Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Witaj droga redakcjo,
Dzisiaj czytając artykuł "Moje przeczucia śmierci innych osób" w końcu zebrałem się w sobie aby opisać sytuację z mojego życia. W 2007 roku urodził mi się pierwszy syn. W tym czasie moja teściowa była już bardzo chora, rak płuc.
Często rozmawialiśmy o tym, jak bardzo chce doczekać narodzin pierwszego wnuka. Syn urodził się 09.08.2007. W kolejny weekend wybraliśmy się z żoną i synem do Wejherowa do teściów. Jeszcze w piątek wieczorem udało nam się, jak się później okazało, zrobić jedyne zdjęcie mamy z wnukiem. W sobotę stan się pogorszył i teściowa trafiła do szpitala. Wiedzieliśmy że już nie wróci do domu.
W niedzielne przedpołudnie siedzieliśmy w salonie z teściem, szwagierką i żoną, prowadząc cichą rozmowę (w drugim pokoju spał syn). Nagle moja żona się wzdrygneła - powiedziała później że doznała nagłego uczucia zimna. Zapytała która godzina. Pamiętamy to oboje doskonale była 12:09.
Około godziny 13:30 zadzwonił telefon ze szpitala. Teściowa zmarła 19.08.2007 o 12:09.
Jako wasz stały czytelnik, nie wierzę że to przypadek. Myślę że mama przyszła się pożegnać.
Dla nas najważniejsze że wytrzymała i spotkała się (mimo że raz) z wnukiem.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
W czasie gdy miało miejsce opisywane przeze mnie zdarzenie, byłam nastolatką obarczoną lękiem o zdrowie mamy i dalsze losy moje i mojego młodszego rodzeństwa. Żyliśmy w ciągłym oczekiwaniu i niepewności na to co ma się wydarzyć. Mieliśmy nadzieję, budowaliśmy ją ale była bardzo krucha i potrafiła szybko rozsypać się przy każdym, najmniejszym nawet niepokojącym objawie. Ten ponad dwuletni okres nacechowany był nieustającą obawą i totalnym brakiem poczucia jakiejkolwiek stabilności czy bezpieczeństwa.
Właśnie wtedy, któregoś dnia, gdy mama była w domu i czekała na kolejny zabieg, przyjechała do nas w odwiedziny jej koleżanka ze swoją babką. Szczególne emocje i poruszenie swoim przybyciem wzbudziła uśmiechnięta, sprawiająca wrażenie sympatycznej staruszka. Nie mieliśmy jej okazji wcześniej poznać osobiście, ale słyszeliśmy o niej przeróżne opowieści, które układały się w nieco tajemniczy, ekscytujący, a na pewno budzący zainteresowanie większości domowników obraz. U mnie dodatkowo po przywitaniu się z nią pojawił się na tyle silnie odczuwalny niepokój, że postanowiłam jej wówczas unikać.
Owa pani bardzo wiele w życiu przeszła, między innymi przebywała podczas wojny w obozie koncentracyjnym. Właśnie tam nauczyła się stawiać karty i twierdziła stanowczo, że tylko dzięki temu, iż była w tym naprawdę dobra, udało jej się to piekło przetrwać. Potrafiła chociażby wytypować bezbłędnie komu uda się przeżyć. Ci nieliczni, którym wróżyła, bo robiła to rzadko, żywili przekonanie o jej niezwykłych w tej materii uzdolnieniach i nie mieli co do tego wątpliwości.
W okresie w którym nas odwiedziła od dawna już nie wróżyła. Była za to duszą towarzystwa, potrafiła snuć barwne opowieści. Tego dnia jednak nieoczekiwanie bardzo chciała postawić karty- upatrzyła sobie mnie i moją mamę. Nie chciałam. Prosiłam mamę, żeby też tego nie robiła, ale jakaś ciekawość w niej zwyciężyła i mimo moich sprzeciwów zgodziła się.
Po około godzinnej sesji, przyszła mi oznajmić, że szybko umrze, a my zostaniemy sierotami. Ale – o ironio – żebym się nie martwiła bo będziemy żyć dalej i jakoś sobie poradzimy. „Mój Boże” – myślałam – „będziemy żyć dalej...”
W tym momencie uderzył mnie tak duży wyrzut adrenaliny i poniosła mnie taka fala wzburzenia, że nie mogąc znaleźć miejsca w domu wybiegłam na zewnątrz. Zawsze musiałam być twarda i stanowić oparcie dla innych, a w tym momencie wszystko we mnie pękło. Chodziłam w tę i z powrotem nie mogąc opanować gniewu. Letni, spokojny, cichy, bezwietrzny wieczór wokół stanowił znaczny kontrast do tego, co szalało we mnie. Ani księżyc w pełni na bezchmurnym niebie, ani widok zatoki, ani las nie był w stanie mnie ukoić. Słyszałam, swoje własne powtarzane na głos słowa: „Jak można?... Jak można życzyć młodej kobiecie, matce dzieci, śmierci?” – tę wróżbę w ten sposób odczytywałam. Chodziłam jak oszalała płacząc, aż w pewnym momencie doznałam pewnego rodzaju olśnienia, zatrzymałam się i usłyszałam swój głos tym razem głośniejszy i bardziej dobitny. „Skoro życzysz śmierci... Umieraj! Sama Umieraj!” – powtórzyłam. W tej samej chwili całe napięcie zeszło ze mnie. Byłam wszystkim wyczerpana, ale już bardzo spokojna. Wróciłam do domu.
Nie opiszę szoku i bólu jakiego doznałam niespełna tydzień później, gdy dowiedziałam się, że ta kobieta zginęła tragicznie w wypadku samochodowym. Pomimo że to nie ja kierowałam pod wpływem alkoholu tym samochodem, którym jechała. Nie ja, jechałam z niedozwoloną prędkością po wyboistej, wąskiej, słabo oświetlonej drodze, wioząc kilku pasażerów na śmierć. Wiem, że to nie ja. A mimo to... Mimo to, od tego czasu ważę słowa. Zwłaszcza gdy niosą je żywe i szczere emocje. Staram się w gniewie nie posuwać się w wypowiadaniu życzeń za daleko.
Dodam, że od tego czasu minęło już dwadzieścia lat, a moja mama żyje i póki co cieszy się całkiem dobrym zdrowiem.
[dane do wiadomości FN]
czytaj dalej
Witam Fundacjo, Jestem waszym czytelnikiem od ładnych kilku lat i chciałem się podzielić z wami pewnym dziwnym zjawiskiem w moim życiu. Zabrzmi to irracjonalnie, ale czasami czuje że się coś wydarzy i ma to związek często ze śmiercią, ale jest to bardzo... płynne często to rozumiem dopiero po wydarzeniu, ale jestem przekonany, że faktycznie jest to realne, a mianowicie:
Będąc nastolatkiem kładąc się spać 10 września 2001 rozmawiałem z bratem o "komandosach" (operatorach jednostek spec. owczesna pasja) i pamiętam jak mówiłem mu, że jeszcze chyba nikt nie wpadł na pomysł, żeby porwać samolot i zderzyć go z jakimś wieżowcem. Nie wiem skąd u mnie taka myśl ale czuję że jakby nie sam z siebie to wymyśliłem tylko to do mnie przyszło.
Było to jedno z najwcześniejszych przeczuwań które w życiu zdarzyły mi się kilkakrotnie. Kolejnym była śmierć mojego kolegi z czasów szkolnych, która myśl o jego śmierci też wpadła mi przy jakiejś codziennej czynności.
Dlaczego do was z tym piszę ? a no dlatego że ostatnio takim wg. mnie 100% pewnym sygnalem będzie zdarzenie opisane tu: http://sadeczanin.info/wiadomosci/ratowal-kobiete-ktora-skoczyla-z-mostu-bohaterem-jest-piotr-falowski-z-malej-wsi
Idąc dokładnie 15.12.2017 po tej stronie mostu Heleńskiego w Nowym Sączu patrzyłem na wartką wodę Dunajca i "dostałem" mocnego odczucia strachu jakby nawet paraliżu i przyszła do mnie myśl "gdybym wskoczył to już mnie nie będzie". Nie umiem wyjaśnić skąd to się wzięło (w tamtym czasie) bo przekraczam przez ten most blisko 30 lat, autem, na nogach lub rowerem i lubię patrzyć na spokojną wodę, bo mnie to uspokaja. Dlatego uważam, że późniejsze wydarzenia tj tragedia tej Pani która zakończyła życie skacząc z mostu, nie jest przypadkiem - nie wierze w nie.
Przepraszam za tak długi mail - czy jest możliwe jakieś spójne wyjaśnienie takiej sytuacji ? Dodam że brałem czasami udział w waszych projektach np wizualizacji i nie wiem czy mam jakieś zdolności nazwijmy je "nadprzyrodzone". Ale czasami mam wrażenie, że dostaje sygnały od kogoś/czegoś że się coś stanie, ale są one nie jasne i wymagają mojej sporej uwagi i koncentracji. Jeżeli jest taka możliwość to chciałbym pracować nad tym żeby nauczyć się je wyłapywać wśród zdarzeń codziennej egzystencji.
Pozdrawiam Szanowną redakcję - jeżeli macie ochotę możecie używać ten tekst dowolnie, wyłączając jakiekolwiek informacje o mnie.
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
O tej historii opowiedział nam znany polski profesor zajmujący się kardiologią (absolutna pierwsza liga). Był rok 1983, kiedy do jego szpitala trafił wyjątkowy pacjent.
Pan Piotr przeżył nagle zatrzymanie akcji serca spowodowane porażeniem prądem elektrycznym. Był to klasyczny "wstrząs" po dotknięciu kabli z gniazdka 220V, ale akurat u tego człowieka spowodowało to nagłe zatrzymanie pracy serca połączone z częściowym zawałem. Dzięki błyskawicznej akcji rodziny (jego córka akurat obecna w domu mężczyzny była pielęgniarką) udało się go uratować. Dlaczego ten przypadek był tak wyjątkowy? Otóż po odzyskaniu świadomości ten mężczyzna mówił w zupełnie niezrozumiałym dla wszystkich języku. Początkowo persolnel szpitalny i rodzina myśleli, że jest to język hiszpański, ale po kilku dniach prób kontaktu z tym człowiekiem okazało się, że mężczyzna mówi jedną z odmian dialektu język Basków, zamieszkujących kilka prowincji na pograniczu Hiszpanii i Francji. Posługuje się nim dzisiaj ponad milion osób, z których ok. 90% mieszka w Hiszpanii.
Lekarz powiedział, że w tamtych latach nie było tak agresywnych mediów i ta zdumiewająca historia nie dostała się na łamy ówczesnych gazet, choć jego zdaniem w pełni zasługiwała na to, aby ludzie poznali ten niesłychany fenomen. Przyznał jednocześnie, że nie sposób go wyjaśnić ani żadnymi dziwolągami w postaci teorii o "pamięci komórkowej", ani żadną "mistyfikacją rodziny".
Tego typu historie są - warto to powtarzać - kolejnym dowodem na istnienie wędrówki dusz, czyli reinkarnacji. Tego typu fenomeny zdarzają się na całym świecie, a przykładem może być historia ze Stanów Zjednoczonych, która została zaprezentowana w materiale telewizji CNN dołączonym do tego posta. Ta bardzo dziwna i tajemnicza zagadka medyczna zdarzyła się w Kalifornii. Pewien Amerykanin obudził się w pokoju hotelowym, jednak bez żadnych wspomnień na temat tego kim jest, ani skąd pochodzi. Co dziwniejsze, mówił on wyłącznie po szwedzku.
I jeszcze ciekawa historia z naszej poczty - z ostatnich godzin!
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, December 29, 2017 12:08 PM
To: nautilus
Subject: warto rozmawiac,najnowszy program
Witam serdecznie zaloge,wczoraj ogladalem program pana Pospieszalskiego "Warto Rozmawiac" na TVP Info,przesylam link do tego programu i polecam obejrzenie od 27 minuty,wystapienie polskiego zolnierza,ktory zostal uratowany przez innego zolnierza amerykanskiego,ktory w wyniku tego zginal na polu walki....moim zdaniem kolejny swietny przyklad reinkarnacji i karmy
https://vod.tvp.pl/video/warto-rozmawiac,28122017,35131088
Pozdrawiam serdecznie
Mateusz
czytaj dalej
Dzień dobry Kapitanie i Załogo !
[...] chciałabym opisać dwa przypadki kiedy miałam dokładne określenie czasu mającej nadejść śmierci osób bliskich.
Pierwszy przypadek : mój ukochany wujek, mieszkający kilkaset kilometrów ode mnie zachorował terminalnie. Z grubsza wiedziałam, że ma przed sobą kilka miesięcy życia, ale potrzebowałam znać dokładniejszy termin, aby przygotować się organizacyjnie, tzn. przemyśleć i przygotować ubiór, opracować plan opieki nad dziećmi, które w tamtym czasie chodziły do szkoły podstawowej, stworzyć rezerwę finansową na wyjazd, no, słowem chodziło mi o plan praktycznego postępowania w konkretnej okoliczności.
Poprosiłam przed snem o informację dotyczącą terminu odejścia wujka. I miałam sen- wujek wyjeżdżał, a ja go odprowadzałam na dworzec PKP. Hala dworca była piękna, wyłożona marmurami, były złote balustrady i barierki, a wszystko to lśniło i błyszczało złotym rozproszonym światłem. Na dworcu był duży ruch, ale ja nikogo nie widziałam, a o ruchu świadczyły tylko stale otwierane i zamykane ogromne dwuskrzydłowe wahadłowe szklane drzwi jedne prowadzące na peron, drugie wyjściowe na zewnątrz.
Tymi drzwiami wchodzili przyjezdni i wychodzili odjeżdżający. Wujek był głodny więc rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu restauracji dworcowej, wtedy wyrosła przed nami sala takiej restauracji za ścianą ze szkła, zaprowadziłam tam wujka, usiedliśmy jako jedyni klienci przy stole nakrytym śnieżnobiałym obrusem, pojawił się kelner w śnieżnobiałym ubraniu i zamówiłam wujkowi parówkę z musztardą i herbatę ( tutaj muszę wyjaśnić, że potrzeba jedzenia, świadczy o głodzie energetycznym istoty). Wujek zjadł z wielkim apetytem i już był czas wyjścia na peron. Poszłam z nim za te wahadłowe drzwi i zobaczyłam w półmroku stojących kilku podróżnych.
