Dziś jest:
Poniedziałek, 9 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Dzień dobry,pisałam do Państwa o eksperymencie,ale nie miałam odwagi go opisać o co w nim właściwie chodzi.Interesuje mnie do jakiego stopnia oni (nocne światła)mnie "słyszą". Staram sie problem rozwiązać metodami doświadczeń naukowych. Stawiam tezę -za nocnymi światłami stoją istoty inteligentne.
Wiele razy ich zachowanie sugerowało że tak jest. Dziś,jutro a może pojutrze wyślę przekaz myslowy w ich kierunku z życzeniem zobaczenia formacji trójki. Gdy go zobaczę wówczas Wam prześlę relację z tej obserwacji.Proszę o znak na stronie Nautilusa że przeczytaliście i akceptujecie ten eksperyment -wystarczy krótkie słowo typu-pa.
Po prostu potrzebuję czasem wsparcia w postaci świadomości że ktoś też się interesuje.Jest też strona duchowa zagadnienia -dlaczego to robię i na czym mi zależy.Myślę że mam z nimi wspólne poglądy na niektóre temat i to nas łączy. Zawsze np. im mówię że marzę o pokoju na Ziemi,i wiem jak go stworzyć. Pokój można stworzyć tylko w jeden sposób,należy zaprzestac budować swoje szczęście na cudzej krzywdzie tj.zaprzestać jeść mięso. To jest kluczem do ratunku dla Ziemi a to już naprawdę ostatni czas........cdn [...]
[...]
Szanowni Państwo,
Z uwagą czytam Wasz portal i gratuluję tak ciekawych artykułów. [...] W mojej rodzinie jest powtarzana historia, której uczestnikiem był mój ojciec, kiedy miał 12 lat, czyli było to w roku 1976. Razem z kolegami wybrali się na Wisłę, a dodam tylko, że wtedy mieszkał z rodzicami w Płocku. Było już ciemno, kiedy zauważyli obiekt w kształcie dwóch połączonych talerzy, który miał ok. 10 metrów średnicy. UFO przez chwilę unosiło się w powietrzu bez ruchu nad wodą na wysokości jak ocenia ojciec ok. 20 metrów, ale potem nagle wystrzeliła z niego wiązka światła, która dotknęła wody. Mój ojciec wraz z kolegami rzucili się do ucieczki. Jeśli państwo chcą, mogę poprosić ojca, aby opowiedział o tym wydarzeniu i prześlę tę relację do Nautilusa.
Przesyłam zdjęcie miejsca, gdzie mój ojciec widział UFO.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
[...] Dzien dobry mieszkam w Bielsku-Białej i chce sie podzielić tym co widziałam tylko raz ale za to bardzo blisko.W połowie sierpnia tego roku gdy córka była na wczasach przychodzilam do niej do mieszkania rano i wieczorem żeby wypuscić i wpuścic kota.Córka mieszka na parterze ,jest mały ogródek a wokół rosną juz dośc wysokie iglaki.I własnie wieczorem otworzyłam szklane drzwi zawołam kota ,kot wszedł i zamknełam drzwi i sięgnęłam ręką żeby zamknąc elektryczną żaluzję.Byłam tuż przy szybie i nagle na wysokości około 2ch metrow z prawej strony na lewą przeleciała mi przed nosem z ogromną szybkoscią kula koloru biało-żółtego.Oślepiła mnie a ja po prostu zdebiałam.
Stałam chwilę wystraszona bo bałam sie czy bedę widzieć ale po chwili wszystko było w porzadku z oczami. Nie poczułam zadnego ciepła zresztą na drugi dzien gdy było jasno oglądałam choinki czy sa może nadpalone ale nie.Kula była wielkosci dość duzej piłki i do dziś widze ja jako mocna energię która mnie przeraziła.W srodku była pełna energii zadnych okien,ludzików itp.Na drugi dzień opowiedziałam dzieciom o tym ale żałowałam po reacji.Ciekawa jestem czy ktoś też coś takiego przeżył,ja napewno nigdy tego nie zapomne-przezycie ogromne.dziekuję
[...]
czytaj dalej
Jaka jest istota życia ? Czy i co znajduje się po drugiej stronie ? Czy zachowujemy świadomość ostatniego wcielenia ? Takie i im podobne pytania stawiałam sobie odkąd tylko pamiętam. Po przeżytych „dziestu” latach, zebraniu wielu informacji i doświadczeń życiowych , już mogę na nie w pewnym sensie odpowiedzieć.
O tym, że życie po opuszczeniu ziemskiej powłoki trwa nadal a świadomość istnieje a nawet się manifestuje na różne sposoby nie trzeba chyba większości czytelników serwisu FN przekonywać. Chciałabym również dołożyć swoją cegiełkę w tym temacie. Mogłabym tu zacząć przytaczać czy interpretować cytaty z różnych publikacji, opisywać mniej lub bardziej naukowe ewentualnie religijne sposoby odpowiedzi na w/w pytania.
Skupię się jednak na tym czego doświadczyłam osobiście. Okazuje się bowiem, że „przegroda” - „zasłona” dzieląca oba światy jest tak naprawdę cienka i przejrzysta jak muślinowy materiał. Posiada wręcz właściwości pozwalające na materializowanie się przedmiotów ze świata duchowego do naszej ziemskiej struktury.
Zacznę od tego, że z racji wykonywanego zawodu, zdarza mi się towarzyszyć ludziom w ostatnich miesiącach, dniach a także ostatnich chwilach ich życia. Przez wiele lat zdołałam zaobserwować , że wszyscy ludzie których znałam i towarzyszyłam im w ostatnim czasie ich ziemskiej egzystencji, to, że odejdą z tego świata przeczuwali, a nawet wiedzieli z całą pewnością, sporo wcześniej . Znali może nie tyle dokładną datę, ale na pewno na kilka miesięcy wcześniej byli świadomi tego, że już wkrótce kontynuacji ich ziemskiej wędrówki nie będzie.
Osoby, którym niewiele zostało czasu na tym świecie dają wyraźnie znać, że wkrótce odejdą i już się nie zobaczymy.
Mam na to wiele dowodów i przykładów, których nie sposób tu opisać w jakiś skrótowy sposób. Na podstawie wielu obserwacji jestem jednak pewna, że każdy z nas będzie wiedział, że zbliża się moment przejścia i odejścia z tego świata. Co ciekawe, z moich obserwacji wynika, że dotyczy to także zwierząt. Wszyscy wiemy, że nasi bracia mniejsi posiadają świadomość i duszę i także potrafią nam coś przekazać mentalnie. Ale miałam pisać o tym, że życie „po drugiej stronie” trwa nadal i istoty z Zaświata mają możliwość manifestowania nam tego na różne sposoby.
Jedną z manifestacji może być osobiste (fizyczne niejako,lecz w formie eterycznej, niewidocznej dla oka) przyjście osoby nieżyjącej już w znanym nam wcieleniu, odwiedzanie osób bliskich ale również obcych jeśli zachodzi taka potrzeba. Doświadczam tego co jakiś czas, opiszę kilka takich zdarzeń.
Pierwsze,
W trakcie kursu, który przed laty robiłam, chcąc wzmocnić i poszerzyć swoje naturalne predyspozycje , fizycznie odczuwałam to, że twórca metody leczenia, której się uczyłam, a który zmarł w 1926 roku,jest fizycznie obecny , że stoi koło nas. To nie była żadna wizja, ani sugestia. Po prostu mimo tego, że nie było Mistrza ,widać on tak skoncentrował swoją energię, że mieliśmy pewność, że jest z nami i to tak samo realny jak np.osoba prowadząca zajęcia, czy my sami. Trudno to opisać. Bardzo ciekawe i nietypowe odczucie.
Inne doświadczenia z pogranicza światów dotyczą mnie i mojej najbliższej rodziny. Tak się niestety złożyło, że gdy oboje moi rodzice odchodzili z tego świata nie było mnie przy nich blisko. Mam taki zawód, że bardzo często wyjeżdżam kilkaset kilometrów od swojego właściwego miejsca zamieszkania w Polsce i nie ma mnie często po kilka miesięcy.
