Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
[...] poznałam chłopaka, na pozór nie wyróżniajacego sie niczym. Od początku atakowały mnie nachalne mysli typu"Jak długo on jeszcze pozyje?",byłam pewna że zaraz coś mu się stanie, choć przecież nie mogłam tego wiedzieć,bo jak? Nie znałam chłopaka, a juz widząc go w pierwszej sekundzie poznania czułam dziwny lęk, który towarzyszył mi od tamtej chwili ZAWSZE. Również przy nim czułam się dosyc nieswojo, nie potrafie tego wytlumaczyc słowami. Zdawałam sobie sprawę z tego,że to irracjonalne, ale zaczęłam mu się przyglądac "tak na wszelki wypadek" : jak wygląda, jak się zachowuje, chciałam go zapamiętać... Nigdy tez tego nie robię,ale załozylam konta na portalach spolecznosciowych i zaprosiłam go tam, by wiedzieć co u niego. Często o nim myslalam, później wpadłam w wir nauki, choć niepokój pozostał,mysli nie były tak intensywne.
Pod koniec lutego czułam wewnetrzne napiecie, momentami nie do zniesienia, natrętne mysli dotyczace jego, w koncu postanowiłam zrobić coś czego raczej unikałam; weszłam na jego profil facebook,polubilam zdjecia, posty w nadziei ze sie odezwie.Towarzyszył mi dziwny strach, nie potrafiłam sama do niego zagadać.Nie mam pojecia czemu, do dzis sobie pluje w brode. On wszedł do mnie również, polubił to i owo, ale nie odezwał się. Te mysli trwały 2 tygodnie, czekałam kiedy mi przejdzie, az pewnego dnia po prostu zapomniałam, napiecie mnie opuściło, bylo to pewnego marcowego poniedziałku, totalna amnezja, spokój. Chodzę do szkoły w innym mieście i nie ma tam zadnych ludzi z naszego miasta, jakis wspolnych znajomych.Siedziałam na lekcji gdy nagle dostałam smsy, jeden po drugim: "P.nie żyje, wiesz?"
, "Policja go znalazła martwego nad ranem", " Podobno ktoś go zamordował, wracaj szybko tutaj" .. Byłam w takim szoku, tłumaczyłam sobie, że albo się pomylili, i to nie o niego chodzi, albo poprostu coś mu się stało,ale wyolbrzymiają.
Wiedziałam,że biega, pomyslalam ze cos z sercem. Wyszłam z klasy otępiała, pamiętam tylko jak zaczęłam dzwonić do ludzi, każdy mówił że nie zyje. Jedna koleżanka która zazwyczaj informacje ma z pierwszej ręki (ojciec policjant) nie mogła klamać...
Nie pamiętam nic. Od znajomych ze szkoły wiem, że zawiesiłam się na kilka minut, nic do mnie nie docierało,az w koncu wybiegłam na dwór i zaczęłam panicznie płakać.
[...]
Witam serdecznie:)
Jestem waszym stałym czytelnikiemoglądnikiem i gratulacje za cały pomysł i ostatnie zmiany,. Ze swej strony mam pewne pytanie, wynikające z mojego zainteresowania przepowiedniami. Chodzi mi o przepowiednie brata Ludwika Rocci z 1849 roku. Obszerne fragmenty jego przepowiedni przytaczaliście przy różnych okazjach, ale na całość opracowania nigdzie się nie natknąłem. Tymczasem ze słyszenia i wspomnianych fragmentów, wiem, że jego przepowiednie są bardzo konkretne i nadzwyczaj trafne, przynajmniej jeśli chodzi o już zaistniałe wydarzenia.
[...]
A to znalezione w internecie.
PRZEPOWIEDNIA JANA CIEPLAKA
Anioł na gwiazdy pokazał i rzecze:
Patrz, to wszechświata pisane są losy
I ręką Bożą rzucone w kolei tak,
Jak Bóg ułożył losy człowiecze.
A tej, o którąś się modlił i płakał,
Ojczyźnie twojej, Bóg wyznaczył dzieje.
Lecz patrz, już dla niej lepsze jutro dnieje,
Niedługo będzie jęczeć pod przemocą.
Gdy od tej chwili ćwierć wieku przeminie,
Świat się pożogą zrumieni i rzeka krwi się przeleje,
A z łun tych pożarów Polska wyjdzie wolna
Mąż ją wywiedzie, pomazaniec Boży,
Na straży ziem tych swe serce położy.
Lecz odrzuć radość i módl się w pokorze,
Ciężko doświadczą was wyroki Boże.
Nim się następne ćwierćwiecze przechyli
Wilk z krwawą paszczą, wiecznie mordu głodny,
Co się pod znakiem krzyża zawsze chowa
Krzyż splugawiony znów weźmie za godło,
Pocznie narody pożerać dokoła.
Krwawe swe ślepia ku wschodowi zwróci
Zastęp pancerny na kształt chmury ptactwa
Całą potęgę na kraj twój rzuci.
A drugi niedźwiedź zdradziecki, co młotem kościoły wali,
Który prawo Boże wokół depta, nóż wam w plecy wrazi.
Próżno dobywać będziecie oręża,
Na ten raz w walce on zwycięża!
Lecz zginie własnym jadem zatruty.
Wicher z południa zawieje na państwa,
Runie najeźdzca i przemoc tyrańska!
Wilk z krwawą paszczą, zewsząd osaczony
Choć wszystkim groził, dokoła ściśnięty,
Próżno się miotać będzie jak szalony -
W bitwie nad rzeką w pień będzie wycięty!
Niedźwiedź, co dotąd zżerał własne dzieci
Krwią się zachłyśnie własną i upadnie.
Ten niby "olbrzym" przed karłem z północy
Drugi cios straszny z południa otrzyma,
A smok ze wschodu dobije olbrzyma.
Wszechmocny Pan Bóg kartę dziejów zmieni.
W stolicy Pańskiej tajne dokumenta
Ze 113 papież wyjmie szafy,
W Rzymie się pocznie odrodzenie świata.
Bóg wstrząśnie ziemią, powalą się domy.
Gdy zacznie mijać strasznie sroga zima,
Od Boga danym będzie znak widomy.
Od gór i stepów idzie wybawienie.
Pokój się Boży ustali w Warszawie,
Wielka w przymierzach, bogactwie i sławie
Polska ku morzom granicami sięgnie.
Dla tych co cierpią, przyjdzie dzień wesela,
Dla tych co wątpią, dzień sądu i kary.
Tak mówił Anioł i uleciał w gwiazdy
A jam się ocknął na swoim klęczniku
I jeszczem słyszał jak mówił z daleka:
Niech się twój naród burzy nie ulęknie,
Gdy Bogu ufa to w gromach nie pęknie.
Ręka go Boża przywiedzie wśród nocy
I zanim nadejdą dni lata gorące,
W proch zetrze wrogów i wynijdzie słońce.
Przepowiednia pochodzi z 1888 r.
czytaj dalej
Witam,
Piszę z bólem w sercu, gdyż temat śmierci mojego wspaniałego męża jest świeży. Zmarł w wieku 41 lat na moich rękach w ciągu kilku sekund z powodu zatoru. Byliśmy dla siebie miłością życia i przyjaciółmi. Zostawił mnie z 3 dzieciaków. Niestety nie mogąc się otrząsnąć...wciąż krzyczałam do dnia wczorajszego że ,, zostawiłeś mnie samą,,. Jednak po zdarzeniu wczorajszym mam dowód na to że tak nie jest.
Po 33 dniach od śmierci postanowiłam że zacznę funkcjonować normalnie małymi krokami i posprzątam. Zmywając stół mokra chusteczka przypadkowo rzuciłam ja na telefon, który był prawdopodobnie odblokowany. I zaczął pisać...w pierwszym momencie myślałam że to mokra chusteczka spowodowała iż wyświetlają się sam kropki przecinki i spacje...ale na nagraniu widać że przecinek w ogóle jest poza chusteczka. Siostrzenica obroniła tekst, który jest w kilku językach...i powiem szczerze zabił nas wszystkich emocjonalnie. Proszę o pomoc w zgłębieniu tego tekstu, gdyż jest to poza naszym zasięgiem.
Druga sprawa związana jest z tym samym dniem godzinę później....
Dobra znajoma oznajmiła że przyszedł czas by mi powiedzieć co się stało gdyż ma kontakt z jasnowidzem od jego śmierci...
W załączniku film i zdjęcia po analizie naszej.
[...]
/e-mail i wiadomość dostaliśmy 31 maja 2020/
Witamy Panią,
Dziękujemy za opis i e-mail, a także materiały. Bardzo Pani współczujemy - takie chwilę są przejmujące.
Nigdy nie spotkaliśmy się z tego typu komunikacją, więc trudno jest to nawet jakoś ocenić... Możemy to opublikować z zachowaniem pełnej anonimowości (jeśli Pani oczywiście wyrazi zgodę) i zobaczymy, czy z czymś podobnym zetknął się ktoś z naszych czytelników.
Pozdrawiamy
FN
Ta wiadomość została wysłana przez Fundację Nautilus.
Copyright © 1999-2020 FN. Wszelkie prawa zastrzeżone.
czytaj dalej
[...] Piszecie o implantach – przyznam, że zetknęłam się z tym tematem. Jakiś czas temu poznałam pewną nieco osobliwą starszą parę. Zachowywali się trochę niekonwencjonalnie, ale poza tym byli taktowni i uprzejmi. Cechowała ich większa niż przeciętnie doza nieufności. Przed pierwszym spotkaniem ze mną – przyznali to otwarcie – przyszli przyjrzeć mi się z daleka, żeby „wiedzieć z kim mają do czynienia”. Szczerze nie wiedziałam w czym taka powierzchowna ocena miała im pomóc, ale mniejsza z tym. Przywitali mnie, informując jednocześnie co ustalili po błyskawicznie przeprowadzonej obserwacji. Ni mniej ni więcej konkluzja była taka, że mogą mi zaufać, bo nie jestem człowiekiem. „No tak” pomyślałam sobie „dziwne, że ja nic o tym nie wiem”:). Od tego czasu zwracali się do mnie zawsze tym samym określeniem, żeby podkreślić i przypomnieć mi kim jestem, a kim nie. Nie byli specjalnie uciążliwi i nie narzucali się z tymi swoimi poglądami, które przemycali trochę mimochodem, więc traktowałam to z przymrużeniem oka.