Uwagę moją zwróciła para starszych ludzi, ona była wystraszona, a on się nią bardzo troskliwie opiekował, pochylał się nad nią, otaczał ramieniem, wspierał serdecznie. Nagle z czerni z wielkim łoskotem nadjechał pociąg, wujek i inni wsiedli szybko, chciałam jeszcze zrobić pa pa, ale okna pociągu były czarne i już niczego nie zobaczyłam, a jeszcze na peron wbiegł spóźniony podróżny i szybko wskoczył do wagonu i pociąg nagle z wielkim łoskotem odjechał w czerń. Na peronie zostałam sama smutna, odwróciłam się i powoli poszłam do wyjścia. Kiedy ze spuszczoną głową przechodziłam przez halę ze zdziwieniem zauważyłam, że posadzka zaśmiecona jest liśćmi kapusty, zadałam sobie pytanie dlaczego, o co chodzi i usłyszałam odpowiedź " to czas kiszenia kapusty".
A jak to się zrealizowało? Umówiłam się ze znajomym sprzedawcą z bazarku, że w poniedziałek przywiezie mi worek świeżo szatkowanej kapusty, ale że ten termin potwierdzę jeszcze telefonicznie w niedzielę wieczorem. No i zadzwoniłam, ale aby odwołać zamówienie, bo godzinę wcześniej dostałam informację o śmierci wujka.
Drugi przypadek :podobnie jak poprzednio, choroba terminalna w rodzinie i moja potrzeba zaplanowania spraw organizacyjnych z tym związanych. Tu również poprosiłam przed snem o sprecyzowanie czasu i oto jaką dostałam odpowiedź " za dwa tygodnie zaczyna się sezon truskawek". Po obudzeniu się jako dzień rozpoczęcia "sezonu truskawkowego" określiłam na 1 czerwca, a więc minus 14 dni... i tak też było co do dnia.
Serdecznie pozdrawiam
Basia
czytaj dalej
Witam FN. Właśnie jestem po lekturze artykułu "CZY PRZEDMIOT MOŻE PRZYNOSIĆ PECHA? ". Mam osobiste doświadczenie z takim przedmiotem i wiem że jest to w 100% prawda. Przedmioty mają swoja energię i uważam także że dobrą lub złą energię można nadawać przedmiotom. 3-4 lata temu wyjeżdżałem do Niemiec do pracy u bardzo bogatego Niemca w gospodarstwie. Do moich zadań należały wszelkie prace w całej posiadłości. Mieszkaliśmy z żoną i jej szwagrem przez 2 miesiące w mieszkaniu na terenie posiadłości.
Któregoś dnia szef czyli ten Niemiec poprosił abym między czasie zrobił porządek w takiej wiacie/garażu gdzie stały maszyny rolnicze i wszelkiego rodzaju bractwa. Przestawiając rzeczy znalazłem w ziemi miały kamień około 5-6cm na którym widniał czarny napis po niemiecku "Streit". Oczywiście zainteresowało mnie to co to oznacza i pomyślałem że wezmę ten kamień do kieszeni a po pracy sprawdzę w internetowym słowniku co to znaczy. Niezłego szoku i zaniepokojenia doznałem kiedy okazało się że napis oznaczał słowo "kłótnia".
/foto: archiwum grafik FN/
Wieczorem kiedy skończyliśmy pracę i wróciliśmy do mieszkania doszło do awantury. Szwagier mojej żony robił dosłownie wszystko aby nam dokuczyć i się z nim kłócić. Staraliśmy się unikać konfrontacji ale to jeszcze bardziej rozwścieczało go. Kolejny dzień był podobny. Nie pamiętam czy na drugie czy na trzeci dzień skojarzyłem że nadal w kieszeni mam ten kamień i natychmiast go wyrzuciłem w to samo miejsce gdzie go znalazłem. Przysypałem go tak samo ziemią. Po kilku dniach sytuacja unormowała się. Do dziś zastanawiam się dlaczego ktoś napisał "kłótnia" na kamieniu i po co. Chętnie dowiem się co o tym sądzicie i czy spotkaliście się z takim przypadkiem
Dziękujemy za ciekawą relację. Odpowiadając na pytanie naszego czytelnika - nigdy nie spotkaliśmy się z czymś podobnym.
czytaj dalej
Dział „XXI PIĘTRO – moja historia” cieszy się ogromną popularnością wśród czytelników. Tworzy się w ten sposób jeden z największych zbiorów w polskiej sieci www relacji o osobistych doświadczeniach ze zjawiskami niewyjaśnionymi. Oddzielną grupę stanowią sny naszych czytelników. Przeważnie w ich ocenie jesteśmy ostrożni, ale monitorujemy je, klasyfikujemy i katalogujemy.
Oto przykład z naszej poczty „z ostatnich godzin”.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, December 25, 2017 10:11 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Real sny
Od pewnego czasu mam bardzo realistyczne sny. Tak bardzo ze je "czuje". Nie wiem czy to normalne czy cos mi sie w mozgu nie tego, zrobilo, ale postanowilem poprosic Was o pomoc w ich zrozumieniu. Opisuje to tak jak mi sie przypominalo po obudzeniu. Troche chaotycznie, ale pisze to w miare przypominania sobie czesci snu.
To byl 'kościół' (czulem jakbym byl obok kosciola, swiatyni, nie potrafie okreslic wyznania) ale nie widzialem budynku, trzech muzulmanow spiewalo po arabsku nadchodzac droga w strone tej swiatyni, uciekalem, oni byli za mna, nie jakby mnie gonili, tylko jakbym to ja nie mogl uciec przed nimi. wiedzialem ze cos nie tak. Na lawce (chyba przed tym budynkiem.) Matka i corka, corka podobna do kolezanki z normalnego zycia, nawet pomyslalem, "podobna do D.." , sara i kama siedza przy kominku, tak powiedziala,(chodzilo o psy?) widzialem jej twarz jak w realu. Uciekalem przed muzulmanami, uslyszalem allach akbar, wiedzialem ze jak uslysze trzy razy to cos wybuchnie. Probowalem zabrac, ostrzec jej matke, pamietam ze wzialem ja za reke i kazalem uciekac . Wtedy sie obudzilem. Sen byl tak realistyczny że jestem w stanie narysowac plan tego miejsca, choc minelo juz 2 dni od tego momentu to nadal mam to w głowie.
Od FN
Sny potrafią być naprawdę mega-realistyczne i rzeczywiście są takie, które absolutnie nie są przypadkowymi „majakami śpiącego mózgu”. Poniżej publikujemy kilka opisów snów od naszych czytelników, które zostały przysłane na pokład okrętu Nautilus. Ich lektura na pewno będzie ciekawa dla wszystkich, którzy interesują się snami. Proszę wybaczyć, że będziemy robili „korekty ortograficznej i składniowej tekstów”, ale nie mamy na to czasu.
*****
Witam pokład Nautilusa od jakiegoś czasu zacząłem interesować się waszym bardzo ciekawym i intrygującym forum. Swoją pierwszą wypowiedz na forum zaczął bym od tego że od kiedy tylko pamiętam zawsze w moim życiu towarzyszyły mi uczucia dejavu, jak każdy wie uczucie to przejawia się uczuciem powtarzania się czegoś, czegoś co już się przeżyło. W końcu skojarzyłem że te rzeczy które można określić mianem Dejavu... po prostu już kiedyś mi się śniły nie są to rzeczy wielkie, wręcz drobne ale za to ich częstość bywa zaskakująca. Uczucie to przejawia chwile przed wydarzeniem które ma się wydarzyć po prostu czuje... ale nie zawsze pamiętam co się wydarzy. Często moje sny są naprawdę dziwne i nie umiem ich zinterpretować ani do końca zrozumieć dzisiejszej nocy miałem jeden z najdziwniejszych snów jaki mi się kiedykolwiek przyśnił sen wyglądał następująco. " Byłem we wnętrzu jakiegoś kościoła katedry panował półmrok stałem przed samym wejściem na ambonie widziałem osobę która posiadała wysoki stopień w hierarchii kościelnej.. być może Biskup ale nie jestem pewien, osoba ta była ubrana w białe szaty i posiadała czerwoną stułę ten człowiek coś wygłaszał ale nie byłem w stanie słyszeć jego słów po jakimś czasie ta osoba wzięła w soje ręce wielki drewniany krzyż i rozerwała go ... inne osoby świeckie w kościele widząc to wstały i zaczęły wyrywać mu krzyż wtedy krzyż uniósł się pod sufit zaczął wirować i jakiś głos z jego strony przemówił był to głos męski przepowiadał coś, los jakiegoś człowieka ale tu niestety nie jestem pewien. Chwile potem krzyż znalazł się na ścianie nad moja głową uniosłem ręce i zaczęła na mnie skapywać krew z krzyża gdy się odwróciłem ludzi już nie było a ja poczułem wielkie uczucie strachu i chciałem się wydostać ale drzwi były zamknięte a więc postanowiłem szybko podbiec do okna w tym czasie usłyszałem śmiech szyderczy i przerażający i obłok czarnego dymu .. postać nie zdążyła mnie złapać bo już uciekłem." Cały dzień rozmyślałem nad znaczeniem snu ale nic specjalnego mi nie przyszło do głowy może wy coś z tego zrozumiecie.
Gorąco Pozdrawiam
Zbyszek
Cześć Nautilusie :)
W nawiązaniu do Waszego artykułu n/t snów o śmierci przesyłam Wam jeszcze raz mojego maila wysłanego jeszcze w roku 2011 dotyczącego tego tematu - może wtedy uszedł Waszej uwadze, aczkolwiek wydaje się być na temat :) :
pozdrawiam Tomek (do wiadomości redakcji) :)
________________________________________
Dobry Wieczór Nautilusie :)
Chciałem Wam opisać sytuację, która przydarzyła mi się dziś i parę dni temu: 3,4 dni temu (mniej niż tydzień) miałem sen o następującej treści- moja mama oznajmia mi w tym śnie, że jej matka? nie żyje (moja babcia, a jej matka, nie żyje już od ponad 20 lat), więc nie jestem jakoś zdziwiony tym faktem, zwłaszcza po przebudzeniu, bo pamiętam dobrze ten sen, ale jakoś w trakcie snu (tak to czasem ze snami bywa) nie budzi to mojego sprzeciwu i przyjmuję tę informację jako znaczącą.
Dzisiaj, a właściwie wczoraj, odwiedzam wieczorem mamę, a ta... mnie informuje, po telefonie od mojej kuzynki, ze spokojem, że dziś koło 13-tej zmarła jej... starsza siostra z Łodzi, czyli moja ciocia...
Wiem, że ten sen to nie jakiś tam przypadek, tylko próba, może nie do końca udana (bo we śnie, o ile dobrze pamiętam chodziło o śmierć wcześniej zmarłej mojej babki) przekazania mi, z wyprzedzeniem i to parodniowym, informacji o odejściu z tego planu ziemskiego mojej cioci...
Może to jakiś błąd (zakłócenie) w trakcie snu, albo chodzi o swoisty symbol (czyli odczyt nie jest dosłowny), że zamiast cioci jest babcia. Może to już właśnie wtedy w chwili snu, było wiadomo, że w planie naszego Stwórcy jest taki fakt przewidziany... Może gdyby żył Stefan Ossowiecki, widziałby już wtedy ten charakterystyczny obłoczek unoszący się nad moją ciocią, który zwiastowal rychłą śmierć danej osoby, a o którym możemy przeczytać w jego książce...
Chyba pierwszy raz przyjąłem tą informację z wielkim spokojem i zrozumieniem, bo już dawno wiem (a nie tylko ślepo wierzę), że tak naprawdę się nie umiera, a tylko zmienia co jakiś czas "swoją skórkę", którą się dostaje od Bozi na dane wcielenie i... cała zabawa (w życie) zaczyna się od nowa (ale z jakimiś tam warunkami startowymi) :) , a czasem dla danej umierającej osoby jest to wręcz swoiste wybawienie od cierpień, z którymi nie może sobie dać radę.
Pozdrawiam serdecznie całą załogę Nautilusa, oficerów i kapitana statku :)
(nazwisko i e-mail do wiadomości redakcji).
PS.
Ostatnio sny tzw. prorocze, mają u mnie niezłą sprawdzalność, nawet w takich prozaicznych, codziennych sprawach z różnych dziedzin życia ;) W ciągu ostatniego miesiąca ze 4 ziściły się w 100%- termin realizacji od 2 dni od maksymalnie tygodnia. Może jakieś tam klapki się mi pootwierały, bo wcześniej jakoś sobie nie przypominam takiej sprawdzalności ;)
Witam Szanowną załogę Nautilusa.
Często czytałem o róznych znakach od zmarłych, ale starałem sie podchodzić z dystansem. Jednak to co stało się ostatniej nocy wprowadziło mnie w osłupienie. Zawsze mam problem z zasypianiem, jednak tej nocy tego problemu nie było. Zasnąłem dosc szybko i od razu miałem sen, który mnie obudził. Po tej krótkiej drzemce lezałem chiwle na łóżku, gdy w pewnym momencie od drzwi zaczeło coś jakby wiać (śpie głową zaraz przy drzwiach). Było to tyle dziwne, że okna jak i drziw miałem na 100% zamkniete. Właśnie z tego powodu próbowałem sie podnieśc z łóżka i zobaczyć co się dzieje. Wszystko było by dobrze tylko w tym momencie nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Po nie udanej próbie podniesienia sie chciałem zawołać kogoś z domu, niestety nie moglem wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Mogłem jedynie otwierać i zamykac oczy. Próbowałem cos dostrzec, jednakże bałem sie widoku którego mógłbym ujrzeć, więc otwierałem i zamykałem oczy. Moje oczy nic nie dostrzegły, więc spróbowałem ruszyc nogami lub rękoma, jednak bezwład nie ustapił. Czułem sie jakbym był sparaliżowany. Wtedy ten "wiatr" przestał wiac, a ja mogłem z powrotem "wykonywac" ruchy. Całe zdarzenie trwało moze około 30 sek - 1min. Zastanawiałem sie czy to nie był przypadkiem sen, jednak pamiętam jak się budziłem przed tym zjawiskiem, a po nim nie czułem bym się budził. Po prostu leżałem na łózku i zastanawialem sie co to mogło być. Zresztą na sen wydaje mi sie to trochę z bardzo realne gdyż pamietam dokladnie wszystkie swoje mysli i próby ruchu. Jak Sądzicie co to mogło być?
Z poważaniem
Michał
Witam
Chcialam sie podzielic z panstwem jednym z wielu moich przezyc. Dzialo sie to podczas snu. Rozrozniam sny realne od fantastycznych. Roznica jest taka ze sny realne pamietam bardzo dokladnie , wrecz z detalami, a sny fantastyczne po uplywie kilku minut znikaja z pamieci.
