Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Witam serdecznie całą załoge Nautilusa:)
Jestem Waszą fanką od dobrych kilkunastu lat. Trzymajcie tak dalej -jesteście super!:)
Napisałam do Was ,gdyż chciałam podzielić się przeżyciami,które dotyczą mnie samej,ale też moich bliskich...
Wydarzyło się to około 1998 roku. Mój tato miał działalność gospodarczą i często po pracy jeździł samochodem osobowym do Krakowa po towar.I tak też było pewnego popołudnia...Jak zawsze po pracy wsiadł w auto i udał się autostradą w kierunku Krakowa.Radio puścił głośno,żeby nie zasnąć.Po kilku kilometrach zdarzyło się coś niedobrego.Zmęczony zasnął...Nagle zjechał niespodziewanie na lewy pas jezdni a potem już na pas zieleni...i nagle jakaś ręka z tyłu samochodu chwyciła go mocno za prawe ramię i szarpnęła nim...!
W ostatnim momencie zdążył skierować samochód na swój pas.Był w szoku...!Wrócił do hurtowni i wszystko opowiedział co wydarzyło się na autostradzie.Siostry moje popatrzyły na siebie i jedna z nich powiedziała:
-Tato,gdy była godzina 15:00 my modliłyśmy się na różańcu do Matki Bożej o opiekę nad naszą rodziną.To ona Ciebie ocaliła!!!
Wierzę w to,że to Matka Boska uratowała mojego ojca.Kiedy dzisiaj wspominam to wydarzenie wciąż mam gęsią skórkę....
Następna historia dotyczy już mnie bezpośrednio....
Był 2018 rok,lipiec.Późnym wieczorem około 22:45 syn jeszcze nie spał.Powiedziałam mu:
-Synku ,chodź spać ,bo nie wyśpisz się.
A on na to:
-Mamuś posiedzę sobie jeszcze chwilkę na komórce.
(z synem zawsze miałam dobry kontakt).
Zgodziłam się i poszłam spać z młodszą córką.Swój telefon położyłam na nakastliku-nigdy go nie ściszałam,bo zawsze chciałam mieć kontakt ze swoimi dorastającym dziećmi.Usnęłam ok.godz.23:10.Po niedługim czasie usłyszałam przeraźliwy krzyk!Zerwałam się z łóżka...usiadłam...nastała głucha cisza....
Zastanawiałam się ....skąd taki krzyk w środku nocy?
Okno miałam otwarte i nadsłuchiwałam czy czasem któryś z sąsiadów nie krzyczy.Nic.Cisza.Położyłam się i zasnęłam....Nagle zaczął dzwonić telefon.Było po 24:00.Zdziwiona odebrałam a w słuchawce słyszę głos mojego syna:
-Mamo ,miałem wypadek.
A po chwili....
-Zabrałem Twoje auto.Chciałem kupić sobie tylko coca-cole na CPN-ie do kolacji.
Zamarłam!
Zerwałam się z łóżka i pytam:
-Nic Ci nie jest synku?
A on na to:
-Nie.Potrzebuję tylko,żebyś mnie wyciągnęła z rowu.
Wspomnę tylko ,że mój mąż miał trzy tygodnie wcześniej wypadek w pracy i leżał w szpitalu.
Pomyślałam...nieszczęścia chodzą parami.Jak ja to wytrzymam...?
Cała roztrzęsiona dzwoniąc do szwagra poprosiłam o pomoc.Zajechaliśmy na miejsce....Spojrzałam na niego a on to mnie mówi:
- Mamuś, przepraszam
A ja na to :
-Nieważne auto synku!Ważne ,że Ty jesteś cały!
Nic Ci nie jest?
-Mam tylko żebra obolałe,głowa i kark mnie trochę boli.
Patrzyłam na niego z niedowierzaniem!
Spytałam:
-Pasy miałeś zapięte?
-Nie
Byłam w szoku!!!
Z mężem kupiliśmy mu na bierzmowanie medalik z Matką Bożą i zawsze ją nosił zawieszoną na szyji.
Zapytałam po chwili gdzie jest auto a on wskazał na dół ,gdzie była straszliwa ciemność.
W zaroślach rzucały się w oczy barierki biało-czerwone ,wygięte w esy floresy,drzwi z tyłu samochodu z dwóch stron były wgniecione do środka.Z auta nie zostało kompletnie nic!Przód i tył samochodu zmiażdżony,zgnieciony(nawet nie wiem jak to ująć w słowa).Nawet marki nie można było rozróżnić.Tej nocy była mrzawka ...
Popatrzyłam na niego znowu z niedowierzaniem i rzekłam:
-Matka Boża trzymała Ciebie w ramionach synku.
Dzięki Opatrzności Bożej dostałeś drugie życie.
Byłam pewna,że to był cud!Dlaczego?Podczas wypadku syn miał głowę opartą na nagłówku.Za jego nagłówkiem w odległości 10 cm przebiła się rura z barierki i weszła do auta.Mało brakowało a syn mógłby dziś być rośliną.
Cały czas nie mogę w to uwierzyć:tylko potłuczone żebra,lekki ból karku i głowy.Karetka zabrała go do szpitala.W szpitalu okazało się ,że wyniki ma bardzo dobre.
Jeszcze jedna rzecz:przeraźliwy krzyk w nocy ,który mnie obudził.Cały czas zastanawiam się,czy jest to możliwe,żebym usłyszała krzyk własnego dziecka...?
Bardzo proszę o odpowiedz w tym temacie.Może ktoś miał kiedyś podobne zdarzenie...
Cieszę się,że tamten rok już mamy za sobą.Był strasznie trudny,pełen niepewności i ogromnego stresu.Dziś wiem,że tylko dzięki opiece Matki Bożej i Opatrzności mój mąż wrócił do zdrowia a syn szczęśliwie przeżył wypadek i do dziś jest zdrowy.
Ja wierzę, wiara czyni cuda!
Pozdrawiam całą załogę Nautilusa:)
B
czytaj dalej
[...] Witam, Jestem tym człowiekiem, który podesłał Wam ostatnio "ufologiczny" wiersz i treść snu o ukraińskim Muzeum Martyrologii Polaków. Miałem mnóstwo doświadczeń z zakresu parapsychiki, także jest z czego wybierać. Dziś jedno z nich. Stopniowo będę przesyłał, byście się oswoili trochę ze mną.
Dziś Wizja Końca. Było to około 15 lat temu. Mój mikołowski dom. Działo się to w pokoju na piętrze pod dachem, który był jednocześnie moją sypialnią i pracownią. Pora wieczorowa. Siedziałem spokojnie na łóżku. Momentalnie na wysokości sufitu ujrzałem scenę. Był to rodzaj projekcji przestrzennej. Byłem jednocześnie obserwatorem i uczestnikiem zdarzenia. Sama scena. To jakaś rozległa równina, horyzont rozciąga się hen daleko. Jest dosyć duże zachmurzenie, gęste chmury wydają się wisieć nisko nad ziemią. Nieba nie widać praktycznie. Jest tam pełno ludzi - jeden obok drugiego. Las ludzkich głów, aż po sam horyzont. Są to tylko dorosłe osoby. Odbywa się to w wymiarze niefizycznym, postaci są lekko przezroczyste.
Rozróżniam wyraźnie dwie grupy. Pierwsza z nich prezentuje się w odcieniach szarości, nawet ich ubrania takie są, ich ciała są okryte jakby osłoną energetyczną, wygląda to jak mocno napięta folia. Bariera nie dotyka ciała właściwego, jest to jakby dokładne "halo" ludzkiego kształtu. Ten energetyczny pokrowczyk nie przylega do ciała, jest tam równa na całej długości pusta przestrzeń - około 10cm. Bariera nie jest jednolita widać jakby połysk, odnoszę wrażenie że odbywa się tam jakiś dynamiczny proces. Na wysokości serca (widać wnętrze klatki piersiowej, ale bez fizycznych organów), tzn dokładnie tam, gdzie umiejscowione jest serce, mieni się śladowy punkcik bladego białego światła, jest on gdzieś "w dali", ledwo go widać. Postaci te są w większości zwrócone twarzami w lewo. Jest ich przytłaczająca większość. Na ich twarzach nie ma wyrysowanych specjalnych emocji.
Po prawej stronie tej lokacji, jakby pomiędzy tłumem, jest bardzo niewielka grupa postaci w odcieniach bieli, ich ubrania są też białe, raczej proste w kroju. Stroje też są jakby lekko przezroczyste. Ludzie ci w miejscu gdzie jest serce mają jakby jednolitą kulę światła - spokojnie zmieściła by w sobie serce właściwe - to ta objętość. Ludzie ci są radośni, rozluźnieni, uśmiechnięci. Są twarzami zwróceni w prawą stronę. Nie mają żadnej bariery energetycznej.
