Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Witam! Sprawa jest świeża. Chciałem opowiedzieć, co mi się wczoraj przydarzyło, czego nie byłem w stanie wyjaśnić w racjonalny sposób, aż do dzisiaj, gdy dowiedziałem się, co się stało.
Po kolei. Jest poniedziałek. Wróciłem do domu z roboty późnym wieczorem. Poszedłem sprzątać piwnicę, bo ostatnio przerabiałem instalację C.O. i pozostało po tym sporo bałaganu. Wróciłem do mieszkania ok godziny 23 i poszedłem do łazienki się umyć. Potem idę do pokoju, siadam przed komputerem, przeglądam Facebooka, później Nautilusa. Jest godzina ok 1 może kilkanaście minut po 1. Idę znów do łazienki, ale tam jest jakoś dziwnie zimno. W pierwszej chwili pomyślałem, że może kaloryfer się zapowietrzył, ale zauważyłem że jest otwarte okno i stąd to zimno. Zamknąłem okno i spróbowałem, czy jest możliwe aby samo się otworzyło. Otóż nie ma takiej możliwości i nigdy wcześniej się to nie zdarzyło, nawet przy bardzo silnym wietrze. Dzisiaj na Facebooku czytam " W nocy 19 listopada, po ciężkiej walce z chorobami odszedł od nas śp........." - jeden z moich znajomych.
Od razu pomyślałem, że przyszedł się pożegnać i dał znak poprzez otwarcie okna. To okno się dosyć lekko otwiera, najlżej w całym domu, ale jednak klamkę trzeba przekręcić. Było otwarte o kąt 20-25 stopni czyli w sumie niewiele. Żeby było jasne. Nikt inny nie mógł otworzyć tego okna w tym czasie, bo nikogo tam nie było. Skojarzyłem to ze znakiem jaki dostał Krzysztof Jackowski od zmarłego teścia.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa
[dane do wiad. FN]
/email z 21 listopada 2018/
czytaj dalej
[...] Witam serdecznie całą redakcję. Od dłuższego czasu chciałam do Was napisać i opowiedzieć pewną historię. Wielu z nas spotkało się z istotami zza tej drugiej strony. Mnie również. Rok, przed tym jak zaszłam w ciąże zmarł mój dziadek. Mieszkał z babcią, razem z nami. Dalej mieszkam w tym domu razem z mężem, siostrą, bratem i rodzicami.Dziadek nigdy nie poznał własnego prawnuczka. Kiedy przeczytacie tą historie, stwierdzicie ,że być może było inaczej. Pierwszej nocy, po powrocie ze szpitala pierwszy raz zdarzyło się coś dziwnego. Coś obudziło mnie w nocy.
Synek spał ze mną, gdyż szybciej się obudził -płakał, to go wziełam do siebie. Coś obudziło mnie w nocy. Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam szarą mgłę obok łóżka. Strasznie się wystraszyłam. Nie powiedziałam tym wydarzeniu mężowi, tylko pod pretekstem, iż synek może spaść z łóżka, kiedy go wezmę w nocy do nas, chcę spać od strony ściany. Niestety i tak budziłam się w nocy i widziałam jasną mgłę niedaleko łóżka. Nic nikomu nie mówiłam dalej, bo myślałam, że być może za bardzo martwie się o synka i dlatego nie mogę w nocy spać. Ale nie.
W ciągu dnia, gdy mąż był w pracy zaczynała grać jedna z zabawek synka. Czułam, że ktoś chce mi pokazać, iż przyszedł w odwiedziny. Potem nie raz wieczorem i w ciągu dnia sytuacja się powtarzała- nawet w obecności męża, który również był tą sytuacją zaskoczony. Kilka razy śnił mi się dziadek. Stał obok zabawek synka, jakby smutny. Przełom nastąpił, kiedy pól roku od urodzenia synka, mąż wyjechał na szkolenie. Wstał o 3 w nocy i wraz z kolegami z pracy wyjechał do warszawy.
Poszłam spać, kiedy o 6 nad ranem obudził mnie nie kto inny jak dziadek we własnej osobie. Stał, jakby młodszy, niższy- przypominał mi mojego tate. Byłam tak ździwiona i wystraszona, że powiedziałam słowa, których do dzisiaj żałuje-"Odejdz". Znikł i więcej nie widziałam mgły ani jego samego. Strasznie byłam na siebie zła, miałam wyrzuty. Zabawka przestała grać, do czasu 6 grudnia, kiedy znowu dała o sobie znać. W maju synek obchodził urodziny. Dwa dni po nich, kiedy siedziałam sama z synkiem ktoś zapukał. Drzwi do pokoju otworzyły się na szerokość może 50 cm i zamknęły.
Wyszłam na korytarz i poszłam do kuchni, gdzie siedział mój tata. Zapytałam go , co chciał, a on odpowiedział, że słyszał pukanie, ale to nie był on. Poszłam również do brata, ale spał. Na dole była babcia. 10 min po tym wydarzeniu, zapytała taty czy słyszał pukanie do drzwi wejściowych. Powiedziała, że poszła otworzyć drzwi, ale nikogo tam nie było. Po tym dniu już nic się nie wydarzyło. Inne dziwne wydarzenia, które pamiętam to to, kiedy moja babcia zachorowała. Kiedy pierwszy raz leżała w szpitalu powiedziała mojemu tacie- Był Tadek(imię mojego dziadka) i powiedział, że jeszcze nie teraz.
Wróciła do domu, ale było z nią coraz gorzej.Babcia chorowała na miażdzycę, zapominała o wielu sprawach. Nie pamiętała połowy dnia, co jadła, ale ciągle szukała dziadka. Mówiła-gdzie Tadek , przed chwilą tu był. W końcu amputowano babci nogę i została leżącą. Moja siostra widziała, jak babcia mówiła do ściany- To ty jeszcze żyjesz?Babcia zmarła niecały rok po pierwszym napadzie padaczki i wylądowaniu w szpitalu. Dzień przed swoją śmiercią była całkiem inna, wyglądała lepiej. Wydawało się, że stan się poprawił. Potem ciągle brzmiały mi w uszach jej słowa- że jeszcze nie teraz. Pozdrawiam cała redakcję.
czytaj dalej
[...] Często mam przedziwne sny, świadome sny jestem w nich w pełni świadomy wiem że to jest sen i że w każdej chwili mogę się wybudzić i często to robię gdy czuję się w nim zagrożony np. poprzez kontakt z demoniczną osobą - demonem który chce wyrządzić mi krzywdę. W tych snach latam dosłownie lewituję przemieszczam się poprzez stropy jak i ściany często rozmawiam z innymi osobami które spotykam podczas snu, pamiętam jak kiedyś do jakiejś kobiety zagadnąłem czy ona pierwszy raz jest w astralu miałem wrażenie że nie ma pojęcia co tu robi i gdzie się znajduje? Gdy pewnego dnia przysnąłem to widziałem jak wstaję z łóżka ale wiedziałem że moje ciało dalej leży siedząc na łóżku to był już sen albo byłem już w astralu opuściłem ciało spojrzałem na swoje ręce były świetliste koloru pomarańczowego jakby ktoś podkręcił kolor w tv aby był bardziej jaskrawy kolorowy.
Często też śnię zmarłych, kiedyś przyśniła mi się babcia nagle znalazłem się w jakimś miejscu i zobaczyłem moją zmarłą babcię jak z kimś rozmawia zagadnąłem do niej a ona do mnie idź mi stąd. Niedawno przyśniłem moją zmarłą teściową która była naprawdę dobrą osobą, jak w każdym śnie znalazłem się w jakimś pomieszczeniu gdzie zobaczyłem moją teściową mówię do niej że była bardzo dobrą osobą a ona że się mylę i że jak będę tu to będę miał większy wgląd w to, powiedziała jeszcze mi że jestem wredny;) ja jej że raczej zabawny ona mi na to że zabawny to byłem 70 lat temu zapytałem ją zaskoczony to ja mam więcej niż 70 lat ona na to oczywiście że tak to chyba dowodzi tego że reinkarnacja istnieje. Wiele mógłbym jeszcze opisać dziwnych snów, przepraszam za kiepską składnię.
[...]
[...] Czytanie w świadomym śnie
Witam! Jestem duchownym rzymskokatolickim, a z zamiłowania astronomem. Od lat pilnie śledzę i staram się badać relację odkryć naukowych (tak oficjalnej nauki, jak i nieoficjalnej) do wiary chrześcijańskiej. Wśród moich zainteresowań znalazło się zjawisko tzw. świadomego snu. Od trzech lat eksperymentuję z różnymi technikami i samym zjawiskiem, starając się zaobserwować związek snu z niewidzialną dla nas stroną rzeczywistości.
Wiemy dziś, że 96% wszechświata jest niedostępne naszym zmysłom (ciemna materia i ciemna energia) a na poziomie fizyki cząstek elementarnych napotykamy świat o niesamowitych, wręcz magicznych właściwościach. Przechodząc do rzeczy: znanym powszechnie zjawiskiem wśród onironautów jest niemożność lub wielka trudność w odczytywaniu napotkanych w świadomym śnie tekstów.
Na własny użytek ukułem własną teorię na temat przyczyn tego zjawiska. Otóż musimy zdać sobie sprawę jak skomplikowaną czynnością jest czytanie - można powiedzieć, że jest to wręcz czynność na pograniczu możliwości naszego mózgu - w końcu natura nie używa alfabetu, gdy przekazuje nam informacje. Gdy czytamy coś na jawie, nasz mózg nie musi zajmować się samym odbiorem widoku pisma, od tego mamy oczy. Jednak w świadomym śnie to nasz mózg jest naszymi oczyma: a przecież jednocześnie musi on przetwarzać napotkany obraz na wyuczone znaczenie danych liter, słów i wreszcie sensu spisanego przekazu. W związku z tym spróbowałem, czy nie dałoby się w trakcie świadomego snu napotkany tam tekst przeczytać w taki sposób, żeby "nie obciążać" mózgu, a tym samym nie utracić stabilności wizji samego tekstu. Wymyśliłem w tym celu prostą technikę: napotkany w świadomym śnie tekst czytam "na głos", nie usiłując w ogóle - na tym etapie - zajmować się jego treścią.
