Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

XXI Piętro
HISTORIE PRZESŁANE PRZEZ ZAŁOGANTÓW
Wyślij swoją historię - kliknij, aby rozwinąć formularz


Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl

Twoje imię i nazwisko lub pseudonim

Twój email lub telefon

Treść wiadomości

Zabezpieczenie przeciw-botowe

Ilość UFO na obrazie




Moja obserwacja UFO 'z początku wieku'
Czw, 12 kwi 2018 19:49 komentarze: brak czytany: 2856x

[...] Moja historia spotkania z zjawiskiem niewyjaśnionym nie jest spektakularna ani niezwykła ale może dołożę ją do jakiejś większej całości. Zjawisko miało miejsce ok 2001 roku (+/- 1 r.) w Warszawie. Nawet po tym wydarzeniu starałem się zapamiętać dokładną datę, ale z upływem czasu straciłem ją z pamięci. Był wieczór, wszedłem do kuchni, nie zapalałem światła co często czyniłem aby spokojnie popatrzeć.......

czytaj dalej


[...] Moja historia spotkania z zjawiskiem niewyjaśnionym nie jest spektakularna ani niezwykła ale może dołożę ją do jakiejś większej całości. Zjawisko miało miejsce ok 2001 roku (+/- 1 r.) w Warszawie. Nawet po tym wydarzeniu starałem się zapamiętać dokładną datę, ale z upływem czasu straciłem ją z pamięci. Był wieczór, wszedłem do kuchni, nie zapalałem światła co często czyniłem aby spokojnie popatrzeć przez okno. 

Z wieżowca, w którym mieszkałem był doskonały widok na miasto. Patrząc się w kierunku północnym na niebie zauważyłem niezwykle jasny punkt. Nie była to żadna gwiazda ani samolot. Obiekt nie poruszał się tylko stał w miejscu. Z początku pomyślałem, że jest to jakaś raca i za chwilę będzie spektakularny wybuch. Czekałem na coś szczególnego gdyż obiekt był znacznie jaśniejszy niż dotychczas przeze mnie widziane wystrzeliwane ognie czy cokolwiek innego.  Nie spodziewałem się niczego innego, jednak punkt ani nie gasł ani nie zamienił się w pokaz ogni. 

Po jakiś  kilkunastu sekundach punkt oddalił się kierując w stronę północno-wschodnią z prędkością jakiej do tej pory nigdy nie widziałem. Specjalnie nie zdziwiłem się tym zjawiskiem gdyż z tego rejonu miasta było już sporo relacji o tajemniczych obiektach i ucieszyłem się, że ja też coś takiego zobaczyłem. Obserwacja mojego obiektu miała miejsce z okolic Wisłostrady a sam punkt mógł unosić się nad tą arterią gdzieś w okolicach granicy Mokotowa z Śródmieściem lub też bliżej centrum. To było jedyne zjawisko jakie do tej pory zaobserwowałem choć nie ukrywam, że chciałbym coś jeszcze zobaczyć bo do tej pory często myślę o tym co zobaczyłem

pozdrawiam

[dane tylko do wiadomości redakcji]




zwiń tekst



UFO NAD ZGIERZEM - niezwykła manifestacja Niezidentyfikowanego Obiektu Latającego w 1997 roku
Śr, 11 kwi 2018 04:21 komentarze: brak czytany: 3842x

Droga Fundacjo i wszyscy czytelnicy strony FN!  Do napisania mojego listu zbierałam się od bardzo dawna…Te wszystkie artykuły, które czytam na Waszej stronie „zmobilizowały” mnie w końcu do napisania. Pragnę  opowiedzieć Wam historię, która miał miejsce ponad 20 lat temu, której świadkami poza mną była znaczna część mojej rodziny. Poza tym pragnę przytoczyć tu opis moich doświadczeń, przeżyć z lat.......

czytaj dalej


Droga Fundacjo i wszyscy czytelnicy strony FN!  Do napisania mojego listu zbierałam się od bardzo dawna…
Te wszystkie artykuły, które czytam na Waszej stronie „zmobilizowały” mnie w końcu do napisania. Pragnę  opowiedzieć Wam historię, która miał miejsce ponad 20 lat temu, której świadkami poza mną była znaczna część mojej rodziny. Poza tym pragnę przytoczyć tu opis moich doświadczeń, przeżyć z lat jeszcze wcześniejszych, lat mojego dzieciństwa.
 
Pochodzę ze Zgierza, miasta sąsiadującego z Łodzią, miasta, które, jak się okazuje, nie raz było odwiedzane przez trudnych do zidentyfikowania przybyszów . Gdy byłam małą dziewczynką, może 5-6-letnią miałam dziwne „sny”, w których odwiedzały mnie postacie, teraz patrząc z perspektywy czasu nazwę je „bajkowymi”- dziwne „smoki”.

Pamiętam pewne zdarzenie, gdy po którymś z kolei moim „śnie” napisałam list do „moich przyjaciół” i przed snem położyłam go na zewnętrznym parapecie, wiedząc, że „oni” go  odczytają. Pamiętam tę sytuację jak dziś, gdy mama zapytała mnie, do kogo piszę (w bardzo wczesnym wieku opanowałam umiejętność pisania), a ja jej opowiedziałam o moich „nocnych spotkaniach z przyjaciółmi”. Wydaję mi się, że u mamy malowało się na twarzy zaskoczenie, ale chyba odebrała  to jako przejaw dziecięcej fantazji…

W każdym razie obraz tamtych wydarzeń pozostał bardzo żywo zapisany w mej pamięci. Kilka lat później, gdy byłam nastolatką, wpadła mi w ręce książka Johannesa Fiebaga „Kontakt. Uprowadzenia do UFO w Niemczech, Austrii i Szwajcarii” z biblioteki Ericha von Dänikena. W niej przeczytałam o zjawiskach takich jak bedroom visitor czy screen memories, historie ludzi, którzy doświadczyli niesamowitych przeżyć…

Natrafiłam na opis przeżyć pewnego chłopca, który też widział „w snach bajkowe postacie”, a później, podczas regresji hipnotycznych okazało się, że miały miejsce uprowadzenia do UFO. Był moment, że gdy bardzo interesowałam się tematyką UFO, chciałam i na sobie wypróbować regresję, ale pewien lęk, który zagościł we mnie, może lęk przed prawdą, sprawił, że pozostawiłam tą sprawę nie do końca wyjaśnioną.

A wracając do wydarzeń sprzed 12 lat- miało miejsce zdarzenie, które na zawsze ugruntowało we mnie świadomość tego, że nie jesteśmy sami i że odwiedzają nas pozaziemscy goście .Zdarzenie miało miejsce dokładnie dnia 7 lipca 1997 roku, w moim mieście. Jak na załączonych zdjęciach widać, zaobserwowany obiekt „latał” w okolicy kościoła, który znajduje się w centrum miasta, a którego szczyt widzę dokładnie z mojego balkonu. Dochodziłam godzina 23-cia, upalna noc wyciągnęła mnie na balkon. Jak zawsze patrzę w różne strony, tak i wtedy spojrzałam w stronę kościoła , na zachód i wtedy tuż obok kościoła zobaczyłam „ten obiekt”. Przyleciał jakby zza kościoła, ale skąd dokładnie- nie wiem. Po moim „ o Boże, co TO jest?” na balkon wbiegły moja siostra, mama i babcia i we cztery przez ok. 5 minut, nie mówiąc nic, obserwowałyśmy tor lotu tego obiektu. Obiekt przypominał „okrzemkę”(mając w pamięci lekcje biologii tak właśnie skojarzył mi się  kształt tego obiektu z tym jednokomórkowym glonem). Przez nas widziany, był takiej mniej więcej wielkości, jak go narysowałam na załączonych ilustracjach; nie jestem jednak w stanie stwierdzić, w jakiej odległości od kościoła się on znajdował i czy wydawał jakieś dźwięki, nie wiem też gdzie później odleciał, poza tym, że za kościół, tam skąd wydaje mi się przyleciał. Po prostu –przyleciał, wykonał parę manewrów i odleciał zostawiając nas zaskoczone.

Niezmiernie ubolewam, że nie miałam wówczas pod ręką aparatu fotograficznego, nie mówiąc już o kamerze, by móc zarejestrować to niesamowite zdarzenie i mieć namacalny dowód na jego prawdziwość…  Dziś owe zdarzenie mogą potwierdzić jedynie moja mama i siostra.

Aby łatwiej było przyjąć każdemu czytelnikowi moje „przeżycie”, w tym momencie mogłam tylko sfotografować widok kościoła, i dzięki „Paint’owi” dorysować ów obiekt, a dzięki ponumerowaniu kolejnych ilustracji i oczytaniu ich w niżej przedstawionym porządku, każdy będzie mógł zobaczyć tor lotu i manewry wykonywane przez obiekt :
1-2-3-2-3-2-3-2-4-5-4-5-4-5-4-2-1








( gdzie 1-obiekt pojawił się; 2 i 3 –pulsując żółto - pomarańczowym światłem, zdawał się maleć i rosnąć, co odebrałam jako oddalanie się i przybliżanie;4- następnie przeleciał z drugiej strony wieży i tam wykonywał ruchy „przechylania się” pod pewnym kątem, w tę i z powrotem -5; następnie powrócił do pozycji z ilustracji nr 2 i po chwili zniknął-odleciał -1 )
Mam nadzieję, że dobrze to wytłumaczyłam i dla nikogo nie będzie problemem odczytanie całości mego listu.
Wracając do owej chwili, pamiętam jak moja mama powiedziała- „To pewnie UFO, lubi tu przylatywać ?…” i wtedy opowiedziała mi swoją historię, jak będąc nastolatką (tj. ok. roku 1980 ) widziała w okolicy zakładów „Boruta” (nie tak daleko zresztą od kościoła ), kilka „dziwnych”, podobnych do TEGO obiektów. Owe zdarzenie zachowała w pamięci, z nikim się nim nie dzieląc, do momentu, gdy właśnie około roku 1997 , gdy w całym województwie łódzkim głośno się zrobiło o „odwiedzinach UFO”, i wówczas , będąc na jakimś spotkaniu wśród znajomych, gdy jeden z jego uczestników powiedział: „ A ja widziałem będąc młodym chłopakiem dziwne obiekty koło „Boruty”…” odżyło w Niej to wspomnienie; wtedy, po ustaleniu bliższej daty, okazało się, że moja mama i owy mężczyzna mogli widzieć te same obiekty!