Po chwili w chmurach robi się prześwit. Spomiędzy niego ukazuje się połać białego światła (to dokładnie to samo światło, co w klatkach piersiowych uczestników zdarzenia, tyle że w skali makro). Światło owo to sam Stworzyciel. Jest on formą energii światła, góruje nad całym światem. Jest superinteligencją, supermądrością, emanuje niespotykaną miłością. (Człowiek śmiertelny nie jest w stanie swoją osobowością pojąc Jego potęgi, to taka ilość informacji że skończyło by się to rychłym szaleństwem.) Bóg w tamtej scenie jakby powrócił do swojego stworzenia, wydaje się prawie dotykać ziemi, normalnie czuwa dużo wyżej. "Biali" są radośni, czekali na ten moment całe życie, bezbłędnie rozpoznali swojego ojca. "Popielaci" zaś nadal pozostają niewzruszeni. Wyglądają tak, bo żyli niegodnie, dlatego ich dusza jest jakby w zaniku. Mimo to Stworzyciel ciągle ich oczekuje, wystarczy że skłonią się ku niemu obliczem. Oni jednak się wstydzą - to lęk przed tym, co powie reszta, "owczy pęd" blokuje ich chęć przyznania się do Stwórcy.
Mija dłuższa chwila, nikt z "Popielatych" nie dołącza do "Białych". Nagle z wysokości nieba opada na ziemię swoista kurtyna, wygląda jak przeogromna kotara, firana - energetyczna, półprzezroczysta bariera. Dokładnie rozdzieliła "Białych" od "Popielatych". Przez barierę nie da się już przejść. Dokładnie w sekundzie kiedy się to wydarzyło "Popielaci" jakby oprzytomnieli, zdali sobie sprawę, że na wieczność zostali odcięci od Boga. Wszyscy oni zaczęli potwornie zawodzić, szlochać, zanosić się wręcz od płaczu. Jako uczestnik obserwowałem scenę z pewnej wysokości - byłem zawieszony w powietrzu na wysokości kilkudziesięciu metrów. Tym przegranym bardzo współczułem, ale niestety im się już nie dało pomóc... To wszystko, co widziałem tamtego wieczora.
Wniosek końcowy. Mam wrażenie, że wybrani będą mogli zachować swoje ciało - nie fizczny jego odpowiednik - na wieczność, tak samo cechy charakteru, osobowość, itp. Nie wierzę w coś takiego jak rozpuszczenie się w niebycie, lub nieosobowe zjednoczenie się z Bogiem. Wygląda na to, ze część wybrańców zostaje wytypowana za życia.
I jeszcze w nawiązaniu do tej relacji. Umieściliście ostatnio na stronie zdjęcie czytelnika zrobione w parku (FN 23.03.2019), jest tam paw okalany jakby firanką. Skojarzyłem to ze swoją wizją i doszedłem do wniosku, że Bóg zabiera na pokład swojej specyficznej "niebiańskiej arki" wybrane stworzenia. Wygląda na to, że może tu nie chodzić o całe stada, ale pojedyncze osobniki - przecież zwierzęta też są zróżnicowane w charakterze. Następna retrospekcja, kiedyś umieściliście filmik z jakiejś egzekucji poprzez rozstrzelanie, w momencie, gdy pociski trafiają w ofiary, z ich ciał ulatują kule światła. Wydaje się to być autentyk (macie gdzieś to nagranie? bo nie mogę nigdzie znaleźć) Sam sposób żegnania się z tym światem - uważam, że może się to odbywać w różny sposób, wiele czynników na to wpływa.
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
P.S. Dziękuję za włączenie do Projektu Messing. Mam pomysł na weryfikowanie ludzi twierdzących że posiadają nadnaturalne moce, że coś niezwykłego widzieli, itp. Po pierwsze: Weryfikacja wariografem (najlepiej rekomendowane i autoryzowane laboratorium, badający - najlepiej biegły), Po drugie: Regresja hipnotyczna, Po trzecie: Rezonans magnetyczny mózgu, z opisem neurologicznym stanu funckji, Po czwarte: Badanie psychiatryczne (najlepiej nie wspominać o niezwykłych zdolnościach, bo od razu skończy się to przyklejeniem łatki schizofrenika) Po czwarte: Badanie psychologiczne - testy osobowości, wywiad, itp. Ten pomysł sam zrealizuję ,ale to w przyszłości, bo na razie finanse mi nie pozwalają.
W załączniku zdjęcie pawia w parku:
czytaj dalej
[...] Rozmawiałem właśnie telefonicznie ze znajomą, która opowiedziała mi o swojej matce 91 letniej już staruszce. Owa matka (osoba całkowicie sprawna umysłowo) twierdzi, że prawie każdej nocy przychodzi do niej jej zmarły mąż i siadając na krześle "patrzy na mnie takim wzrokiem..." Jednego razu nawet ją dotknął i ten dotyk był lodowaty... Dodatkowo kobieta twierdzi, że jest już słaba i w tym roku na pewno umrze. Wydaje mi się, że u schyłku życia patrzy się już "jednym okiem" na "tamtą stronę"
[...] Witam serdecznie,
Słucham Państwa audycji z zaciekawieniem. Podczas ostatniej usłyszałam coś, co być może da mi odpowiedź na pytanie, które dręczy mnie jakieś 23 lata. Pan Robert wspomniał o historii z motylem. Właśnie moja historia dotyczy motyla. Było to tak realne, że do tej pory cały czas mnie to dręczy. Kiedy moi synowie mieli około 4 i 14 lat, siedziałam w pokoju przy ścianie, a przu suficie miałam drewnianą deskę, pod, którą była zapalona lampa jarzeniowa. Z tego miejsca wyleciał "motyl". Nie był on jak zwykły motyl, tylko jakby przezroczysty. Był koloru czanego i wykończone końcówki innym kolorem (wyglądał jak z bibułki). Leciał w stronę lampy (nie była zapalona, a jedyne światło było z jarzeniówki). Był on tak realny, że pokazałam go synom, ale oni nic nie widzieli. Starszy syn zaczął się wygłupiać i go łapać w dłonie (oczywiście na oślep), ale on go złapał, bo widziałam wyraźnie jak wylatuje z jego dłoni (tak było 2 razy). Później poleciał nad meblościankę i zniknął. To trwało jakiś czas. Jeśli ktoś potrafi mi to wyjaśnić będę wdzięczna. Od wielu lat interesują mnie takie zjawiska i dużo rzeczy widzę. Kilka dni temu też widziałam coś, czego nie powinnam zobaczyć i nawet zapisałam sobie w kalendarzu. Mieszkam w Anglii, ale mam polski numer (wyżej podałam). Mój adres email: [...]
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam, Właśnie przeczytałam Państwa artykuł i chciałam dodać coś od siebie. Gdy byłam małym dzieckiem, spytałam mamy dlaczego kiedyś nie miałam nogi, a teraz mam. Mama spojrzała na mnie z przerażeniem i zapewniła, że zawsze miałam dwie nogi. Wtedy ja z przekonaniem twierdziłam, że nie miałam lewej nogi jak jeszcze byłam chłopcem. Byłam przekonana, że tak było, ale mama zapewniła mnie, że to niemożliwe i pewnie mi się śniło. Wtedy jej uwierzyłam, ale dziś kiedy czytam o wspomnieniach zachowanych przez dzieci, myślę że to było poprzednie wcielenie.
Pozdrawiam,
Gosia
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Saturday, April 13, 2019 11:14 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Pytania 6-latka
Szanowna Fundacjo,
Chce sie z Wami podzielic czyms dla mnie bardzo wzruszajacym. Wczoraj cala rodzina przegladalismy nasze rodzinne zdjecia. Moj najstarszy syn wlasnie sie wyprowadza i z tej okazji wyciagnelismy ze strychu stare pamiatki. Wsrod nich byl tez prowadzony przeze mnie notatnik. Zapisywalam w nim pytania i przemyslenia mojego mlodszego syna.
Oto trzy z tych zpiskow:
"A jak pojdziemy do nieba, to musimy sie spakowac?"
"Chcialabys pojsc do nieba zeby moc stanac na wszystkich planetach i zobaczyc na ktorej jest najfajniej?"
"Jak Pan Bog juz stworzyl swiat to chyba mu sie podobal i byl wesoly? No bo przeciez On tez tam mieszkal."