Moja mama odeszła 7 lat wcześniej niż tato. Jak wspomniałam w obu przypadkach była to śmierć dosyć nieoczekiwana i można powiedzieć że nagła. Jednak oboje rodzice w podobny sposób telepatycznie skomunikowali się ze mną przed swoim odejściem. Były to właściwie nie tylko ich słowa, ale także przekazy muzyczne,zrozumiałe tylko dla mnie. Poprzez różne utwory, dali znać co się dzieje. A ja wiedziałam jak te sygnały zinterpretować.
Kilka dni przed śmiercią mamy w mojej głowie ni stąd ni zowąd natrętnie zaczęła się pojawiać piosenka, której nie słyszałam od chyba 30 lat. Zwłaszcza refren natrętnie całymi dniami „dudnił” w moich myślach. Był to utwór starego zespołu Dwa plus Jeden „ Iść , ciągle iść, w stronę słońca”.. Tak między innymi mama dawała mi znać że szykuje się do odejścia w stronę światła.
Prześladowała mnie też wtedy piosenka Anny Jantar pt.”Anna już tu nie mieszka”. Jeśli dodam, że mama miała na imię Anna, to wszystko staje się jasne. Miałam też od niej inne znaki i przekazy, ale zachowam je dla siebie.
Napiszę tylko, że nie od razu po jej śmierci miałam przekaz, że jest nareszcie wolna i szczęśliwa. To stało się dopiero kilka miesięcy później. Tak jakby musiała przejść gdzieś tam w zaświatach coś w rodzaju kwarantanny. Po tym czasie nagle i niespodziewanie w środku dnia ogarnęła mnie duża radość, lekkość i prawie euforia. I do tego bardzo wyraźny głos mamy w mojej głowie, że jest nareszcie wolna, lekka i radosna.
Energia fruwała wokół mnie i ten stan utrzymywał się kilka dni. Niesamowite uczucie , którego do niczego nie można porównać. Nawet odniosłam wrażenie że przekaz jestem nareszcie wolna odnosić się może do uwolnienia się mojej mamy od konieczności następnych wcieleń.
To był od niej znak z tamtej strony, że życie istnieje nadal i jest możliwa komunikacja między naszymi światami. A kilka lat później mój tato odchodząc , także telepatycznie przesyłał mi przekazy słowne i muzyczne. A działo się to w czasie, kiedy leżał w szpitalu w śpiączce farmakologicznej. A jednak jego świadomość i dusza były w niepojęty sposób wolne od cielesnych ograniczeń. Wędrował sobie swobodnie poprzez czas i przestrzeń, ponieważ wtedy także byłam kilkaset kilometrów od domu, a miałam bardzo wyraźny kontakt myślowy z rodzicem.
On z kolei wybrał sobie z wrodzonym poczuciem humoru, z którego był znany , piosenkę Czerwonych Gitar „W drogę”. Przez kilka dni bez przerwy „prześladowała” mnie ta piosenka. Słowa są znamienne, przekaz kogoś kto wie, że wkrótce umrze. Zacytuję fragment :
W drogę ! Żegnajcie chłopcy ! W drogę! Już na mnie czas. Dokąd poniosą oczy... , W drogę !
W drogę, z bagażem zdarzeń, chociaż w kieszeni wiatr... Może wspomniecie czasem, może...
Do przejścia mam tak wiele, drogami, które ledwie znam. Swoje miejsce chciałbym znaleźć sam.
A jakiś czas później , już po pogrzebie kolejny muzyczny znak – pisenka Anny Jantar „Polubiłam pejzaż ten”. Ale również piosenka o tytule „ Nie domykajmy drzwi” . Ja interpretuję to jako znak od taty z zaświatów i że jest mu tam dobrze, ale że pozostaniemy w kontakcie jeśli będzie taka potrzeba i że ten kontakt z drugą stroną jest możliwy , bo drzwi są otwarte.
Muszę jeszcze dodać, że tuż przed przejściem na drugą stronę tata zjawił się u mnie eterycznie i mentalnie i mogłam z nim porozmawiać. Wtedy jak to się działo nie wiedziałam jeszcze że właśnie w tym momencie odchodzi. Dopiero po otrzymaniu wiadomości o której godzinie tata odszedł skojarzyłam, że w tym czasie odwiedził też mnie w domu oddalonym o prawie tysiąc kilometrów od niego.
Opiszę jeszcze zdarzenie w dniu pierwszej rocznicy śmierci taty. Przez ten cały rok było mi dosyć ciężko z tego powodu, że nie byłam przy nim w ostatnich chwilach i nie umiałam sobie z tym poradzić. W rocznicę jego odejścia prosiłam go mentalnie o jakiś znak, o pomoc w uporaniu się z tym problemem. Poszłam akurat wtedy , pogrążona w zadumie nad naszym losem i w różnych wspomnieniach z dzieciństwa, na długi spacer w góry. Po jakimś czasie przysiadłam na napotkanej ławeczce w pobliżu źródełka.
Po chwili , jakby w odpowiedzi na moją tęsknotę i dostałam znak. Pojawił się motyl. Ciemny, brązowy i po krótkich chwili latania wokół mnie usiadł mi na przedramieniu i sobie po nim spacerował przez dobre 5 minut ! Drugą ręką udało mi się wyjąć telefon, żeby zrobić zdjęcie motyla.
Co ciekawe on wcale się nie wystraszył, nie odleciał, choć jak wiadomo motyle są bardzo płochliwe. Zrobiłam kilka zdjęć i krótki filmik, stąd wiem ile czasu ten motyl spacerował sobie po mojej ręce. Byłam zdziwiona , że długo nie odlatywał, jednocześnie wiem, że to był znak od taty a może i on sam na krótko wcielił się w tego motyla, żeby mnie uspokoić.
Oprócz motyla dostałam jeszcze wtedy od taty inny znak, znowu przekaz poprzez tekst starej piosenki.
Nagle w głowie zaczęła mi brzmieć stara piosenka Szczepanika „Żółte kalendarze”.
Przytoczę ją tu tylko we fragmentach, żeby oddać sens i siłę przekazu.
„Dlaczego chcesz zatrzymać....Prąd rzek, szum fal....twoje ły mój płacz...Żal nic tu nie pomoże...Nikt nie zatrzyma biegu rzek, szumu fal....Czy znasz taki dzień, co nie kończy się zmierzchaniem?....Gdy sen ma przyjść słyszę znów twój głos....Wróć do krainy marzeń, gdzie zawsze wiosna trwa....spal żółte kalendarze....żółte kalendarze spal...”
Tymi słowami przemówił do mnie tata z zaświatów a interpretuję je tak :
przeciez wiem, że wszystko przemija i taka jest natura rzeczy. Łzy i smutek nic nie pomogą. Lepiej nie rozpamiętywać przeszłości, tylko patrzeć w przyszłość, gdzie wiosna niesie nowe nadzieje i daje nowe życie.
Na koniec krótko o naszych braciach mniejszych.
Okazuje się, że zwierzęta także wysyłają nam czytelne sygnały a nawet są w stanie nadawać telepatycznie komunikaty do ludzi. Przykładem niech będzie mój ostatni psi przyjaciel towarzyszący mi wiernie przez 11 lat swojego życia.
Jakieś dwa tygodnie przed jego odejściem, miałam wyraźne przekazy od niego, nawet nie tyle przeczucia ile naprawdę całymi zdaniami jakby przekazywał, mówił mi, że już mu coraz ciężej i niewygodniej. Ze ciężko mu się chodzi i że czuje się zmęczony. Że coraz ciaśniej mu w swoim futrze i chętnie by się już uwolnił.
Jakkolwiek abstrakcyjnie brzmi ostatnie zdanie, proszę mi wierzyć !
Co dzień przez dwa tygodnie przed datą jego ostatecznego przejścia przez Tęczowy Most odbierałam takie komunikaty od psiaka. Sądzę, że to był głos jego duszy, która chciała się wyrwać na wolność z coraz bardziej słabego na starość ciała.
Powyższy przykład jest tylko jednym z wielu dowodów na to, że komunikować się można także z braćmi mniejszymi i że jak najbardziej posiadają one duszę i potrafią z nami rozmawiać.