Hmmm… teraz nie mam co do tego wątpliwości- nie jesteśmy sami, a coraz częściej, coraz więcej osób ma do czynienia z jakimiś obserwacjami, czy to w postaci świateł na niebie, czy poprzez niewytłumaczalne sny, może owi przybysze kontaktują się z nami. Czy będąc małą dziewczynką mogłam doświadczyć bliskiego spotkania –nie wiem i na ten czas nie chcę wiedzieć, może to jakiś strach przed nieznanym, może jeszcze nie jestem gotowa na to co pewnie za jakiś czas stanie się ogólnie wiadomym. Staram się zachować spokój i patrząc w niebo myślę sobie „Byśmy tylko nie pożałowali tej ZNAJOMOŚCI…”
 
Pozdrawiam wszystkich patrzących w niebo. Zarówno wierzących, jak i niewierzących .
Irmina
 
 
 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 
 
 
P.S.
Jeśli Załoga Nautilusa będzie w okolicy Łodzi zapraszam do odwiedzenia Zgierza. Poza tym jestem dostępna pod podanym adresem e-mailowym i chętnie udzielę odpowiedzi na ewentualne pytania. Pozdrawiam . Irmina



zwiń tekst



Cudowna Ingerencja
Nie, 8 kwi 2018 21:48 komentarze: brak czytany: 2240x

[...] Nigdy nie byłam specjalnie religijna. Nie przesiadywałam godzinami w Kościele i nie odmawiałam codziennie kilkunastu modlitw. Nie znaczy to, że nie wierzyłam. Wierzyłam i wierzę. Chociaz do Kościoła nie chodzę. Jestem zdania, że Bogu nie są potrzebne gmachy, pokryte złotem kopuły świątyń, ani hierarchie kościelne... Jemu wystarczy kościół naszego serca i prosta modlitwa. Normalna prośba płynąca.......

czytaj dalej


[...] Nigdy nie byłam specjalnie religijna. Nie przesiadywałam godzinami w Kościele i nie odmawiałam codziennie kilkunastu modlitw. Nie znaczy to, że nie wierzyłam. Wierzyłam i wierzę. Chociaz do Kościoła nie chodzę. Jestem zdania, że Bogu nie są potrzebne gmachy, pokryte złotem kopuły świątyń, ani hierarchie kościelne... Jemu wystarczy kościół naszego serca i prosta modlitwa. Normalna prośba płynąca prosto z duszy.

A wtedy zdarzają się cuda. Mniejsze i większe. Których każdy z nas może doświadczył.

Miałam swój osobisty cud. Było to krótko przed maturą, już kilka dobrych lat temu. Wiedziałam, że nie dam rady napisać wypracowania z języka polskiego. Kiepsko mi to zawsze wychodziło. Oceny dostateczne to był mój standard. W sumie głupota, ale dla mnie matura urosła do rozmiarów monstrum i emocjonalnie nie byłam w stanie z tym sobie poradzić.

Została mi modlitwa, prosiłam szczególnie Ducha Świętego o pomoc w pisaniu.

Na maturze stała się rzecz nieprawdopodobna. Nawet nie potrafię tego dobrze opisać. Potok myśli rodził się w mojej głowie. Jakby ktoś dyktował mi słowo po słowie, zdanie po zdaniu, cytowałam nie uświadomione sobie tytuły książek, autorów, daty. Oczywiście uczyłam się do matury, ale nie posiadałam tak dogłębnej wiedzy z literatury polskiej i zagranicznej. Dostałam ocenę celującą z dodatkowym wzróżnieniem. Inne egzaminy maturalne też pozdawałam gładko. A wcale nie musiało tak być. To taki mój mały cud. Ewidentna boska ingerencja.

Ale cudem też jest, gdy codziennie budzimy się i patrzymy na nasze dzieci, gdy mamy co jeść, a wiosna znowu zaskakuje nas kolorami, zapachami i dźwiekami. Szkoda, że o tym zapominamy i popadamy w marazm skupiając się na samych negatywnych wiadomościach. Zacznijmy być milsi dla siebie, dla rodziny, sąsiadów, znajomych, ludzi mijanych na ulicy, czy w markecie. Nie szczekajmy pod nosem na panią w kasie, przecież też może mieć kiepski dzień, a może myśli o swoim chorym dziecku... nie znamy historii innych ludzi. Przestańmy oceniać, zacznijmy pomagać.

Zacznijmy zauważać cuda wokół nas. I prosić Boga o pomoc dla siebie, bliskich i kraju....

 [dane do wiad. FN]




zwiń tekst



OGROMNY OBIEKT W KSZTAŁCIE TRÓJKĄTA NA NIEBIE - niezwykłe przeżycie z dzieciństwa
Pt, 6 kwi 2018 11:27 komentarze: brak czytany: 1101x

[...] Cześć! Miałem okazje do Was pisać w zupełnie innych sprawach, ale ostatnio coraz częściej powraca do mnie wspomnienie z dzieciństwa, powiedziałbym nawet, że natarczywie... czemu? nie wiem.Otóż jako być może 9-10 letni chłopiec (przełom lat 70/80 ubiegłego stulecia) jak większość z nas spędzałem do późna czas na wspólnych przygodach z kolegami z podwórka. Mieszkałem na jednym z największych łódzkich.......

czytaj dalej

[...] Cześć! Miałem okazje do Was pisać w zupełnie innych sprawach, ale ostatnio coraz częściej powraca do mnie wspomnienie z dzieciństwa, powiedziałbym nawet, że natarczywie... czemu? nie wiem.
Otóż jako być może 9-10 letni chłopiec (przełom lat 70/80 ubiegłego stulecia) jak większość z nas spędzałem do późna czas na wspólnych przygodach z kolegami z podwórka. Mieszkałem na jednym z największych łódzkich osiedli - Retkinii.
Zdarzenie o którym chcę napisać właśnie się wiąże z czasem spędzanym na osiedlowym podwórku.

Było to wiosna bądź początek lata, pamietam jak wygłupialiśmy się z kolega na huśtawce. W pewnym momencie zrobiło się jakoś tak ... inaczej, pamiętam jak zadarłem głowę do góry i już dość ciemne niebo nad blokami zasłonił przesuwający się cień, musiał być ogromny bo wydawało mi się, że jego brzegów nie było widać. To coś miało kształt trójkata przynajmniej jego początek bo potem to była już ciemna masa przesłaniające niebo. Nie było niczego słychać - po prostu cisza.

Co w tym dziwnego - hmm chyba nic, wyobraźnia dziecka? przebłyski pamięci? być może jest jednak małe ale... moja mama wolała mnie do domu i nie była zadowolona bo czyniła to dłuższy czas aż do momentu kiedy mnie w końcu zauważyła ... tylko ja byłem/ powinienem być widoczny bo od okien bloku znajdowalem się z 15 metrów!

Jest jeszcze jedno - wspomnienie jest bardzo silne ale mam jakby lukę w pamięci pomiędzy tym kiedy podniosłem do góry głowę a momentem kiedy usłyszałem wołanie mamy. Przyznam się, że już wtedy byłem zdziwiony, zaskoczony jej stwierdzeniem, gdzie chodzę wieczorem bo nigdzie mnie nie było - ale ja byłem cały czas przy huśtawce...
[dane do wiad. FN]
Proszę o anonimowość
--
Sent from Gmail Mobile




zwiń tekst



Czy to było ostrzeżenie od obcej istoty z pojazdu UFO?
Nie, 10 gru 2023 22:37 komentarze: brak czytany: 2921x

[...] Witam, chciałbym opowiedzieć o czymś bardzo dziwnym co mnie spotkało. Interesuję się tematem ufo od bardzo dawna pierwszy raz widziałem obiekt ufo w 2002 roku przypadkowo przechodząc przez park nie wiem czemu ale spojrzałem w górę i zobaczyłem przelatującą białą kulę był to dzień. W roku 2017 we wrześniu siedząc na ławce z żoną i synem czekając na autobus mpk podchodzi do nas mężczyzna uśmiechając.......

czytaj dalej

[...] Witam, chciałbym opowiedzieć o czymś bardzo dziwnym co mnie spotkało. Interesuję się tematem ufo od bardzo dawna pierwszy raz widziałem obiekt ufo w 2002 roku przypadkowo przechodząc przez park nie wiem czemu ale spojrzałem w górę i zobaczyłem przelatującą białą kulę był to dzień. W roku 2017 we wrześniu siedząc na ławce z żoną i synem czekając na autobus mpk podchodzi do nas mężczyzna uśmiechając się do nas i śpiewając piosenkę R.Kelly - I believe I can fly w ciemnych okularach a na dworze było już ciemno, wygląd na ok 50 lat. Zagaduje nas i mówi że ile mu dajemy lat mówimy że na 50 wygląda a on że ma 8000 lat i cały czas super humor i śpiewa sobie ten kawałek. Po czym mówi że niedługo leci na swoją planetę się zregenerować że będzie miał młode ciało.

Pomyślałem sobie że koleś ma fantazję nie wyczułem alkoholu to pomyślałem sobie jak on tu jaja sobie robi to pociągnę temat i do niego mówię kiedy przekażecie nam technologię darmowej energii a on na to bardzo poważnie i stanowczo nie możemy, ale tak poważnie jakby to mówił naprawdę aż mnie zaskoczył tym. Nadjechał nasz autobus zdążył jeszcze szybko nam powiedzieć czeka was armagedon ale nie bójcie się my wam pomożemy będzie dobrze i poklepał mnie po plecach. Po kilku dniach po tym zdarzeniu idziemy z żoną wieczorkiem patrzymy w niebo a tam obiekt w kształcie kuli nisko nad nami ok 100-150 metrów świecił jasnym światłem całą swoją powierzchnią przelatując nad nami powoli trwało to ok 10 sekund po czym obiekt zniknął (nie mogłem uwierzyć co widzę i w głowie myśli że to niemożliwe) powoli gasnął od zewnątrz do środka tej kuli aż tu nagle po 3 sekundach nagle rozbłysł od środka do zewnątrz tej kuli bardzo jasnym światłem koloru białego - mlecznego tak jakby słyszeli moje myśli i aby rozwiać moje wątpliwości nastąpił ten rozbłysk, obserwowaliśmy niebo jeszcze przez chwile ale to był już koniec tej manifestacji. Interesując się tematem ufo zastanawiam się czy mogłem mieć kontakt z przedstawicielem obcej cywilizacji a ja to zbagatelizowałem uznałem na początku gościa za dziwnego nieszkodliwego optymistycznego świra, może zmarnowałem szansę jedyną w życiu a mam przecież tyle pytań.

