Dziś jest:
Niedziela, 20 kwietnia 2025

Jedność myśli, słowa i czynu. To jedyna droga do szczęścia.
Sathya Sai Baba

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz

Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie.
Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie



Obserwacja czarnego psa [z 2012 roku]
Nie, 10 gru 2023 23:42 komentarze: brak czytany: 1038x

[...] Jestem z Sosnowca, mam 23 lata. Dziś późnym wieczorem z dziewczyną wybrałem się na spacer po cmentarzu. Zawsze chciałem zobaczyć urok tego miejsca tego dnia. Podjeżdżając pod cmentarz samochodem, z mojej prawej strony wyleciał do mnie pies. Czarny, ogromny pies.Rzucił się do moich drzwi i odbił się od nich, warcząc. Zahamowałem instynktownie, żeby nie zrobić mu krzywdy. Pies był na tyle duży.......

czytaj dalej

[...] Jestem z Sosnowca, mam 23 lata. Dziś późnym wieczorem z dziewczyną wybrałem się na spacer po cmentarzu. Zawsze chciałem zobaczyć urok tego miejsca tego dnia. Podjeżdżając pod cmentarz samochodem, z mojej prawej strony wyleciał do mnie pies. Czarny, ogromny pies.

Rzucił się do moich drzwi i odbił się od nich, warcząc. Zahamowałem instynktownie, żeby nie zrobić mu krzywdy. Pies był na tyle duży, że będąc koło drzwi widziałem go. Miał czarną, lśniącą i gęstą sierść. Po tym jak się zatrzymałem,..zniknął. Od razu wyszedłem z auta ale jego nigdzie nie było. Najciekawsze, że moja dziewczyna nie widziała go ani nie słyszała odbicia się o drzwi i sama była zdziwiona o czym ja mówię. Rozpłynął się. Wybiegł od strony gdzie jest dość stroma górka i nawet ludzie mają problem z podejściem pod nią. Wybiegł dosłownie znikąd, a potem zniknął. Wiem, że psy gonią coś ruchomego. Ale nigdy nie widziałem, żadnego goniącego samochód, rzucającego się na niego.
Tym bardziej, że ten biegł prosto na mnie. [...]



http://www.nautilus.org.pl/artykuly,2377,zjawy-8216czarnych-psow8217-sa-znane-na-calym-swiecie-czy-ludzie.html

 



zwiń tekst



Duchy włączające telewizor?
Nie, 10 gru 2023 23:42 komentarze: brak czytany: 1089x

24 stycznia w sobotę o 9 rano zmarła starsza osoba z rodziny. Rzecz działa się w moim rodzinnym domu na wsi, gdzie ta osoba nigdy nie była, a mieszkała w mieście oddalonym o 200 km od mojej miejscowości. Dzień jak co dzień - poszłam spać o 23. Spałam cały czas bitym snem- tak jakbym nie istniała. Nagle budze sie jak za dotknięcem różdżki, w ciągu ułamka sekundy. Ale o dziwo nie budze się w łóżku, .......

czytaj dalej

24 stycznia w sobotę o 9 rano zmarła starsza osoba z rodziny. Rzecz działa się w moim rodzinnym domu na wsi, gdzie ta osoba nigdy nie była, a mieszkała w mieście oddalonym o 200 km od mojej miejscowości. Dzień jak co dzień - poszłam spać o 23. Spałam cały czas bitym snem- tak jakbym nie istniała. Nagle budze sie jak za dotknięcem różdżki, w ciągu ułamka sekundy. Ale o dziwo nie budze się w łóżku, tylko jestem... tuż przed domem, patrząc się na ulice. Wszystko widze dokładnie a nawet lepiej niż zwykle (jakby "bez powietrza"), noc,ulice, palące się lampy, drzewa, domy i... idącą ulicą szybkim krokiem postać mężczyzny w wieku ok 50 lat.

 Widzę ją dokłanie, on patrzy się na mnie, stoję naprzeciwko niego, on patrzy mi się w oczy. Widzę jak idzie drogą, odczuwam że chce przyjść do mnie, ale nie skręca do bramy na podwórko i nie kieruje się do drzwi wejściowych, tylko idzie z ulicy prosto do mojego pokoju chcąc przejść przez ścianę. W momencie kiedy schodzi z ulicy, ja znajduję się jakby nad ziemią tuż przy ścianie domu, i widze jak on pewnym i zdecydowanym "krokiem" przeskakuje rów, który ciągnie się wzdłuż drogi.

Nagle ja znajduje się w głębi podwórka i widze go już tuż przy ścianie walącego -dosłownie w nią ręką i chcąc wejść przez ściane do mojego pokoju.  Jak wyglądał? Strasznie. Niczym symulacja postaci człowieka, z miną wilkołaka , było w nim coś dziwnego, na pierwszy rzut "oka" stwierdziłam że to nie jest człowiek bo mimo że się poruszał to nie widać było na nim pracy mięśni, tak jakby każda część ciała nie była związana z drugą, a jego siła wypływała tylko z tej częci, której używał.

Miało się też wrażenie, że unosi się troche nad ziemią. Czułam bijące od niego nieskończone zło i siłe , tak grożne, bezlistosne i niepochamowane w okrucieństwie, że nikomu bym nie życzyła spotkania tej istoty. Cała sprawa (można nazwać to sen, co na początku też tak myślałam) trwała nie więcej niż 10 minut. Za chwile mam dziwne wrażenie, jakbym dosłownie "wstąpiła" w swoje ciało.  Budze się drugi raz... na swoim łóżku. Myśląc: o kurde! A jednak to był tylko koszmar...?

Ale jednak mi tutaj coś nie grało. Po tym "śnie" byłam tak przerażona, że zapaliłam światło w pokoju, spojrzałam na zegarek- za 5 minut 3 i usiadłam na łóżku okryta kołdrą drżąc ze strachu.  I nie mija 5 minut jak.... włącza się sam telewizor...

Z hukiem wybiegłam z pokoju wiedząć już że jednak nie jestem sama w pokoju i że to jednak nie był koszmar....  Dotyczących tego wydarzenia jest wiele pytań: dlaczego to coś przyszło do mnie, jaki to ma związek ze śmiercią tego człowieka, jakim cudem kiedy moje ciało było w mieszkaniu to moja nazwijmy to świadomość była na podwórku i widziało tą istote, podczas gdy obudziłam się ciałem w pokoju nie widziałam nic.  Żeby uniknąć nieporozumień wspomnę że mam prawie 27 lat a nigdy przenigdy i nigdzie nie miałam akcji żeby od tak włączył lub wyłączył się sam telewizor. Z resztą na różnych horrorach jest prezentowane jak to demony manipulują np.telewizorami jak na filmie "duch" zmieniają programy. 

Ja tego rzeczywistego horroru nigdy nie zapomnę. 

Pozdrawiam, Monika.





zwiń tekst



Przepowiednia dla Polski z XIX wieku?!
Wt, 7 luty 2017 11:27 komentarze: brak czytany: 1675x

[...] Udało mi się dzisiaj zdobyć od księdza przepowiednię o Polsce. Zapytałem się czy nie ma czegoś takiego, to poszukał i dał mi taką oto przepowiednię. Było to pisane ręcznie w starych kronikach jakiejś innej parafii, które z kolei dostał kiedyś od swojego znajomego księdza. Przepowiednia poniżej była podobno w oryginale po łacinie, A jej autorem jest anonimowy zakonnik który żył w XIX w. To tylko.......

czytaj dalej

[...] Udało mi się dzisiaj zdobyć od księdza przepowiednię o Polsce. Zapytałem się czy nie ma czegoś takiego, to poszukał i dał mi taką oto przepowiednię. Było to pisane ręcznie w starych kronikach jakiejś innej parafii, które z kolei dostał kiedyś od swojego znajomego księdza. Przepowiednia poniżej była podobno w oryginale po łacinie, A jej autorem jest anonimowy zakonnik który żył w XIX w.
To tylko jej najciekawszy fragment, przepowiednia ta sięga dużo dalej, i jest dla naszego kraju dość optymistyczna, chociaż przewiduje też trudniejsze chwile; tyle że nie chciało mi się tego dalej przepisywać, bo to wszystko było napisane ręcznie w tych kronikach. Oryginał napisany po łacinie zaginął podobno w czasie II wojny światowej. A kronika z której to przepisywałem, była prowadzona w latach chyba od 1923 do 1950.
 