Dopiero po "odczytaniu" go myślę o tym, co on oznacza. Zastosowanie tej techniki dało zadowalające i - niesamowite rezultaty. Od dawna uważałem, że sny są czymś więcej niż wytworem naszej podświadomości, jest to raczej coś w rodzaju naszego wewnętrznego komputera, w którym nie tylko jest to, co zapisze się na "twardy dysk" ale też daje możliwość korzystania z czegoś w rodzaju "duchowego internetu", w którym łączymy się z wiedzą, zawartą w niewidzialnej dla nas stronie rzeczywistości.
Napotkałem w świadomym śnie wielką księgę i podszedłszy do niej, zacząłem ją czytać z wykorzystaniem obmyślonej wcześniej sztuczki. Udało mi się powstrzymać "uciekanie" tekstu i odczytać jeden akapit. Nie czytałem dalej, bo to, co było zawarte w tym jednym akapicie poraziło mnie niczym grom z jasnego nieba. Tekst brzmiał: "Cały wszechświat jest synchroniczny. Synchroniczność wszechświata jest dowodem kreacji wciąż trwającej, tak, że nie możemy powiedzieć: wszechświat stworzony, lecz: stwarzany.
Synchronia jest zatem alfabetem, pismem, za pomocą którego niewidzialność komunikuje się z widzialnością". Dopiero po przebudzeniu, szukając w internecie, natrafiłem na teorię synchroniczności C. G. Junga. Jung stosuje nazwę "synchronia" na opisanie "niesamowitych zbiegów okoliczności", zdarzeń, które w postrzegalnej dla człowieka rzeczywistości nie mają w sobie żadnego zauważalnego ciągu przyczynowo - skutkowego, a jednak człowiek ich doświadczający czuje, że nie jest to przypadek, że dane wydarzenia łączą się, mają zauważalny sens, zawarty w sobie przekaz. To on wystosował twierdzenie, że wszechświat jest cały synchroniczny, synchronia przenika każde wydarzenie naszego życia i kluczem do wielkiej tajemnicy jest umiejętność odczytywania synchronii w swoim życiu.
Nigdy wcześniej nie słyszałem o teorii synchroniczności - choć samymi 'zbiegami okoliczności" zajmowałem się od dawna i doświadczałem ich sam niemal na co dzień. Cóż mogę powiedzieć? Sny są naprawdę czymś więcej niż tylko projekcją zawartych w podświadomości wspomnień i obrazów. A o tym, że jest w nich "coś więcej" donoszą wszystkie religie i kultury świata od zarania dziejów. Z poważaniem ks. [...] dane osobiste tylko do wiadomości redakcji)
czytaj dalej
[...] Witam całą załogę!
Dość długo zbierałam się żeby do Was napisać. Nikomu o tym nie mówiłam, ponieważ wszyscy uznaliby mnie za wariatke (może i Wy za nią mnie uznacie). To w sumie zaczeło się jak byłam mała (miałam może 5-6 lat). Mieszkam jakieś kilka, kilkadziesiąt km od ruin zamku (wybudowany został gdzieś na przełomie XIII/XIVw). Jak byłam mała dość często przejeżdżaliśmy obok tego zamku. Mówiłam wtedy do moich rodziców żeby mnie tam zabrali bo chce zobaczyć jak teraz wygląda ten zamek i co się w nim zmieniło, jakieś dziwne uczucie ciągło mnie to tego zamku jakby coś mi mówiło choć tu do mnie jesteś tu potrzebna.
Później tak wyszło, że przez pare lat nie przejeżdżałam koło tego zamku. Dopiero ostatnio kilka razy przejeżdżałam obok niego i znów te uczucie wróciło. Nigdy nie byłam w środku tego zamku. Coś mówi mi i wiem to, że jestem jakoś związana z tym zamkiem, że kiedyś tam żyłam.
Pamiętam jak kiedyś miałam sen o tym zamku, i że stałam na balkonie. Ostatnio byłam na zakupach i przechodziłam obok mężczyzny, który wydawał mi się cholernie znajomy zupełnie tak jak bym go już gdzieś kiedyś widziała i znała ale nigdy w życiu go nie widziałam! Był taki dziwny i zachowywał się tak jakby mnie znał od dawna. Miałam takie uczucie jakbym zaczeła bać sie jego choć nigdy nie zrobił mi nic złego, tak jakby jakiś prześladowca z przeszłości wrócił. Tak jakbym znała go właśnie z tego zamku. Nie wiem co to może być może przypominam sobie życie i ludzi z tego zamku? Prosze Was nie udostępniajcie moich danych i nie podawajcie ich nikomu zachowajcie je tylko dla siebie. Pozdrawiam [dane do wiad. FN].
Od FN
Dziękujemy za opis. Potwierdzamy - bardzo często dusze ludzi pojawiają się w nowych wcieleniach w pobliżu miejsca swojego dawnego zamieszkania, więc jest to bardzo prawdopodobne, że już wcześniej mieszkała Pani na tym zamku. Zresztą - historii podobnych mamy setki. Oto "pierwsza z brzegu", kiedy człowiek ma przebłyski pamięci, że rzeczy które dzieją się w jego życiu są jakimś niezwykłym powtórzeniem tego, co już kiedyś było... (tekst o tym piszą nasi koledzy z Projektu Messing)
From: [dane do wiad. FN]
Sent: ....
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: reinkarnacja
Mój nick w FN to andre520 .Witam .Pragnę wspomnieć coś co mnie zainteresowało czytając po raz kolejny artykuły zamieszczone na stronie FN .Otóż po rozwodzie z moją pierwszą żoną , poznałem na internecie moją obecną żonę .Wtedy mieszkaliśmy od siebie blisko ja w Oleśnicy , ona we Wrocławiu .Co bardzo dziwnego się miałem po pierwszym spotkaniu .Miałem dziwne odczucie jakbym ją już znał tylko nie mogłem skojarzyć skąd mogłem ją znać???? Nie wiem do dziś ,ale nasuwa mi się dziwne skojarzenie bo moja rodzina ma jakieś wątki związane z miejscem skąd pochodzi moja druga żona!!!!!!.Moja aktualna żona pochodzi z Lututowa koło Wielunia a ja miałem tam kogoś co należał do rodziny [dane do wiad. FN]a była to kobieta , która wyszła za mąż za Śpiewaka .
Teraz zaczynam się zastanawiać ,czy przypadkiem nie byłem w poprzedniej karnacji w jakiś sposób kimś kto miał żyć w Lututowie i znaliśmy się z moją obecną żoną ?????a teraz jakiś dziwny los połączył nas tutaj i teraz????? A tak naprawdę moja cała historia dotychczasowego życia to jest bardzo dziwna .Chciałbym poddać się kiedykolwiek regresji hipnotycznej i poznać to wszystko by może zrozumieć dlaczego mam takie dziwne życie ???Dlaczego moja matka która miała kilka poronień by w końcu mieć upragnione dziecko na dodatek wcześniaka jakim jestem z którym miała niezliczone ilości kłopotów zdrowotnych ze mną ,potem mieszkałem kawał życia z moimi rodzicami w wybudowanym wspólnym domku gdzie ojciec był bioterapeutą i leczył z powodzeniem sporo ludzi ,po jego śmierci kiedy pojawiła się moja obecna żona i niemalże równocześnie moja synowa za której namową zapisała wszytko co mogła mojemu synowi a ja musiałem na końcu wyprowadzić się z tego domu .To bardzo dziwne że ona mojego syna zaczęła traktować jak swojego syna w miejsce mnie i pomimo że byłem dla niej całym szczęściem zrobiła mi takie świństwo .Ta synowa ledwo pojawiła się w otoczeniu tego domu miała czelność mówić do mnie ,że ten dom będzie ich jeszcze za mojego życia i tak pokierowała sprawą że moja matka uległa i zrobiła darowiznę na mojego syna .
Teraz żałuje , płacze jak odjeżdżam z tego domu bo mieszkam z obecną żoną , tęskni za mną ale dlaczego wtedy uległa i zapisała 3/4 tego domu??? Ja jej się okropnie dziwiłem dlaczego to zrobiła ,przecież syn jak i ja jedynak miałby to po mojej śmierci . Proszę napisać czy jest możliwość żebym poddał się regresji i być może poznał jakieś wątki tej całej historii .Jestem przekonany że to dzieje się w jakimś jednym i tym samym kręgu ludzi przez pokolenia .Jestem na rencie nie stać mnie na zapłatę za taką regresję ale jeżeli są osoby które prowadzą jakieś badania nad tą istotą i uważałyby że mogę być dobrym materiałem badawczym to polecam się .Mnie interesuje to bo ojciec jak był sporo zajmował się bioterapią i interesowała go reinkarnacja bo jak mawiał sporo pacjentów miało choroby nie ze swojego pokolenia ale z innego wcielenia. Pozdrawiam
--
[dane do wiad. FN]
I jeszcze e-mail z naszej najnowszej "poczty do FN'.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Saturday, November 17, 2018 3:33 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Całe swoje życie planujemy przed narodzinami.
Szanowni Państwo. Kilka dni temu przeglądałem na youtube filmy dotyczące reinkarnacji. Natrafiłem na ciekawy film-konferencję znanego badacza reinkarnacji,Roberta Schwartza,który gościł niedawno w Polsce. Jest on autorem dwóch książek,które zostały wydane również w Polsce:"Odważne dusze" i "Dar duszy".Badacz ten skupił się w swojej pracy na tym co się dzieje z ludzką duszą pomiędzy wcieleniami.Jest to obszar mało zbadany i tym ciekawiej się go słucha.W telegraficznym skrócie można to opisać następująco:Nasza dusza czy też ciało astralne konsultuje z Przewodnikami Duchowymi minione życie i planuje życie kolejne.
Dostajemy do wyboru kilkanaście gotowych scenariuszy i zadań do wykonania w kolejnym życiu. Wybieramy następnie konkretny scenariusz ,kierując się sugestiami Przewodników jak i własnymi pragnieniami.