Byli znani w okolicy, dobrze sytuowani, wykształceni. On – teraz emeryt, ale niegdyś piastował kierownicze stanowiska w ważnych lokalnych instytucjach. W młodości mocno stojący na nogach, cynik, sceptyk i ideologiczny ateista – tego dowiedziałam się później od jego małżonki.
Ona trochę od niego młodsza, nieprzeciętnie urodziwa. Miała w sobie coś niezwykłego, roztaczała wokół jakąś magię i spokój.
Po pewnym okresie mąż zaniemógł. Ponieważ nie mógł wyzdrowieć, a infekcja dróg oddechowych przedłużała się i osłabiała go, należało wykonać prześwietlenie płuc.
Nie chciał. Bronił się i odmawiał wykonania badania. Po pewnym czasie przyniósł plik starych zdjęć rentgenowskich, wykonanych w różnych okresach i projekcjach. Na tych badaniach w lewym płucu była wyraźna zmiana. Opowiedział, że miał jej długotrwałą obserwację i diagnostykę w wymaganym zakresie. Rzeczywiście nie rosła i od kilkudziesięciu lat się nie zmieniała, więc nie budziła specjalnego niepokoju. Ale wywoływała u niego silną emocję. Nie przyjmował do wiadomości, że może to być ślad po dawno przebytym zapaleniu, że to się zdarza i że nie ma w tym nic szczególnie dziwnego czy wyjątkowego. Upierał się, że to nie jest element jego tkanki, że jest to coś obcego. Kontynuował, że konsultował się z wieloma specjalistami i nikt nie potrafił powiedzieć mu dokładnie co to jest. Widząc jego determinację i czując siłę jego przekonania, nie próbowałam nic uzasadniać, bo i w jakim celu? Z jakiegoś powodu mocno wierzył w to, co mówił.
O tym dlaczego wierzył dowiedziałam się niedługo później od jego żony. Wiele lat temu wiadomość o guzie płuca spadła na nich jak grom z jasnego nieba. On był młody, silny, nie miał żadnych objawów – rozgrywał najlepszy okres życia. Zanim potwierdzono, że nie jest złośliwy, minęło trochę czasu. Upłynął on im w poczuciu bezradności i przygotowywaniu się na najgorsze. Wtedy też postanowili wspólnie, że jakakolwiek będzie diagnoza, wyjadą w podróż do Ameryki, żeby zrealizować jego marzenie. Przecież żyje się tylko raz.
Podczas wyprawy jednym z punktów było spotkanie w indiańskiej wiosce z szamanem i ceremonia ayahuaski. Zanim jeszcze wszystko się rozpoczęło szaman podszedł do niego i spytał czy wie, że ma coś w płucu, oraz czy wie skąd to ma i co to jest. Zdziwiło go, że człowiek po drugiej stronie globu wspomina o tym – bo skąd u licha może wiedzieć – a nad resztą nawet się nie zastanawiał do czasu seansu. To było przełomowe wydarzenie w jego życiu. Przypomniał sobie coś. Pod koniec wojny był ranny. Front przechodził przez jego miejscowość, były starcia i on, jako młody chłopak, próbował ukryć się w pobliżu miejscowego kościoła. Tam został postrzelony. Przeleżał na cmentarzu dwa dni zanim ktoś go znalazł i udzielił pomocy. Nic z tego okresu nie pamiętał – był wymazany z pamięci. Teraz wyraźnie widział w wizji postać „Pani” – tak ją określał – która wspierała go przez te dni na cmentarzu. To wtedy wszczepiono mu ów implant, żeby ratować jego życie. Wtedy zrozumiał też, że istnieją inne światy, że życie jest wieczne. Od szamana dowiedział się ile lat będzie żył i z jakiego powodu umrze. Dlatego z nazbyt wielką nonszalancją podchodził do swoich schorzeń. I o dziwo wychodził z nich bez szwanku. Po powrocie zmienił podejście do swojej pracy, innych ludzi. Zaczął miewać wizje. Wiedział, że tutaj na Ziemi żyją nie tylko ludzie. Mówił, że potrafi wyczuwać „kto jest kim”.
No właśnie – czy na pewno każdy z nas wie kim jest? :)
Pozdrawiam
[...]
czytaj dalej
[...] na kanale National Geographic był emitowany serial „UFO w Europie”. W kolejnych odcinkach pokazywane są najciekawsze obserwacje UFO, jakie miały miejsce na Starym Kontynencie. Oglądałem ten serial z dużą ciekawością. I nie ukrywam, z pewną zazdrością. W wielu krajach europejskich, w przeciwieństwie do Polski, do obserwacji UFO podchodzi się bowiem z należytą powagą. Na przykład we Francji w latach siedemdziesiątych XX wieku została powołana specjalna organizacja rządowa do analizowania wszystkich przypadków obserwacji niezidentyfikowanych obiektów. Dzięki dobrze skonstruowanemu systemowi przekazywania informacji, wszelkie sygnały zgłaszane do wojska, policji, straży pożarnej, czy też innych służb niezwłocznie są przekierowywane do jednego miejsca. Praca organizacji GEIPAN (bo o niej tu mowa) nie ogranicza się przy tym jedynie do odnotowywania zjawisk. Dzięki posiadanemu budżetowi, są w stanie także zlecać najlepszym laboratoriom przeprowadzanie niezbędnych analiz.
W odcinku 7 wspomnianego serialu NG został przedstawiony przypadek z małej francuskiej miejscowości Trans-en-Provence , który miał miejsce 8 stycznia 1981 r. To jedno z najbardziej znanych i najlepiej przebadanych zdarzeń z UFO, jakie miały miejsce na terenie Francji.
Przypadek ten zainteresował mnie szczególnie, gdyż w wielu elementach przypomina zdarzenie z terenu Polski, a dokładnie z miejscowości Ożarów II koło Opola Lubelskiego. W sierpniu 2008 roku wraz z ekipą Fundacji Nautilus byłam na miejscu zdarzenia. Spotkaliśmy się wtedy z panią, która zaobserwowała obiekt, nagraliśmy relację oraz dokonaliśmy podstawowych pomiarów śladów, jakie pozostały na miejscu zdarzenia.
A oto podobieństwa między obydwoma przypadkami, na jakie zwróciłam uwagę:
1. Wygląd obiektu:
a) Trans-en-Provence:
b) Ożarów II:
Rysunek został naszkicowany przez świadka - panią Szafran na naszą prośbę w trakcie spotkania.
W obu przypadkach świadkowie zwrócili uwagę i narysowali charakterystyczny pierścień.
Oprócz widocznego podobieństwa kształtu, zbieżna jest też ocena koloru obu obiektów (szary i ciemno szary – Ożarów oraz kolor ołowiu – Trans-en-Provence).
2. Dźwięki – w obu przypadkach były słyszalne:
a) Trans-en-Provence: świadek wspominał o słyszalnych gwizdach
b) Ożarów II: szum, przytłumiony huk
3. Pozostawione ślady:
a) Trans-en-Provence:
Pozostawiony przez obiekt ślad przypominał okrąg o średnicy ok. 1,5 m. Na jego obwodzie widoczne były dwa wgłębienia. Widoczna na rysunku strzałka 10m oznacza miejsce pobrania próbki kontrolnej. Opierając się na informacjach z filmu NG, ślad został pozostawiony na ziemi (nie na trawie).
b) Ożarów II:
Ślad pozostawiony w Ożarowie II również przypominał okrąg, ale tak naprawdę był elipsą. Zmierzona przez nas elipsa miała wymiary 3,8 x 3,36 m. Była wygnieciona w trawie. Śladów zagłębień nie zauważyliśmy.
4. W obu przypadkach, na miejscu lądowania odnaleziono ślady świadczące o ingerencji (oddziaływaniu) obiektu na otaczające środowisko.
a) Trans-en-Provence:
W pobranych próbkach roślinności zauważono anomalie w postaci szybkiego starzenia się tkanek. Ani w filmie, ani w dostępnych raportach nie wspomniano o wynikach analizy próbek gleby (nie wiadomo, czy w ogóle były wykonywane). Przeprowadzone badania wykazały, że gleba w miejscu lądowania została nagrzana do temperatury ok. 600 st.C. Naukowcy sugerowali obecność promieniowania mikrofalowego.
b) Ożarów II:
Na elipsie (dokładniej na pozostawionym przez obiekt śladzie) znaleziono liczne drobiny metalu reagującego na magnes. Po kilku dniach pobrano kolejną próbkę gleby, w której nie stwierdzono już obecności ww. metalu. Z uwagi na brak możliwości finansowych, oficjalnych badań laboratoryjnych próbek gleby oraz roślinności nie zlecono. Część drobinek metalu przebadał zaprzyjaźniony z Fundacją fizyk, który stwierdził, że jest to hematyt, który w normalnych warunkach nie powinien występować na powierzchni gleby.
Nie pamiętam, czy sprawdzaliśmy teren wykrywaczem promieniowania mikrofalowego. W każdym razie inne wykrywacze – licznik Geigera oraz czujnik poziomu promieniowania elektromagnetycznego nie wykazały anomalii.
Uważam, że porównanie tych dwóch zdarzeń wskazuje na ich znaczne podobieństwo (kształt obiektu, jego kolor, wydawane dźwięki, a także to, że w obu miejscach lądowania odnotowano pewne anomalie). Czy to tylko przypadek?
