Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] Witam, Pisałem do was kilka lat temu o świecących kołach które widziałem w 2015 roku. Od tamtej pory nic ciekawego nie zwróciło mojej uwagi lecz cały czas zastanawiam się co to mogło być...
Pisze bo chciałem napisać w jeszcze jednej sprawie. Był to rok może 2014 może 2013 lub wcześniej, nie jestem w stanie dokładnie określić teraz. Siedziałem z tatą na rybach nad brzegiem Narwi w pobliżu mostu obok Serocka. (Bodajże miejscowość Łacha).
I jak tam byliśmy to w po jakimś czasie zobaczyliśmy jak tak powiedzmy ok. 600 nad rzeką unosi się taki pionowy metaliczny obiekt. Wyglądał tak jak obiekt na tym zdjęciu które znalazłem w internecie:
(Zamieszczam obraz)
Ktoś powiedział że to balon meterologiczny i nie przykładałem do tego wagi. Wisiał tak kilkanaście minut na pewno a potem go nie było. (Nie przyglądałem się mu cały czas)
Cały czas zapisałem w pamięci sobie że to był balon i tyle. Ale ostatnio doszedłem do wniosku że przecież tak nie wyglądają balony meterologiczne.
Wydaje mi się że ten który widziałem mógł być lekko grubszy niż na zdjęciu i chyba nie miał gładkiej powierzchni tylko taki nierówności różne. Ale wisiał dokładnie pionowo.
Z wyrazami szacunku,
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam,
Szanowna redakcji pisze do was w związku z tym co zobaczyłem niespełna 30 minut temu w drodze do pracy dla tego też pisze z maila służbowego więc proszę o nie podawanie moich danych ani danych firmy do ogólnej informacji.
Wracając do tematu. Jak codziennie koło 6;40 wyjechałem z domu w kierunku pracy ( z Pawłówek gm. Sicienko woj. Kujawsko-Pomorskie w kierunku Lisi Ogon woj. Kujawsko-Pomorskie), dojeżdżając do drogi krajowej nr.10 zatrzymując się do lewoskrętu na niebie widziałem cos jakby łunę wyładowań elektrycznych – flash z aparatu trwające około 10-15 sekund - piorunów cos takiego.
Szybko wyłączyłem muzykę żeby usłyszeć dźwięk natomiast żaden się nie pojawił!! Co najciekawsze łuna miała ograniczony zasięg, co ciekawe wychodziła z za lini drzew w kierunku nieba i miała niebieskawy odcień taki bardzo delikatny aczkolwiek zauważalny, wiem że wyładowania elektryczne mogą iść w każdym kierunku ale za dziwnie to było aby na moje było to tylko wyładowanie elektryczne.
W okolicy powstaje droga ekspresowa S5 myślałem, że to może jakaś z ich maszyn koparka etc. Daje taki kolor na niebie natomiast żadne urządzenie jeszcze nie pracowało a patrząc tak jak ja patrzyłem na wprost nie ma nic oprócz pól mi lasów. W załączniku mapki z Google maps do przeanalizowania.
Na zielono - ściana lasu, na niebiesko budowa dogi S5 , na żółto teoretycznie kąt widzenia ( wyjeżdżam z ulicy leśnej w Pawłówku an drogę nr 10 w kierunku Bydgoszczy trasa Bydgoszcz- Nakło nad Notecią) na niebiesko budowa S5. Od kiedy widziałem te światło czuje dziwny niepokój ale to może tylko takie bezsensowne odczucie.
Dziękuje i pozdrawiam.
/poniżej zdjęcia dołączone do e-maila/
kąt widzenia zjawiska
widok
czytaj dalej
[...] Dzień dobry. Chciałabym opowiedzieć o dwóch sprawach: śnie i dziwnym zdarzeniu. Sen przyśnił mi się dziś w nocy (tj. z 20 na 21.01.2019). Śniło mi się, że jestem z rodziną w Nowym Jorku - nie wiem skąd ta wiedza, że to akurat N.Y. ale tak w snach już jest, że coś po prostu się wie (w rzeczywistości nigdy tam nie byłam, ani się nie wybieram) i stoimy na takim jakby kilkupiętrowym/ kilkupoziomowym molo.
Molo jest betonowe, jesteśmy na poziomie trochę wyżej niż woda. Nad nami jest dach (czyli podłoga poziomu wyższego). Nie wiem ile to molo ma poziomów, ale co najmniej dwa. Jest dzień, jasno. Na molo nie ma wielu ludzi, widzę betonowe słupy (podpory) i takie jakby przęsła- wygląd molo jest naprawdę solidny. Potem patrzymy wszyscy razem w stronę morza (na prawą stronę molo) a tam nadchodzi olbrzymia fala, długa jak horyzont i zdajemy sobie sprawę że to idzie ściana wody. Nadchodzi taka jakby pierwsza fala i ona przepływa nam pod stopami (podłoga molo jest ażurowa) i wypływa nam na nogi. Biorę dziecko na ręce i podnoszę je do góry, woda sięga mi powyżej kolan. Potem ta fala przechodzi i sen się kończy. Pamiętam uczucie ciekawości/rozbawienia w tym śnie, że takie ciekawe zjawisko możemy obserwować. Nie pamiętam uczucia strachu.
Dodam, że przed snem czytałam sny innych ludzi o wielkiej powodzi, ale tak prawdę mówiąc czytam o tym (i nie tylko) od bardzo dawna, ale pierwszy raz w życiu przyśniło mi się coś, czym teoretycznie mogłam się zasugerować przed spaniem.
Drugie zdarzenie miało miejsce 01.01.2019 i do teraz nie wiem, co o tym myśleć.
W Nowy Rok byliśmy w domu. Normalny dzień. Siedziałam w pokoju i - banał- malowałam paznokcie. Z drugiego pokoju wyszedł mój mąż i poszedł korytarzem do pokoju córki (co okazało się później, a ja o tym nie wiedziałam). Układ mieszkania wygląda jak literka T gdzie lewa strona daszka to pokój, gdzie ja byłam a prawa strona daszka to pokój, z którego mąż wyszedł, skręcając w korytarz -czyli pionowa kreska T. Pokój córki to jakby dorysować kreskę w lewo na dole T.
Ale do rzeczy - po chwili, kiedy mąż przeszedł korytarzem usłyszałam kobiecy głos, i byłam przekonana że mąż otworzył drzwi wejściowe (na dole T) i rozmawia ze Świadkami Jehowy, którzy czasem do nas pukają. Nawet przeszło mi przez myśl, że trochę nie bardzo jest ubrany (był w bokserkach) i nadstawiłam ucha, co im odpowie. Ale odpowiedzi nie było. Czekam i czekam i w końcu wyszłam z pokoju a tu drzwi wejściowe zamknięte a mąż rozmawia sobie z córką w jej pokoju. Pytam, czy to byli świadkowie a on, że jacy Swiadkowie?