Podsumuję to co napisałam tak :
Uważam, że jeżeli uważnie stąpamy przez życie i jesteśmy otwarci na znaki i przesłania jakie ono nam daje , łatwa staje się komunikacja z tym co pozornie niewidoczne i każdy człowiek tu i teraz ma możliwość zajrzenia na drugą stronę i wędrowania w czasie przestrzeni. Wszyscy mają ten sam wrodzony potencjał, nie każdy jednak z niego korzysta.
MaYa
czytaj dalej
[...] Parę lat temu miało takie zdarzenie . Siedziałem w samochodzie ze znajomym na parkingu w Wilanowie pod cmentarzem tyłem do muru .W pewnym momencie poczuliśmy jakby ktoś przebiegł po dachu od strony bagażnika , samochód się zabujał a my odruchowo pochyliliśmy głowy .
Natychmiast wyszliśmy z auta sprawdzić co sie stało , ale nic . Wsiedliśmy do samochodu , po kilkudziesięciu sekundach zdarzenie się powtórzyło ponownie wyskoczyliśmy z zamiarem znalezienia sprawcy który robi sobie "jaja" ,bardzo wkurzeni rozglądając sie wokół i pod samochód ale nic ,na parkingu obok nas nie było samochodu i nikogo .
Ponieważ mieliśmy do przekazania sobie dokumenty wsiedliśmy ponownie i trochę nerwowo i w pospiechu kontynuowaliśmy. Niestety nie minęło 30sekund "atak " powtórzył się. I w tedy odwróciliśmy głowy i przez tylna szybę zobaczyliśmy murek a za nim cmentarz ,już nie wysiadaliśmy natychmiast odjechaliśmy troszeczkę przerażeni .
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Nasi koledzy prowadzący projekt OTWARTE NIEBO zaproponowali, aby w dziale XXI PIĘTRO pojawiały się także relacje o obserwacjach UFO. Spełniamy ich prośbę i tak świeża relacja z 21 października 2018. Miejsce - warszawskie MIASTECZKO WILANÓW.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, October 21, 2018 10:44 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Dziwne obiekty nad Miasteczkiem Wilanów
Witam Załogę,
piszę na świeżo, około 10-15 minut po zdarzeniu, które miało miejsce na kilka minut przed godziną 22. Akurat spacerowałem z moim psem, kiedy gdzieś z oddali zaczął docierać do mnie dziwny, nie spotykany nigdy dotąd dźwięk. Początkowo nie byłem w stanie go zlokalizować, jednak wydawało mi się że jego źródło znajduje się gdzieś wysoko. W pierwszym odruchu pomyślałem nawet, że może na wysokości tarasów któryś z mieszkańców ma zamontowany jakiś mechanizm otwierający/zamykający, jednak bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że źródło tego dźwięku przemieszcza się. Zacząłem się więc rozglądać i po krótkiej chwili kątem oka dostrzegłem nad moją głową przelatującą grupę 3 białych obiektów, które zanim podniosłem głowę wydały mi się grupą zwykłych dronów.
Jednak kiedy uniosłem głowę byłem w stanie przez 3-4 sekundy przyjrzeć im się lepiej. Obiekty leciały bardzo nisko, dosłownie tuż nad 4-kondygnacyjnym budynkiem mieszkalnym, formując trójkąt. Nie posiadały jednak żadnych typowych dla dronów świateł, czy też kształtu co zupełnie wprawiło mnie w osłupienie.Wydaje mi się, że mogły poruszać się z prędkością około 20-30 km/h. Wydaje mi się, że mogły być to obiekty o wielkości około 50-60 cm, gdyż z dołu były one bardzo dobrze widoczne.
Najciekawszym był jednak ich kształt, który przypominał wyglądem ptaki, jednak - moim zdaniem - wcale nimi nie był. W załączniku wrzucam szkic, jak te obiekty wyglądały obserwowane przeze mnie z dołu.
Emitowane przez obiekty dźwięki były bardzo krótkie, oddzielone pauzami o takiej samej długości (w mojej ocenie około 200-300 ms). Brzmiało to zupełnie tak, jak gdyby ktoś w nieskończoność zapętlał dokładnie taki sam krótki dźwięk.
Mój pies w tym czasie był raczej spokojny - nie szarpał się, nie szczekał. Chyba stał po prostu w miejscu (dokładnie nie wiem ponieważ w tym czasie patrzyłem w niebo). Ja za to wróciłem do domu z gęsią skórką, która utrzymywała się jeszcze przez kilka minut.
Dopuszczam oczywiście możliwość, że byłem po prostu świadkiem niskiego przelotu kaczek. Jednak w przeszłości wielokrotnie miałem okazje obserwować już takie przeloty uprawiając agroturystykę i jednak to, co widziałem dzisiaj tak bardzo ale to bardzo różni się od wcześniejszych obserwacji..
Koordynaty miejsca, w którym doszło do obserwacji:
https://www.google.pl/maps/@52.1565068,21.0801124,259m/data=!3m1!1e3
Zastanawia mnie, czy ktoś już był świadkiem podobnych obserwacji? Po powrocie do domu odrazu sprawdziłem, czy może nie powstały jakieś nowe drony podobne do ptaków, jednak nic takiego nie znalazłem...
Pozdrawiam,
(dane do wiadomości Fundacji Nautilus)
I jeszcze jedna relacja z naszej poczty.
From: [...]
Sent: Sunday, October 21, 2018 8:25 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Kule światła
Witam, kilka godzin temu odwiedziłem mojego wuja którego nie widziałem dziesięć lat. Od słowa do słowa przeszliśmy do tematu Orlenu który wydobywał gaz z działki której jest właścicielem. Nic w tym ciekawego gdyby nie to co później opowiedział mi mój krewny. Otóż przed pojawieniem się Orlenu mój wuj widział nad lasem(ok godziny 2:00),dokładnie w miejscu gdzie miały być wydobywane surowce naturalne, trzy kule światła które wisiały nad drzewami . Kule krążyły po okręgu po czym każda z nich odleciała w inną stronę.
Co ciekawe znajomy mojego wuja który jest pilotem również potwierdza obserwację obiektu (pojedyncza kula) i twierdzi że tego dnia nie było żadnych lotów nocnych. Do tego doszła opowieść o moim innym nieżyjącym już wuju który wracając do domu na skróty śledzony był przez czerwoną kulę która dotrzymywała mu kroku i zatrzymywała się razem z nim (ta sama okolica). Niestety nie da się potwierdzić autentyczności tej opowieści gdyż świadek zmarł w zeszłym roku. Szkoda że nie mogłem porozmawiać z nim osobiście.
Obaj panowie śmiali się że gdyby komuś o tym opowiedzieli uznano by ich za wariatów. Nurtuje mnie kilka pytań (jeżeli nie wciskano mi kitu,chociaż przyznam że opowiadali mi to z kamiennymi twarzami i prosili abym nikomu nic nie mówił i tu również prośba o nie publikowanie tego na waszej stronie) wracając do pytań: Czym są te kule? To czysta energia czy obiekty materialne? , czego mogły szukać w tym miejscu????
Czy te obiekty mogą być niebezpieczne dla ludzi??? Czy ktoś z was mógłby mi polecić jakąś kamerę która nagrywałaby w dobrej jakości film w nocy? (mam możliwość umieszczenia kamery w bezpieczny miejscu z którego można nagrywać okolice i miejsce gdzie widziano obiekty) całe wydarzenie miało trzy lata temu,kto wie co dzieje się tam w nocy. Niestety nie mam możliwości osobistej obserwacji terenu gdyż mieszkam ponad 180km od tego miejsca a obecnie wróciłem do Polski po dziesięcioletniej nieobecności w kraju. Jeżeli zajdzie taka potrzeba podam namiary na to miejsce,prośba jednak by nie udostępniano ich publicznie. Nie chciałbym aby ktokolwiek później dokuczał moim krewnym czy znajomemu mojego wujka który jest pilotem wojskowym. Przyznam że nigdy tak ie interesowałem się tematem obiektów nieznanego pochodzenia. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na odpowiedź.