Oto przepowiednia:
 
[...] Gdy zachodni i wschodni wróg nasz między siebie nas rozdzieli,
Ci, którzy obiecali przyjść z pomocą, nie przyjdą,
Oni zdradzać nas będą przez następne wieki,
Jednak wróg zachodni przeciwko wschodniemu się obróci,
A ten zmiażdży jego potęgę, bo choć tępy ma miecz,
To żołnierzy ma stokroć więcej od niego,
Wróg wschodni z królem naszym pakt podpisze,
I nastanie pokój,
Jednak król wschodni królów naszych będzie trzymał za rękę,
I wielkich wodzów bez wiary ręką kierować nasz kraj będzie,
Będą wtedy głosić, że wszyscy jesteśmy braćmi,
Że mamonę wyrzucili a szlachtę z pospólstwem zrównali,
Ale to będą tylko fałszywe przysięgi owych królów ze Wschodu,
Którzy choć dobrze mówią, źle będą czynili,
Aż na polskim tronie zasiądzie wielki wódz,
Wódz ten lud prosty na pomoc wzywać będzie,
Siłą i wolą ludu chciał będzie budować potęgę,
Jednakże przez wschodniego króla będzie miał związane ręce,
I rozwieją się wtedy marzenia narodu,
Który jednak silny duchem nie podda się,
A pomagał mu będzie sługa Boży w białej szacie,
Który z tego narodu wywodził się będzie,
I zwycięży naród za lat dziesięć w powstaniu,
Radość będzie wielka,
Lecz wkrótce nowi królowie polscy,
Miast spełnić ślubowanie złożone narodowi,
Magnatom wielkim z zachodu wysługiwać się będą,
Ich kramy i bankierów do siebie sprowadzą,
I to co narodu polskiego ich teraz własnością będzie,
A wielką lichwę i wyzysk czynić oni będą,
A także polscy magnaci odbiorą królestwu i ludowi własność jego,
I wielkie majątki na grabieży tej zdobędą,
A cenić bardziej mamonę będą niż bliźniego swego,
I wtedy kto nie będzie im z czego dać miał,
Nic wartym dla nich nie będzie,
A od czasu gdy żelazne strzały wieże dwie z ziemią zrównają,
Coraz gorzej na świecie dziać się będzie,
I pełno kłamliwych obrazów przy drogach ustawionych będzie,
Na nich zachwalać kramarze chciwi swój towar będą,
A także głosem z daleka słanym i żywym obrazem czynić to będą,
A na zachodzie mężczyzna z mężczyzną żyć będzie,
A kobieta do kobiety się będzie tuliła,
I jak kobieta z mężczyzną małżeńskie łoże dzielić będą,
A ślubu świętokradzkiego król im udzielać będzie,
I będzie się tam też dzieci zabijało,
Choć zdrowe i niewinne światła dziennego nigdy nie ujrzą,
A królowie zachodni te zwyczaje w Polsce będą zaprowadzić chcieli,
Lecz polskich władców dwóch, którzy matkę wspólną mieli,
A panować krótko będą,
Wypędzić chcieli będą z Polski zachodnie złe obyczaje,
Lecz pod naciskiem króla z zachodniego kraju zwyczaje te wprowadzić musieli będą,
A naród okłamywany wiwatował im będzie,
I wybierze na króla swojego magnata wielkiego,
Który kłamliwymi słowami do swawoli namawiał będzie,
I zabroni mieć ludowi czegokolwiek wspólnego,
I wszystko co służy ludowi magnatom innym rozdawać każe,
A oni jeszcze gorsi od poprzedników swoich będą,
Kto nie zapłaci, mieć niczego nie będzie,
Mamona i rozpusta zapanuje nad narodami świata,
Lecz narody które innego boga czcić będą,
A które chciwym kramarzom wieże dwie w pył obróciły,
Ruszą do boju przeciwko narodom,
I straszna wojna się stanie,
Narody fałszywego boga strasznej użyją broni,
Miasto z domem samozwańczego władcy świata w pył obrócone zostanie,
A także wiele miast, które popierać go będą w gruzy się zamieni,
Wtedy na polskim tronie zasiądzie wielki wódz,
Który odbierze magnatom to co zagrabili po fałszywych braciach,
I wraz z ludem panować nad tym będzie,
Ruszy do boju przeciwko narodowi niewiernych,
A czarny lud z południa przyjdzie mu z pomocą,
A także lud z kraju gdzie piękne niewiasty o czarnych włosach mieszkają,
Bratni ich związek narodów niewierne narody zwycięży,
Pomoże podnieść się z gruzów krajom zachodnim,
Które przez mamonę podźwignąć nie będą się umiały,
I wypędzi od nich rozpustę i mamonę rózgą żelazną,
Narody zachodnie wybiorą sobie nowych królów,
A polski król nad wyborem dobrym czuwał będzie,
Polskę z czarnym narodem południa bratni związek połączy,
I będzie czarny naród polskiej mowy się uczył,
A król polski poślubi dziewczynę z tamtego narodu,
I wielka połączy ich miłość,
Narody z południa nie będą więcej cierpiały głodu i strasznych schorzeń,
Które w czasach wyzysku ich z wielką siłą nękały,
W związku z narodem polskim,
Utworzą wielkie wspólne, szczęśliwe królestwo,
Rządzone przez króla i radę ludową,
Majątek narodów zostanie sprawiedliwie rozdzielony,
Źli ludzie zostaną ukarani,
I w nowym, wspólnym, szczęśliwym królestwie,
Stanie się miłość bliźniego bez granic,
A kraje które osobno zostaną,
Będą wdzięczne wielkiemu królestwu,
Lecz będą pomiędzy sobą zwaśnione [...]



zwiń tekst



Tajemniczy głos 'w głowie morderców', który każe zabijać i mordować innych ludzi
Nie, 5 luty 2017 09:15 komentarze: brak czytany: 1084x

To zdarza się częściej, niż można by przypuszczać - mordercy mówią policji, że "słyszeli głos, który kazał zabić". Jak to jest interpretowane? Oczywiście jako naiwna próba wyłgania się ze zbrodni, gdyż pewnie bandyta wymyśla sobie bajki o "głosach w głowie", a wiadomo, że po prostu zabił. Takie myślenie jest oficjalną wykładnią policji czy sądów, które wszelkie tłumaczenia o "głosach każących zabić.......

czytaj dalej

To zdarza się częściej, niż można by przypuszczać - mordercy mówią policji, że "słyszeli głos, który kazał zabić". Jak to jest interpretowane? Oczywiście jako naiwna próba wyłgania się ze zbrodni, gdyż pewnie bandyta wymyśla sobie bajki o "głosach w głowie", a wiadomo, że po prostu zabił. Takie myślenie jest oficjalną wykładnią policji czy sądów, które wszelkie tłumaczenia o "głosach każących zabić" odrzucają jako kłamstwa. Sprawa nie jest jednak taka prosta jeśli weźmie się pod uwagę chociażby naszą wiedzę o złych i niewidzialnych gołym okiem bytach, które naprawdę potrafią przejąć kontrolę nad ludźmi.

Ten temat poruszył czytelnik serwisu FN w liście do naszej redakcji.

[...] Ostatnio wysyłałem do was wycinek z gazety, w którym to podpalacz mówił, iż kazał mu to zrobić głos w jego głowie, jakiś demon. Pozwolę sobie przytoczyć treść maila:
"Poprzednio korespondowałem z Wami przez email [dane do wiad. FN], ale nie o tym teraz. Mianowicie, kiedyś czytałem Wasz artykuł o tajemniczych głosach, które kuszą do popełnienia zbrodni. Bodajże było to o tym strażniku, który rozstrzelał swoich kolegów i więźnia z AK podczas konwoju w więzieniu. Mówił on o tajemniczych demonach które mu rzekomo podpowiadały, co ma robić. Uargumentowaliście to jeszcze innym takim samym przypadkiem. Próbowałem odnaleźć ten artykuł, ale nie mogę znaleźć tytułu jego. Tak czy inaczej, ostatnio w gazecie przeczytałem ciekawy artykuł, który znajdował się niewinnie na dole strony. W załączniku przesyłam wam kopię. W razie czego nie chciałbym, aby ujawniono moje nazwisko."

Otóż, teraz naprawdę zaciekawił mnie ten temat, gdyż... znowu w gazecie napisano, że mąż zabił swą żonę i córkę siekierą gdyż kazał mu tak tajemniczy głos. W załączniku przesyłam skan wycinka gazety (nautilus.jpg) oraz wycinek z poprzedniego maila, z podpalaczem (powtorka.jpg). Jestem bardzo zaciekawiony Waszej opinii, gdyż zacząłem uważać że to sprawa warta zainteresowania.

Pozdrawiam,
Wiktor [dane do wiad. FN]





zwiń tekst



Ze śmiercią nie jest tak, że człowiek umiera... - sen o spotkaniu w hotelu ze zmarłą osobą.
Sob, 4 luty 2017 07:02 komentarze: brak czytany: 1089x

Jestem mieszkańcem małego miasta dzielnicy typowych blokowisk lat 50. opiszę teraz sen który miałem na jesieni roku chyba 2006. idę właśnie przez takie osiedle jest ciepła wiosna wchodzę do pierwszej klatki bloku idę schodami na ostatnie II piętro wchodzę bez pukanie do pierwszego mieszkania po lewej stronie, korytarz skręcam w lewo do pierwszego pokoju duży pokój cały w bieli jedynym umeblowaniem.......

czytaj dalej

Jestem mieszkańcem małego miasta dzielnicy typowych blokowisk lat 50. opiszę teraz sen który miałem na jesieni roku chyba 2006. idę właśnie przez takie osiedle jest ciepła wiosna wchodzę do pierwszej klatki bloku idę schodami na ostatnie II piętro wchodzę bez pukanie do pierwszego mieszkania po lewej stronie, korytarz skręcam w lewo do pierwszego pokoju duży pokój cały w bieli jedynym umeblowaniem jest powiewająca na otwartym oknie cienka koronkowa firana.

Za oknem widać przestrzeń zielonych pól i nadciągającą burzę. Do pokoju przez okno wpływa mgła i gromadzi się w jego rogu z niej powstaje metalowy wielościan foremny ok 1.5 m średnicy dotykam go i w tej chwili znajduję się w innym świecie stoję przed wejściem do hotelu lub jakiegoś biura obok skrzyżowanie z pędzącymi pojazdami coś jak centrum NY. Wejście do hotelu otwiera portier i zaprasza mnie do środka.

W środku czeka na mnie ktoś kto wprowadza mnie do windy mówiąc: długo na ciebie czekaliśmy dobrze że jesteś jedziemy i wysiadamy w długim szklanym korytarzu po bokach którego widać przez przeszklone ściany dziwnych ludzi pochylonych nad jakimiś badaniami idziemy tym korytarzem i w tym czasie spostrzegam że oni mnie niedbale obserwują wymieniając między sobą jakieś uwagi. Ten Ktoś otwiera drzwi do białego pokoju i gestem każe mi wejść.