Byl to przeskok w inne lata.Stalo sie to tak jakbym wyskoczyla z okna. Nazywam to wyskokiem bo to jest uczucie nie przechodzenia przez drzwi ale wlasnie przeskok lub wyskok. Jestem caly czas swiadoma podczas snu.Przenioslam sie w poczatki dwudziestego wieku.Lata 20 ste lub 30 ste.
Znalazlam sie na ulicy, byla chyba pora jesienna bo wszyscy byli ubrani w plaszcze.Ogolnie straszna szaruga. Ludzi bylo pelno, wszyscy ubrani z tej epoki.Przechadzajac sie wiedzialam ze jestem w innym czasie. Mijalam ludzi , przygladalam sie i obserwowalam toczace sie zycie.Ludzie ktorzy mnie mijali tez mnie widzieli bo spogladali na mnie. Nagle skrecilam w bok ulicy bo zaciekawilo mnie jedno wydarzenie, a mianowicie ktos bardzo bil psa.
Zwrocilam mu uwage ze nie mozna bic tak psa i powiedzialam ze to jest karalne.Ta osoba spojrzala na mnie jakbym sie z choinki urwala. Zaczelam wiec tlumaczyc ze czasy z ktorych pochodze nie pozwalaja na znecanie sie nad zwierzyna. Zebralo sie kolo mnie kilka osob. Tlumaczylam ze pochodze z 2000 roku. Opisywalam co sie zmienilo na swiecie od ich czasu do czasow moich.Oni patrzyli na mnie ale nie dowierzali mi.
Mysleli chyba ze postradalam zmysly. Dalej bili tego psa a ja sie oddalilam i postanowilam wrocic do siebie bo stwierdzilam ze wcale mi sie nie podobaja ani ci ludzie ani ich postepowanie. Powrot byl doslownie taki sam jak wejscie czyli przeskok ktory czulam fizycznie.Nigdy juz wiecej nie podrozowalam w czasie.
Byc moze nie jestem jedna z takim przezyciem, niemniej zrobilo to na mnie ogromne wrazenie.Traktuje to jako ciekawostke. Od tego czasu wierze ze mozna sie chyba przemieszczac w czasie, moze nie fizycznie ale mentalnie. Moze to nasza dusza podrozuje.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
Witam,
Zanim zaczne, prosze o nie podawanie moich danych...
Wlasnie przeczytalam Panstwa artykul i stwierdzilam iz musze napisac, poniewaz mi wlasnie przysnilo sie cos bardzo podobnego.
Wiec moj kochany dziadek( od strony mojego taty) zmarl na raka a dokladnie (bialaczke) w Maju 2014. Ja mieszkam za granica a dziadek i babcia zamieszkiwali w Polsce. W Styczniu 2014, postanowilam odwiedzic dziadka i babcie w Polsce z moim (bylym) partnerem. Zawsze jak ich odwiedzalam ( czasem bardzo zadko poniewaz mieszkam juz za granica ponad 10 lat, a teraz mam 20) to przy koncu odwiedzin dziadek za kazdym razem powtarzal mi ze trzeba sie pozegnac tak 'na zawsze' bo on nie wie czy dozyje moich nastepnych odwiedzin. Tak w sumie to on wtedy sobie bardzej zartowal i nikt nie bral tych slow na powaznie. Wlasnie w Styczniu jak odwiedzilam babcie i dziadka to dziadek jeszcze nie chorowal, bylismy u nich krotko ale powiedzialam ze jeszcze przyjde sie pozegnac przed moim wyjazdem. Bylam wtedy taka zalatana ze nigdy nie poszlam ponownie do dziadkow by sie pozegnac bo wiedzialam ze za pare miesiecy wroce i sie z nimi znow zobacze (tak bylo za kazdym razem). W polowie Kwietnia dostalismy telefon od Babci... ' dziadek ma raka i nie wiadomo ile mu zostalo czasu'. PANIKA! Wszyscy oprocz mojej mamy ( z powodow prywatnych) bardzo sie bali ze nie zdaza pozegnac sie z dziadkiem.
Moj dziadek za zycia byl bardzo nie mily w stosunku dla mojej Matki przez mojego Ojca ktory narobil problemow i moj Dziadek obwinial za to moja mame, lecz tak wcale nie bylo. Moj tata byl wszystkiemu winnien. Odrazu po telefonie mojej babci, moj tata i moja starsza siostra polecieli do Polski by zobaczyc sie z dziadkiem. Ja nie mialam okazi jechac poniewaz mialabym straszne problemy w pracy. Tak naprawde, dalej wierzylam ze dziadek wyjdzie z tego, zawsze byl dzielny. Wiec pojechali.. stan sie tylko pogarszal, dziadek byl juz byl przy koncu, a mnie tam ZNOW nie bylo...
Moja siostra z Tata pozeglani sie z Dziadkiem, on jeszcze wszystkich poznawal i byl bardzo zadowolony. Za kazdnym razem jak otwieral oczy (mial je zamkniete przewaznie) i widzial ze sa przy nim bliscy to leciala mu lezka. Moj tata cieszyl sie ze nie widzialam go w takim stanie bo bardzo schudl poniewaz nie chcial jesc ani pic. Bylo widac ze bardzo cierpi i nie bal sie smierci, chcial odejsc. Po powrocie mojej rodziny z PL, byly telefony na bierzaco ze stanem dziadka. W maju dostalam sms od mojej najstarszej siostry (ktora mieszka w PL) ze dziadek zmarl. Chyba do mnie to nie dotarlo poniewaz odczytalam sms i jak by nigdy nic dalej rozmawialam sobie z kolezanka. Jak wrocilam do domu to sprawa stala sie bardziej realistyczna jak zaczelam rozmawiac z moim tata na temat jak sie czuje zrobilo mi sie bardzo przykro ze nie zdazylam sie pozegnac z dziadkiem.
Na pogrzebie babcia mi powiedziala ' W styczniu jak mialas przyjsc sie pozegnac... Dziadek czeklal na Ciebie, codziennie rano i wieczorem stal pod oknem i patrzyl czy idziesz' Wtedy zrobilo mi sie nie zmiernie przykro bo dziadek zawsze stal przy oknie jak nam kiwal dowidzenia. Mialam go przed oczami.
Moi rodzice sie strasznie poklocili po smierci dziadka i nie rozmawiali ze soba z miesiac (nigdy nie bylo takiej sytuacji) i wtedy pierwszy raz stalo sie cos dziwnego.. Nikt nie widzial o co pokolocili sie rodzice lecz mojej siostrze snil sie dziadek.
Rozmawial z naszym tata i byl bardzo na niego zly, az wsciekly. Moja sisotra stala obok lecz nie slysza rozmowy, byla jak by za mlga. Moja siostra opowiedziala naszemu tacie o tym ( lecz on nie wierzy w takie rzeczy) i dzien po moj tata przeprosil moja mame. Zdaje wam sie to smieszne bo to pewnie dla was nic nie znaczy.. Lecz lata przed moj tata narobil dlugow na imie mojego dziadka, moj tata uciek z kraju i moj dziadek mial pretensje do mojej matki i obwinial ja za wszystko. Z tego powodu dziadek byl zly na tate, teraz pewnie wie ze moja mama nie zaslugiwala na taka pogarde z jego strony.
Nastepnie sni sie mojej mamie, ze ja bardzo przepraszal a reszty nie pamieta, bac nie chciala nam powiedziec? Nie wiem... Bylam odwiedzic znow babcie, w Styczniu 2015.. mowila mi ze caly czas czuje jego obecnosc w domu i ze wie ze nie odszedl, wtedy pomyslalam ze chce by mnie tez odwiedzil.
Dzisiaj obudzilam sie placzac, napisala do mnie siostra i po odczytaniu sms automatycznie przypomnial mi sie moj sen. Wiec snil mi sie moj dziadek, ze chorowal i lezal w lozku a my wszyscy siedzielismy przy ogromnym stole i bylo nas wielu, lecz nie pamietam dokladnie kto. Wiem ze byla tam rodzina ze strony taty, i nie byli zbyt usmiechnieci. Dziadek niespodziewanie wstal z lozka (zdrowy, mlody, ogolony tryskal radoscia) przytulil moja mame i mojego tate i byl BARDZO szczesliwy, nikogo wiecej nie przytulil. Nastepnie wstal i przy stole mowil cos do wszystkich lecz jakby patrzyl sie tylko na mnie (moj dziadek ledwie co chodzil a co dopiero wstac o wlasnych silach) i poniewaz ten stol byl tak ogromny ja siedzialam naprzeciwko niego ale bylam bardzo daleko. Wydawalo mi sie ze tylko ja go nie slysze iz wszyscy byli w niego wsuchani. Pochwili dziadek zaczal robic sie jak by za mgla i bardzo razne swiatlo okrozylo dziadka.
'Dlaczego nie slysze dziadka, dlaczego wszystko jest zamazane' zapytalam sie siostry ktora siedziala obok mnie.. Odpowiedziala mi ' poniewaz umiera, jego dusza od chodzi'. Po tych slowach zerwalam sie z siedzenia i bieglam szybko do Dziadka ale on jak by znikl jak tylko dobieglam i upadlam na kolana. Caly czas byl usmiechniety lecz denerwuje mnie fakt ze go nie slyszalam. Czytalam duzo o tych sprawach ale chciala bym by ktos mi napisal co to moglo znaczyc...
Chciala bym dodac ze bardzo brakuje mi dziadka i chciala bym go przeprosic za to ze nigdy sie z nim nie pozegnalam, a zawsze mam ta scene przed oczami. To ze sie modle i przepraszam mi nie wystarcza, oczywiscie odrazu po przebudzeniu sie pomodlilam sie za dziadka, lecz wolala bym by do mnie jeszcze raz przyszedl i dal mi szanse sie z nim pozegnac. Jak juz pisalam, mieszkam za granica od dziecka wiec przepraszam za pisownie.
Pozdrawiam W.
Droga Fundacjo. Od wielu lat mam pewien wyjątkowy dar. W każdym śnie jaki mam śnią mi
się ludzie zmarli. Nie straszą mnie, nie grożą, nie proszą o pomoc, lecz żyją jak zwykli ludzie, mają domy, jeżdżą samochodami, i prawie nigdy mnie nie znają, nie wiedzą kim jestem. Jestem dla nich zupełnie obcy ot... przypadkowy przechodzień.
Na jawie nigdy nie widuję żadnych duchów, nie mieszkam w żadnym nawiedzonym domu ani nic podobnego... Jestem katolikiem i mam wrażenie, że ci zmarli, którzy przychodzą do mnie w snach to są ci, za których się modlę codziennie. Na przykład, jeśli się pomodlę nawet za zupełnie mi osobiście nieznanego Jana Kowalskiego czy Johna Smitha, to w nocy on mi się śni.
Do tego dochodzi skuteczność moich modlitw. GIGANTYCZNA!!! Jeśli mam rację, i ci którzy mi się śnią rzeczywiście są tyni zmarłymi za których zbawienie się modliłem, to każdego dnia po moich modlitwach mogą wychodzić z czyśćca setki a nawet tysiące dusz.
Co więcej: mam podstawy sądzić że nie tylko z czyśćca, lecz nawet dusze ludzi potępionych z piekła!!! Powiem jeszcze więcej: Nawet diabły wychodzą z piekła, przybierają ludzką postać i żyją wśród ludzi!!! Rozumiecie powagę sytuacji? Jeśli mam rację to nawet diabły dostępują zbawienia!!! Widziałem we śnie jak wezwana przeze mnie św. Faustyna Kowalska Zabiera wielkiego kudłatego biesa do Nieba! W andrzejki widziałem, jak św. Andrzej wyprowadza z piekła diabła o postaci podobnej do centaura tylko rogatego, i ten diabeł na moich oczach z pół- konia przemienił się w człowieka.
Nie wiem co to za miejsce w którym żyją te dusze uwolnione moją modlitwą z czyśćca czy piekła, ale raczej nie jest to ani piekło ani czyściec. Niestety, nie jest to też Niebo... Ludzie mają tam nadal swoje ziemskie wady i ułomności. Sprawiają innym ból, są okrutni, kradną, zabijają, itd... Ja na swój prywatny użytek nazywam to miejsce "poczekalnią" bo już wyszły z czyśćca czy piekła ale jeszcze nie weszły do Nieba. Niestety z tego miejsca droga nadal prowadzi w obie strony: można zarówno pójść do Nieba jak i wrócić do piekła... zależy, od tego, jak się postępuje w tej "poczekalni"...
Pozdrawiam- zagubiony
Witam.
Przeczytałam masę Waszych artukułów i zauważyłam, ze niektóre osoby opisywały sny, które mam chyba od wczesnego dziecinstwa. Za każdym razem, gdy śni mi się ktoś zmarły, to ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Często robię we śnie znaczące miny, albo wręcz mówię o tym i "zmarły" uspokaja mnie mówiąc, że przyszedł tylko na chwilę, albo, że tak się stęsknił, że dostał przepustkę, albo, że przyszedł sie dowiedzeć w jakiejś konkretnej sprawie-np. jakiej płci, czy wagi urodziło się dziecko w rodzinie( noc po narodzinach) Raz nawet poczułam bardzo realistycznie zapach mojej babci, choć nie żyje już 12 lat i dawno zapomniałam jak pachniała( ale wszystko działo się we snie-choć po przebudzeniu jeszcze pamietalam ten zapach) Zastanawiam się czemu tak sie dzieje? Dlaczego nie snią mi się jako żyjący ludzie? Czym to tłumaczyć? Nie boje się ich w tych snach, jestem zdziwiona, ale zadowolona, że mozemy porozmawiać. Pytam jak tam jest i otrzymałam juz 3 razy odpowiedź: - " Powitał mnie miły starszy człowiek"-powiedział mój dziadek
- " To jest jak przyjazd pociągiem na dworzec-czekają na ciebie znajomi i bliscy" - powiedziała ciotka
- " Nie ma się czego bać, bo spotykamy się i jest wesoło" - powiedziała babcia( mówiła znacznie więcej, ale przez krótką chwilę wszystko dobrze pamietałam ,a później jak wymazane gumką.
Może ktoś ma na to jakieś wytłumaczenie?
Pozdrawiam
Marta
Witam Was,
Chciałabym opisać pewne wydarzenia, które miały faktycznie miejsce z moim życiu po tym jak miałam przeważnie dzień przed, niezbyt precyzyjne sny.