To bylo w roku 2010, syn mial wtedy 6 lat. Ja juz o tym zupelnie zapomnialam. Pamietam, ze wydawal mi sie od urodzenia jakis wyjatkowy, wiec czasem cos zapisywalam.
Pozdrawiam serdecznie,
Dane tylko do wiadomosci Fundacji
[...] Witam! Czytam was od dłuższego czasu, jednak artykuł o reinkarnacji bardziej mnie zaciekawił niż inne. Zresztą sam zacząłem w nią wierzyć jakieś 3 lata temu. Właśnie wtedy za namową kolegi wybraliśmy się na regresję hipnotyczną... Jestem ciekaw czy to tylko moje fantazje mózgu, czy te historie są prawdziwe. Pierwsze przypomniano rok 1933. Było to w ZSRR. Miejscowość chyba Piwdem?? Była wzmianka o głodzie, umierali prawie wszyscy, smród rozkładających ciał był nie do zniesienia. Było przerażające i dramatyczne. Widać było rozpacz. Kto chciał uciec ten trafiał do więzienia na roboty. Podobno zmarłem z głodu i miałem 33 lata. Dalej prowadzący przerwał regresję. Szkoda, że nie ustalił danych personalnych, zacząłbym szukać ;). Oczywiście to tak w skrócie bo wielu rzeczy już nie pamiętam dobrze. Pozdrawiam [...]
Dzień dobry jeszcze raz. :) pojawił się nowy cykl dokumentalny dot. reinkarnacji, bardzo ciekawy i być może przełomowy dla wielu. Warto o tym napisać na FN. Zapowiada sie świetnie. To ważne wydarzenie. W porównaniu z tym UFO i itd. nie mają znaczenia. Kiedy zrozumiemy istotę reinkarnacji, zrozumiemy wszystko. To jest klucz do rozwiązania sensu ludzkiego życia. "The Ghost Inside My Child" . "Co, jeśli dziecko pamięta swoją śmierć z poprzedniego życia?. Ta nowa seria BIO bada najbardziej strzeżony sekret wielu rodziców: Ich dziecko jest wcieleniem kogoś, kto zmarł gwałtownie i wrócił do życia ponownie. Przypadki dzieci, które twierdzą, że pamiętają poprzednie życie zostały naukowo udokumentowane, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i za granicą od 1950 roku. Te małe dzieci mają bardzo prawdziwe wspomnienia i bardzo realne doświadczenie, które należą do kogoś innego."
czytaj dalej
Drodzy Państwo,
ze szczególnym zaciekawieniem przeczytałem Państwa artykuł nt. roli przeznaczenia. Poza pracą zawodową (naukową i urzędniczą) od wielu lat zajmuję się w wolnym czasie zagadnieniami czasu, celu życia i jego pochodzenia, otaczającej nas rzeczywistości czy też śmierci, uważając te sprawy za najistotniejsze ze wszystkich. Nasze zawodowe problemy czy sprawy powszednie to przecież błahostki wobec tego, co naprawdę istotne. Może przez to trudno mi znaleźć prawdziwy cel życia i nie potrafię gonić za pieniędzmi czy pochwałami ludzi. Ale do rzeczy.
Ponieważ w mojej rodzinie brakowało często jednego pokolenia (mężczyźni późno zakładali rodziny), niewiele wiedziałem o naszej historii. Miałem zostać lekarzem a zostałem prawnikiem. Dopiero niedawno odkryłem dokumenty potwierdzające, że przez ponad 200 lat przewijali się u nas sędziowie, notariusze, adwokaci. Mój dziadek natomiast był przez kilka lat burmistrzem, o czym nikt w rodzinie nie wiedział. Dziś ja również jestem samorządowcem. Przypadek? Nie sądzę.
Kilka lat temu pojechałem pierwszy raz do Japonii. W pewnym momencie przypomniała mi się pewna bioenergoterapeutka, którą odwiedzałem z ojcem mając około 11-12 lat. Powiedziała wtedy, że będę dużo podróżował. Mój ojciec się tylko sarkastycznie zaśmiał, bo nic na to nie wskazywało. Obecnie mój paszport jest pełen pieczątek z najróżniejszych krajów a mnie trudno jest usiedzieć w jednym państwie na dłużej.
Inna historia z mojego życia poruszyła mnie jednak szczególnie mocno. W dzieciństwie, ponad 30 lat temu, mieszkałem na wsi i miałem trzech dobrych, starszych o kilka lat kolegów. Pewnej chłodnej, kwietniowej soboty odwiedził mnie jeden z nich, ośmioletni kolega (ja miałem cztery lata) i wyciągnął na podwórko. Chodziliśmy wokół jeziora patrząc, co można zmajstrować. Kolega wpadł na pomysł, że będzie wybierał jajka z gniazd. Kiedy zbierał je, ja stałem na wąskim pomoście. Wiał silny wiatr. W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i wpadłem do jeziora tak jak stałem, w kurtce, ciepłych spodniach, ciężkich butach. Wyprostowałem ręce w górę i kolega mnie wyciągnął (a mógł się przestraszyć i uciec). Zaprowadził mnie do domu, chociaż już w połowie drogi przejęła mnie moja ciotka mieszkająca z nami.
Kolejny obraz jaki pamiętam, to moja mama trzymająca mnie na rękach i ogrzewającą czym się dało, ale widok ten pamiętam tylko z perspektywy trzeciej osoby. Trudno mi uwierzyć, że wychłodzenie organizmu mogło spowodować chwilowe opuszczenie ciała. Co ciekawe, dzień wcześniej, podczas kąpieli w wannie, mój ojciec tłumaczył mi co robić, kiedy wpadnie się do wody (nigdy wcześniej ani później tego nie robił). Jak mi mówił, tak następnego dnia zachowałem w wodzie absolutny spokój. 2 lata później przenieśliśmy się ze wsi do pobliskiego miasta a ja straciłem całkowity kontakt z kolegami. Kilka lat temu byłem na pewnym spotkaniu młodzieżowym, na którym pojawiałem się regularnie przez wiele lat i spotkałem pewną bardzo atrakcyjną dziewczynę. Pamiętała mnie sprzed kilku lat i miała o mnie raczej negatywne zdanie, chociaż ja nie kojarzyłem jej ani trochę. Ku jej zaskoczeniu cały wieczór doskonale nam się ze sobą rozmawiało i następnego dnia, kiedy impreza dobiegła końca byłem przekonany, że będę chciał kontynuować tę znajomość.
Po kilkunastu tygodniach, raczej luźnego ale częstego kontaktu przypomniała mi o zaproszeniu, które oboje otrzymaliśmy, wraz z pytaniem, czy nie chcę z nią pojechać do Niemiec. Nie potrafiłem odmówić. Przyjechałem po nią wieczorem do domu, przywitałem się z rodzicami i ruszyliśmy w drogę. Na stacji benzynowej spytała się mnie, gdzie moi rodzice budują dom. Odpowiedziałem jej, że w takiej małej wsi, której z pewnością nie zna. Ona na to: -Tam była taka sklepowa. Ja: -No była i miała syna. - To siostra mojej babci, o której istnieniu nie wiedzieliśmy. Po jej śmierci sprzątaliśmy mieszkanie. Mnie zamurowało. Tym synem był kolega, który mnie uratował. Nasza dalsza historia nie potoczyła się niestety pomyślnie, ale to spotkanie było najbardziej zaskakującym w moim życiu. Przeznaczenie? Chyba zacząłem w nie wtedy wierzyć.
Pomyślności!
[dane do wiad. FN]
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, April 12, 2019 10:33 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Przeznaczenie
FN
Uzupełniam Wasz artykuł o przeznaczeniu, dając ciekawego linka, chociaż moim zdaniem, wmuszanie komuś jakichś negatywnych wydarzeń, to zwykłe przestępstwo.
https://www.jestpozytywnie.pl/historie-o-przeznaczeniu/
stevan
Poniżej jedna z historii przedstawionych w tekście.
[...] Zamieszkałam w nowym mieszkaniu, mieszkałam tam już jakieś dwa tygodnie i wreszcie miałam czas, by sobie odpocząć. Postanowiłam, że zrobię sobie domowe SPA. Wysmarowałam się od stóp do głów niebieską glinką, naga jak mnie Bóg stworzył, a wtedy w salonie zobaczyłam mężczyznę. Zaskoczony facet stał w moim mieszkaniu! Pobiegłam po nóż do kuchni, facet wyciągnął gaz. Staliśmy tak, krzycząc jedno na drugiego, co robi w tym mieszkaniu. Okazało się, że to było jego mieszkanie, a wynajęła mi je jego babcia, bo marzyła, by wnuk znalazł sobie żonę. Wciąż pamiętam ten dzień i nadal tam mieszkam, jako jego żona. [...]
czytaj dalej
[XXI PIĘTRO] Droga redakcja Natilusa przesyłam moją historię ze spotkania z niezidentyfikowany obiektem latającym.