Biały pokój bez ścian i sufitu ale chyba z posadzką na której stoi ława z dwoma fotelami siadamy. Ktoś sięga ręką do dziwnego stojącego na ławie ceramicznego urządzenia podnosi małą kopułkę słychać jakieś trzaski i głos mojej zmarłej przed laty teściowej:

- Krzysiu dobrze że możemy porozmawiać czekałam na ciebie muszę ci powiedzieć że ze śmiercią nie jest tak jak ludzie sobie myślą człowiek nie umiera zmienia się w pierścień światła i pędzi przed siebie spotykając po drodze łańcuch podobnych pierścieni swoich najbliższych którzy go prowadzą. Jestem teraz bardzo szczęśliwa i powiedz Halince żeby nie bała się śmierci.

To były ostatnie słowa które zrozumiałem coś jeszcze mówiła ale jakieś zakłócenia przerwały łączność. Ktoś zamyka urządzenie komunikatora na mój protest, że połączenie zostało przerwane i że domagam się wznowienia odpowiada: o co ci chodzi masz wszystko co trzeba żeby połączyć się samemu. Kon iec snu obudziłem się natychmiast w środku nocy i wszystko sobie zapisałem. Sen ten był jednym z serii 3 snów zaczynających się tak samo wejściem do tego samego bloku, mieszkania i pokoju. Osoby jakie spotkałem w hotelu nie miały płci i były prawie takie same.



zwiń tekst



Sen, który się właśnie realizuje.
Nie, 10 gru 2023 23:48 komentarze: brak czytany: 1441x

W artykule dla „Nautilusa”, zamieszczonym w sierpniu 2014 roku i zatytułowanym Sny o wojnie i kataklizmach, opisywałam moje i mojej córki sny o wojnie, mające miejsce na przestrzeni wielu lat. Byłam nimi mocno zaniepokojona, bo nasze wizje zawsze się sprawdzają – nawet po latach. Wygląda na to, że jedna z nich właśnie się urzeczywistnia… To ważny sygnał, by nie lekceważyć snów: są kanałem, poprzez.......

czytaj dalej

W artykule dla „Nautilusa”, zamieszczonym w sierpniu 2014 roku i zatytułowanym Sny o wojnie i kataklizmach, opisywałam moje i mojej córki sny o wojnie, mające miejsce na przestrzeni wielu lat. Byłam nimi mocno zaniepokojona, bo nasze wizje zawsze się sprawdzają – nawet po latach. Wygląda na to, że jedna z nich właśnie się urzeczywistnia… To ważny sygnał, by nie lekceważyć snów: są kanałem, poprzez który otrzymujemy przesłania z innych sfer rzeczywistości.

 Kilka dni przed aneksją Krymu, w nocy z 1na 2 marca 2014 roku śniłam, że biorę udział w spotkaniu  grupy sensytywnych osób, które mówiły o tym, co się wydarzy w przyszłości. Jedna z młodych kobiet oświadczyła, że miasto na Ukrainie o nazwie na „A” (zbliżonej do „Anaksajewka” czy „Awdijewka” – dokładnie nie pamiętałam po przebudzeniu) „spłynie krwią” za sprawą Rosjan.

I oto dziś, po wielomiesięcznym okresie względnego spokoju media donoszą: „Prorosyjscy separatyści ostrzeliwują Awdijiwkę – kilkudziesięciotysięczne miasto w Donbasie. Pociski artyleryjskie spadają również na cywilne zabudowania. Ukraińskie władze apelują o reakcję społeczności międzynarodowej i wstrzymanie ognia”. 

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/petro-poroszenko-zwoluje-nadzwyczajne-posiedzenie,711373.html



Dalej czytamy: „Jak informują służby prasowe ukraińskiej armii, w ciągu nocy prorosyjscy separatyści wystrzelili w kierunku Awdijiwki około 80 rakiet Grad. Ponadto do ostrzałów użyli też artylerii kalibru 152 mm, moździerzy i czołgów. Kolejny ostrzał odbył się też o 6 rano czasu miejscowego. Według ukraińskich władz separatyści użyli wyrzutni Grad ukrytych w cywilnych kwartałach Doniecka i Jasynuwatej. Rakiety spadły na cywilne dzielnice Awdijiwki. Są informacje o co najmniej jednym rannym mieszkańcu miasta. Płonie też gazociąg.

Awdijiwka w wyniku ostrzałów pozbawiona jest prądu, wody i ogrzewania. Ukraina, w związku z ostrzałami chce zwołania spotkania trójstronnej grupy do spraw uregulowania konfliktu Donbasie. W nocy ukraińskie ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało oświadczenie, w którym kwalifikuje ostrzał Awdijiwki jako zbrodnię wojenną, za którą odpowiedzialna jest Rosja. Kijów żąda od Kremla wstrzymania ognia. W tej sprawie Ukraina zwróciła się m.in. do sekretarza generalnego ONZ.

Intensywny ostrzał Awdijiwki trwa od niedzieli. W wyniku ataków separatystów na miasto zginęło co najmniej siedmiu ukraińskich żołnierzy, a około 30 zostało rannych. Wczoraj rannych też zostało dwóch cywili” (http://wiadomosci.onet.pl/swiat/ukraina-nie-ustaja-ostrzaly-awdijiwki/k20g77e).

Ta tragiczna wiadomość wstrząsnęła mną. Tym bardziej, że inne nasze sny są zdecydowanie bardziej dramatyczne. Czy od ogólnoświatowego konfliktu nie ma już odwrotu?   

 Margo11



zwiń tekst



Gdzie najczęściej ukrywają się w domach złe byty?
Śr, 1 luty 2017 06:20 komentarze: brak czytany: 1236x

Na pocztę FN przyszedł ciekawy materiał, który obejrzeliśmy i rzeczywiście wiele wniosków podanych przez autora wideo-bloga pokrywa się z naszymi obserwacjami. Być może dla naszych czytelników będzie to ciekawe, jeśli ktoś już wie o tym, że złe i niewidzialne byty są częścią naszej rzeczywistości. Oto wiadomość, którą dostaliśmy kilka godzin temu na pokład okrętu Nautilus:Witam załogę  (dane .......

czytaj dalej

Na pocztę FN przyszedł ciekawy materiał, który obejrzeliśmy i rzeczywiście wiele wniosków podanych przez autora wideo-bloga pokrywa się z naszymi obserwacjami. Być może dla naszych czytelników będzie to ciekawe, jeśli ktoś już wie o tym, że złe i niewidzialne byty są częścią naszej rzeczywistości. Oto wiadomość, którą dostaliśmy kilka godzin temu na pokład okrętu Nautilus:

Witam załogę  (dane do wiad. FN)

 Zwykle omijam związane z ciemnymi bytami, ale tym razem z dwóch źródeł jednocześnie przyszedł do mnie ten temat.  Jednym z nich była wasza strona, a drugim była strona Daniela Cankowa, polskiego medium, który razem z hipnotyzerem Bolesławem Zarębskim robią kawał dobrej roboty. 

Nawiasem mówiąc informacje które przekazują pokrywają się z tym co wyczytałem w książkach Edgara Caycea, a i technika moim zdaniem jest prawie identyczna. Różnica jest taka, że Cayce wprowadzał się w stan transowy, autohipnozy samodzielnie, a nasz rodak potrzebuje hipnotyzera, jednak i jeden i drugi potrzebuje kogoś kto poprowadzi go po świecie ducha. 

Ale wracając do głównego wątku, Daniel opublikował film o oczyszczaniu, rogów pokoju, sam czułem że mój pokój wysysa ze mnie energię i od razu oczyściłem go jedną z jego technik, co odczuwalnie od razu pomogło. Co jest najciekawsze, w filmie podaje że oprócz kątów, załamań w pomieszczeniach, chochliki bardzo lubią gnieździć się w wyjściach instalacji elektrycznych, czyli włącznikach, gniazdkach, oprawach oświetleniowych, ale tak samo urządzeniach typu router wifi, czy telewizor. 

Poniżej podaje link do filmu, (konto na youtube UlotneMysli1)

 https://www.youtube.com/watch?v=IRQjk9So_M4

 Pozdrawiam serdecznie Paweł

Materiał wideo poniżej:




zwiń tekst



UFO - obserwacje obiektów w kształcie kul.
Nie, 10 gru 2023 23:49 komentarze: brak czytany: 1369x

Witam całą załogę! Jestem Waszym stałym bywalcem od lat, śledzę co się ukazuje na pokładzie, przynajmniej staram się czytać wszystko. Mieszkam w centralnej Polsce woj.łódzkie. Piszę w związku z ukazaniem się artykułu o czarnej kuli na lotnisku Gądów na Śląsku. Piszę dlatego , że widziałem w życiu tą kulę , było to bardzo dawno temu , ale dla mnie to tak jakby to było wczoraj.Musi być to ten sam obiekt.......

czytaj dalej

Witam całą załogę! Jestem Waszym stałym bywalcem od lat, śledzę co się ukazuje na pokładzie, przynajmniej staram się czytać wszystko. Mieszkam w centralnej Polsce woj.łódzkie. Piszę w związku z ukazaniem się artykułu o czarnej kuli na lotnisku Gądów na Śląsku. Piszę dlatego , że widziałem w życiu tą kulę , było to bardzo dawno temu , ale dla mnie to tak jakby to było wczoraj.

