Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
Witam,
Szanowna załogo długo zwlekałem z tym aby do was napisać ale w mojej rodzinie a dokładniej mojemu dziadkowi wiele lat temu wydarzyły sie dziwne sytuacje najprawdopodobniej związane z duchami zmarłych. Mój dziadek był wielkim entuzjasta rzeczy nieznanych wierzył w duchy ufo i rożnego rodzaju teorie aczkolwiek to co wydarzyło mu wie kiedyś było dużo wcześniej zanim „zachłysną” sie tymi tematami.
Mój dziadek dwa razy zetkną sie z duszami zmarłych 1 raz było to zaraz po woeknie kiedy z rodzina osiedlili sie w Sopocie. Mogło być to koło 51/52 roku. Pewnego dnia zmarła sąsiadka dziadka i tego dnia dziadek jechał na wozie na którym stała trumna tejże kobiety. W nocy gdy położył sie spać usłyszał dziwne stukanie jakby ktoś grochem o blachę rzucał. Dziadek przerażony zszedl ze strychu na którym mieszkał po sowitego ojca i psa. Dziwnym trafem pies nie chciał wejść po schodach jakby coś go wystraszyło. Tu mam pewność ze mogła być to dusza zmarłej sąsiadki, natomiast drugie spotkanie wyglada trochę mroczniej i do dziś mnie nurtuje ponieważ potwierdza to i moja babcia i mama.
Mój dziadek przed 1989 robię służył w milicji. Wraz ze swoim przyjacielem pojechali na patrol w okolicach sopockiego cmentarza na ulicy Malczewskiego wjechali do lasu samochodem terenowym. W pewnej chwili usłyszeli szczekanie psów I nagle z nikad pojawiła sie kobieta która zaczęła bieg w ich kierunku a w tle stała postać mężczyzny. Włączyli długie światła gdzie normalnego człowieka by oślepiały natomiast ta kobieta biegła nadal w ich sromotne i tak samo szybko jak sie pojawiła tak zniknęła i wszystko ucichło. Niedaleko tego miejsca jest stary żydowski cmentarz.
Mój dziadek wiele razy opowiadał ta historie i mocno w nią wierzył niestety przed jego śmiercią nie zdołałem sie o wszystko dopytać. Sam całe życie zastanawiał sie co to było i czy ta cała sytuacja miała być jakiegoś rodzaju sygnałem dla niego. Ta historie również potwierdzał jego przyjaciel. Na łożu śmierci dziadek miał jeszcze jedno widzenie zdołał powiedzieć zen przyszly po niego „duszki” powiedział to bardzo spokojnie po czym odszedł. Od wielu lat ta historia nie daje mi spokoju. Próbowałem nawet znaleźć to miejsce w którym to widział ale bez skutecznie. Nie jestem wstanie ze strzępków informacji odnaleźć to miejsce.
Zastanawiam sie czy komuś może tez przydarzyło sie spotkanie tych „zjaw” gdzie w pobliżu sopockiego cmentarza w lesie. I czy te duchy chciały coś powiedzieć czy pod tym wszystkim kryje sie jakaś większa historia. Nie daje mi to spokoju wiec staram sie znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie. Może Państwo będziecie mi w stanie to jakoś wytłumaczyć. Czy było to tylko przypadkowe spotkanie czy te zjawy chciały coś przekazać. Czy warto szukać czy odpuścić bo może to nie być zbyt odpowiedzialne i może mieć Złe konsekwencje.
Dziękuję bardzo i pozdrawiam
k.
Pragniemy pana uspokoić - zdarzenie nie niesie z sobą żadnych szczególnych konsekwencji. Jest prawdopodobne, że pana dziadek znalazł się akurat w chwili, kiedy na cmentarzu przebywały te duchy, a one wykorzystały okazję do "pokazania się" wyczuwając, że jeden z świadków może mieć zdolności medialne, czyli dar widzenia duchów.
W naszym archiwum nie mamy żadnych innych przypadków pojawienia się duchów w rejonie tego cmentarza.
czytaj dalej
Wiadomość z opisem tej historii trafiła do FN w ostatnich godzinach. Pięknie za nią dziękujemy, bo natychmiast ją publikujemy i trafia do naszego zbioru opowieści o "autostopowiczach-widmach".