Często myślałem dlaczego nie wybrałem np. wygodnego życia na angielskim dworze królewskim,czy też życia bogatego przedsiębiorcy w USA .Otóż okazuje się że wygodne życie jest mało wartościowe z punktu widzenia rozwoju duchowego. Im więcej problemów do rozwiązania,tym dusza szybciej awansuje w swoim rozwoju duchowym,szybciej pokona kolejne stopnie drabiny.Schwartz nazywa dusze które wybierają trudne zadania duszami odważnymi. Narzędziem badawczym minionych pobytów w zaświatach i poprzednich żyć jest hipnoza regresyjna,którą zresztą Schwartz z powodzeniem stosuje ,jak i sesje z mediami.
Całe przyszłe życie jest planowane w najmniejszych szczegółach.Jestem pewny ,że w moim przypadku natrafienie na stronę FN i zdobycie wiedzy o reinkarnacji było też efektem moich planów przed narodzinami.
Pragnę z tego miejsca podziękować Fundacji za to że tak ważny temat jak reinkarnacja nie schodzi z jej stron. Pozdrawiam, Marcin z Bydgoszczy. Poniżej link do konferencji Roberta Schwartza na youtube:
czytaj dalej
[...] Przed rozpoczęciem edukacji szkolnej spędziłam, na własną prośbę, kilka miesięcy u dziadków na wsi. Była to ostatnia okazja, żeby pobyć z nimi nieco dłużej w innych okolicznościach niż wakacyjne. W czasie mojego pobytu w sąsiedztwie wydarzyły się niezależne od siebie, bardzo nieszczęśliwe wypadki samochodowe, w których zginęli dwaj młodzi mężczyźni. Wszyscy ich znali, lubili. Oni się ze sobą przyjaźnili, chyba nawet w dalekim stopniu byli jakoś ze sobą spokrewnieni.
Byłam wtedy małym dzieckiem i pamiętam tę grozę, gdy przychodziły wiadomości.
Pamiętam dobrze widok matki pierwszego z nich, jak idzie piaszczystą ścieżką, ubrana na czarno, z rozmierzwionymi włosami, wyjąc nieludzko. Wzbudzała we mnie respekt i lęk. Przyglądałam się jej ukradkiem. Potem dziadkowie, nie bacząc na mój wiek, zabierali mnie przez trzy dni na czuwanie w domu zmarłego, przy otwartej trumnie z ciałem. W pamięci mam dźwięk nieustannych modłów i płaczu, zapach kwiatów i jodłowych gałązek do wieńców i widok tej matki która utraciła jedynego, najukochańszego syna, chodzącej bez zmysłów między zebranymi licznie członkami rodziny, sąsiadami i znajomymi. I słowa, które wykrzyczała patrząc na zwłoki syna do jego przyjaciela i jego rodziców. Słowa, które wszyscy zebrani słyszeli, a w których wyrażała swój żal i zazdrość, że zginął nie kto inny tylko właśnie jej syn i że to ona musiała stracić dziecko.
I zaraz potem kolejne tragiczne zdarzenie i informacja, że przyjacielowi zmarłego nie dane było cieszyć się życiem dużo dłużej. Nie miał zapiętego pasa, podczas zderzenia wypadł przez okno i zginął przygnieciony samochodem tuż pod oknem domu swoich rodziców. Szok zapanował wśród ludzi w rejonie, gdzie nie zdarzało się grzebać osób w takim wieku. Mieszkańcy, mając świeżo w pamięci pogrzeb poprzedniego młodzieńca, zaczęli dopatrywać się związku między słowami zrozpaczonej matki a kolejnym wypadkiem. Przez lata izolowali ową kobietę, naznaczając ją piętnem „Czarnej Wrony”. Uważali, że rzuca klątwy i sprowadza nieszczęścia na tych, którzy się do niej nieopatrznie zbliżą i jej narażą.
Przechodziłam przez kolejny rytuał pogrzebowy. Tym razem jeszcze oglądałam ciało z obrażeniami twarzy, która zdawała się poruszać w migotliwym blasku gromnic. Zamykanie wieka trumny, pochówek. Wszystko to sprawiło, że zderzyłam się po raz pierwszy w swojej świadomości z widmem śmierci i ogarnęła mnie czarna rozpacz. Otchłań odebrała mi wszelką radość, chęć do zabawy, jakikolwiek sens.
Zamykałam się w pokoju, kładłam na łóżku i płakałam albo łkałam godzinami. Nie byłam wychowywana na mazgaja, a okazywanie słabości nie było mile widziane, rodzina jednak widziała, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Dziadkowie próbowali mi nieporadnie pomóc, nawiązywali próby pocieszenia mnie, szukali odpowiednich argumentów. Mówili na przykład, że jestem dzieckiem, że nie mam co o tym myśleć, że jeszcze nie czas, że całe życie przede mną, że tak już jest skonstruowany świat, ale ja jestem niejako ostania, póki co, w kolejce po śmierć (tak jakby rzeczona kolejność pokoleniowa rzeczywiście istniała:) ). To zupełnie do mnie nie trafiało, bo co za różnica czy wcześniej, czy później, skoro koniec jest nieunikniony.
Próbowali więc odwrócić moją uwagę, albo przekupić mnie jakimiś słodyczami. W końcu, wyczerpawszy asortyment, najczęściej zostawiali mnie samą, a ja zmagałam się z niewyobrażalnym lękiem, który mnie paraliżował.
Któregoś wieczora, gdy tak lamentowałam, usłyszałam wewnętrzny głos, który mówił, a właściwie nakazywał mi: „Policz na palcach i zobacz ile masz lat.” Wyciągnęłam rękę przed siebie, zaczęłam liczyć. Starczyła mi do tego rachunku jedna dłoń. „Spójrz na nią, tyle lat żyjesz. A teraz zobacz, co było wcześniej.” Patrzyłam na przestrzeń przed dłonią. „Przypomnij sobie, czy było ci wtedy tam źle? Czy czułaś głód? Czy czułaś ból? Czy czułaś strach?” Skupiałam się, żeby sobie przypomnieć i byłam przekonana, że nic takiego nie pamiętam, a więc nic takiego zapewne nie czułam. Odpowiedziałam więc: „Nie, nie czułam.” „Nie bój się więc. Po prostu tam wrócisz”- usłyszałam.
Zaufałam temu głosowi. Mój dziecięcy rozum przyjął bez szemrania i dodatkowych pytań taką logikę:). Oczywiste stało się dla mnie, że nie mam się czego obawiać. Ta „rozmowa” amputowała automatycznie cały mój żal i przywróciła do świata żywych. Wstałam, wytarłam nos, oczy i poszłam coś zjeść.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Cześć i siemanko :) Piszę z dziwną dość sprawą, bo szukałam miejsca z tego co widziałam. To się wydawało wspomnieniem mojej śmierci.
Zacznę od tego, że zawsze mnie interesowało wszystko co nie było normalne. Możliwe, że to przez geny, a możliwe, że przez, ze w wieku 7,8 lat widziałam ducha... Ale pomijając już ten fakt.
Oczywiście, jeśli chodzi o rzeczy paranormalne byłam z tym obcykana jak się da. Jak łatwo się domyślić próbowałam OOBE, które wydawało mi się fajną zabawą. Udało mi się raz ale to było dosłownie na kilka sekund, bo mnie to zbytnio przeraziło. Ale właśnie po tym jednym razie zaczęłam się czuć dziwnie we własnej skórze. Po kilku tygodniach to się stało. Stałam w kościele i nagle bum, i ciemność po chwili wybiegałam z pałacu w długiej ciemnej sukni. Przerażona mijałam kobiety poubierane na biało. I zbiegłam po schodach.
Widziałam powóz z końmi a przed kilku niechlujnie poubieranych mężczyzn walczących na miecze z mężczyzną o którego tak się bałam. Wtedy stałam tak płacząc i nadal ściskając sukienkę w dłoniach. W pewnym momencie walka przeniosła się w moje strony co mnie skłoniło do przesunięcia się pod balkon znajdujący się obok schodów. I wtedy właśnie poczułam skórzany pasek na swojej szyi. Momentalnie złapałam go próbując odciągnąć jak najdalej bym mogła oddychać. Ale człowiek który to zrobił był silniejszy. Konsekwentnie mocniej zaciskał pasek na mojej szyi. Ja przyglądałam się walce, mężczyzny którego nie wątpliwie kochałam. Widziałam jak on przegrywał, w szczególności, że fakt, że ktoś zaczął mnie dusić go rozproszył. Wtedy zobaczyłam jak jeden z tych oprychów wbija mu brzuch swój miecz/nóż. Po moich policzkach ciekły łzy. Mężczyzna ostatkiem sił doczołgał się do moich nóg.
Widziałam, że umiera, i sama też to czułam. Widząc, że nic z tego nie będzie puściłam jedną ręką pasek i położyłam go na głowie mężczyzny. Chwilę później poczułam coś, czego nie da się porównać z niczym innym. Opętańcza walka o każdy oddech ustała, a ja poczułam niewiarygodną radość, przyjemność... Jeny... Tego nie da się opisać słowami. To jest euforia, czyste szczęście! Ostatnie co pamiętam to widok mojego i tego mężczyzny ciała leżącego tam gdzie umarliśmy. Przed wielkim pałacem, który był otoczony zielonymi łąkami i lekkimi pagórkami.
Ocknęłam się z tego transu po kilku minutach i nie mogłam złapać oddechu. Zawsze miałam problem z noszeniem czegoś na szyi, bo czułam, że się duszę, nawet teraz, pisząc to czuję ten pasek na szyi i ledwo co mogę złapać oddech.... Szukałam tego miejsca, ale nie znalazłam do tej pory, więc postanowiłam się z tym podzielić z moją ulubioną stroną internetową.
Pozdrawiam, Kasia
czytaj dalej
[...] Witam ponownie. Wybaczcie ze znowu przeszkadzam ale korzystając z okazji ze nawiązałem z wami kontakt chciałem się podzielić swoja ostatnia historią. Ogolnie rzecz biorąc lubię i znam się na filmowaniu. Tak więc jednym z moich pomniejszych marzeń jest nakręcenie filmu dokumentalnego lub czegoś innego podobnego.