Mówię, że otwierał drzwi (u nas jest tak, że czasem ktoś puka a nie dzwoni dzwonkiem i mogło się zdarzyć tak, że ja pukania nie usłyszałam ale mąż przechodząc korytarzem do pokoju córki już tak, i otworzył drzwi). No to mówię, że ktoś na korytarzu (i wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że głos dochodził z NASZEGO korytarza domowego a nie tego przed drzwiami wejściowymi) coś mówił.
Mąż, że nikomu nie otwierał drzwi i poszedł prosto do córki. A ja słyszałam głośno i wyraźnie taki spokojny, kobiecy głos! Głos powiedział jedno zdanie, z którego ja zapamiętałam jedno słowo: "niewiedzy". Byłam w takim szoku, że usiadłam i zaniemówiłam. Żałuję, że nie przysłuchałam się uważniej, ale czasem tak jest że jak się człowiek nie spodziewa, że ktoś coś za chwilę powie to nie rejestruje treści. Stąd pewnie to często "co?".
W każdym razie wiem, że to nie było przesłyszenie, ani włączony TV (całkiem inny dźwięk, zresztą słabszy) ani głos od sąsiadów z dołu (nigdy nic nie słychać, a jesli już to jakieś przytłumione głosy i to wtedy, gdy ktoś coś głośno powie). TEN głos był czysty, wyraźny i dźwięczny. Dochodził z korytarza domowego i ogromnie żałuję, ze nie wiem co powiedział. Tylko jedno ostatnie słowo w zdaniu to było własnie "niewiedzy". Nawet kombinowałam ile zdań uda się ułożyć z tym słowem, w tej dokładnie odmianie. Nie wyszło wiele. Słów mogło być około 10 maksymalnie. Powiem szczerze, że nawet później w duchu poprosiłam, że jeśli to miało być coś ważnego to proszę o powtórkę, bo nic nie zrozumiałam :) Więcej już się to nie powtórzyło. Tamten głos był spokojny, neutralny, to było zdanie oznajmiające (nie pytanie).
Do teraz nie wiem, co to było.
Pozdrawiam całą załogę!
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam
Od dłuższego czasu przeglądam waszą stronę nautilusa poszukując nowych tematów oraz historii ludzi . którzy opowiadają o swych niezwykłych przeżyciach. Myślę że w wielu przypadkach opowiadanie niezwykłej historii komukolwiek naraża na pośmiewisko oraz osoby te nie są traktowane poważnie. Piszę do was w celu podzielenia się z Wami czymś niezwykłym co przydarzyło się mi około 10 lat temu kiedy to pracując za granicą byłam opiekunką starszej osoby.
Niestety była ona ciężko chora a jej rodzina i lekarze przygotowywali mnie do faktu iż ona umiera. Bardzo się bałam i muszę przyznać , że nieraz modliłam się aby osoba ta umarła w niedzielę bo w ten dzień miałam wolne. Rzeczywiście stało się tak jak prosiłam Boga ale było to o godzinie 4 nad ranem. Przebudziłam się ze snu poczułam chłodny podmuch i ujrzałam przed sobą twarz trudno określić płeć tej postaci miała ona drobne usta , mały zgrabny nos , oczy czarne ( tak jakby przesłoniły je całkowicie źrenice ) , miała bardzo niespotykanie jasne siwe włosy co mogło wskazywać na jej starszy wiek choć twarz była młoda.
Postać ta zbliżyła się do mojej twarzy na odległość paru centymetrów, wpatrywała się bardzo głęboko w moje oczy a ja miałam wrażenie że nie mogę się ruszać ani krzyczeć w pewnym momencie w miejscu mniej więcej na środku czoła miałam uczucie jakby postać ta wkładała mi w głąb głowy lodowaty sopel lodu , trwało to przez jakąś chwilę. Bardzo bałam się tej postaci nie odczuwałam aby była to przyjazna bądź wrogo nastawiona postać, była totalnie neutralna.
Znikła tak szybko jak się pojawiła. Wtedy poczułam nieodpartą chęć podejścia do pokoju obok gdzie spała moja podopieczna, nie umiem wyrazić jak bardzo się bałam wejść do jej pokoju po tym co zobaczyłam wcześniej i wydarzyło się coś niesamowitego. W momencie przekroczenia progu pokoju poczułam jakby ktoś ucisną czubek mojej głowy i rozeszło się po moim ciele poczucie ciepła i spokoju. Wszystkie czynności wykonywałam niezwykle spokojnie ( nigdy nie czułam takiego opanowania jak wtedy ). W momencie powiadomienia rodziny o stanie ich krewnej, po odłożeniu słuchawki starsza pani zmarła.
Gdy przybyła rodzina ( około 15 minut po telefonie ) przekazując im informacje spokój nagle znikną a mnie z powrotem ogarnęło przerażenie. Piszę do was bo może jest ktoś kto mógłby mi wyjaśnić co mi się przytrafiło ? Lub są osoby, które przeżyły coś podobnego. Po tym zdarzeniu wiele razy w trakcie snu zdarzały się sytuacje śnienia map Europy. Wszystko byłoby przeze mnie uznane za zwykły sen gdyby nie postać która zawsze stała za moimi plecami ( dokładniej nad lewym barkiem ) i mówiła do mojego ucha bardzo stonowanym i spokojnym głosem , że tam gdzie jest zimno na mapie która widziałam jest bezpiecznie.
Niestety mapa Europy nie przypominała tej znanej obecnie lecz bardziej przypominała swym kształtem kontynent Afrykański, ale o wiele mniejszy. Z obydwu stron Polski widziałam morze. Kilkakrotnie śniły mi się mapy choć było to w pewnych odstępach czasu i za każdym razem wiedziałam że miejsca pokryte śniegiem lub miejsca , które mogę określić jako tereny z dużą ilością jezior bądź bagien są obszarem bezpiecznym i wiem że temperatura występująca nad tym terenem wahała się w granicach od -30oC do -40oC. Być może istotne jest że tereny południowe były suche , wypalone. Wiele osób by mnie wyśmiało i uznało za osobę niespełna rozumu. Wiem że takie rzeczy spotykają wiele osób tylko nie chcą one o tym rozmawiać żeby nie wydać się na pośmiewisko.
[dane do wiad. FN]
I jeszcze jeden sen z naszej ostatniej "poczty do FN".
[...] W połowie grudnia 2018 roku miałem sen. Stałem w jakiejś świątyni przodem do ołtarza. Po prawej stronie ołtarza leżał na ziemi papież. Nad nim stał tyłem do mnie, a przodem do papieża mężczyzna z nożem. Odniosłem wrażenie że papież albo nie żyje albo jest ciężko ranny.
Nigdy nie miałem proroczych snów ale ten był na tyle oryginalny iż pomyślałem, że w razie jak się ziści to opowiem komuś o tym jako dowód. Stąd mój email do Was. Pozdrawiam. [...]
czytaj dalej
O tej sprawie pisaliśmy w naszym dziale XXI PIĘTRO. Zamieściliśmy relację osoby, która miał okazję poznać dziecka z pamięcią o przednim wcieleniu, kiedy to był żołnierzem.