Dziękujemy za wiadomość. Czym są te kule? Mogą być energią, mogą być pojazdem, mogą być i jednym i drugim. O tym, jakim sprzętem najlepiej nagrywać UFO pisaliśmy w dziale PYTANIE DO FN. Link poniżej:
https://www.nautilus.org.pl/pytania,250,co-radzicie-w-sprawie-sprzetu-do-obserwacji-ufo.html
czytaj dalej
[...] Witam. Wczoraj przeczytałam na Waszej stronie artykuł “Znak o śmierci bliskiej osoby we śnie” i to co przeczytałam stało się inspirację do tego co za chwilę napiszę. Otóż... wiele osób chyba pamięta tragiczny wypadek polskiego autokaru, który wydarzył się 11 lat temu we Francji pod Grenoble (dokładnie było to 22 lipca 2007 roku). Autokar z pielgrzymami stoczył się ze stromego wzgórza we francuskich Alpach po czym stanął w płomieniach. Zginęło wówczas 26 osób a wielu zostało rannych.
W katastrofie tej poniosła śmierć m. in. moja koleżanka. Znałyśmy się wiele lat, pracowałyśmy razem. Gdy ją widziałam ostatni raz żywą, w dniu wyjazdu na tę pielgrzymkę była przeszczęśliwa, że na nią jedzie. Pamiętam, że pośpiesznie do mnie mówiła, między innymi to, że czuje się zmęczona pracą, że ten wyjazd jest dla niej “wybawieniem”. Śpieszyła się bardzo i ostatnie jej słowa do mnie brzmiały “jak wrócę to ci wszystko opowiem”.
Niestety już nie wróciła. Wiele osób z mojego otoczenia bardzo przeżywało tę tragedię, dużo się rozmawiało wówczas na ten temat. Wielu pielgrzymów, którzy ponieśli śmierć bądź zostali ranni pochodziło z miejscowości, w której mieszkam. Kilka dni po tym wydarzeniu miałam sen, w którym “przyszła” do mnie moja koleżanka, która zginęła. Powiedziała do mnie abym już nie martwiła się o nią i nie smuciła bo tam gdzie jest obecnie czuje się dobrze, nareszcie wypoczęłą i jest wszystko w porządku. Przeprosiła, że już nie porozmawiamy i pożegnała się. Tak w skrócie wyglądał mój sen. Był bardzo nietypowy, nigdy podobnego nie miałam. Pozdrawiam serdecznie. Wasza stała czytelniczka
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Historia o której napiszę, wydarzyła się jakieś 30 lat temu, kiedy nie było komputerów i telefonów. Był u mnie mój dobry kolega i poprosił mnie abym na środku stołu w pokoju zapalił świecę a światło zgasił. Andrzej (tak miał na imię mój kolega) usiadł obok świecy, a dłonią osłonił bok twarzy, którą oświetlała świeca i poprosił mnie abym przez 5 minut patrzył mu prosto w oczy.
Wystarczyła niecała minuta. Zobaczyłem w jego twarzy przerażającego potwora. Proszę mi wierzyć, że nawet teraz gdy to opisuję, na samą myśl o tym przechodzą mnie dreszcze. Z krzykiem tak prędko jak tylko mogłem wyskoczyłem zza stołu, aby czym prędzej zapalić światło. To cała historia. Nigdy tego nie zapomnę, a powtarzać tego nie mam zamiaru. Z poważaniem Tomasz [...]
O efekcie "Giovanni Caputo" (a tak właśnie zatytułował swój opis wydarzenia autor) pisaliśmy tutaj:
https://www.nautilus.org.pl/artykuly,3568,przerazajacy-efekt-giovanni-caputo.html
czytaj dalej
Drodzy Przyjaciele z Fundacji Nautilus.
Pisze do was kolejny list z moimi paranormalnymi doswiadczeniami I dziekuje Wam raz jeszcze ze pomagacie ludziom zrozumiec sens istnienia. Coraz wiecej osob dzieli sie swoimi przezyciami przez co zmienia ten Swiat w pewnym stopniu na lepszy. Chcialbym wam opisac kilkaz wielu zdarzen ktore mialy miejsce w moim zyciu.
Chrzest Natalii
Zostalismy zaproszeni na chrzest dziecka naszej bliskiej znajomej. W kosciele odbyla sie msza a po niej ksiadz udzielal Chrztu dla szesciorga dzieci. W trakcie ceremonii zobaczylem ze wnetrze kosciola zostalo pokryte pieknym purpurowo-fioletowym swiatlem. Poprzez to swiatlo przebijalo sie lekko biale swiatlo z lamp na suficie.
Po prawej stronie ,niedaleko od oltarza pojawilo sie szesc osob a ich uwaga byla skierowana na te malutkie dzieci. Mialem wrazenie ze byli to Aniolowie Stroze ale Oni nie mieli skrzydel. Wygladali jak normalne przecietne w srednim wieku osoby a jednak byli czyms wiecej. Do tej pory mam w oczach piekno koloru jaki zobaczylem. Nie trwalo to dlugo ale nigdy tego zdarzenia nie zapomne.
Tato Marka
Kilka miesiecy temu zdarzyla sie sytuacja z ktora chcialbym sie z Wami podzielic. Okolo trzeciej godziny nad ranem uslyszalem ze ktos wyslal mi wiadomosc na telefon. Zignorowalem to I dalej probowalem zasnac. Moj telefon byl na polce pomiedzy kuchnia a pokojem stolowym. Po krotkim czasie uslyszalem kilkukrotne pukanie w pulke przy telefonie.
Wstalem wiec ,podeszlem do telefonu I odczytalem wiadomosc od przyjaciela z Krakowa. Napisal-Tato odszedl mi na zawsze-. Po odczytaniu wiadomosci ukazal mi sie jego Tato I prosil aby sie o niego nie martwic I ze jest teraz szczesliwy. Nastepnie zobaczylem jego zone ktora odeszla ponad dwadziescia lat temu I czekala aby go przywitac. Byla jeszcze jedna osoba ale nie wiem kto . W oddali stalo jeszcze kilka osob ale wygladali bardziej jak cienie. W oddali bylo jasne swiatlo.Po chwili odpisalem mojemu przyjacielowi I opisalem cale zdarzenie.
Ja mieszkam w Toronto I jest to dosyc ciekawe jak nasi bliscy ktorzy sa po drugiej stronie znajda sposob aby przekazac wiadomosci. Gdyby nie to pukanie to odczytalbym wiadomosc kilka godzin pozniej.
Wieczor pozegnalny dla Mali
Pewnego dnia dostalismy wiadomosc w pracy ze odeszla na zawsze nasza kolezanka z pracy. Mali miala 42 lata I byla samotna matka wychowywujaca trojke dzieci. Jej dzieci zorganizowaly pozegnalny wieczor na ktory przybylo okolo 40 osob. W centrum pomieszczenia stal stol z urna zmarlej a obok zdjecia I kwiaty. W prawym rogu bylo podium do ktorego podeszla jej corka I zaczela opowiadac jak bardzo teskni za Mama.
W tym czasie przy stole z urna ukazuje sie duch Mali. Wyglada jak ona ale jest ak jakby przezroczysta I w jednym jasnym kolorze. Patrzac na mnie mowi telepatycznie.-Ale ja ich nigdy nie opuscilam-. Nie wierzy w to co sie stalo.
Po chwili przemieszcza sie w strone corki I stoi przy niej do konca przemowy a potem znika. Nastepnie do podium podchodzi syn. Przemowienie jest tak samo smutne. W pewnym momencie obok niego pojawia sie duch mezczyzny. Nie odzywa sie I tylko przy nim stoi do konca przemowienia a potem znika. Nastepnego dnia poprosilem kolezanke z pracy aby przekazala dzieciom zmarlej co widzialem.
Ona byla ich dobra znajoma I uwazalem ze to bedzie stosowne postepowanie. Minelo kilka dni a ja bedac w mieszkaniu siedze na fotelu I o czyms mysle. W pewnym momencie Mali ukazuje sie przedemna. Ona patrzy na mnie a ja na nia. Po chwili zrozumialem ze wiadomosc nie zostala przekazana dla dzieci.
Nastepnego dnia w pracy zapytalem kolezanke dlaczego nie przekazala wiadomosci. Ona powiedziala ze sie troche obawiala I bylo to dziwne. Dowiedzialem sie numer telefonu do dzieci I zadzwonilem z opisem tego co doswiadczylem. Nastepnego dnia te dzieci zadzwonily p prosily abym raz jeszcze opowiedzial to co doswiadczylem. Po roku czasu dowiedzialem sie kim byl duch mezczyzny ktorego widzialem. Bardzo dobra znajoma rodziny powiedziala mi ze byl to zmarlej brat ktory zginal cztery lata wczesniej w trzesieniu ziemi w Meksyku.
