 min po tym wydarzeniu, zapytała taty czy słyszał pukanie do drzwi wejściowych. Powiedziała, że poszła otworzyć drzwi, ale nikogo tam nie było. Po tym dniu już nic się nie wydarzyło. Inne dziwne wydarzenia, które pamiętam to to, kiedy moja babcia zachorowała. Kiedy pierwszy raz leżała w szpitalu powiedziała mojemu tacie- Był Tadek(imię mojego dziadka) i powiedział, że jeszcze nie teraz.
Wróciła do domu, ale było z nią coraz gorzej.Babcia chorowała na miażdzycę, zapominała o wielu sprawach. Nie pamiętała połowy dnia, co jadła, ale ciągle szukała dziadka. Mówiła-gdzie Tadek , przed chwilą tu był. W końcu amputowano babci nogę i została leżącą. Moja siostra widziała, jak babcia mówiła do ściany- To ty jeszcze żyjesz?Babcia zmarła niecały rok po pierwszym napadzie padaczki i wylądowaniu w szpitalu. Dzień przed swoją śmiercią była całkiem inna, wyglądała lepiej. Wydawało się, że stan się poprawił. Potem ciągle brzmiały mi w uszach jej słowa- że jeszcze nie teraz. Pozdrawiam cała redakcję.
czytaj dalej
[...] Często mam przedziwne sny, świadome sny jestem w nich w pełni świadomy wiem że to jest sen i że w każdej chwili mogę się wybudzić i często to robię gdy czuję się w nim zagrożony np. poprzez kontakt z demoniczną osobą - demonem który chce wyrządzić mi krzywdę. W tych snach latam dosłownie lewituję przemieszczam się poprzez stropy jak i ściany często rozmawiam z innymi osobami które spotykam podczas snu, pamiętam jak kiedyś do jakiejś kobiety zagadnąłem czy ona pierwszy raz jest w astralu miałem wrażenie że nie ma pojęcia co tu robi i gdzie się znajduje? Gdy pewnego dnia przysnąłem to widziałem jak wstaję z łóżka ale wiedziałem że moje ciało dalej leży siedząc na łóżku to był już sen albo byłem już w astralu opuściłem ciało spojrzałem na swoje ręce były świetliste koloru pomarańczowego jakby ktoś podkręcił kolor w tv aby był bardziej jaskrawy kolorowy.
Często też śnię zmarłych, kiedyś przyśniła mi się babcia nagle znalazłem się w jakimś miejscu i zobaczyłem moją zmarłą babcię jak z kimś rozmawia zagadnąłem do niej a ona do mnie idź mi stąd. Niedawno przyśniłem moją zmarłą teściową która była naprawdę dobrą osobą, jak w każdym śnie znalazłem się w jakimś pomieszczeniu gdzie zobaczyłem moją teściową mówię do niej że była bardzo dobrą osobą a ona że się mylę i że jak będę tu to będę miał większy wgląd w to, powiedziała jeszcze mi że jestem wredny;) ja jej że raczej zabawny ona mi na to że zabawny to byłem 70 lat temu zapytałem ją zaskoczony to ja mam więcej niż 70 lat ona na to oczywiście że tak to chyba dowodzi tego że reinkarnacja istnieje. Wiele mógłbym jeszcze opisać dziwnych snów, przepraszam za kiepską składnię.
[...]
[...] Czytanie w świadomym śnie
Witam! Jestem duchownym rzymskokatolickim, a z zamiłowania astronomem. Od lat pilnie śledzę i staram się badać relację odkryć naukowych (tak oficjalnej nauki, jak i nieoficjalnej) do wiary chrześcijańskiej. Wśród moich zainteresowań znalazło się zjawisko tzw. świadomego snu. Od trzech lat eksperymentuję z różnymi technikami i samym zjawiskiem, starając się zaobserwować związek snu z niewidzialną dla nas stroną rzeczywistości.
Wiemy dziś, że 96% wszechświata jest niedostępne naszym zmysłom (ciemna materia i ciemna energia) a na poziomie fizyki cząstek elementarnych napotykamy świat o niesamowitych, wręcz magicznych właściwościach. Przechodząc do rzeczy: znanym powszechnie zjawiskiem wśród onironautów jest niemożność lub wielka trudność w odczytywaniu napotkanych w świadomym śnie tekstów.
Na własny użytek ukułem własną teorię na temat przyczyn tego zjawiska. Otóż musimy zdać sobie sprawę jak skomplikowaną czynnością jest czytanie - można powiedzieć, że jest to wręcz czynność na pograniczu możliwości naszego mózgu - w końcu natura nie używa alfabetu, gdy przekazuje nam informacje. Gdy czytamy coś na jawie, nasz mózg nie musi zajmować się samym odbiorem widoku pisma, od tego mamy oczy. Jednak w świadomym śnie to nasz mózg jest naszymi oczyma: a przecież jednocześnie musi on przetwarzać napotkany obraz na wyuczone znaczenie danych liter, słów i wreszcie sensu spisanego przekazu. W związku z tym spróbowałem, czy nie dałoby się w trakcie świadomego snu napotkany tam tekst przeczytać w taki sposób, żeby "nie obciążać" mózgu, a tym samym nie utracić stabilności wizji samego tekstu. Wymyśliłem w tym celu prostą technikę: napotkany w świadomym śnie tekst czytam "na głos", nie usiłując w ogóle - na tym etapie - zajmować się jego treścią.