[...] Dzień dobry. Jestem nauczycielem logopedą w małej miejscowości, mam na terapii 7 -letniego chłopca, który opowiada, że był kiedyś żołnierzem. Zaintrygowana tym co mówi, spytałam w jakim wojsku był, powiedział, że służył w armii amerykańskiej. Walczył z Kanadyjczykami i oni wygrali tę wojnę a on sam został ranny, ale to było bardzo dawno temu. Pytałam czy miał jakąś rodzinę powiedział, że nie. Wspomniał też, że jak był mniejszy to więcej pamiętał a teraz juz te wspomnienia się zacierają. Nie wiem czy to wyobraźnia? Nie znalazłam informacji na temat wojny Kanady ze Stanami którą by Kanadyjczycy wygrali. A może?
Pozdrawiam Anna
Ps. Chłopiec sporo rysuje i opowiada ze szczegółami przebieg bitew w których uczestniczył, mówił o dwóch wojnach, o okopach, broni itp. Ale jak juz wspomniałam zaciera się jego pamięć.
Wysłane z iPada [...]
Poprosiliśmy wtedy o przysłanie zeskanowanego rysunku dziecka. I właśnie dotarł na naszą pocztę.
Bardzo dziękujemy za wiadomość. Z dotychczasowych doświadczeń wynika, że tak właśnie objawia się pamięć po poprzednim wcieleniu i w większości przypadków zanika wraz z wiekiem dziecka.
Opis chłopca pasuje do kilku bitw pomiędzy wojskami południa i północy USA. Wtedy to były walki USA z Brytyjczykami zajmującymi Kanadę (np. 1812r.).
Przypadek, z którym się Pani zetknęła bardzo nas interesuje ale rozumiemy, że jest to temat delikatny. Czy dałaby Pani radę zeskanować i przesłać nam kilka rysunków, które wykonał chłopak ?
Proszę w miarę możliwości spisać wszystko co Pani pamięta z historii opowiadanych przez chłopca, szczególnie, że jego pamięć się zaciera. Będziemy wdzięczni za informację zwrotną.
Pozdrawiamy
Fundacja Nautilus
Dzień dobry
W poniedziałek miałam zajęcia z tym chłopcem ( Filipem) który już coraz mniej pamięta, mam wrażenie, że jego pamięć z poprzednich wcieleń już zanika. Opowiadał mi ostatnio o dwóch wojnach w których brał udział. Spytałam czy pamięta jak był ubrany mówi ze mieli pomarańczowo- żółte mundury, stroje. Mówi ze walczył na pierwszej linii frontu i został zastrzelony. Wcześniej opowiadał, że walczył z Kanadyjczykami, teraz upiera się, że to była I i II wojna. Być może tak nazywa bitwy - wojnami. Pytałam czy pamięta gdzie po śmierci był. Mówił, że zginął a potem obudził się w szpitalu w Polsce wtedy się urodził. Nie wiem czy w tym co opowiada, jest jakaś prawda historyczna. Mam tez wrażenie, że chłopiec gra w gry wojenne i może teraz miesza mu się poprzednie życie z grami. Poprosiłam też o rysunek który pokazuje raczej współczesne sprzęty, nie mniej jednak zawsze maluje w siebie kolorze pomarańczowo - żółtym. (Poprzednie rysunki z wcześniejszych zajęć chłopiec zabierał do domu). Nagrałam tez rozmowę z chłopcem. Pozdrawiam Anna
Wysłane z iPhone'a
czytaj dalej
[...] Chłopak mojej koleżanki z kolegami wybrali sobie do picia wódki dość
niefortunnie miejsce, mianowicie cmentarz żydowski. Działo się to w
okolicy 1-2 listopada. Chłopcy siedli wieczorem na nagrobkach i pili na
całego.
W pewnym momencie zaczęli robić jednemu zdjęcia aparatem z
telefonu komórkowego. Za tym chłopcem na zdjęciach zobaczyli postać z
wyraźną twarzą mimo, że nikt za nim nie stał podczas robienia zdjęć.
Podobno uciekali bardzo szybko, ale ciekawe jest to, że jak poczuli się
bezpiecznie chcieli skończyć picie wódki, ponieważ mieli jeszcze pół
butelki. Niestety okazało się że w butelce nie ma nic mimo że jest
dobrze zakręcona i cała.
Chłopcy chcieli oczywiście zdjęcia z komórki
udostępnić innym na internecie. Niestety próby zgrania zdjęć z komórki
skończyły się spaleniem aż trzech komputerów. Chłopcy więc poddali się.
2. Inna historia przydarzyła się grupie młodzieży wracającej nocą z
dyskoteki. Osoby te jadąc przez las zobaczyły dziewczynę stojącą przy
drodze, próbowała ich zatrzymać, ale oni nie mieli miejsca w samochodzie
więc się nie zatrzymali. Za jakieś 20-30metrów zobaczyli tą samą
dziewczynę. Zdziwili się ogromnie i trochę wystraszyli, ale było widać,
że ona bardzo chce aby się zatrzymali. Było to kilka osób więc tak
zrobili i w tym samym momencie dziewczyna kiwnęła na nich ręką i
pobiegła w głąb lasu, młodzi ludzie podążyli za nią. za gęstwiną krzewów
ujrzeli rozbity samochód i nigdzie śladu dziewczyny. Podeszli do wraku,
aby sprawdzić co się tam wydarzyło. W środki ujrzeli malutkie, płaczące
dziecko, a za kierownicą jego matkę-martwą. To była ta sama dziewczyna,
która ich zatrzymała przy drodze. Matka mimo, że już nie żyła uratowała
własne dziecko.
Dziwna sytuacja przydarzyła się dwóm moim przyjaciółkom i siostrze
jednej z nich. Dziewczyny w lato postanowiły spędzić noc w namiocie na
podwórku sióstr. Podwórko to jest wąskie i długie a dom postawiony
daleko od drogi. dziewczyny rozłożyły namiot między budą psa a starym
drewnianym wozem, blisko domu.Koło 2 nad ranem siostra mojej koleżanki
usnęła i wtedy zdarzyło się coś co przestraszyło dziewczyny. Najpierw
usłyszały szczekanie psa, który reaguje w podobny sposób na wszystkich
ludzi, a za chwilę trzykrotne pukanie o deski wozu. Nagle cisza, pies
ucichł. Za moment znów usłyszały ujadanie pieska i trzykrotne pukanie w
wóz i zmów cisza. po chwili było wyraźnie słychać ze ktoś zbliża się do
namiotu a potem kolejny raz trzykrotne pukanie w wóz i cisza. tym razem
pies nie szczekał. Dziewczyny porządnie się wystraszyły ale nie wyszły z
namiotu.Czekały jeszcze z godzinę nic nie się nie wydarzyło a one
usnęły. Zaznaczę, że nie mógł to być ktoś znajomy, bo nikt nie wiedział,
że dziewczyny będą w namiocie tej nocy, oprócz mamy sióstr, a wątpię
żeby poważna kobieta o 2 w nocy wstawała, aby straszyć swe córki i ich
koleżankę.
czytaj dalej
[...]Witam serdecznie. Od wielu lat spotykają mnie dziwne rzeczy. Gdy zmarła moja mama (wiedziałam już o jej śmierci 2 tyg wcześniej) rozmawiałam z nią telepatycznie przez kolejne 3 lata i czasami widziałam ją. Chodzi o to że jak coś ma się wydarzyć, a śni mi się to około godz 4 nad ranem, to później spełnia się to w przeciągu 2 tyg. Czasami znam daty śmierci znajomych. Czasami wiem jak mają komuś coś ukraść, tylko że nie wiem komu i kiedy.