Pierwszy sen, ukazał się kiedy chodziłam myślę do gimnazjum, moja babcia przebywała w szpitalu a ja dość często ja odwiedzałam. Cały czas wierzyłam, że wyjdzie ze szpitala, ponieważ po ostatniej wizycie dobrze się czuła, żartowała. Kiedy położyłam się spać w nocy przyśniła mi się dziwna niejasna sytuacja. Byłam obserwatorem całego zdarzenia, nie brałam w nim czynnego udziału. Widziałam mały pokój niestety na chwile obecna nie jestem w stanie go opisać, ale wiem ze przyśniła mi się ciocia(córka
babci) oraz moja mama z jej starsza siostrą, które zajmowały się jakąś osobą leząca na ziemi. Nie mniej jednak postać ta była mnie mnie zaczerniona, nie wiedziałam kto to jest. Mogłam się jedynie domyślać, że to prawdopodobnie moja babcia, ponieważ osoba na ziemi była o znacznej tuszy. Sen momentalnie się urwał, tak jak się pojawił. Kiedy wstałam rankiem, myślałam chwile nad tym kto to był, co się stało tej osoby, czy to ktoś z rodziny? Ktoś by mógł powiedzieć ze skoro przyśniły mi się ciocie i mama to na pewno chodzi o babcię. Jak napisałam wcześniej babcia się dobrze czuła więc nie brałam nawet tego pod uwagę ze coś jej się stało. A jednak, dowiedziałam się właśnie następnego dnia od siostry mojej mamy, która była w tym śnie ze babcia umarła w nocy. Zadała mi pytanie, to ty nic nie wiesz? Babcia zmarła w nocy. Nie mogłam uwierzyć. Przestraszyłam się ponieważ wcześniej miałam sen o tsunami w Azji, które nawiedziło ten kontynent znienacka. Przed dzień tragedii śniło mi się, że stoję na dachu swojego domu, a ciało moje jest skierowane na południe, przez chwile nic nie widzę co mogłoby przykuć wzrok. Jednak po chwili dostrzegam wielka falę. Fala leci w moją stronę a ja się zastanawiam, czemu ja nadal stoję i czemu akurat to jest dach, czemu się nie ukrywam, zaraz mnie porwie. Sen się urwał nim fala mnie dosięgła. Ponownie zastanawiałam się co to znaczy, kto mi chce coś powiedzieć? Nie pamiętam już dokładnie dnia, ale chyba to było w tygodniu, w ciągu roku szkolnego o ile się nie mylę, wiec dopiero z wiadomości wieczornych dowiedziałam się co faktycznie miało miejsce. Także i w tym przypadku nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To tylko dwa sny które mną wstrząsnęły bardzo poważnie obecnie miewam sny, ale odnoszą się głownie do mojego życia, nie jestem w stanie ich rozszyfrować, ale jak minie jakiś okres czasu zauważam ze pewne elementy z tych snów maja przełożenie w codziennym życiu. Na przykład przyśniło mi się że jestem gdzieś w górach(to były tylko takie szybko poruszające się obrazy z okolic gdzie prawdopodobnie się znajdę) i śnił mi się chłopak, który był mną w niewłaściwy sposób zainteresowany (chodzi o kogoś w rodzaju zboczeńca, lub kogoś kto molestuje). Faktycznie jeden z moich chłopaków ewidentnie do tego zmierzał i pochodził z Żywca mieszkał dokładnie w Gilowicach. Byłam z tym chłopakiem pól roku, ale zerwaliśmy, ktoś uratował moje życie. Ktoś uchronił mnie przed większa tragedią. Mogłabym parę snów odnośnie mego życia opisać, ale nie wiem czy to ma sens, wy zapewne czytając te wyznania nie moglibyście z samych opisów snów przewidzieć co może się stać, chyba że ja jestem zbyt tępa by to pojąc. Jeśli będziecie zainteresowani moimi snami odpiszcie na maila, a na pewno odpowiem. Od razu chce napisać, że spotkanie póki co nie wchodzi w grę.
Serdecznie pozdrawiam i pragnę zagwarantować, że opisane historie wydarzyły się naprawdę, choć nie mam materialnych dowodów by to udowodnić.
[dane do wiad. FN]
Witam. Nazywam sie [dane do wiad. FN] pochodze z dosc malej miejscowosci w woj podlaskim. Czytam wasza stronke,newsy,co dzien...jednak postanowilem do Was napisac z pewnego powodu.Z pewnoscia slyszeliscie o snach proroczych,jednak tym razem chodzi o sny,o tym co (chyba) "kiedys bylo".Wiem ze wyobraznia ludzka nie zna granic ale moj przypadek jest czyms wiecej niz wyobraznia.Ototz bardzo czesto snia mi sie miejsca,z mego miasta gdzie nie mialem prawa byc bo jeszcze wtedy nie zlem a wiem ze istnieja te miejsca.Astralnie przenosze sie do czasow kiedy owe miejsca tetnily zyciem. Nie weim dlaczego tak sie dzieje,ale najnormalniej w swiecie chodze tam gdzie chce i ogladam rozmaite rzeczy,wiem ze one istnialy,bo bylem np w miejscu gdzie przed moim narodzeniem pracowal moj ojciec.To dziwne ale najzwycjniej w swiecie rozmawiam z ludzmi i tlumacze im ze kiedys miejsca w ktorych sie znajduja beda kiedys inne,zapomniane...tak wlasnie jest teraz,nawet wczoraj jedno z nich odwiedzilaem,stary zaklad,w ktorym pracowal moj ojciec.Nie wiem w jaki sposo to wyjasnic.Dadam rowniez ze w snach odwiedzam moich zmarlych dziadka i babcie w miejscu gdzie (jak oni nazywaja),mieszkaja.Oprowadzaja mnie dookola posesji itd,jest to wioska....przed smiercia dziadka i babci,w rozmowie z nimi prosilem by mnie odwiedzali i jesli bedzie mozliwosc powiedzieli mi jak jest po tej " 2stronie".Babcia powiedziala ze jak Bog pozwoli to mi wszystko powie we snie ale chyba nie mozna wszystkiego wiedziec,gdyz...ona ze mna rozmawia poprzez mysli,a i tak do konca nie wiem jak to jest i gdzie tak naprawde oni sa....Prosze o anonimowosc w razie publikacji mego listu.Mysle ze warto zastanowic sie nad kwestia podrozy ale wstecznej....
Witam!
Przesyłam Wam wnioski płynące z analizy mojego snu. Być może to tylkozwykły sen, których mam wiele, ale miałem w swoim życiu kilka proroczychsnów, które się oczywiście sprawdziły - dzięki jednemu z nich trafiłem 4 w dużego lotka...;) no cóż... do rzeczy:
Dziś w nocy miałem sen - wydaje mi się że jest on proroczy gdyż odczuwałem wyraźny lęk przed tym co widziałem we śnie; odczucie to pozostawało we mnie jeszcze przez kilka godzin po obudzeniu - według mojej analizy tego snu w niedalekiej przyszłości (maksymalnie 1,5 roku) wybuchnie wojna. Sen wskazywał na datę 13 czerwca - ale nie wiadomo którego roku. Będzie do wojna w której będą brały udział wojska rosyjskie, usa i polskie chyba też. Być może zacznie się od obecnej sytuacji w Koreii Płn.
Po tej wojnie ludzkość powróci do 'mistycyzmu' i wiek XXI będzie znany pod hasłem 'powrotu do mistycyzmu'. Takie słowa słyszałem we śnie. Pozdrawiam czytelników i załogę!
Subject: Sen
Witam serdecznie załogantów :). Nie będę się rozpisywał o tym że jestem waszym stałym czytelnikiem :). Przejdźmy do rzeczy. Jestem zaniepokojony sytuacją obracającą się wokół wysp Pacyfiku. Chodzi oczywiście o Koreańskie próby rakietowe. Jakąś godzinę temu oglądając informacje o następnej próbie rakietowej Korei przypomniał mi się bardzo ważny sen. Nie wiem w jaki sposób dopiero teraz sobie o nim przypomniałem. Jakieś 2-3 miesiące temu śnił mi się sen związany z wojną pomiędzy rasą żółtą a resztą świata. Pamiętam też z tego snu rodzaj flagi. Była to flaga Japonia lub tez Korea. Przepraszam za niezapamiętanie takiego ważnego szczegółu :). Naprawdę nie wiem co myśleć o tym wszystkim. Parę razy udało mi się mieć sny prorocze. Pozdrawiam Łukasz ;]
Witam znowu miałem sen o wojnie. Nie dawno wam pisałem o wojnie w Europie a dzisiaj mój sen był bardzo dziwny ale postaram się opisać tylko najważniejsze szczegóły bo reszta była jakby nie kompletna. W śnie widziałem jak Polska znowu jest atakowana. Widziałem flagę Korei Północnej jak się nie mylę bo to był taki ułamek sekundy że zapamiętałem ino gwiazdę i ułożenie kolorów. Sen był o tyle dziwny bo wiem że byłem świadomy w nim swojego poprzedniego snu! Pamiętam że stałem wtedy i czekałem jakby to miało zaraz nadejść.
W śnie także co dziwne pilotowałem myśliwiec. Ja i moich dwóch kolegów pilotowaliśmy myśliwce. Mieliśmy zestrzelić 2 inne chyba koreańskie myśliwce jeden z moich kolegów został zestrzelony a reszty to nie wiem czy oni nas zestrzelili czy mi ich bo się zbudziłem.
Właśnie nie rozumiem tego jakim cudem mógłbym być pilotem myśliwca? Jak nawet samochodu nie potrafię prowadzić. I także dziwne wydają się moje odczucia. Czuję jakby miało coś się wkrótce wydarzyć. Nie potrafię tego opisać ale czuję konflikt, czuję zło które się zbliża i chyba nic nie jest w stanie tego zmienić.
To tyle
Pozdrawiam waszą Fundację.
Witam.Pisze do Was ten list,bo kompletnie nie wiem,gdzie moge znalezc odpowiedz na moje pytanie.Sprawdzalem jakies senniki,ale tam jest tak ogolnikowo napisane,ze nie znalazlem odpowiedzi.W wypadku samochodowym zginal moj kolega.Wypadek wydarzyl sie w miejscu o ktorym go przestrzegalem 2 i pol roku przed wypadkiem.Mial prawo zapomniec o tej przestrodze,a taki wypadek w tamtym miejscu moze miec kazdy.Cialo rozerwalo na 6 kawalkow i zmasakrowalo mu glowe...Mialem sen w ktorym spotkalem jego,ale tak,ze tylko sie mijalismy.Przekrecal glowe tak,jakby mnie sie wstydzil,lub byl taki zawstydzony tym co sie stalo i mialem takie odczucie,jakby ukrywal ta zmasakrowana prawa czesc twarzy.Krotko przed smiercia powiedzial mi,ze nienawidzi ksiezy,wiec bedac na jego pgrzebie,widzac kilku ksiezy i jakiegos zakonnika(czlonka jego rodziny),czulem sie na tym pogrzebie dziwnie.Jego´´ spotkalem´´ w bialym habicie,takiego zawstydzonego,lub ukrywajacego prawa czesc twarzy.Minelismy sie tylko nie zamieniajac nawet slowa.Mialem i mam takie odczucie,ze chcial mi cos przekazac,ale nie jeste w stanie sam sobie to przetlumaczyc.Jezeli jestescie w stanie podac jakies zrodlo,gdzie moglbym zasiegnac informacji na temat takich snow,lub posiadacie wiedze,co moze oznaczac taki sen,to prosze o pomoc. Pozdrawiam [dane do wiad. FN]
chciałam z państwem podzielić się moimi snami gdyż mrożą mi dzisiaj krew w żyłach jak głębiej je przeanalizuję.Dlaczego wcześniej tego nie robiłam myślę żę nie byłam wystarczająco dojrzała by je pojąć.Dlaczego piszę do was bo mam nadzieję że się mylę i proszę Was o interpretację.
Będąc dzieckiem miałam może 7,8 lat , mam prawie 30 i dalej go pamiętam jak dziś przyśnił mi się bardzo dziwny sen.
Znajduję sie w przestrzeni kosmicznej na około jest ciemno w oddali widzę naszą kule ziemską piękną jasno oświetloną obok mnie stoi w tej ciemności w czarnym habicie z kapturem na głowie człowiek
wyciąga dłoń i palcem wskazującym kieruje mój wzrok na kulę ziemską zaznaczam było ciemno a go widziałam.Teraz kula jest dużo bliżej a na niej stoją nadzy ludzie.Kobieta brunetka ,mężczyzna blondyn i dziecko chłopiec na moje oko około 5 lat.Byli biali i pięknie oświetleni tacy nie winni sami w tej wielkiej przestrzeni na tej kuli.Moim zdaniem sen oznacza koniec świata tylko nie liczni ocaleją i od nich zacznie się wszystko od nowa ogrom i pustka spowoduje że odrodzą sie wszystkie dobre wartości człowieczeństwa gdyż ludzie są piękni jak w tym moim śnie zapomnieli tylko o tym.Zastanawiam się tylko dlaczego postać była w Czarnym habicie ?Dziś w filmach tak przedstawiana jest śmierć.Po tym śnie jako mała dziewczynka słyszałam różne odgłosy nocą już na jawie potem okazało się że to nie była tylko dziecinna wyobraźnia małej dziewczynki.Błąkała się jakaś dusza po mieszkaniu uznaję że była to kobieta gdyż prała ręcznie,prasowała,zamiatała itd.Dopiero gdy ojciec mój sam usłyszał na własne uszy to mi uwierzył .Serdeczna modlitwa wystarczyła by odgłosy znikły.l
Następnie jednego dnia gdy z przyjaciółką byłam na wagarach w podskokach i zabawie rozbawione i szczęśliwe miałyśmy przejść przez pasy na druga stronę jezdni w tym momencie ktoś złapał mnie od tyłu za plecak i od tylu zaciągnął mnie w tył o dwa trzy kroki na chodnik gdy to się stało śmignęło mi przed nosem auto jak odwróciłam się by zobaczyć kto to nie było nikogo to były sekundy w tym momencie przyjaciółka zapytała a dlaczego ty stoisz- bo ktoś mnie zatrzymał- ale nikogo nie ma- wiem.