Dopiero po "odczytaniu" go myślę o tym, co on oznacza. Zastosowanie tej techniki dało zadowalające i - niesamowite rezultaty. Od dawna uważałem, że sny są czymś więcej niż wytworem naszej podświadomości, jest to raczej coś w rodzaju naszego wewnętrznego komputera, w którym nie tylko jest to, co zapisze się na "twardy dysk" ale też daje możliwość korzystania z czegoś w rodzaju "duchowego internetu", w którym łączymy się z wiedzą, zawartą w niewidzialnej dla nas stronie rzeczywistości.
Napotkałem w świadomym śnie wielką księgę i podszedłszy do niej, zacząłem ją czytać z wykorzystaniem obmyślonej wcześniej sztuczki. Udało mi się powstrzymać "uciekanie" tekstu i odczytać jeden akapit. Nie czytałem dalej, bo to, co było zawarte w tym jednym akapicie poraziło mnie niczym grom z jasnego nieba. Tekst brzmiał: "Cały wszechświat jest synchroniczny. Synchroniczność wszechświata jest dowodem kreacji wciąż trwającej, tak, że nie możemy powiedzieć: wszechświat stworzony, lecz: stwarzany.
Synchronia jest zatem alfabetem, pismem, za pomocą którego niewidzialność komunikuje się z widzialnością". Dopiero po przebudzeniu, szukając w internecie, natrafiłem na teorię synchroniczności C. G. Junga. Jung stosuje nazwę "synchronia" na opisanie "niesamowitych zbiegów okoliczności", zdarzeń, które w postrzegalnej dla człowieka rzeczywistości nie mają w sobie żadnego zauważalnego ciągu przyczynowo - skutkowego, a jednak człowiek ich doświadczający czuje, że nie jest to przypadek, że dane wydarzenia łączą się, mają zauważalny sens, zawarty w sobie przekaz. To on wystosował twierdzenie, że wszechświat jest cały synchroniczny, synchronia przenika każde wydarzenie naszego życia i kluczem do wielkiej tajemnicy jest umiejętność odczytywania synchronii w swoim życiu.
Nigdy wcześniej nie słyszałem o teorii synchroniczności - choć samymi 'zbiegami okoliczności" zajmowałem się od dawna i doświadczałem ich sam niemal na co dzień. Cóż mogę powiedzieć? Sny są naprawdę czymś więcej niż tylko projekcją zawartych w podświadomości wspomnień i obrazów. A o tym, że jest w nich "coś więcej" donoszą wszystkie religie i kultury świata od zarania dziejów. Z poważaniem ks. [...] dane osobiste tylko do wiadomości redakcji)
czytaj dalej
[...] Witam całą załogę!
Dość długo zbierałam się żeby do Was napisać. Nikomu o tym nie mówiłam, ponieważ wszyscy uznaliby mnie za wariatke (może i Wy za nią mnie uznacie). To w sumie zaczeło się jak byłam mała (miałam może 5-6 lat). Mieszkam jakieś kilka, kilkadziesiąt km od ruin zamku (wybudowany został gdzieś na przełomie XIII/XIVw). Jak byłam mała dość często przejeżdżaliśmy obok tego zamku. Mówiłam wtedy do moich rodziców żeby mnie tam zabrali bo chce zobaczyć jak teraz wygląda ten zamek i co się w nim zmieniło, jakieś dziwne uczucie ciągło mnie to tego zamku jakby coś mi mówiło choć tu do mnie jesteś tu potrzebna.
Później tak wyszło, że przez pare lat nie przejeżdżałam koło tego zamku. Dopiero ostatnio kilka razy przejeżdżałam obok niego i znów te uczucie wróciło. Nigdy nie byłam w środku tego zamku. Coś mówi mi i wiem to, że jestem jakoś związana z tym zamkiem, że kiedyś tam żyłam.
Pamiętam jak kiedyś miałam sen o tym zamku, i że stałam na balkonie. Ostatnio byłam na zakupach i przechodziłam obok mężczyzny, który wydawał mi się cholernie znajomy zupełnie tak jak bym go już gdzieś kiedyś widziała i znała ale nigdy w życiu go nie widziałam! Był taki dziwny i zachowywał się tak jakby mnie znał od dawna. Miałam takie uczucie jakbym zaczeła bać sie jego choć nigdy nie zrobił mi nic złego, tak jakby jakiś prześladowca z przeszłości wrócił. Tak jakbym znała go właśnie z tego zamku. Nie wiem co to może być może przypominam sobie życie i ludzi z tego zamku? Prosze Was nie udostępniajcie moich danych i nie podawajcie ich nikomu zachowajcie je tylko dla siebie. Pozdrawiam [dane do wiad. FN].