Bylo to w styczniu (około 15 stycznia) 2003 roku wracałem z uczelni do domu (godzina była około 20)wysiadlem z autobusu i piechotą szedłem do domu(ok 1 km). Z oddali zauważyłem dziwny obiekt koloru czerwonego - ot jakiś helikopter w oddali pomyślałem i szedłem dalej po 15 min obiekt przybliżył się nieznacznie nie wydając żadnego dźwięku lekko się przesuwając prawo lewo Góra dół bardzo powoli.
Doszedłem do wniosku że jestem świadkiem czegoś niezwykłego, poruszony tym widokiem zaalarmowałem mamę i brata by też to zobaczyli. Zapewniam was czuliśmy lęk wszyscy widząc to coś, obiekt przysunoł się na bliską odległosc(ok 200metrow) zupełnie bezgłosnie bardzo delikatnie, dało się już zobaczyć kontury tego pojazdu, i dużo czerwonego światła. Dziwne jest to że (odniosłem wrażenie) oni wiedzieli że my ich oglądamy pojazd nie przybliżył się nic więcej i delikatnie zaczął odlatywać w stronę Nowego Sącza. Wszystko trwało około 30 do 40 min. Po powrocie do domu czuć było taki dziwny metaliczny posmak(jak tomografie się robi to też taki czuć) tak jakby powietrze było najonizowane, poza tym piekarnik sam zadzwonił jak gdyby upiekło się ciasto wszystko to wyglądało bardzo dziwnie. Wiem na 100% że nie był to samolot czy śmigłowiec, gdybym dysponował wmiarę dobrym aparatem fotograficznym lub telefonem (telefon miałem bez aparatu) to miałbym dziś bardzo dokładne zdjęcia tego statku. Wydarzenie to na zawsze pozostaje w mojej pamięci.
Pozdrawiam załoge
Paweł
[dane do wiad. FN]
śr., 10.04.2019, 16:43 użytkownik [dane do wiad. FN] napisał:
Witam serdecznie. Był rok 1980 miałem wówczas 14 lat,mieszkałem we wsi czajcze gmina wysoka powiat pilski.opiszę zdarzenie tak jak je dziśaj pamiętam.
jest początek września 1980 albo maj 1981 godzińa na pewno popołudniowa bo z tzw pgr-u wracali pracownicy po ostatnim doju krów.ja wraz z kolegami i koleżankami bawiliśmy się w dwa ognie na skwerku między budynkami w pewnej chwili ktoś krzyczy co to jest.podbiegliśmy do ogrodzenia przy budynku i patrzyliśy,dołączyli do nas pracownicy wyżej wymienieni.oglądających to zjawisko bylo z12 moich rówieśników i z5 dorosłych osób.na niebie wisiały columusy a pomiędzy jedną a drugą przemieszczał się obiekt w kształcie ?
Z mojej perspektywy cygaro i po jego długości kolorowe światła migające.obiekt był doskonale widoczny ,przesówał się bardzo wolno a ci pracownicy go nie widzieli mimo pokazywania palcem.wielkość trudno oszacować ale na tle chmur miał 1/3 wielkości chmury.obiekt przesówał się aż budynek piętrowy to przysłonił,pobiegliśmy za budynek biektu już nie było.trwało to około 5 minut.następnego dnia opowiedziałem to zdarzenie koledze w szkole z sąsiedniej wioski i on z kolegami widział to samo.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Witam, Jestem już od dłuższego czasu wiernym czytelnikiem nautilusa. Zawsze wierzyłam w reinkarnację i zjawiska paranormalne. Po obejrzeniu filmu na waszej stronie postanowiłam w końcu napisać. Mam pytanie czy zna ktoś od Was hipnotyzera, któremu można zaufać. Chciałabym poznać swoje poprzednie wcielenie, ale wiem również, że hipnoza to potężne narzędzie i po prostu nie ufam ludziom, których nie znam a mieliby choć chwilową władzę nad moim umysłem.
Może to zawiłe tłumaczenie ale jestem rozdarta pomiędzy chęcią poznanie i brakiem zaufania.
Dlatego postanowiłam napisać do Was. ?
Liczę na to, że możecie mi pomóc.
Przy okazji podzielę się swoim spotkaniem z „duchem”. Pisze w cudzysłowu, ponieważ nie widziałam jej tylko słyszałam. Jestem 100% przekonana, że to była moja babcia, która zmarła kilka tygodni wcześniej. Teraz nie jestem wstanie dokładnie powiedzieć jaki minął czas od śmierci do wizyty, ale jestem pewna, że nie było to bardzo długo. Moja babcia zmarła jak miałam naście lat. W tamtym czasie dzieliłam pokój z moim bratem. Nasz pokój łączył się drzwiami z pokojem rodziców. Było lato, okno od naszego pokoju było otwarte jak i okno rodziców.
Nie mogłam długo zasnąć i nagle usłyszałam, że drzwi się otwierają, otworzyłam oczy, ale drzwi były zamknięte i nikogo w pokoju nie widziałam. Chociaż ciągle czułam czyjąś obecność. Z wrażenia schowałam głowę pod kołdrę i nasłuchiwałam.
Usłyszałam kroki jak od drzwi podchodzą do mojego łóżka, zatrzymują się zaraz przy mojej głowie. Po krótkim czasie kroki odeszły ode mnie i podeszły do mojego brata, myśląc, że może to jednak moja mama wystawiłam głowę spod kołdry.(gdy kroki zbliżały się do mnie to się bałam potwornie jakimś takim irracjonalnym lękiem i było mi zimno, gdy się oddalały to ten lęk tak jakby zelżał, dlatego wystawiłam głowę). Okazało się, że w pokoju nikogo nie ma, z dźwięku kroków ustaliłam gdzie mniej więcej powinna znajdować się osoba. Przy nogach brata. I nagle nogi jego zafalowały, nie wytłumaczę tego dokładnie, ale wtedy odniosłam wrażenie że coś w niego wchodzi.
Zaczęłam krzyczeć jak opętana, ale nie byłam wstanie ze strachu wyjść z łóżka. Znowu schowałam się pod kołdrę i nadal wrzeszczałam. Chciałam, żeby moja mama mnie usłyszała. Po chwili usłyszałam ruch kołdry na łóżku brata i otwierane drzwi.(mam taka dziwna zdolność, że nawet kiedy nie widzę i nie słyszę to „czuje”, że ktoś wszedł do pokoju, że się drzwi otworzyły, że się coś poruszyło. Wyczuwam ruch cząsteczek w powietrzu, tak to tłumaczyli mi znajomi.) WIEDZIAŁAM, że drzwi są otwarte. Usłyszałam kojący głos : „Już idę kochanie, nie bój się”. Wyskoczyłam z łóżka, żeby mamie opowiedzieć czemu tak krzyczę i…. drzwi były zamknięte i nikogo nie było w pokoju. Skoro odzyskałam możliwość ruchu pobiegłam do pokoju rodziców. Moja mama nigdy nie widziała człowieka w takim stanie. Mówiła, że trząsł mi się każdy mięsień. Nie była w stanie uzyskać ode mnie sensownej odpowiedzi co się stało. Nie słyszała moich krzyków, a naprawdę się darłam, bo miałam potem zdarte gardło.
Potem sobie to tłumaczyłam, ze w pokoju otworzył się jakiś portal i weszła nim moja babcia, spowodowała, że nie mogłam się ruszać oraz że dźwięk nie wydostawał się z pomieszczenia.
Później spotykało mnie wiele sytuacji gdzie wyczuwałam obecność duchów. Na przykład w lesie gdzie zginęło wielu ludzi w trakcie II wojny światowej, podczas spaceru słyszałam kroki i czułam obecność kogoś, że ktoś na mnie patrzy i znowu czułam irracjonalny strach. Uciekałam biegiem z stamtąd.
Pozdrawiam serdecznie
Stały załogant
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam. Ostatnio miałem dziwne przeżycie, a właściwie to kilka dni temu. Siedziałem sobie w domu przy komputerze, była to godzina między 20 a 21. Na zewnątrz było w miarę ciepło i miałem uchylone okno, w pewnym momencie coś mi w koncie błysło między oknem a ściana.
Rozglądnąłem się w tamtym kierunku i nic nie zobaczyłem, pomyślałem sobie że mi się to zdawało więc wróciłem do tego co robiłem. Po chwili zobaczyłem kontem oka jakąś dziwną świecącą kule dokładnie w tym samym miejscu co wydawało mi się ze coś błysło, gdy spojrzałem w stronę tej kuli ta nagle zniknęła.