Teraz przyszedł do mnie kolega z klasy, który zmarł w zeszłym roku i prosi o pomoc. Moje pytanie brzmi, czy rozmawiając ze zmarłymi zabierają oni nam naszą energie? Chodzi o to że gdy z nimi rozmawiam, bądź są blisko mój puls spada do 44. Nie boję się śmierci, jestem z nią pogodzona. Kiedyś chciałam dowiedzieć się prawdy i spytałam mamy, prawda była bolesna wiec mama nie przyszła tylko babcia i mi to powiedziała i tak faktycznie było.
Czasami wiem niektóre rzeczy tak po prostu, że się wydarzą, że tak będzie, a gdy mąż się pyta skąd ja to niby wiem, nie umiem mu tego wytłumaczyć, po prostu wiem. Kiedyś przyszła do mnie mama, a ja byłam bardzo zmęczona, ona bardzo chciała mi coś przekazać tyle, że nadawała już na innych falach i strasznie mnie to drażniło. Powiedziałam jej, że bardzo ją kocham, ale niech przyjdzie później, to zaczęła pisać mi na suficie, a ja niestety usnęłam. Już nie wiem co o tym wszystkim mam myśleć. Jak opowiadam koleżance, to ona jest przerażona, mąż podchodzi do tego sceptycznie, a ja z tym muszę żyć.
[...]
czytaj dalej
[...] Witam,
Chciałam podzielić się z załogą i czytelnikami Nautilusa częścią swoich doświadczeń reinkarnacyjnych. Część wspomnień wyszła w sesjach regresingu (niehipnotycznego), część objawiała się samoistnie;
Moim najstarszym wspomnieniem/skojarzeniem, którego nijak długo nie mogłam wytłumaczyć, była myśl, jaka przychodziła mi na pogrzebach, pierwszy raz w wieku gdzieś 5-6 lat. Myśl brzmiała mniej więcej (jest to odtworzenie, była bardziej podsycona zdziwieniem, emocją, krótsza, jak to myśl): "To nie powinno tak wyglądać; najdoskonalszą formą tego, co dzieje się z ciałem po śmierci, to jego ROZPUSZCZENIE." Kiedy podrosłam i bardziej świadomie zaczęłam analizować, zawsze mnie to moje przekonanie zaskakiwało, tzn. skąd się wzięło.
W końcu parę lat temu komuś o tym wspomniałam i ta osoba powiedziała, że kojarzy jej się to z urzeczywistnianiem tzw. tęczowego ciała w buddyzmie. Kiedy przeczytałam o tym potem w domu, okazało się, ze w 100% odpowiada to memu przekonaniu z dzieciństwa - ciało się niejako rozpuszcza (zanika, zamienia w światło), pozostają tylko włosy i paznokcie.
Mam przebłyski bardzo wielu swoich poprzednich wcieleń, byłam w nich i niewolnikami/niewolnicami, kapłanami, królem, pewnym prorokiem, kilka razy ascetą, pustelnikami, wojownikiem, żołnierzem, prostytutką, kaleką-karłem itp. Nie znam jednak wszystkich, ale te, co się łączą ze sobą, łączą się w sposób logiczny, zgodnie z powstałymi wcześniej intencjami i przekonaniami na temat własnej osoby, życia, stosunku do innych ludzi i świata.
4 ostatnie swoje wcielenia potrafię umiejscowić w czasie i przestrzeni, choć nie jest to pamięć perfekcyjna (w stylu dokładne nazwy miejscowości, imiona itp). Na ich przykładzie mogę podać, jak przekonania, pomieszanie czy emocje z poprzedniego życia mogą wpłynąć na wybór nowego wcielenia i obciążeń/darów, jakie ze sobą przynosimy. Prawdą jest, ze wybieramy swoich rodziców. Intencje nami kierujące mogą być różne: od tak drastycznych, jak chęć zemsty, poprzez różnorakie manipulacje (np.: nie chciałeś/aś mnie pokochać w innym życiu, to teraz przyjdę na świat jako Twoje dziecko i będziesz musiał/a mnie pokochać!), po najlepsze miejsce i czas na spełnienie swoich planów życiowych, swojej wybranej drogi życia (którą, nota bene, można zmienić, gdyż niekoniecznie nasz wybór przed narodzinami mógł być najtrafniejszy - w szczególności jeśli był obciążony emocjami, nieprzytomnością, czy ślepym gonieniem za jakąś osobą).
Cztery wcielenia wstecz urodziłam się mężczyzną, na pograniczu Francji i Niemiec, w dość bogatej rodzinie, k. 1905 roku; Ojciec zmarł wcześnie, chyba nawet przed moimi narodzinami, zostałem tylko z matką-wdową. Nazwała mnie Filip. Byłem niepomiernie rozpieszczany, a że przejawiałem jakiś talent plastyczny, również nadmiernie wbijany w dumę z tego powodu. Matka, opiekunki, służba cały czas mi powtarzali, że jestem malarskim geniuszem.
Dorosłem i postanowiłem zdawać do szkoły artystycznej, w której boleśnie spadłem z piedestału, na jaki wsadziła mnie matka. Okazało się, ze choć uzyskuję dobre noty, to raczej plasuję się wśród tzw. miernot. Zacząłem kręcić się wśród "złotej młodzieży", która uskuteczniała stereotyp artysty, który musi sobie wypić, by tworzyć, najlepiej w duchowych mękach. Chcąc się pozbyć statusu mamisynka (przez pierwsze miesiące w szkole zdołałem podpaść swoim zachowaniem studenckiej braci), coraz częściej chodziłem lub sam organizowałem popijawy, na których wyśmiewałem się z matki. W międzyczasie przyszedł kryzys lat 30-tych XX w., nagle okazało się, ze z majątku zostało niewiele, a matka jest chora i wymaga opieki. Byłem wówczas zakochany w jakiejś artystce kabaretowej, o pseudonimie Lola (na pewno nie było to jej prawdziwe imię), która stylizowała się na Marlenę Dietrich z filmu "Błękitny Anioł". Artystka owa, chociaż mną pogardzała, skrupulatnie wykorzystywała moją słabość do niej, z czasem zacząłem odczuwać wobec siebie pogardę, ze tak daję się jej manipulować, ale nie mogłem przestać jej ulegać. I tak zapijałem się dalej, nie trzeźwiejąc prawie nigdy, utwierdzając się w przekonaniu, żem miernota, do niczego, nawet Lola mnie nie chce ;)
Zmarła matka. Doszły wyrzuty sumienia, ze jej nie odwiedziłem, że o niej zapomniałem, ba, ze się z niej wyśmiewałem. Pogarda wobec siebie się zwiększała, uważałem, że nie jestem godzien żyć. Zapiłem się na śmierć gdzieś koło roku 1938. W międzyczasie zdołały do mojej nietrzeźwej świadomości przebić się informacje o Hitlerze i "filozofii" nazistów.