Od FN
Dziękujemy za opis. Potwierdzamy - bardzo często dusze ludzi pojawiają się w nowych wcieleniach w pobliżu miejsca swojego dawnego zamieszkania, więc jest to bardzo prawdopodobne, że już wcześniej mieszkała Pani na tym zamku. Zresztą - historii podobnych mamy setki. Oto "pierwsza z brzegu", kiedy człowiek ma przebłyski pamięci, że rzeczy które dzieją się w jego życiu są jakimś niezwykłym powtórzeniem tego, co już kiedyś było... (tekst o tym piszą nasi koledzy z Projektu Messing)
From: [dane do wiad. FN]
Sent: ....
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: reinkarnacja
Mój nick w FN to andre520 .Witam .Pragnę wspomnieć coś co mnie zainteresowało czytając po raz kolejny artykuły zamieszczone na stronie FN .Otóż po rozwodzie z moją pierwszą żoną , poznałem na internecie moją obecną żonę .Wtedy mieszkaliśmy od siebie blisko ja w Oleśnicy , ona we Wrocławiu .Co bardzo dziwnego się miałem po pierwszym spotkaniu .Miałem dziwne odczucie jakbym ją już znał tylko nie mogłem skojarzyć skąd mogłem ją znać???? Nie wiem do dziś ,ale nasuwa mi się dziwne skojarzenie bo moja rodzina ma jakieś wątki związane z miejscem skąd pochodzi moja druga żona!!!!!!.Moja aktualna żona pochodzi z Lututowa koło Wielunia a ja miałem tam kogoś co należał do rodziny [dane do wiad. FN]a była to kobieta , która wyszła za mąż za Śpiewaka .
Teraz zaczynam się zastanawiać ,czy przypadkiem nie byłem w poprzedniej karnacji w jakiś sposób kimś kto miał żyć w Lututowie i znaliśmy się z moją obecną żoną ?????a teraz jakiś dziwny los połączył nas tutaj i teraz????? A tak naprawdę moja cała historia dotychczasowego życia to jest bardzo dziwna .Chciałbym poddać się kiedykolwiek regresji hipnotycznej i poznać to wszystko by może zrozumieć dlaczego mam takie dziwne życie ???Dlaczego moja matka która miała kilka poronień by w końcu mieć upragnione dziecko na dodatek wcześniaka jakim jestem z którym miała niezliczone ilości kłopotów zdrowotnych ze mną ,potem mieszkałem kawał życia z moimi rodzicami w wybudowanym wspólnym domku gdzie ojciec był bioterapeutą i leczył z powodzeniem sporo ludzi ,po jego śmierci kiedy pojawiła się moja obecna żona i niemalże równocześnie moja synowa za której namową zapisała wszytko co mogła mojemu synowi a ja musiałem na końcu wyprowadzić się z tego domu .To bardzo dziwne że ona mojego syna zaczęła traktować jak swojego syna w miejsce mnie i pomimo że byłem dla niej całym szczęściem zrobiła mi takie świństwo .Ta synowa ledwo pojawiła się w otoczeniu tego domu miała czelność mówić do mnie ,że ten dom będzie ich jeszcze za mojego życia i tak pokierowała sprawą że moja matka uległa i zrobiła darowiznę na mojego syna .
Teraz żałuje , płacze jak odjeżdżam z tego domu bo mieszkam z obecną żoną , tęskni za mną ale dlaczego wtedy uległa i zapisała 3/4 tego domu??? Ja jej się okropnie dziwiłem dlaczego to zrobiła ,przecież syn jak i ja jedynak miałby to po mojej śmierci . Proszę napisać czy jest możliwość żebym poddał się regresji i być może poznał jakieś wątki tej całej historii .Jestem przekonany że to dzieje się w jakimś jednym i tym samym kręgu ludzi przez pokolenia .Jestem na rencie nie stać mnie na zapłatę za taką regresję ale jeżeli są osoby które prowadzą jakieś badania nad tą istotą i uważałyby że mogę być dobrym materiałem badawczym to polecam się .Mnie interesuje to bo ojciec jak był sporo zajmował się bioterapią i interesowała go reinkarnacja bo jak mawiał sporo pacjentów miało choroby nie ze swojego pokolenia ale z innego wcielenia. Pozdrawiam
--
[dane do wiad. FN]
I jeszcze e-mail z naszej najnowszej "poczty do FN'.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Saturday, November 17, 2018 3:33 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Całe swoje życie planujemy przed narodzinami.
Szanowni Państwo. Kilka dni temu przeglądałem na youtube filmy dotyczące reinkarnacji. Natrafiłem na ciekawy film-konferencję znanego badacza reinkarnacji,Roberta Schwartza,który gościł niedawno w Polsce. Jest on autorem dwóch książek,które zostały wydane również w Polsce:"Odważne dusze" i "Dar duszy".Badacz ten skupił się w swojej pracy na tym co się dzieje z ludzką duszą pomiędzy wcieleniami.Jest to obszar mało zbadany i tym ciekawiej się go słucha.W telegraficznym skrócie można to opisać następująco:Nasza dusza czy też ciało astralne konsultuje z Przewodnikami Duchowymi minione życie i planuje życie kolejne.
Dostajemy do wyboru kilkanaście gotowych scenariuszy i zadań do wykonania w kolejnym życiu. Wybieramy następnie konkretny scenariusz ,kierując się sugestiami Przewodników jak i własnymi pragnieniami.