Od tamtej pory zrozumialem ze wiadomosci dla bliskich trzeba przekazac osobiscie I robie to za kazdym razem .
Pozdrawiam cala Zaloge Nautiliusa I zycze Wam samych sukcesow.
[dane do wiad. FN]
I jeszcze jeden e-mail.
[...] Witam,
poruszyl mnie Wasz niedawny wpis o tym, ze byc moze piszecie tamten artykul (o zbiegach okolicznosci) tylko dla jednej osoby (ciebie, "czytelniku") - kto wie, moze swiat jest jedna wileka symulacja, dlaczego nie wyjatkowa dla kazdego? Inne osoby sa tylko symulacja? A moze nie ma wogole innych osob? Mozna sobie tylko glowe zlamac :) Czasem jednak zastanawiam sie nad takimi rzeczami, a zwlasza, no wlasnie, nad zbiegami okolicznosci, ktore przytrafiaja mi sie nagminnie. Chyba juz kiedys pisalem do Redakcji o nich. Caly czas mysle o zaczeciu projektu wlasnie z nimi zwiazanego (mam domene, umiejetnosci, checi), az tu nagle czytam taki tekst...
Dziekuje.
Poza tym, prosze zerknac, rods na filmie 4:
ja sam w sprawie tych rodsow mam opinie taka, ze nie spotkalem sie z przypadkiem, kiedy nie bylyby wytlumaczalne przez ruch jakiegos obiektu wzgledem kamery. Nawet tego rodsa mozna by pod to wytlumaczenie podczepic, tak mi sie wydaje.
Pozdrawiam serdecznie,
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam. Piszę ponieważ myśl o tym i widok ten mam cały czas przed oczami. Mam 43 lata i nigdy w UFO nie wierzyłem. Pod koniec sierpnia miały być spadające gwiazdy i owszem były - oglądaliśmy to zjawisko przez kilka dni z rzędu- wspaniała kanonada ognistych szybkich kulek spadających z nieba. Jednak pierwszego dnia oglądania moja córka postanowiła oglądać dłużej piękne niebo tak gdzieś do północy. Ja poszedłem już spać bo rano do pracy...Gdzieś przed północą słyszę odgłos mojej córki z zachwytem, że spada dużo gwiazd i wołała moją żonę. Nie chciało jej się wstać , ponieważ to są ułamki sekund kiedy gwiazdy spadają, jednak po ciągłym wołaniu w końcu wstała i zobaczyła.... Woła mnie. Lecz po co mam wstawać skoro to ułamki sekund... jednak mnie długo wołały, więc wstałem..
Od tego dnia wierzę w UFO i żałuję że nikt o tym nie pisze.
Zobaczyliśmy setki satelitów płynących na niebie w szyku. Widziałem wiele razy ISIS, kiedyś interesowałem się astronomią, lecz tego zjawiska nie potrafiłbym wytłumaczyć. Wyglądało to jak przelot kilkuset satelitów w szyku z płn. zachodu na południowy wschód. Leciały spokojnie świecąc jednostajnie jasnym światłem, tak jak nasze satelity. jednak było ich kilkaset - może 200-300 w szyku.
Obudziłem syna - oczywiście nie chciał wstać lecz później nie żałował... zadzwoniłem do moich rodziców w domu po sąsiedzku - oni nie spali więc szybko wyszli i zdębieli. Mój Ojciec mając 77 lat nigdy nie widział coś takiego. śmiałem się do niego, że na końcu brakuje tylko "gwiazdy śmierci" z gwiezdnych wojen. Wszystko to trwało ok. 10-15 minut i zniknęło odlatując na południowy wschód. Szukaliśmy informacji w prasie na ten temat, jednak nikt o tym nie pisał. Nie sądzę jednak aby nikt tego nie widział - przecież to była noc spadających gwiazd i wiele osób musiało patrzeć na niebo. Żałuję do dzisiaj , że tego nie sfilmowałem, choć podejrzewam, ze aparat by tego dobrze nie dostrzegł.
Do dzisiaj żywo o tym dyskutujemy co to było i dziwne jest to, że nikt o tym nie pisze.
Obserwacje prowadzone były w Kielnarowej pod Rzeszowem województwo podkarpackie ok. 23.00 11 sierpnia 2018 roku.
I powtarzam od dziś już wierzę w Ufo...
[dane do wiad. FN]
Pięknie dziękujemy za relację, którą dostaliśmy 10 października 2018. Oczywiście nie można wykluczyć, że była to obserwacja bardzo rzadkiego zjawiska, czyli przelotu formacji "setek UFO". Mamy jednak ostatnio do czynienia z prawdziwą "zmorą weselną", która polega na wypuszczaniu przez organizatorów imprez setek małych podświetlanych balonów powiązanych linkami. Efekt jest niesamowity i wbija w ziemię - mieliśmy okazję zobaczyć to na własne oczy w Jadwisinie pod Warszawą, kiedy to "coś" zostało wypuszczone w nocne niebo przez organizatora eventu dla dużej firmy. Potem koledzy żałowali, że nie nagrali tego na kamerę, aby pokazać jako przestrogę w serwisie FN, ale może będzie jeszcze taka okazja.
czytaj dalej
[...] Witam,
Do napisania tego maila skłoniły mnie wasze artykuły w fundacji Nautilus. Spotkałem się osobiście z taką sytuacją że kiedyś bardzo chciałem zostać instruktorem nauki jazdy. Zaastanawiałem się jak będzie przebiegał mój egzamin w nocy przed egzaminem otrzymałem informacje że będę miał problemy z czterema pytaniami w tej informacji pojawiły się numery pytań na drugi dzień będąc na egzaminie okazało się że rzeczywiście z tymi numerami pytań miałem problemy i niestety egzaminu nie zdałem.
Na drugim egzaminie sytuacja w nocy przed egzaminem powtórzyła się i otrzymałem informację że będę miał dozwoloną ilość błędów ale tam gdzie można mieć dwa błędy będę miał jeden a tam gdzie można mieć jeden będę miał dwa ale to nie będzie moja wina. Okazało się że rzeczywiście ten sen się też sprawił w pytaniu. egzaminacyjnym, które ja dobrze zaznaczyłem był błąd do dziś się zastanawiam jak to się stało że ten jasny przekaz dotarł do mnie w noc poprzedzającą egzamin Pozdrawiam Adam.
[wiadomość dotarła na pokład okrętu Nautilus 10 października 2018]
From: [...]
Sent: Thursday, October 4, 2018 11:39 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Telepatia?
Witam Kochana Fundacjo,
Wiem, że ostatnio często do Was piszę. Wynika to z tego, że ostatni czas w moim życiu zrobił się obfitujący w duchowe aspekty - z czego notabene - bardzo się cieszę.
Nurtuje mnie jednak pewne zjawisko...zastanawia...budzi lekki niepokój (i radość jednocześnie).
Od jakiegoś czasu (względnie mogę wskazać ok tydzień, dwa), kiedy jestem w towarzystwie ludzi, których znam, jak o czymś pomyślę, zaraz pojawia się ten wątek w naszym dialogu bądź dyskusji i to inicjowany przez moich towarzyszy.
Np. pracuję dość krótko na razie w zakładzie pogrzebowym (długa historia, bardzo duchowa, jednak na inny czas) i mam w związku z tym obawy, czy nie "pęknę", jak przyjdzie do mnie rodzina załatwiać pogrzeb np młodej osoby. Myślałam o tym,kiedy jechałam w samochodzie z moim "połówkiem" ;) i on po chwili, niczym królik z kapelusza, zaczął ten temat.
Już w pracy, zastanawiałam się, jaką procedurę wdrażam, kiedy rodzina nie ma żadnego dokumentu potwierdzającego tożsamość zmarłej osoby...zapytałam po trzech godzinach koleżankę, a po kolejnych 30 minutach przyszła rodzina właśnie z takim problemem!!!