Materiał wideo zrealizowany w Ożarowie przez ekipę FN.
I jeszcze poniżej coś z naszej najnowszej poczty. Dodajmy, że mamy stały kontakt z autorem tej obserwacji.
From: [...]
Sent: Saturday, May 23, 2020 5:12 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Bliskie spotkanie z UFO w Jarnołtówku (2009 rok)
Dzień dobry
Mimo upływu wielu lat nadal fascynuje mnie przypadek bliskiego spotkania z UFO w Jarnołtówku. Doszło tam do naprawdę niezwykłej manifestacji UFO. Dwóch świadków z bliska widziało jak pojazd UFO startuje i wzbija się w powietrze. W całej wsi doszło do awarii prądu w momencie startu UFO.
Ostatnio znalazłem w internecie audycję radiową poświęconą temu przypadkowi. Słuchając tej audycji można poczuć 'powiew kosmosu na plecach' ;-)
Naprawdę warto posłuchać
Poniżej link
http://radio.opole.pl/123,37,z-nieba-cos-przylecialo
Pozdrawiam
witam serdecznie.
kilka dni temu spotkałem się z kolegą w sprawach zawodowych. obydwaj zajmujemy się filmowaniem, również dronami. w pewnym momencie zauważyłem nad nami obiekt- bardzo czarny, o nieregularnych kształtach. szerokość, około 2m. Nie był to na pewno dron. przeleciał nad nami dosyć wolno na wysokości około 100m. nie wydawał dźwięku. Miało to miejsce w Białymstoku. Czy taki obiekt był może przez kogoś widziany? nie potrafię wyjaśnić dlaczego żaden z nas nie nagrał tego obiektu. pozdrawiam
[...]
czytaj dalej
[…] Ta historia jest prawdziwa, choć nie mogę w żaden sposób jej udowodnić, bo dziadek zmarł w 2008 roku i tylko pamiętamy jego słowa, a nie ma żadnych zdjęć czy możliwości sprawdzenia. Ale przejdźmy do rzeczy. Dziadek opowiadał, że miał w latach 60-tych spotkanie z jakimś światłem, które podleciało do niego wtedy, kiedy był na przepustce z wojska. Była noc, kiedy nagle miało zrobić się jasno jak w dzień. Według dziadka światło pochodziło od obiektu, który zawisł wprost nad nim i jeszcze jednym jego kolegą, który wtedy był razem z nim. Potem stała się rzecz dziwna, bo obaj nie pamiętali, jak to światło odleciało, nie pamiętali nic. Obaj obudzili rano na polu i od razu pobiegli do domów, ale o tej przygodzie nie opowiedzieli. Dziadek zrobił to po raz pierwszy w latach już wtedy, kiedy miał własną rodzinę. Opisuję tę historię jednak z innego powodu. Od czasu spotkania z tym dziwnym światłem miał coś w dłoni, jakiś mały przedmiot. Pokazywał to nam i nawet dotykając go w tym miejscu można było poczuć, że to dziwne „coś” było w dłoni dziadka. On był przekonany, że ta rzecz miała jakiś związek z tamtym wydarzenie sprzed lat. Dodam, że dziadek nie interesował się UFO i nawet nie mówił o tym, jak o spotkaniu z UFO, a jedynie ze światłem. Ciekawe jestem, czy macie w swoim archiwum przypadki, że ktoś miał w swojej dłoni taki dziwny mały przedmiot albo może słyszeliście o czymś podobnym?
[dane do wiad. FN]
OD FN
Oczywiście, takie historie z implantami obcych umieszczonymi w dłoni ludzi jak najbardziej się zdarzają. Poniżej kilka zdjęć takiego właśnie implantu z naszego Archiwum Foto FN.
From: […]
Sent: Tuesday, May 19, 2020 10:35 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Znamię na Ciele
Witam. Chciałbym podzielić się moja historia. Aktualnie mam 30 lat. Bardzo interesuja mnie tematy, gdzie przysłowiowy zwykły Kowalski nie miałby ochoty nawet przez chwilę poświęcić swojego czasu, żeby choć trochę zagłębić się w nie. Mając naście lat (nie pamiętam już dokładnie ile) po przebudzeniu się zobaczyłem w lustrze dziwne znamię. Bardzo podobne do tego jakie widnieją na stronie nautilus. Znamię wyszło mi na barku. Próbowałem to zmyć. Szorowałem i nic. Wyglądało to tak jakby ktoś mi to wypalił. Motyw w stylu znaczenia bydła rozgrzanym metalem. Znaczenie ich. Utrzymywalo mi się to przez kilka tygodni z tego co pamiętam. Po kilku dniach zacząłem szukać informacji w internecie, ale szybko zrezygnowałem. Będąc młodym chłopakiem nie za bardzo sobie z tego coś robiłem. Koniec końców tego wszystkiego samo zniknęło. Mało tego. Kilka lat później przez 3 noce miałem ten sam sen. Fabuła była identyczna każdej nocy. Po pierwszej nocy opowiedziałem o tym mojej mamie przy śniadaniu. Po drugiej znowu jej i moim znajomym w pracy. Po trzeciej to samo. Grupa ludzi, którym opowiadałem ciągle rosła. Trzeciego poranka podczas śniadania w telewizji w radiu we wiadomościach podawano moja fabule snu. Robiłem zdjęcie znamienia, ale nie wiem czy będę miał je gdzieś zapisane. Jeśli znajdę gdzieś prześlę je. Od dłuższego czasu zaczynam postrzegać ten świat zupełnie inaczej, niż tak jak go nam malują Ci, którzy chcą coś ukryć. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Pozdrawiam [dane do wiad. FN]
Witam
Mam pytanie odnośnie znaków na ciele.
Otóż około miesiąc temu na mojej lewej ręce pojawił się znak w postaci trójkąta równoocznego (Trzy kropki) jakby po ukłuciu igłą. Nie wiem czy to coś znaczy .Miałem zaczerwienienie w miejscu zgięcia reki i mam tam malutkie zgubienie w stosunku do prawej ręki. Nie wiem czy to coś istotnego, nie wiem czy mogło by coś mnie ugryźć i pozostawić po ugryzieniu ślad w postaci trzech ukłuć.
Jesłi Państwo bylibyście zainteresowani tym to mogę przesłać zdjęcia ręki. Po około tygodniu wszystko znikło. Pozdrawiam
[…]
czytaj dalej
Najsłynniejszy polski jasnowidz przekazał nam ciekawą historię, która zakończyła się szczęśliwie. Krzysztof Jackowski zauważył, że patrol straży miejskiej zebrał z drogi stado małych kaczątek, które błąkały się bez matki po ulicy. Jasnowidz słusznie uznał, że jest to błąd, bo matka na pewno jest w pobliżu i trzeba tylko chwilę zaczekać, a pojawi się i uratuje maleństwa.
W operację ratowania kaczątek zaangażował także swoją córkę Monikę. Najpierw wspólnie uwolnili małe zwierzątka z pudełka straży miejskiej, a następnie postawili je na trawniku i chwilę poczekali. Kacza matka pojawiła się praktycznie natychmiast! Wystarczyło trochę pokierować stado, aby zamiast do centrum miasta trafiło w miejsce idealne – do jeziora parku w Człuchowie. Jasnowidz przesłał nam całą dokumentację fotograficzną tej sympatycznej „akcji ratunkowej”, którą prezentujemy poniżej.
Krzysztof Jackowski prowadzi wideo-bloga w serwisie youtube, w którym często mówi pięknie i mądrze o zwierzętach. Mówi, że mają duszę, że przeżywają wszystkie uczucia znane rodzajowi ludzkiemu, a także, że podlegają tym samym prawom duchowym jak wszystkie byty we wszechświecie, w tym te zarozumiałe i negujące duchowość dwunożne istoty na trzeciej planecie od Słońca.
W swoich wykładach porusza fenomenalnie ważne sprawy, w tym oczywiście kwestię podstawową, czyli ideę reinkarnacji. Jasnowidz miał bardzo dużo wielkich wystąpień w swoich wideo-blogach, ale jedno było naprawdę wyjątkowe. Warto je przypomnieć, gdyż ma ono bardzo unikalny charakter. Ten odcinek nosi tytuł „Gdzie tak naprawdę jesteśmy - tu? Czy cały czas tam?” i ma tę niezwykłą cechę, że bardzo działa pozytywnie mobilizująco na osoby, które tego odcinka wideo-bloga wysłuchają.
To rzadko spotykana cecha wystąpień wszystkich osób mówiących o duchowości. Pojawia się tylko wtedy, kiedy osobę przedstawiającą wykład dotknie w czasie wystąpienia „boski promień światła prosto z górnych pięter kosmosu”. Tak bez dwóch zdań było w przypadku tego odcinka wideo-bloga.
I jeszcze komentarz pod tekstem...