W 1939 urodziłem się jako dziewczynka w dość bogatej żydowskiej rodzinie żyjącej w Warszawie. Mieszkaliśmy (tzn. na pewno po wybuchu wojny) na ulicy Ogrodowej. Niestety, nie pamiętam nazwisk, ani imion. Rodzice starali się mnie chronić przed okropnościami wojny, ale po tym, jak powstało getto, niewiele można było. Mimo to, raczej pozytywnie wspominam ulicę Ogrodową i jej okolice. Nie żyłam długo, w wieku 4 lat zostałam zastrzelona na ulicy, chyba nie w pełni intencjonalnie, raczej była to zabłąkana kula.
Nabrałam jednak wtedy przekonania, ze nie chcę być znowu ofiarą, ze jeśli ma być jakaś wojna, to powinnam być po stronie silniejszej, broniącej; mówiąc w skrócie - miałam pewne pomieszanie w tym temacie.
W 1946 urodziłem się w farmerskiej, patriotycznej rodzinie w USA, prawdopodobnie w stanie Alabama. Na imię chyba miałem John, ale tego nie gwarantuję ;) Wzrastałem w poczuciu, że za ojczyznę trzeba walczyć, że jest to obowiązek mężczyzny, bronić kraju, kobiet i dzieci. Kiedy zaczęła się wojna w Wietnamie, miałem 19 lat i byłem pełen "patriotycznych" uczuć. Sam zgłosiłem się do wojska.
Mój patriotyzm i żołnierski idealizm rychło doczekał się weryfikacji. To nie była wojna sprawiedliwa, nie broniłem swojej ojczyzny, byłem agresorem. Uświadomiłem sobie, że nie bronię kobiet i dzieci, ja je zabijam. Przyszedł bunt, próbowałem się sprzeciwiać rozkazom pacyfikacji wiosek, tym bardziej że po chyba dwóch latach byłem podoficerem. Nie było to jednak dobrze widziane.
Nie będę rozpisywać się o szczegółach, jakie pamiętam, bo to był jednym słowem - koszmar i piekło. Coraz bardziej chciałem się stamtąd wyrwać, w końcu zostałem poważniej ranny (jakaś mniejsza rana w brzuch, no i poważne w nogi - miałem je amputowane), a moja wiara w ludzi, ludzkość leżała i kwiczała. Do siebie czułem pogardę.
Do kraju powróciłem w nimbie weterana i bohatera, ojciec starał się mi swatać różne zacne panienki z okolicy, które chętnie by się za mnie wydały (majątek, prócz sławy bohatera wojennego, robił swoje), ja jednak nie chciałem. Uważałem, że nie jestem godzien żadnej takiej dziewczyny, a jednocześnie chyba się ich bałem - że będą czuły litość, że wyjdą za mnie tylko dla pieniędzy, ze będą wykorzystywały moje kalectwo. Zresztą - nie chciałem otaczać się ludźmi, starałem się ich unikać, przez pierwsze miesiące zamykałem w pokoju. Potem zacząłem jeździć na spotkania z kumplami-weteranami, na których piliśmy i ćpaliśmy. W międzyczasie doszedłem tez do wniosku, ze hipisi mieli rację, nie pchając się do wojska, głosząc hasła Peace and Love. Zacząłem im zazdrościć luzu, wolności (tak to postrzegałem). Okazało się tez, ze jak się wszyscy naćpamy w imię Peace&Love, to hipiski same się garną, by mnie "pocieszać". Utrwaliło się wtedy we mnie przekonanie, ze tylko taki seks jest dla mnie -że tylko hipiski i "profesjonalistki" mogą zadawać się ze mną, i nie czuć, nie pokazywać pogardy dla mnie i dla mego ciała. Zaćpałem się i zmarłem koło 1971-72.
Obecnie urodziłam się w Warszawie w 1975 roku. Miałam spore intencje do odrzucania mnie, prowokowania, wzorce ofiary, plus do ukrywania się przed społeczeństwem. Duże pomieszanie w warstwie związków i seksualności. Poczucie niegodności, niepełnej wartościowości, szło z jak najbardziej aseksualnym ukształtowaniem ciała (wpływ na to miały też obciążenia z innych, nie opisanych tutaj wcieleń). Całe szczęście mam dość otwarty umysł, potrafię zadawać sobie pytania, analizować, chętnie się uczyłam, często wykraczając poza szkolną wiedzę. Narkotyki ani alkohol specjalnie nigdy mnie nie ciągnęły, choć parę razy zapaliłam marychę, spróbowałam raz peyotla, a na studiach zaczęłam pić alkohol (wcześniej nie). Rychło jednak mnie to znudziło, przestałam w tym widzieć sens, czy odczuwac jakąkolwiek potrzebę wpadania w takie stany nietrzeźwości. W wieku koło 17 lat miałam tzw. kryzys wiary, w związku z katolicyzmem (zbyt wiele mi tam zgrzytało). W końcu sama doszłam do wniosku, że reinkarnacja jest najbardziej logiczna, nie gryzie sie nawet z Bogiem-Miłoscią. Zawsze dostajemy szansę, by zrozumieć, pozbyć się błędnych przekonań i emocji. Na pewnym etapie robimy to i działamy w sposób wyłącznie podświadomy, nie pamiętajac świadomie wcieleń, jednak kiedy dostatecznie do tego dojrzejemy, że jestesmy w stanie to znieść i dobrze spożytkować - pamięć się uruchamia. Mi obecnie udało się zmienić swoje intencje, życie układa się teraz coraz lepiej, także dzięki regresingowi, medytacjom, jodze, EFT i innym narzędziom, pomagającym oczyszczać, uzdrawiać i poszerzać świadomość.
pozdrawiam,
[dane do wiad. FN] (jeśli zdecydują się Państwo coś z tego publikować, to proszę na zmianę na Daimona)
czytaj dalej
[...] W 2001 roku niespodziewanie zmarł mój mąż, był zdrowy i nikt nawet nie mógł pomyśleć, że umrze. Syn miał wtedy 12 lat. W nocy poprzedzającej smierć ojca spał z nim w jednym pokoju ale na innym łóżku. Opowiadał, ze obudził się w nocy i widział przy łóżku ojca "pana śmierć". Na pytanie jak wyglądał powiedział, ze nie wie, bo on nie miał ciała. Syn nie chciał mówić czy on coś powiedział. stwierdził tylko, że wiedział,ze ktoś musi umrzeć. Wtedy nie rozmawiałam z synem o szczegółach, dziś mówi ze nie pamięta, ale jestem przekonana że po prostu nie chce o tym mówić.
Myślę, że gdyby ktoś był zainteresowany tym wydarzeniem, dziś dorosły już syn mógłby o tym opowiedzieć.
[...]
I jeszcze jedna historia z naszej "ostatniej poczty".