Ta kula miała średnicę około 10cm i była w kolorystyce jak na 1 zdjęciu w tym artykule ( https://www.nautilus.org.pl/artykuly,2385,8216oni8217-przychodza-jako8230-kule.html?cat_id=129 )
Nie przejąłem się tym zbytnio bo myślałem nadal że coś mi się przewidziało do momentu co się wydarzyło w nocy. Obudziłem się w nocy nagle, leżąc na lewym boku wzrokiem skierowanym w stronę drzwi. Gdy chciałem wstać to się wystraszyłem dlatego bo nie mogłem nic zrobić ciało odmawiało posłuszeństwa, próbowałem krzyczeć i również nie mogłem. Pamiętam to do tego zdarzenia gdy próbowałem krzyczeć później już nic nie pamiętam. Obudziłem się rano i byłem przerażony nie wiedziałem co się wtedy ze mną działo i dlaczego tego doświadczyłem.
Czy wiecie co to mogło być i jak to wytłumaczyć.
Pozdrawiam Janusz.
[opis wydarzenia dotarł do FN 9 kwietnia 2019]
"Nocni Goście"
Dzień dobry. Czytałem przed chwilą o "nocnych gościach" i coś podobnego przydarzyło się mi ale było nieco inaczej. Jakieś trzy miesiące temu we śnie śniłem pokój w którym śpię. Wszystko było dokładnie tak jak w prawdziwym pokoju-sypialni. Wszystko na swoim miejscu. Obok mnie w tym śnie leżała moja partnerka. Ja leżałem jakby na lewym boku i patrzyłem w okno. W pewnej chwili odzywa się ( w moim śnie) moja partnerka i mówi" Masz gościa" i wtedy ja się odwróciłem na prawy bok i zobaczyłem w drzwiach dziwną postać. Miała białą twarz i czarne oczy. I wtedy tak się przestraszyłem że momentalne otworzyłem oczy. Serce biło mi jak szalone. Obudziła się też wtedy moja partnerka i zobaczyła że czegoś się przestraszyłem. "Zapytała co się stało?" Powiedziałem jej że ktoś tu stał w drzwiach. Po całej tej dziwnej sytuacji bałem się że ktoś do naszego mieszkania wejdzie i będzie nas obserwować. W nocy gdy się budziłem obserwowałem drzwi i czy za szybą drzwi nikt nie stoi. Potem tłumaczyłem sobie cały ten sen tym że interesuje mnie UFO że za dużo o tym myślę itp no i to zapewne było powodem tak dziwnego snu. Nigdy jednak wcześniej mój sen nie był tak bardzo połączony ze światem realnym
Pozdrawiam Pana no i całą załogę
[dane do wiad. FN]
Poniżej jeszcze materiał z naszego ARCHIWUM WIDEO FN.
czytaj dalej
Dzień dobry. Jako półtoraroczne dziecko przeżyłam śmierć kliniczną. Oczywiście, nic świadomie nie pamiętam z tego zdarzenia, ale została we mnie ciekawość rzeczy niewytłumaczalnych, a także takie miłe poczucie, że miałam w życiu jakąś misję do wypełnienia, skoro mnie zawrócono z drogi do domu. Po prostu staram się być dobrym człowiekiem, co raz lepiej raz gorzej wychodzi. Oczywiście, nie czas tu na autobiografię, więc podzielę się jednym z ostatnich ciekawych przeżyć, ponieważ udało mi się je udokumentować w postaci zdjęć. Gdyby nie było mi dane o nich opowiedzieć, nie udałoby się ich zrobić (tak sobie to tłumaczę).
Zakupiłam kurs audio Pani Doroty Rozmus - oczyszczanie obciążeń rodzinnych i odsluchiwałam lekcji z wielką przyjemnością. Ostatni dzień był jakby pojednaniem ze wszystkimi członkami rodu. Oni już są odciążeni, stoją przede mną i dziękują. Nagrania odsluchiwałam w samochodzie, jadąc między Norwegią (gdzie pracuję), a Szwecją (gdzie mieszkam). I nagle ujrzałam na niebie twarze. Oczy, usta. Nic dziwnego - ludzki mózg widzi twarze we wszystkim. Ale było ich kilka i były naprawdę dziwną grą światła i cienia. Pomyślałam, że fajnie byłoby to sfotografować... No, ale byłam w ruchu i nie istniała możliwość, żeby się zatrzymać.
I nagle cały ruch się zatrzymał. Zrobił się "korek", w którym staliśmy ponad 40 minut. Miałam tyle czasu, ile chciałam, żeby porobić zdjęcia. Efekt wysyłam. Ponieważ wiele osób nie widzi twarzy, zrobiłam szkic, który na nowo można skonfrontować z oryginałem. Najbardziej fascynuje mnie twarz smutnego dziecka pośrodku obrazu, ponieważ światło dzieli niebo w linii pionowej (policzek dziecka). No dobra, resztę osadzie sami.
Pozdrawiam, [dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Dzień dobry, Jestem pod dużym wrażeniem ostatniego Livestreamu. Chcę Wam podziękować i powiedzieć, że JESTEŚCIE WIELCY. UFO zainteresowałam się od niedawna, czytając artykuły Projektu Kontakt. Teraz jestem tym zafascynowana i z wypiekami na twarzy czytam wszystkie Wasze artykuły na ten temat i będę śledzić dalszy rozwój wydarzeń. To tyle tyt. wstępu bo też nie chcę zająć Wam dużo czasu.
Chciałabym opisać pewne 2 wydarzenia i 2 sny, które nie dają mi spokoju, z nadzieją, że może Wy dacie mi odpowiedź - co one oznaczają, jak je tłumaczyć? Jesienią 2011 r wstałam w nocy żeby napić się wody. Spojrzałam w szybę okna salonu, w którym odbijały się iskry z kominka. Zobaczyłam nad stołem kulkę koloru ognia czy właśnie iskier. Była mniejsza od piłeczki do ping ponga. Stanęłam w miejscu "jak wryta". Do głowy napływały pytanie - co to jest? co się dzieje? czy ja jeszcze śpię czy to jawa? Mrugałam oczami i starałam się je szeroko otworzyć bo myślałam, że to jakieś przewidzenie. Ale nie, ta kulka majestatycznie i powoli przemieszczała się w moim kierunku. Minęła mnie w odległości ok 50 cm na wysokości bioder.
Mogłabym ją dotknąć ale za bardzo się bałam. Gdy mnie minęła nadal stałam nieruchomo bojąc się odwrócić. Wtedy pomyślałam o mojej rodzinie, która spała na górze i ogarnął mnie lęk o nich. Odwróciłam się myśląc, że ta kulka "idzie" schodami na górę ale już jej nie było. Jeszcze chwilę szukałam jej wzrokiem ale zniknęła. Drugie dziwne i bardziej dramatyczne wydarzenie miało miejsce jesienią 2016 roku, dokładnego dnia nie pamiętam. W ogóle staram się o tym zapomnieć ale nie wychodzi mi to. Otóż odmawiałam wtedy różaniec pompejański oraz inne modlitwy. Był późny wieczór. Siedziałam na łóżku, na kolanach miałam ipada z nastawionym ojcem Szustakiem, (bo właśnie z nim się modliłam) pełno kartek z modlitwami, z intencjami itp.
W pewnym momencie zobaczyłam mężczyznę siedzącego na moim biurku. Nogi zwisały mu nad podłogą. Miał rude, kręcone włosy. Jego twarz była okrągła ale nie był otyły. Jak opowiadałam o tym mojej córce to pierwsze pytanie jakie mi zadała to jak był ubrany. Nie wiem. Miał jakąś ciemną szatę, trudno mi ją opisać bo akurat na to nie zwracałam uwagi, tak byłam spanikowana. Wiem tylko, że na pewno nie był w garniturze, ani w dresie, czy w swetrze. Miał jakąś sukmanę, ale naprawdę patrzyłam tylko na jego głowę i na nogi (bo wydawało mi się , że duchy często ukazują się bez nóg czy butów a on miał i nogi i buty). Miał coś w wyglądzie niedzisiejszego, niemodna fryzura.