Następnego dnia rano był luz i rozmawiałam z koleżanką o spotkaniach towarzyskich i trunkach, jakie ludzie lubią. Ja pomyślałam "hmmm...ja tam wolę drinka niż czystą" a ona w tym momencie powiedziała, że nie pije drinków, ponieważ ma potem wielkiego kaca.p.
Wieczorem szukałam sukienki, którą chciałam ubrać następnego dnia i nie mogłam jej znaleźć. Szukałam na moich półkach z rzeczami i nic. Bezsilna już i nieźle wkurzona pomyślałam "Moja kochana Przewodniczko Duchowa pomóż mi znaleźć tą sukienkę" i za może 5 min ją znalazłam w miejscu, do którego już zaglądałam!!!
To samo dzisiaj - wróciłam z pracy do domu i chciałam ugotować rosołek (mój syneczek uwielbia), ale zorientowałam się, że nie kupiłam żadnej wkładki do rosołku, za moment jakoś tak machinalnie (automatycznie, tak, nie wiem jak to opisać, żeby to uczucie oddać) zajrzałam do zamrażalnika, a tam moim oczom ukazała się zachomikowana przeze mnie nóżka z kurczaka!!!!
Te zjawiska to nie są przypadki! Tylko co one mogą oznaczać? Czy otworzyła się we mnie jakaś wrażliwość duchowa, czy dorabiam ideologię to zbiegów okoliczności? Co Wy Kochana Fundacjo o tym myślicie? Wiem, że ostatnio piszę dużo do Was, ale nie mam z kim o tym porozmawiać (ludzie wokół mnie są kochani, ale jednak gdzieś w głębi mnie mam wrażenie, że mogliby bezwiednie poczytać mnie za dziwaka...rozumiecie?). Czytałam też, że ludzie przed śmiercią mają różne dziwne zjawiska duchowe...wyostrzone zmysły, więcej podróży astralnych etc. Ja czuję się dobrze, co prawda nie ganiam po lekarzach, więc nie wiem, czy jestem 100% zdrowa...wzrusza mnie to i umacnia w duchowości jeszcze bardziej, cieszy...ale i budzi niepokój...do tej pory zdarzały się takie telepatyczne korelacje...ale nie tyle,co teraz i nie w takiej częstotliwości.
Z pozdrowieniami,
Wasza stała czytelniczka
[dane do wiad. FN]
Pięknie dziękujemy za wszystkie historie, które opisujecie i trafiają do naszego archiwum. Część publikujemy w naszym dziale XXI PIĘTRO, który cieszy się ogromną popularnością w serwisie FN.
czytaj dalej
Szanowna Fundacjo Nautilus! Z wielkim zaciekawieniem czytam Wasze publikacje, ale dosłownie spadłem z krzesła, kiedy przeczytałem tekst o czymś, co nazwaliście zdarzeniami synchronicznymi. To zjawisko jest jak najbardziej, a najlepszym dowodem jest historia, którą opowiedział kiedyś brat mojego ojca, dziś niestety nieżyjący (zmarł w 1997 w wieku 72 lat).
Był więźniem Oświęcimia, gdzie trafił w 1943 roku. Było tam strasznie i praktycznie walczył o życie każdego dnia. Miał dezynterię, straszną chorobę, która wykańcza organizm. W pewnym momencie postanowił popełnić samobójstwo, co w Oświęcimiu było możliwe i wiele osób wybierało tę drogę wyjścia z tego piekła. Tego dnia pożegnał się ze swoim przyjacielem więźniem i powiedział, że Bóg ma przez najbliższych kilka godzin ostatnią szansę, aby zmienić jego decyzję, bo on już utracił nadzieję. Postanowił, że zabije się w nocy w miejscu, gdzie wiele osób robiło to samo. Wieczorem czekał na moment, kiedy wszyscy zasną w baraku, kiedy nagle podszedł do niego więzień, którego widział po raz pierwszy w życiu. Był wysoki, miał bardzo długą siwą brodę i gęste, siwe włosy. Był ubrany w zwykły pasiak więzienny, podszedł w całkowitej ciszy do jego pryczy (miał najgorszą na samym dole). Ten dziwny człowiek nachylił się nad nim i powiedział coś takiego:
- Moja ostatnia szansa, ale nie twoja – przeżyjesz i opowiesz o tym innym!
Po czym odwrócił się i odszedł. Brat ojca zerwał się z pryczy i pobiegł za nim, ale nikogo nie znalazł. Oczywiście natychmiast porzucił myśli o samobójstwie. Dodam tylko, że nie był w stanie znaleźć takiego więźnia także następnego dnia – po prostu wszyscy mieli bardzo krótko obcięte włosy, więc ten tajemniczy więzień nie mógł być z jego baraku, a tylko z innego. Brat ojca zawsze wykluczał sen, bo mówił, że pamiętał każdy szczegół tego wydarzenia, a z twarzy tego więźnia co się nad nim pochylił dosłownie biło takie lekkie światło, przynajmniej tak to zapamiętał.
Mam nadzieję, że ta historia przyda wam się w archiwum dziwnych zjawisk.
Łączę pozdrowienia
[dane do wiad. FN]
I jeszcze jeden e-mail nadesłany na pokład okrętu Nautilus, którego autor też zaklasyfikował do opisów „zdarzeń synchronicznych”.
[…] Cześć.
Jestem z Wami od niedawna ( robgru) […] i chyba tyle samo czasu poszukuje czegoś lub siebie... Piszecie i mówicie o sprawach, które faktycznie u innych wywołują uśmiech lub zdziwienie a dla mnie są bardzo naturalne.
Zdarzenia synchroniczne jak to nazwaliście to nic innego jak realizowanie życia na planie ziemskim ale przy naszej świadomości. Prosto rzecz ujmując jeśli intensywnie o czymś myślimy lub medytujemy albo myśl wywołuje duże emocje to to wszystko się realizuje ale moja wiedza i doświadczenie wskazuje, że kolejność jest inna. Plan życia jest napisany( nawet przez nas samych) a intensywne myślenie wynika z niego samego.
Można odrobine to zmienić. Możemy kreować życie ,jak chcemy. Realizować marzenia i ukryte pragnienia. Afirmacje to fajne drzwi. Nie wiem jaki jest tego mechanizm ale działa. Uczę znajomych i rodzine jak to robić i ci, którzy odrobine poświęcą czasu na afirmacje efekty mają już po tygodniu. Nie o tym chciałem pisać.
Jakiś czas temu przeżyłem wypadek, od którego wszystko się zaczęło...po tym wszystkim jestem jeszcze bardziej szcześliwą istotą.
Wcześniej myślałem, że zwariowałem , że mózg wywrócił mi się na lewą stronę. Zacząłem jeszcze bardziej poszukiwać rozwiązania, sporo czytałem , szukałem podobnych sobie ludzi i odnalazłem w sieci taki utwór....
Może już go czytaliście.
Mali tkacze
Wokoło ludzi wszędzie na świecie,
mnóstwo się nitek przeróżnych plecie.
Tu nitki dobra tam nitki złości,
to co powstało z ludzkiej twórczości.
Wszystko jest tkane i przeplatane,
co przez ludzkiego ducha jest chciane.
Z tego utkana jest losu szata,
która jest drogą na przyszłe lata.
Kto szatę tą tka?
Kto ją formuje?
Tego mózg ludzki nie obejmuje.
Rzesza ją małych istotnych splata
w swoich tętniących ruchem warsztatach.
Każda myśl ludzka,
każdy uczynek wpada natychmiast w tkaczą maszynę.
A jaka z tego będzie tkanina?
Tkacz to określa czy też maszyna?
Ani maszyna, ni ten co przędzie;
nitka określa co z tego będzie.
Nitki są różne: zawiści, złości,
współczucia,
żalu albo miłości.
Zawiść formuje ciemną tkaninę.
Ta ciągnie w otchłań w śmierci godzinę.
Złości nić ostra i poszarpana.
Kurtka z niej brzydka, ostem obsiana.
Z lubieżnych nici kurtka parszywa.
Wstydem i hańbą człeka okrywa.
Współczucia przędza jest delikatna.
Do łez otarcia ludziom przydatna.
Z wełny miłości piękny kobierzec.
Otula, chroni, wznosi i strzeże.
W którym z tych okryć chcesz się pojawić?
Jakie duchowe chcenie przejawić?