[...] Witam, od lat zaglądam na Wasz Pokład. Zdecydowałam opisać się swoją historię do której często wracam wspomnieniami. Intryguje mnie do dziś. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego co mnie spotkało. Wydarzenie to miało miejsce gdy miałam ok 4 lat. Pamiętam to do dziś dokładnie. Spałam wtedy z mamą, w nocy przebudziłam się, księżyc świecił wprost na nasze łóżko i wtedy zobaczyłam coś dziwnego. Miałam 4 lata, nie mogłam mieć więcej, bo mój brat urodził się gdy miałam 5 lat, a pamiętam to bardzo dobrze. W rogu ściany zaczęła pojawiać się dziura, coś w rodzaju wiru, który się powiększa. I z tej dziury wyszła postać, rozmiarów dorosłego człowieka, ale pokryta była futrem, jasnobrązowym. Twarzy nie pamiętam, ale z pewnością też pokryta była futrem. Cała ta postać uśmiechała się do mnie i przypominała bardziej zwierzę, niż człowieka. Stanęła przy naszym łóżku i przyglądała się mi. Wiedziałam intuicyjnie ,że nie wyrządzi mi krzywdy, ale rozpłakałam się, mama obudziła się , a ja chciałam iść spać do taty, spał na drugim łóżku w tym samym pokoju, ale tam nie świecił księżyc i było ciemno i nie widziałam tam nikogo. Wydawało mi się tam bezpieczniej, bez tego stworu. Dziś mam 40 lat, mojej mamy już nie ma z nami, ale to zdarzenie pamiętam dokładnie. Dodam, że wychowywałam się na wsi, na mazurach, a dom w którym mieszkałam, to stary budynek ze swoją historią, bo moi dziadkowie osiedlili się w nim po wojnie, jak to w tamtych czasach było. [...]
czytaj dalej
[...]Jestem Waszą stałą czytelniczką od wielu lat. W moim życiu miało miejsce sporo dziwnych wydarzeń, pomyślałam, że wspomnę o ostatnim. Wieczorem 22go szukałam jakiegoś programu na popularnym serwisie Netflix i postanowiłam oglądnąć "Disaster Earth" odcinek "Mega Tsunami" o bardzo rzadkim zjawisku, kiedy to wybuch wulkanu powoduje obsunięcie się terenu do wody, co w efekcie powoduje tsunami. Mój partner zdziwił się, że wybrała taki film w okresie świątecznym i jednocześnie dyskutowaliśmy o tym, że jest to takie rzadkie zjawisko i, że nigdy o tym nie słyszeliśmy. Po oglądnięciu programu, poszłam spać, a gdy rano się obudziłam, pierwsze co przeczytalam, to wiadomość BBB"deadly volcano tsunami hits Indonesia". Zrobiłam zrzuty ekranu bo wydało mi się to takie dziwne. Oczywiście to może być przypadek, ale miałam już tyle niewyjaśnionych przypadków w życiu, że uważam, że mam wyższą wrażliwość i odczuwam takie wydarzenia zanim się wydarzą,
Pozdrawiam
[...]
czytaj dalej
[...] droga FN! Czy spotkaliście się ze zjawiskiem, że nieznana siła zaplata koniom warkocze? Daję głowę, że jest to prawdziwe zjawisko, a nie tylko wiejskie legendy. Na wstępie chciałbym powiedzieć że także byłem świadkiem takiej historii w wieku 11lat widziałem u konia sąsiada takie coś powstało w nocy i było wielu świadków, w tym moja rodzina. warkocz był zapleciony tak, że nikt nie byłby w stanie tego zrobić. Nikt! Mama kiedyś opowiadala że pewien Pan mówił jej że do jego stajni regularnie przychodziła jakaś demoniczna istota, był zły z tego powodu na tyle, że postanowił ja pilnować .
Pewnej nocy po prostu widział jak koń zaczyna chodzic krok do tylu krok do przodu i stwierdził że przyszedł ten demon , wział bat zatoczył go w smole i ćwiekna przez konia , demon uciekł bo koń przestał chodzic . następnego dnia podobno jechał do wsi i widział młodą dziewczynę , córkę sąsiada z czarnym paskiem odbitym na twarzy spytał ją co jej się stało odpowiedziała że nie wie , bo już się z tym obudziła .
Sąsiad powiedział o tym swojej matce ona zaś powiedziała mu że ten demon to tzw. zmora czyli dusza która nieświadomie opuszcza ciało nocą. Bardzo ciekawe są tzw. podania ludowe. Według jednej którą słyszałem podobno jeżeli ktoś ma pokolenie 6 córek w domu to 6-sta może być dotknięta tym dziwacznym fenomenem i ma jakby dwie duszę . sąsiad był tyle zdziwiony że właśnie ta młodą dziewczyna była 6 córka jego sąsiada . jeżeli chodzi o te historię jest zupełnie prawdziwa ten facet miał 80 lat jak opowiadał to mojej mamie w wieku 30lat moja mama opowiedziała mi to w wieku 50 lat więc ten facet urodził się prawdopodobnie jeszcze przed pierwsza wojna światowa . Możliwe że w tedy ludzie wiedzieli więcej o takich rzeczach a z czasem zaczęło to zanikać . Dzięki za przeczytanie tej historii
[...]
czytaj dalej
[...] Witam. Miałem do Państwa napisać już bardzo dawno temu. Za każdym razem kiedy wchodzę na Waszą stronę bądź z innych źródeł czytam informacje na temat NOLi miałem chęć wysłać wiadomość. Coś jednak mnie za każdym razem powstrzymywalo. Tym razem pomyślałem że w końcu się przelamne. Otóż historia która dziala się już dawno temu bardzo utkwila mi w pamięci.
Jak wspomnialem zdarzyło się to już dość dawno i nie pamiętam dokładnej daty. Na pewno był to sierpień ale którego roku to już ciężko powiedzieć. Podejrzewam iż był to rok 2003 albo 2004. Samo zdarzenie pamiętam dokładnie. Cała sytuacja działa się gdy chodziłem jeszcze do gimnazjum. Druga bądź trzecia klasa. Miałem dobrego towarzyszą wspólnych spotkań z którym często przesiadywalismy w parku na takie koło fosy Zamku Krzyżackiego, a właściwie jej wieży. Praktycznie każdego dnia wieczorami przesiadywalismy tam i rozmawialiśmy. Któregoś późnego popołudnia zaobserwowalismy coś czego zupełnie się nie spodziewaliśmy.
Ciężko jest mi do tej pory uwierzyć w to co widzieliśmy ale to prawda! Otóż siedząc sobie na owej tamie i mając przed sobą rzekę Drwęce zauważyliśmy, że z naszej tylnej prawej strony (od strony policji) przelatuje naprawdę duży obiekt. Pamiętam jakby było to wczoraj. Pogoda byla naprawdę wspaniała. Bezchmurne niebo. Bardzo ciepło. Robiło się delikatnie szaro. Jak już wspomniałem wcześniej to coś przelatywalo do nas od tyłu że skosa.