Pewnego razu powiedziałem na głos że chciał bym wiedzieć czy coś istnieje więcej mieć okazję sprawdzić i nakręcić jakiś film o nawiedzonych miejscach. Z reszta to pytanie nurtuje mnie od dawien dawna (czy jest coś wiecej). Ale jakoś znowu to we mnie wezbrało. Może teraz to brzmieć będzie chronologicznie ale wtedy sobie tak tego nie analizowałem.
Pracowałem wtedy jako ochroniarz na nocki. Wracałem jednej nocy z pracy do domu okolo 30km do Newport (Walia - przyp. FN). To byla zima 1 marca 2018 roku. Około godziny 23:00 w nocy utknełem w zaspie gdzieś na pustkowiu. W koło zero samochodow. Myślałem że zamarzne tam na śmierć (jak na tutejsze warunki to była zima stulecia). Chciałem zadzwonić po taksówke ale wszystkie firmy taksówkowe albo nie odbieraly telefonow albo mowily ze za duże sniegi i za daleko więc mnie nie wezmą.
Wiedziałem że coś musze zrobić bo zamarzna na smierć w tym aucie wiec zaczełem iść. Po drodze mineło mnie zaledwie kilka aut ale żadne nie bylo skore się zatrzymać i mi pomóc. Miałem jednak szczęście i jeden człowiek się zlitował i zawiózł mnie do domu.Po kilku dniach jak sniegi stopniały jeden taksówkarz podrzucił mnie z powrotem aby zabrać auto z drogi. Przy okazji powiedział do mnie: hej a wiesz ze dosłownie kilometr od twojego samochodu jest dom o którym mówia że jest nawiedzony? Pokaże ci go tak przy okazji. Zgodziłem się. Obejrzałem z zewnatrz a nastepnie przywiozl mnie z powrotem do mojego auta i szczesliwie wrocilem do domu.
Kilka tygodni pozniej przypadkiem w pracy opowiedziałem ta historie i wtedy jeden ochroniarz powiedział mi że byl w tym domu i widział ducha. Dziwna sprawa pomyślałem bo ten ochroniarz to powazny człowiek zreszta były żolnierz z 20 letnim doświadczeniem. Był na misjach w Iraku i Afganistanie byle czego się nie boi i wydawać by się było wiarygodny.
Powiedział mi że on jego żona i szwagier rok temu byli w tym domu. Dla niego to byl czysty żart i dla smiechu tam poszedl ale powiedział że pierwszy raz w zyciu uwierzył że jest coś więcej i sie przestraszyl jak nigdy. Przysięgał mi że mówi prawdę. Cóż nie wiem co mam myśleć, na początku troche z niego kpiłem i troszke żartowałem ale jemu w ogole nie było do śmiechu.
Na koniec zapytałem się czy zechciał bym opowiedzieć tą historię przed kamerą gdyby byla taka możliwość. Odpowiedział mi że nie ponieważ boi się że to żle wpłynie na jego reputację i woli tylko mi to opowiedzieć.
Tak wyglądał w tym roku mój ciekawy zbieg okoliczności.
[dane do wiad. FN]
w zalaczniku zdjecie z GPS gdzie utknelem i ten dom nawiedzony
czytaj dalej
W XXI PIĘTRZE prezentujemy historie przysłane przez naszych czytelników. Wiemy, jak bardzo dużą popularnością cieszy się ten dział i wiele osób od lektury XXI PIĘTRA zaczyna swój dzień. Dziękujemy za wszystkie zgłoszenia i ciepłe słowa. Dziś prezentujemy kolejną, ciekawą historię, którą dostaliśmy 10 listopada 2018 roku.
From: [...]
Sent: Saturday, November 10, 2018 9:01 PM
To: nautilus
Subject: Coś jakby telepatia
Witam załogę Nautilusa.
Po przeczytaniu artykułu "Moja misja" postanowiłem do państwa napisać. Otóż podczas dzisiejszego spaceru głęboko rozmyślałem na temat okrutnego traktowania zwierząt i zacząłem się zastanawiać jak mógłby wyglądać swiat żyjąc w zgodzie z naturą. Dodam że spacerowałem około 14 a artykuł przeczytałem okolo 20. No i teraz muszę wam powiedzieć że z 75% waszych artykułach w których państwo przekazujecie wiadomości mające na celu wniesienie wiedzy i poprawy ludzkości mam tak że o tym "Konkretnym Temacie" wcześniej rozmyślam wczesniej. Jest różnie, rozmyślam parę dni wcześniej albo tak jak dziś chwilę przed dodaniem przez państwa artykułu.
I mam jeszcze jeden temat.
W sierpniu miałem okazję być na defiladzie Wojska Polskiego i zrobiłem na końcu jedno zdjęcie na którym prawdopodobnie jest obiekt UFO. Parę dni później dostałem od Państwa informacje na e-mail że zdjęcie będzie zamieszczone na stronie, wtedy tak się ucieszyłem że wyjąłem telefon z kieszeni i przed garażem zrobiłem zdjęcie na tle błękitnego nieba no i na tym zdjęciu też coś jest bliżej prawego górnego rogu. Wiem że sceptyk powie że to owad ptak czy coś innego.
Natomiast gdy próbuję zrobić zdjęcie z UFO to o tym myślę i wpatruje się nie w telefon a w niebo żebym mógł widzieć jakies ewentualne ptaki czy coś co mogłoby być niepotrzebne na zdjęciu.
Później też wykonywałem zdjęcia ale bez rezultatow a cos wewnętrznie mi mówi że najpierw powinienem wysłać te zdjęcie blekitnego nieba.
Może za dużo się rozpisalem ale naprawdę coś czuję że powinienem do was wysłać do zdjęcie.
Jak będę miał okazję zrobić zdjęcie na spokojnie to na pewno zrobię, ale tym razem jakby coś się pokazało to od razu do państwa wysyłam fotkę.
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa.
Wszystkiego dobrego
Link do tekstu "Moja Misja" w Dzienniku Pokładowym:
Poniżej zdjęcie czytelnika.
czytaj dalej
[...] Witam, jestem Państwa stałą czytelniczką, jednak nigdy się nie udzielałam, jednak gdy zobaczyłam artykuł o Sokółce postanowiłam opisać co mi się przydarzyło, myślę, że śmiało mogę to nazwać cudem, bo nie wiem w jaki sposób można to inaczej wytłumaczyć.
Bardzo chciałabym pozostać osobą anonimową, ponieważ praktycznie nikt z rodziny o tym nie wie, nie poinformowałam jeszcze kościoła, ponieważ chciałabym zrobić to osobiście, a na tą chwilę nie mam możliwości, by tam pojechać, ponieważ podróż do Sokółki zajęłaby nam cały dzień, a mamy małe dziecko.
Po ślubie zaczęliśmy starać się o dziecko, jednak podświadomie wiedziałam, że mogą być z tym problemy, ponieważ miałam nieregularne cykle, potem już w ogóle ich nie było. Diagnozą była niepłodność, brak owulacji, w ogóle cykle "stały w miejscu", prędzej cały czas przyjmowałam tabletki by jakoś ten organizm funkcjonował jak u zdrowej kobiety. Po około 14 miesiącach nieudanych starań, próby przywrócenia owulacji drogą farmakologiczną lekarz zasugerował inseminacje lub adopcje, ale na ostatniej wizycie, gdzie kolejny raz mój organizm nie "zatrybił z tabletkami" i nie było już w tym miesiącu szans na owulacje, kazał nam powtórnie przyjechać za trzy dni, by sprawdzić jeszcze w jakim kierunku idzie organizm, czy wartości spadną poniżej zera czy nieco w zwyż i porozmawiać jaka będzie nasza dalsza decyzja. Załamana tym wszystkim wróciłam do domu, jednak w głowie cały czas pojawiała się myśl o Sokółce (nie wiem skąd, bo nie czytałam zbyt wiele na ten temat), dzień przed wizyta pojechaliśmy do Sokółki, w połowie drogi zaczęłam wątpić czy ta podróż ma sens, taka całodzienna wyprawa.
Dotarliśmy bez problemu, zaczęliśmy się z mężem modlić, w międzyczasie do kościoła dotarła wycieczka, pamiętam, ze z Borów Tucholskich, gdy skończyliśmy modlitwę, akurat zaczęła się msza, specjalnie dla tych pielgrzymów, postanowiliśmy, ze zostaniemy i my. W czasie gdy ta msza się zaczęła, poczułam niewytłumaczalne gorąco które od środka mnie ogarnęło, nie wiem jak to opisać, nigdy nie czułam czegoś takiego, chciało mi się płakać.
Następnego dnia dotarłam na umówioną wizytę lekarską, lekarz wykonuje USG no i ? Sam środek owulacji! organizm w 3 dni nadrobił to, co normalnie u kobiety zajmuje kilka tygodni, dostałam zastrzyk na wspomaganie owulacji (pękniecie pęcherzyka) i udało się, zaszłam w ciążę naturalnie wlaśnie w tym dziwnym cyklu. Dodam, że od momentu, gdy opuściliśmy kosciół w Sokółce czułam spokój i opanowanie, nie stresowałam się już wizyta, tym czy nam się kiedykolwiek uda zostać rodzicami, co wcześniej było na porządku dziennym również tak przeszłam całą ciażę, byłam nienaturalnie opanowana i spokojna. Dziecko urodziło się w nasza rocznice ślubu, zdrowe, kochane, nasze :).
pozdrawiam całą załogę.
[...]
czytaj dalej
Piszę w związku z artykułem o widzeniu określonych godzin. W moim wypadku jest to widzenie w ciągu dnia podwójnych godzin/minut (12:12, 22:22 itp.), lub podwojonej liczby minut. (12:22, 12:33, 12: 55 itd.). W zasadzie widzę głównie takie liczby w ciągu dnia; obecnie jestem zdziwiony, gdy zobaczę na zegarku "zwykłą" godzinę.