Mój pokój ma 2,9 x 2,9 m, a więc jest malutki. Pod ścianą jest kanapa, na której śpię, potem stolik nocny, następnie dosyć duży fotel na kółkach i dalej stare biurko a na nim komputer. Odległość między kanapą a biurkiem jest tak mała, że z trudem obracam fotel. Tak więc, ten mężczyzna siedział naprawdę bardzo blisko mnie, wyciągając rękę mogłabym go dotknąć. Był jak żywy z krwi i kości, Byłam przerażona, cała się trzęsłam, głos mi drżał. Nie wiedziałam co mam robić, czy wyjść z pokoju, ale pomyślałam sobie, że jeśli coś ode mnie chce to nie ucieknę przed nim do salonu, bo i tak pójdzie za mną. Postanowiłam zostać i dalej się modlić. Patrzyłam na niego a on patrzył na mojego ipada i na te kartki z modlitwami. Na początku nie zwracał na mnie uwagi. Był smutny i z tęsknotą w oczach patrzył i słuchał, takie miałam odczucia. W pewnym momencie spojrzał na mnie i był zdziwiony, że ja go widzę. To nie było miłe spojrzenie, po plecach przeszły mnie dreszcze, serce zaczęło mocno walić. Myślałam, że nie wytrzymam tego napięcia.
Odwróciłam głowę, trzęsącą się ręką podkręciłam Szustaka jeszcze głośniej , zamknęłam oczy a raczej zacisnęłam powieki i głośno odmawiałam dalej Zdrowaśki. Po jakimś czasie pomalutku otworzyłam oczy, potem ostrożnie przechyliłam głowę w jego stronę i już go nie było. Nie wiem jak się zjawił i nie wiem jak zniknął. Nie wiem po co było to zdarzenie. W jakim celu mi się ukazał? Co to wszystko miało oznaczać? Rozmawiałam o tym z 3 księżmi. Jeden powiedział, że kiedyś przyjdzie Poznanie i dowiem się dlaczego mi się ukazał ten człowiek. Drugi powiedział, że mam o tym nie myśleć bo to jest problem tego człowieka nie mój. Trzeci powiedział, że to ukazał mi się sam Szatan ale mam być spokojna bo to dobry znak. Powiedziałam o tym koleżance z pracy ale potem tego żałowałam.
Mam 58 lat, jestem poważną osobą i naprawdę nie wymyśliłam sobie tego. To naprawdę się wydarzyło. Jeszcze króciutko chciałam opisać 2 moje sny. Pierwszy, nie pamiętam dokładnie kiedy, parę lat temu, tak myślę. Śni mi się, że jestem u dentysty, siedzę na fotelu, obok mnie stoi pani stomatolog i jej pomoc, również kobieta. Stomatolog w jednej ręce ma jakiś szpikulec a w drugiej pęsetę. Myślałam, że chce mi zrobić przegląd zębów i otworzyłam szeroko usta, a okazało się , czego wcześniej nie zauważyłam, że chce mi do nosa włożyć malutką metaliczną kulkę. Kulka upadła na moje ubranie, po czym ja ją chwytam i sama sobie tą kulkę wkładam do nosa. Zupełnie irracjonalne zachowanie, Nikt normalny nie wkłada sobie niczego do nosa a ja właśnie w tym śnie tak zrobiłam.
Zdziwiłam się tylko, że nie czułam jej w moim nosie, nie wiem gdzie ona wpadła, nie czułam jej ciężaru. Obie panie ani przez chwilę nie zwracały się do mnie. Śmiały się do siebie, że ja sama tą kulkę włożyłam do nosa a inni się bronią i szarpią, machają rękami itd. Siedziałam dalej na fotelu czekając na przegląd zębów bo w końcu byłam u dentysty ale nie było mi przyjemnie jak one nie zwracały się do mnie bezpośrednio. Na tym sen się urwał i tylko tyle pamiętam. Drugi sen był ok rok temu. Leżę na podłodze oparta o ścianę albo jakiś słup czy kolumnę. Jestem sparaliżowana, nie mogę się ruszyć, nie mogę mrugnąć okiem ani poruszyć palcem. Nie wiem gdzie jestem. Czy to szpital? Ale dlaczego nikt mi nie pomoże, przecież widać, że leże na podłodze, że się źle czuję, że coś mi jest, Gdzie są lekarze? Jestem we wnęce korytarza, nie ma drzwi. Widzę długi, nieoświetlony korytarz. Jest cicho i pusto, czy to noc? Nie wiem. Naprzeciwko jest ściana z szafkami kuchennymi , zupełnie jak w pokoju pielęgniarek. Przy nich stoją dwie kobiety ubrane w białe fartuchy. Jedna z nich wydaje się być ważniejsza, może jest lekarzem (?), druga pomocą. Czy to te same kobiety z pierwszego snu? Nie wiem, po prostu nie mam daru zapamiętywania twarzy. Obie są zajęte przy jakiś probówkach, coś układają do szafek, krzątają się ale co chwilę spoglądają na mnie i coś do siebie mówią.
Nie słyszę ich. Jestem przerażona. Boję się, że one myślą, że już nie żyję. Nikogo więcej nie ma. Pomyślałam sobie, że skoro nikt już nie stara mi się pomóc to może jestem przeznaczona na darczyńcę narządów. Boję się, że "na żywca" wytną mi wszystkie narządy. Boję się tego bólu. Wysilam się żeby chociaż poruszyć oczami, może spróbować wykonać jakiś ruch źrenicami żeby zauważyły, że ja żyję! Nic mi nie wychodzi. Chce mi się krzyczeć ale nie mogę wydobyć z siebie głosu. Nagle jedna z pań, ta ważniejsza, podchodzi do mnie, nachyla się, patrzy mi w oczy i mówi do mnie - tak, wiem, że żyjesz. Uff co za ulga, już wiedzą, że nie umarłam ale nadal nie rozumiem dlaczego tu leżę. Odrobinę mniej się boję. Lekarka odwraca się i idzie do tej drugiej, pielęgniarki (?) a ta mówi do lekarki że widzi że się ze mną coś dzieje, że coś mi jest, że ostatnio byłam w dużo lepszej kondycji. Tylko tyle pamiętam, Rano jak się obudziłam miałam przeświadczenie, że kiedyś były jeszcze inne sny i usiłowałam je sobie przypomnieć ale nie udało mi się.
Na tym kończę z nadzieją, że może spotkaliście się z podobnymi opisami snów. Może wiecie dlaczego ukazał mi się ten mężczyzna, kim jest? Teleobserwatorem? Przepraszam za tak długi list ale skoro już się odważyłam o tym do Was napisać to chciałam w nim ująć od razu wszystko co mi się przytrafiło
Pozdrawiam Całą Fundację
Pozdrawiam Pana Roberta
[dane szczegółowe autorki opisu tylko do wiedzy FN]
Załogant - Wazka999
czytaj dalej
[...] Już kilka razy do Państwa pisywałam, m. in. w związku ze śmiercią mojej Ś.P. babci. Babcia była medium, ja również nim jestem (i moja córka). Ostatnio przydarzyłam mi się niezbyt miła historia, związana z pewnym nocnym gościem. Ale zacznę od początku. W zeszłym roku, na koniec stycznia umarła moja kochana babcia. W tym samym roku, w sierpniu zmarł mężczyzna, który pomieszkiwał u sąsiada za ścianą. Sąsiad, u którego pomieszkiwał to alkoholik (nieelegancko mówiąc), nie pracujący, na rencie, opieka płaciła mu czynsz... Od pewnego czasu mieszkał u niego zmarły już mężczyzna. Jak łatwo się domyśleć - razem imprezowali do wczesnego rana. Niejednokrotnie zza ściany słychać było głośne gadanie i muzykę, a na klatce trzaskania drzwiami. Dodatkowo jeszcze odwiedzali ich inni koledzy od wódeczki - tak to niestety wyglądało z perspektywy mojej i innych sąsiadów.
Wszyscy mieszkańcy kamienicy mieli tego dość... Któregoś dnia (było to chyba w lipcu, lub czerwcu) spotkałam ich obydwu na klatce schodowej, gdy targali do domu taczkę z uzbieranym złomem. Byłam strasznie zła, za nocne odgłosy i nieelegancko głównemu "najemcy" zwróciłam uwagę, że mój mąż idzie do pracy o piątej rano, podczas, gdy oni hałasują do drugiej. A dodatkowo (przy jego lokatorze) powiedziałam, czy musi przechowywać u siebie lokalnych meneli... W sierpniu pod kamienicą stała karetka - lokator mojego sąsiada dostał zawału i umarł w mieszkaniu. Sąsiad znowu mieszkał sam, ale w październiku dostał eksmisję na wyremontowane mieszkanie socjalne w innej części miasta, a zdewastowane mieszkanie zostało wystawione na sprzedaż. No i, krótko mówiąc, kupiłam je ja z mężem ( obecnie je remontujemy). No i teraz zmierzam do właściwej części historii.