Często myślałem dlaczego nie wybrałem np. wygodnego życia na angielskim dworze królewskim,czy też życia bogatego przedsiębiorcy w USA .Otóż okazuje się że wygodne życie jest mało wartościowe z punktu widzenia rozwoju duchowego. Im więcej problemów do rozwiązania,tym dusza szybciej awansuje w swoim rozwoju duchowym,szybciej pokona kolejne stopnie drabiny.Schwartz nazywa dusze które wybierają trudne zadania duszami odważnymi. Narzędziem badawczym minionych pobytów w zaświatach i poprzednich żyć jest hipnoza regresyjna,którą zresztą Schwartz z powodzeniem stosuje ,jak i sesje z mediami.
Całe przyszłe życie jest planowane w najmniejszych szczegółach.Jestem pewny ,że w moim przypadku natrafienie na stronę FN i zdobycie wiedzy o reinkarnacji było też efektem moich planów przed narodzinami.
Pragnę z tego miejsca podziękować Fundacji za to że tak ważny temat jak reinkarnacja nie schodzi z jej stron. Pozdrawiam, Marcin z Bydgoszczy. Poniżej link do konferencji Roberta Schwartza na youtube:
czytaj dalej
[...] Przed rozpoczęciem edukacji szkolnej spędziłam, na własną prośbę, kilka miesięcy u dziadków na wsi. Była to ostatnia okazja, żeby pobyć z nimi nieco dłużej w innych okolicznościach niż wakacyjne. W czasie mojego pobytu w sąsiedztwie wydarzyły się niezależne od siebie, bardzo nieszczęśliwe wypadki samochodowe, w których zginęli dwaj młodzi mężczyźni. Wszyscy ich znali, lubili. Oni się ze sobą przyjaźnili, chyba nawet w dalekim stopniu byli jakoś ze sobą spokrewnieni.
Byłam wtedy małym dzieckiem i pamiętam tę grozę, gdy przychodziły wiadomości.
Pamiętam dobrze widok matki pierwszego z nich, jak idzie piaszczystą ścieżką, ubrana na czarno, z rozmierzwionymi włosami, wyjąc nieludzko. Wzbudzała we mnie respekt i lęk. Przyglądałam się jej ukradkiem. Potem dziadkowie, nie bacząc na mój wiek, zabierali mnie przez trzy dni na czuwanie w domu zmarłego, przy otwartej trumnie z ciałem. W pamięci mam dźwięk nieustannych modłów i płaczu, zapach kwiatów i jodłowych gałązek do wieńców i widok tej matki która utraciła jedynego, najukochańszego syna, chodzącej bez zmysłów między zebranymi licznie członkami rodziny, sąsiadami i znajomymi. I słowa, które wykrzyczała patrząc na zwłoki syna do jego przyjaciela i jego rodziców. Słowa, które wszyscy zebrani słyszeli, a w których wyrażała swój żal i zazdrość, że zginął nie kto inny tylko właśnie jej syn i że to ona musiała stracić dziecko.
I zaraz potem kolejne tragiczne zdarzenie i informacja, że przyjacielowi zmarłego nie dane było cieszyć się życiem dużo dłużej. Nie miał zapiętego pasa, podczas zderzenia wypadł przez okno i zginął przygnieciony samochodem tuż pod oknem domu swoich rodziców. Szok zapanował wśród ludzi w rejonie, gdzie nie zdarzało się grzebać osób w takim wieku. Mieszkańcy, mając świeżo w pamięci pogrzeb poprzedniego młodzieńca, zaczęli dopatrywać się związku między słowami zrozpaczonej matki a kolejnym wypadkiem. Przez lata izolowali ową kobietę, naznaczając ją piętnem „Czarnej Wrony”. Uważali, że rzuca klątwy i sprowadza nieszczęścia na tych, którzy się do niej nieopatrznie zbliżą i jej narażą.
Przechodziłam przez kolejny rytuał pogrzebowy. Tym razem jeszcze oglądałam ciało z obrażeniami twarzy, która zdawała się poruszać w migotliwym blasku gromnic. Zamykanie wieka trumny, pochówek. Wszystko to sprawiło, że zderzyłam się po raz pierwszy w swojej świadomości z widmem śmierci i ogarnęła mnie czarna rozpacz. Otchłań odebrała mi wszelką radość, chęć do zabawy, jakikolwiek sens.
Zamykałam się w pokoju, kładłam na łóżku i płakałam albo łkałam godzinami. Nie byłam wychowywana na mazgaja, a okazywanie słabości nie było mile widziane, rodzina jednak widziała, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Dziadkowie próbowali mi nieporadnie pomóc, nawiązywali próby pocieszenia mnie, szukali odpowiednich argumentów. Mówili na przykład, że jestem dzieckiem, że nie mam co o tym myśleć, że jeszcze nie czas, że całe życie przede mną, że tak już jest skonstruowany świat, ale ja jestem niejako ostania, póki co, w kolejce po śmierć (tak jakby rzeczona kolejność pokoleniowa rzeczywiście istniała:) ). To zupełnie do mnie nie trafiało, bo co za różnica czy wcześniej, czy później, skoro koniec jest nieunikniony.