Przeczy to oczywiście zasadom rachunku prawdopodobieństwa. Uważam, że ma to związek z zainteresowaniami - od lat interesuję się uzdrawianiem niekonwencjonalnym i ezoteryką. Z pewnością wskazuje nam, że nie ma czegoś takiego jak przypadek. U mnie zjawisko przybrało na sile (częstości występowania) po kursie Matrycy Energetycznej - dwupunktu. Jakie jeszcze informacje niesie z sobą - nie wiem. Widać jestem raczej odporny na wiedzę.
Pozdrawiam Nautilusa i cała Załogę.
[dane do wiad. FN]
[...] miewam godziny i minuty na zegarkach roznego typu takie same czyli np. 13:13 15:15 22:220 itp.
Coz w tym niezwykłego ? na pierwszy rzut oka nic od fajny zbieg okoliczności jeśli to się trafi raz dziennie czy dwa, lecz bywa ze zdaza się to np. 5 razy pod rząd co godzine i rzadko patzre na zegarek ale w pracy no trzeba i w zyciu bo to wyznacznik naszego współczesnego zycia , zycia pelnego obowiazkow i pedu wiec jak tu nie kontrolować czasu, oczywiście w samym tym nic nie zwykłego jest jedynie ktoś by powiedział jak to możliwe żeby akurat trafiać w te minuty i godziny bo szansa jest mala a żeby zobaczyć to kilka razy dziennie jeszcze mniejsza z punktu widzenia matematyki, jednak to polowa niezwyklosci tego, druga czesc niesie ze sobą jakies zle wydarzenie dam przykład żeby się nie rozpisywać bo nie mam talentu oratorskiego , widze jakas godzine to znaczy ze zdazy się cos zlego niedługo bądź w krotce, często kieruje się tym ominąć jakies wydazenia jeśli o czyms myslalem w tym momencie jak widze godzine czy w komórce czy w tv czy w aucie, na zegarze witryny sklepowej czy np. przychodzi sms od kogos o tej godzinie dziwnej związanej z tymi samymi godzinami i minutami to zmieniam postepowanie co do tej rzeczy, bądź wiem ze nie uda mi się cos związanego z tym co mam zrobić co mnie czeka itp. . często zdaza się ze widze godziny przez kilka dni np. i nic się nie wydaza zlego ale to pozory, znaczy ze się cos szykuje, kumuluje jakas wazniejsza czy skomplikowana sprawa która za owocuje lada czas . Ja wiem jak to brzmi sam czytałem i jest mało przekonywujące ale od lat działa, do dam ze moja mama tez tak ma od de mnie jak jej tlumaczylem o tym i wiele lat już wie ze jak ma godzine znaczy ze będzie cos nie tak , moja zona tak samo jesteśmy 10 lat razem, miały tez 2 moje poprzednie kobiety za młodu jak zaczynałem dorosle zycie. lecz nikt więcej,
[...]
pozdrawiam serdecznie i zycze wytrwalosci w tym co robicie, bo to prawda i przyszlosc która za mojego zycia pewnie się wyjasni, skad jesteśmy, dla czego i co potem będzie,,, jaki jest sens istnienia wszystkiego
[... ] Jest wspólny mianownik pomiędzy tym czym się zajmujecie a pewną moją rozmową z egzorcystą bratem Franciszkiem z Kodnia na Podlasiu.. U was jest pewien artykuł (nie mogę go teraz znaleźć ale jest na pewno) o człowieku który po chyba śmierci klinicznej przebywał u Boga i miał możliwość ujrzenia co jest po śmierci.. i głównym motywem tak jak by można powiedzieć nagrodą za dobre życie jest wieczne podróżowanie po niezliczonych planetach w nieskończonym wszechświecie - to samo mi powiedział przez telefon tenże doświadczony i około 80-cio letni egzorcysta który jest mocno związany z Kościołem Katolickim... To coś znaczy.. Dziękuję..
czytaj dalej
Witam serdecznie, Do napisania tej wiadomości zainspirował mnie ostatni telefon wykonany przez Pana Jackowskiego. Już dawno chciałam opisać takie sytuacje "niewyjaśnione", które miały miejsce w moim życiu, bo było tego trochę, ale nigdy nie mogłam się do tego zebrać.
Ponad 10 lat temu zmarł mój dziadek. Było to kilka dni przed Wielkanocą, więc pogrzeb odbył się w Wielki Piątek. W Niedzielę Wielkanocną, kiedy siedziałyśmy z mamą i siostrą w ponurych nastrojach przy świątecznym stole, rozmowa toczyła się oczywiście wokół dziadka. Siedziałam na przeciw mojej siostry, a za nią stała szafka, na której położona była ramka ze zdjęciem dziadka a do niej dołączony nekrolog z gazety.
Podczas rozmowy ramka nagle poruszyła się do przodu jakby ktoś ją od tyłu popchnął. Na pewno nic mi się nie przewidziało, widziałam to na 100%. Moja mama od razu zapytała mnie co się stało, bo strasznie zbladłam. W naszej rodzinie jak najbardziej wierzy się w takie rzeczy i nikt nie szukał "racjonalnego" wyjaśnienia. Nigdy tego nie zapomnę, chociaż minęło już tak dużo czasu, to pamiętam to jak dziś.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Szanowna Załogo, Jestem waszym stałym czytelnikiem i m.in. dzięki Wam jestem pewien, że istnieje reinkarnacja oraz karma i że nasze życie, to nie tylko fizyczność ale także inne wymiary i światy. Wielki szacunek za to co robicie :) A teraz do rzeczy.
Od wielu lat mam dziwną skłonność do spoglądania na zegarek o jednej i tej samej godzinie i minucie.
Nie jestem osobą, która cały czas spogląda na zegarek i czasami przez wiele tygodni nie noszę swojego zegarka. Jednak gdy spoglądam na zegar w kuchni, w komputerze lub telefonie, to widzę godzinę 22:22. Ta godzina nie jest bezpośrednio związana z jakąś moją określoną czynnością czy też planem dnia. Po prostu wieczorową porą przypadkowo spoglądam na zegar i najczęściej (powiedzmy w około 80-90% przypadków) jest to właśnie dokładnie ta sama godzina.
Teraz mocno się zastanawiam czy to znak lub ważna wskazówka? Nie chce mi się wierzyć, że to zwykły przypadek. Czy spotkaliście się z podobnym przypadkiem?
Co o tym myślicie?
Pozdrawiam serdecznie
Marcin
Dziękujemy za opis. Pisaliśmy o tym kilka razy - zjawisko jest znane, a jego opis często pojawia się w korespondencji do FN. Czym jest spowodowane? Być może jest to efekt naszej podświadomości, która niczym "idealny zegarmistrz" budzi naszą świadomość, kiedy jest ta godzina... w każdym razie opisów mamy sporo na ten temat. Oto "mały wycinek".
-----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: w sprawie tej samej godziny Witam. Z tej strony Przemek. Przeczytałem artykół o ludziach spoglądających na zegarki i widzących te samą ilość minut po pełnej. Otóż..... mam zupełnie tak samo, kiedy tylko spojrzę na komórkę jest 23 po pełnej. Jest to o tyle dziwne, że liczba 23 prześladuje mnie niemal całe życie. 23 to numer mojego mieszkania, a także numer mieszkania 3 moich dobrych kolegów, 23 to liczba znajdująca się w numerze telefonu mojej ukochanej, którą poznałem 23 kwietnia, kiedy miała na sobie koszulkę z numerem 23, w dzienniku całą klasę podstawową i średnią miałem numer 23, na studiach siedzę na auli na krześle 23, na praktyki kiedy pojechaliśmy do Zakopanego a ja wysiadłem z autokaru okazało się że siedzę na fotelu nr 23, mam obecnie 23 lata, a patrząc ostatnio w akt urodzenia i godzine na nim nie zdziwiłem się było tam 3:23. Kiedy wybrałem się w rocznice związku z moją ukochaną do krakowa na bilecie widniała godzina 9:23 a zapłacilem za niego 23 zł i ....23 gr. tej liczby mógłbym doszukać się wszędzie, moi bliscy mówią mi że jestem stuknięty hehe. A wracając do czasu, posiadam jeszcze jedną umiejętność, nie używam budzika. ZAWSZE BUDZĘ SIĘ O GODZINIE O KTÓREJ CHCĘ SIĘ OBUDZIĆ Z DOKŁADNOŚCIĄ DO paru minut. Ani razu nie zaspałem mimo że od paru lat nie używam wogóle budzika, kiedyś włączałem go asekuracyjnie ale nie stwierdziłem że niema sensu bo i tak budziłem się prze
-----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: "Ciągle widzę tę samą..." Piszę do Was w sprawie artykułu "Ciągle widzę tę samą...". Uważam, że wasza teza o tym, że nasza podświadomość potrafi dokładniej określić czas od naszej świadomości jest bardzo trafna. Sam się o tym przekonuję, bo ja praktycznie codziennie trafiam na godzię... 19:06 i potrafię to sobie racjonalnie wyjaśnić. Otóż już od dłuższego czasu kibicuję Wiśle Kraków i na codzień bardzo interesuję się tym co dzieje się w klubie - czytam gazety sportowe, przeglądam internet - a Wisła Kraków została założona w 1906 roku ;) i właśnie w ten sposób tłumaczę sobie moje "wyczucie" co do godziny 19:06. Myślę, że podobny mechanizm funkcjonuje u większości ludzi mających "przygody z godzinami" tyle tylko, że nie wszyscy potrafią to sobie w jakiś sposób wyjaśnić. Pozdrawiam.