Następny sen jest również dziwny i emocjonujący i miałam jakiś rok po katastrofie Smoleńskiej
dzień-widzę pełno ludzi żołnierzy cywili nie znam ich w myślach pytam co się dzieje a Maria Kaczyńska każe bi szybko biegnąć za nią prowadzi mnie na tyły stacji BP jest wieczór mówi Patrz to Ruscy oglądam się z za rogu i widzę znowu dzień strzelanina rozróba kradzieże i słyszę P.Marię uciekaj za granicę albo chowajcie sie po bunkrach i piwnicach.Dziś jak przypomnę sobie te słowa jestem przerażona ich wagi, po tym śnie bałam się chodzić spać! wcześniej też tak miałam jak sniła mi sie moja św.pamięci babcia często mnie ostrzegała przed awanturami lub złymi wyborami w życiu byłyśmy bardzo zżyte za jej życia. Na dowód że nie kłamię moge przedstawic znajomych którym to powiedziałam na jednym z portali gdyż w pierwszym odruchu pomyślałam no nie moge Kaczyńska mi sie sniła ludzie buhahaah
Czy ona nas ostrzega czy będzie wojna czy wskazywała zamachowców dlaczego kazała uciekać gdzie pieprz rośnie dlaczego się chowała kiedy to nastąpi i czy tak będzie Pokrzepiam się przepowiedniami że to od nas zależeć będzie wszystko że pchniemy iskrę nadziei w obliczu wojny i zmienimy świat na lepsze my Polacy.Znają teraz Państwo moje sny i ich interpretacje mam nadzieję że się mylę i proszę o pomoc w analizie.Dodam że miałam kilka snów które sie sprawdziły nie pamiętam dat bo zawsze ma do tego słaba głowę a może przerazenie mi nie pozwala ich pamiętać śnila mi się katastrofa lotnicza nastepnego dnia wieczorem gdzieś na świecie była taka zginęło mnóstwo ludzi - zbieg okoliczności? śnił mi się wypadek autobusowy-na drugi dzień wiadomości podawały że Polscy turyści mieli wypadek nie pamiętam czy to były Niemcy Francja zbieg okoliczności zawsze tak to sobie tłumaczyłam.
Witam Załogę Nautilusa!
Droga Załogo, czy mogłabyś wstawić jakiś artykuł o snach? A dokładniej o takich snach , w których ukazują się zmarli?
Wiem, że mogą mieć one różne przesłania i tylko osoba która ma taki sen może go zrozumieć. Ja potrzebuję wiadomości na temat wzorców jak należy odczytywać takie sny.
Poza tym u mnie sny zawsze odgrywały dużą role w życiu. N. przyśniło mi się że koleżanka zajdzie w ciąże metodą naturalną i kiedy miałam ten sen to właśnie w tym czasie zostało ono poczęte, zresztą sama to obliczyłam. Do tego koleżanka ma już jedno dziecko ale po in vitro i nie było nadzieji na urodzenie następnego. Takich przypadków było więcej.
Ale chce się skupić na snach ze zmarłymi. Otóż 2 dni temu śnił mi się mój wujek. Był bardzo zasłużonym człowiekiem, dostał order Virtuti Militari. Wujek raczej nie przepadał za mną za życia. Śnił mi się już ok. pięciu razy. Ale ten sen był zupełnie inny. Wyglądał tak:
Wchodze do domu do babci po czym widze zaskoczona i zszokowana, że wujek siedzi na stołku i mi sie przygląda. Zapytałam wujka "Ale ty wujek wiesz że nie żyjesz?" Odpowiedział "Tak". Podeszłam do niego i wyciągnełam do niego ręce, których dotknął i stwierdził, że są zimne. Nagle powiedziałam do wujka czy mi może pomóc. Wtedy ja pomyślałam "ale przecież ja jestem niedoskonała i robie różne dziwne rzeczy"(zdarza mi się że ingeruje w swoje sny i sama wybieram co chcę powiedzieć, czytałam kiedyś na Waszej stronie że niektóre osoby tak mają). Wujek odpowiedział "Tak". Następnie powiedział coś o kryształach, karteczkach, których było 12. I miał mi wybrać 4. I kiedy ich szukał zajrzałam mu przez ramię i na jednej karteczce widziałam napis "stara babcia". W pomieszcze niu były psy, więc zapytała sie czy one nie boją sie wujka, powiedział że nie. Wówczas przyszli moi rodzice z babcią, ja powiedziała tacie że widze wujka i bardzo sie rozpłakałam. Kiedy tata wchodził ja zakryłam własnym ciałem wujka żeby tata go nie potrącił.
Potem nagle znalazłam sie na jakiś saniach iwidze że wujek siedzi przede mną , po czym sięga do mnie ręką nie odwracając się i daje mi kartkę zwinięta w taki malutki kwadracik. Biorę ja i widze że wujek powoli znika, dosłownie rozmazuje się w powietrzu. Obudziłam się z płaczem nad ranem i od razu zapisałam ten sen, czego normalnie nie robie, pomimo że mnie do tego gorąco namawiano.
Ominełam mniej istotnych wątków.
Już raz pewna osoba zajmująca się ezoteryką i podobnymi sprawami stwierdziła, że mam zdolności pod kątem snów. i jeszcze jedna osoba zaproponowała mi współpracę związaną z tłumaczeniem snów jako że mam predyspozycje do tego( a chodziło o osobe która wyleczyła utratę wzroku), ale sie nie zgodziłam.
Chyba zaczynam wchodzić na wyższy etap i więcej rozumieć. Na pewno ktoś musi mną pokierowac bo nie chcę tego stracić a mam już 21 lat.
Proszę aby email i dane osobowe pozostały do wiadomości redakcji. I bardzo proszę o odpowiedź.
Pozdrawiam [dane do wiad. FN] z Kielc.
Dzień dobry,
Dzisiaj opisze Wam sen mojej babci, był wg Niej bardzo realistyczny, wyraźny, aż przestraszyła się po obudzeniu. Zazwyczaj w dzień zaduszny śnił się jej mąż (mój dziadek), ale tym razem nie przyszedł. Kolejnej nocy położyła się babcia spać nie myśląc o Nim, że przyjdzie. Jednak tej nocy nad ranem właściwie, miała taki oto sen:
Jest w salonie w swoim domu i na progu stoi jej mąż. Podchodzi do Niej i całuje ją w usta oraz przytula mocno. Babcia to wszystko czuje, czuje pocałunek i ciepło dziadka. Następnie prowadzi ją do ich kuchni. Wygląd kuchni ten sam tylko jakby okno było większe. Staje z babcią przy oknie i palcem wskazuje na niebo. Babcia widzi przez okno dom sąsiadów, garaż i inne budynki. Nagle na niebie pojawia się samolot pasażerski. Jest duży, a z tyłu ciągnie za sobą ogromne kłęby dymu i ogień. Samolot się pali i zaraz uderzy o ziemię. Samolot zniżył swój lot, ogień stał się bardzo duży i nagle znika babci z oczu, w tym momencie następuje ogromny huk i wielka eksplozja, pełno ognia i dymu. Babcia wie, że samolot spadł. woła swojego syna, a on przybiega taki zaspany w samych bokserkach do kuchni. Babcia każe mu spojrzeć na tę eksplozję, której się bardzo wystraszyła. W tym momencie babcia obudziła się.
Czy ten sen się sprawdzi? Babcia mówiła, że samolot na pewno był jasny i był pasażerski, widziała okienka...bardzo ten sen ją poruszył i nie wie jak go zinterpretować. Czy mój ś.p dziadek pokazał babci jakąś spektakularna katastrofę lotniczą?
Dodam, że babcia mieszka w jednej z większych miejscowości pod Warszawą, i nad jej miastem niektóre samoloty z Lotniska Chopina mają swój korytarz powietrzny, często słychać je i widać jak lądują i startują.
Pozdrawiam serdecznie całą FN,
Gastria
W 2006 roku moja kuzynka była chora na białaczkę.Podczas jej pobytu w szpitalu byłam z rodziną na Słowacji,wieczorem drugiego dnia dostałam bardzo silnego skurczu w nodze przez co zdecydowaliśmy się zrezygnować na następny dzień wycieczki w góry i wrócić wcześniej do Polski.W nocy śniło mi się,że byłam u niej w szpitalu i spotkałam Ją przy windzie.Zapytałam co robi?A ona mówi,że już wszystko w porządku i teraz będzie wszystko dobrze.Następnie śni mi się,że jestem na werandzie u mojej babci a moja mama mówi,że moja kuzynka odeszła.Pamiętam,że się rozpłakałam i nie mogłam w to uwierzyć.Obudziłam się o 8 rano.Cały dzień do wyjazdu nie opuszczało mnie to uczucie,że coś się stało.Gdy wróciłam do domu usłyszałam tylko od mojej mamy:Mam bardzo smutną wiadomość-nie musiała kończyć zdania żebym wiedziała co się stało, odeszła przed 11.
Mail do informacji redakcji, proszę.
Witam!
Na samym początku chciałbym pogratulować Państwu szalenie interesującego dzieła jakim jest Państwa strona internetowa. Obszerność materiału i wielość tematów czynią z niej niezwykle wartościowe źródło wiedzy.
Piszę do Państwa, gdyż jestem przekonany, że pomożecie mi wytłumaczyć pewną sytuację jaka miała miejsce w moim życiu przed niemal miesiącem.
Otóż właśnie przed miesiącem zmarł mój stryj. Był człowiekiem schorowanym, ale pragnę zaznaczyć, że śmierć jego była dla całej rodziny ogromnym zaskoczeniem, gdyż znajdował się właśnie w doskonałym, jak na warunki choroby, stanie. Absolutnie nikt nie brał pod uwagę takiej możliwości, ani nie miały miejsca żadne rozmowy na temat jego stanu zdrowia.
Pewnej nocy, a właściwie poranka miałem sen. W tym śnie stryj przebywał u mnie w domu i szykował się do podróży. Był starannie i elegancko ubrany, wychodził z łazienki odkładając ręcznik, tak jakby przed chwilą brał kąpiel. Następnie z siedzącą na fotelu nieżyjącą już moją babcią zaczęli rozmawiać o tym, że najwyższy czas odjechać. Stryj wydawał się szczęśliwy z powodu podróży. Pożegnaliśmy się i stryj razem z babcią wyszli z domu frontowymi drzwiami. Pamiętam, że mieli ze sobą podróżne torby. Nagle sen mój się urwał, bardzo szybko i wręcz drastycznie. Okazało się, że budzi mnie moja zapłakana mama oznajmiając mi, że przed 15 minutami stryj zmarł.
Nie ukrywam, że jestem osobą z natury sceptyczną, ale wielokrotne analizy tego snu na gruncie racjonalizmu nie dały mi żadnych odpowiedzi. Czyżby nie był to zwykły przypadek i stryj, jego duch, rzeczywiście przyszedł do mnie pożegnać się?
Czy w swojej długoletniej działalności spotkaliście się Państwo z podobnymi przypadkami? Byłbym wdzięczny gdyby zechcieli się Państwo podzielić ze mną swoją wiedzą na ten temat.
Serdecznie pozdrawiam,
Jakub
Witam serdecznie,
Z zamiarem napisania tego listu nosze sie juz tak dlugo, ze nawet nie pamietam juz dokladnie kiedy mialy miejsce wydarzenia/"sen" ktory zaraz postaram sie przedstawic. Bylo to ok stycznia, lub lutego biezacego roku. Musze przyznac iz w tym czasie ogladalem intensywnie przez ok 2dni (po czesci z nudow, po czesci z ciekawosci) materialy na temat ufo znajdowane w serwisie youtube. Zaczelo sie od filmow na temat nefilimow/gigantow, potem przyszedl czas na sumerow, w koncu przypadkiem trafilem na filmy przedstawiajace nagrania z promow kosmicznych przedstawiajace ufo formujace na orbicie rozne figury. Mniejsza o to. Wazne jest to ze wsrod ogladanych przeze mnie materialow z cala pewnoscia nie bylo zadnych dotyczacych uprowadzen przez kosmitow, odwiedzin, wszczepiania implantow, wiec raczej nie mozna mowic o besposrednim wplywie tych nagran na to co "przysnilo mi sie" jakis czas pozniej. Choc tajemnicze i niewyjasnione histoie interesuja mnie bardzo od wielu lat, a "filozoficznym" rozmyslaniom poswiecam duzo czasu, nigdy specjalnie nie interesowaly mnie sprawy zwiazane bezposrednio z ufo, w szczegolnosci przedstawiane w stylu "amerykanskim": jajoglowi kosmici, latajace spodki, Fox Mulder itd. Nigdy nie czytywalem wnikliwie materialow na ten temat, choc mozliwe jest ze to wlasnie pod wplywem ogladanych mimochodem filmow i materialow zapamietanych na przestrzeni lat "przysnilo" mi sie, to, co sie "przysnilo". Do rzeczy. Bylo to ok 2, moze 3 tygodni po odwiedzinach na wspomnianym serwisie. Srodek nocy. Obudzilem sie, odczuwajac niepokoj. Z tego co pamietam, bylo dziwnie jasno. Na pewno nie tak jak to jest pokazywane w filmach, zadnych snopow oslepiajacego swiatla, obcych szarpiacych za klamki, ale jednak na tyle jasno ze moglem rozpoznac otaczajace mnie przedmioty. Lezalem na lewym boku rozgladajac sie po pokoju, pamietam ze patrzylem na zegar wiszacy na scianie, tuz obok drzwi. Godziny nie pamietam. Dodam, gdyz moze to byc istotny szczegol, ze lozko jest przystawione do zewnetrznej sciany domu, wychodzacej na ogrod... W pewnym momencie zorientowalem sie ze nie moge sie ruszac, ze jestem sparalizowany. Wlasciwie to jakby moglem ruszac sie w bardzo ograniczonym zakresie. Nie moglem obrocic sie na drugi bok, nie moglem wstac, krzyczec, wydobyc zsiebie zadnego dzwieku. Moze to i dobrze, gdyz mysle ze nie chcialbym zobaczyc osobnika ktorego obecnosc chwile pozniej wyczulem miedzy mna a zewnetrzna sciana budynku. Mialem wrazenie ze jest maly, wielkosci 7-8 dziecka... W tym momencie krzyczalem w myslach; o wydobyciu z siebie jakiegokolwiek dzwieku nie bylo mowy. Czulem jakby ow osobnik zapieral sie o sciane i majstrowal cos przy moich plecach w okolicach kregoslupa. Probowalem z tym walczyc, przygniesc go do sciany. Mialem wrazenie ze udalo mi sie czesciowo przezwyciezyc ten paraliz i ze faktycznie przygniatam go do sciany, az w koncu... tak jakby przez ta sciane przeniknal... W tym momencie wszystko sie skonczylo. Po tych wydarzeniach bylem w jakims dziwnym stanie, z jednej strony bylem przerazony tymi wydarzeniami, a z drugiej bylem bardzo senny i po jakims czasie usnalem.