Pozdrawiam [...]


Drodzy czytelnicy serwisu - można wierzyć lub nie w tą wiadomość, ale jest jedna zdumiewająca rzecz związana z tą historią. Informację o niej dostaliśmy w bardzo niezwykłych okolicznościach. Jakich? Opiszemy to w tekście, który ukaże się w najbliższych dniach. Z drugą osobą, która widziała... być może tego samego mężczyznę, ale w innym miejscu Polski (!) nagraliśmy rozmowę telefoniczną. Naprawdę warto zaczekać na ten tekst!

 /poniżej piosenka, którą nucił "obcy"/



zwiń tekst



Od zawsze miałem przeczucie – wkrótce zginę… na wojnie!
Nie, 1 kwi 2018 08:00 komentarze: brak czytany: 2700x

[...] Witam,  piszę do Was w sprawie moich zdolności, a niestety nigdy nie widziałem żebyście pisali na ten temat na łamach portalu Nautilus nad czym ubolewam (bo to oznacza, że jestem sam w temacie).Potrafię wskazać, a raczej przeczuć na 3 dni (max. 3 doby) przed zdarzeniem, który człowiek umrze. Przy takiej osobie znajdują się zawsze jakieś energię (nie widzę ich, ale czuję ich obecność, uczucie.......

czytaj dalej

[...] Witam,  piszę do Was w sprawie moich zdolności, a niestety nigdy nie widziałem żebyście pisali na ten temat na łamach portalu Nautilus nad czym ubolewam (bo to oznacza, że jestem sam w temacie).

Potrafię wskazać, a raczej przeczuć na 3 dni (max. 3 doby) przed zdarzeniem, który człowiek umrze. Przy takiej osobie znajdują się zawsze jakieś energię (nie widzę ich, ale czuję ich obecność, uczucie przy tym towarzyszące to paraliżujący strach, coś nie do opisania). Jednocześnie wyczuwając energię tych istot można je sklasyfikować w zależności od zakresu obowiązków (jakkolwiek to dziwnie brzmi). 

Dlaczego do Was piszę ?

 Ponieważ od zawsze miałem różne wizję odnośnie przyszłości i jeszcze jako dziecko miałem wizję tego jak zginę.

W skrócie.

Zginę na wojnie pomiędzy 29, a 31 rokiem mojego życia - za miesiąc kończę 30 lat. Wszystkie moje wizje zawsze się sprawdzały (mam wiele historii) i obawiam się, że i ta się spełni w 100%, a chciałbym żeby pozostał po mnie jakiś ślad.

Zresztą coś się zmieniło w moim sposobie postrzegania Świata (w mojej psychice) i uważam, że nie powinienem tego dłużej trzymać dla siebie, zwłaszcza, że bardzo mi to ciąży na duszy ponieważ nie mam z kim się tym podzielić.  Jeżeli zechcą się Państwo ze mną spotkać, aby poznać szczegóły pozostaję do dyspozycji (dane personalne dla redakcji).

Chętnie opowiem wiele niezrozumiałych dla mnie do dzisiaj historii. Jednocześnie jestem gotów poddać się badaniom wariograficznym, czy też hipnozie regresyjnej - sam jestem ciekaw wyników.

 Z poważaniem,

[dane do wiad. FN]



 E-mail trafił do naszych kolegów z Projektu Messing i to oni zdecydują, co z tym robić dalej. Przeczucia zbliżającej się śmierci innych były już zgłaszane do nas i nie jest to aż tak rzadkie zjawisko, jak podejrzewa nasz czytelnik. Poniżej przykład takiego opisu.

Był rok 1968,miałam 11 lat, ukończyłam 5 klasę.Zaraz po zakończeniu roku szkolnego wyjechałam na kolonię do W-wa.Kolonia miała trwać 3 tygodnie, z moich wyliczeń wychodzi,że do domu pewnie wróciłam ok.14 lipca.
Po przyjeździe na miejsce naszą grupę zakwaterowano w sali gimnastycznej.W środku było przejście,  a po prawej i lewej stronie stały łóżka,pomiędzy nimi małe szafki.Przy wejściu stało łóżko wychowawczyni, oddzielone od sali parawanem. Moje było ostatnie po prawej stronie.Na ścianie,tuż obok mojego łóżka, wychowawczyni powiesiła zrobioną z papieru stokrotkę.Każdy płatek miał wypisane imię dziewczynki oraz dołączoną tasiemkę.Zasady były jasne,za złe zachowanie supełek,za dobre- rozwiązanie owego.
Nie pamiętam kiedy dokładnie stałam się płaczliwa,nie bardzo chciałam jeść, a w nocy śniłam o babci.Codziennie wysyłałam listy z prośba by choć parę słów  napisała.
Supełków robiło się coraz więcej m.in.za to, że kręcę się w łóżku i przeszkadzam koleżanką spokojnie usnąć.
Pewnej nocy po prostu cichutko wymknęłam się na placyk.
Oczywiście moje ciało zostało w łóżku.Było to dla mnie to zupełnie normalne.
Tam spotkałam babcie,długo mi tłumaczyła,że jej czas nadszedł.Zapewniała o swojej miłości.
 W dzień nie byłam spokojniejsza,wręcz odwrotnie, wybłagałam by wychowawczyni za ostatnie moje pieniądze kupiła znaczki pocztowe, wysłałam kolejny list.Nie pomogło tłumaczenie,że odpowiedz już nie zdąży dojść na kolonie.
Kolejnej nocy znowu wymknęłam się na spotkanie z babcią.Ile ich było,nie pamiętam.Pewnej  nocy zobaczyłam chłopca,który nam się przygląda.Normalne, jak na moje odczucia.
Rano zrobiła się mała awantura.Dyrektorka przyszła z pretensjami,że jakaś dziewczynka sama opuściła salę.Wychowawczyni mocno się tłumaczyła,że żadna z podopiecznych nie wychodziła w nocy do toalety.A ta była w sąsiednim budynku.
Powrót z koloni był długi i uciążliwy,ostatnie 70 km pokonaliśmy na "pace" Żuka.Pierwsze zdanie jakie usłyszałam, gdy wysiadłam na swojej uliczce brzmiało -Twoja babcia nie żyje !
Rozpłakałam się i pobiegłam do domu.Nie mogłam powstrzymać żalu do mamusi,że nic mi nie napisali,że nie mogłam być jej na jej pogrzebie.Płakałam i płakałam, końcu wymęczona usnęłam.
Po przebudzeniu powiadomiłam mamusię,że była u mnie babcia i prosiła by wyjąć z szafy  
zwinięte koszule.Na nic nie zdało się tłumaczenie,że to tylko sen.
Uparcie mówiłam swoje.-Na ostatniej półce w szafie leżą namoczone i zwinięte koszule.
 Byłam za mała, by po nie sięgnąć, a tym bardziej,że z przodu leżał stos pięknie złożonej pościeli.W końcu widząc moją determinację i falę łez dla tzw.świętego spokoju przyniesiono krzesło.Z niedowierzaniem w oczach mamusia zaczęła wyjmować ruloniki  lnianych koszul dziadka.Były wilgotne,przygotowane do prasowania.
Babcia przygotowała je w sobotę. W poniedziałek,8 lipca, zbudziła się rano.
Odmówiła poranną modlitwę i powiedziała,że umrze.
Wezwano pogotowie,ale tylko po to wypisać akt zgonu.
Codziennie jeździłam na jej grób,po jakiś dwóch tygodniach wybraliśmy się na cmentarz z mamusia i jej siostrą.Tuż przed cmentarzem drogę zagrodziła nam kolumna wojskowa.
Pamiętam szum,czołgi i moje pytanie- Dlaczego babcia musiała umrzeć ?
Padła odpowiedz -Ktoś umiera, aby ktoś mógł się urodzić.
Usłyszałam wyraźny płacz dziecka.Rozejrzałam się wokół.Mur zakładów i żadnej osoby.Nie ma budynków.
Słyszycie- zapytałam.
Co ?- padła odpowiedz.Siostry były zajęte rozmową o ewentualnej nadchodzącej wojnie.
Gdy później zapytałam mamusie co to właściwie znaczy,była zadziwiona.Dziecko,nie rozmawiałyśmy o tym.
Dałam spokój.
Minęło dwa lata znowu pojechałam na kolonie w to samo miejsce.Dyrektorka koloni była ta sama, a jej syn pracował jako pomocnik kolonijny.Braliśmy udział w podchodach,tu nie pamiętam szczegółów,przycupnęliśmy z nim w jakiś zaroślach.Byliśmy sami.
Wiesz poznałem Ciebie od razu- powiedział.Wtuliliśmy się w siebie.
Od kiedy to robisz ?- zapytał.
Od zawsze,a Ty ? -zapytałam.
-Zdarza się, wiesz,że to ja mamie powiedziałem.
Wtedy moja babcia umarła - odpowiedziałam.
Była to niezapomniana chwila i nigdy już do niej nie wróciliśmy.
Łączyło nas jakieś  wewnętrzne porozumienie,bez potrzeby zbliżania się do siebie.
Na wiele lat zamknęłam to doświadczenie w sobie.

Pamiętając szczegóły z kolonii,opowiadając je,już po napisaniu tej historii zajrzałam na mapę google.Pamięć mnie nie zawiodła,budynki stoją tak jak stały.

Pozdrawiam
Ewa.