-----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: "ciąglę widzę te samą godzinę....." Witam szanowną załogę! Czytają artykuł "Ciąglę widzę tę samą...." natrafiłem na opis w którym Pan Krzysiek pisał, że ma dziwne sytuacje z przestawiającym się alarmem o godzinę do tyłu jednak nie tym dokładnie chciałbym się zająć....Otóż chodzi mi o to że opisywane przez Pana Krzyśka przypadki jego naocznego zmieniania się godzin może mieć związek bezpośrednio ze snem. Tak się składa że jakiś czas interesowałem się kiedyś sprawami ezoterycznymi. W tej "dziedzinie" jest taki rozdział poświęcony świadomoemu śnieniu (Lucid Dreaming - w skrócie LD). Otóż jedą z technik aby go osiągnąć jest jak najczęstsze spoglądanie na zegarek w ciągu dnia aby w nocy podczas snu w ten sam sposób zorientować się że się aktualnie śni.....cała sztuczka polega na tym aby weśnie tak samo jak w rzeczywistości spojrzeć na zegarek dwukrotnie. Gdy za drugim razem godzina się radykalnie zmieni oznacza to że aktualnie śnimy a więc możemy dowolnie kreować nasz sen. Może to własnie taki znak nieświadomie zobaczył Pan Krzysiek tylko poprostu nie zorientował się w sytuacji i nagle stracił świadomość we śnie i nadal bezwładnie śnił (sam tak miałem dwa razy). A co do wstawania rano to także zdarzają się tzw. Fałszywe Pobudki, tzn wstajemy normalnie rano z łóżka i wykonujemy pewne czynności zupełnie normalnie po czym często się zdarza że się poprostu w pewnym momencie budzimy w łóżku pod kołdrą zdezorientowani bo całóśc okazała się tylko senną projekcją naszego codziennego poranka:) Tak mi się jakos kojarzył ten opis z tym co napisał powyżej. Jeżeli się pomyliłem - przepraszam za marnowanie Waszego cennego czasu... Pozdrawiam. +Sławek+
-----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Liczby. Witam! Przeczytalem wasz artykul o dziwnym zjawisku, a mianowicie "widzeniu caly czas tej samej godziny". Przyznam ciekawy temat i gdy zaczolem doszukiwac sie podobnych zdarzen w mojej pamieci dostalem gesiej skorki. Otoz tak, gdy czasem wieczorem spogladam na zegarek takze zdarza sie, ze widze 21:37, czyli godzine śmierci papierza. Jestem osoba wierzaca. Zauwazylem kilka ciekawych spostrzezen dotyczacych tej godziny. Jesli pomnozymy 21 * 37 to wychodzi 777 (gdy ta ciekawostke podalem katechecie, przyznam ze takiej reakcji sie nie spodziewalem - zamilk ze zdziwienia i jak odczulem pewnego "przerazenia"). W numerologi biblijnej 7 symbolizuje dobro, natomiast liczba 3 cos doskonalego. Za tem mozna twierdzic, ze liczba 777 symbolizuje doskonale dobro - przeciwienstwo liczby szatana 666 - doskonale zlo. Zadam tylko pytanie... Jakie jest prawdopodobienstwo ze dwie liczby pomnozone przez siebie dadza wlasnie taki wynik? Nie chce tutaj gdybac ale podejrzewam, ze dosc znikome. Sprobuje je nakreslic - prawdopodobienstwo ze wypadnie godzina 21 to 0,04 bo 1/24. A prawdopodobienstwo ze wypadnie minuta 37 to 0.01 bo 1/60. Stad przyblizone 0.04 * 0.01 = 0.0004. To oczywiscie bardzo przyblizony rachunek i dosc matematycznie niepoprawny ale oddaje troche sens. Dalej jak wiemy w zyciu Jana Pawla 2 bylo sporo liczb 13. Moge podac pare przykladow: zamach odbyl sie 13 maja, objawienia w fatimie 13 luty, wstepujac na tron watykanu mial 58 lat (5+8 = 13). Przyklady mozna mnozyc i prosze spojrzec na godzine 21:37 : 2 + 1 + 3 + 7 = 13. Znowu mozna pytac o prawdopodobienstwo takiego wystapienia liczb. Uwazam, ze to wszystko to nie byl przypadek, tutaj Ktos musial dzialac i to trzeba zbadac. Wracajac do tego, ze gdy spojrze na zegar to widze godzine 21:37. Mianowicie uwazam, ze bardzo latwo to wyjasnicc. Kazdy czlowiek ma w sobie pewien zegar bilogiczny. Kiedys zdarzylo mi sie budzic regularnie o 5 rano - przez kilka miesiecy... czemu? Nie mam pojecia. Godzina smierci papierza byla bardzo istotna dla mnie jak i z pewnoscia dla wielu polakow - nawet tych bez wiary. Uwazam, ze na skutek emocjonalnych przezyc z ta godzina czlowiek ma po prostu tendencje do wlasnie spogladania o tej porze na zegarek. Co do magicznosci liczb zwiazanych z Janem Pawlem 2? Chcialbym to zbadac i odkryc co bylo tego przyczyna... jednak wiem, ze niektorzy mowia o nim Prorok Naszych Czasow... czy potrzebne dalsze wyjasnienia? -- Pozdrowienia, [dane do wiad. FN] -----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Godziny Witam! Czytałem dzisiaj artykuł o dziwnym zjawisku związanym z „godzinami”. Czytając e-mail od jednego z czytelników Fundacji Nautilus doznałem szoku. Dokładnie chodzi o ten e-mail: „[…]Spoglądając wieczorem na zegarek, dzień w dzień widzę godzinę 21:37. Nigdy nie jest to 20 czy 22 tylko zawsze owa 21:37. Zdumiewa mnie to tym bardziej, że jest to godzina odejścia Jana Pawła II. Dodam, że nie jestem Katolikiem i nie zostałem ochrzczony. Żeby rozwiać wątpliwości - mój zegarek jest w pełni sprawny, z resztą wypoczywając w innym mieście u rodziny aktualny czas sprawdzałem także o 21:37...” Przechodzę do sedna sprawy, mam dokładnie taki sam przypadek, prawie codziennie spoglądam na zegarek w moim komputerze, robię to odruchowo i zawsze jest godzina 21:37. Zbagatelizowałem to myśląc, że jest to zwykły zbieg okoliczności. Przepraszam, że ten e-mail jest trochę nieskładny, ale inaczej tego napisać nie umiem. Z pozdrowieniami Michał -----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Czesc Moja mama miała tak, że ilekroć spojrzy na zegarek widzi np. 14:14. 16:16. Nie dzieje się tak żadko. Nieraz zdarza się nawet koło 30 razy pod rząd! Tak samo ceny w sklepie! Zawsze płaci tyle samo złotych co groszy. -----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Witam Witam Panstwa Juz kiedys pisalem do Was w sprawie sztolni w Piechowicach i tego dziwnego zjawiska swietlnego ktore obserwowalem pare lat temu na niebie, dzis chcialbym nawiazac do czegos co przeczytalem na Waszej stronie mianowicie chodzi o to ze ludzie spogladaja na zegarek i widza ta sama godzine, moja sytuacja jest podobna a raczej byla, jakis czas temu bylo to w pazdzierniku mialem pare nocy mniej wiecej od 8 do 13 pazdziernika kiedy to budzilem sie o tej samej godzinie!!! byla to 4:09 troche sie tego wtedy przestraszylem raz nawet bylo tak ze obudzilem sie o 4:09 popatrzalem na zegarek zobaczylem ta godzine i zaraz przeskoczylo na 10 po ale jednak obudzilem sie w ostatnich sekundach 4:09, dodam tez i moze to wiele wyjasni ze 10 pazdziernika 1999 roku zmarl moj dziadek bylo to w szpitalu ojciej rano zadzonil 10 pazdziernika i powiedzial ze dziadek zmarl nie wiem o ktrej ale mysle ze mogla to byc wlasnie 4:09 !!! mowie trwalo to kolo 5 dni z jednym dniem przerwy bylo dziwne no ale minelo i bylo troszke od tego co przezywali inni bo oni patrzyli na zegarek w ciagu dnia a ja sie budzilem acha no i dodam ze dziadek zmarl 7 lat temu a mi sie to zdazylo pierwszy raz po 7 latach!!! wiec moze to cos innego?? pozdrawiam Pawel -- Pawel -----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: godzina... droga redakcjo, po przeczytaniu waszego artykulu o "tej samej godzinie", postanowilam opisac rowniez swoj przypadek, ktory jest o wiele bardziej tajemniczy od pozostalych... od smierci jp II codziennie moj wzrok kierowal sie automatycznie ni stad ni z owad na zegarek, na ktorym widniala godzina 21:37... malo tego, kiedy ogladalam telewizje , kiedy akurat lecial jakis bezsensowny film, stala pani na dworcu przy peronie 37... potem, gdy nazajutrz jadlam sniadanie, zauwazylam gazete katolicka, na ktorej wydrukowany byl jakis fragment pisma swietego, a werset byl 37... potem z 35 rozmiar buta powiekszyl mi sie do 37 i to w niecale 2 tygodnie... nastepnie na lekcjach nudzilo mi sie, i wtedy zsumowalam swoja date urodzenia... wynik : 37... jestem bardzo mocno wierzaca katoliczka, malo tego, nadzwyczaj czesto praktykuje... niektorzy smieja sie ze mnie, ze chodze do kosciola w XXI wieku (mam dopiero 13 lat)... moi koledzy tez dziwia sie, gdy na lekcjach wykazuje sie ogromna wiedza o pismie swietym (bardzo lubie je czytac) odpiszcie mi , bladgam was, i powiedzcie, czy pomimo mojego mlodego wieku moja wiara moze cos oznaczac razem z ta liczbą 21 : 37... ? pozdrawiam paulina, 13 lat... :) -----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: zawsze "13 po.." Witam! Pani Beato nie jest Pani sama! Ja również od kilku miesięcy widzę 10.13.... 13.13...... 