[..] historia z ponad 10 lat .Jechaliśmy w styczniu z Wrocławia do Zielonej Góry około 2 w nocy, pogoda katastrofalna , gołoledź a więc prędkość to około 20-30 km/h.Kierowca mój kumpel i moja skromna osoba jako pasażer to świadkowie tej historii. Poruszając się wolno w obszarze leśnym zajęci byliśmy konwersacją ogólnymi tematami. W pewnym momencie na poboczu po prawej mojej stronie obaj zobaczyliśmy osobę ,nie próbowała nas zatrzymać ja oraz mój kompan jednoznacznie byliśmy pewni że ta kobieta,po prostu stała i histerycznie zanosiła się śmiechem.
Mało nie dostaliśmy zawału, zdążyłem krzyknąć żeby nie stawał. Po chwili ogarnęły mnie wątpliwości byłem gotów zawrócić ale szofer nawet nie chciał o tym słyszeć tłumaczyłem że to może chora psychicznie kobieta która uciekła z zakładu dla obłąkanych i w tym momencie a minęło z parę minut zobaczyliśmy ją znowu ,stała na poboczu "a przejechaliśmy przynajmniej 2-3 kilometry" i nie śmiała się już tylko patrzyła na nas, musiałem odwrócić wzrok ponieważ strach paraliżował wszystkie zmysły. Po tylu latach gdy wspominamy tą sytuację z kumplem włosy na rękach stoją jak druty . [...]
czytaj dalej
Witam!! Piszę do was, ponieważ <jako wielki miłośnik waszej fundacji
;-] > całkiem nie dawno dowiedziałem się od taty o dziwnym zjawisku, a raczej wydarzeniu <jednym z wielu które towarzyszą naszej rodzinie> jakie miało miejsce ładnych parę lat temu... Nie będę was przekonywał i namawiał do tego byście w to uwierzyli, bo jest mi to naprawdę obojętne <wystarczy, że wierzę w to ja i świadkowie tego zdarzenia>...
Zafascywnowany opowieściami mojego taty postaram się wam zobrazować zasłyszaną przeze mnie historię.
Cofniemy się teraz 19 lat wstecz, jest rok 1987. Mój tata wraz z moim dziadkiem i jego bratem <księdzem> wracali z Wrocławia dużym FIAT`em. Była noc, wszyscy pragnęli jak najszybciej znaleźć się w domu w ciepłych łóżkach <moja rodzina mieszkała i nadal mieszka na Mazurach>. Rozwijając jak na tamte czasy sporą prędkość 100km/h pędzili szosą, lecz ngale na drodze ujrzeli kobiecą sylwetkę, która pojawła się nie wiadomo skąd niemalże przed samą maską samochodu. Wystraszony dziadek <on kierwoał pojazdem> natychmiast zaczął hamować.
Po zatrzymaniu auta wszyscy wyskoczyli na asfalt penetrując pobocze <bądź co bądź potrącili kobietę>... Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że kobieta ta odziana była w sułtannę. Jak zapewne się domyślacie żadnego poszkodowanego nie znaleziono. Kobieta równie szybko znikneła jak sie pojawiła. Po powrocie do domu brat mojego dziadka <mieszkał chyba w Mrągowie> postanowił odwiedzić swojego przyjaciela <również księdza>, jednak przywitała go
brutalna prawda i puste mieszkanie.
Jak się później dowiedział jego kumpel poważnie ranny w wypadku samochodowym został przewieziony do szpitala gdzie tego samego dnia, A RACZEJ NOCY zmarł. Stało się to dokładnie o tej samej godzinie, w której mój dziadek podczas drogi powrotnej na Mazury z Wrocławia potrącił rzekomą kobietę. Leczy, czy aby na pewno była to kobieta? Wiążąc fakty łatwo spostrzec, że w polskim kościele kobiety nie noszą sułtann, NIE MOGĄ PRZECIEŻ SPRAWOWAĆ FUNKCJI KAPŁANA... W
każdym razie osobą, którą widzieli moja babcia, dziadek, tata i brat mojego dziadka nie była kobieta, lecz ksiądz, ten sam, który na skutek ciężkich obrażeń zmarł w szpitalu.