/poniżej przeczuwanie śmierci 2/
Drogi Kapitanie.Szanowna Załogo.Kolejna część mojej opowieści,a będzie 3.
Mijały lata, brat wyjechał do szkoły.Wydarzały się rożne sytuacje w moim życiu,ale nie o tym mam pisać.
Dziadek podupadał na zdrowiu,przyszedł moment gdy przestawał wstawać z łóżka.
Mieszkanie było nieduże,dwa pokoik,tzw.przechodnie.W pierwszym spałam z mamą, w drugim oddzielonym zasłonami z lambrekinem leżał dziadek.Pewnej nocy zbudziło mnie światło.Na tle kotar stała postać.Szarpnęłam mamusię za ramię.
Widzisz ?widzisz !-zapytałam.
Wyrwana ze snu,spojrzała w stronę drzwi- pewnie coś Ci się przyśniło- odpowiedziała.
Po chwili postać rozpłynęła się i znowu zapadła ciemność.Usnęłam.
Minął kolejny dzień.W nocy znowu zbudziło mnie światło,postać stała w drzwiach.Tym razem patrzyłyśmy na siebie spokojnie.Postać miała na sobie habit,była kobietą.Patrzyła na mnie z miłością.
Nie czułam żadnego strachu,czekałam spokojnie, aż zniknie.
Następnej nocy ze snu wyrwało nas głośne wołanie dziadka.Miałam natychmiast przyjść do jego łóżka.
Śmierć u mnie była,masz mój zegarek,chcę byś miała pamiątkę po mnie- rzekł bardzo stanowczym głosem.
To nie śmierć, to siostra zakonna,też ją widziałam- odrzekłam.
Męski zegarek.Podarujesz go mojemu bratu -uparcie twierdziłam.
Nie ma być Twój-tak chcę, koniec.
Noc zakończyła sie wizytą pogotowia.Ma omany twierdził lekarz,nic nie mówiłam.Bo i po co ?
Nigdy go już nie założył,nie był cenny,ot rosyjska Pobieda, dla mnie wciąż jest bezcenny.
Leżał spokojnie na maszynie mojej mamy, tuż obok łóżka.
Minęło parę dni do drzwi zapukał listonosz z telegramem.Otworzyłam i oniemiałam.Treść była krotka : "Informujemy,że w naszym klasztorze (o zaostrzonym rygorze i klauzulą milczenia)w dniu X.X.1973 r zmarła J.Z. przeżywszy lat 90."
Czytałam i czytałam, nic nie rozumiałam.Nazwisko było znajome,ale reszta bardzo zaskakująca.Mama też nie bardzo rozumiała treści telegramu.Dziadek  był bardzo zaskoczony.
To moja najstarsza siostra.Myślałem,że nie już dawno nie żyje.-stwierdził-Pamiętam tylko jak odjeżdżała.
Jakim cudem telegram trafił pod wskazany adres?
Tu dodam,że dziadkowie pochodzą z okolic W-wy.Tuż po odzyskaniu Niepodległości zapakowali skromny majątek,małe dzieci i ruszyli budować nową przyszłość bardziej na wschód.Zawirowania wojenne rzuciły ich na Syberię,a później wyruszyli w daleką tułaczkę z Wojskami Andersa, by dotrzeć do Afryki.W 1947 roku za namową babci wrócili do kraju.Pozostali Tu, gdzie mogli.
Nie próbowałam niczego wyjaśniać,przyjęłam to za fakt.
Mijały kolejne miesiące,choroba dziadka postępowała.W tym czasie zakład mamusi zorganizował wczasy,termin wydawał się odległy -lipiec.
Lekarze nie wiele mogli zdziałać.Młody lekarz pogotowia,wezwany w środku nocy stwierdził filozoficznie - Na dzień dzisiejszy medycyna jest bezradna.Proszę mu dać spokojnie odejść.
Przyszedł termin wczasów,dziadek cichutko odchodził.Wraz z bratem,jego dziewczyną i niewielką grupka ruszyliśmy w drogę.Dwa tygodnie minęły szybko.Zakładowy Żuk wyruszył w ciemną noc, pokonywał kolejne kilometry.Narzekań nie było końca.Wciśnięta pomiędzy bagaże,towarzyszy podróży,usnęłam.
Gwałtowne Światło, w mojej głowie, wybudziło mnie natychmiast.Poczułam ciepło,które towarzyszyło mi bardzo długo i czyjąś obecność.Nawet nie musiałam myśleć,wiedziałam,że to dziadek.Wtuliłam się całą sobą w owe światło i znowu usnęłam.
Koło południa samochód zwolnił,ktoś zajrzał co właściwie się dzieje ?
-O kondukt pogrzebowy wyszedł z bocznej drogi, a my jak żałobnicy uczestniczymy w uroczystości.
Samochód przyśpieszył,spojrzałam w boczną uliczkę w stronę oddalających się żałobników.Zobaczyłam blask i promień,który przeszył mnie dogłębnie.
Po jakimś czasie dojechaliśmy do miejscowości gdzie mieszkała dziewczyna brata.Postanowili wysiąść.
Powiedz,że wrócę za parę dni -rzucił na odchodnym.
Wróć jutro.Dziadek umarł,będziemy mieli pogrzeb - stwierdziłam twardo.
Zaległa cisza.
Do domu dotarłam wczesnym wieczorem.Spojrzałam na mamusię.
Dziadek umarł rano - rzekłam na powitanie.
To nie było pytanie.
Tak -odparła-Całą noc przy nim czuwałam w szpitalu.Była bardzo ciężka,rano przyjechał (mój )wujek.Wyszłam po bułkę do sklepiku, jak wróciłam już nie żył.
Nawet nie wiem jak wymknęły się z moich ust słowa-Może nie chciał umierać na Twoich rękach.Wiedział jak ciężko przeżywałaś odchodzenie babci.
A Ty skąd wiedziałaś ?-zapytała.
Wiedziałam -odparłam.
Był 17 lipca 1973 r.
Brat wrócił po pogrzebie.
Rozmawiałyśmy o tym czasem,z koleżankami, z moją mamusią.
Raz przyszedł do mnie w śnie( ?) Powiedział - Pamiętaj ( i tu wymienił cyfrę,której znaczenia nie odkryłam do dzisiaj)

Na wiele lat schowałam to w swojej pamięci.
Pozdrawiam.
Ewa


From: [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, February 26, 2018 5:36 PM
To: nautilus <nautilus@nautilus.org.pl>
Subject: Przeczuwanie śmierci

Drogi Kapitanie,Droga Załogo trudno mi podjąć decyzję. Bo, to fragment większej całości.
Myślę,że tak.I o ile nic się nie zmieniło nie mam padaczki skroniowej,nie mam żądnego guza mózgu.Pewnie mam jakąś osobowość, jak każdy.

Nadchodzi rok 1992.Już wiem dużo o duchach,o śmierci klinicznej, o tańcu.I wielu sprawach poruszanych w waszych tekstach.
Mamusia zaczyna wspominać minione lata.Drobne historie rodzinne i nie tylko.Zagoniona we własnych sprawach  podsuwam atlas geograficzny i mówię napisz książkę.Ma zadziwiona minę, małymi kropeczkami zaznacza szlak jaki przeszli.Siostra informuje,że może starać się o sybiracką emeryturę.Zaczyna się trudny proces zbierana dokumentów.I oczywiście wspomnienia,nie ma śladu ,że została wywieziona.

Przecież wyjechałam na papierach najmłodszej,wtedy już nie żyjącej siostry Z.- wspomina. Mija niesamowita Wigilia, wtedy słyszę,że to będą ostatnie nasze Święta. Oczywiście gwałtownie zaprzeczam,ale przypominam sobie sen(?).
Wiosna mija na niespodziewanych spotkaniach,na opowieściach i czekaniu na dokumenty. W tym okresie prowadzimy sklepy Nadchodzi 8 czerwca, jesteśmy na giełdzie.Przypominam sobie,że to dzień urodzin mamusi.Postanawiam coś kupić, jest już końcówka handlu wiec towar pakowany jest do przepastnych toreb.Nagle z daleka widzę jak na oddalonym stoisku kobieta wywiesza garsonkę.Idę zahipnotyzowana w jej stronę. Wdaję się w rozmowę.
Dlaczego tak późno, na koniec giełdy ?- pytam.
Nie wiem -odpowiada-  parę razy ją przekładałam i wciąż coś mi przeszkadzało.
Czekała na mnie -śmieję się wesoło- a raczej na moja mamę. Bordowa,z pięknymi czarnym kołnierzem,rozmiar  idealny.  Będzie mogła nosić zamiennie spódniczkę lub spodnie, czarne i bordowe, bo ma takie w swojej garderobie.
Zachwycona udanym zakupem jedziemy.Kwiaty,życzenia,niecierpliwie czekam na jej reakcję.
Jest przepiękna, będę miała do trumny - mówi uśmiechnięta.
Jestem wsiekła i zła-Jakie głupoty opowiadasz masz dopiero 61 lat.
Dobra,dobra zobaczysz -mówi poważnie, ale bez trwogi w głosie.
Wiem,że za ścianą choruje sąsiadka,pewnie stąd jej czarne myśli.
Mijają kolejne dni.Siostra już dostała emeryturę, a mamusia wciąż czeka na odpowiednie papiery.
Pewnie dostanę po śmierci - mówi rozżalona.

Chciałabym pojechać do SZ.-jedziemy.Dzieli się historiami,o których nie miałam pojęcia.
Przez kolejne dni, każdej nocy pojawiają się u mnie wizje (?)Ktoś mnie bierze za rękę i oprowadza po sali pełnej świec.Rożnych długich,krótkich,grubych i cienkich. Jedne palą się spokojnie inne spalą się w jednym mgnieniu. Czasem, któraś gaśnie, choć  jest cała- zadziwiony  oprowadzający odpala ją powtórnie.- To nie jego pora.
Pierwsza noc trochę mnie przeraziła, po każdej kolejnej wędrówce jestem spokojniejsza.
W trakcie jednej z wizyt przechodzimy miedzy świecami, idziemy wprost do jednej z nich.
Widzę jak się wypala, tuż przy podłożu.
Rano dzwonię do mamusi.
-Wiesz sąsiadka zmarła słyszę w telefonie.
-Widzisz to jej śmierć czułaś, nie swoją -odpowiadam przekonująco.
 Odpowiada mi cisza.
Zmieniam temat rozmowy na bardziej przyziemny. Chciałabym pojechać do brata w niedzielę- mówi cicho.
Nie ma sprawy- moje dzieci są na obozie, a jeszcze podjedziemy na ulubiona pizzę.
Wyruszając w podróż wymuszam na mamie założenie garsonki,po długich targach wkłada górę i spodnie.Spódniczka ma być do trumny.

Trudna rozmowa i moje przekonywanie.Otwieram mamy rękę,dosięga mnie przeszywający płomień.Znam go doskonale.Milknę. Wracamy do domu, robię mamie fotkę i odjeżdżamy.Długa prosta, widzę mamę na tle róż i jasność wokół niej.Dlaczego nie weszła do domu? Skąd ta jasność przecież jest wczesny wieczór,myślę.
Mija kolejny tydzień.W sobotę rozmawiam z mamusią przez telefon.Uzgadniamy poniedziałkowy przyjazd dzieci,tuż po obozie, na wakacje.Przerywam rozmowę, chcę pomóc mężowi.