... poniżej cudowne zdjęcie Helci
czytaj dalej
Dzień dobry moja 13 letna córka opisała zdarzenie jakie miało miejsce w Łodzi na osiedlu Dąbrowa. Wracałam późnym wieczorem ( prawdopodobnie to byłkoniec września lub października tego roku) od babci, która mieszka dwa bloki dalej i spojrzałam odruchowo w niebo - zobaczyłam, jakbu znad chmur ktoś oświetlał ziemię, coś latało bez żadnego układu typu ósemki, koła nad początek chmurami i zdawało mi się, że te tajemnicze światła przeszły kawałek za mną. Przeraziło mnie to i solidnie przyspieszając kroku wpadłam do domu i opowiedziałam z wielkim strachem o wszystkim mamie. Moja mama szybko się ubrała i poszłyśmy to sprawdzić, szłyśmy w kierunku szkoły na Gałczyńskiego w Łodzi. Mama zaczęła dokładnie obserwować, czy ruchy świateł są regularne, czy zataczają koła, ale koła latały bez żadnego układu. Nagle, gdy doszłyśmy do szkoły zatrzymałyśmy się i pomyślałyśmy, że należy zabrać z domu telefon, aby nagrać to zdarzenie. Nie zdążyłyśmy jednak, ponieważ światła ustawiły się w półokręgu ( było ich ok. 7), nagle z dwóch boków tego ustawienia wyleciały dwa światła, które zleciały na dół, zderzyły się ze sobą w ułamku sekund tak szybko, że gdy podniosłyśmy wzrok na półokrąg świateł wszystko zniknęło i światło zgasło. Wróciłyśmy do domu zaskoczone całą sytuacją. Po dziesięciu minutach musiałyśmy wyprowadzić na spacer psa ( godzina po 21). Z ciekawościa patrzyłyśmy w niebo, lecz było pozbawione wszelkiego zachmurzenia, ale po tajemniczych okręgach nie było ani śladu. Co widziałyśmy, nie wiemy do dziś.
[...]
From: [...]
Sent: Wednesday, May 13, 2020 1:24 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Tajemniczy obiekt w Warszawie w dn.18/04/2020
Szanowna Redakcjo,
Przesyłam opis zdarzenia, którego byłam świadkiem:
Załączam ilustracje dokumentujące, czyli moje fotomontaże, jak to coś wyglądało. Zdjęcia okolicy zdarzenia zrobiłam któregoś z następnych dni i nałożyłam na zdjęcia mój fotomontaż.
Czas i miejsce: 18 kwietnia 2020 r., godz. między 22-23, okres kwarantanny, miejsce wyjazdu z ulicy Trojdena w ulicę Żwirki i Wigury w Warszawie. Byłam w tym miejscu sama, nie było żadnego innego człowieka, robiłam nocny marsz kondycyjny po osiedlu. Wychodzę zza budynku mieszkalnego na Trojdena, patrzę w stronę ulicy Żwirki i Wigury i widzę:
Obiekt przemieszczał się bardzo powoli, ale płynnym ruchem wzdłuż ulicy Żwirki i Wigury w kierunku Centrum W-wy. Był to idealnie równy w kształcie czarny prostopadłościan, bo obiekt widziałam z boku jako prostokąt. Był jak równa geometryczna bryła. Obiekt nie miał żadnych ściętych ścian, żadnych opływowych kształtów tak jak mają samochody. Nie miał okien i drzwi, ani żadnych świateł i odblasków na powierzchni. To była głęboka, idealna czerń jego pokrycia. Tylko u dołu, przy obu końcach były dwa jasne małe punkty świetlne, ale nie były to fragmenty kół, bo nie było żadnych kół widać. To po prostu był czarny prostopadłościan, który przemieszczał się w jakiś sposób do przodu i miał dwa światełka u dołu. Obiekt był bardzo długi - conajmniej około dwie długości samochodu osobowego i wysokości samochodu osobowego, lub trochę niższy. Nie wydawał żadnych dźwięków, np. hałasu silnika. Przemieszczał się w idealnej ciszy. W tym czasie gdy to było, nie jechał żaden samochód, jakby było jakieś zamrożenie czasu. Było jakoś inaczej, jakby przesunięcie czy zastygnięcie w czasie. Trwała całkowita cisza. Odniosłam momentalnie wrażenie, że ten obiekt przemieszcza się tak powoli, bo skanuje otoczenie. Tak mnie zdziwiło to co zobaczyłam, wręcz przestraszyłam się, że miałam odruch automatyczny, nie wsparty logiką: chwilę szłam, chwilę patrzyłam w osłupieniu i następnie szybkim krokiem wykręciłam w tył zwrot i wróciłam z powrotem za budynek, żeby nie patrzeć. Zatem dłużej już się nie przyglądałam. Poszłam na spacer po osiedlu w inne miejsce.
Teraz to miejsce mnie przyciąga. Jestem tam prawie codziennie, będąc na spacerze. Mam w pamięci fakt, że byłam świadkiem czegoś, co trudno wytłumaczyć. Że wzdłuż jezdni przemieszczało się coś, co nie było samochodem.
...
Z poważaniem,
[...]
/poniżej dwa zdjęcia przysłane przez naszą czytelniczkę/
czytaj dalej
Dobry wieczór, W trakcie mojego pobytu w Indiach i Nepalu w 1985r. zdarzyła mi się dziwna historia. Miało to miejsce w Waranasi. Spacerujac po mieście nagle zorientowałem się, ze juz tu byłem. Na potwierdzenie moich wrażeń wszedłem w zaułek, na końcu którego był mały plac otoczony ciasno domami, na którym znajdował się posag Ganesia, przy którym bawiłem się w dzieciństwie. Idąc zaułkiem wiedziałem co zastanę na jego końcu: plac i posąg.
NIGDY WCZEŚNIEJ NIE BYŁEM W INDIACH.
[...]
Dziś przeczytałem artykuł o wstrząsającej zbrodni:
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,11405404,Zbrodnia_w_lesniczowce__widziano_dwoch_mezczyzn.html
...wstrząsnęło mną zakończenie artykułu.
W tym samym miejscu w 1945 r. była taka sama zbrodnia.
Sowieci zastrzelili niemieckiego leśniczego i jego żonę.
Wstrząsnęło mną w kontekście prawa reinkarnacji... czy mordercy mogą być wcieleniem sowieckich żołnierzy, a zamordowani ówczesnego niemieckiego leśnika i jego żony? Dlaczego to znów się powtarza?
pozdrawiam
[...]
[...] Witam i za razem pozdrawiam.
Przeczytałam dosłownie przed chwilą dwa artykuły zamieszczone na waszych łamach. Sama osobiście nigdy nie miałam tej (nie)przyjemności przeżycia czegoś podobnego, jednak w ostatnim artykule, w liście wysłanym przez jedną panią, wyczytałam coś co mnie również zdarza się niemal każdej nocy. Przymusowe otwieranie oczy, aby sprawdzić całą przestrzeń w pokoju. Nigdy jednak niczego nadzwyczajnego nie widzę.
Ale nie o sobie chciałabym tu mówić.
Chciałabym opowiedzieć historię mojej mamy, która opowiadała mi to tym już dość dawno temu. W obecnej chwili mam 20 lat, wtedy mogłam mieć około 12 - 13. Bardzo mnie ta historia wtedy zaintrygowała.
Mama opowiadała o nocnych zmorach, które kilkakrotnie ją dręczyły. Kilkakrotnie, podkreślam, ponieważ wyczytałam w tych artykułach, że tym paniom przytrafiło się to raptem dwa razy. Jestem tym faktem zdziwiona, że może to się powtórzyć o wiele częściej.
Moja mama pewnego wieczoru, kiedy miała parę naście lat, kładła się w końcu do łózka, kiedy jej pozostałe trzy siostry już spały. Mieszkali wtedy na wsi i mieszkanko było małe, musiały się pomieścić razem. Położyła się więc i już prawie zasypiała, kiedy poczuła coś w nogach, jakby coś szło na czterech nogach. Spojrzała i zobaczyła wielkiego kota, która szedł od strony brzegu łóżka do ściany. Kopnęła go i on zatrzymał się i tak dziwnie na nią spojrzał. Oczywiście wystraszyła się i nakryła się na głowę kołdrą. Po chwili znów wyjrzała, ale kota już nie było. Kilka lat później rozmawiała o tym z jakąś starsza panią, która powiedziała jej, że to była zmora nocna, która szła do kogoś, bo gdyby szła do niej, dusiłaby ją.
Jakiś czas po tym zdarzeniu znów coś jej się przytrafiło. Nie spała wtedy, ale gdy położyła się spać, widziała wielkie robale, karaluchy chyba łażące po jej łóżku. Kiedy jej ojciec a mój dziadek zapalił światło znikały, ale kiedy gasił znowu się pojawiały. Ostatnie zdarzenie jakie miała było chyba najbardziej zadziwiające. W nocy obudziła się i przerwie między szafą a ścianą, tak mebel był ustawiony, zobaczyła kompletnie nagiego mężczyznę, który w rękach trzymał lalkę owiniętą w jakieś długie szmaty, które tak jakby spływały mu z tych rąk i zasłaniały dół ciała. Nic nie robił ani nie mówił po prostu stał sobie tam z tą lalką. Nie wiem czy patrzył na mamę czy nie, nie pamiętam już wszystkich szczegółów, ale wiem, że to zdarzenie identycznie powtórzyło się podajże następnej nocy. Znów nagi mężczyzna z lalką w rękach w długich szmatach. Ten materiał był jakby brudny, szary.
Od tamtego czasu mama już nic nigdy nie widziała. A warto dodać, że z całej czwórki rodzeństwa tylko ona coś takiego widywała. A przynajmniej tylko ona o czymś takim kiedykolwiek opowiadała.
Dziękuję i pozdrawiam.
[...]
czytaj dalej
Witam Załogę FN ! Kiedy zmarła moja babcia na jej pogrzeb trzy dni później przyjechał jej brat z Niemiec, a mój powiedzmy "wujek". Jest wdowcem i mieszka sam w domu w Niemczech. Opowiedział jak już po babci śmierci, w łazience na poddaszu pękła szyba w oknie dachowym. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że pękła wewnętrzna szyba. Okno jest tam od lat. Od razu (trochę w żartach) stwierdził, że H.(moja babcia) u niego była się "zameldować".
Może i coś w tym jest... Jak macie podobne opisy to chętnie zobaczę na stronie.
Moje dane proszę tylko do Waszej wiadomości pozdrawiam
[...]