Musi być to ten sam obiekt, ponieważ jest jedna rzecz ,której nie widać na foto na pierwszy rzut oka. A więc postaram się w skrócie opisać ten spektakl ,bo tak to dla mnie wyglądało. Miałem wtedy około 6-7 lat(rok urodzenia w mailu),mieszkałem w małej miejscowości,teraz mieszkam w innym miejscu ale nie jest daleko od poprzedniego. Dzień był słoneczny ale obserwacja była idealna ponieważ obiekt był na przeciwko słońca ,czyli słońce miałem za plecami.

Stałem obok szczytowej strony domu i zauważyłem kulę na północnej stronie nieba gdzieś na wysokości 100-200m i odległości około 200m ,była na drzewami więc miałem jakiś punkt odniesienia. Jakoś bardzo nie zainteresował mnie ten obiekt, który wisiał nieruchomo w powietrzu ,tzn nie przesuwał się -stał jakieś 20min w jednym miejscu.Ja w tym czasie odbijałem piłkę o tą szczytową ścianę jak zawsze.Miałem ten obiekt na oku praktycznie cały czas gdy zerknąłem w tamtym kierunku. Było to ciekawe ,ale jednak zbyt wysoko by coś szczególnego zauważyć. Po tych około 20min obiekt zniknął, ale ku mojemu zdziwieniu pojawił się (nie widziałem przelotu ponieważ częściowo zasłaniał ten kierunek budynek gdy byłem bliżej ściany)na wprost mnie,czyli centralnie północ-za plecami słońce-ściana szczytowa wschód. Kula była -odległość 20-30m ,wysokość jakieś 20m, średnica kuli koło 1m, czarna,obrót wokół osi około 2 razy na minutę w tę samą co ruch wskazówek zegara.

Stała w jednym miejscu nie przemieszczała się a ja ją obserwowałem nie ze strachem ale ciekawością.Teraz opiszę ,choć będzie to trudne ,sam wygląd tej kuli,niebywałe jest to ,że minęło kilkadziesiąt lat a pamiętam dokładnie jej wygląd,może dlatego co się wydarzyło później.Kula składała się z małych elementów, porównam ją do piłki z takich jakby łatek jak wyglądały pierwsze piłki szyte do gry w piłkę nożną,łatki były w nich sześciokątne.

Kula miała te elementy okrągłe wklęsłe do środka ,czyli coś na przykładzie piłki do golfa na pierwszy rzut oka,tylko dużych rozmiarów ,krawędzie tych elementów tak jakby parowały na kolor złota na zewnątrz całej tej kuli ,która się obracała dość wolno.Taka czarna kula która paruje na kolor złoty-jak promienie słońca,dlatego na fotkach w waszym artykule jest taka poświata wokół tej kuli mimo ,że ona jest czarna prawie jak smoła.

Przyglądanie się tej kuli trwało kilka minut , ja wpatrzony w nią a "ona" we mnie,widok nieziemski, ponieważ była bardzo blisko mnie widziałem wszystkie szczegóły. W pewnym momencie gdy pomyślałem by kogoś zawołać i już odwróciłem się wzrokiem w kierunku drzwi(drzwi kierunek południe) odcięło mi oddychanie w taki sposób,że prawie biegnąc mało się nie udusiłem, mimo ,że drzwi miałem jakieś 25m.

Wbiegłem do domu dusząc się złapałem mamę i wyciągnąłem ją na zewnątrz,ale ku zdumieniu kula rozmyła się-złapałem oddech ale już nie tłumaczyłem o co mi chodzi,bo nie było najważniejszej rzeczy. Opisałem te wydarzenia ,ponieważ może ktoś widział ją z bliska tak jak ja kiedyś. Meritum tego wydarzenia i moje odczucia po czasie , obiekt obserwował mnie i nie przypadkiem mi się to ukazało w życiu miałem kilka takich zdarzeń ,których nie przeżył by nikt na miliony ludzi a ja miałem małe rany,draśnięcia,nie wiem dlaczego ja,ale czuję się tak jakbym był wybrany do czegoś przez kogoś,zawsze gdy coś się dzieje wokół mnie dziwnego -mam przed oczyma tą cholerną kulę która mnie próbuje ,udusić-nie zapomnę tego uczucia do końca życia.Na koniec tej opowieści napiszę ,że nie jestem człowiekiem wierzącym- wszystkiego co dotyczy boga,ale to taki mały szczegół,przekonania i sens życia czerpię z nauk bliskiego wschodu ale bez przesady - ważne kim jesteś i dla kogo ,a nie kim jesteś i dlaczego.
Pozdrawiam WAS do usłyszenia!


... i jeszcze jedna obserwacja z ostatniego roku. Informacja przyszła na naszą pocztę 24 stycznia 2017.

Witam
Długo się zastanawiałam czy o tym pisać jednak się zdecydowałam. Otóż był sierpień 2016 piekna bezchmurna pogoda siedziałam ze swoimi dziećmi na trampolinie w ogródku. Nagle zauważyłam nad pobliskim polem bardzo wysoko stalową kule. Wisiała nieruchomo a słońce się od niej odbijało. Trwało to jakieś 10 minut. Nie wiem ile czasu wisiało to wcześniej zanim to zauważyłam. Po oderwaniu wzroku od tego na jakieś 1,5minuty myślałam, że to zniknie. Nie zniknęło. Powisiało jeszcze nieruchomo może 2 minuty a następnie wyglądało jakby pionowo poleciało w górę jakby wessane w niebo i zniknęło. Co ciekawe tego dnia całe niebo było pocięte przez smugi samolotów.
Pewnie macie milion takich opisów ale może się przyda do danych statystycznych.
Pozdrawiam

 



zwiń tekst



Historia z mamą przewidującą własną śmierć, a także o snach proroczych.
Nie, 10 gru 2023 23:49 komentarze: brak czytany: 1315x

Zastanawiam się od czego zacząć te moje dziwne doświadczenia, miałam ich kilka albo nawet kilkanaście w swoim życiu począwszy od snów proroczych przez ptaki, drzewa a skończywszy na rozmowie ze zmarłym Tata. Ostatnio znalazłam Was i postanawiam ze opisze to wszystko chronologicznie.Pierwsze dziwne spotkanie miałam ok 19-20 lat (teraz mam ok 50tki więc dawno, ale wszystko pamiętam i zdecydowanie więcej.......

czytaj dalej

Zastanawiam się od czego zacząć te moje dziwne doświadczenia, miałam ich kilka albo nawet kilkanaście w swoim życiu począwszy od snów proroczych przez ptaki, drzewa a skończywszy na rozmowie ze zmarłym Tata. Ostatnio znalazłam Was i postanawiam ze opisze to wszystko chronologicznie.

Pierwsze dziwne spotkanie miałam ok 19-20 lat (teraz mam ok 50tki więc dawno, ale wszystko pamiętam i zdecydowanie więcej rozumiem]. Jestem sama w domu z moja Mama mój Tato razem z młodsza siostra pojechali do mojej starszej siostry. Mama ostatnio gorzej się czuje dokucza jej serce, jeszcze gwoli wyjaśnienia moi oboje Rodzice pochodzili z Białorusi, przed wojna były to tereny Polski. Tata był zawsze tu i teraz chociaż tez zdarzało mu się widzieć i czytać Znaki. Mama była w swoim świecie ale o tym dalej

Pamiętam jak dziś jest niedzielne popołudnie ,ciepło może maj albo sierpień nieistotne, ja oglądam telewizje mama siedzi za mną .

Jeszcze jedno wyjaśnienie moja Mama w czasie teraz nie wiem dokładnie czy w czasie ciąży ze mną czy tez w czasie porodu ,zachorowała Stwierdzono schizofrenie paranoidalna, czy to ja byłam tego powodem nie wiem chyba tak, w każdym razie znałam ja od zawsze jako Mamę która ma swój własny świat ,ale jednocześnie dawała mi dużo miłości , brałam ja taka jaka była.

Powracając do tego niedzielnego popołudnia, nagle Mama bardzo racjonalnie jak na nią mówi widzę Śmierć idzie po mnie. widzę to jak dziś, oglądam się do tylu Mama ma prawie granatowe usta. Natychmiast podałam jej Nitroglicerynę w spraju, i inne jej lekarstwa po jakimś czasie wszytko doszło do normalności, wtedy nie pytałam jej jak ta Śmierć wyglądała, wzięłam to na karb jej świata, ale po czasie wiem ze chyba faktycznie coś widziała.

Kilka miesięcy później Mama zmarła, i znów pamiętam jak dziś, to było jesienią. Wracaliśmy z cmentarza. Ojciec moja młodsza siostra i ja. Mama nigdy nie używała perfum czy dezodorantu, pachniała sobą nie mogę opisać tego zapachu ale był jedyny w swoim rodzaju tak pachniała tylko Ona. Wysiadłam z samochodu i nagle ten zapach to było takie realne jakby stała obok. To było pierwsze spotkanie z nieznanym.

 

Następne [spotkanie z nieznanym – przyp. red.]  było związane ze snem proroczym. W całym moim życiu mam okresy, kiedy wydaje mi się ze nic mi się nie śni, to znowu w jednym tygodniu jest ich kilka. Chciałabym opisać dwa, które na tle innych wydają się jak diamenty wśród cyrkonii. Pierwszy miał miejsce 25 lat temu mimo upływu czasu pamiętam go jak by to było wczoraj. Mieszkałam z mężem i malutkim synkiem w dużym komunalnym mieszaniu po dziadkach, miało to być moje gniazdko, ale w międzyczasie stryj rozszedł się z żoną i wrócił do niego. Tak więc mieszkaliśmy tam we czworo. Mieszkanie było w złym stanie technicznym spróchniałe podłogi, zarządca budynku po usilnych namowach z naszej strony zgodził się wymienić podłogi, my mieliśmy na czas remontu (miesiąc, dwa)wyprowadzić się.