Próbowali więc odwrócić moją uwagę, albo przekupić mnie jakimiś słodyczami. W końcu, wyczerpawszy asortyment, najczęściej zostawiali mnie samą, a ja zmagałam się z niewyobrażalnym lękiem, który mnie paraliżował.
Któregoś wieczora, gdy tak lamentowałam, usłyszałam wewnętrzny głos, który mówił, a właściwie nakazywał mi: „Policz na palcach i zobacz ile masz lat.” Wyciągnęłam rękę przed siebie, zaczęłam liczyć. Starczyła mi do tego rachunku jedna dłoń. „Spójrz na nią, tyle lat żyjesz. A teraz zobacz, co było wcześniej.” Patrzyłam na przestrzeń przed dłonią. „Przypomnij sobie, czy było ci wtedy tam źle? Czy czułaś głód? Czy czułaś ból? Czy czułaś strach?” Skupiałam się, żeby sobie przypomnieć i byłam przekonana, że nic takiego nie pamiętam, a więc nic takiego zapewne nie czułam. Odpowiedziałam więc: „Nie, nie czułam.” „Nie bój się więc. Po prostu tam wrócisz”- usłyszałam.
Zaufałam temu głosowi. Mój dziecięcy rozum przyjął bez szemrania i dodatkowych pytań taką logikę:). Oczywiste stało się dla mnie, że nie mam się czego obawiać. Ta „rozmowa” amputowała automatycznie cały mój żal i przywróciła do świata żywych. Wstałam, wytarłam nos, oczy i poszłam coś zjeść.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Cześć i siemanko :) Piszę z dziwną dość sprawą, bo szukałam miejsca z tego co widziałam. To się wydawało wspomnieniem mojej śmierci.
Zacznę od tego, że zawsze mnie interesowało wszystko co nie było normalne. Możliwe, że to przez geny, a możliwe, że przez, ze w wieku 7,8 lat widziałam ducha... Ale pomijając już ten fakt.
Oczywiście, jeśli chodzi o rzeczy paranormalne byłam z tym obcykana jak się da. Jak łatwo się domyślić próbowałam OOBE, które wydawało mi się fajną zabawą. Udało mi się raz ale to było dosłownie na kilka sekund, bo mnie to zbytnio przeraziło. Ale właśnie po tym jednym razie zaczęłam się czuć dziwnie we własnej skórze. Po kilku tygodniach to się stało. Stałam w kościele i nagle bum, i ciemność po chwili wybiegałam z pałacu w długiej ciemnej sukni. Przerażona mijałam kobiety poubierane na biało. I zbiegłam po schodach.
Widziałam powóz z końmi a przed kilku niechlujnie poubieranych mężczyzn walczących na miecze z mężczyzną o którego tak się bałam. Wtedy stałam tak płacząc i nadal ściskając sukienkę w dłoniach. W pewnym momencie walka przeniosła się w moje strony co mnie skłoniło do przesunięcia się pod balkon znajdujący się obok schodów. I wtedy właśnie poczułam skórzany pasek na swojej szyi. Momentalnie złapałam go próbując odciągnąć jak najdalej bym mogła oddychać. Ale człowiek który to zrobił był silniejszy. Konsekwentnie mocniej zaciskał pasek na mojej szyi. Ja przyglądałam się walce, mężczyzny którego nie wątpliwie kochałam. Widziałam jak on przegrywał, w szczególności, że fakt, że ktoś zaczął mnie dusić go rozproszył. Wtedy zobaczyłam jak jeden z tych oprychów wbija mu brzuch swój miecz/nóż. Po moich policzkach ciekły łzy. Mężczyzna ostatkiem sił doczołgał się do moich nóg.
Widziałam, że umiera, i sama też to czułam. Widząc, że nic z tego nie będzie puściłam jedną ręką pasek i położyłam go na głowie mężczyzny. Chwilę później poczułam coś, czego nie da się porównać z niczym innym. Opętańcza walka o każdy oddech ustała, a ja poczułam niewiarygodną radość, przyjemność... Jeny... Tego nie da się opisać słowami. To jest euforia, czyste szczęście! Ostatnie co pamiętam to widok mojego i tego mężczyzny ciała leżącego tam gdzie umarliśmy. Przed wielkim pałacem, który był otoczony zielonymi łąkami i lekkimi pagórkami.
Ocknęłam się z tego transu po kilku minutach i nie mogłam złapać oddechu. Zawsze miałam problem z noszeniem czegoś na szyi, bo czułam, że się duszę, nawet teraz, pisząc to czuję ten pasek na szyi i ledwo co mogę złapać oddech.... Szukałam tego miejsca, ale nie znalazłam do tej pory, więc postanowiłam się z tym podzielić z moją ulubioną stroną internetową.
Pozdrawiam, Kasia
czytaj dalej
[...] Witam ponownie. Wybaczcie ze znowu przeszkadzam ale korzystając z okazji ze nawiązałem z wami kontakt chciałem się podzielić swoja ostatnia historią. Ogolnie rzecz biorąc lubię i znam się na filmowaniu. Tak więc jednym z moich pomniejszych marzeń jest nakręcenie filmu dokumentalnego lub czegoś innego podobnego.