Przedstawiona historia wydarzyła się naprawdę, a zalążek jej przedstawiłem wam w tym e-mail`u... Całą sytuację dokładnie badam, wszelkie nowe wątki w tej sprawie postaram się wkrótce przedstawić.
Pozdrowienia dla całej redakcji!!!
I jeszcze jedna historia z naszej najnowszej POCZTY DO FN
Witam Załogę!
Miesiąc temu, będąc na spacerze z moim Psiakiem, nie przypuszczałam, że będę zaszczycona spotkaniem z "innym" Pieskiem...
To miał być spacer poranny jak zawsze... Wyszliśmy w chłodne powietrze bardzo wczesnych godzin porannych, mój Pupil zajął się swoimi sprawami w trawie. Ja cierpliwie czekałam na Niego. Patrzyłam na powoli budzące się ulice, ludzi w tych godzinach jest jak "na lekarstwo", kiedy zauważyłam Psa... Spojrzałam na mojego urwisa, jednak On tego obcego Psa nie widział! Zdziwiłam się, bo moje Psisko jest poczciwe i lubi zabawy nawet z Kolegami, których nie zna. Popatrzyłam w kierunku tego nieznanego Psiaka - widziałam Go doskonale. Wyglądał tak:
Sierść dłuższa niż u mojego Przyjaciela, wygląd Szpica, puszysty ogon, zawnięty na plecach... Po prostu Piękny!
Ale mojego Psa nie obchodził obcy, który zjawił się na osiedlu. Nie wyczuł nawet zapachu pobratymca. Wtedy okazało się dlaczego. Szpic postał jeszcze chwilę i ... Najzwyczajniej w świecie zniknął... Byłam tak zaskoczona, że przeszukałam ulicę i nie znalazłam Nikogo...
Nie wiem dlaczego, akurat duszyczka tego Szpica ukazała się właśnie mi... Jestem po prostu zaszczycona :-)
Pozdrawiam Was moi Drodzy! A.C. czytelniczka Nautilus.
czytaj dalej
Drogi Nautilusie,
Wydarzenie, o którym chciałbym Wam opowiedzieć miało miejsce w listopadzie 2013 roku. Trudno mi jest to określić ale nazwę je "snem". Całość wspomnień mojego snu zamknął bym w czasie maksymalnie około 4 do 5 sekund, niby mało, ale wystarczająco dużo aby w pewien sposób odmienić moje życie.
Obudziłem się leżąc w jakimś bardzo jasnym pomieszczeniu, nie widziałem swojego ciała, ani samego pomieszczenia tylko bardzo jasne, ale nie rażące, rozproszone światło. To co jeszcze pamiętam to paraliż, mój szybki oddech i paniczny strach przed przerażającym bólem, tak jakbym wiedział, że to właśnie mnie zaraz czeka. Pamiętam, że jakbym spodziewałem się, że ten ból będzie pochodził z moich nóg, jakby z wnętrza kości. Pamiętam jeszcze zapach, który mi przypominał zapach świeżo upieczonej szarlotki, gdy tylko moja mama wyciągała ją z pieca, taką z jabłkami i cynamonem.
Jestem osobą sceptyczną i raczej twardo stąpającą po ziemi i rozsądek mi dyktuje, że to tylko moja wyobraźnia, ale mimo wszystko od tamtej pory cały czas odczuwam pewien niepokój. Z filmów, które oglądałem kojarzy mi się to z rzekomymi porwaniami przez kosmitów, jednak tam kosmici przedstawiani są jako małe ludki z dużymi głowami, mi zaś od pewnego czasu w głowie rysuje się niewyraźnie nachylająca się nade mną postać, i wpatrująca się we mnie jej twarz o dużych oczach ale głowa nie taka duża tylko taka jakby trójkątna zwężająca się ku dołowi i jej bardzo długie takie patyczakowate ręce.
Nie wiem co o tym myśleć i dusze to w sobie. Postanowiłem dziś poszukać w internecie i od razu znalazłem Was. Możecie to zignorować jeśli uznacie to za brednie, ale ja czuje ulgę, że to z siebie wywaliłem i przeczyta to ktoś kto być może zrozumie istotę moich przeżyć. Dziękuję
Pozdrawiam
Grzegorz
czytaj dalej
Witam serdecznie załogę Nautilus. [...] jestem waszym stałym czytelnikiem od ponad 1.5 roku (wcześniej też czasami do was zaglądałem) jednak nigdy nie miałem okazji do was napisać. Chciałem opowiedzieć Wam coś co przydarzyło mi się dzisiaj ok. godziny 5.50.