Sen miał miejsce w ostatnia noc przed wyprowadzka właściwie nad samym ranem, śniło mi się ze jadę na koniu zbliżam się do przeszkody i pokonuje ją ale muszę się zgiąć praktycznie w paragraf jak to się mówi, wtedy miałam jeszcze sen twardy ale emocje obudziły mnie, i najdziwniejsze było to ze ten skręt albo skurcz czułam jeszcze na jawie. Później okazało się ze do tego mieszkania już nigdy nie wróciłam, wiele stresu kosztowała mnie batalia ze stryjem który postanowił zrobić wszystko żeby pozbawić mnie prawa do zamieszkania tam. W końcu po prawie 2 latach kilku sprawach w sądzie i podziale tego mieszkania na dwa małe wróciłam tam. Tak to był pierwszy sen.

Teraz chciałabym opisać drugi, który przyśnił mi się stosunkowo niedawno 3 tygodnie temu ale wiem ze podobnie jak pierwszy zapamiętam do końca życia. Po ostatnich świętach a właściwie Nowym Roku kiedy to nie mogłam pohamować apetytu na wszystkie przysmaki, dopadły mnie silne bóle brzucha, ale nie to jest tu istotne. W każdym razie mąż zawiózł mnie do najbliższego szpitala, przyjęto mnie i jeszcze tego samego dnia operowana. Operacja przebiegła dobrze ale nie wiem czy dlatego ze mieszkamy w Niemczech i taka jest procedura, wycięto mi nie tylko woreczek żółciowy ale usunęli jeszcze inne dolegliwości które znaleźli w moim brzuchu, zrosty po poprzednich operacjach i torbiel. Byłam osłabiona przez pierwsze 2-3 dni i nie wypuszczałam się dalej niż do toalety, ale 4 i 5 dnia byłam już na tyle na chodzie że miałam dosyć leżenia w łóżku (4 osobowa sala masakra) poszłam na spacer po szpitalnych korytarzach. Odkryłam na końcu korytarza piękną rzeźbę mężczyzny z dzieckiem na ręku a obok drzwi do kaplicy, nie jestem specjalnie gorliwa katoliczka to chyba z nudów chodziłam tak kilka razy dziennie i w ciszy z reguły nie było tam nikogo modliłam się do Tadzia Judy jak go pieszczotliwie nazywam o wsparcie. 5-go dnia pobytu po rozmowie z siostra ,która uzmysłowiła mi ze Pan Bóg jakoś często mnie doświadcza (to była 4 operacja w przeciągu pól roku) żadne z trójki rodzeństwa nigdy nie tylko nie miało operacji ja miałam ich 5 nie było specjalnie chore. poszłam do kaplicy wieczorem i z takim żalem i zapałem prosiłam zęby już dano mi spokój i pozwolono żyć w zdrowiu i dostatku.

Najlepsze było później tłumaczyłam to mojemu synowi i chyba to najlepiej zobrazuje różnice po między innymi snami a tym który miałam .ten był jakby w HD głębia kolor i ostrość były porażające to tak wyglądała jakby jawa nasz dzień powszedni był jakimś starym obrazem a tamta rzeczywistość prawdziwa rzeczywistością.

Przede teraz do snu, znalazłam się w pomieszczeniu którego ściany były z drewnianych bali z drewna - bale były nieheblowane takie surowe ale jednocześnie dawały poczucie solidności i przytulności. Stałam obok dojrzałego mężczyzny, to nie był nikt z rodziny był tak jakby mistrzem lub nauczycielem, widzę jak mówi do kogoś kogo nie widzę Dajcie JEJ TO,PRZECIEZ ONA NIGDY O NIC NIE PROSILA.

I dostaje coś jakby gruby rulon nie z papieru przypominało to gruba na ok 3 4 centymetry skóre lub coś innego, a i jeszcze kolor był ciekawy przypominał różowo brązowe ciasto piernikowe. To było ostatnie co zapamiętałam bo nagle obudziłam się z tego snu, opowiedziałam go wszystkim ale najlepsze było ostatniego dnia, wiedziałam ze muszę zostać w szpitalu do soboty (do końca antybiotyku) cały dzień czekałam na wypis ale lekarza doczekałam się dopiero o 4 popołudniu.

Umówiłam się z mężem ze jak już będę miała wychodzić zadzwonię po nie go. Kilka minut po tym jak dostałam wszystkie papiery zadzwoniłam do domu i poprosiłam żeby po mnie przyjechał, mąż zapytał czy mogę poczekać chwile bo właśnie jest na spacerze z psem ,umówiliśmy się ze wyjdę przed szpital i tam będę na niego czekać. Chodząc przed budynkiem nagle spojrzałam na nazwę tego szpitala do tej pory nie wiedziałam kogo spotkałam we śnie. Dopiero jak skojarzyłam ze szpital jest im Sw Józefa a on był cieślą ,ta kaplica była pewnie poświęcona jemu skojarzyłam te belki z nim. Już w domu szukając informacji o nim natknęłam się na coś co już w ogóle mnie powaliło, Sw Józef podobno był ojcem Tadeusza Judy którego tak lubię i który nie raz ofiarował mi pomoc. Co wy na to?



zwiń tekst



Zjawy i ataki duchów w celi śmierci.
Śr, 25 sty 2017 08:32 komentarze: brak czytany: 1500x

Historia moja jest autentycznym Horrorem-bo wydarzyła się w prawdziwym ( i niesłusznym) Areszcie, gdzie próbowano mnie zamordować -a Psycholog dla sądu jako nielekarz wymyślała mi-zdrowemu różne nieposiadane choroby (których posiadanie zaprzeczyli potem tej Psycholog-oszustce lekarze ZUS ) i robiła ze mnie inżyniera nielogicznego głupka.W tym tymczasowym Areszcie wsadzono mnie do wąskiej "celi śmierci.......

czytaj dalej

Historia moja jest autentycznym Horrorem-bo wydarzyła się w prawdziwym ( i niesłusznym) Areszcie, gdzie próbowano mnie zamordować -a Psycholog dla sądu jako nielekarz wymyślała mi-zdrowemu różne nieposiadane choroby (których posiadanie zaprzeczyli potem tej Psycholog-oszustce lekarze ZUS ) i robiła ze mnie inżyniera nielogicznego głupka.

W tym tymczasowym Areszcie wsadzono mnie do wąskiej "celi śmierci" nad piwnicą, gdzie była szubienica i gdzie dawniej w tych starych murach skazańcy czekali na śmierć ( w tym w czasie I i II wojny i w czasach komunistycznych). Tam doświadczyłem zjawisk paranormalnych - w postaci głosów i nienormalnych pisków jakby zza świata wydobywających się nie z korytarza -lecz wprost ze ścian . Poza tym w nocy budziło mnie nienormalne dotykanie (szturchanie rękami)-mimo iż nie było koło mnie nikogo w pobliżu -bo szybko to sprawdzałem. Mimo aresztu- nie byłem skonfliktowany z nikim w środku więc nie miałem wewnątrz wroga.

Później dowiedziałem się , że w tej i sąsiednich celach wielu zginęło lub sami się powiesili -a aresztanci którzy tam trafiali mieli podobne wizje. A Psycholog sądowa niesłusznie robiła z nich głupków lub Wariatów. Później zamurowano pewne cele o najgorszej sławie - a ja od tego czasu później zacząłem więcej czytać na temat "Życia po życiu" i później dowiedziałem się, że takie głosowe zjawiska duchowe nazywa się Voice Experience.

Zainteresowałem się też po wyjściu z tej Wieży Absurdów fizyką kwantową i wiem, że niematerialna Energia (w tym "pole kiliarowskie" i Aura duchowa)- jak fale radiowe i telewizyjne może "tunelować" przez ściany i przenosić informacje kwantowe jak efekt tunelowania kwantowego w przenoszeniu informacji na odległość. Niesprzeczne więc dla mnie jest teraz że zjawiska energii ze "światów równoległych" - czyli Duchów z innych wymiarów są możliwe do przenikania - tak samo jak nie o 3 lecz o matematycznie możliwej 10 wymiarowej nakładającej się nadprzestrzeni mówią współczesne teorie kwantowe-co wyjaśnia pozornie niezauważalne inne wymiary równoległe -tj. Duchowe.




zwiń tekst



Duch psa.
Pon, 23 sty 2017 10:43 komentarze: brak czytany: 1541x

Witam drogą Fundację. Odkąd tylko znalazłam Waszą stronę, czytam ją najczęściej, jak tylko mogę. Ale do rzeczy. Mianowicie podczas czytania naszła mnie myśl, aby opowiedzieć Wam historię. Tak, wiem, może się wydawać kompletnie zmyślona itp., ale prawdę mówiąc też nie chciałam na początku w to uwierzyć.Co roku na wakacje jeżdżę na obozy konne do ośrodka agroturystycznego w Kaczynie (k. Kielc) do państwa.......

czytaj dalej

Witam drogą Fundację. Odkąd tylko znalazłam Waszą stronę, czytam ją najczęściej, jak tylko mogę. Ale do rzeczy. Mianowicie podczas czytania naszła mnie myśl, aby opowiedzieć Wam historię. Tak, wiem, może się wydawać kompletnie zmyślona itp., ale prawdę mówiąc też nie chciałam na początku w to uwierzyć.