[...] Witam, w styczniu zmarła moja mama. Po jej śmierci, chyba dzień po, w samochodzie służbowym mojego męża ( przy nim ) opadły szyby elektryczne, znaczy otworzyły się. Kluczyka w stacyjce nie było - leżał na fotelu. Zaznaczę, że mój mąż nie jest przesadny, nie wierzy w żadne życie po śmierci itp. ale ta sytuacja spowodowała, że do dzisiaj o tym myśli. A od śmieci jego teściowej minęło 5 miesięcy. Czy to przypadek? Czy jest na to jakieś wytłumaczenie ?
Kolejnym dziwnym zdarzeniem było- wszystko dzieje się w dniach pomiędzy śmiercią, a pogrzebem mojej mamy i dot. mojego męża - zapaliły się lampki na choince. Mąż znowu był sam i nie podchodził do choinki- siedział na kanapie i oglądał coś w telewizji. Jednak tutaj mamy dla siebie wytłumaczenie - źle została wyciągnięta wtyczka z gniazdka z lampek
Nie mniej jednak, może nie przypisywalibysmy jakiś zdarzeń nadprzyrodzonych tym sytuacjom, gdyby nie fakt, ze mój mąż z zawodu jest elektrykiem
Czy było coś na rzeczy, czy to tylko nasza nadinterpretacja sytuacji, która byłaby zupełnie neutralna gdyby nie okoliczności które sprawiły, że tak się nad nią pochylamy ?
Pozdrawiam
[...]
Witam chce opowiedzieć kilka historii. Jechaliśmy samochodem z miejscowości Trzebiatów do Kołobrzegu około godziny 22 w pewnym momencie jadąc przez las przed samochód wyskoczyła zjawa ta osoba była kobietą i znikąd z pobocza jakby wbiegła przed samochód z rozłożonymi rękoma jak by potrzebowała pomocy nie wiem w jaki sposób ale udało mi się tego niby człowieka ominąć zatrzymałem samochód i okazało się że nikogo za samochodem nie ma to coś zniknęlo.
Kolejne wydarzenia miały miejsce w mieszkaniu brata dziecko jego córki bawiło się na podlodze i w pewnym momęcie samochodzik zabawka sterowany bezprzewodowo który nie miał możliwości jazdy do tyłu sam się uruchomił wyjechał tyłem spod stołu i jezdził po pokoju omijająć przeszkody i jakby bawił się z dzieckiem ,po jakims czasie inna zabawka zaczęła wydawać dzwięki chociaz nikt jej nie dotykał.
W kolejnych dniach drzwi w pokoju zaczęły zię zamykać i otwierać jak by był przeciąg w mieszkaniu choć żadne okno nie było otwarte, nastepnie przy kuchence gazowej sama uruchamiała się zapalarka gazu.
Po miesiącu będąc z matką w lesie na grzybach przy jednym drzewie zbiegło się kilanascie wiewiórek i patrzyły na nas pozwalając podejść do nich na odległość około 1,5 metra od drzewa były to dzikie wiewiorki małe i duże było to bardzo dziwne bo w tym lesie będąc przed tym zdarzeniem jak i po nim nigdy nie widzieliśmy w tym lesie ani jednej wiewiorki. Masz tata był myśliwym może to był znak od niego?
Jeszcze kilka zjawisk wystąpiło po śmierci naszego taty np: telewizor sam się sciszał kilkakrotnie choć nikt pilota od tv nie obsługiwał i był on sprawny mama miała wrażenie jakby ktoś chodził po mieszkaniu w nocy.
Wszystkie te zdarzenia znikły po około 6 miesiącach po smierci taty.
Pozdrawiam [...]
czytaj dalej
[…] Historia, którą postanowiłam opowiedzieć, nie jest moim własnym przeżyciem, ale mojego teścia. Kilka razy mój mąż namawiał go do tego, żeby zgodził się to opowiedzieć nautilusowi, ale ten się nie zgadzał. Zapewniam, że historia zdarzyła się na bank, bo teść nie jest osobą, która by ją wymyśliła. Wyglądało to tak – był 2011 rok, okolice miejscowości Pieńczykówek w powiecie Grajewskim, skąd pochodzi rodzina mojego męża. Był 25 lipca 2011, kiedy razem wieczorem od znajomego, gdzie był reperowany jego samochód. Była godzina ok. 22.00 i było już całkowicie ciemno, choć tego dnia nie było chmur i było widać gwiazdy.
W pewnym momencie teść zauważył, że jak opowiadał jedna gwiazda zaczęła się powiększać, co go tak bardzo zdziwiło, bo nigdy czegoś takiego nie widział. Gwiazda był coraz większa i większa, aż nagle przed nim w odległości ok. 15 metrów wylądowała i unosiła się nad ziemią. Była to kula, bardzo jasnego kremowego koloru, która delikatni świeciła i po której przebiegały jakieś ciemniejsze smugi czy plamy. Teść opowiadał, że nie czuł strachu, ale był tak jakby sparaliżowany. Jedyne co mógł, to się na tę kulę patrzeć. Nie była duża, miała może 2-3 metry średnicy. Nie wydawała z siebie żadnego dźwięku, co wyklucza helikopter czy satelitę, który się rozbił czy coś takiego. I potem wydarzyła się najciekawsza rzecz.
Jak powiedział – z kuli wystrzelił promień w jego kierunku albo jakiś błysk światła i więcej już nic nie pamięta. Najdziwniejsze jest, że obudził się w ubraniu (!) na łóżku w dawnym pokoju mojego męża, w którym nigdy nie miał zwyczaju się kłaść spać.
Nie pamięta jak dotarł do domu ani jak trafił do tego pokoju, Dosłownie nic, całkowite zero. Nie miał żadnych śladów na ciele poza jedną rzeczą: buty były bez sznurówek. Nigdy ich nie znalazł, choć szukał ich także w miejscu, gdzie spotkał się z tą dziwną kulą. Teść mówił, że bez sznurówek nie doszedł by do domu, bo buty by mu spadły ze stóp, gdyż robił takie próby. Jak dotarł do domu, kiedy, dlaczego teściowa niczego nie zauważyła? Naprawdę ta historia w rodzinie mojego męża to wielki temat tabu. Teść się boi, że tej nocy coś się z nim stało, o czym on nie pamięta.
Pomyślałam, że ta historia was na pewno zainteresuje
Moje dane tylko dla was
[….]
I jeszcze informacja z ostatniej chwili.
From: [...]
Sent: Wednesday, May 6, 2020 12:47 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: NOL Warszawa z ul. Giełdowej
Pani Małgorzato [...]
Dzień dobry,
Nazywam się Ja[...] , razem z żona [...], która lubi spędzać czas na naszym balkonie, wczoraj tzn. 04.05 w okolicy godz. 23 obiekt przemieszczający się z dużą prędkością. Obiekt było widać przez ponad 5 do 7 minut, świecił mrugającym światłem w kolorach żółtym czerwonym i chyba zielonym. Obserwację prowadziliśmy z balkonu 6piętro naszego mieszkania ul. [...] (od ul. Giełdowej) w Warszawie. Obiekt był stosunkowo duży, myślę że poruszał się na wysokości linii kolejowej od ul. Towarowej w kierunku Dworca Zachodniego, może bardziej nad Ochotą. Obiekt był duży, intensywnie świecił i albo wisiał nieruchomo, albo przemieszczał się z dużą prędkością. Bezgłośnie. Nagrany firm nie oddaje tego co było widać naocznie (było zachmurzenie, ale intensywnie świecił księżyc). Nieprawdopodobne, aby to był dron.
Na stronie u Państwa znalazłem jak wpisałem w wyszukiwarkę opis z zeszłego roku z mapką, gdzie jest podobna obserwacja z naszej okolicy.
Wysyłam link do ściągnięcia filmu, niestety jest dość ciemny. Wysyłam zdjęcie naszego balkonu z dnia. Widać budowę, kilka dni temu rozebrano wielki dźwig. We właściwościach pliku jest lokalizacja mieszkania.
Może ktoś inny jeszcze to zaobserwował ?
Serdecznie pozdrawiam.
[...]
tel. [...]
/poniżej zdjęcie z balkonu świadka/
Poniżej klatka z filmu pokazującego obiekt.
czytaj dalej
Witam serdecznie! Od dłuższego czasu jestem wiernym czytelnikiem (a także oglądaczem i czasem słuchaczem ;-) ) Waszego serwisu, kibicuję z całego serca Wam i temu co robicie, to doprawdy wspaniałe! Chciałbym podzielić się z Wami wiedzą o pewnym wydarzeniu, którego co prawda nie byłem uczestnikiem, gdyż miało to miejsce czasie II Wojny Światowej, a lat liczę raptem 21... Historię znam od mojego dziadka, którą z kolei przekazał mu jego ojciec, a mój pradziadek.
Było to w 1941 roku, niedaleko miasta Skalbmierz na Małopolsce... Miasteczko, podobnie jak pobliskie wsie, położone jest wśród pofałdowanego terenu, skupionego wokół starorzecza Nidzicy, lewobrzeżnego dopływu Wisły. Do lat 70-tych był to również teren dosyć podmokły, bagnisty, i niejednokrotnie obserwowano tu zjawisko "błędnych ogników". Lecz właśnie w latach 70-tych przez okoliczne łąki przekopano kanał, który starej Nidzicy odebrał sporą część wody i osuszył bagniska. W 1941 roku, była to jednak głęboka rzeka, dosyć szeroka, z wartkim prądem, z powodzeniem napędzająca pobliski młyn.
Właśnie do owego młyna, właściciel jego, a mój pradziadek, pewnego jesiennego wieczora, wracał ze swoim znajomym z pobliskiej wsi, Kolonii Sielceckiej. Młyn ten znajdował się (i znajduje nadal) przy drodze do wsi Kobylniki, oddalonej od niego o ok. 600m. Droga prowadzi w większości wzdłóż pierwotnego koryta Nidzicy. Odległość z Kolonii Sieleckiej do młyna, w linii prostej wynosi około 2 km, klucząc polnymi drogami, około 3 km. Pradziadek z towarzyszem byli mniej więcej w połowie drogi, gdy nagle na pobliskich bagnach, w odległości może kilkuset metrów, zabłysnęły dwa silne światła. Przypominały reflektory samochodowe, więc mężczyźni przestraszyli się, że to nadjeżdzają Niemcy. Schowali się zatem wśród rosnących przy drodze krzewach i obserwowali zjawisko.