Około dwóch miesięcy temu, zaraz po transakcji kupna mieszkania, w środku nocy coś zrzuciło mi poduszkę z łóżka. Później coś hałasowało obok telewizora (mąż był na nocce w pracy). Myślałam, że to kot, ale kot spał zamknięty w pokoju u córki. Zwaliłam to na jednorazowy przypadek i poszłam dalej spać. Jakieś dwa tygodnie później (mąż miał wolne i spał ze mną w łóżku), około drugiej rano miałam strasznie nieprzyjemny sen, w którym coś zapalało i gasiło światła u mnie w domu. Przebudziłam się zlana potem, ale zobaczyłam że wszystko w porządku i poszłam dalej spać. Niecałe 20 minut później obudziły mnie kroki obok łóżka, widziałam uchylonym okiem, że idzie do kuchni, później trzaska drzwiami do łazienki, następnie pali światło w kuchni, a następnie włazi do pokoju i kładzie coś obok telewizora - myślałam że mąż....
Wkurzona, że hałasuje, widząc że stoi nad łóżkiem sięgnęłam pod poduszkę po swój telefon. Zaświeciłam go, pytając "Co łazisz i hałasujesz, kurczę?" i oświetlając go okazało się, że nikogo nad łóżkiem nie ma. Myślałam, że dostanę zawału, bo mąż CHRAPAŁ obok mnie. Wstałam, poszłam do kuchni zapaliłam światło, a po zapaleniu światła, kot śpiący na ławce w kuchni (ma różne miejsca do spania, jak się mu zachce) podniósł łebek i do mnie "miau", lekko poruszył ogonem wyrwany ze snu i pytająco patrzy na mnie, bo po co go budzę. Ale to jeszcze nic... Napiłam się wody i roztrzęsiona wzięłam kota na ręce, międzyczasie położyłam obok telewizora komórkę (zablokowaną).
Po wzięciu kota na ręce, zaczęłam go głaskać i starałam się uspokoić oraz zebrać myśli. W tym samym momencie z pokoju zaczęła grać muzyka - mój telefon włączył się sam. Tego było już za wiele- wzięłam telefon, wyłączyłam go, po czym zażyłam tabletkę na uspokojenie i poszłam spać. Rano mąż pytał co się działo, opowiedziałam mu o tym i to właściwie on zasugerował mi, że mógł nawiedzić nas zmarły współlokator byłego sąsiada. To nie koniec historii, postanowiłam działać. Poprosiłam męża, żeby zadzwonił do byłego sąsiada i zapytał, gdzie ten mężczyzna jest pochowany ( w międzyczasie okazało się, że nie był menelem, a emerytem, wyrzuconym z domu przez żonę i jako jedyny opłacał prąd byłemu sąsiadowi).
Oczywiście, były sąsiad, już z samego rana będąc w stanie "piwnym" nie potrafił wytłumaczyć dokładnie gdzie to jest... W końcu jednak powiedział o cmentarzu, przy jednym z kościołów w mieście. Po południu, po pracy najpierw pojechałam na grób mojej babci i poprosiłam ją, żeby zabrała ode mnie to coś, co przylazło w nocy, bo wiedziałam, że za drugim razem naprawdę mogę dostać jakiegoś zawału. Z grobu babci pojechałam autem pod wspomniany kościół. Okazało się, że w moim mieście są dwa kościoły o tej samej nazwie (różniącej się jedną literą). Poszukiwania na pierwszym cmentarzu spełzły na niczym (a pojechała ze mną córka i pomagała mi szukać).
Dopiero, pod drugim kościołem udało nam się znaleźć cmentarz i grób. I teraz najdziwniejsze - gdy podjechałam pod cmentarz to DOSŁOWNIE zrobił się porywisty wiatr z deszczem i miałam ogromne problemy, żeby zapalić świeczkę w zniczu. Zgasło mi chyba z 10 zapałek... Koniec końców, udało się. Pomodliłam się nad grobem i przeprosiłam za swoje słowa, oraz obiecałam, że od czasu do czasu przyjdę zapalić świeczkę. Gdy wróciłyśmy autem do domu deszcz nagle przestał padać, a wiatr przestał wiać. Było to bardzo dziwne.
Od tamtego momentu mam spokój i wczoraj byłam podziękować na grobie babci, za to że mi pomogła i zabrała tego nieproszonego gościa ode mnie. Dodatkowo jeszcze babcia często śni się mojej córeczce w chwilach dla niej trudnych (np. w szkole) i wtedy zawsze ją przytula i pociesza we śnie. Państwo czytający mogą mnie brać za niespełna rozumu, ale ja naprawdę wiem, że każdy z nas ma duszę, że umarli się nami opiekują, ale że również z tamtym światem nie ma żartów. Tak jak w tym przypadku.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Parę lat temu w nocy miałem krótkie spotkanie z pewnymi istotami. Zaczelo sie od tego ze w czasie snu tak jakby ktos albo jakas sila wrzucila mnie na moje lozko ,bylem tego swiadomy bo w chwili gdy spadalem na lozko zacząlem sie budzic, mialem wrazenie że za mna w pokoju ktos stoi ,chcialem sie obrocic i zobaczyc ale bylo mi strasznie ciezko sie ruszyc.
Chcialem cos glosno powiedziec ale tez nie moglem ,widzialem podswiadomie ze ktos jest w pokoju widzialem ich chociaz bylem obrocony do nich plecami,tak jakby ludzie albo istoty w maskach lekarskich byli ubrani na bialo ich pomieszczenie jakby zlewalo sie z moim pokojem,stali nade mną cos robili ale nie wiem co.
Moze 4 postacie albo wiecej, balem sie mimo tego lęk spowodowal u mnie agresje , jakims cudem udalo mi z tego wyrwac z tej mocy ,od razu w chwili obracania zamachnąlem sie i zadalem cios ręką spadlem z lóżka, otworzyłem oczy ale nikogo tam nie bylo.
I takze nie dawno rok temu jak bylem na urlopie w Polsce w wynajmowanej kawalerce na 10 pietrze wiezowca ,przed snem na komorce czytalem ze ktos zginol w wypadku i od razu zasnolem,potem w nocy to jakby ta sama postac z wypadku we snie,zapytal sie mnie ironicznie czy bóg istnieje? cos mnie zaczelo nagle ciagnac po lozku za lewa reke ,krzyknolem wynocha! i uderzylem prawa reka w jego twarz ale tak naprawde uderzylem tez w stol. Chcialem dodac ze nie jestem bardzo religijny. Odmowilem zaraz po tych tych zdarzeniach modlitwy .
[opis trafił na naszą pocztę 25 marca 2019]
czytaj dalej
[...] Witam, zdarzyło nam się w naszej sandze mieć wspólne sny. Zapewne znane Wam jest pojęcie joga snu i śnienia, więc nie będę tłumaczyć więcej, ale mogę, gdyby umknęło.
Tak w ogóle kocham Fundacje Nautilus, gdyby nie Wy to bym nigdy nie trafiła na nauki buddyjskie i nie zobaczyła jak bardzo zmienia się "system operacyjny", gdy zaczyna się wierzyć w reinkarnacje, teraz mam łzy w oczach, gdy to dla Was piszę, tak bardzo się cieszę. Jest to taki skok jakościowy, że nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo to determinuje nowe życie. Teraz to w sumie płaczę :)
Poza tym miałam kilka snów niejako proroczych. Możecie dopisać do swojej kolekcji, ale nie wiem, czy nie są to "pierdołki".
Śniło mi się, że wyciągnęłam z buzi ząb trzonowy, duży, piękny, bez próchnicy, jednak po dłuższym obejrzeniu w środku okazał się cały zgniły. Krótko potem mój dziadek zmarł na raka - miał sylwetkę potężną, okrągłą jak ten ząb, ale w środku jego ciało jątrzył nowotwór. Wiedziałam w tym śnie, że on umrze.
Potem miałam podobny sen, śnił mi się dziadek, który mantrował (nie miał nic wspólnego z naukami buddyjskimi). Było to w moim miejscu pracy. W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę już iść i mówię do dziadka "Idziemy!". Teraz kuriozalna sytuacja - dziadek miał kapcie na sobie i nie mógł ubrać tych, które ja do niego przygotowałam, ale udawał, że się w nie wbija. Mówiłam do niego "Ty nie żyjesz, dziadek!" na co on "Nieprawda!" i ja "Ściemniasz mnie!", niemniej jednak pozwoliłam dziadkowi na ten teatrzyk. On mnie nie chciał martwić i udawał przede mną. Ten sen ma jednak drugie dno w postaci nauk buddyjskich, ale opowiem kiedy indziej może :)
Jakiś czas temu śnił mi się samolot, który wpadł do mojego jeziora (jezioro koło domu rodzinnego, niekoniecznie moje) :) Miał niebieskie emblematy, był to samolot transportowy (bez okien), wpadł do tego jeziora w całości - nie rozpadł się trakcie. Widziałam dwa ciała pilotów w kabinie. Często śnią mi się samoloty, chyba mam z nimi związek karmiczny, gdyż czasem chcę mi się płakać np na lotnisku. Pomyślałam sobie, że muszę monitorować doniesienia o katastrofach samolotów. Kilka dni potem samolot transportowy Amazon wpadł do morza, też cały, znaleziono dwa ciała, trzeciego zdaje się jeszcze się szuka, miał niebieskie emblematy Prime.[...]