Wszystko zależy od twej twórczości.
Czy dasz nić dobra, czy dasz nić złości.
Czuwaj i pilnuj nitek jakości!
Zbierzesz owoce swojej twórczości.
E. Smigielski, 2003r.
P.S.
Nie wiemy jakie są mechanizmy działania naszych narządów, wiatru i grawitacji. One są i musimy je zaakceptować. W procesie zaludnienia ziemi oczywiście uczestniczyli inne istoty ale one nie są stwórcami choć analogicznie, kiedy karmie moje ryby w stawie one tez pewnie uważają mnie za stwórcę a ja tylko nasadziłem i w jakimś stopniu decyduje o ich losie ( nie jem mięsa wiec z mojej strony nic im nie grozi)
Jeśli zaciekawiłem was to bardzo fajnie jeśli nie to trudno ale pewnie macie dla mnie informacje, których ciagle szukam...
W otoczeniu myśle że jestem postrzegany jako dziwak, mama pewnie uważa mnie za wariata a ja po prostu wiem odrobine więcej jak inni obok mnie. O mojej żonie wiedziałem, że będzie moją żoną kiedy ją zobaczyłem przypadkiem, miałem 8 lat a jej wcześniej nie znałem...
Mam kilka informacji, które mogą wam pomoc w ułożeniu waszej układanki lub zaciekawią... zresztą i tak się skontaktujemy, bo jest to „zapisane”
Wysłane z iPhone'a
Pozdrawiam.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam! Mialem dzis takie zdarzenie: ok 3 w nocy zadzwonil do mnie telefon od mojej przyjaciolki ktora jest chora na chorobe dwubiegonowa i kilka dni temu po raz kolejny trzeci w tym roku jest w szpitalu psychiatrycznym.Pojechala bo slyszala jakies glosy i mowila o diable swiecila mieszkanie woda swiecona i kazala mi powiesic krzyz na scianie bo atakuja ja diably.
Mowila mi przez telefon -zaspana ze laduje telefon i cos tam jeszcze{mam nagranie} . Pytalem dlaczego dzwoni o 3 w nocy to mowila ze cos ja wyrzucilo z lozka-ale to nie o tym chce pisac.
Rano sprawdzilem jeszcze na telefonie o ktorej ona dzwonila i bylo to o 2g 48 m .
Pozniej rozmawialem jeszcze z kolega i powiedzialem mu ze [...] dzwonila do mnie o 3 w nocy.{mam nagranie} Pozniej to samo powiedzialem jej ojcu i chcialem zobaczyc jescze raz dokladnie o ktorej to bylo ale na telefonie juz tej rozmowy nie bylo zapisanej.Nastepnie dodzwonilem sie do mojej przyjaciolki i pytam sie jej dlaczego dzwoni do mnie o 3 w nocy a ona twierdzi ze nie dzwonila bo o tej godzinie spi a i tak nie moze dzwonic bo nie ma nic na koncie i dzwoni od kolezanek a to byl jej nr telefonu.
Zdziwilo mnie to ze ona nie mogla dzwonic bo nie miala nic na koncie i twierdzila ze nie dzwonila oraz to ze ta rozmowa zapisala sie w rejestrze polaczen i rano byla a pozniej ok 12 30 juz nie bylo .Po poludniu przypomnialo mi sie ze mam w telefonie taka aplikacje ktora umozliwia nagrywanie wszystkich rozmow i postanowile sprwadzic czy ta rozmowa jest nagrana-i jest. Mam ja nagrana i moge przeslac jesli to cos moze wniesc do sprawy. Moze to nic takiego ale zastanawiaja mnie podane wczesniej fakty tzn. brak srodkow na koncie, twierdzenie ze nie dzwonila,znikniecie zapisu z telefonu {mimo ze rano byl} zapisanie rozmowy na aplikacji do nagrywania i te jej diably o ktorych wczesniej wspominala i wspomina teraz tez.Pozdrawiam serdecznie Fundacje Nautilus .[...] Nazwisko do wiadomosci Fundacji
Relacja dotarła do nas 7 października 2018. Pięknie dziękujemy za opis - trafił do XXI PIĘTRA. Od dawna twierdzimy, że tak zwane choroby psychiczne mają absolutnie drugie dno, zupełnie pominięte przez naukę i medycynę. Jesteśmy pewni, że osoby "słyszące głosy" mogę mieć obniżoną odporność na niewidzialne byty, które starają się doprowadzić taką osobę na krawędź życia i śmierci. Zbyt wiele materiałów związanych z przebiegiem chorób typu schizofrenia każe postawić wiele trudnych pytań, choć być może czas zadawania takich pytań jeszcze nie nadszedł.
czytaj dalej
[...] Witam załogę Nautilusa, Przeżyłam trzy dziwne historie. które chciałabym opisać. Gdyby nie Wasze strony prawdopodobnie nie myślałabym o tym. Zdarzyły się wiele lat temu ale dość dokładnie je pamiętam ze względu na niesamowity i niewytłumaczalny dla mnie charakter.
Pierwsza z nich przydarzyła mi się podczas harcerskiego obozu na Mazurach w I lub II klasie liceum. Któregoś dnia nasz zastęp miał w planie podchody.W tym celu wybraliśmy się w głąb lasu. Na pięknej dość dużej polanie ustaliliśmy drzewo,do którego będziemy zmierzać i rozpoczęliśmy zabawę. Schowałam się niedaleko polany i w dość krótkim czasie udało mi się prawie dotrzeć do wyznaczonego punktu. Przycupnęłam za niewielkim krzewem i czekałam na dogodny moment.
Na brzegu pustej polany stała koleżanka i wypatrywała nas.Nagle stało się coś dziwnego .Na środku polany zobaczyłam siedzące dwie młode kobiety i małą 5-6 cio letnią dziewczynkę.Kobiety o czymś rozmawiały a dziewczynka wyciągała z koszyka grzyby. Byłam bardzo zaskoczona dlatego, że wcześniej tych osób na pewno tam nie było. Nie mogły też wejść na polanę nie zauważone. To trwało ułamki sekund i znów widziałam tylko koleżankę i pustą polanę. Byłam na tyle tym poruszona,że zdradziłam swoją kryjówkę i wyszłam do koleżanki pytając czy widziała te siedzące kobiety na polanie ale odparła,że nikogo nie było,bo musiałaby zauważyć. Tu cała historia mogłaby się zakończyć i w pewnym sensie się zakończyła,bo szybko o niej zapomniałam ale......miała związek z inną sytuacją po kilkunastu latach.
Tym razem wybrałam się z moją 6-cio letnią już córką i dwoma koleżankami na grzyby.Był to las niedaleko Otwocka gdzie wówczas mieszkałyśmy. Po jakimś czasie usiadłyśmy na polanie,żeby odpocząc. Koleżanki rozmawiały a ja odeszłam obok,bo wydawało mi się,że widzę pięknego podgrzybka. Podniosłam go, odwróciłam się w stronę siedzących koleżanek i wtedy doznałam uczucia,że to już kiedyś było. Wiem,że wiele osób doznaje takiego uczucia. Mnie też zdarzało się to i wcześniej i pózniej ale nigdy nie udało mi się w takich momentach czegokolwiek kojarzyć prócz tego doznania,że to już było.Wtedy na tej polanie nie tylko czułam,że to już było ale przypomniała mi się tamta polana z Mazur i obraz jaki wówczas widziałam. Byłam pewna,że widziałam ten właśnie fragment z mojego przyszłego życia.Obraz był taki sam -dwie kobiety i dziewczynka wyciągająca grzyby z koszyka.Do dziś jest to dla mnie niesamowita historia,której nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć.
czytaj dalej
Opowiem Państwu historię, która zawsze pozostanie dla mnie tą niewyjaśnioną i niezrozumiałą. Wiele lat temu wybrałam się z tatą na niedzielny spacer nad Wisłę w okolicy warszawskich Bielan. Po zejściu ze skarby dochodząc do ścieżki spacerowej biegnącej wzdłuż rzeki natknęliśmy się na trzy przypadkowe osoby, które przecięły nam drogę od lewej strony. Była to dziewczyna uprawiająca jogging, rowerzysta i jeszcze jakiś mężczyzna. Ludzie ci poruszali się w tym samym kierunku, ale każde z osobna. Nic niezwykłego. Zeszliśmy z ojcem nad rzekę, gdzie spędziliśmy zaledwie chwilę, może 5 minut. Wróciliśmy tą samą drogą i wtedy zdarzyło się coś, czego nie potrafię wytłumaczyć. Widziana przez nas wcześniej scena z przechodniami i rowerzystą powtórzyła się. Osoby te poruszały się z tego samego kierunku, co poprzednio, więc przecięły nam drogę od strony prawej.