Najgorsze jednak wydarzylo sie rano. Przypomnialem sobie o "snie" i stwierdzilem z usmiechem na twarzy, ze jezeli to wydarzylo sie naprawde, to z pewnoscia zostal jakis slad bo "operacji". Odwrocilem sie do lustra bokiem tak zeby zobaczyc plecy... No i niestety znalazlem tam mala blizne ktorej nigdy wczesniej nie widzialem.Jasne przebarwienie na skorze. Nogi ugiely mi sie w kolanach. Pierwsze co zrobilem to wlaczylem komputer i zaczalem nerwowo przeszukiwac internet w celu znalezienia jakichs materialow na temat wszczepiania implantow, uprowadzen itd.
Pierwszy wstrzas- znalazlem informacje na temat podobnych snow o malych kosmitach pojawiajacych sie w nocy. Drugi wstrzas-opis wydarzen przedstawionych przez kobiete ktora uwaza ze wszczepiono jej implant oraz jego wplywu na stan jej zdrowia.. To tez dziwne, bo w okolicach marca pojawily sie u mnie dziwne bole w rekach i nogach, drzenia miesni, a nawet lekki niedowlad lewej reki. Bylem juz w stepnie u neurologa i w najblizszych tygodniach zamierzam zaczac badania, choc odwlekam ten moment jak tylko sie da, bo zwyczajnie sie boje ze moze to byc jakas choroba ukladu nerwowego, albo tez przyczyny moich problemow nie da sie racjonalnie ustalic... Nie mam pojecia czy to tylko sen, czy moze sprowadzilem na siebie klopoty przez zbytnie zainteresowanie tematyka ufo. Moze trafili do mnie po numerze IP?Moze ktos udostepnil IM numer ciekawskiego Ziemianina? Moze to wlasnie ma wygladac na wplyw na sen informacji zebranych na jawie ? Pisze to smiertelnie powaznie. Jezeli jest to mozliwe, to prosze o podanie linkow do podobnych historii. Jestem ciekaw czy cos podobnego zdarza sie czesto, czy w ogole sie zdarza. Jestem 25letnim mezczyzna, studiuje, pije okazyjnie, nie pale, nie biore narkotykow. Wszystko przedstawilem tak jak to pamietam.
Pozdrawiam serdecznie.
Witam,
Chciałbym Wam opowiedzieć dziwne przeżycie mojego dziadka tuż przed jego śmiercią.
Było to w sierpniu 1999r, ja miałem wtedy 21lat. Mój dziadek Józef (miał wtedy 80lat) z powodu choroby nowotworowej pęcherza leżał w szpitalu ( był już bardzo słaby) i po operacji anestezjolog nie mógł go wybudzić z narkozy. Stan dziadka się szybko pogarszał, ustała akcja serca którą przywróciła dopiero reanimacja. Kiedy dziadek doszedł do siebie w szpitalu opowiedział mi i mojej mamie, że że ( w czasie kiedy był nieprzytomny) jakaś istota czy byt zabrała go wysoko tak że mógł obserwować całą kulę ziemską z góry, i wtedy ta istota przekazała dziadkowi wiedzę o tym jak wszystko we wrzechświecie działa ( oryginalne słowa dziadka - jak świat jest ułożony). Poprosiłem dziadka opowiedział mi co dokładnie usłyszal lecz on powiedział mi, ze wtedy gdy tam był wszystko było dla niego oczywiste i tak jasne, rozumiał wszystko co usyszał od tej istoty lecz teraz nie potrafi znaleźć odpowiednich słów, nie ma wykształcenianie nie potrafi mi tego opowiedzieć bo jest prostym człowiekiem. Dziadek powiedział tylko że niedługo, jeszcze za naszego życia na ziemi będzie bardzo źle, będą jakieś kataklizmy a my będziemy płakać. Niestety dziadek zmarł w szpitalu następnego dnia.
Paweł
Witam!
Niebawem ukaże się na rynku kolejna płyta gitarzysty Joe Satrianiego. Chciałbym zwrócić uwagę na materiał, który został opublikowany w Internecie przez wspomnianego artystę. Nie znam języka angielskiego, ale wydaje mi się, że z jego opowieści wynika, iż jeden z utworów niejako mu się "wyśnił". Został nazwany oczywiście "Dream Song".
Cała ta sytuacja zahacza nieco o tematykę, którą porusza Fundacja w swoim internetowym serwisie. Może powstanie więc krótki artykuł na wspomniany wyżej temat?
czytaj dalej
Szanowni Państwo,
przeczytałem relacje czytelników na Państwa stronach, które dotyczyły tzw. nocnej zmory. W większości opisywana jest jako realne uczucie, czasem jako niekształtna istota, mgła itp.
Ja chciałem przedstawić historię nieco inną - zmory, która miała realny kształt i jako kobieta pojawiła się w dwóch sąsiednich mieszkaniach w bloku. wiem, że to brzmi dziwnie, gdyby mi to ktoś opowiedział, to byłbym co najmniej sceptyczny. Ale dotknęło to mojego sąsiada a potem mojego ojca. Obaj to ludzie godni zaufania i twardo stąpający po ziemi realiści. Ponadto, jak mi się wydaje, historia ta miała fatalną dla obu naszych rodzin kontynuację.
Działo się to kilka lat temu wczesnym latem. Sąsiad, silny, pogodny człowiek, pracujący fizycznie, pewnego razu podczas wykonywania jakichś prac bardzo mocno uderzył się w głowę. Uderzenie było na tyle silne, że okazało się, iż ma wstrząs mózgu. Do szpitala jednak nie trafił, lekarz zalecił leżenie w domu, bo sąsiad miał zawroty głowy. Dwa tygodnie leżał więc w pokoju, który przylegał do drzwi od mieszkania, wychodzących na klatkę schodową w naszym bloku. Po tym okresie rekonwalescencji przyszedł do nas i powiedział, że miał dziwne zdarzenie. Zasnął w dzień, bo cały czas był osłabiony, a kiedy się obudził, zobaczył, że przy jego łóżku stoi kobieta.
Była tak realna jak osoba, którą widzimy naprawdę. Opisał ją jako młodą kobietę z bardzo długimi, ciemnymi włosami, ubraną w długą, białą koszulę. W ogóle jako człowiek niewierzący w zjawiska nadprzyrodzone nawet nie pomyślał, że to duch czy coś takiego, bo widział ją jak zwykłego człowieka. Pyta więc "co pani tu robi". Ona się nie odezwała, więc pomyślał, że to pewnie złodziejka, która weszła z klatki schodowej przez drzwi, które nie były zamknięte na zamek. Jednak ona ani drgnęła, więc podniósł się na łóżku, aby złapać ja za rękę. I tu dopiero włosy stanęły mu dęba. Jego ręka trafiała w powietrze, nijak nie mógł jej złapać. Po chwili kobieta zniknęła, dosłownie, jak to opisał, "w sekundę rozpłynęła się w powietrzu". Oczywiście rodziny mojego sąsiada oraz moja wyśmiały wtedy jego relację, zrzucając wszystko na karb tego wcześniejszego uderzenia się w głowę. Ja też się zdrowo uśmiałem.
Minął jakiś miesiąc i akurat przez parę dni zostałem w mieszkaniu sam z ojcem, bo inni domownicy wyjechali na wakacje. Obudziłem się około czwartej nad ranem, bo słyszałem, jak mój ojciec chodzi nerwowo po mieszkaniu w tę i z powrotem. Wyszedłem ze swojego pokoju i zobaczyłem ojca bladego jak kreda i wstrząśniętego tak, jak nigdy. Zapytał mnie, czy słyszałem w nocy, jak mnie próbował zawołać. Mówię, że nie i na to z ust ojca usłyszałem coś, co opowiedział mi tylko raz. Otóż w nocy obudził się, bo nie mógł oddychać. Kiedy otworzył oczy, zobaczył młodą kobietę z długimi włosami, która siedziała na nim i złapała go za gardło. Zaczął się z nią szamotać, ale nie mógł jej zrzucić, choć sam jest dość postawny. Był pewny, że to napad albo coś takiego. Coraz bardziej brakowało mu tchu i zaczął mnie wołać, choć głos wiązł mu w gardle. Kiedy już zaczął tracić przytomność... kobieta zniknęła. Nigdy więcej mi o tym nic nie opowiedział, a później moje pytania zbywał krótkim "daj spokój" i zmieniał temat. Do sprawy już nie wracaliśmy.
Jednak, jak mi się wydaje, te dwa dziwne zdarzenia być może miały związek z tym, co stało się później. Obie nasze rodziny nawiedziło niestety nieszczęście - w obu przypadkach podobne i także w odstępie czasowym - śmierć samobójcza (szczegółów nie będę tu opisywał). Dopiero z dystansu czasu zobaczyłem te wszystkie zdarzenia jako całość. ale być może się mylę. Sam długo nie wiedziałem, co o tym myśleć, ale jak natknąłem się na relacje Państwa czytelników dotyczące nocnej zmory, to postanowiłem to opisać.
Z poważaniem i pozdrowieniami
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
Dzień dobry, jestem Waszą stałą czytelniczką od kilku lat, ale po raz pierwszy zdecydowałam się do Was napisać. Od roku zbieg różnych wydarzeń sprawił, że bardziej zainteresowałam się reinkarnacją (ze względu na to, że ilość wydarzeń i moich przemyśleń ich dotyczących, mogłaby wprowadzić chaos w tym liście, wszystkie poprzednie zdarzenia opiszę w osobnej wiadomości).
Od wielu lat czuję się w jakiś niewytłumaczalny sposób związana z Warszawą przed i w trakcie II Wojny Światowej oraz z obozami koncentracyjnymi Auschwitz-Birkenau. Dużo czytam, na ten temat i jakkolwiek to nie zabrzmi, te czasy i miejsca są mi bliskie, trochę jakby znajome. Mimo że nigdy nie mieszkałam w Warszawie, już przy pierwszym pobycie tam, wydawała mi się znajoma i nie miałam problemu z poruszaniem się po niej (szczególnie Śródmieście Północne i Południowe, Stare Miasto, Powiśle, okolice Powązek).
Na początku grudnia tego roku wybraliśmy się z mężem i jego bratem (nazwijmy go S.) na weekend do Warszawy i w trakcie tego pobytu odwiedziliśmy Muzeum Więzienia Pawiak oraz Mauzoleum Walki i Męczeństwa przy alei Szucha. W sobotę, podczas zwiedzania Pawiaka robiłam zdjęcia telefonem z lampą błyskową i w pewnym momencie, robiąc zdjęcie jednej z cel, zobaczyłam przelatującą przez ekran telefonu kulę światła. Wleciała w kadr pośrodku z prawej strony, a potem nagle, skręciła pod kątem 90 stopni w dół. Nacisnęłam szybko aparat ale na zdjęciu widać tylko lekką mgiełkę (jakby smugę schodzącą w dół). Od razu zrobiłam kolejne zdjęcie ale na nim nie było już nic dziwnego.
Pokazałam to zdjęcie mężowi oraz S. i zaczęłam opowiadać co widziałam. Oni stwierdzili, że rzeczywiście na jednym ujęciu smuga jest, na drugim jej nie ma ale podeszli do tego na spokojnie i starali się to wytłumaczyć racjonalnie (jeśli chodzi o wszelkie sprawy metafizyczne są raczej sceptykami). Potem nic więcej już się nie wydarzyło. Mimo zrobienia mnóstwa zdjęć w rożnych częściach muzeum, nic więcej nie udało się uchwycić.
Następnego dnia mieliśmy zaplanowaną wizytę na Szucha. Tam również robiłam zdjęcia poszczególnych pomieszczeń, w których byli przetrzymywani i katowani ludzie. Początkowo nic nadzwyczajnego się nie działo. Jednak w którejś z kolejnych cel znów zobaczyłam lecącą kulę. Znów zrobiłam zdjęcie, na którym widoczna była jedynie lekka smuga. To światło poruszało się bardzo szybko i zanim naciskałam aparat zdążało już zniknąć. Zaczęłam wtedy w myślach „rozmawiać” z tym światłem, pytałam czy wczoraj też było ze mną na Pawiaku, czy to ktoś inny. Poprosiłam, żeby towarzyszyło mi w dalszym zwiedzaniu. Przeszłam do korytarza z celami zbiorowymi tzw. tramwajami. To moje subiektywne odczucie ale czułam takie lekkie, pozytywne ciepło za moimi plecami, tak na wysokości łopatek. Tak jakby ktoś chował się za moimi plecami.
Zaczęłam robić zdjęcia zbiorowych cel i znów pojawiło się światło. Najpierw bardzo słabe, na wysokości krzesła. Rozbiłam zdjęcie za zdjęciem i na niektórych kula jest obecna, na innych nie. Zawołałam męża i S. żeby pokazać im co znów udało mi się sfotografować i w tym momencie, gdy włączyłam ponownie podgląd aparatu bardzo wyraźna kula zaczęła latać idealnie naprzeciwko obiektywu. Wszyscy we trójkę to widzieliśmy. Poruszała się bardzo szybko i zupełnie nieprzewidywalnie. Wylatywała z dołu, z boku, z góry, skręcała nagle w różnych kierunkach, dwa razy zatoczyła koło. Robiłam zdjęcia cały czas i udało mi się uchwycić ją na wielu ujęciach. S. i mąż też wyciągnęli telefony i zaczęli fotografować (jeden i drugi zrobił kilkadziesiąt ujęć) mimo to światło pojawiało się tylko na moim ekranie.
Kula ta towarzyszyła nam w każdej celi zbiorowej. To znów moje bardzo subiektywne odczucie ale czułam to tak jakby to był ktoś, kto mnie zna i cieszy się na mój widok. Od tego czasu, cały czas myślę o tym świetle. Gdyby nie mąż i S. którzy widzieli to wielokrotnie na własne oczy, a którzy jak już pisałam są raczej sceptykami sądziłabym, że mi się przewidziało, że to niemożliwe. Zaczęliśmy analizować, co to mogło być. Wykluczyliśmy odbicie drobinki wody, kurzu (poruszało się bardzo szybko i nieprzewidywalnie, a poza tym była to tylko jedna kula), owady (w zimie, w zamkniętym pomieszczeniu, sposób poruszania się i to, że widoczne było wyłącznie na moim telefonie) nie było też możliwości, aby to był odblask z innego źródła światła („zajączek”). W czasie gdy to wszystko się działo, byliśmy w mauzoleum całkiem sami (wycieczka, która z nami weszła do podziemi zdążyła już wyjść).