Co roku na wakacje jeżdżę na obozy konne do ośrodka agroturystycznego w Kaczynie (k. Kielc) do państwa Wysockich. Prowadzą również stajnię, dlatego to mnie tam przyciągnęło. Na turnusy, wypoczynki zjeżdżają się ludzie z całej Polski, a ostatnio miałam przyjemność poznać się z trzema dziewczynami, które pochodziły z Anglii i Niemiec. Również warszawiacy tam zaglądają. I w tym cały sęk.

Gdy byłam na obozie, właśnie stamtąd przyjechała przesympatyczna pani Ewa wraz z 10-letnią córką Igą. Iga byłą dziewczynką bardzo towarzyską, więc szybko się z nią zaprzyjaźniliśmy. Któregoś wieczora gospodyni zaprosiła nas do swojego salonu na "straszny wieczór", czyli po prostu opowiadaliśmy sobie o duchach, zjawiskach. Krótko: o zjawiskach paranormalnych. Iga po wysłuchaniu opowieści "starszych" zabrała głos i zaczęła opowiadać o swojej przyjaciółce Kasi, która ma "niezwykły dom". Tj., w jej domu (jednorodzinnym, bodajże) "mieszkają duchy". I tu raczę przypomnieć, aby tej historii w tym momencie nie traktować jako nieprawdziwej. Otóż to jeden jej przykład ze spotkania ze "zjawami", nie pamiętam dokładnie słowo w słowo, ale brzmiało to mniej więcej tak:

"Kasia ma bardzo fajne łóżko. Tak jakby dwupiętrowe, lecz na dole, zamiast łóżka, znajduje się biurko, a dopiero nad nim śpi. Wchodzi się po drabince. Raz zostałam u niej na noc, więc mama Kasi  przyniosła mi polówkę. Położyłyśmy się spać. W nocy, nie wiem, o której, obudziłam się (i tu już niestety nie pamiętam dlaczego się obudziła) i zobaczyłam w drzwiach psa. Ale to był duch! Warczał na mnie, ale nagle pojawił się drugi pies. I to był też duch, tyle, że niedawno zmarłego pupila Kasi. Przegonił go, ale chwilę wcześniej władowałam się przyjaciółce na łóżko, bo bardzo się bałam. Trwało to dłuższą chwilę, gdy siedziałyśmy na górze ściśnięte zanim te duchy poszły."

Muszę powiedzieć, że gospodyni jest bardzo zainteresowana takimi sprawami. Ja zresztą też. Mama Igi uważa, że to zwykła dziecięca wyobraźnia.

I stało się. Tak, jak zapowiedziała Iga, tydzień później dojechała Kasia. Może wygląd nie jest tu ważny, ale gdy pierwszy raz ją ujrzałam, pomyślałam sobie "naprawdę musi być nawiedzona!". I na to na pewno miało duży wpływ to, co usłyszałam o tej dziewczynce.
Kasia bowiem była osóbką bardzo bladą. Czasami kolor jej cery ocierał się o szarość. Ale dużą rolę grały w tym optycznym złudzeniu oczy - duże, szaroniebieskie. Włosy... Włosy jakby koloru mysiego, ale trzymały się jeszcze barwą brązowego. I dłonie miała zawsze zimnie. Nie mówiła dużo, po podwórku biegała tylko z Igą i z najmłodszym synem (w tej chwili ma 6 lat, wtedy - 5) właścicieli.

Gdy zaaklimatyzowała się, okazało się, że jest równie fajnym i miłym dzieckiem, jak Iga.  Tak więc "straszny wieczór" powtórzył się. Kasia zaczęła opowiadać, że budzi się czasem w nocy i widzi, jak przez jej pokój przechodzą postacie - duchy, "jakby zbudowane z mgły, nie widzę ich twarzy, ale one mi nigdy nic nie robią, pojawiają się i przechodzą przez pokój. Znikają.", mówiła. Słuchaliśmy ją z zapartym tchem. Bowiem opowiadała to spokojnie, bez cienia emocji, gdyż była do tego przyzwyczajona. Jestem przekonana, że gdyby dziecko to sobie wymyśliło, byłoby pobudzone, miało rumieńce na policzkach, zachwycone, że ktoś słucha jego "bajki". Nie wiem, jak to brzmi. Pewnie absurdalnie, ale gdybyście mieli okazje sami to zobaczyć, posłuchać...
Kasia i Iga są naprawdę mimo wszystko zwyczajnymi dziewczynkami - pasjonowały je smoki i piraci (ehh, zresztą, tym mnie ułagodziły, bo też lubię te rzeczy ;) ). Wytrwale uczyły się jeździć konno, biegały po podwórku w kaloszach.
Przy maneżu spotkałam je huśtające się na huśtawkach zrobionych ze sznurków. Kasia zaskoczyła mnie pytaniem.
"Czy umarł tu jakiś zwierzak, o, mniej więcej taki?" , zapytała mnie ręką sięgając do mojego kolana (wzrost mój - 171cm.).
"Owszem, umarł tu piesek niedawno, ale taki duży nie był... Pikuś mu było na imię", odrzekłam wspominając psinę, która była moją ulubioną w Kaczynie. Ale Kasia nie dawała za wygraną.
- "A gdyby stanął na łapkach, to mógłby być taki?"
- "No... w sumie tak." Pikuś był kundelkiem, ale na pewno musiał mieć w rodzinie jamnika. Więc w sumie mogłoby być to możliwe... Był niewielki. Szorstkowłosy.
- "Ale... coś się stało, że pytasz?", zagadnęłam ją na powrót.
- "Poczułam tu ducha."
- "To nie jest złe miejsce, tu duchów raczej nie ma."
- "Duchy nie muszą być koniecznie złe."
- "No, OK, ale jak wyczułaś ducha?"
- "Nie wiem, jak mam Ci to powiedzieć. Ale wtedy robi mi się zimno, przechodzą mnie małe dreszcze, trochę mi się kręci w głowie. No po prostu... ja to czuję."
- "Mhm.". I taka była moja odpowiedź na sam koniec, a sama byłam pod wrażeniem  i pełna podziwu dla dziewczynki. Iga natomiast stała obok i słuchała tego. Spokojnie. Też była przyzwyczajona do "reakcji" przyjaciółki. A potem "poleciały" bawić się dalej.

Aż przyszedł czas, kiedy one wyjechały (pożegnaniom końca nie było) i kiedy wakacje się skończyły i trzeba było wracać do szkoły. Wzięłam od Kasi e-mail'a i pisałam z nią jakiś czas. Zapytałam znów o duchy:

Pisze:
 
 Hej Kasiu! ;*

 Tu Ania z Kaczyna, od Kopii, znaczy się :P. (Kopia - koń, przyp. autorki)
 Nie wiem, czy mnie jeszcze kojarzysz xD.
 Nie szkodzi, jak coś, to razem z Igą śpiewałyśmy "Marco Polo" i upijałyśmy się coca-colą, twierdząc, że to rum prawdziwy.
Zwlekałam bardzo długo z napisaniem do Ciebie, ale w końcu wygnałam z siebie lenia i piszę :P.

 Ciekawa jestem, co u Ciebie słychać.
 U mnie w miarę, nowa szkoła, mnóstwo nowych znajomych :).
 Jakoś leci.

 Ach... Jak Twoje smoki? ;>
 Te, które żyją na kartce?
 Sama myślałam, czy by też takiego nie znaleźć i zaopiekować się nim ;).
 Czekam na odpowiedź i pozdrawiam Cię gorąco! ;*

- Anka/Kaczyn.

PS. Mogłabyś mi podać e-mail Igi?


Cześć! A raczej ahoj(może ahoy nie
wiem jak się pisze, ale co to pirata
obchodzi)

Smoczki (te z kartki) jeszcze żyją ;-) .Miewam się dobrze a
apropos historii o duchach mam 2 nowe.4 klasa najłatwiejsza nie
jest ale jakoś jest.
Iga ma e-mail z mamą  ew...@....pl myśli o własnym. Więcej
napisze w e-mailu następnym, bo mnie mama goni do łóźka. >:o

Kasia."

Niestety. E-maila z odpowiedzią o duchach usunęłam. Ale wiem, że mowa była o zjawisku "poza ziemskim", którego Kasia się bała. Ale tylko tego.
"To coś w rodzaju wielkiego oka, takiego, jak we Władcy Pierścieni, oglądałaś chyba, prawda? Ale ma powiekę. I ono wpada przez okno, tak szybko i wygląda z początku jak kula światła. I jeśli otworzy powiekę, nie można w żadnym wypadku patrzeć się w źrenicę! Trzeba mocno zamknąć oczy. Bo w przeciwnym wypadku, to oko patrzy w głąb Ciebie i znajduje w Tobie Twoje największe lęki. Na przykład, jeśli boisz się okropnie pająków, to to oko zamienia się w pająka i chodzi po Tobie. Ale nie prawdziwego, tylko takiego... też z mgły."

Cóż, to na razie koniec mojej opowieści. Powtarzam poraz kolejny : to może się wydawać absurdalne, ale sama to przeżyłam, usłyszałam, przeczytałam i wierzę w to! Naprawdę wierzę. I ręczę, że to dziecko nie kłamie.

Jeżeli Waszą Fundację ta historia zainteresuje, mogę opisać jeszcze inne przypadki tych "zjaw".

Bardzo proszę - nazwę miejscowości - Kaczyn, nazwisko gospodarzy - Wysoccy, podałam tylko i wyłącznie dla Fundacji.
Pozdrawiam gorąco!
- Anna G.