Dlaczego przerwałaś ? - pyta-poradziłbym sobie.
-Przecież będziemy w poniedziałek -zamykam temat.
W niedzielę wczesnym świtem wyprawiam męża i chcę odespać ciężki tydzień.
Budzi mnie  jasne Światło, jakże znajome.Zrywam się na równe nogi,zapadam się w jasność,Po chwil znowu jestem na łóżku.Usypiam, śpię bardzo długo.
Po południu wraca mąż,stawiam obiad.Mąż gwałtownie odsuwa talerz.
Jedziemy do mamy- wręcz krzyczy.

Jutro będziemy z dziećmi- jestem nad wyraz spokojna.Nie stawiam jednak oporu.
Wyruszamy w podróż, W milczeniu pokonujemy kolejne kilometry,Zaczynam czuć niepokój.Podjeżdżamy pod dom,są pootwierane wszystkie okna.Drzwi nikt nie otwiera,bez zastanowienia wchodzę przez okno.
Mamusi świeczka też zgasła. Wzywamy lekarza rodzinnego i pogotowie.Stwierdzają zgon, pewnie w nocy, ale procedura wymaga by wpisać aktualna datę 18 lipca 1993.

Otwieram szafę, wypada mi czarna bielizna.Niczego nie muszę szukać,wszystko było przygotowane.
Następnego dnia przywozimy dzieci, idą spłakane spać.Córka ma lat jedenaście.

My też kładziemy się spać.Mąż słyszy hałas.
Ktoś chodzi po mieszkaniu-mówi.
-Pewnie dzieci,zajrzyj  do drugiego pokoju.W miejscu dawnych kotar są drzwi.
-Śpią.
Kładzie się i po chwili znowu słyszy hałas, tym razem w kuchni.
-Może ktoś puka do drzwi wychodzących na ogród ? -podpowiadam.
Idzie sprawdzić.Nikogo nie ma.Jeszcze się nie położył i znowu słyszy  hałas.
Pewnie mamusia coś chce -odpowiadam spokojnie.
Patrzy na mnie z niedowierzaniem, wiadomo wariatka.
Idź i zapytaj-powtarzam, nawet w myśli.Usłysz.
Wraca po chwili z patelnia pełną kotletów.
Były w duchówce,głęboko schowane -mówi lekko przestraszony - trzymając czarną patelnię.
Pewnie mamusia przygotowała na przyjazd wnuków i nie zdążyła ich schować do lodówki- stwierdzam.
Tylko dlaczego tak dużo ??? myślę.
W dniu pogrzebu do kaplicy wszedł mężczyzna,spojrzał na mnie  po czym wolno obchodził  stojących żałobników zaglądając im w oczy.Wyglądało to co najmniej dziwnie, wszyscy dopytywali się kim jest ta postać ?
Nic nie mówiłam.Rozmawiałam już z nią,a pewnie ktoś został naznaczony.
W następnym tygodniu przyszedł list polecony, pewnie z upragnionymi papierami.Nie pozwolono mi go odebrać.
Parę tygodni później pracując na ogrodzie wyraźnie usłyszałam wołanie mamy dochodzące z kuchni.
Weszłam,chciałam zapalić światło.Zawołam męża,do późnych godzin wieczornych naprawiał awarię.

Minęło trochę czasu,uruchomiono stronę internetową Kresy -Syberia.Teraz jest to Muzeum Wirtualne.
Zamieszczono listę osób wyewakułowanych z ZSRR do Persji.W dacie urodzin mojej mamy została wpisana data 17.07.
Na wiele lat schowałam to w swojej pamięci.

Jakiś czas temu moja córka powiedziała- napisz książkę mamo.Więc ją piszę.
Wnuczka ma lat 11 i mówiła w dziwnym języku bardzo przekonująco, a mi,  życie przewija się przed oczami.

pozdrawiam
Ewa


I jeszcze jedna wiadomość:

Witam Załogę.
Coż mogę dodać do moich historii.Ponieważ na prawdę nie wiedziałam jak ująć w słowa swoje doznania na przestrzeni życia postanowiłam ująć je tematycznie, a nie z chronologicznie.
W zeszłym roku miałam przyjemność gościć u siebie syna kuzyna i jego żonę będącą w ciąży.Oczywiście opowiadałam im historyjki  rodzinne,pokazując rodzinny album. Jest tam fotografia całej rodziny wykonana w 1938 roku.Dziewczyna śmiała się słuchając moich opowieści,rozbawiony kuzyn w pewnym momencie stwierdził.
Uważaj bo Ci Z.wyskoczy z brzuszka.
Dlaczego właśnie takie imię- zapytałam.
Po Prostu bardzo nam się podobało -stwierdzili zgodnie.
Mijały miesiące,około 10 lipca zadzwonił kuzyn, w pewnym momencie stwierdził,że choć przyszedł wyznaczony termin to wciąż czekają na malutką.
Nie martw się,urodzi się,17 albo 18 -powiedziałam bezwiednie.
Przyszła na świat tuż po północy 19 lipca.
A to już temat reinkarnacji,też mi dobrze znany.

pozdrawiam i czekam na Wasze ujęcie tematu.
Ewa.


Dziękujemy za wszystkie e-maile. Jak Państwo widzicie - nic nie ginie i wszystko ma swoje miejsce w naszych "katalogach". Na najbliższym spotkaniu FN zdecydujemy, czy powstanie tekst do serwisu o "przewidywaniu własnej śmierci". Dobrym pomysłem będzie przedstawienie wizji własnej śmierci, o której opowiedział nam jasnowidz Krzysztof Jackowski. Opisał nawet dokładnie jej miejsce... trochę przerażające, ale przecież wiemy, że śmierci nie ma - to wielka iluzja. Żyjemy dalej!



zwiń tekst



Czarna energia
Czw, 29 mar 2018 05:59 komentarze: brak czytany: 2436x

Witam serdecznie Redakcję Nautilusa, Piszę do Was w pewnej sprawie, która przytrafiła mi się, kiedy byłam jeszcze dzieckiem: miałam około 6-7 lat (obecnie jestem 29-letnią kobietą).  Dziś na stronie Fundacji przeczytałam materiał na temat dziwnej czarnej cieczy - ''Na ścianie w pokoju pojawia się niezwykła, czarna materia... ''. Relacja bardzo ciekawa, ale właśnie czytając ją przed oczami stanęły.......

czytaj dalej

Witam serdecznie Redakcję Nautilusa, Piszę do Was w pewnej sprawie, która przytrafiła mi się, kiedy byłam jeszcze dzieckiem: miałam około 6-7 lat (obecnie jestem 29-letnią kobietą).  Dziś na stronie Fundacji przeczytałam materiał na temat dziwnej czarnej cieczy - ''Na ścianie w pokoju pojawia się niezwykła, czarna materia... ''. Relacja bardzo ciekawa, ale właśnie czytając ją przed oczami stanęły mi obrazy z dzieciństwa.

Będąc dzieckiem, razem z rodzicami i starszą siostrą mieszkaliśmy u rodziców taty. Mieliśmy jeden pokój od strony podwórza, do którego okna przylegał dach oficyny. W tle okna znajdowała się ściana wyższego piętra tejże oficyny.

Historia, którą chcę Wam zrelacjonować, przytrafiła się wczesnym rankiem w  niedzielę. Musiała być to niedziela, gdyż oboje rodzice byli w domu, a wówczas oboje pracowali i gdy szli do pracy, ja lądowałam w łóżku babci. Spałam wtedy z rodzicami w łóżku od tzw. ściany. Właśnie tego ranka obudziłam się prędzej. Rodzice jeszcze spali. Pamiętam, że leżałam przez chwilę w łóżku, bawiąc się swoimi dłońmi i w pewnym momencie usiadłam na łóżku, najprawdopodobniej z zamiarem wyjścia z niego. Spojrzałam w stronę okna i ujrzałam...czarną bezkształtną masę na tle ściany oficyny. Widać to było wyraźnie, gdyż  ściana jest jasnego koloru, a dziwna ''plama'' była czarna. Dziś stwierdziłabym, że wyglądała jak rozlana czarna maź, tyle, że wisiała w powietrzu. Nie pamiętam, aby się poruszała. Po prostu tam była.

Pamiętam, że byłam zaciekawiona tym widokiem, ale jednocześnie wywołał on u mnie strach. W rezultacie położyłam się z powrotem do łóżka. Chyba zasnęłam, gdyż nie pamiętam, abym widziała, jak to coś znika.
Do dziś - pomimo, że minęło wiele lat - mam ten obraz przed oczami jak żywy. Czasami jednak zadaję sobie pytanie: może to był tylko sen? Nie potrafię odpowiedzieć.

PS. Dodam tylko, że dziś mieszkam w tym mieszkaniu i zajmuję ten sam pokój, jaki kilkanaście lat temu zajmowali moi rodzice. Już nigdy czegoś podobnego nie widziałam.

[dane do wiad. FN]

-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent:
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Dziwna ciemna chmura

Witam,

Miałem dziwny przypadek. Leżałem sobie na kanapie w pokoju i w pewnym momencie na suficie
zrobiła się taka dziwna ciemna "chmura". Złapałem za aparat i zrobiłem 3 zdjęcia. W ciągu kilku chwil
to coś przemieściło się na zewnątrz za okno i rozpłynęło. Jakieś pomysły co to/

Pozdrawiam serdecznie




 

Poniżej jeszcze jedno zdjęcie tego zjawiska przysłane nam przez czytelnika FN.




zwiń tekst



Niezwykłe okoliczności śmierci mojej babci
Nie, 10 gru 2023 22:39 komentarze: brak czytany: 2308x

Witam serdecznie całą załogę Nautilusa oraz wszystkich użytkowników www.nautilus.org.pl. Z góry chciałbym prosić o zachowanie anonimowości, mam nadzieję, że nie będzie to dla Was żaden problem.Chciałem opowiedzieć Wam dziwne rzeczy, które działy się w obliczu śmierci mojej babci. Zmarła ona 5 marca 2012, o godzinie 2:30 w nocy. Przez prawie 2 tygodnie przebywała w hospicjum, gdzie odwiedzała ją codziennie.......

czytaj dalej

Witam serdecznie całą załogę Nautilusa oraz wszystkich użytkowników www.nautilus.org.pl. Z góry chciałbym prosić o zachowanie anonimowości, mam nadzieję, że nie będzie to dla Was żaden problem.