Tymczasem dwa "reflektory" z wolna ruszyły, kierując się mniej więcej w ich kierunku, w stronę drogi. Nie było słychać żadnego dźwięku silnika, nic, ponadto owe światła wydawały się "płynąć" nad łąkami. Gdy zbliżyły się do rzeki, pradziadek z przyjacielem ciekawi byli w którą stronę skręcą, czy w stronę młyna, czy w stronę Skalbmierza. Swiatła jednak nie skręciły, a dosłownie "przeszły nad rzeką", udając się w stronę okolicznych kamieniołomów, znanych wśród miejscowych jako Kamionka Sielecka, sąsiadujących z pobliską wsią Sielec Biskupi.
I wtedy stała się rzecz dziwna, bo światła zaczęły sunąć ruchem wahadłowym, wysuwając się na przód to jedno to drugie. Po jakimś czasie światła zanikły na terenie Kamionki. Przestraszeni mężczyżni wyszli z ukrycia i czym prędzej pobiegli do młyna. Tam dowiedzieli się, że mniej więcej w czasie ich obserwacji, mieszkańcy zauważyli niesamowite, jasne światło, jakby ktoś na okna nakierował z zewnątrz silny reflektor.
To w sumie tyle. Mógłbym jeszcze dodać, że ludzie nad okolicą obserwowali przeloty ognistych kul, i że przed wybuchem wojny, w 1939 roku, widziano w środku nocy efekt "płonącego horyzontu", ale nie chcę być nadto tendencyjny... ;-)
Trudno mi objąć umysłem co to było? UFO? Nieznane zjawisko atmosferyczne? Eksperymentlana broń niemiecka? Wybór pozostawiam Wam :-)
Z góry dziękuję za uwagę i pozdrawiam!!!
[...]
p.s.
Przesyłam również kilka objaśnionych zdjęć, które powninny zwizualizować miesce wydarzenia (w tym jedno dosyć dramatyczne), a także prowizoryczną mapkę.
Witam.
Chcę zapytać Waszą organizację o pewien incydent, który przydarzył mi się
kilkanaście lat temu.
Oto opis incydentu:
Była noc, jechałem samochodem przez las, na tylnym siedzeniu i patrzyłem
przez szybę na gwiazdy. Przez kilka sekund zobaczyłem wyraźnie na niebie
pomarańczowe światło (jasne, ale nie rażące w oczy, okrągłe, rozmiar
postarałem się oddać w załączonym obrazku), a wokół niego 3 symetrycznie
rozłożone białe światełka (podobne do najjaśniejszych gwiazd).
Pomarańczowe światło stało w miejscu, białe światełka powoli oddalałby się
od pomarańczowego.
Załączam narysowany przeze mnie obrazek, księżyc umieściłem dla oddania
wielkości świateł.
Interesuje mnie, czy poza moim przypadkiem, odnotowano podobne.
Pozdrawiam,
[...]
/poniższy opis dotarł na naszą pocztę 5 maja 2020/
Chciałbym opowiedzieć swoją historię o UFO.
Byłem świadkiem wielokrotnej obserwacji.
Mieszkam we wsi [...] koło Częstochowy.
Zdarzenia miały miejsce w lutym 2016 roku.
Słyszałem przekaz telepatyczny tuż przed
obserwacjami że w mojej wsi będą kosmici.
Pewnego wieczoru leżałem w łóżku w oknach nie było firanek. Zaobserowałem chaotycznie poruszającą się gwiazdę po niebie tuż nad moim domem. Obudziłem się w nocy o godzinie 4.30
Wyjrzałem za okno swojego pokoju przy zgaszonym świetle.
Za ogrodzeniem sąsiada za drzewami choinkowymi na pustym polu dostrzegłem dziwne światła wielkości reflektorów samochodowych ułożone poziomo w równej odległości. Miało to miejsce z soboty na niedzielę. Miejsce obserwacji to teren nierówny pagorkówaty porośnięty głównie chaszczami i drzewami samosiejkami
Kilka dni później poszedłem z rodzicami do kościoła.
Po mszy wybraliśmy się na cmentarz. Jak szliśmy aleją i uliczką
zobaczyłem za ogrodzeniem cmentarza dziwne światło wielkości lampy latarki unoszące się do góry które zgasło po czym zapaliły się dwa światła czerwone tej samej wielkości. Świadkami obserwacji są rodzice. W pobliżu cmentarza znajdują się lasy i tereny zielone.
Było to w trudnodostępnym miejscu gdzie nie ma wejścia od ulicy i strony cmentarza. Kilka dni później wyszedłem na spacer do sklepu wieczorem. Idąc ulicą widziałem pomarańczową kulę światła wielkości lampy ulicznej. Myślałem ze to chiński lampion.
Niestety kula zniknęła i pojawiła się po drugiej stronie ulicy w innym miejscu na podobnej wysokości . Wracałem kilka dni później z kościoła z ojcem. Idąc ulicą zaobserowaliśmy bardzo jasną gwiazdę wielkości satelity ISS wiszącą nieruchomo w powietrzu. Stanęliśmy i zaczęliśmy się przypatrywać obiektowi. Obiekt nieoczekiwanie zaczął się oddalać od miejsca obserwacji i zniknął wyłączając oświetlenie. Byłem pewnego dnia z rodzicami w kościele parafialnym. Był wieczór ciemno.
Wychodząc z kościoła dostrzegłem dziwny obiekt przypominający drona nadlatujący od strony cmentarza oraz pobliskiego lasu oświetlony czerwonym i zielonym światłem
Świadkami są rodzice którzy obserwowali całe to zdarzenie
Obiekt przeleciał dosłownie nad naszymi głowami i kościołem.
W czasie trwania tych obserwacji bardzo źle się czułem. Miałem paraliż senny. Wydawało mi się że jestem prześladowany przez dziwną postać z innego wymiaru która mnie dusiła i dotykała. Czułem podczas snu jak podnosi mi się kołdra i pościel. Miałem koszmary senne. Między innymi koszmar lub sen o kosmitach
Chciałbym poinformować że wszystko ustąpiło po ustaniu
zdarzeń i incydentów. Wyczuwalny był również specyficzny zapach
w powietrzu. Wietrzna pogoda. Warunki pogodowe. Pochmurno. Brak słońca. Temperatura dodatnia. Zamglenia i mgły.
Dostaliśmy ciekawy telefon od babci z Jeleniej Góry.
Opowiadała że widziała dziwny pas światła poruszający
się za oknem jej mieszkania w tym samym czasie.
Nie widziałem kosmitów. Tylko światła nocne.
Chciałbym tak bardzo zachować anonimowość.
Proszę zamieścić historię na stronie lub witrynie.
[...]
czytaj dalej
Od lat żyję w lęku przed nocą. Nie wtedy, jak dom jest wypełniony ludźmi – wówczas funkcjonuję normalnie, problem nie istnieje. Zaczyna się w momencie gdy wiem, że zostanę sama.
Jestem osobą racjonalnie myślącą, póki promienie słoneczne dochodzą do pomieszczeń w których przebywam. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej, śmieję się sama z siebie, że to głupie, dziecinne, irracjonalne. Mam w sobie ogrom odwagi i optymizmu do czasu aż zapadnie zmrok. Wtedy cały mój wigor gdzieś się ulatnia. Wszystko się zmienia. Czuje się jak w innej rzeczywistości, gdzie reguły panujące w ciągu dnia nie obowiązują. Nie ufam źródłom sztucznego światła, sprzętom zasilanym elektrycznie. Dlaczego? Chociażby dlatego, że w ostatnim miejscu zamieszkania, po kilku spokojnych latach, wracam któregoś dnia z pracy, w środku dnia i włącza się sam telewizor. O dziwo, nie zareagowałam jakoś histerycznie, wręcz potraktowałam to zupełnie naturalnie, bez zbędnych emocji. Nawet rozbawiło mnie to lekko. Włączyłeś się – powiedziałam sobie – aha dobrze, więc nadawaj. To był taki okres, kiedy wracałam do domu potwornie zmęczona, liczyłam każdy krok i miałam nadzieję, że starczy mi sił, żeby dojść do celu. W domu zawsze dopadał mnie taki przeraźliwy chłód, że trzęsłam się z zimna, dosłownie dygotałam. Co z tego, że na zewnątrz 30 stopniowy upał, skoro ja w polarze, pod kołdrą i kocem trzęsłam się z zimna 40 minut zanim zasnęłam.
Tak, bo to był mój rytuał – zapadałam w sen w ciągu dnia. Wtedy też znajomy elektronik – który był nieraz świadkiem jak telewizor się włącza, wyłącza, przełącza kanały, żyje własnym życiem – stwierdził, że póki to wszystko się dzieje jak jest włączony do gniazdka, to nie ma się czym przejmować, bo to mogą być zwykłe przepięcia. I na tym stanęło.
Ostatnio jak zostałam w domu sama, znowu zapaliło się światło na korytarzu, już w nowym mieszkaniu i popękały żarówki w pokoju. Zawsze staram się to racjonalnie wytłumaczyć i spokojnie do tego podejść, ale mogę tak zrobić póki mam włączoną pełną świadomość. Najbardziej boję się, że wybudzę się w środku nocy, „zobaczę coś i usłyszę” i zanim wszystko sobie racjonalnie przetłumaczę, doznam jakiegoś zawału albo wylewu.