Obiekt ten wydawał się naprawdę wielki, ciężko powiedzieć jak byl duży gdyż ciężko było określić jego wysokość. Tak czy siak zakrywal naprawdę kawał nieba. Kształt miał trójkątny i był czarny (niebo robiło się delikatnie szare i mozna było spokojnie odróżnić kolor). Na każdym trzech rogów miał światło. Nie były to światła na tyle mocne że razily w oczy lecz całkiem intensywne i jednostajne. Koloru raczej białego. Pojazd ten przesuwal się bardzo powoli, sama obserwacja trwała ok. 2min. Przemieszczal się w stronę do której wcześniej byliśmy zwróceni. Po czym nagle zniknął. Pamiętam, że w trakcie obserwacji jeszcze śmiałem się do kolegi że leci bombowiec B2 gdyż leciał w stronę jednostki wojskowej. Sama obserwacja w zadnym stopniu nie budziła w nas niepokoju. Raczej staraliśmy się sobie w jakiś sposób wytłumaczyć to co widzieliśmy. W całej historii ciekawe jest to że po jakimś roku z kolegą straciliśmy tak dobry kontakt. Po wielu latach utraconej znajomości spotkaliśmy się w zeszłym roku. Z ciekawości zapytałem go czy pamięta to co widzieliśmy. Ten potwierdził obserwacje.
Trochę ułożyło mi że w końcu do Państwa napisałem. Najwyraźniej ciazylo mi to zdecydowanie za długo. W razie chęci kontaktu pozostawiam swój nr tel. [...] i dane osobowe [....]. (dane bardzo bym prosił tylko dla redakcji). Pozdrawiam.
p.s.
Przepraszam że jeszcze raz pisze ale przez słownik wprowadziły mi się pewne błędy których wcześniej nie zauważyłem. Głęboko liczę na to że może ktoś jeszcze z Brodnicy albo okolic zauważył to samo co my i kontaktował się.z Państwem. W razie gdybyście mieli takie informacje proszę o odpowiedź. Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam
czytaj dalej
[...] Witam załogę Nautilusa! Jakiś czas temu na waszej stronie ukazał się artykuł dotyczący naszych braci mniejszych - ich widzenia tego,czego ludzkie oko dostrzec nie potrafi - duchy. Sądzę,że rzeczywiście tak jest,iż zwierzęta widzą coś więcej niż my,że potrafią zobaczyć ducha.Opiszę Wam sytuację,jaka miała miejsce w mieszkaniu mojej koleżanki ok.2 lat temu.
Miała ona psa,który miał wtedy 10 miesięcy. Pewnej nocy,leżąc w łózku i czytając książkę,do jej pokoju wszedł jej pupilek.Jak zawsze popałętał się po pokoju i zachowywał się tak jak zawsze normalnie.
Ale gdy zegar wybił 12stą w nocy, pies zaczął się dziwnie zachowywać. Nagle skierował swój wzrok w pusty kąt pokoju i zaczął szczekać. Zaczął szczekać i po chwili skakać do pustej ściany! Kolezanka nie wiedziala co sie dzieje,co w jej psa wstąpiło.Nigdy się tak nie zachowywał.Potrwało to jeszcze kilka minut,po czym pies się uspokoił. Kolezanka mowila,ze patrzyla na poczatku z przerażeniem na zachowanie jej psa,nie wiedziała co ma zrobić. Przestraszyla sie i nie chciala go uspokajać,bała się.ale po chwili postanowila to zrobic, i choc jak twierdzi,nie od razu sie uspokoił,to po chwili się udało.
Żeby tego było mało,znajoma twierdzi rowniez,ze po uspokojeniu psa,słyszała kroki w przedpokoju.Nie był to nikt z mieszkających z nią osób z rodziny,bo rano pytała,czy ktoś wstawał do ubikacji bądź łazienki.Wszyscy spali jak zabici.
Myślę,że coś w tym jest,że pies kolezanki coś zobaczył w tym kącie.Kto wie,czy nie jakiegoś duszka :)
PS: Droga fundacjo,chciałabym również,abyście obejrzeli film własnie o zwierzętach.Film ten nosi tytuł "Earthlings",czyli po polsku "Ziemianie".Film ten ukazuje, jak ludzie są bezwzględni wobec naszych braci mniejszych na całym świecie, jak wygląda sytuacja w rzeźniach (gdyby każdy wiedział,jak wygląda,zapewne ludzie patrzyliby inaczej na to,co jedzą,ja osobiście po tym filmie mam wstręt do mięsa i przechodzę na wegetarianizm), również ile te zwierzęta muszą przez nas wycierpieć, wszystko dla naszej wygody, aby robić futra, ubrania ze skór itd.itp. Ten film jest wręcz wstrząsający.Na końcu autorzy przekazują,aby ten film podać dalej. Wysyłam Wam linka, film ten trwa ponad godzinę,ale warto go obejrzeć:
Pozdrawiam, Monia.
czytaj dalej
[...] Droga Fundacjo Nautilus! Na wstępie pozdrawiam bardzo serdecznie całą załogę Fundacji Nautilusa! Jestem stałą bywalczynią Waszych stron. Pisze do Was ponieważ na początku grudnia miałam dziwny sen. Z dziwnym niepokojem podejrzewam, że może być proroczy.
Sen nie długo, ale obrazowo i w kilku scenach pokazuje sytuację, która ma nastąpić na wsi w której mieszkam. Wyraźnie śni mi się sad moich rodziców a w nim drzewa jabłoniowe odmiany antonówka. Tyle, że owoce które wiszą na tych drzewach są jakieś inne niż kiedykolwiek. Są ponad normę bardzo duże co spowodowane jest ogromnym skażeniem radioaktywnym. Wszystkie warzywa i owoce są wkoło skażone czymś radioaktywnym a mimo to ludzie żyją w tym niebezpiecznym skażeniu.
Napisałam o tym śnie, gdyż nie dawno sprawdził się mój sen związany z atakiem terrorystycznym w Strasburgu.
Przyśniła mi się wtedy w nocy Mapa i mój palec, który przesuwa się powoli po niej dochodząc do pewnego momentu gdzie leżał na niej szlachetny niebieski kamyk. Leżał on w miejscu niedaleko Francji a właściwie z jej brzegu. Po tym śnie tej samej doby dowiedziałam się o zamachu terrorystycznym w Strasburgu. Nie wiedziałam co oznacza ten kamyk w tym miejscu na mapie, ale po obejrzeniu wiadomości zrozumiałam że chodzi o Jarmark przedświąteczny, który można skojarzyć z błyskotkami, a więc stąd ten kamień.
Chciałam się podzielić moimi sennymi odczuciami. Pozdrawiam ciepło !
[dane do wiad. FN]
From: Grzegorz [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, December 23, 2018 11:10 AM
To: Fundacja Nautilus <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Mój dziwny sen o skażeniu radioaktywnym w Polsce - dzisiejszy wpis
Dzień dobry Droga Fundacjo,
Na wstępie życzę całej Fundacji zdrowych i spokojnych Świąt oraz wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym 2019 roku :). Dzisiaj na stronie przeczytałem krótki wpis jednej z czytelniczek o śnie zwiastującym skażenie radioaktywne w Polsce. Co ciekawe w ostatnim live streamie Krzysztof Jackowski nakreślił swoje dziwne przeczucie, mianowicie skojarzyło mu się, że ludzie stoją w kolejkach za czymś w buteleczkach (i jest to coś co muszą wypić). Ponoć ma to być jakaś beznadziejna sytuacja, która Krzysztofowi przypomina odległą sytuację z Czarnobyla. Czyżby chodziło w tej wizji o jakieś zagrożenie atomowe i konieczność wypicia płynu Lugola?