Chciałem opowiedzieć Wam dziwne rzeczy, które działy się w obliczu śmierci mojej babci. Zmarła ona 5 marca 2012, o godzinie 2:30 w nocy. Przez prawie 2 tygodnie przebywała w hospicjum, gdzie odwiedzała ją codziennie najbliższa rodzina, w tym oczywiście też ja. Pierwsza rzecz, która zwróciła moją uwagę, wydarzyła się 21 Lutego, kiedy wieczorem wraz z mamą, zdecydowaliśmy się wezwać transport by przewieźć babcię do hospicjum.

Gdy szykowaliśmy jej rzeczy, które mogłaby zabrać ze sobą, upominała się kilka razy o buty. Właściwie miała na myśli Swoje klapki. Siostra mówiła mi, że ludzie, którzy upominają się o tą rzecz, za kilka dni mają....umrzeć. Następna sprawa, która wprawiła mnie w mały szok, wydarzyła się dzień przed śmiercią mojej babci. 4 Marca w nocy, moja mama przebudziła się. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na zegarze była godzina....2:30!!

Czyli dokładnie 24 godziny przed zgonem mojej babci! Mama powiedziała mi o tym kilka godzin po stwierdzeniu zgonu. Wiedziała, że gdy obudziła się o tej godzinie, za 24h umrze moja babcia. Przy łóżku, gdy czekaliśmy, aż babcia odejdzie, mama cały czas czekała aż wybije 2:30. Nie wytrzymaliśmy(ja, moja mama i siotra) i usnęliśmy.

Ale! O godzinie 2:20 5 Marca, czyli na 10 minut przed śmiercią, mama nagle przebudziła się koło łóżka. Spoglądała na swoją Teściową(babcia była matką ojca), obserwowała jej coraz słabszy oddech. O godzinie 2:30 mama przebudziła mnie i siostrę. Zobaczyliśmy rozpaczliwe próby złapania oddechu przez babcię, ale przeznaczenie jest przeznaczeniem. Babcia odeszła, ale my jakoś dziwnie byliśmy spokojni. Czuliśmy, że babcia jest bezpieczna, że idzie w dobrą stronę i czeka ją teraz lepsze życie. Historia prawie się zakończyła...prawie.

Następnego dnia, kiedy załatwialiśmy sprawy pogrzebowe, pojechaliśmy do domu babci po rzeczy do trumny. Zaprosiła Nas na kawę jej dobra sąsiadka, którą znała od kilkudziesięciu lat. Sąsiadka powiedziała nam, że rano, czyli kilka godzin po zgonie babci, słyszała w jej mieszkaniu dźwięk przesuwania, czy obijania się szklanek. Tak jakby ktoś próbował je przesunąć. Dla mnie sprawa jest oczywista, moja babcia przybyła jeszcze do swojego mieszkania, by się z nim pożegnać. A to, że moja mam przebudziła się 10 minut przed jej śmiercią, też sobie tłumaczę. Uważam, że to sama babcia ją obudziła. Nie wiem, czy ta historia w jakikolwiek sposób Wam pomoże, ale mi przynajmniej ulżyło, że to napisałem. Pozdrawiam serdecznie,

[dane do wiad. FN]





zwiń tekst



18 lat temu UFO w kształcie metalicznej kuli przeleciało tuż nad moją głową!
Pon, 26 mar 2018 12:41 komentarze: brak czytany: 1950x

Witam, postanowiłem napisać do Państwa ponieważ chciałbym się dowiedzieć co takiego udało mi się zobaczyć około 18 lat temu. Było południe, normalny dzień lekkie zachmurzenie zanosiło sie na burze, siedziałem na ławce z dwiema innymi osobami i nagle z prawej strony nadleciała kula z prędkością około 100 km/h, leciała z gory i jak sie zniżała to zrównała sie z linia dachu budynku ktory stał po prawej.......

czytaj dalej

Witam, postanowiłem napisać do Państwa ponieważ chciałbym się dowiedzieć co takiego udało mi się zobaczyć około 18 lat temu.

Było południe, normalny dzień lekkie zachmurzenie zanosiło sie na burze, siedziałem na ławce z dwiema innymi osobami i nagle z prawej strony nadleciała kula z prędkością około 100 km/h, leciała z gory i jak sie zniżała to zrównała sie z linia dachu budynku ktory stał po prawej stronie po czym przeleciała nam dosłownie przed oczami, jakies 20 cm od mojej głowy, tak ze zobaczyłem swoje odbicie w tej kuli, kula była wielkości piłki nożnej, srebrna z tak jakby lekka otoczka, mozna było sie w niej przejrzeć, nie wydawała żadnego dźwięku ani ciepła/zimna nic.

Poleciała 50 m dalej mało co nie uderzając w mojego sąsiada ktory stał na podwórku po czym wzbiła sie i odleciała. Kiedy opowiadałem to znajomym sugerowali ze to piorun kulisty ale niestety nie pasuje to w ogole do takiego zjawiska, z gory dziekuje za odpowiedz, pozdrawiam.

Daniel

[dane do wiad. FN]


Dziękujemy za opis. Czy mamy podobne w naszym archiwum? Oczywiście, że tak - małe metaliczne obiekty potrafiły podlecieć do świadków, przez chwilę znieruchomieć, doprowadzić do chwilowego zakłóceniu w odbiorze prądu w budynku obok. Ludzie błędnie myślą, że UFO to tylko "duże latające spodki", tymczasem te obiekty potrafią być małe, wielkości właśnie piłki nożnej i nawet mniejsze... Mógł to być pojazd z małymi istotami (są takie i przylatują na Ziemię!), albo sonda zwiadowcza z dużego obiektu. Relacja trafia do naszego Archiwum FN.



zwiń tekst



We śnie widziałem, jak wujek biegnie z nożem wbitym w bok i krwawi... i to się stało po 2 latach!
Nie, 10 gru 2023 22:40 komentarze: brak czytany: 2087x

Szanowni PaństwoCzytając bardzo ciekawe wizje obecnych tutaj Nautilian,postanowiłem też opowiedzieć o moich snach które sie spełniły.1.Gdy byłem dzieckiem widziałem w śnie jak mój wujek ma wbity nóż w bok biegnie i z niego leje sie krew,ten sen miałem dwa razy.Po około 2 latach ten sen sie spełnił w dokładnie taki sam był przebieg.2.Przez całe życie mam przeczucie wiem ,czuje co może sie stać złego.......

czytaj dalej

Szanowni Państwo
Czytając bardzo ciekawe wizje obecnych tutaj Nautilian,postanowiłem też opowiedzieć o moich snach które sie spełniły.
1.Gdy byłem dzieckiem widziałem w śnie jak mój wujek ma wbity nóż w bok biegnie i z niego leje sie krew,ten sen miałem dwa razy.Po około 2 latach ten sen sie spełnił w dokładnie taki sam był przebieg.
2.Przez całe życie mam przeczucie wiem ,czuje co może sie stać złego w czasie rzeczywistym ciągłym.
3.Miałem  kilkakrotnie sen w którym zginąłem dokładnie tak samo (przysypanie przez zwał ziemi) W pewnym okresie nawet pracowałem na kopalni ,ale gdy uswiadomiłem sobie ze to dokładnie to miejsce jest najbardziej prawdopodobne na spełnienie sie mojego dramatu zrezygnowałem z pracy.(mam nadzieje ze zmieniajac mały kawałek terażniejszości mozna zmienić przyszłość.
4.Stosunkowo niedawno  wraz z moja żona byłem na spacerze .na pobliskim płaskim terenie około 18.20  patrząc w niebo zobaczyłem jasny punkt (pomyślałem zaraz zniknie i uzna mnie żona za wariata) krzyknąłem UFO i wskazałem palcem z niedowierzaniem oboje patrzyliśmy w niebo widząc obracajacy sie obiekt swiecacy na żółto intuicyjnie zadzwoniłem do domu tata wybiegł ale juz obiekt zniknął. Gdy dotarliśmy do domu (czas 5 minut) była już lornetka i rodzinka wypatrujaca obiektu.Po chwili pojawił sie obiekt widzieliśmy go wszyscy przez około godziny pojawiał sie i znikał tkwiąc niemal nieruchomo  na niebie.Zrobiłem nawet parę zdięć. W mojej miejscowości był nauczyciel który miał bliskie spotkanie z UFO nawet była gazeta jak dobrze pamiętam Dziennik Zachodni i artykuł. mam wycinek po dziś dzień. Nauczyciel został usuniety z pracy a  w parotysiecznej miejscowości został uznany za dziwaka i wariata.
Pozdrawiam wszystkich obecnych i przyszłych badaczy zjawisk niewyjaśnionych.

IXI z Małopolski





zwiń tekst



Trzy sny o wielkiej fali
Nie, 10 gru 2023 22:40 komentarze: brak czytany: 2120x

Dobry wieczór, jestem stałym czytelnikiem Państwa serwisu który według mnie otwiera umysły i kruszy bariery między ludźmi uświadamiając nam jak bardzo jesteśmy połączeni i jak mało znaczą nasze "szczurze wyścigi" we współczesnym świecie. Przeczytałem właśnie artykuł na Państwa stronie "Sen o wielkiej fali", w tym momencie chciałbym napisać o moich snach dotyczących tego tematu. Na wstępie dodam że.......

czytaj dalej

Dobry wieczór, jestem stałym czytelnikiem Państwa serwisu który według mnie otwiera umysły i kruszy bariery między ludźmi uświadamiając nam jak bardzo jesteśmy połączeni i jak mało znaczą nasze "szczurze wyścigi" we współczesnym świecie.

Przeczytałem właśnie artykuł na Państwa stronie "Sen o wielkiej fali", w tym momencie chciałbym napisać o moich snach dotyczących tego tematu. Na wstępie dodam że nigdy wcześniej nie miałem żadnych snów które można by nazwać proroczymi, czyli takich które by się później sprawdziły i miały wpływ na moje  życie i zwykle nic podobnego mi się nie śni. Jednakże sny o wylewającym się na ląd morzu przyśniły mi się się 3 razy, każdy był nieco inny.