Od dawna nie chce „nic widzieć i słyszeć”. Dlatego zapalam wszystkie światła, włączam dźwięk z różnych źródeł i staram się przeczekać do świtu. Nie dałoby się tak na dłuższą metę żyć, popadłabym w jakąś psychozę. Przecież trzeba pracować, mam odpowiedzialne zajęcie i muszę myśleć trzeźwo.
Co bym mogła zobaczyć albo usłyszeć? Na przykład to co moja babka i ciotka. W rodzinie nikt nic o tym nie wie, moi rodzice do tej pory nie wiedzą. Babka nikomu o tym nie mówi, przecież ludzie poczytają nas za wariatów. Nocowałam u nich pewnego lata, już jako dorosła osoba. Cisza, głucha noc. Śpimy z ciotką w jednym pokoju, nagle krzyk i hałas. Raban taki, że zerwał nas na równe nogi. Pobiegłyśmy z ciotką do kuchni, gdzie zastałyśmy naszą seniorkę, goniącą za kimś. Usłyszałam pytanie ciotki:
„Znowu przyszła?” Myślę – „Kto u diaska? W środku nocy? Po ciemku? Co się tutaj wyprawia?” Babka jak zwykle żadnej pary z ust. „Nic się nie stało, idziemy spać.” Ale jak zasnąć po takiej akcji, zwłaszcza, że widok zawsze spokojnej, twardej, zrównoważonej, chłodnej emocjonalnie babki – niepokoi. Głos się jej łamie i widać, że sama nie zaśnie do rana, bo po chwili w dłoni już dzierży swój modlitewnik i będzie klepać litanie przez następne godziny. Widzę po ciotce, że ta będzie bardziej skora do wyjaśnień. Dowiaduję się, że z różną regularnością nocami mają odwiedziny. Kobieca postać, jasna, wysoka, łagodna, rozświetlająca mrok. Przychodzi, żeby poinformować o przełomowych, ważnych wydarzeniach w rodzinie, w okolicy. Widują ją obydwie, chociaż nie zawsze w tym samym czasie. Przychodzi powitać nowych członków rodziny. Zastanawiały się kto to – wymyśliły, że ktoś z przodków. Ja nie jestem do tego przekonana. Zastanawiam się, czy owa postać tylko informuje, czy może manipuluje i kreuje tę rzeczywistość, o której mówi.
Sama ostatnio codziennie budziłam się z rozkazem na ustach, wypowiadanym na głos po wstaniu: „Zmień pracę”. I tak codziennie. Owszem, byłam zmęczona fizycznie i psychicznie, ale logicznie, racjonalnie myśląc zmiana pracy niewiele mogła zmienić, bo warunki pracy w moim zawodzie, wszędzie są podobne, a ja jednak zainwestowałam bardzo wiele wysiłku w to miejsce, więc wydało mi się to najzwyczajniej absurdalne i bezcelowe. Odepchnęłam od siebie siłą woli ten nakaz. I wtedy zdarzyło się coś bardzo dziwnego, bo zaczęli przychodzić do mnie inni ludzie i opowiadać swoje sny – a nigdy tego nie robili – z wielkim niepokojem pytali czy przypadkiem nie odchodzę, bo w snach informowałam ich, że odchodzę, zmieniam miejsce i przekazuję ich pod opiekę kogoś innego. To nie była jednostkowa sytuacja, tylko lawina. Zaznaczam, że nie pracuję w branży ezoterycznej, jakimś gabinecie psychoterapii.
Przychodzili zwyczajni ludzie z ulicy dzielić się swoimi snami. A potem jeszcze splot dziwacznych okoliczności sprawił, że, chcąc nie chcąc, zmieniłam pracę. Zdążyłam przed epidemią koronawirusa. Dodam, że w poprzednim miejscu pracy oprócz stałych obowiązków, miałam pod opieką bardzo wielu starszych podopiecznych z wielkiego, nie najlepiej zarządzanego DPS-u. Codziennie zastanawiam się jak oni przetrwają to wszystko. Nie mam złudzeń, że jest i będzie bardzo ciężko.
Czy to przypadek? Nie sądzę. Kto nas odwiedza i jaki w tym ma cel? Czemu mają służyć te manifestacje? I pytanie zasadnicze – czy warto dociekać?
[dane do wiad. FN] /e-mail dostaliśmy 2 maja 2020/
czytaj dalej
[...] Witam FN, Chciałem Wam przedstawić historię, która do tej pory nie daje mi spokoju, a która jest związana z dziwnym zdarzeniem z cyganką, która kiedyś zaczepiła mnie w moim mieście. Wiem, że to brzmi śmiesznie, a ludzie raczej traktują cyganki jako oszustki i pewnie słusznie, ale wtedy zdarzyło się coś bardzo dziwnego. Miało to miejsce w lipcu 2019 roku, kiedy w moim mieście, a mieszkam na Śląsku, był bardzo uciążliwy smog, że aż trudno było oddychać. Ja z moją dziewczyną postanowiliśmy, że kupimy sobie maseczki zakrywające usta i nos, które teraz mają obowiązek nosić wszyscy, a wtedy chodziły z nimi tylko pojedyncze osoby i oczywiście nikt nawet przez chwilę nie pomyślał o koronawirusie, że coś takiego kiedyś może przyjść. Jak szedłem w masce, to ludzie kpili i się śmieli, naprawdę takie reakcje nie należało do rzadkości. Tego dnia byłem w masce i szedłem przez plac przed dworcem, kiedy podeszła do mnie cyganka. Powiedziała coś mniej więcej w stylu „pan pozwoli, że panu powiem, co pana spotka”. Normalnie to zawsze dziękuję i odchodzę, ale że akurat kupiłem bilet i miałem ok. 13 złotych w ręku (10 złotych w banknocie i 2 zł i 1 zł w monetach) czyli całkiem sporo, ale nagle pomyślałem, że jej dam, to może przyniesie mi szczęście na maturze za rok i zrobię jej tym przyjemność. Powiedziałem jej, żeby zabrała pieniądze i pomyślała o mnie dobrze, bo potrzebuję szczęścia na egzaminach za rok. I wtedy stało się coś bardzo dziwnego. Ona wzięła pieniądze i schowała, ale nagle obiema dłońmi przytrzymała mnie za rękę i powiedziała coś takiego, że – cytuję – pan się nie przejmuje, bo przez zarazę, którą ześlą duchy zwierząt do egzaminów w terminie nie dojdzie, a potem pan je zda, ale nie w terminie. Tak jak pan będą wszyscy ludzie chodzili, zakrywać twarze będą musieli, bo zaraza ich wystraszy i zmieni cały świat, pan zobaczy to wszystko.
Puściła mi rękę i odeszła do innych cyganek. Po jej słowach dosłownie mnie zatkało, tak były dziwne. Wszystkiego się mogłem spodziewać, tylko nie tego. Tego dnia powiedziałem o jej słowach mojej dziewczynie, która śmiała się z mojej naiwności, że dałem jej pieniądze za wysłuchanie głupot. No bo jak, przez zarazę przesunięte matury? Jak pewnie wiecie matury są przesunięte, a wszyscy chodzą w maskach, bo jest koronawirus. Postanowiłem to wam opisać, bo jest to pierwsze w moim życiu przeżycie, które może być dowodem na jasnowidzenie. Ta kobieta bez dwóch zdań ma taki dar, bo jej słowa przecież się sprawdziły.
Pozdrawiam
[…]
From: […]
Sent: Sunday, May 3, 2020 1:50 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Koronawirus - znak?
Mieszkam ze swoją dziewczyną i dwójką jej dzieci z poprzedniego małżeństwa. Od samego początku dosyć restrykcyjnie podeszliśmy do zaleceń zwiazanych z koronawirusem. Czując, że może to zmienić się w coś dużo poważniejszego niż jedynie zwykła grypa na samym początku zrobiłem nawet zapasy żywności z długim terminem ważności, które mogłyby nam pozwolić na przeżycie około 10-14 dni w zupełnie wyjątkowych okolicznościach. Zapasy stoją w kartonach a ja codziennie mijam je i w głowie mam jedną myśl "zbyt mało - potrzeba więcej". Po chwili zastanawiam się czy nie jest to objawem paniki. Jakiejś chorej obawy przed czymś co jest efektem burzy medialnej (wszak ponoć epidemia się kończy). Tsk samo było dzisiaj wieczorem o czym nawet rozmawiałem z dziewczyną. Po takiej dyskusji jak codziennie późnym wieczorem wyszliśmy na spacer z psem. Mamy przed blokiem piękny zbiornik retencyjny co pozwala nam bez udziału innych osób zaznać chociaż trochę normalności w tej obecnie skołowanej sytuacji. Robimy sobie taki półgodzinny obchód. I nagle - dokładnie w momencie kiedy znów zacząłem wątek "może przesadzam" - nad naszymi głowami pojawiło się mnóstwo nietoperzy. Mieszkamy tutaj od 1,5 roku i nigdy ich tutaj nie było. Stanąłem i na głos rzuciłem "może to znak, że nie panikuję" i nagle tak jak się pojawiły tak zniknęły....
Pozdrawiam
[…]
From: […]
Sent: Sunday, May 3, 2020 12:08 AM
To: nautilus <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Przeznaczenie.
Witam.
Napisze krótko. Pandemia 4%Wirusa pokazała że świat jest tak zepsuty, iż nie da się go naprawić. Ludzkie Ego przerasta Wirusa i to Mega. Musi się stać coś nadzwyczajnego abyśmy zrozumieli po co tu jesteśmy. Moje sny opowiadają mi że człowiek się nie zmieni w swoim postępowaniu!!!!