Od razu zorientowałam się, że coś nie tak, że to musi być jakaś pętla czasu. Byłam tak zaszokowana, że nie miałam odwagi zapytać ojca, czy też to zauważył. Oczywiście jest logiczne wyjaśnienie: ludzie ci kręcili się w kółko. Jednak jest to mało prawdopodobne, żeby przypadkowe osoby wykonywały tę samą czynność w tym samym miejscu i dokładnie w ten sam sposób powtórzyły całą sekwencje mijania. Przede wszystkim miały na to za mało czasu.
Pozdrawiam.
[dane do wiadomości FN]
[...] Pisywałam już do Was wielokrotnie. Jestem medium i przydarzają mi się różne dziwne rzeczy w życiu. To, co spotkało mnie dwa dni temu jest (co najmniej) dziwne. Któryś raz w swoim życiu doświadczyłam tzw. efektu Mandeli (a może nie?). Mieszkam w zabytkowej części jednego ze śląskich miast. Przeprowadziliśmy się wraz z córką kilka lat temu. Codziennie do pracy jeżdżę tą samą drogą, mijam te same budynki i naprawdę znam na pamięć tę okolicę. Wzdłuż całej ulicy są usytuowane ponad 100 letnie domki z czerwonej cegły.
Mieszkają w nich ludzie o różnym statusie społecznym (jak wszędzie). Cechą charakterystyczną tej ulicy jest jednak to, że starsze panie, lub drobni pijaczkowie siedzą przed wejściami do kamienic i leniwie rozmawiają paląc papierosy. No i, dwa dni temu, idąc do jedynego w okolicy sklepu spożywczego nagle stanęłam jak wryta. Pośród domków z czerwonej cegły, po drugiej stronie ulicy stoi betonowy blok, nowiuteńki, z małym tarasem, położonym nad ulicą. I teraz naprawdę nie wiem, bo albo jestem tak ślepa, że nie zauważyłam betonowego, nowego, budowanego domu, albo jestem totalną ignorantką, która kompletnie nie rozgląda się na boki! No i teraz najlepsze!
Pytam rodzinę, co sądzą o tym nowym betonowym bloku przed sklepem - oni na to, co za bzdury wygaduję, przecież są tylko małe kamienice z cegły! Mój mąż poszedł do sklepu, wrócił i stwierdził, że po prostu wcześniej tego bloku nie zauważył. Są dwie możliwości - jakieś skrzyżowanie dwóch wymiarów, albo kompletnie mi odbiło, ponieważ w swojej głowie mam w tym miejscu tylko domy z cegły, a nawet kojarzę mieszkańców. Czy według Was Redakcjo istnieje logiczne wyjaśnienie tego faktu, poza moją szwankującą głową? Pozdrawiam serdecznie! [FN, październik 2018]
czytaj dalej
[...] W odpowiedzi na wpis o zdarzeniu synchronicznym, chciałbym podzielić się z Państwem swoją historia związaną właśnie z tego typu zdarzeniem.
Wszystko zaczyna się w lato 2009 roku, kiedy jako 14 latek pojechałem na kolonie nad morze. Poznałem tam dziewczyne, która się we mnie zakochała, a ja w niej i dodatkowo okazało się, że na Śląsku mieszkamy bardzo blisko siebie.
Kolonie się skończyły, wróciliśmy do domów, a my wciąż utrzymywaliśmy ze sobą kontakt. Niestety po krótkim czasie zacząłem zaniedbywać tą relacje i pozwalałem, żeby była ona ciągnięta tylko przez nią. Pisała, nalegała na spotkania, mówiła że tęskni, aż w końcu i ona pisała coraz mniej, aż w końcu przestała.
W myśl powiedzenia „doceniasz cos dopiero jak to stracisz” odezwałem się do niej jeszcze kilka razy, ale nic z tego nie wyszło, bo jak myśle swoim milczeniem sprawiłem jej dużo bólu.
W 2016r poszedłem na studia do Krakowa i wracając z uczelni pierwszy raz od 2009 roku ją spotkałem. Szła w moja stronę, patrzyłem na nią, ale widziałem, że ona na sile próbuje mnie nie zauważyć. Minelismy się i w tym momencie piosenka w moich słuchawkach, która robiła za tło i nie zwracałem na nią uwagi podczas powrotu, nagle się na niej skupiłem i idealnie w momencie mijania usłyszałem refren, który brzmiał tak:
„Mijamy się mijając
Z tym co nas uczyć miało szczęścia
Myśląc, że szczęście to nie zając
Że później tez będzie do wzięcia”
Mimo że minęło 9lat, nie ma dnia bym o niej nie myślał i czuje, że właśnie tak jak w słowach piosenki, mogłem być z nią szczęśliwy, gdybym tylko nie myślał, że odwlekanie tej relacji na potem jej nie zniszczy.
Pozdrawiam :) [...]
czytaj dalej
Dobry wieczór! Właśnie przeczytałem artykuł o zdarzeniach synchronicznych. Odpowiadając na apel chciałbym opisać swoje dwa zdarzenia. Teraz już wiem jak nazwać to co i mnie się przytrafiło w życiu ;)
Zacznę od zdarzenia, które do tej pory robi na mnie duże wrażenie, gdy o nim pomyślę. Już wtedy byłem przekonany o jego niesamowitości i tym, że niemożliwe żeby to był zwykły zbieg okoliczności. I też ma związek z lasem :)
Kilkanaście, prawie dwadzieścia lat temu przechodziłem przez trudny okres w moim życiu. To był czas, w którym pracowałem nad sobą, żeby zażegnać "demony przeszłości" - poukładać sobie sprawy w głowie i siebie samego na nowo.
Nieomal codziennie, tygodniami, chodziłem do lasku-parku w moim mieście, żeby tam spokojnie oddawać się przemyśleniom. W pewnym momencie naszły mnie wątpliwości. Czy moje przemyślenia, to jak się zmienia się moje myślenie, przekonania, ja sam - czy tak naprawdę podążam we właściwym kierunku, czy może jednego "błędnego" myślenia nie zastępuję innym błędnym. I wtedy w krótkim czasie po pojawieniu się tych myśli - może nie po godzinach, ale dniach - na gałązce nad ścieżką, którą akurat szedłem zobaczyłem wiszący kapsel od popularnego wtedy soku. Napis na kapslu brzmiał: "Jesteś na dobrej drodze"... Teraz ta historia jest jeszcze bardziej niesamowita ze względu na zdania, które pojawiają się w artykule cyt. "Naszym zdaniem to rodzaj kodu, który używa wyższa świadomość wszechświata do kontaktu z człowiekiem. W ten sposób przekazuje mu wiadomość: jesteś na dobrej ścieżce."
Drugie zdarzenie, o którym chciałbym napisać miało miejsce w podobnym czasie. Nie jest tak spektakularne jak powyższe, ale według mnie też ciekawe. Chciałem kupić książkę bratankowi na jego, bodajże, urodziny. Chciałem skonsultować z bratem, czy czasem już jej nie ma, ale nie odebrał telefonu, więc kupiłem tę książkę w ciemno. Brat oddzwonił, gdy już wróciłem do domu z książką i potwierdził, że bratanek już ma tę pozycję. Postanowiłem więc wymienić tę książkę na inną. W księgarni naszła mnie myśl, że wymienię na coś dla siebie a bratankowi kupię co innego. W księgarni mój wzrok padł na "Sztukę szczęścia". Niesamowity wywiad Howarda C. Cutlera z Dalajlamą. I.. to była właściwa książka, która pojawiła się we właściwym czasie mojego życia, stając się jednym z ważnych elementem zmian..
Pozdrawiam,
[...] (do wiadomości Redakcji)
załogant
P.S. Świetnie, że jesteście!
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.