W pierwszym stoję przy oknie w mieszkaniu (które to do niedawna posiadałem zostało sprzedane, znajdowało się w nadmorskiej miejscowości) <dla wiedzy fundacji w Świnoujściu> i widzę jak między domami przelewa się ponad 20 metrowa fala sięgająca poziomu na którym jestem, dodam że obserwowałem to z 4 piętra. W kolejnym śnie znajduje się w jakimś biurowcu na co najmniej 4-5 piętrze a o budynek rozbija się fala wody wybijając szyby i krusząc fasadę budynku. Trzeci sen dotyczy takiej samej fali obserwowanej z wewnątrz jakiegoś budynku, korytarzami zaczyna wlewać się woda, wiem jednak że jestem dość wysoko i musi to być potężna fala która uderzyła w tenże budynek.

Jednakże w każdym z tych snów mam jakby świadomość że jestem świadkiem tragicznego zdarzenia w którym ucierpieć może wiele ludzi jednak mi osobiście nic się nie stanie.

Myślę że powyższe sny w pewien sposób wpłynęły na decyzje o sprzedaniu mieszkania które posiadałem nad morzem.

jeżeli w jakikolwiek sposób moja relacja jest użyteczna wyrażam zgodę na przetwarzanie jej w każdej postaci bez podania moich danych osobowych w razie publikacji.

--
Pozdrawiam

[dane do wiadomości FN]





zwiń tekst



Po wprowadzeniu do pechowego domu - nieszczęście za nieszczęściem
Nie, 10 gru 2023 22:40 komentarze: brak czytany: 1736x

Serdecznie  Witam Załogę FN!  Niedawno przeczytałam na FN artykuł Polki z Irlandi, kiedy to wprowadziła się do innego domu i zaczęły się w jej życiu rożne nieszczęścia. Główna osobą był w tym domu pewien Hindus, za którego przyczyną owe nieszczęścia działy się.  Czy FN ma jakieś inne relacje dotyczące domów albo miejsc gdzie ludziom jak tylko się wprowadzili zaczynały się rożne nieszczęścia.......

czytaj dalej

Serdecznie  Witam Załogę FN!  Niedawno przeczytałam na FN artykuł Polki z Irlandi, kiedy to wprowadziła się do innego domu i zaczęły się w jej życiu rożne nieszczęścia. Główna osobą był w tym domu pewien Hindus, za którego przyczyną owe nieszczęścia działy się.
 
Czy FN ma jakieś inne relacje dotyczące domów albo miejsc gdzie ludziom jak tylko się wprowadzili zaczynały się rożne nieszczęścia?
 
W mojej dalszej rodzinie w USA doszło do ciągu dziwnych wydarzeń, nieszczęść i śmierci kuzyna.
Ponad 20 lat temu on i jego  żona stali się szcześliwymi posiadaczami wizy stałego pobytu w loterii wizowej. Pojechali do USA, młode małżęństwo, bez angielskiego a idealnie im się tam powiodło. On miał zawod budowlany i szybko tam założył firmę budowlana, zaczął zarabiac bardzo dobrze, ona nauczyła sie angielskiego, zrobiła sobie szkołę w USA i te ż dobrze trafiła - stanowisko w dobrej firmie. Nawet kryzys finansowy z 2008 niewiele im zaszkodził, nawet wtedy pochwalili się  że kupili jakiś dobry, drogi samochód za kilkadziesiąt tysięcy $, wszystko im się układało, no może poza faktem, że nie mogli mieć dzieci. Oni chcieli w USA się dorobić i wrocić do Polski, mowili ze naodkładali juz tak dużo, ze mogą w Polsce nie pracowac. Kupili w Polsce grunt pod budowe domu i postawili wystawny dom.

Wszystko to co dobre trwało aż do czasu jak kupili dom w USA z licytacji bankowej. Chwalili się, że dom nowy, w ładnej, bezpiecznej okolicy, porządne osiedle. Z chwilą jak się tam wprowadzili życie im się bardzo mocno odwróciło. Ona zaczęła chorować i zaczęły być poważne problemy w jej pracy, jemu zmniejszyła się ilość zamowień ale dawał sobie radę. W międzyczasie przyjechały do nich z Polski 3 osoby z rodziny aby sobie popracować i też im zaczęły sie kłopoty. Pierwsza była siostra żony kuzyna, zaczęła chorować (kobieta 30 letnia) i rożne kłopoty w każdej pracy do jakiej poszła. Wróciła do Polski schorowana, w tym podobno jakieś problemy z oczami  - zaćma czy jaskra.

Kolejnym był ich inny kuzyn, młody chłopak  - temu zaczęły dokuczać wrzody zołądka, i też miał kłopoty w każdej pracy do jakiej poszedł. Polepszyło mu się jak się od nich wyprowadził. Trzeci ich kuzyn, jaki tam przyjechał - porzadny chłopak bez nałogów bardzo szybko się rozpił, zaczął palić papierosy i marihuane, handlować narkotykami, zadawać się z kryminalistami, stał się tak uciążliwym lokatorem że kuzyni go bardzo niekulturalnie wyprosili z domu, co było potem powodem do kłótni z jego częścia rodziny.

W międzyczasie oni rozbili w wypadku te drogie auto, ktorym tak się chwalili. On wyszedł z tego z małymi obrażeniami ale ona musiała poddać się operacjom które kosztowały ich dość dużo oszczednosci. Zaczęli się kłócic, ona uważała że coś złego jest w tym domu i na osiedlu, bo wśród sasiadow też działy się same negatywne rzeczy - choroby, wypadki, tragedie, bankructwa, on nie chciał słyszeć o sprzedaży domu ona chciała się wyprowadzić.

Doszło do tego że się wyprowadziła i podobno zaczęło jej byc lepiej. On został w tym domu ale w jego branży budowlanej szło mu coraz gorzej, doszło do tego że zastanawiał się nad wcześniejszym powrotem do Polski, ona też chciała wrocić do Polski. Jednak nie zdążyli. Kuzyn zaczął chorować i co bylo dziwne, bo on był zwolennikiem zdrowej żywności, żadnych fast food, żywność wyłącznie z farm ekologicznych, mało mięsa, zero alkoholu i papierosów, medycyna naturalna, dużo ruchu. On nie chorowal przez lata i uwazal się że nic mu nie grozi, sam o sobie mowił że jest "okazem zdrowia" a nagle zaczęły mu sie problemy ze zdrowiem.

Raz poczuł się bardzo słabo, zadzwonił do żony aby zawiozła go do lekarza bo słabo się czuje, nie mógł prowadzić samochodu, ona przyjechała, zawiozła do lekarza i on umarł tam w poczekalni. Nie pomogla reanimacja, w akcie zgonu wpisali że atak serca.
Jego żona ten dom sprzedała i nie chce tam wracać ani o tym mowić. Ona uważa, że miejsce jest jakies przeklęte, negatywne, bo wśród sąsiadów też były takie same wypadki. Ktoś nawet tam mówił, że być może osiedle jest zbudowane na jakimś dawnym indiańskim cmentarzu, bo niektórzy Indianie chowali swoich zmarłych w miejscach energetycznie negatywnych.
 
Czy FN spotkała sie z relacjami ze ktos gdzies wprowadził się i zaraz zaczynaly mu się w zyciu nieszczęścia?
Niestety nie znam nazwy miejsca gdzie moj kuzyn mieszkał, to jest nasza dalsza rodzina i kontakt z nimi mamy sporadyczny.
 
serdecznie pozdrawiam i zgadzam się na umieszczenie mojego emaila w jakis artykule, może inni sie odezwą
prosze jedynie o ukrycie moich danych kontaktowych
 
[dane do wiad. FN]


Dziękujemy za przesłaną historię do działu XXI PIĘTRO. Odpowiedź oczywiście jest twierdząca - mamy w archiwum historie, kiedy po wprowadzeniu się do danego miejsca nagle "odwraca się karta" i na głowę zwalają się wszystkie nieszczęścia tego świata. Oczywiście jest pytanie: co się za tym kryje? Przypadek? Karma tego miejsca? A może złe duchy, które nie chcą nowych mieszkańców i wpływają na ich życie niszcząc je i zamieniając w dymiące zgliszcza? Trudno powiedzieć, która odpowiedź jest prawdziwa.

Nasi koledzy z Projektu Messing uważają, że jest coś takiego jak "energia miejsca". Jeśli tylko ludzie zauważą, że po przeprowadzce zaczyna się "ciąg dramatów i chorób" rada jest jedna: jak najszybciej stamtąd uciekać!





zwiń tekst



Wróżenie z kart - to naprawdę działa i pozwala zajrzeć w przeszłość, teraźniejszość, a nawet w przyszłość!
Nie, 10 gru 2023 22:40 komentarze: brak czytany: 2732x

Szanowna Redakcjo, Już parokrotnie przesyłałam do Was moje niesamowite historie, które doczekały się publikacji na Waszym portalu. Chciałabym się teraz podzielić z Wami, i może czytelnikami (jeśli uznacie za stosowne) opowieściami wróżki, czyli moimi doświadczeniami, jako osoby 'kładącej karty'.Czasami widzę obrazy napływające niewiadomo skąd. Widzę je jak wspomnienia z dzieciństwa albo z wczoraj. .......

czytaj dalej

Szanowna Redakcjo, Już parokrotnie przesyłałam do Was moje niesamowite historie, które doczekały się publikacji na Waszym portalu. Chciałabym się teraz podzielić z Wami, i może czytelnikami (jeśli uznacie za stosowne) opowieściami wróżki, czyli moimi doświadczeniami, jako osoby 'kładącej karty'.

Czasami widzę obrazy napływające niewiadomo skąd. Widzę je jak wspomnienia z dzieciństwa albo z wczoraj. Są kolorowe, pełne zapachów, dźwiękow, ruchu, jak film, a czasami to tylko symbole, jak zdjęcia fotograficzne. Nie lubię nazywać siebie tarocistką. Nie wróżę z Tarota. Moje karty to karty Symbole. Są dla mnie drogowskazami. Gdy ktoś do mnie przychodzi `na karty` lubię poczuć tą osobę. Witam się uściskiem dłoni. Potem osoba zadaje pytania. Odpowiadam na nie według tego co widzę w kartach.... i w głowie.