Wiem, że śnił mi się jakiś sen w ogóle nie związany z moim domem ani czymkolwiek aktualnym w moim życiu i był on spokojny tak więc nie byłem pod wpływem żadnych emocji. Wtedy poczułem przez sen, że ktoś jest w moim pokoju i usłyszałem jakby krok na podłodze i jej skrzypnięcie. Nie chciało mi się podnosić bo jeszcze do końca się nie obudziłem ale wiedziałem, że coś się dzieje. Już miałem kontynuować spoczynek nie przebudzając się, ale coś mi nie pozwoliło. Trudno to określić, ale tak jakby podświadomość mi mówiła, że nie mogę spać dalej i muszę się obudzić. Tak też uczyniłem i gdy otworzyłem oczy zrozumiałem, że wcale nie byłem na krawędzi snu, ale obudziłem się z głębokiego snu (co nigdy mi się nie zdarza - tylko jak mnie ktoś obudzi "siłą").
To co teraz opiszę działo się dosłownie w sekundach.
Rozejrzałem się po pokoju wzrokiem bo akurat w dobrym kierunku się obudziłem ale nic nie zobaczyłem. Nawet nie zdążyłem się dobrze rozejrzeć i chciałem się poruszyć. Wtedy "usłyszałem" w głowie przedziwny dźwięk, który mogę chyba jedynie porównać do dźwięku jaki wydaje telewizor gdy skończy się program (taki dziwny pisk). Dźwięk ten nie był jednostajny, jego głośność najpierw się zwiększyła do pewnego poziomu a następnie od razu zmniejszyła i wyciszyła (trwało to ok. 2-3 sekundy). Co dziwniejsze w trakcie jego trwania (czyli jak tylko chciałem się poruszyć) byłem sparaliżowany. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nie byłem przerażony jednak zaniepokoiło mnie to i zanim jeszcze ten dźwięk się wyciszył chciałem krzyknąć ale oczywiście nie mogłem. To co wtedy odczułem najbardziej to chyba zmieszanie i bezradność. Postanowiłem krzyknąć jeszcze raz, wtedy akurat dźwięk ustał i mogłem nawet poruszyć szyją co też uczyniłem ale zamiast krzyku wydałem z sienie cichy jęk. Do tego momentu miałem wrażenie, że ktoś cały czas jest w moim pokoju, choć byłem zmieszany i mogło mi się tylko wydawać. Po tym jak się "odezwałem" byłem pewny, że już tu nikogo nie ma mimo wszystko chciałem wstać ale nie mogłem bo znowu usłyszałem ten sam dźwięk jak tylko udało mi się ruszyć szyją i jęknąć. Był identyczny - najpierw wzrósł a później się wyciszył. Gdy tylko dźwięk ustał paraliż zaczął stopniowo lecz szybko mijać. Jak tylko mogłem podniosłem się i rozejrzałem się po pokoju nie wiedząc co się dzieje. Oczywiście nic dziwnego nie zobaczyłem, więc siedziałem chwilę i myślałem nad tym co się stało.
Moje pytanie brzmi: czy znacie podobną historię?
Czy spotkaliście się z czymś takim?
Sam doszedłem do wniosku, że gdyby nie ta druga "fala" dźwięku to nic nadzwyczajnego w zasadzie się nie wydarzyło. Paraliż po przebudzeniu z głębokiego snu mógłby mi się przydarzyć (choć nigdy tak nie miałem) tak samo jak jakiś pisk w głowie (tego też nigdy nie miałem). Dziwią mnie tylko dwie rzeczy: to że dźwięk i paraliż powróciły oraz to dziwne uczucie, że muszę się obudzić za wszelką cenę (co nie było łatwe), którego nigdy wcześniej nie miałem.
Co o tym wszystkim sądzicie?
Mogło to być coś lub ktoś w moim pokoju kto pnie sparaliżował, czy to po prostu skutek przebudzenia z głębokiego snu?