Mam takie przeczucie (a w zasadzie dziwne uczucie takiej pewności, gdy coś się wie mimo, że nie ma na to żadnych dowodów), że ktoś rozpoznał mnie (w zasadzie moją duszę) z czasów, gdy ja też w czasie okupacji mieszkałam w Warszawie (to oddzielna, długa historia, którą w najbliższym czasie również do Państwa przyślę). Być może to ktoś z rodziny, przyjaciół, kto po prostu ucieszył się z naszego spotkania. Czy mogę mieć rację? Czy mieliście podobne przypadki? Nie ma dnia żebym o świetle nie myślała i od naszego spotkania czuje się jakbym kogoś ważnego tam zostawiła.
Pozdrawiam Was serdecznie
[...] (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)
24 grudnia 2017
Zdjęcia poniżej.
czytaj dalej
Witam, moje pytanie to czy mój kolega mógł mieć znak od drugiej strony by przestać , czy znalazł się po drugiej stronie i czy takie substancje mogą otwierać dzwi do innego świata?
Kolega miał 15-16 lat opowiadał mi że wtedy wąchali klej i robił to sporadycznie, miewał po tym różne przewidzenie, halucynacje, ale jak sam mi opowiadał miał 2 "wizje" przez które kompletnie to rzucił. Mówił że nigdy czegoś tak realnego nie doświadczył i że utkwiło to w nim aż do dzisiaj. Mówił że raptownie znalazł się w dziwnym miejscu jakieś krainie że miał ciało ale czuł swojego trupa że był martwy, że miał na sobie jakieś stare łachy a dłonie były sine. Nie pamięta jak wyglądało miejsce ale zapamiętał jakieś murki budowle jak z bajki że było to uczucie że stamtąd nie ma powrotu jakieś miejsce kary. Dalej że byli tam jacyś chłopcy i że jeden powiedział (podam inne imię) " O Marcinek do nas wrócił "zastanawia się z kod niby oni mogli go znać czy już tam kiedyś był, zapytał a co z moimi rodzicami, mamą szkołą a on " że to był tylko sen" i za chwile wrócił i znowu siedział przy starej piwniczce z kolegą.
Druga " wizja" to że także znalazł się w podobnym świecie i znowu czół tą realność i że się stamtąd nie wydostanie , mówił znowu spojrzał na swoje dziwne małe sino trupie dłonie i że było tam jeszcze kilku chłopców i że przed czymś lub kimś uciekali, i że najbardziej utknęła mu kręta ścieżka po obu stronach co kilka cm wysadzana kamieniami i jak zwykle wszystko raptownie znowu się skończyło. Ale jak wspominał lęk był nie do zniesienie że to było prawdziwe że nie grał w filmie typu horror ale że tamto miejsce rzeczywistość to był prawdziwy horror. Jak czasami putałem że to były zwykłe halucynacje to odpowiadał że możliwe ale ta tak było realne że tak jak jesteśmy dzisiaj tutaj to nic w porównaniu jak prawdziwe było tamto miejsce. Mówił że mogła to byś przestroga dla niego albo na chwilę umarł i znalazł się w odpowiednim miejscy dla takich jak on grzeszników.
Wiem jak to brzmi ale taka jest tego historia dzisiaj nic nie bierze a to będzie pamiętał do końca życia. Pozdrawiam.
Zacznijmy od tego, że absolutnie wierzymy w prawdziwość tej historii. Pana kolega przeniósł się do jednego ze światów duchowych, w którym mogły przebywać "istoty w podobnej sytuacji". O tych światach ( to o nich prawdopodobnie religie mówią "niebo" czy "piekło") docierają do nas relacje z wielu różnych źródeł - pisaliśmy o tym w serwisie wielokrotnie.
Jedna z osób, która miała okazję przenieść się do jednego z takich światów opisywała go podobnie - jako megarealistyczny, absolutnie istniejący w jakieś przestrzeni. Ale w trakcie dziwnego stanu w jaki nagle samoistnie zapadła dokładnie go namalowała - ten niezwykły rysunek z naszego archiwum przedstawiamy poniżej.
czytaj dalej
Dzień dobry - Nigdy nie publikowałem tej informacji, sprawa dotyczy mojej św. pamięci żony. Jak tylko pamiętam, mieliśmy wówczas oboje 21 i 23 lata, żona opowiadała o tym, że dożyje tylko 58 lat. Powtarzała to wielokrotnie i to przy świadkach, tj. swoich siostrach. Czyli nie jest to tylko moja imaginacja, po śmierci mojej żony rozmawiałem ze szwagierkami o tym fenomenie. Rodzice mojej żony należały do osób długowiecznych teściowa umarła w wieku bodaj 93 lat, teść 86. Stąd wszyscy powiadali żonie zmyślasz, nie uprawiaj czarnowidztwa.
Pamiętam, że jako dziecko namalowała w w książeczce do nabożeństwa liczby 58 i obok rysunku tiary 84 lata. 58 lat to wiek jej śmierci.
Zadawała sobie pytanie o te 84 lata- śmierć papieża? W rozmowie pytała się, czy to się spełni? Stało się JP2 zmarł w wieku 84 lat. To prawie jak ze słynnym Szumanem. Książeczkę tą nadal posiadam.
Inna historia z dzieciństwa mojej żony, z czasów gdy wyniki totolotka podawano przez radio. W jej rodzinie zabawiano się, nie grano, w typowanie wylosowanych numerów na krótko przed podaniem wyników.
Prawidłowy wynik to prawdopodobieństwo jeden do kilkunastu milionów.
Rzecz niewiarygodna, żona dzieckiem wówczas będąc trafnie wytypowała szóstkę.
Co istotne, żona nie przejawiała żadnych talentów paranormalnych, była zwykłą, jak najbardziej normalną osobą. Poza wymienionymi przypadkami nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego, przynajmniej nic o tym nie wiem.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN]
czytaj dalej
[...] Witajcie Szanowna Redakcjo Nautilusa, od pewnego czasu czytam artykuły na Waszej stronie z dużą ciekawością. Ostatnio przeczytałem kilka artykułów o reinkarnacji i widzę, że temat ten wywołuje sporo zainteresowania. Kilka lat temu potrafiłem przed snem wydać polecenie aby przyśniły mi się moje wcześniejsze wcielenia i abym to potem pamiętał. Podziałało. Śniły mi się różne wcielenia z okresów pozbawionych obecnie znanej technologii za to wypełnione ciężką pracą i kieratem.
Przeżywałem w czasie snu jakiś okres w danym wcieleniu, może godzinę, może kilka... wiedząc kim byłem i co robiłem. Nawet kiedy byłem jakimś urzędnikiem to czas „odwiedzin” w tym wcieleniu to była nudna zlecona praca nad dokumentami, napawająca wręcz obrzydzeniem. Innym razem po przebudzeniu wiedziałem, że byłem chłopem harującym na roli, żoną wychowującą kilkoro dzieci, które chorowały i umierały z głodu i biedy, urzędnikiem nienawidzonym przez środowisko i jeszcze kilka innych sytuacji. Ogólnie nic ciekawego, a życia nudne jak flaki z olejem.
Na początku podchodziłem do tego z ciekawością, że coś takiego potrafię. Potem uświadomiłem sobie, że przez wszystkie wcielenia się męczę i nie warto do tego wracać. Kiedy zażyczyłem sobie wejście w jakieś przyjemne fragmenty wcieleń, to był to albo jakiś akt seksualny albo uroczystość rodzinna. Czyli też tylko epizody, które powtarzają się w każdym życiu. Było natomiast kilka wcieleń kiedy byłem kimś znanym. Dziś chciałem Wam opowiedzieć historię, której nie widziałem w sennej regresji ale doświadczyłem żywego odczucia w miejscu, w którym kiedyś byłem.
Kilka lat temu będąc na wycieczce grupowej w delegacji pod Łodzią, w wolnych chwilach zwiedzaliśmy okolicę. Ktoś powiedział, że niedaleko w Oporowie jest jakiś zamek, który warto zwiedzić. Pojechaliśmy tam. Od pierwszej chwili, kiedy zobaczyłem ten zamek poczułem, że go znam. Wcześniej nie wiedziałem nawet, że taki zamek istnieje. Kiedy weszliśmy do środka rozpoznawałem pomieszczenia, wiedziałem np. gdzie jest sypialnia zanim jeszcze do niej weszliśmy. Nie wiadomo skąd znałem układ wielu pomieszczeń. I wcale nie było to miłe uczucie.
Mojej świadomości towarzyszyło uczucie paskudnego życia w tym miejscu. Czułem jakby żył i rządził w tym miejscu biskup, który był nienawidzony przez otoczenie, ale wszyscy ubiegali fałszywie o jego względy z powodu jego władzy i ogromnych możliwości oraz ze strachu. Był samotny, zdany tylko na siebie, nikomu nie mógł ufać, pozbawiony prywatności i swobody, gdyż cały czas był pod czujnym okiem wszystkich wokół. Chciałem z tego zamku jak najszybciej wyjść i tam nie wracać. Robiło mi się słabo i wręcz niedobrze. Nie miałem pojęcia skąd takie odczucia.
Byłem przekonany, że to jakiś zamek książęcy, więc w ogóle nie kojarzył mi się z kościołem ani żadnym biskupem. W pewnym momencie, kiedy już wychodziłem przeszła obok mnie wycieczka z przewodniczką, która opowiadała, że na początku zamek należał do jakiegoś biskupa. Potem poczytałem o historii zamku i dowiedziałem się, że właścicielem tego zamku jak i całego Oporowa był biskup prymas Polski Władysław Oporowski za czasów panowania Władysława Jagiełły.
Mam pewną znajomą, która zajmuje się energiami wcieleń i posiada umiejętności tzw. wglądów w poszczególne wcielenia, potrafi np. rozpoznawać w jakich wydarzeniach z poprzednich wcieleń tkwią u ludzi obecne problemy. Zapytałem ją czy to możliwe, abym poczuł energię jakiegoś biskupa w zamku sprzed ponad 600 lat, a ona odpowiedziała mi, że to ja byłem tym biskupem. Innym razem kiedy byłem w pewnym ciekawym miejscu razem z nią zapytała mnie pierwsza z uśmiechem, czy coś czuję... Ale o tym może opowiem już innym razem. Pozdrawiam Jacek.
czytaj dalej
Droga Fundacjo
Witam was serdecznie
Sam już nie wiem ile czasu zabierałem się do tego listu.Przez moją opieszałość, brak werwy, trwało to bardzo długo, ale w końcu się udało. Nazywam się [dane do wiad. FN], mam 32 lata, mieszkam w Warszawie i jestem waszym wielkim "fanem", codzienne włączenie komputera, oczywiście zaczynam od strony Nautilusa. Jak bym mógł inaczej, jestem z wami już tyle lat :) . Rzadko piszę listy, ile razy redagowałem treść akurat tego, to już sam nie wiem, ale jest on dla mnie naprawdę bardzo ważny, bo jestem waszym wielkim dłużnikiem, za uratowanie życia mojego i to nie tylko raz. Gdyby nie wy skończył bym marnie. Moje życie przez pewien czas, ujmując to bardzo delikatnie, było bardzo poplątane. Walka z nałogami, z samym sobą, nie raz przegrana, ale w ogólnym bilansie wygrałem i to w wielkiej zasłudze dzięki wam.
Droga Fundacjo, gdyby nie ta wiedza o życiu, o prawdziwej otaczającej nas rzeczywistości jaką posiadłem dzięki wam - skończył bym bardzo źle. To dzięki wam zbliżyłem się do Pana Boga, a poznanie prawdziwej kreacji, pozwoliło mi zyskać moc, aby pokonać bariery, które kiedyś wydawały mi się nie do przejścia.
Teraz już wiem że je przeskoczyłem i to dzięki wam. Tak naprawdę nie znam słów, którymi mógł bym wyrazić swoją wdzięczność Fundacji Nautilus. Z całego serca, tego wszystkiego, co we mnie najlepsze dziękuję, że jesteście. Dziękuję za wasz serwis Bogu, za tą całą wiedzę, bo ona popchneła mnie w fascynującą naszą rzeczywistość. To dzięki tej wiedzy, znalazłem wiele odpowiedzi na pytania, które od urodzenia mnie nurtowały, uruchomiło we mnie mechanizmy, które same w sobie są nie zwykłe. Pomimo tego iż , się nie znamy, traktuje cała Fundacje jak najlepszego przyjaciela, a to samo w sobie jest niezwykłe, ale uratowaliście moje życie, więc wybaczcie za moją mała nadgorliwość w słowach, ale nie potrafię inaczej.
Panie Robercie dziękuje za Dziennik Pokładowy, jest tam tyle wskazówek, w jaki sposób rozwijać się duchowo. Zawsze z wielkim oczekiwaniem czekam na kolejny wpis. Tak jak wcześniej pisałem brakuje mi słów, aby w pełni wam podziękować, wyrazić wdzięczność i szacunek do waszej ciężkiej pracy, ale spróbuje tym co w Nautilusie Kocham najbardziej czyli historiami, a chciałem w dalszej części listu podzielić się swoimi.
Pisałem już kiedyś do Fundacji drogą mailową, opisywałem moje spotkanie z UFO oraz historie piktogramów, które moja Babcia napotkała w okresie powojennym(nawet wrzuciliście ją na "pasek", strasznie pamiętam chodziłem podekscytowany, że moją historię, można było przeczytać w serwisie), ale do czego zmierzam, zacznę więc od UFO i powiązań z tym tematem z moja osobą. UFO a może paraliżu sennego, bo akurat w moim przypadku jest to powiązane. Paraliż senny miałem w życiu kilka razy. Powiem jedno bardzo niemiły stan, kiedy nawet nie można otworzyć powiek, ani się ruszyć, pomimo tego, że z całej woli bardzo się chce. Jeszcze dodatkowo czuje się coś bardzo przytłaczającego, coś bardzo złego. Raz nawet wydaje mi się udało, w trakcie jego(nawet jak to było w myślach) podnieść rękę i pokazać temu czemuś "środkowy palec", co niby miałem go pokonać, ale on później załatwił mnie po prostu moją przeszłością, że tak powie wywarł na mnie przykre wspomnienia z życia. Ale wracając, jeszcze do tego podniesienia ręki, w trakcie paraliżu sennego, wymagało ode mnie ogromnej siły woli, zdałem sobie z tego sprawę, nieco póżniej, bo zazwyczaj nie można zrobić nic.