Pamiętam, gdy pewnego razu przyszedł pewien pan. Od kilku miesięcy nie mógł sprzedać swojego poprzedniego domu. I bylo to jego glównym zmartwieniem. Potrzebowal pieniędzy, aby wykończyć swój nowy dom. Położyłam karty i pojawia sie wizja. Kobieta w bardzo zaawansowanej ciąży. Ledwo co chodzi i to wlasnie ona kupuje ten dom. Nie minął miesiąc. Dzwoni do mnie ten klient. Śmieje się i mówi, że dom sprzedany. I dodaje `ta pani, która przyszła, myślałem, że była w ciąży.... ale ta pani była po prostu taka gruba. Kupiła dom po pierwszej wizycie'

Innym razem przyszedł chłopak okolo 28 lat. I chcial wiedzieć, czy dziecko, ktore urodzilo się jego byłej dziewczynie jest jego dzieckiem, gdyż kobieta zaprzeczala..... karty aż krzyczaly, ze to jego dziecko. Chłopak pojawił sie u mnie jakiś czas później z kwiatami. Byl szczęśliwy. Badania DNA potwierdziły jego ojcostwo.

Moje wspomnienia nie mają na celu autokryptoreklamy. Wróżę tylko osobom z polecenia. Proszę, żeby redakcja nie ujawniała nikomu namiarów do mnie. Opisuję wydarzenia, ktore są potwierdzeniem, że my ludzie mamy niesamowite zdolności. Tak wszyscy je mamy. Ale wypieramy je z siebie. Nie słuchamy intuicji, nie zwracamy uwagi na znaki. Mądre slowa. Ale ja sama czasami wolę posłuchać głosu tzw. rozsądku. Bo kto nie zna mojego ukrytego daru, [jakkolwiek to nazwać] myśli, że jestem osobą twardo stąpającą po ziemi. Mam normalną prace, a raczej mialam, bo.... nie chciałam widzieć znaków. Jakiś czas temu koniecznie chciałam zmienić pracę. Tak więc aplikowałam jako - nieważne... Co ciekawe, siedziba firmy byla w Niemczech na ulicy Krapp.............. I ciągle widzialam ten początek nazwy ulicy, jak echo powtarzało się slowo KRAPP (z angielskiego crap to gówno).

Dostalam tę pracę... jak się okazalo wdepnęłam w wielkie g...o ale po 2 miesiącach już mnie tam nie było . Firma działała na krawędzi prawa, pracownicy byli zastraszani, wykorzystywani. Nawet wróżka czasami popełnia błędy. Mówią, że szewc bez butów chodzi..... :)
Jeśli będziecie Państwo ciekawi innych opowieści, chętnie napiszę więcej.
Pozdrawiam,
XY





zwiń tekst



Czarny duch.
Nie, 10 gru 2023 22:41 komentarze: brak czytany: 1849x

[...] Szanowni Państwo! Z ogromnym zainteresowaniem czytam teksty umieszczane w waszym naprawdę genialnym dziale ‘Dwudzieste pierwsze piętro’. Myślę, że mam także historię, która może Was zainteresować. Działo się to w 2004 roku, kiedy razem z żoną i córeczką przebywaliśmy u naszych znajomych na Mazurach. Mają oni tam działkę wraz domem, który został zbudowany jeszcze przed wojną. My zajęliśmy pokój.......

czytaj dalej

[...] Szanowni Państwo! Z ogromnym zainteresowaniem czytam teksty umieszczane w waszym naprawdę genialnym dziale ‘Dwudzieste pierwsze piętro’. Myślę, że mam także historię, która może Was zainteresować. Działo się to w 2004 roku, kiedy razem z żoną i córeczką przebywaliśmy u naszych znajomych na Mazurach. Mają oni tam działkę wraz domem, który został zbudowany jeszcze przed wojną. My zajęliśmy pokój dla gości, który był połączony razem z drewnianą werandą. Była godz. Ok. 2:00 w nocy, kiedy obudziła nas trzyletnia córka. Płakała, że chce ją wystraszyć „obłoczek” i pokazała na jej łóżko w po drugiej stronie pokoju.

Wiem, że mało kto w to uwierzy, ale nad łóżeczkiem w którym spała moja córeczka była jakaś ciemna energia, która wirowała. Ten obłok miał ok. 1 metra średnicy. Pierwsze moje wrażenie/myśl była taka, że chyba z komina uwolnił się dym, który zawisł w postaci takiego właśnie kłębu w tym miejscu.

Po chwili jednak zrozumiałem, że jest to coś innego. Staliśmy wszyscy jak zamurowani. To trwało kilka sekund, powiedziałem żonie i córce, żeby się nie ruszały, a ja sprawdzę, co to jest. Zrobiłem tylko krok do przodu, a to coś nagle wzleciało do góry i znikło w suficie. Jestem pewien, że było to coś inteligentnego, co tak zareagowało na mój ruch. Oczywiście nie muszę pisać, że to był ostatni dzień naszego pobytu w tym miejscu i powiedzieliśmy przyjaciołom, że po prostu boimy się tam spać. I wtedy oni powiedzieli nam, że nie jesteśmy pierwszymi osobami, które widziały „czarnego ducha”, bo tak nazwali to zjawisko.

Zaręczam, że wszystko co napisałem jest prawdą. Ciekaw jestem, czy kiedykolwiek spotkaliście się z czymś takim.

Pozostaję z szacunkiem

[dane do wiad. FN]

 

Dziękujemy pięknie za tę historię przesłaną do naszego działu XXI PIĘTRO. Odpowiadając na Pana pytanie – absolutnie mamy podobne relacje. Wystarczy podać jeden przykład z naszej „ostatniej poczty” – w sumie bardzo podobna obserwacja.

 

 

[XXI PIĘTRO] Witam często śledzę Państwa artykuły. Właśnie jeden o tajemniczej energii w Hong Kongu wlatujacej do taxowki, przypomnial mi o incydencie którego bylam naocznym i niestety jedynym świadkiem. Co prawda nagranie tego widzialo więcej osób w tym moja siostrzenica - wtedy tez współlokatorka, ale od tamtego czasu, a było to 10 lat temu wiele tel i ten albo mi skradziono,albo zatopilam,pożyczylam i nie odzyskalam itd DO SEDNA!

Będąc wieczorem sama w domu, leżąc i oglądając tv zauważyłam COŚ zielonego unoszacego sie nad stołem i wirujacego. Moja reakcja byla dość dziwna,bo wcale sie nie bałam tylko pomyslalam "to może od telewizora" wiec go wyłączyłam i ku memu wielkiemu zdziwieniu nie zniknęło. Wzięłam telefon i zaczęłam nagrywać. Trwalo to pare min. i zniknęło. Do tej pory trudno mi zrozumieć że ani przez moment nie bylam wystraszona. Więcej sie to nie powtórzyło, a nagranie pokazywalam innym znajomym. Każdy nie dowierzał ze to możliwe! Zresztą w tym mieszkaniu panował dziwny senny klimat tzn w moim pokoju. Często goście mnie odwiedzający mowili ze" w tym pokoju to sie chce spac" a była też sytuacja kiedy po kapieli drzwi od lazienki byly zamknięte na zasuwe a byłam pewna na 100% ze powinna byc otwarta. Działo się to w Legnicy w jednej z kamienic przy PWSZ. Pozdrawiam



zwiń tekst



Co się stało z 3-4 godzinami? Tego dziwnego dnia one mi po prostu zniknęły.
Nie, 10 gru 2023 22:41 komentarze: brak czytany: 2067x

Szanowna Fundacjo Nautilus,  Pojawił się  artykuł  o CE III , a w nim informacje o dziurach w pamięci po spotkaniu z ufo. Zastanawiam  się czy  mi te z co s przydarzyło wiele lat temu. Co prawda ufo nie widziałem, ale znikneło mi 3-4 h z pamieci. Opisz e jak to było.Wydarzenie miało  miejsce  w 1992 lub 1993 latem lipiec-sierpień, dokladnie nie pamietam, bylem wtedy.......

czytaj dalej

Szanowna Fundacjo Nautilus,  Pojawił się  artykuł  o CE III , a w nim informacje o dziurach w pamięci po spotkaniu z ufo. Zastanawiam  się czy  mi te z co s przydarzyło wiele lat temu. Co prawda ufo nie widziałem, ale znikneło mi 3-4 h z pamieci. Opisz e jak to było.

Wydarzenie miało  miejsce  w 1992 lub 1993 latem lipiec-sierpień, dokladnie nie pamietam, bylem wtedy nastolatkiem na wakacjach u rodziny na wsi, były żniwa  ja im pomagałem. Ta dziura w pamięci zdarzyła sie w sobotę rano. W piątek poszedłem w jedno miejsce na wsi gdzie młodzi sie wieczorem zbierali jak wracałem to przypomnialem sobie, ze zostawiłem tam czapkę z daszkiem, nie chcialo mi sie po nią wracać i postanowiłem pojsć po nią wczesnie rano, bo potrzebna mi byla w upalny dzien w pracy na polu. Tak też zrobiłem, wstałem około 7 rano i poszedłem przez łąki w tamto miejsce, to było odległe moze  z 1,5 km od domu dziadkow, czapkę znalazłem i jak wracałem to  nagle ze zdziwieniem poczułem ze jest juz niezły upał  i słońce stoi wysoko na niebie przecie z przed momentem był  przyjemny chłod i słońce bylo nisko nad horyzontem, mocno mnie to zdziwiło jak to możliwe.



Wrociłem do domu a tam moja babcia gderała ze gdzieś  się zapodziałem a robota czeka, spojrzałem na zegarek a tam była już 11.50 chyba. Do miejsca gdzie się spotykałem ze znajomymi było nie wieęcej jak z 1,5 km, zwykle szedłem tam z gora 15 minut, a tym jednym razem wracałem 4 h, naprawde nie wiem co tam się ze mną stało, i dlaczego nic nie pamiętam. 

Mowiłem ludziom ale się ze mnie  śmiali albo, ze może straciłem przytomność i leżałem w trawie i potem wstałem. Ja jedyne co pamiętam że spieszyłem się na śniadanie, i że słońce było nisko nad horyzontem i nagle było już  wysoko na niebie i upał przypiekał. Mogę powiedzieć, że nie wiem co robiłem tak pomiędzy 7.30-11-30. Kolega poradził mi żebym napisał do Nautilusa bo się tam zajmuje takimi dziwnymi sprawami.
 
Najlepsze pozdrowienia
 
[dane do wiadomości FN]





zwiń tekst



STRONA
1 40 41 42 43 44 45 46 50 86
Strona 43 / 86

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.