20.13 .... I jest tak codziennie. Kiedyś zapłaciłam w sklepie rachunek - 13zł 13gr! Jednak nie martwi mnie to. 13 to święta liczba. Może jest mi łatwiej, bo urodziłam się 13 i to mnie wyleczyło z przesądu o feralnej 13. Nie znam klucza do tych "zegarkowych widzeń", ale zawsze pozdrawiam w tym czasie moje Anioły, licząc, że w końcu kiedyś je zobaczę :-) Jeśli to podświadomość to możemy przypisać temu zjawisku to co my chcemy, a strach to zły doradca. Znam jeszce jedną osobę, która ciągle widzi "jedenastki" Pozdrowienia dla załogi Nautilusa! Anna z Bydgoszczy PS.Jeśli możecie prześlijcie te słowa Pani Beacie - może będzie spokojniejsza. -----Original Message----- From: Sent: To: fundacja NAUTILUS Subject: ciągle widze tę samą godzinę Witam całą załogę!! W odniesieniu do listu w którym jest opisane zdarzenie że pan co spojrzy na zegar to widzi zawsze 13 min. po parzystej , ja też to mam już od liku lat.Tylko u mnie jest to 11 min. po parzystej , kiedyś to zapisywałam w jakie dni i lie razy mi sie to zdarzyło podczas dnia. Zauważyłam jedną prawidłowość ,że jeżeli mam kłopoty związane z różymi sprawami to nagminnie widze tą godzine, jeżeli sprawy sie układają pomyślnie wtedy nie zdarza mi sie to zjawisko.I może tak trwać przez kilka miesięcy ale jeżeli znów mają sie pojawić , znów widze co spojrze na zegar 11 min po parzystej.Czasem sie tego boje i wtedy jak bardzo pragnę odpedzić złe wydarzenia staram sie kontrolować i zanim spojrze na zegar zastanawim sie czy to zrobić i wtedy unikam choć nie zawsze sie da. To zjawisko gdybym komus powiedziała to myślałby ,że powinnam sie leczyć u pewnego specjalisty ale naprawde mnie sie to zdarza i nie wiem co o tym mysleć. Przeglądam waszą strone , odpiszcie mi co sądzić o tym , wiem ,że wiele jest rzeczy na tym świecie które sie "fizjologom" nie śniły ale może macie jakąś wiedze na ten temat , jakąś teorię, czym może być to spowodowane?- stanem psychicznym, dotknięciem nieznanego? czy ktoś ze świata innego niż nasz daje mi coś do zrozumienia? -----Original Message----- From: Sent: To: FUNDACJA NAUTILUS Subject: Powtarzające się równe godziny... Witam! Przeczytałem wasz ostatni artykuł na stronie nautilusa o dziwnych godzinach...wreszcie ktos poruszył ten temat, ale do rzeczy. Okazało się, że nie jestem wyjątkiem. Kiedy patrzę na zegarek (coś mi mówi żeby sprawdzić która jest godzina...tak jakby z przyzwyczajenia, ale jedna to cos innego) widzę zawsze godziny (równe..?) np. 13:13, 14:14, 12:12, 15:15, 07:07, 23:23 itd. Nie wiem co jest tego przyczyną. Może są to jakieś znaki? Znajomy powiedział mi, że ponoc są to godziny miłości? Kiedy przytrafiło mi sie to pierwszy raz w ciągu dnia kilka razy pomyslalem, że to może być przypadek, ale aktualnie przytrafia mi się to notorycznie... (Zaznaczam, że widzę te równe godziny tylko kiedy cos czuję...tzn. że musze spojrzeć na zegarek) Czasami bywają dni kiedy widzę tylko równe godziny...o! nawet teraz podczas pisanie tego e-maila spojrzalem na zegarek i jest godzina 00:00. Nie wiem co o tym mysleć? Pozdrawiam! -----Original Message----- From: Sent: To: Nautilus Subject: Ad: Ciągle widzę tą samą godzinę Witam! Zapoznałam się z zamieszczonym niedawno tekstem dotyczącym dziwnych godzin, które wciąż przewijają się przez życie i chciałam dołączyć swoje doświadczenie, bardzo podobne do opisanych. Otóż przez znaczną część wakacji spotykało mnie coś niemiłego, co wprawiało mnie czasem w przerażenie. Niemal każdej nocy budziłam się o konkrentej godzinie, ale w taki sposób, jakby budził mnie bardzo głośny dzwonek : z przyspieszonym pulsem i lekkim strachem. Była to godzina 3 nad ranem. Po pewnym czasie już nawet nie sprawdzałam, przy okazji nagłego nocnego przebudzenia, która jest godzina, bo gdy upewniłam się że to 3, to mogłam zapomnieć o ponownym zaśnięciu. Zgadzam się z Państwa wyjaśnieniem tego zjawiska. Faktycznie jest to wpływ podświadomości, co mogę stwierdzić, ponieważ zanim zaczęły się moje przebudzenia zapoznałam się z literaturą, w której często pojawiała się godzina 3:00 jako godzina demonów, czy, że tak powiem, aktywności zmarłych. Niestety dla mnie wierzę w nadprzyrodzone zjawiska i ciągłe przebudzenia o 3 rano przyprawiały mnie czasem o ataki paniki. A to wszystko przez zbyt duże wrażenie, jakie wywarły na mnie przeczytane książki (oraz film "Egzorcyzmy Emily Rose", o ile sobie przypomnę tam również pojawiła się godzina 3 rano, jako przeciwieństwo godziny śmierci Chrystusa). Pozdrawiam serdecznie Joanna z Częstochowy -----Original Message----- From: Sent: To: nautilus Subject: komentarz do artykułu Witam! Jestem waszym stałym czytelnikiem. Aby nie przedłużać ... Potwierdzam fakt, że zdarzają się wypadki spoglądania na zegar o jednej i tej samej godzinie. Dotyczy to także naszej rodziny. Zjawisko to występuje u mnie od około 1 roku, a u mojej żony od 5-6 miesięcy. Godzina na zegarze to 23.23 (często też 23.23.23 sek.) mamy zegarki sterowane sygnałem radiowym, więc o złym odmierzaniu czasu nie może być mowy. Ponadto zauważyliśmy oboje, że liczba 23 stała się naszym stałym towarzyszem. Na przykład "rzuca nam się sama w oczy" gdy: - licznik czasu rozmowy w telefonie komórkowym pokazuje czas połączenia - może to być 23 sekundy, 2 minuty 30 sekund, 3 minuty 23 sekundy itp, - licznik kilometrów w samochodzie - przyjeżdżamy do domu i zawsze gdzieś jest liczba 23 umieszczona np. 2323,2 - rachunki w sklepie 230 złotych 46 groszy (46:2=23) - zatankowałem 23,23 litry benzyny - miałem dłuższy czas problem w czasie jazdy samochodem ( chciałem wyprzedzić ciężarówkę ) i kiedy już zrezygnowałem, bo wiedziałem, że zaraz skręcam zobaczyłem rejestrację ciężarówki: XY 2323Z (XYZ-to litery, których nie pamiętam) itd, itd Zauważyłem też fakt, że jak myślę o tym, żeby spojrzeć na zegarek, albo na siłę szukać w liczbach przewijających się w naszym życiu liczby 23 to nic z tego nie wychodzi. Liczba 23 sama o sobie przypomina jek ją widzimy Dodam do tego fakt, iż numerologicznie z imienia i daty urodzenia moimi liczbami są 2 i 3 Jeżdźimy samochodem Nissan (dopiero niedawno dowiedziałem się, że Nissan to 2 i 3 w języku japońskim) I wiele, wiele innych koincydencji Mariusz [...] z Łodzi - pozdrawiam! Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Ta sama godzina Witam całą załogę Nautilusa! Już od jakiegoś czasu śledzę waszą stronę internetową. Ostatnio natknęłam się na reportaż o ludziach, którzy patrzą na zegarek zawsze o tej samej godzinie. Moje zdziwienie było ogromne! Myślałam, że tylko ja tego doświadczam. Zawsze, gdy patrzę na zegarek, jest 22.33. Myślałam, ze to czysty przypadek. Lecz teraz jestem pewna, że właśnie o tej godzinie wydarzy się coś istotnego w moim życiu. A co Wy o tym sądzicie? Proszę o odpowiedź. Pozdrawiam, Kasia. -----Original Message----- From: Sent: To: nautilus@nautilus.org.pl Subject: Godzina na zegarze Witam Niedawno opublikowaliście tekst na temat dziwnej „przypadłości”, polegającej na spoglądaniu na zegarek zawsze o tej samej godzinie. Piszę do Was, żeby upewnić, iż nie jest to przypadek odosobniony, bo ja mam dokładnie tak samo. Bardzo, bardzo często zdarza mi się rzucić okiem na zegarek dokładnie w godzinie śmierci Jana Pawła II. 21:37, 9:37 i inne xx:37… Jestem przekonany, że to sprawa podświadomości… Mocno przeżyłem ostatnie dni oraz śmierć naszego Papieża… Tym razem krótko, chciałem tylko o tym wspomnieć. Pozdrawiam Serdecznie!
czytaj dalej
Dzień dobry pisze tego maila po wysłuchaniu rozmowy pana Roberta z Panem Krzysztofem Jackowskim na temat spadajacych książek z regalu,
W wakacje 2017 roku przytrafila nam sie dziwna historia
Wynajmowalismy w mieszkaniu pokoj w ktorym znajdowal się aneks kuchenny łazienka i który byl zamykany na klucz także nikt tam nie mial dostepu, nawet właściciel ponieważ w tym czasie go bie bylo, bylismy my i dwie osoby w innych pokojach w kazdym razie sprawa dotyczy talerzy ktore spadly z szafki podczas naszej nie obecnosci zaznaczam ze tak naprawdę wychodzilismy rano i wracaliśmy po południu a czasami na wieczor i jedliśmy caly czas na mieście więc nie korzystalismy z tych talerzy nawet ich nie dotykajac jedynie korzystalismy z kubkow na herbatę w każdym razie pewnego dnia wracamy do pokoju a tam na podłodze leza potluczone jak na zdjęciach ciezkie talerze z Ikei ktore nie mam pojęcia jak mogly same spaść! Nic sie nie wydarzyło ze tak powiem strasznego w rodzinie czy cos w tyn stylu ale po obejrzeniu tego filmiku pomyślałem ze opisze historie z nadzieją ze takie przypadki juz badaliscie i wiecie co to moze byc :-)
Pozdrawiam serdecznie!
[...]
czytaj dalej
Witam, Chciałabym opowiedzieć moją smutną historię. Nie wiem sama dlaczego, ale chyba chcę ją przekazać osobom, które potrafią uwierzyć słowom nieznanej osoby.
Mój pierwszy kontakt ze śmiercią bliskiej osoby miałam 26 lat temu. Miałam 18 lat i w tym młodym wieku przyszło mi się zmierzyć z nagłą straszliwą śmiercią. Mój tata po powrocie z pracy, narzekał na ból głowy, siostra podała mu tabletkę przeciwbólową, kiedy chwilę potem poszła zapytać jak się czuje, tata leżał na podłodze, nie żył. Byłyśmy same w domu, mama była w pracy. Nie potrafię opisać okropności tamtej chwili. Mój tata, okaz zdrowia, nagle zmarł.