PS. Gospodyni zapytała się, czy wie Kasia może, co przedtem, przed wybudowaniem jej domu, tam było, na tym placu. Kasia odpowiedziała, że chyba jakaś willa. I że może coś się w niej stało. Nie pamiętam dokładnie.




zwiń tekst



Koszmar ataków "zmory nocnej".
Pt, 20 sty 2017 22:46 komentarze: brak czytany: 1878x

Jestem Waszą czytelniczką od lat i jesteście jedyni, do których się mogę zwrócić bo nie jestem w stanie sobie z tym poradzić a strasznie się przez to coś boję, boje się powiedzieć żeby nie uznali mnie za wariatkę. Błagam tylko o cierpliwość w przeczytaniu mojego przypadku. Otóż „TO” to jakaś siła, jedni piszą „zmora” nocna inni bezdech senny. Ale mnie się wydaje że coś próbuje złapać ze mną kontakt.......

czytaj dalej

Jestem Waszą czytelniczką od lat i jesteście jedyni, do których się mogę zwrócić bo nie jestem w stanie sobie z tym poradzić a strasznie się przez to coś boję, boje się powiedzieć żeby nie uznali mnie za wariatkę. Błagam tylko o cierpliwość w przeczytaniu mojego przypadku.

 Otóż „TO” to jakaś siła, jedni piszą „zmora” nocna inni bezdech senny. Ale mnie się wydaje że coś próbuje złapać ze mną kontakt od kilku miesięcy, przestraszyć, ostrzec, nie wiem. Pierwszą sytuację miałam tej wiosny, jak mój mąż wyjechał na kilka dni na zimowy kurs wspinaczkowy, wyjechał nad ranem, ja się przebudziłam jak zamknął drzwi i jeszcze słyszałam odjeżdżający z podjazdu samochód. Dosłownie po chwili zaszeleściła reklamówka z korytarzu, myślałam że mąż wrócił się po coś, nie spałam, dlatego też wykluczam bezdech senny. Nagle poczułam jak cała kołdra na całej szerokości zaczyna mnie wgniatać w łóżko, czułam zimne ciarki przez całe ciało, chciałam krzyczeć lub się ruszyć ale nic z tego, rozglądałam się tylko po pokoju o co chodzi. Po dłuższej chwili odpuściło, dosłownie widziałam jak kołdra znowu wraca do poprzedniego kształtu.

Kolejnej nocy to samo, czułam jakby półsen, znowu coś mnie wgniata, tym razem najpierw czuję zimne ciarki i potem gniecenie, otaczanie kołdrą ciała, znowu zero ruchu i głosu. Bałam się zasnąć, zapaliłam światło w korytarzu. Po jakimś czasie (ta sama noc) widziałam szybko przemykającą smugę do łazienki (jest obok sypialni za ścianą) i leżąc na boku widziałam jak to coś przełazi przez ścianę i znalazło się nade mną i mnie wciska w łóżko, udało mi się podnieść rękę i machałam żeby to odgonić i zobaczyłam dłoń która tez ze mną walczy (takie muśnięcie przed oczami) i szybko się urwało. Nie wiem czemu ale miałam wrażenie że to jakiś mężczyzna.

Myślałam, że to tylko się zdarza jak nikogo nie ma w domu ale nie. Kolejne sytuacje zdarzały się bez względu czy ktoś był w domu i czy spałam sama czy nie.

W krótkim okresie czasu spotkało mnie jeszcze kilka sytuacji ale to już były sny, gdzie cos mnie ciągnie, popycha i często przy tym czuję taki smród… ciężko go określić, taki mdły, spalenizna, no nie do opisania, zawsze wtedy próbuję krzyczeć i we śnie wydaje mi się że nie mogę pisnąć ale budzę się słysząc własny krzyk i spocona jak przysłowiowa mysz.

Najświeższe przeżycie miałam ok. 3 tyg temu, było już jasno i zaraz miałam wstawać, nakryłam się kołdrą i gapiłam w sciane, dziecko było u babci a mąż wyszedł rano pobiegać. Poczułam zimne ciarki…i już wiedziałam ze zaraz zaciśnie się na mnie na cholerna kołdra, no i tak się stało a potem poczułam na sobie kilkanaście szybkich ruchów frykcyjnych z wyraźnym sapaniem, jakby bezkształtne ciało chciało zgwałcic mnie od tyłu (sorry ale tak to czułam), jak odpuściło to popłakałam się i bałam jak cholera.

Po dzisiejszym śnie postanowiłam napisać bo za dużo wrażeń mam od zaledwie kilku miesięcy. Dziś we śnie kolejne przyciśnięcie do łózka, spałam na brzuchu i nagle obraz przeniósł się do jakiegoś jasnego pokoju z drewnianym białym sufitem i na wysokości ramienia kontem oka zauważyłam czarną gęstą.. mgłę? Nie wiem jak to określić ale tak jakby ta czarna powłoka mnie dociskała, obudziłam się z krzykiem i mąż też mnie budził.

Opowiedziałam o tym tylko jedne osobie, która wiem że tez ma na koncie dziwne spotkania we śnie i nie tylko, po wysłuchaniu mnie zrobiła taką zmartwiona i lekko przerażoną minę i poprosiła żebym jak najszybciej się pomodliła… .. no i tu jest problem bo ona jest osobą wierzącą a ja nie. I teraz bardzo bym chciała ale nie potrafię, nie wierzę w Boga jedynego, Jezusa, Maryję dziewicę i takie sprawy ale wierzę że jest coś poza naszym umysłem, wierzę że duchy, reinkarnacja czy jasnowidzenie istnieją. Może jedno nie powinno wykluczać drugiego? Nie wiem, ja nie potrafię uwierzyć, nie wiem jak mam się modlić, odklepać zdrowaśkę czy ojcze nasz? To przecież w ustach niewierzącej osoby brzmi co najmniej jak hipokryzja, zreszta modlitwa w którą się wątpi nie jest modlitwą, prawda? Jak to coś odgonić?

Nie miałam nigdy takich „wrażeń” poza snami, które poniżej opisałam (może powinnam zamieścić to na początku?:).

W życiu od czasu do czasu trafiają mi się sny, które przepowiadają przyszłość, rozmawiam ze zmarłymi bliskimi lub pokazują coś co się wydarzyło, dosłownie dwa dni temu jak mój mąż znowu wybrał się w góry śniło i się ze dostał mandat (a ostatni otrzymał kilka lat temu) i jak go zapytałam czy czasem nie było mandaciku to wywalił oczy i się zaśmiał bo faktycznie mu wlepili. Kilka dni przed śmiercią znajomego ze szkoły przyśnił mi się ten chłopak, był pijany w jakimś tunelu a obok szli moi zmarli bliscy, za 3-4 dni dostałam telefon że zmarł po przedawkowaniu narkotyków a stało się to w metrze warszawskim. Mój brat parę miesięcy temu trafił do szpitala (silne kłucie w głowie, ma torbiela w mózgu), kilka dni wcześniej przyśnił mi się jak jadł ludzkie fekalia. Po długiej śpiączce (długa reanimacja po zawale) mój wujek chrzestny zmarł, miałam bardzo ważny egzamin na studiach i nie pojechałam na pogrzeb, pożegnał się ze mną we śnie (w nim był tez mój brat, który tak się wujka przestraszył jak do mnie podchodził że uciekł z krzykiem), przytulaliśmy się dłuższą chwilę. Takich przykładów mogę przytoczyć jeszcze kilkanaście, no chyba że większość ludzi tak ma ale wydaje mi się ze odbieram świat nieco inaczej niż przeciętny człowiek.

I tu się boję, nigdy nie spotkałam ducha na jawie i bardzo bym tego nie chciała, czytałam już na Waszej stronie o zmorach, wygląda to podobnie, ale jak sobie z tym poradzić?

Jak jestem sama w domu to śpię z zapalonym światłem w korytarzu, jak dziecko….

Aneta




zwiń tekst



Sen trzyletniej dziewczynki o śmierci
Śr, 18 sty 2017 08:09 komentarze: brak czytany: 1572x

Witam szanowną redakcję FN, na początku chciałam Was serdecznie pozdrowić i powiedzieć, iż cieszę się z tego , że jesteście, ponieważ dzięki temu wiem, że są ludzie, którzy tak jak ja szukają sensu życia ... Prawdopodobnie gdyby nie przytrafiło mi się w życiu wiele dziwnych zdarzeń nie wierzyłabym w zjawiska nadprzyrodzone (np. Mój mąż nie przeżył nigdy niczego niewytłumaczalnego i nie wierzy w takie.......

czytaj dalej

Witam szanowną redakcję FN, na początku chciałam Was serdecznie pozdrowić i powiedzieć, iż cieszę się z tego , że jesteście, ponieważ dzięki temu wiem, że są ludzie, którzy tak jak ja szukają sensu życia ... Prawdopodobnie gdyby nie przytrafiło mi się w życiu wiele dziwnych zdarzeń nie wierzyłabym w zjawiska nadprzyrodzone (np. Mój mąż nie przeżył nigdy niczego niewytłumaczalnego i nie wierzy w takie rzeczy).

Ale do sedna, po przeczytaniu artykułu o snach z poprzedniego wcielenia, postanowiłam opisać swój sen chociaż, nie sądzę aby był to zwykły sen, a powodów do postawienia takiej tezy mam kilka. Możecie mi wierzyć lub nie, ale pamiętam różne wydarzenia ze szczegółami odkąd skończyłam 9msc. Jak wspominam o tym rodzicom mówią, ze musieli mi to opowiadać, ale to nie jest to ja mam te obrazy przed oczami jakby to było wczoraj. A wracając do snu...