To że wydarzyło się to na jawie jestem pewien w 100% bo jak pierwszy raz otworzyłem oczy tak już ich nie zamknąłem - co więcej położyłem się z powrotem dopiero gdzieś po godzinie.
Z poważaniem [dane do wiad. FN]
Hmm... pytałem się domowników (oczywiście nie mówiąc o moim przeżyciu) czy ktoś nie zaglądał do mojego pokoju ale nikt nie wchodził. To wyklucza, że słyszałem kroki kogoś z rodziny ani nie obudziła mnie ich obecność. Dziwne by było gdyby faktycznie "coś" było tutaj bo moja mam wyszła do pracy 10 minut przed moim przebudzeniem. Nie mam pojęcia co to mogło być. Okoliczności takie jak fakt, że to nie był już środek nocy i to, że chwilę wcześniej po domu kręciła się moja mama, zmniejszają prawdopodobieństwo, że coś tam było. Ale kto ich tam wie... skoro i tak mnie mogło sparaliżować to kogo miało by się bać. Wersja z skutkami obudzenia z głębokiego snu jakoś mnie nie przekonuje, jednak też nie wiadomo... poczytam trochę o takich rzeczach to może coś znajdę.
Mam jeszcze jedno istotne dla mnie pytanie. Mówicie, że macie podobne historie, ale czy jest w nich "coś jeszcze"? Czy np. osoba, która miała podobne przeżycie (paraliż, dziwny pisk w głowie, itp.) była pewna obecności jakiejś istoty... np. widziała ją? Zastanawia mnie to, bo jeżeli inni przeżyli coś podobnego i wiedzą, że to była, czy też nie była inna istota to oznaczało by, że któraś z wersji jest bardziej prawdopodobna niż mi się wydaje.
czytaj dalej
Od dawna odwiedzam waszą stronę, i bardzo lubię czytać wasze artykuły. Dziś odwiedziłam ją także, i coś mnie tknęło i powróciłam do artykułu: Ludzie bardzo często przewidują własną śmierć. I po przeczytaniu go, wróciłam pamięcią do zdarzeń sprzed kilku lat, kiedy miało miejsce wydarzenie, które wstrząsnęło moim życiem. Wydarzenie to, miało miejsce około 6 lat temu. Miałam wtedy 14 lat. Okres wakacji, jak wiadomo wtedy cały czas spędza się czas z przyjaciółmi. Do mojej grupki dołączył chłopak - A. Znałam go, owszem, był tylko rok młodszy, ale nie byliśmy z nim tak zaprzyjaźnieni jak wtedy. Codziennie spędzał z nami czas. Naprawdę się wtedy zżyliśmy. Mieliśmy razem z A. wiele planów na te wakacje.
Pewnego dnia postanowiliśmy wybrać się w 4 osoby, w tym ja i A. na przejażdżkę skuterami. Ja jako dziewczyna i osoba nieposiadająca dwukołowca jechałam z A. Jadąc na spotkanie z resztą znajomych A. najechał na ulicy na zwykłą kratkę kanalizacyjną i ku wielkiemu zdziwieniu odpadł od skutera bardzo mocno przykręcony kufer na bagaż. Słowa które powiedział po tym zdarzeniu do mnie A. naprawdę teraz mnie przerażają. Powiedział do mnie tak: "Chyba ktoś nie chce, żebym z wami jechał."
Oczywiście moja reakcja wtedy to był wybuch śmiechu i na tym się skończyło. Tydzień później było święcenie pojazdów w naszym kościele - św. Krzysztof. A. oczywiście był na święceniu pojazdów. Niestety... ten dzień nie był dla niego szczęśliwym. Wracając wieczorem ze sklepu do domu, skręcając na podwórko zdarzył sie wypadek - wyprzedzający zza autobusu samochód uderza w A. Po tygodniu pobytu w szpitalu A. umiera.
Może inni myślą, że to tylko "zbieg okoliczności", ale to wydarzenie wstrząsnęło mną i do końca życia je zapamiętam. Ta przyjaźń nie minie mimo śmierci.