Pewnego razu powiedziałem na głos że chciał bym wiedzieć czy coś istnieje więcej mieć okazję sprawdzić i nakręcić jakiś film o nawiedzonych miejscach. Z reszta to pytanie nurtuje mnie od dawien dawna (czy jest coś wiecej). Ale jakoś znowu to we mnie wezbrało. Może teraz to brzmieć będzie chronologicznie ale wtedy sobie tak tego nie analizowałem.
Pracowałem wtedy jako ochroniarz na nocki. Wracałem jednej nocy z pracy do domu okolo 30km do Newport (Walia - przyp. FN). To byla zima 1 marca 2018 roku. Około godziny 23:00 w nocy utknełem w zaspie gdzieś na pustkowiu. W koło zero samochodow. Myślałem że zamarzne tam na śmierć (jak na tutejsze warunki to była zima stulecia). Chciałem zadzwonić po taksówke ale wszystkie firmy taksówkowe albo nie odbieraly telefonow albo mowily ze za duże sniegi i za daleko więc mnie nie wezmą.
Wiedziałem że coś musze zrobić bo zamarzna na smierć w tym aucie wiec zaczełem iść. Po drodze mineło mnie zaledwie kilka aut ale żadne nie bylo skore się zatrzymać i mi pomóc. Miałem jednak szczęście i jeden człowiek się zlitował i zawiózł mnie do domu.Po kilku dniach jak sniegi stopniały jeden taksówkarz podrzucił mnie z powrotem aby zabrać auto z drogi. Przy okazji powiedział do mnie: hej a wiesz ze dosłownie kilometr od twojego samochodu jest dom o którym mówia że jest nawiedzony? Pokaże ci go tak przy okazji. Zgodziłem się. Obejrzałem z zewnatrz a nastepnie przywiozl mnie z powrotem do mojego auta i szczesliwie wrocilem do domu.
Kilka tygodni pozniej przypadkiem w pracy opowiedziałem ta historie i wtedy jeden ochroniarz powiedział mi że byl w tym domu i widział ducha. Dziwna sprawa pomyślałem bo ten ochroniarz to powazny człowiek zreszta były żolnierz z 20 letnim doświadczeniem. Był na misjach w Iraku i Afganistanie byle czego się nie boi i wydawać by się było wiarygodny.
Powiedział mi że on jego żona i szwagier rok temu byli w tym domu. Dla niego to byl czysty żart i dla smiechu tam poszedl ale powiedział że pierwszy raz w zyciu uwierzył że jest coś więcej i sie przestraszyl jak nigdy. Przysięgał mi że mówi prawdę. Cóż nie wiem co mam myśleć, na początku troche z niego kpiłem i troszke żartowałem ale jemu w ogole nie było do śmiechu.
Na koniec zapytałem się czy zechciał bym opowiedzieć tą historię przed kamerą gdyby byla taka możliwość. Odpowiedział mi że nie ponieważ boi się że to żle wpłynie na jego reputację i woli tylko mi to opowiedzieć.
Tak wyglądał w tym roku mój ciekawy zbieg okoliczności.
[dane do wiad. FN]
w zalaczniku zdjecie z GPS gdzie utknelem i ten dom nawiedzony
czytaj dalej
W XXI PIĘTRZE prezentujemy historie przysłane przez naszych czytelników. Wiemy, jak bardzo dużą popularnością cieszy się ten dział i wiele osób od lektury XXI PIĘTRA zaczyna swój dzień. Dziękujemy za wszystkie zgłoszenia i ciepłe słowa. Dziś prezentujemy kolejną, ciekawą historię, którą dostaliśmy 10 listopada 2018 roku.
From: [...]
Sent: Saturday, November 10, 2018 9:01 PM
To: nautilus
Subject: Coś jakby telepatia
Witam załogę Nautilusa.
Po przeczytaniu artykułu "Moja misja" postanowiłem do państwa napisać. Otóż podczas dzisiejszego spaceru głęboko rozmyślałem na temat okrutnego traktowania zwierząt i zacząłem się zastanawiać jak mógłby wyglądać swiat żyjąc w zgodzie z naturą. Dodam że spacerowałem około 14 a artykuł przeczytałem okolo 20. No i teraz muszę wam powiedzieć że z 75% waszych artykułach w których państwo przekazujecie wiadomości mające na celu wniesienie wiedzy i poprawy ludzkości mam tak że o tym "Konkretnym Temacie" wcześniej rozmyślam wczesniej. Jest różnie, rozmyślam parę dni wcześniej albo tak jak dziś chwilę przed dodaniem przez państwa artykułu.
I mam jeszcze jeden temat.
W sierpniu miałem okazję być na defiladzie Wojska Polskiego i zrobiłem na końcu jedno zdjęcie na którym prawdopodobnie jest obiekt UFO. Parę dni później dostałem od Państwa informacje na e-mail że zdjęcie będzie zamieszczone na stronie, wtedy tak się ucieszyłem że wyjąłem telefon z kieszeni i przed garażem zrobiłem zdjęcie na tle błękitnego nieba no i na tym zdjęciu też coś jest bliżej prawego górnego rogu. Wiem że sceptyk powie że to owad ptak czy coś innego.