Miałam wtedy około 3 lat(na pewno mniej niż 3,5- bo pamiętam, że jeszcze nie urodził się mój brat). Pewnej nocy miałam taki sen: Siedzę na ganku domu- dom dość duży drewniany- malowany na szaro z białymi ramami okien, a na parapetach czerwone kwiaty w doniczkach. Siedzę na tych schodach i wiem, że w środku ktoś decyduje o moim losie- zostałam sama mam we śnie między 12-15 lat tak przynajmniej z obecnej perspektywy mi się wydaje. Napięcie i nerwy we śnie są straszne to oczekiwanie i bezradność. Nagle obudziłam się z krzykiem pamiętam, że rodzice coś do mnie mówili nie wiedziałem co, a potem wykrzyczałam do mojej mamy " śniło mi się że umarłaś"

Rodziców zamurowało i ja to pamiętam do dziś i oni też. Z perspektywy czasu wydaje mi się taki sen u trzylatka wręcz niemożliwy, ponieważ sama mam teraz 3 letnie dziecko i nawet nie wie co znaczy słowo umrzeć. Ja wtedy też raczej nie wiedziałam, ponieważ nikt w tym czasie nie umarł, ale sen pamiętam do dzisiaj a będzie to prawie 30 lat. Mam jeszcze jeden taki sen ale o tym może innym razem. A tak na zakończenie opowiem coś jeszcze.

Mojej mamie często śniła się jej zmarła mama, a moja babcia, pewnego dnia przyśniło się mojej mamie że babcia mówi, że już niedługo nie będzie jej odwiedzała bo musi iść. Kolejny sen był taki babcia puka do drzwi z niebieskimi balonami z helem w ręku i mówi do mojej mamy, że ona już jej nie odwiedzi za to dziś moja mama zostanie babcią. Potem dzwoni do mnie moja mama i się śmieje jaki miała sen i się pyta czy przypadkiem nie rodzę( byłam wtedy w ciąży) na co ja odpowiedziałam że faktycznie jakieś skurcze mam. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko, bo kilka godzin później urodziłam, dwa tygodnie przed terminem. W końcu to opowiedziałam komuś obcemu, być może to wszystko jest przypadkiem, a może jest w tym coś więcej, pozostawiam to Państwa ocenie. Pozdrawiam!!!




zwiń tekst



Zjawa i niezwykła, ogarniająca senność
Wt, 17 sty 2017 08:33 komentarze: brak czytany: 1470x

Witajcie! Nazywam się [dane do wiad. FN] jakiś czas temu czytałam jeden z waszych artykułów na temat duchów i przypadku autostopowicza widma. Dziś jadąc rano z szefem męża do Łomży rozmawialiśmy na temat jednego z okolicznych cmentarzy Żydowskich i zeszło na temat widm. Szef męża zaczął opowiadać jak kiedyś jechał do domu z żoną i mieli dosyć dziwną sytuacje a mianowicie zauważyli postać idącą poboczem.......

czytaj dalej

Witajcie! Nazywam się [dane do wiad. FN] jakiś czas temu czytałam jeden z waszych artykułów na temat duchów i przypadku autostopowicza widma. Dziś jadąc rano z szefem męża do Łomży rozmawialiśmy na temat jednego z okolicznych cmentarzy Żydowskich i zeszło na temat widm. Szef męża zaczął opowiadać jak kiedyś jechał do domu z żoną i mieli dosyć dziwną sytuacje a mianowicie zauważyli postać idącą poboczem i nagle zaczęli czuć się bardzo sennie do tego stopnia ze prawie wszyscy usneli. Szef też strasznie był zmożony i nagle jakby ocknął się przed jadącym na czołówkę tirem. W ostatniej chwili udało mu się wjechać z powrotem na swój pas. Co potwierdziła też jego żona.  Podobno bardzo często tam są wypadki właśnie z takiego samego powodu. Z tego co szef czytał któryś z carów skazał dużą ilość ludzi na śmierć i niedaleko drogi zostali zakopani i jak to szef ujął "i chyba dlatego wychodzą sobie i chodzą przy tej trasie". Bardzo serdecznie was pozdrawiam. Jestem waszą wieloletnią fanką!




zwiń tekst



Procesja duchów.
Nie, 10 gru 2023 23:50 komentarze: brak czytany: 1529x

Witam, chciałam podzielić sie z wami historią, która przytrafiła mi się kilka lat temu. Sprawa jak dla mnie nie ma logicznego wytłumaczenia wiec zaliczam ją do spraw zjawisk niewyjaśnionych. Otóż w mojej wsi znajduje się kościół parafialny, a co za tym idzie, niestety cmentarz, który położony jest na końcu wsi i licząc na oko leży on około 60 metrów od kościoła, w którym to odprawiane są pogrzeby, .......

czytaj dalej

Witam, chciałam podzielić sie z wami historią, która przytrafiła mi się kilka lat temu. Sprawa jak dla mnie nie ma logicznego wytłumaczenia wiec zaliczam ją do spraw zjawisk niewyjaśnionych. Otóż w mojej wsi znajduje się kościół parafialny, a co za tym idzie, niestety cmentarz, który położony jest na końcu wsi i licząc na oko leży on około 60 metrów od kościoła, w którym to odprawiane są pogrzeby, gdzie po mszy kondukty żałobne główną drogą wiejską z kościoła wędrują na ów cmentarz. Parafia powstała tuż przed wojną a zły los chciał że cmentarz jest widoczny z kuchennego okna mojego rodzinnego domu, gdzie z siostrami jako dzieci 1 listopada wypatrywałyśmy jaki jest oświetlony.

Od mamy już jako małe dziecko słyszałam, że tą drogą prowadzącą ze cmentarza do kościoła o 12 w nocy, w dzień wszystkich świętych idzie procesja duchów. Działało to na moją wyobraźnie, ale nigdy nie starczyło mi odwagi zaczaic się gdzieś aby podejrzeć czy to prawda. Poza tym uważałam, że jeżeli rzeczywiście taka sytuacja ma miejsce to i tak duchy są niewidoczne gołym okiem. Podsumowując- istnieje na wsi kawałek drogi, która w moim umyśle była naznaczona jako "trasa procesji duchów".

Rzecz działa sie w drugiej połowie sierpnia 2010 roku, kiedy miałam już 20 lat. Wracałam ostatnim wieczornym pociągiem z pracy razem ze swoim ojcem. Ze stacji do domu mamy 3 km, gdyż stacja PKP znajduje się w sąsiedniej wsi. Niestety przed wjazdem do naszej wsi jest ten cmentarz i trzeba jechać drogą, która jest symboliczną "trasą procesji duchów". Traktowałam to jako mit aż do tego dnia.

Jechaliśmy z tatą samochodem. On kierował, ja siedziałam obok. Minęliśmy cmentarz. Nagle, ale dokładnie nie potrafię określić, choć  wydaje mi się, że z odległości kilkunastu metrów zauważyłam grupę idących ludzi (ubranych i wyglądających zwyczajnie, kobiety i mężczyzn, w średnim wieku, dodam, że było ciemno, widziałam tylko niektóre osoby). Było ich około 30, szli poboczem, musieliśmy ich minąć. Ja od razu skumałam że coś jest nie tak. Od razu spojrzałam na zegarek.  Cztery minuty po dwunastej w nocy.



Spojrzeliśmy się na siebie z ojcem z wybałuszonymi oczami. Ja byłam zaskoczona i szukałam racjonalnej odpowiedzi.  Na jego twarzy widziałam strach. Kiedy przejeżdżaliśmy obok tych "ludzi" patrzyłam na nich, oni patrzyli na mnie ( nie wszyscy tylko kilka "osób"  które szły z brzegu "procesji"). Co dziwne procesja szła w stronę kościoła będąc już jakieś 20 metrów od cmentarza. Nie muszę już chyba zaznaczać że to była ta słynna "trasa procesji duchów"'.

Kiedy przejechaliśmy bałam się oglądać za siebie czy jeszcze tam są. Szybko wbiegłam do domu wykrzykując wszystkim co się stało. Ojciec nie chciał poruszać tematu, dawał mi wymijające odpowiedzi. Ja również szukałam racjonalnego wytłumaczenia ale nie istnieje tak na prawdę nic co by mogło zlikwidować niepewność. Jeżeli to byli zwykli ludzie na pewno nie szliby do mojej miejscowości, bo gdzie? Nie ma tam żadnych miejsc publicznych tylko prywatne domy. Dalej: dokąd by szli, jeżeli z mojej miejscowości do następnej jest 7 km?
Poza tym dziś mam 26 lat a nigdy nie widziałam na mojej lub okolicznych wsiach idącej około 30 osobowej grupy ludzi ( wiadomo oprócz pogrzebów, procesji bożego ciała itp).
Należy zaznaczyć że to była "trasa procesji duchów", północ, procesja ludzi.... Przypadek?
 
Pozdrawiam, Monika.

 



zwiń tekst



STRONA
1 50 57 58 59 60 61 62 63 87
Strona 60 / 87

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

13 kwietnia - pozdrowienia dla wszystkich z trasy. Kierunek? M

UFO24

więcej na: emilcin.com

Pon, 24 mar 2025 21:16 | [KONTAKT] Szanowny Panie Robercie nie wiem czy taka informac

Dziennik Pokładowy

Sobota, 5 kwietnia 2025 | Czy można jednym zdaniem zmienić świat? Ja wierzę, że trafna myśl zapisania słowami ma gigantyczną energię, jeśli zawiera w sobie światło czyli prawdę. I może zmienić jednego człowieka, czyli tak naprawdę cały świat. Jak to działa? Zobaczycie sami, bo chłopaki już wyruszyli!

czytaj dalej

FILM FN

Teleskop Webba sfotografował UFO?

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.