Pozdrawiam, D.
czytaj dalej
Mając 9 lat mieszkałem z rodzicami na wiosce,wraz z babcią, dziadkiem oraz dwoma wujkami, dwoma ciotkami, z kuzynem i dwiema kuzynkami, taki dom wielorodzinny. :)
No i jak miałem 9 lat po byłem u siebie w pokoju z rodzicami, była godzina chyba 21. Wyszedłem z pokoju na korytarz i chciałem iść do kuzynki na górę więc wchodziłem po schodach i nagle w kuchni, która jest na przeciwko schodów usłyszałem jakby ktoś "ostrzył nóż'', podszedłem pod drzwi i lekko je uchyliłem, zobaczyłem, że światło jest zgaszone a ktoś tam ostrzył nóż, nikt z mojej rodziny tam nie był.
Bardzo się wystraszyłem i szybko biegłem po schodach do kuzynki i na pierwszym piętrze jest takie małe okno i jak otwierałem drzwi do pokoju kuzynki coś z całej siły uderzyło w te okno. Wystraszony wbiegłem i powiedziałem kuzynce o wszystkim. Na drugi dzień powiedziałem wszystko tacie, ale on nie uwierzył.
W wieku 10 lat przeprowadziłem się do miasta i mieszkałem z rodzicami oraz bratem w bloku. Mineło parę lat i wracałem do domu ze szkoły i gdy byłem w swoim pokoju ściągłem z siebie kurtkę i położyłem ułożoną na takie pudło. Gdy się odwróciłem i robiłem coś przy biurku i nagle słyszę jak ta kurtka spada i patrze a tu leży na ziemi i rękaw ma tak ułożoną jakby ją ktoś pociągną. Położyłem ją i był spokój, kilka tygodni póżniej gdy spałem w swoim łóżku [mam piętrowe] ja na górze a brat na dole. Wszyscy spali, nawet rodzice w innym pokoju. I jak my tak spali nagle coś mnie zaczeło potrząsać [czułem, że ktoś mnie dotyka]. Wystraszony zapaliłem światło a w pokoju nikogo nie ma oprócz mnie i brata, a on spał. Zgasiłem światło i spałem.
Dodajmy tutaj film z naszego Archiwum Wideo FN.
czytaj dalej
Nazywane 'paraliżem sennym' zjawisko jest nie tylko przerażające, ale także występujące od kiedy tylko ludzkość zaczęła prowadzić kroniki. Znajdujemy je nawet w opisach ze starożytnego Rzymu czy Grecji. Paraliż senny?! Problem w tym, że czasami widać "ten paraliż", który jako upiorna istota próbuje ludzi udusić... i to nie "jeden świadek", ale kilku - takie relacje także mamy.
Tym razem kolejna porcja relacji z naszej poczty.
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, September 20, 2010 10:39 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmora
Szanowna Załogo!
Może to co napiszę wydaje się głupie, ale ja jestem zadowolony.
Jakiś czas temu bardzo się męczyłem w nocy podczas snu. Dosłownie
uciekałem we śnie przed nieznaną siłą, dopadały mnie jakieś potwory,
trupy, krew i ogromny strach panował w tych wizjach. Jedna noc, druga ,
trzecia, potem krótka przerwa i znowu. Leżałem któregoś razu wieczorem i
patrzyłem na Księżyc świecący w okno. Postanowiłem sobie, że będę
walczył z tymi potworami, że będę w moich własnych snach również
potworem, lecz o wiele potężniejszym i silniejszym, wręcz nie do
pokonania. Jakoś tak sobie to wmówiłem, że zasypiałem z myślą o tym, że
jak drapnę te stwory, to dopiero zobaczą co to strach. Prawie codziennie
miałem nadzieję, że się pokażą abym mógł ich zwyciężyć. Nie pamiętam
swoich snów za wiele, ale od tamtej pory nic mnie nie prześladuje. Mam
takie strzępki wspomnień, w których to ja jestem władcą strachu,
dosłownie jakimś demonem. Rozwalam wszystko dookoła.
Brzmi to jak wyznanie człowieka niespełna rozumu, ale się wysypiam i
byle zmora, czy mara senna mi już nie podskoczy. Warto spróbować...