Link do filmu Krzysztofa Jackowskiego: https://www.youtube.com/watch?v=ROALI4bZtAE
czytaj dalej
[...] Witam piszę z nastepującym problemem (jest to mój drugi list do Państwa z tą sama sprawą ) Pare lat temu mieszkałam w domu na wsi gdzie kiedyś było niemieckie przedszkole(za czasów wojny). Działy się tam dziwne rzeczy ktoś chodził po strychu, pukał ktoś potem nikogo nie było...i wiele dziwnych i jeszcze dziwniejszych sytuacji miało tam miejsce .. w ogóle dom miał ciekawą historie.. mieszkał tam facet który się w nim powiesił ... psychiczna kobieta która potrafiła "zapłacić" sąsiadowi jednym orzechem za naprawę dachu, lub przepędzała ludzi z przystanku, mój tata naprawiając dach znazł "w" suficie pistolet strzelbe dał ją swojego znajomemu, aby dał swojemu ojcu do wyczyszczenia go niestety ten Pan zmarł (chyba) na zawał i tak wieśc o pistolecie zagineła .
Potem przeprowadziliśmy się do mieszkania do miasta ... tam małżeństwo moich rodziców zaczęło się strasznie psuć... słychać było pukania talerzami, głosy ... a ja w nocy gdy się obudziłam widziałam koło siebie w łóżku około 3 letniego chłopca w zielonej kurteczce, który spojrzał się na mnie podążał w stronę drzwi aż w końcu przez nie wyszedł . (widziałam to klatkami, a postura chłopca była mglista). Kiedy opowiadałam komuś o nim, lub myślałam przechodziły mnie ciarki bardzo często wydawało mi się, że ktoś za mną chodził, i ogólnie czułam czyjąś obecność...
Moi rodzice wyjechali do Anglii ja zostałam tu w Polsce z babcią, natomiast mieszkanie po nich mi zostało, gdy skończyłam 18 lat chciałam się dfo niego wyprowadzić, ale słyszałam stuki naczyń, obraz ze ściany znalazł się potłuczony i podarty na drugim koncu pokoju na łóżku(, a byłam tam sama ) dlatego nadal mieszkam u babci, codziennie mam koszmary opowiem może moje ostatnie 2 sny : 1- jestem gdzieś nad jakimś bajorem i łapię jakieś dziwne owady (jest ze mna mama brat tata i rodzina z którą nie utrzymuję kontaktu, ale pochodzi z miejscowości gdzie mieszkałam kiedyś w tym domu cco kiedyś był przedszkolem niemieckim za czasów wojny)obok był bunkier w którym mieliśmy spać zesżłam na dół okropnie śmierdziało stenchlizna w miejscu docelowym na dole były małe okna przy suficie z których było widać tylko ziemię i pod schodami dziecece dłonie odciśnięte krwią,i poostać tego chłopca mi się pokazała przestraszyłam się i wybiegłam z tamtad jakoś znależlismy sie w domu (jest dom czyli te przedszkole i mieszkanie do którego potem się przeprowadziliśmy) pojawiał się chłopiec ciągle coś pukało więc zadzwoniliśmy po kogoś kto by nam pomógł przyjechał jakiś mężczyzna z kamerą, i poszedł na górę po jakiś dziwnych drewnianych bardzo jasno zółtych schodach (nie wiem skąd one nie miałam takich nigdy w domu) my siedzielismy w kuchni (już w mieszkaniu )i patrzyliśmy to co ten facet nagrywa u góry , bo tam najbardziej straszyło (nie znam tych pomieszczeń co były na górze) nagle słyszymy, że ten mężczyzna mówi cos w stylu "daj jakiś znak"
nagle widzimy w tym podgladzie zasłone jak telepocze i ten mężczyzna upada i obraz staje bez ruchu moja mama wbiega na góre kaze mi zostac na dole słyszę krzyk biegnę po ojca który wbiega na górę wbiegam też patrzę w pokoju leży facet w inny pokoju leży moja mama płacze dzwoni na policję wbiegam do łazienki i mimo, że widziałam przedchwilą mamę na łóżku to naglę widzę, że leży sina w jakiś żyłkach w wannie. obudziłam się by ła godz 3 . sen nr 2 - wchodzę do mieszkania z chłopakiem naglę słyszę trzaski naczyć pukanie stukanie walenie widze chłopca(ciągle ten sam ) kobietę mężczyznę, nie znam ich chłopak wypysza mnie z mieszkania on tez wybiega ja mowie ze nie mam butów musze wrócic jak mam isc bez butów nagle słysze jak zamykaja sie dzwi na klusz ktory jest w mieszkaniu dzwoni bardzo charakterystyczny dzwonek i domofon .obudziłam się z łzami w oczach ciężko oddychając tylko słyszałam jak zegar wybija 3.
Gdy opowiedziałam to mojej mamie na skype powiedziała, że ona też ma dziwne sny ostatniej nocy śniło jej się, że wchodzi do pokoju i ktoś trzaska jej dzwiami nagle zaczyna ją rzucać po pokoju po czym budzi się z ciężkim oddechem , a pies szczeka patrząc w sufit. Rozmawiałam o tym z mamą ponieważ moje stany lękowe zaczynają mnie przerastać nie mam już siły sobie z tym radzić chciałabym się dowiedzieć czy mogli ,by mi państwo polecić kogoś kto by mi pomógł w moim problemie bardzo proszę o pomoc!!Już naprawde ledwo wytrzymuje psychicznie bardzo proszę o pomoc wpycha mnie to w depresję . Przepraszam za błedy i za stylistyke, ale naprawde myslac o tych sytuacjach nie mam siły zwracać na to uwagi .
[dane do wiad. FN]
[...] Witam. Moja przyjaciółka ma problem z bytami w domu który ma wynająć. Jeden jest dosyć silny, zamknięty na strychu ale potrafi go opuszczać. Przestawia przedmioty w objętym pomieszczeniu. Ucieka przede mną więc nie widziałam czym jest. Drugi jest niegroźny. Wydaje mi się że jest po prostu przywiązany do przedmiotów w domu. Niepokoi nas ten pierwszy. Czy zechcecie zbadać tą sprawę?
[...]
From: [...]
Sent: Wednesday, August 03, 2011 11:57 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: duch
http://www.youtube.com/watch?v=CcFfGXvfkmA&feature=related
W 10 sekundzie filmu w oknie pojawia sie coś na wzór twarzy. Można wystawić wiele wniosków ,ale tematem filmu jest samobójstwo także coś w tym jest.
Pozdrawiam Maciek
Tragedia w Pile. W jednym z wieżowców wyskoczyła z okna 53-letnia kobieta.
film poniżej
...i klatka z filmu.
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.