Natomiast gdy próbuję zrobić zdjęcie z UFO to o tym myślę i wpatruje się nie w telefon a w niebo żebym mógł widzieć jakies ewentualne ptaki czy coś co mogłoby być niepotrzebne na zdjęciu.
Później też wykonywałem zdjęcia ale bez rezultatow a cos wewnętrznie mi mówi że najpierw powinienem wysłać te zdjęcie blekitnego nieba.
Może za dużo się rozpisalem ale naprawdę coś czuję że powinienem do was wysłać do zdjęcie.
Jak będę miał okazję zrobić zdjęcie na spokojnie to na pewno zrobię, ale tym razem jakby coś się pokazało to od razu do państwa wysyłam fotkę.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa.
Wszystkiego dobrego
Link do tekstu "Moja Misja" w Dzienniku Pokładowym:
Poniżej zdjęcie czytelnika.
czytaj dalej
[...] Witam, jestem Państwa stałą czytelniczką, jednak nigdy się nie udzielałam, jednak gdy zobaczyłam artykuł o Sokółce postanowiłam opisać co mi się przydarzyło, myślę, że śmiało mogę to nazwać cudem, bo nie wiem w jaki sposób można to inaczej wytłumaczyć.
Bardzo chciałabym pozostać osobą anonimową, ponieważ praktycznie nikt z rodziny o tym nie wie, nie poinformowałam jeszcze kościoła, ponieważ chciałabym zrobić to osobiście, a na tą chwilę nie mam możliwości, by tam pojechać, ponieważ podróż do Sokółki zajęłaby nam cały dzień, a mamy małe dziecko.
Po ślubie zaczęliśmy starać się o dziecko, jednak podświadomie wiedziałam, że mogą być z tym problemy, ponieważ miałam nieregularne cykle, potem już w ogóle ich nie było. Diagnozą była niepłodność, brak owulacji, w ogóle cykle "stały w miejscu", prędzej cały czas przyjmowałam tabletki by jakoś ten organizm funkcjonował jak u zdrowej kobiety. Po około 14 miesiącach nieudanych starań, próby przywrócenia owulacji drogą farmakologiczną lekarz zasugerował inseminacje lub adopcje, ale na ostatniej wizycie, gdzie kolejny raz mój organizm nie "zatrybił z tabletkami" i nie było już w tym miesiącu szans na owulacje, kazał nam powtórnie przyjechać za trzy dni, by sprawdzić jeszcze w jakim kierunku idzie organizm, czy wartości spadną poniżej zera czy nieco w zwyż i porozmawiać jaka będzie nasza dalsza decyzja. Załamana tym wszystkim wróciłam do domu, jednak w głowie cały czas pojawiała się myśl o Sokółce (nie wiem skąd, bo nie czytałam zbyt wiele na ten temat), dzień przed wizyta pojechaliśmy do Sokółki, w połowie drogi zaczęłam wątpić czy ta podróż ma sens, taka całodzienna wyprawa.
Dotarliśmy bez problemu, zaczęliśmy się z mężem modlić, w międzyczasie do kościoła dotarła wycieczka, pamiętam, ze z Borów Tucholskich, gdy skończyliśmy modlitwę, akurat zaczęła się msza, specjalnie dla tych pielgrzymów, postanowiliśmy, ze zostaniemy i my. W czasie gdy ta msza się zaczęła, poczułam niewytłumaczalne gorąco które od środka mnie ogarnęło, nie wiem jak to opisać, nigdy nie czułam czegoś takiego, chciało mi się płakać.
Następnego dnia dotarłam na umówioną wizytę lekarską, lekarz wykonuje USG no i ? Sam środek owulacji! organizm w 3 dni nadrobił to, co normalnie u kobiety zajmuje kilka tygodni, dostałam zastrzyk na wspomaganie owulacji (pękniecie pęcherzyka) i udało się, zaszłam w ciążę naturalnie wlaśnie w tym dziwnym cyklu. Dodam, że od momentu, gdy opuściliśmy kosciół w Sokółce czułam spokój i opanowanie, nie stresowałam się już wizyta, tym czy nam się kiedykolwiek uda zostać rodzicami, co wcześniej było na porządku dziennym również tak przeszłam całą ciażę, byłam nienaturalnie opanowana i spokojna. Dziecko urodziło się w nasza rocznice ślubu, zdrowe, kochane, nasze :).
pozdrawiam całą załogę.
[...]
czytaj dalej
Piszę w związku z artykułem o widzeniu określonych godzin. W moim wypadku jest to widzenie w ciągu dnia podwójnych godzin/minut (12:12, 22:22 itp.), lub podwojonej liczby minut. (12:22, 12:33, 12: 55 itd.). W zasadzie widzę głównie takie liczby w ciągu dnia; obecnie jestem zdziwiony, gdy zobaczę na zegarku "zwykłą" godzinę.