-----------------------
[dane do wiad. FN]
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Saturday, September 25, 2010 2:40 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Historia mojego ojca
Witam całą Załogę,
Właśnie przeczytałam artykuł o zmorach i przypomniała mi się historia, o której wielokrotnie opowiadał mi mój ojciec. Otóż gdy miał 20-parę lat (teraz to pan po 50-ce, nadal zarzekający się, że ta historia jest w 100% prawdziwa) mieszkał w małym mieszkaniu razem ze swoją ciocią. Było to mieszkanie z jednym dużym pokojem, także spali w tym samym pomieszczeniu. Pewnego razu w środku nocy mój ojciec się obudził i usiadł na łóżku. Opisywał, że poczuł wręcz niewyobrażalną błogość i spokój. Źródło tego uczucia poznał kilka sekund później, bowiem spojrzał się za siebie - zobaczył swoje ciało śpiące jakby nigdy nic! Nie przestraszył się jednak, to było dla niego naturalne. Podobno widział cały pokój w najdrobniejszych szczegółach, mógł bez problemu przenikać przez przedmioty (nogi zapadły mu się w łóżko). Ta błogość trwała niestety zaledwie sekundy, bo zaraz zobaczył ciemną postać w kapeluszu stojącą po drugiej stronie pokoju. W tym samym momencie usłyszał straszne ludzkie wrzaski i jęki, jakby ich ktoś torturował. Przeraził się, zaczął krzyczeć, że chce się obudzić, wołać ciocię śpiącą zaledwie 2-3 metry od niego, ale to nie przyniosło żadnego skutku. Jedynym ratunkiem było dla niego wniknąć w swoje ciało - wręcz rzucił się w nie. I wtedy się obudził naprawdę, w pokoju nie było nikogo prócz cioci, wrzaski ucichły.
Ale to nie koniec - sytuacje się powtarzały. Było praktycznie identycznie, błogość, później wrzaski i ta ciemna męska postać w kapeluszu stojąca za każdym razem coraz bliżej jego łóżka, przerażenie, powrót do ciała. Pewnego razu, gdy się tak "przebudził", zobaczył postać stojącą tuż nad jego łóżkiem. Twarzy nie widział, było zbyt ciemno. W tym momencie już nie wytrzymał, zebrał się w sobie i uderzył postać w twarz. Mężczyzna w kapeluszu momentalnie rozpłynął się w powietrzu, wszelkie głosy ucichły i wrócił spokój. Niestety mimo wszystko mój ojciec był tak przerażony, że wrócił z powrotem do ciała. Nigdy więcej nic podobnego mu się nie przydarzyło.
Do tej pory nie wie, jak to wyjaśnić, ale jedno jest pewne - żałuje, że po ostatnim ataku wrócił, bo nigdy nie czuł się tak wspaniale jak wtedy.
Pozdrawiam!
Joanna
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Tuesday, September 21, 2010 9:37 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: moja relacja
Witam,
Miałem podobny przypadek.
3 lata temu bałem się zasnąć. Wszystko zaczęło się od pewnej nocy, kiedy
spałem zbudził mnie strach. Jest tak czasami, że się przebudzimy i jest
nam zimno i ciężko zasnąć. Ma się wtedy wrażenie, że jakby ktoś był w
pomieszczeniu/boimy się i chcemy, żeby był już ranek. Udało mi się
ponownie zasnąć ale w nocy poczułem dotyk na moim ciele, blisko serca.
Zbudziłem się ale nie mogłem się ruszyć i czułem jakby ten dotyk,
przenikał przez moje ciało aż do serca. Bałem się otworzyć oczy ale
pewnie i tak bym nie dał rady, czułem ucisk na moim sercu, tak jakby
ktoś je ściskał. Wciąż nie mogłem się ruszyć. Pamiętam, że próbowałem
krzyczeć ale nie mogłem wydać żadnego dźwięku. Walczyłem, aż udało mi
się wyrwać krzycząc na cały dom. Byłem cały zlany potem i resztę nocy
spędziłem przy zapalonym świetle.
Powtarzało to się jeszcze kilkanaście razy. Bałem się kłaść spać. W
końcu to się zakończyło. Nigdy o tym nie mówiłem i jak przeczytałem ten
artykuł to przeszły po mnie ciarki. Wiem, że ktoś/coś tam wtedy było,
nie potrafię tego wyjaśnić.
Pozdrawiam,
Rafał
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, February 21, 2014 1:01 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: dot. artykułu : "Nocne zmory – medyczne „zjawisko bezdechu” czy… atak niewidzialnego bytu?"