Śnił mi się też samolot pasażerski typu Boeing, który nie mógł złapać siły nośnej po starcie i miał już spaść. Pomyślałam sobie we śnie, że one są projektowane tak, żeby wylądować bez silników tzn bez ciągu jak szybowiec i nie wiem, o co chodzi z tym samolotem. Wtedy samolot złapał siłę nośną (wcześniej miał coś w rodzaju przeciągnięcia po starcie). Wiem, że było to lotnisko poza miastem, podobne do lotniska Ławica jednak nie ono. Wiem, że teoretycznie wiele lotnisk jest poza miastem, ale chodzi o to, że takie na peryferiach.
[...]
Śni mi się tez babcia, która nie nadąża za rodziną. Która zostaje w tyle, gdzieś zamknięta. Też myślę, że za jakiś czas jej zdrowie się pogorszy.
Pozdrawiam,
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witam Państwa. Piszę do was tym razem z pewnym zapytaniem które już od długiego czasu w głowie mam ale jakoś tak się złożyło że nie zadałem go (brak czasu). Wspólnie z moją przyjaciółką (Przyjmijmy na potrzeby tekstu że ma na Imię Jola) mamy jakieś "dziwne" zbiegi okoliczności, ale po kolei.
Mieszkamy bardzo blisko siebie(ta sama klatka), łączą nas stosunki przyjacielskie.Nie od zawsze tak było , kiedyś ze sobą nie rozmawialiśmy w ogóle mimo że mieszkamy bardzo blisko.
Życie sprawiło że zaczęliśmy ze sobą rozmawiać(długa historia) - na początku przez komunikator internetowy - dziś nie ma tygodnia w którym byśmy się nie spotkali porozmawiać o problemach... Ale...
Trafiają nas dziwne zbiegi okoliczności typu takiego że (niektóre są banalne, inne nie) - może to brzmieć śmiesznie:
1. Oboje nie pijemy coca coli. Był taki dzień w którym wieczorem opowiadaliśmy sobie jak nam minął... i tak ja napisałem że miałem wyjątkowo ochotę na coca cole więc kupilem sobie litrową, ona mówi ze miala to samo i też kupiła litrową, tego samego dnia - podkreślam na co dzień żadne z nas nie przepada za tym napojem. Nas samych to zdziwiło.
2. Zdarzenia typu że ja robie herbate, mówie jej o tym - a ona mi mówi że robi to samo.
3. Zdarzenie typu posiadania tego samego produktu spożywczego (ketchup) wyjątkowej rzadko spotykanej marki.
4. Zdarza się że w tym samym momencie boli nas głowa
5. W święta ona miała impreze rodzinną u siebie na 13:00, ja u siebie też - po czym okazało się ze u mnie godzina przełożona na 14 - u niej okazało się że tez przełożone na 14.
6. Napisała raz że przeglądała danego dnia ekspresy do kawy na allegro, ja tez przeglądałem tego samego dnia w poszukiwaniu prezentu dla rodziców. Co ciekawe jak jednak rodzicom ekspresu nie kupiłem - ale ona go dostała na gwiazdke od kogoś.
7.CIEKAWE - zdarzyło się że napisała że coś zrobiło jej się na uchu, po 2 dniach od tego ja obudziłem się rano poszedłem do łazienki i okazało sie ze mam jakiś strup na uchu, po chwili leciała mi z niego krew - gdy to zobaczyłem aż na głos wypowiedziałem jej Imię - to po tym wydarzeniu postanowiłem że się do was odezwę.
8.Kiedyś przyjąłem się do pracy do pewnej firmy iii... okazało się że ona tez tam pracuje.
Wyliczyłbym pewnie jeszcze kilka - musiałbym sobie przypomnieć.
Moje pytanie do Państwa brzmi czy wy znacie takie historie ? bo w internecie takich podobnych nie znalazłem.
Oboje nie jesteśmy spokrewnieni, mam 28 lat - ona jest 2 lata młodsza.
Mówimy że to jest telepatia bo tak naprawdę nie wiemy jak to nazwać, nie uznajemy tego jako zwykłe zbiegi okoliczności - bo trochę tego za dużo.
Oczekuje na jakąś odpowiedz od Państwa w tej sprawie.
Pozdrawiam
Kamil
From: [...]
Sent: Saturday, January 12, 2019 4:53 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject:
śp. [dane do wiad. FN]
ur. 1953-01-06
zm. 1953-02-03 to jest kopia z grobu zmarłej siostry mojej teściowej. Nic dziwnego, ale........ Mam dwie córki, jedna urodziła się 06 01 1997, druga 03 02 2007. Mało tego, obie są numerologiczną 6 i 5, jak daty narodzin i śmierci tego dziecka. Jak to odkryłam, zlałam się potem. Co to jest??? Przesyłam kopię wiadomości ,którą przesłałam na waszą stronę . Ale są tam jakieś problemy techniczne. Wszystkie informacje mogę udokumentować i potwierdzić. Męczy mnie ta sytuacja i nie potrafię tego wytłumaczyć. Czy mogę prosić o wsparcie???
Ciekawa sprawa. Oczywiście przypadek możemy wykluczyć.
Jak pewnie Pani wie wierzymy w reinkarnację. Tego typu „nieprawdopodobne historie numerologiczne z datami śmierci i narodzin” świadczą o tym, że taka osoba wróciła ponownie na Ziemię w ciele dziecka. Może tez być tak, że ta sama dusza jest ciałach… dwóch dzieci. Wiemy, że brzmi to szaleńczo, ale proszę nam wierzyć – takie rzeczy też się zdarzają. Wted jedna dusza „obsługuje” dwa ciała w ten sposób zyskując jeszcze więcej doświadczeń. Ten temat to jedna z największych tajemnic mnichów z Tybetu – niestety zastrzeżona nawet dla nas.
Ale oczywiście może to być też coś zupełnie innego.
Dziękujemy za e-mail
Pozdrawiamy
FN
czytaj dalej
[...] dzień dobry Fundacjo! Ze mną było tak: Jestem opolanką od urodzenia. Był październik roku 1983. Wracałam od rodziców z Zaodrza do domu w centrum z półtoraroczną córką w wózeczku. Godzina po 18 więc już ciemno. Musiałam przejechać groblą przecinającą Kanał Ulgi. Pełnia Księżyca więc jasno. Latarnie, o dziwo, nie świeciły. Wchodząc na groblę czułam, że ktoś za mną idzie.
Bałam się obejrzeć, z dwóch stron woda i to wszystko oświecane tylko Księżycem.. Gadałam coś do dziecka byle tylko słyszeć swój głos. Przejechałam tym wózkiem groblę i przy wyjeździe gwałtownie się odwróciłam. Zdążyłam tylko zarejestrować ruch w powietrzu i ktoś mi spadł na plecy dusząc mnie ramieniem. Ulica prowadząca z grobli do centrum też była ciemna. Jakaś awaria.
Walczyłam z tym gościem duszącym na plecach. Pchnął mnie na jezdnię, wózek z dzieckiem wywrócony, zakupy rozsypane, napastnik mnie wlecze w zarośla, ja trzymam kurczowo wózek i gryzę, drapię, wszystko w ciszy. Nikogo nie ma, ciemność. Leżę na ulicy, dziecko też. I w pewnym momencie, z poziomu gruntu widzę, że od strony miasta ktoś idzie. Przechodzi obok, napastnik panikuje i ucieka. A ja leżąc na ulicy widzę, że 'wybawiciel' płynie nad chodnikiem. Długi płaszcz a niżej nie ma nóg, taka szara mgiełka tylko. 35 lat minęło a ja wciąż to widzę, to sunięcie. Nie mam pojęcia, co to było. Człowiek na pewno nie, człowiek by chociaż spojrzał, ten sunął jak automat ze wzrokiem skierowanym przed siebie. Dziękuję temu czemuś do dziś..
[...]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.