[...]WITAM ,HISTORIA TA MIALA MIEJSCE WIELE LAT TEMU .MIALEM SEN W KTORYM WYCHODZE Z DOMU I DOCHODZE DO DROGI ASFALTOWEJ (OK 40 M)ALE NAGLE MIJA MNIE LEWITUJACA PLYTA NAGROBNA ,COFAM SIE ABY ZOBACZYC CO JEST NAPISANE NA NIEJ ALE NIE JESTEM JUZ W STANIE ZOBACZYC CO .NIECALE DWA TYGODNIE POZNIEJ (JUZ REALNIE ) MUSIALEM WYJSC Z DOMU DO SZKOLY DO KTOREJ DOJEZDZALEM POCIAGIEM ,KIEDY PRZYJECHALEM -A MIALEM ISC NA POGRZEB-BABCIA WRAZ Z SASIADKA POWIEDZIALY ZE NIE MA SENSU I ZEBYM ZOSTAL W DOMU ,TAK TEZ ZROBILEM .KIEDY PRZYJECHALA RODZINA Z POGRZEBU DOWIEDZIALEM SIE ZE MOJ BRAT POPELNIL SAMOBOJSTWO ,TO BYL DLA MNIE SZOK .POPELNIL SAMOBOJSTWO ZARAZ PO MOIM WYJSCIU Z DOMU .SEN TO ZAPOWIADAL LECZ JA ZAPOMNIALEM O NIM ...
[dane do wiad. FN]
/dziękujemy za wszystkie historie - każda z odpowiednim opisem trafiła do naszego Archiwum FN/
czytaj dalej
Historia, którą tu opiszę, nie jest zmyślona. Od kiedy skończyłam 17 lat, intensywnie interesowałam się zjawiskami paranormalnymi, szukałam o nich dużo w internecie, pomagała mi także ta strona. W pewnym momencie bardzo chciałam doświadczyć jakiegoś zjawiska paranormalnego. Na szczycie pragnień było spotkać ducha.
Przez wiele lat z rodziną opiekowaliśmy się przewlekle chorym ojcem. Niestety, nie był on dobrym człowiekiem. Bardzo dużo przecierpieliśmy. W 2016 roku ojciec zmarł. Po jego śmierci przeprowadziłyśmy się z mamą do dużego miasta. Był styczeń, kilka miesięcy po jego pogrzebie.
To był zwykły dzień, popołudnie. Byłam w pokoju. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do drzwi. Obok stała moja mama.
- Ktoś puka, nie otworzysz? - zapytałam mamę.
Podeszłam do drzwi, spojrzałam przez wizjer.
ZA DRZWIAMI NIKOGO NIE BYŁO.
Pukanie było wyraźne, pamiętam to do dziś. Gdyby ktoś "się bawił" i celowo zapukał do drzwi, słyszałabym jak schodzi (mieszkam w kamienicy).
Czy mógł to być mój zmarły ojciec? Czuję, że to był jego DUCH. Pamiętam tą chwilę, pukanie było słychać "z wysokości" jakby stał mężczyzna.
Przez kilka lat nie odwiedzaliśmy jego grobu, w zeszłym roku postanowiłam to zrobić. Niech spoczywa w pokoju.
Pozdrawiam,
[...]
/e-mail dostaliśmy w ostatnich godzinach/
Dyktowanie Marka (osoby zmarłej fizycznie rok temu)
dla [...] Andrzeja [...]
2.08.2019 r. godz. 18.10-18.18
Chcę Wam o tym mówić…
Marek: Weź kartkę.
Andrzej: Mam.
M: Pisz.
A: Jasne.
M: Tutaj jest zupełnie inaczej niż tam u Was opowiadają. Może to ja zresztą za mało się nad tym pochyla-łem, w każdym razie wiedz i przekaż tym, którym ufasz, że to dopiero początek podróży, o jakiej chciałbym jak najwięcej opowiedzieć, ale mamy ograniczenia. To znaczy nie wolno nam wszystkiego przekazywać, przynajmniej na tym etapie. W ogóle odnoszę wrażenie, że to, co mi się przydarzyło było oczywiście ja-kimś wyższym planem. Natomiast nie miałem wcześniej żadnych sygnałów, że to tak się toczy, i że tak mało jest w naszej gestii. Rozumiem, że Ty jesteś trochę lepiej przygotowany ode mnie. Żałuję, że w sumie tak mało o tym rozmawialiśmy, ale obrałem złą ścieżkę zrozumienia. Mimo że pisałem o swojej ścieżce w każ-dym prawie numerze, to wszystko, o czym piszemy ma się nijak do tego, co naprawdę tu funkcjonuje. Wiesz, mam teraz chwilę żeby z Tobą pogadać i mogę się do Ciebie podstroić. Będę prosił, aby mi na to dalej zezwalano.
Sporo rzeczy, które tu poznałem, bardzo by uprościło Wasze myślenie tam. Wiem, że teraz wszyscy kombinują jakby tu pchać dalej ten wózek Nieznanego, dochować mi wierności, ale coś wnieść też od sie-bie. Nie rozumiałem, że nie wolno tak postępować i pchać swoje ego ponad wszystkich. Po prostu za mała pespektywa, człowiek nie widzi dalej niż 5 centymetrów od swojego nosa, a dopiero stąd wszystko się naprawdę prostuje i przestaje być niedomówione.
Chcę Wam o tym mówić, bo czuję, że to była moja droga. O ile pozwolisz, będę z Ciebie korzystał, pozdrów Izę i przeproś, że tak mało było naszych kontaktów i nie korzystałem z waszej wiedzy.
Myślę, że Tobie będzie łatwiej po tej stronie, bo już jesteś obcykany z tymi mechanizmami. Rozpo-znaję znajomych, nie wszystkich, widzę nowych, którzy gdzieś tam przewinęli się przez moje życie. Poru-szam się myślą, ale to jest bardzo przyjemne i nowe. Tam, u Was, nie lubiłem nowego, a to okazuje się takie ekscytujące.
Dziękuję Ci, że tak szybko zareagowałeś. Czekam ciągle na pozwolenie, żeby coś przekazać, choć nie wiem, czy to zrozumiecie. U nas obowiązują inne zasady. Ponieważ wiem, że chcesz je poznać, będę próbował opowiedzieć tyle, ile zdołam zmieścić w takim krótkim przekazie. Dopiero się rozpędzam.
Uściskaj wszystkich, którzy mnie pamiętają i przekaż, że czuję się znakomicie i tak też wyglądam. Czasu i zmęczenia w ziemskim wymiarze tu nie ma. Jestem po swojemu szczęśliwy, bo wiem, że wszyscy tego dostąpicie. Pisałeś tak do mnie i ja Ci się zrewanżuję.
Twój Marek
A: Kocham Cię Mareczku.
M: Ja to tu czuję.
czytaj dalej
Witam Oficerów !
Długo się "zbierałem" z napisanie tego co mi się śniło 2 tygodnie temu, ponieważ nie daje mi to spokoju. Od prawie dwóch miesięcy jestem zaangażowany w remont nowego mieszkania mojej siostry, które kupiła w starej kamienicy. Jako, że mało mi się co śni, a jak już do same banały, wiec praktycznie nie byłoby o czym pisać, ale ten sen jednak był inny. Śniło mi się, że kopię studnię u siostry w piwnicy i cały czas się martwię, czy ja to dobrze robię, czy uda mi się włożyć poszczególne obręcze w wykopanej dziurze- nie wiem skąd ale we śnie wiedziałem że będę musiał kopać głęboko na jakieś 22-28metrów.
We śnie cały czas się zamartwiałem, czy ja to dobrze robię i tak w kółko, a czas naglił, ponieważ nazbierało się dużo ziemi z wykopu i trzeba było to wynieś. W wynoszeniu ziemi pomagał mi nowopoznany sąsiad, którego pierwszy raz miałem okazję poznać i zamienić parę słów na początku remontu. W końcu rano się obudziłem i niestety nie wiem czy się dokopałem do wody, czy nie. Sam sen bym określił jako mroczny -przypominający mi filmy z czasów II wojny Światowej. Chciałbym zaznaczyć, że nigdy w życiu nie kopałem studni ! i dlatego ten sen wydaje mi się bardzo dziwny.
Pozwoliłem sobie do Was napisać, bo coś wydaje mi się, że może to zwiastuje jakąś dużą suszę w naszym kraju lub co gorsza jakiś kataklizm? Chciałbym, żebyście wiedzieli o tym, gdyby nie daj Boże miało się to sprawdzić , co było by niewątpliwie dla mnie pewnym szokiem.
Pozdrawiam serdecznie
[dane do wiad. FN]
/e-mail dostaliśmy w ostatnich dniach/
Od:Gorki73
Odnośnie "DZIWNY SEN O... KOPANIU STUDNI"
Witam Mostek Kapitański !
Dzisiaj przeczytałem wiadomość, która może właśnie zwiastować suszę w Polsce i jest poniekąd związana z "dziwnym snem o kopaniu studni"
https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/przez-suszę-zaczyna-brakować-wody-w-studniach-problemy-mogą-mieć-też-elektrownie/ar-BB13o5zS?ocid=spartanntp
Pozdrawiam serdecznie Gorki73
I jeszcze jeden e-mail z naszej ostatniej poczty naszym zdaniem związany ze zjawiskiem pamięci o poprzednim wcieleniu.
[...] Witam was,chciałabym podzielić się pewną ciekawostką,mojej 14 letniej córce czasami śni się miejsce którego nigdy nie widziała a istniało.W miejscu gdzie wybudowaliśmy nasz dom a było to kilka lat przed jej narodzinami stał mały budynek tzw.kuchnia letnia w środku było wejście do piwnicy zamykane podnoszoną klapą.ostatnio podczas rozmowy zaczęłam jej opowiadać o tej kuchni letniej a ona do mnie,mamo czasami śni mi się ten mały budynek i nie wiedziałam co to było.poprosiłam żeby narysowała i faktycznie wiernie przedstawiła to czego nigdy nie widziała jak to możliwe?nawet nie mamy zdjęć starej kuchni.Pozdrawiam [...]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.