Przeczy to oczywiście zasadom rachunku prawdopodobieństwa. Uważam, że ma to związek z zainteresowaniami - od lat interesuję się uzdrawianiem niekonwencjonalnym i ezoteryką. Z pewnością wskazuje nam, że nie ma czegoś takiego jak przypadek. U mnie zjawisko przybrało na sile (częstości występowania) po kursie Matrycy Energetycznej - dwupunktu. Jakie jeszcze informacje niesie z sobą - nie wiem. Widać jestem raczej odporny na wiedzę.
Pozdrawiam Nautilusa i cała Załogę.
[dane do wiad. FN]
[...] miewam godziny i minuty na zegarkach roznego typu takie same czyli np. 13:13 15:15 22:220 itp.
Coz w tym niezwykłego ? na pierwszy rzut oka nic od fajny zbieg okoliczności jeśli to się trafi raz dziennie czy dwa, lecz bywa ze zdaza się to np. 5 razy pod rząd co godzine i rzadko patzre na zegarek ale w pracy no trzeba i w zyciu bo to wyznacznik naszego współczesnego zycia , zycia pelnego obowiazkow i pedu wiec jak tu nie kontrolować czasu, oczywiście w samym tym nic nie zwykłego jest jedynie ktoś by powiedział jak to możliwe żeby akurat trafiać w te minuty i godziny bo szansa jest mala a żeby zobaczyć to kilka razy dziennie jeszcze mniejsza z punktu widzenia matematyki, jednak to polowa niezwyklosci tego, druga czesc niesie ze sobą jakies zle wydarzenie dam przykład żeby się nie rozpisywać bo nie mam talentu oratorskiego , widze jakas godzine to znaczy ze zdazy się cos zlego niedługo bądź w krotce, często kieruje się tym ominąć jakies wydazenia jeśli o czyms myslalem w tym momencie jak widze godzine czy w komórce czy w tv czy w aucie, na zegarze witryny sklepowej czy np. przychodzi sms od kogos o tej godzinie dziwnej związanej z tymi samymi godzinami i minutami to zmieniam postepowanie co do tej rzeczy, bądź wiem ze nie uda mi się cos związanego z tym co mam zrobić co mnie czeka itp. . często zdaza się ze widze godziny przez kilka dni np. i nic się nie wydaza zlego ale to pozory, znaczy ze się cos szykuje, kumuluje jakas wazniejsza czy skomplikowana sprawa która za owocuje lada czas . Ja wiem jak to brzmi sam czytałem i jest mało przekonywujące ale od lat działa, do dam ze moja mama tez tak ma od de mnie jak jej tlumaczylem o tym i wiele lat już wie ze jak ma godzine znaczy ze będzie cos nie tak , moja zona tak samo jesteśmy 10 lat razem, miały tez 2 moje poprzednie kobiety za młodu jak zaczynałem dorosle zycie. lecz nikt więcej,
[...]
pozdrawiam serdecznie i zycze wytrwalosci w tym co robicie, bo to prawda i przyszlosc która za mojego zycia pewnie się wyjasni, skad jesteśmy, dla czego i co potem będzie,,, jaki jest sens istnienia wszystkiego
[... ] Jest wspólny mianownik pomiędzy tym czym się zajmujecie a pewną moją rozmową z egzorcystą bratem Franciszkiem z Kodnia na Podlasiu.. U was jest pewien artykuł (nie mogę go teraz znaleźć ale jest na pewno) o człowieku który po chyba śmierci klinicznej przebywał u Boga i miał możliwość ujrzenia co jest po śmierci.. i głównym motywem tak jak by można powiedzieć nagrodą za dobre życie jest wieczne podróżowanie po niezliczonych planetach w nieskończonym wszechświecie - to samo mi powiedział przez telefon tenże doświadczony i około 80-cio letni egzorcysta który jest mocno związany z Kościołem Katolickim... To coś znaczy.. Dziękuję..
czytaj dalej
Witam serdecznie, Do napisania tej wiadomości zainspirował mnie ostatni telefon wykonany przez Pana Jackowskiego. Już dawno chciałam opisać takie sytuacje "niewyjaśnione", które miały miejsce w moim życiu, bo było tego trochę, ale nigdy nie mogłam się do tego zebrać.
Ponad 10 lat temu zmarł mój dziadek. Było to kilka dni przed Wielkanocą, więc pogrzeb odbył się w Wielki Piątek. W Niedzielę Wielkanocną, kiedy siedziałyśmy z mamą i siostrą w ponurych nastrojach przy świątecznym stole, rozmowa toczyła się oczywiście wokół dziadka. Siedziałam na przeciw mojej siostry, a za nią stała szafka, na której położona była ramka ze zdjęciem dziadka a do niej dołączony nekrolog z gazety.
Podczas rozmowy ramka nagle poruszyła się do przodu jakby ktoś ją od tyłu popchnął. Na pewno nic mi się nie przewidziało, widziałam to na 100%. Moja mama od razu zapytała mnie co się stało, bo strasznie zbladłam. W naszej rodzinie jak najbardziej wierzy się w takie rzeczy i nikt nie szukał "racjonalnego" wyjaśnienia. Nigdy tego nie zapomnę, chociaż minęło już tak dużo czasu, to pamiętam to jak dziś.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
Gorzów Wielkopolski: Bez żadnego dźwięku i hałasu
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.