Raz jednak było inaczej. Fakt nie mogłem się ruszyć, ale czułem się normalnie, nie było tej negatywnej siły, która odbierała oddech. Dodatkowo, pomimo że nie mogłem otworzyć powiek, było na pewno bardzo jasno, bo widziałem przez nie jasność, jak by podświetlanie mocnym światłem. Mieszkałem wtedy na Warszawskim Grochowie, w wieżowcu na 6 piętrze. Dlaczego o tym mowie. Zaraz, tak mi się przynajmniej wydaje, gdy w trakcie snu, obudził mnie ten "jasny paraliż", wstałem, było już jasno na dworzu, automatycznie podeszłem do okna i co zobaczyłem, otóż klasyczne UFO, obiekt był daleko i nie co wyżej na niebie.
Teraz tak mowię po kilku latach, bo jak to zobaczyłem, to byłem w jakimś dziwnym amoku, coś w środku kazało mi myśleć, że był to samolot. Jest to nie samowite, gdyż nawet teraz, już oczywiście dużo słabiej, ale dalej jak o tym myślę, coś mi każę mówić , że był to samolot, a widziałem jasną kulę, klasyczne UFO. Historia jest dla mnie w pewien sposób dziwna, bo zastanawia automatyczne podejście mojej osoby do okna, wręcz wyrwanie mnie z snu, akurat wtedy gdy za oknem było UFO i ten samolot skąd się bierze w mojej głowie. Nic dalej nie pamiętam, nawet, nawet czy widząc ten obiekt - zasnąłem. Jednego byłem pewien, że to był samolot, jak by mnie ktoś zahipnotyzował. I tu jest zagadka, jak dla mnie samego, skąd to podświetlanie powiek wcześniej. Jest sposób tego rozwikłania - Hipnoza, ale nie mam nikogo, kto by się mógł moja historią zająć i tu prośba do was, bo na pewno znacie kogoś, kto podjął by się moim przypadkiem. Będe bardzo wdzięczny za wszelką informację. Historia wydarzyła się kilka lat temu, nie powiem ile dokładnie. Dodam że, miałem też kilka snów z kosmitami i UFO. Najdziwniejszy był ten , w którym szaraki drukowały mi jakby drukarką 3D nowy mózg. Bardzo chciałbym rozwikłać ta zagadkę.
Miewam czasami wizję - widzę przyszłość. Co do przyszłości, widzę najczęściej ją w snach w postaci zagadek i chodzi tu o moje życie. Wielokrotnie mi się sprawdzało. Teraz już wiem, że moja podświadomość wysyła mi ją w takiej postaci i bardzo cenny okazuje się w rozwikłaniu tych snów, po prostu zwykły sennik. Co do wizji miałem ich kilka w życiu. Najczęściej dotyczyły mojego życia, np. widziałem, mojego synka w wieku nastoletnim, a szkrab ma ma dopiero 4 latka :) miałem też wizję, że będe miał dziecko, za nim dowiedzieliśmy się, że moja ówczesną partnerką, że jest w ciąży. Miałem też jedną osobliwą i tu chciałem się bardziej na niej skupić. Wyglądała tak Rys.1 (pliki załączam w załącznikach) Gdy ją otrzymałem od razu skojarzyło mi się to z katastrofą, która ma być we Włoszech. Dużo o niej pisaliście na łamach serwisu. Powiem szczerze otrzymałem ją, ale nie podchodziłem do niej z większym zainteresowaniem, jakieś "tri..." i tyle. Ale jakiś czas temu postanowiłem ją sprawdzić i ku mojemu zdziwieniu ta zagadka , ma swoje odbicie w rzeczywistości Rys.2. Rzeczywiście są takie miasta w Włoszech, które pasują do tej wizji, Trino i Tricerro i znajdują się obok siebie. Przypadek? Proszę oceńcie to sami.
/do wiad. były dołączone grafiki - publikujemy je poniżej/
Od siebie dodam, że nigdy nie interesowałem się Włochami, aby studiować ten kraj pod pryzmatem miast, nigdy też nie byłem w tym kraju. Z drugiej strony, myśl , że tam może się coś wydarzyć, ogarnia mnie głębokim niepokojem, ale tego nie wiem, piszę po prostu jaką wizję otrzymałem.
W życiu moim miałem jeszcze dziwne zdarzenie, powiązane z UFO, ale nie będę tu o niej pisał, bo pomyślicie ze zwariowałem, w sumie jak myślę o tym wydarzeniu to przychodzą mi takie myśli do głowy, ale widziałem to. Wybaczcie jeszcze raz, ale nie będe tu o niej pisał, powiem tylko, że ta historia jest powiązana z książką Aleca Newalda "KOEWOLUCJA". Jestem w stanie o tym opowiedzieć, tylko na żywo.
Bedę kończył ten list. Miałem jeszcze kilka dziwnych zdarzeń w życiu, o niektórych nie powiem nikomu, o niektórych zainteresowanym tylko na żywo. Jedno powiem kocham te historie, te "niewyjaśnione historie", kocham je czytać na łamach serwisu, to daje mi niesamowitego, wewnętrznego kopa.
Mam do was jeszcze prośbę, a propo hipnotyzera, abym mógł rozwikłać tą zagadkę, z UFO, które wydaje mi się samolotem. Strasznie mnie dokucza ta historia, czuję, że kryje się za tym coś więcęj i prośba do was o "namiar" do kogoś, kto tym się zajmuję, a pisaliście o takich hipnozach. Będę bardzo wdzięczny.
Wybaczcie za bezpośredność w słowach tego listu, ale tak jak wspominałem wcześniej, całą Fundację Nautilus traktuje jak największego przyjaciela i powiem jeszcze jedno, o tym wszystkim co napisałem tutaj, dzielę się po raz pierwszy, nikomu nie mówiłem o tym, możę poza jedną wizją, jak widziałem swojego synka jak jest nastolatkiem( ale i tak mi nikt w to nie uwierzył :) ). Jesteście pierwsi, a ja jestem bardzo szczęśliwy, że w końcu udało i się ten list napisać.
Pozdrawiam całą Załogę, wysyłam całe dobro które jest w mnie. Życzę samych sukcesów i życzę jak najwięcej nie zbadanych lądów do odkrycia.
Pozdrawiam Was Serdecznie
[dane do wiad. FN]
[od FN: dziękujemy za miłe słowa... Nie ma sensu ukrywać, że dostajemy wiele podobnych listów z sugestią, że treści publikowane w serwisach FN okazały się dla kogoś bardzo ważne. Drodzy Państwo, to tylko utwierdza nas w przekonaniu, że praca na pokładzie okrętu Nautilus jest niczym obsługiwanie "latarni morskiej" na wzburzonym morzu, która pokazuje kierunek. Dla bardzo wielu osób jest to ważna sprawa, która daleko wykracza poza "ciekawostkowy serwis o dziwnych zjawiskach" - przyp. FN]
czytaj dalej
[...] Opowiem Państwu historię, która zawsze pozostanie dla mnie tą niewyjaśnioną i niezrozumiałą. Wiele lat temu wybrałam się z tatą na niedzielny spacer nad Wisłę w okolicy warszawskich Bielan. Po zejściu ze skarby dochodząc do ścieżki spacerowej biegnącej wzdłuż rzeki natknęliśmy się na trzy przypadkowe osoby, które przecięły nam drogę od lewej strony. Była to dziewczyna uprawiająca jogging, rowerzysta i jeszcze jakiś mężczyzna. Ludzie ci poruszali się w tym samym kierunku, ale każde z osobna. Nic niezwykłego.
Zeszliśmy z ojcem nad rzekę, gdzie spędziliśmy zaledwie chwilę, może 5 minut. Wróciliśmy tą samą drogą i wtedy zdarzyło się coś, czego nie potrafię wytłumaczyć. Widziana przez nas wcześniej scena z przechodniami i rowerzystą powtórzyła się. Osoby te poruszały się z tego samego kierunku, co poprzednio, więc przecięły nam drogę od strony prawej.
Od razu zorientowałam się, że coś nie tak, że to musi być jakaś pętla czasu. Byłam tak zaszokowana, że nie miałam odwagi zapytać ojca, czy też to zauważył. Oczywiście jest logiczne wyjaśnienie: ludzie ci kręcili się w kółko. Jednak jest to mało prawdopodobne, żeby przypadkowe osoby wykonywały tę samą czynność w tym samym miejscu i dokładnie w ten sam sposób powtórzyły całą sekwencje mijania. Przede wszystkim miały na to za mało czasu.
Pozdrawiam.
[dane do wiad. FN]
14 grudnia 2017
czytaj dalej
Witam serdecznie załogę Nautilusa! Chciałbym przedstawić kilka historii, które przydarzyły się mojej babcii oraz kilku innym członkom mojej rodziny, być może będą dla was ciekawe. Wydarzenia, o których napisze miały miejsce kilkadziesiąt i kilkanaście lat temu, ale są naprawdę ciekawe. Dowiedziałem się o nich dopiero dzisiaj, gdyż wcześniej z babcią nie poruszałem tematu zjawisk paranormalnych. Wszystkie zjawiska miały miejsce w małej wsi na Opolszczyźnie, w których osiedliła sie moja rodzina po ucieczce przed Ukraińcami.
Przechodząc do rzeczy zacznę od wydarzeń, które przydarzyły się osobiście mojej babci.
Wszystko zaczęło się dziać dokładnie 23 września 1959 roku w małej wsi na opolszczyźnie, tego właśnie dnia został zamordowany tata mojej babci, któremu zresztą też przydarzały się różne dziwne rzeczy, ale o tym później. W niecały rok po śmierci pradziadka dokładnie w święta wielkanocne, babcia przeżyła na swojej skórze pierwsze zjawisko. Ten dzień nie zapowiadał się jakoś szczególnie mimo świąt, rozpoczął się normalnie jak to na wsi od pracy, codziennych obowiązków. itp. Wszystko wydarzyło się wieczorem około godziny 23:00, wtedy moja babcia poszła na górę położyć się , kiedy już miała się kłaść się spać, spojrzała w okno i dostrzegła dziwną mgłę, która unosiła się dość nisko, z początku wyglądało to jak dym przy kompletnie bezchmurnym niebie, ale ta mgła zaczęła zbliżać się do jej okna coraz bliżej, aż w końcu wleciała przez okno, babcia przeraziła się tego i nie mogła się ruszyć, a wtedy mgła zaczęła przybierać kształt humanoidalny, kiedy to się stało zaczęła bardzo głośno krzyczeć z przerażenia, a wtedy mgła natychmiast znikła jakby rozwiała się w powietrzu.
Świadkiem podobnego zdarzenia była moja mama jakiś czas później, która jako nastolatka mieszkając jeszcze na wsi również przeżyła podobne zjawisko. Miejsce to miało również wieczorem kiedy poszła do piwnicy, gdy miała wychodzić w pomieszczeniu również pojawiła się mała mgła, z początku myślała że coś zaczyna się palić, ale mgła zaczęła osiągać większe kształy, a gdy zaczęła przybierać postać człowieka(?) natychmiast stamtąd uciekła. To zjawisko z mgłą było bardzo podobne do tego wcześniejszego, które przeżyła jej mama.
I to nie był koniec zjawisk paranormalnych, których była świadkiem moja babcia. Już zdecydowanie później po pierwszym wydarzeniu, bo dokładnie w 24 grudnia 1989 roku. Kiedy przygotowywała wigilię w domu nagle dwa krzesła przy stole zaczęły "same" się przewracać, jednak nie w tak gwałtowny sposób, tylko pomału i beż większego hałasu zaczęły się upadać oparciem do podłogi. Co ciekawe to zjawisko miało miejsce niedługo przed śmiercią jej męża.
Oprócz tego wcześniej w okresie lat 60-tych (nie pamięta już dokładnie w którym roku/latach) podczas snu była nękana przez jakąś niewidzialną istotę, która kładła się na jej klatce piersiowej i za każdym razem próbowała ją dusić, kiedy już nie mogła wytrzymać tego ciężaru to ona odchodziła i czuła jak to coś dość ciężkie i śliskie z niej schodzi.
Jeszcze powracając do pierwszego zdania, babcia opowiedziała mi co przydarzyło się jej tacie, który jako nastolatek mieszkał jeszcze wtedy na wsi w dzisiejszym obwodzie tarnopolskim.
Pierwsza rzecz, która mu się przytrafiła miała miejsce jeszcze przed II wojną światową, miał 17 lat i został jakiś czas wcześniej osierocony przez ojca. Tego dnia pracował do późna na wsi pomagając mamie, kiedy skończył było już późno i zawsze wracając lubił mieć pod ręką jakiś twardy kij :). Kiedy wracał pustą drogą zobaczył przed sobą dość dużego czarnego psa, który sięgał mu do pasa, szedł on w jego kierunku tak jakby prosto na niego, kiedy ten pies się zbliżał było słychać jakby strzelanie kości (lub podobny odgłos), pies cały czas szedł prosto, a pradziadek zszedł mu wkońcu zdrogi, a kiedy ten pies dalej szedł równą linią, to wtedy pradziadek szturchnął go kijem, a wtedy nagle zawiał dość silny wiatr, a kiedy momentalnie spojrzał wokół, to psa już nigdzie nie było.
Druga sytuacja z moim pradziadkiem jest też ciekawa. Również pracował do późna w gospodarstwie ze swoim kolegą, i nagle ujrzeli małe dziecko na oko może 8-letnie, klęczało ono w środku pola i przeraźliwie płakało, tak naprawdę nie wiadomo skąd w tym miejscu znalazło tak nagle. Pradziadek razem z kolegą podbiegł do niego by pomóc mu, próbowali do niego mówić, lecz on cały czas płakał, wtedy postanowili siłą go wyciągnąć z tego pola i zaprowadzić do wioski, ale mimo że mieli po 17 lat nie mogli ruszyć,.a kiedy ciągęli go z całej siły, to te dziecko zostawiało za sobą rowy, które robiło nogami. A kiedy ten mały złapał go za rękę poczuł tak ogromną siłę razem z kolegą uciekli jak stamtąd jak najszybciej.
Mój pradziadek na Ukrainie często obserwował też ducha kobiety, która była ubrana w strój słowiański. Opisywał ją jako zbłąkaną duszę, która była widoczna przy pobliskim kościele tylko późno wieczorem przy bezchmurnym niebie.
Jak opisywała mi babcia, mój pradziadek nigdy nie bał się takich rzeczy i nigdy też nie bał się o nich otwarcie mówić nawet jeśli go wyśmiewano (co było rzadkie, bo inni też mogli przeżywać podobne rzeczy). Sama jednak niechętnie wspomina tamte czasy kiedy jeszcze mieszkała na wsi, w ogóle z trudem udało mi się uzyskać pozwolenie na opublikowanie tych przeżyć, ale jednak się udało i jestem w 100% przekonany co do prawdziwości tych zajść.
Pozdrawiam
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.