W pierwszą noc po Jego śmierci, przyśnił mi się, że wszedł do pokoju, w którym wszyscy rozpaczaliśmy nad jego śmiercią, uśmiechnął się i powiedział " Tu jest mi dobrze, przyszedłem się tylko pożegnać z Sabcią (naszym psem)" To wszystko. Pamiętam ten sen mimo upływu lat i sądzę, że to był jakiś znak.
Niestety po 26 latach przyszło mi się zmierzyć jeszcze z większymi tragediami. Rok temu nagle zmarła moja siostra.
Przyjęta na oddział szpitala z bólami brzucha, już stamtąd nie wróciła. Zbyt póżno zdiagnozowano tętniaka aorty brzusznej. Była młoda, energiczna , kochająca życie. Osierociła dziecko. To było straszne. Jej śmierć wstrząsnęła nami wszystkim. Moja mama popadła w czarną rozpacz. W pierwsze dni i noce przytrafiały jej się niesamowite sytuacje.
Pierwszy przypadek to dokładnie w godzinę śmierci siostry (już następnego dnia), na komórce wyświetliło się zdjęcie mojej siostry. Bez jakichkolwiek działań kogokolwiek. W nocy z kolei samoczynnie włączyła się cicha muzyka z telefonu komórkowego. Kolejnego dnia ze ściany odpadł aniołek, którego siostra podarowała mamie. Nie miał prawa spaść! Wisiał na haczyku, nic się nie zerwało, po prostu został z niego jakby wypchnięty.
Krótko po śmierci siostry miałam sen, widziałam siostrę ale młodszą miało ok 20 lat, uśmiechniętą, pracowała w kawiarni (to nie jej zawód) i tylko się uśmiechała - nic nie mówiła. Moja mama nie mogła zaakceptować tego co się stało. Pogłebiała się w rozpaczy. Mówiła , że czuje jakby Gosia (moja siostra) chciała zabrać Ją do siebie.
Po czterech miesiącach od śmierci mojej siostry. W dzień moich urodzin spotkaliśmy się w domu mojej mamy całą pozostałą rodziną . Rozmawialiśmy , zaczęliśmy się uśmiechać. Zaczynałam mieć nadzieję, że wszystko jednak jakoś się ułoży. Moja mama miała taki dobry nastrój , chyba po raz pierwszy od śmierci siostry. Wyglądała tak promiennie. Rozjechaliśmy się do swoich domów w dobrych nastrojach. O godz ok 19 otrzymałam wiadomość od brata, że mama nie żyje. Zmarła samiutka w domu, nagle. Jej serce nie wytrzymało. Wraz z jej śmiercią umarła część mnie. Już nigdy nie będę szczęśliwa. Smutek i rozpacza zabija mnie każdego dnia.
Dzisiaj mija 10 mcy od Jej odejścia. Tak bardzo za nią tęsknię. Kiedyś umawiałyśmy się, że jeśli ktoś z nas umrze, to ten da innym znak, czy jest coś tam po drugiej stronie. Niby żart, ale obie wiedziałyśmy, że mówimy serio. W pierwszą noc śniła mi się mamusia, obejmowałyśmy się i płakałyśmy. Żegnałyśmy się. Wiem, że mamusia chciała się w ten sposób ze mną pożegnać. Często po śmierci mamy, rozmawiam z nią, błagałam żeby dała mi znać, czy jest tam jej dobrze, czy jest z siostą. I przyszła odpowiedż: Śniły mi się obie, uśmiechnięte, szykującę coś, chyba w kuchni. Uśmiechały się tylko.
Było tam bardzo jasno i przyjemnie. Obie były dużo młodsze. Ten sen uświadomił mi, że to nie mogą być przypadki, czy też efekty pracy mózgu. Sądzę, że jednak coś jest po śmierci i mam nadzieję, że kiedyś spotkam się z moimi bliskimi po tamtej stronie.
Zaznaczam, że jestem osobą bardzo twardo stąpającą po ziemi. Bardzo szczegółowo analizuję wszelkie, tego typu zjawiska . Jestem bardzo sceptyczna do tego typu zjawisk. Ale nie mogę negować sytuacji, które się powtarzają i są odpowiedzią na moje prośby. Przepraszam za trochę chaotyczny opis, ale to są straszne emocje i trudno mi je wyrażać. Chciałam się podzielić moimi smutnymi doświadczeniami, być może dlatego, że nie opowiadam o tym innym ludziom, nie chcę ironicznego spojrzenia, albo głupiego komentarza. Wiedzą o tym tylko najbliżsi, którzy mi zostali.
pozdrawiam serdecznie, cieszę się że mogłam się "wygadać" [dane do wiad. FN]
Po naszej publikacji o "zwiastunie śmierci, który otrzymał Krzysztof Jackowski" dostaliśmy jeszcze jeden opis podobnego wydarzenia, które prezentujemy poniżej.
[...] Grodków, 28 pazdziernik 2018 Dot [dane do wiad. FN ]Witam, 23 grudnia 2017 zmarla nam mama [...] przy mnie i siostrze w szpitalu w Otmuchowie . 10 minut później podeszlismy do drzwi szpitala które były zamknięte przez metalowy SAMOZAMYKACZ przedni ramieniowy i nagle chcąc je otworzyć te drzwi otworzyły się na oścież 90 stopni wbrew prawom fizyki.
Te drzwi ciężko było otworzyć, małe dziecko albo starsza osoba nie otworzyła by te drzwi przez ogranicznik metalowego samozamykacza. Drzwi otwierały się na zewnątrz a wtedy nie bylo przeciągu także trzeba dodać że to byla sobota po godz 19 więc zero ruchu. Po wyjściu po prawej stronie jest budynek łączony. 3 minuty później podczas cofania auto wskazywało przeszkodę dźwiękiem a droga byla pusta. W dniu pogrzebu sp [dane do wiad. FN] tzn 27 grudnia 2017 w Starym Grodkowie zdjęcie mamy się przewróciło gdy wypowiadalem JEDZIEMY NA POGRZEB, świadek dziewczyna. Także inne znaki otrzymal [...] oraz inne osoby z rodziny. Ł i E Ps przesyłam screen rozmów moje z siostra na temat tej sytuacji oraz drzwi które mają metalowy samozamykacz ograniczające samoczynny ruch drzwi. Drzwi które się otworzyły 10 minut po śmierci mamy.
I jeszcze jeden e-mail:
Z POCZTY DO FN: Gdy w szpitalu po ciezkiej chorobie umarla moja tesciowa byla noc...rozmawialismy z mezem w kuchni gdy nagle cos z hukiem spadlo w przedpokoju. Oboje zerwalismy sie sprawdzic co to... kolek rozporowy...? ... ale skad? Nie bylo skad... Nie cale pol godziny po tym przyjechala siostra meza ze swoim slubnym by poinformowac nas o smierci tesciowej. W nocy malle wowczas dzieci zle spaky. Ja poczulam najpierw czyjas obecnosc, cos szarego przemieszczajacego sie po pokojach... dzieci obudzily sie. Mlidsze zaczelo plakac. Maz byl najmlodszy i najbardziej rozpieszczany wsrod rodzenstwa przez matke. Ona rowniez uwielb iala dzieci swojego syna. Wowczas czulam Jej obecnosc mimo tego, ze fizycznie juz umarla. Balam sie... [...]
czytaj dalej
[...] Witam mojego drogiego Nautilusa.
Będąc tydzień temu w Bieszczadach robiliśmy wspólnie z kolegą między innymi zdjęcia pięknego nocnego nieba, które dzięki wspaniałej pogodzie było po prostu bajkowe. Moją uwagę zwróciło zdjęcie które wykonałem próbując zrobić kadr wynajmowanego przez nas domku na tle właśnie nocnego nieba. Po kilkusekundowej ekspozycji na wyświetlaczu aparatu zobaczyłem coś czego normalnie nie było widać, w pierwszej chwili pomyślałem że to meteoryt, ale zbliżenie pokazało że to dwa obiekty tuz obok siebie. Kolejne klatki potwierdziły moje przypuszczenia, na ostatnim ze zdjęć obiekt (y) "wygasa" prawie w zenicie. Nie było by w tym zdjęciu nic nadzwyczajnego, satelitów mamy przecież pełno, tyle że linie są dwie, biegnące niemal równolegle. Z tego co się orientuję nie ma satelitów które tak równo obok siebie mogą się znajdować. Po drugie, dla czego nie widziałem owego obiektu na własne oczy, które przecież po kilkudziesięciu minutach przebywania na zewnątrz na pewno zdążyły się zaadaptować do ciemności? Być może istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie tego zjawiska, ale ja z takim się jeszcze nie spotkałem. W załączeniu jedno z serii zdjęć.
Przy okazji, opowiem jeszcze o mojej obserwacji w sierpniu bieżącego roku, podczas spektaklu roju perseidów. Wspólnie z kolegą, pasjonatem astronomii wybraliśmy się poza miasto w celu obserwacji owego zjawiska.
Zabrałem ze sobą aparat razem ze statywem, licząc że uda mi się uwiecznić rój spadających gwiazd. Po rozstawieniu sprzętu mój wzrok przykuł obiekt poruszający się po niebie, tyle że to były znów dwa obiekty, tym razem w odległości jakiś 3 stopni kątowych. Leciały idealnie obok siebie, jak był złączone niewidzialnym połączeniem, świecąc przy tym jasnością na poziomie ok -2 magnitudo. Kolega który pasjonuje się astronomią i ma na prawdę spora wiedzę na ten temat stał jak wryty, podziwiając owe zjawisko. Nie widział czegoś takiego podobnie jak ja w życiu, nie potrafił też znaleźć odpowiedzi co to mogło by być.
Niestety nie udało mi się wykonać zdjęcia tamtego wieczora.
Pozdrawiam serdecznie.
[dane do wiad. FN]
od FN
Poniżej zdjęcie przysłane przez autora
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.