Skierniewice; dnia 21 - 02 - 2014 roku
Szanowna Redakcjo,
Jestem właśnie po lekturze artykułu zamieszczonego na Waszej stronie internetowej dotyczącego nocnych zmór.
Doskonale wiem o czym jest ten artykuł, niestety niejednokrotnie doświadczyłam takich ataków, nie dzieliłam się swoimi doświadczeniami z nikim w obawie przed wyśmianiem, czy też innymi zdarzeniami, jednak za każdym razem, po takim zajściu, bałam się ponownie zasnąć. Strach był wszechobecny. Po przebudzeniu ogarniał wzrokiem całą sypialnię doszukując się obecności nieproszonego gościa. W moim przypadku jednak nigdy nikogo nie widziałam. Za to czułam dwukrotnie jak mnie ktoś dusi, czułam jak czyjeś ręce oplatają mi szyję, nie mogłam się poruszyć, nie mogłam krzyknąć. W innych przypadkach czułam dotyk rąk, czyjąś obecność, ostatnio czułam jak ktoś mnie odkrywa, jak kołdra zsuwa się ze mnie, było to bardzo realne doświadczenie, natychmiast się przebudziłam, nie było nikogo, a ja byłam przykryta. W każdym z tych przypadków nie mogę wydać z siebie głosu, jestem całkowicie obezwładniona. Nie jestem w stanie wezwać pomocy, zresztą odgłosy jakie jestem w stanie wydać to cichy jakiś pisk przez zaciśnięte gardło. Gdy siedzę wieczorem do późna, często boję się zasnąć, żeby znów sytuacja się nie powtórzyła. Niejednokrotnie również odnosiłam wrażenie, że mnie ktoś obserwuje, że zaraz pojawi się ktoś za oknem. Staram się wypierać te myśli, staram się zmęczyć tak przed snem, żeby szybko i mocno zasnąć, doszło do tego, że wymyślam sobie osobę, która ze mną przebywa w pomieszczeniu, czuję się wtedy bezpieczniej. Zaczynam wątpić w swoją normalność. Wrażenia po takich zajściach nigdy nie są miłe, ale teraz przynajmniej mam tą świadomość, że nie dotyczą one jedynie mnie, że inni ludzie również borykają się z tym strasznym problemem. Kiedyś przeczytałam, że trzeba taką zmorę złapać za ręce, a wtedy zobaczymy, kto nam zatruwa życie, ale jak to zrobić, kiedy człowiek jest całkowicie bezwładny. W wierzeniach ludowych zmora nie jest osoba zmarłą, ale osobą żyjącą, która nam źle życzy w życiu. Nie wiem na ile to jest prawdą, nie zagłębiałam się nigdy w ten temat. Nadmieniam, że nie jestem osobą nadmiernie wierzącą, zatem może to jest przyczyna, ponieważ liczne wątki odwołują się do wiary, łapię się już wszystkiego, byle móc spokojnie zasnąć i odpocząć. Jeśli ktoś ma jakieś rady, chętnie się z nimi zapoznam, bo teraz już codziennie czuję lęk przed zaśnięciem.
Mam 39 - lat, i do tej pory nie potrafię sobie poradzić z takimi niewytłumaczalnymi sytuacjami. Zawsze byłam zdania, że wszystko jest jasne, jestem budowlańcem, więc zawsze wszystko konkretyzowałam. A tego wytłumaczyć nie potrafię. Czytałam artykuły o paraliżu sennym, o podświadomości człowieka. Jednak nie odzwierciedlają one tego, co człowiek w danej chwili przeżywa. Ten paniczny strach, brak tchu, brak możliwości ruchu, brak możliwości wydania z siebie głosu, niemożność wybudzenia się, póki to coś nie pójdzie sobie. Godziny takich zajść są różne. Dotychczas miały one miejsce i w środku nocy, i nad ranem, i przed północą a kilka razy nawet (może jestem już przewrażliwiona) włączył mi się budzik punkt 0:00 w nocy. Nadmieniam, że dojeżdżam do pracy i wstaje o 5-tej rano, więc nie mam potrzeby robić sobie przerw w śnie o północy, a najdziwniejsze jest to, że sprawdzając budzik o 5-tej, gdy faktycznie dzwonił zgodnie z ustawioną godziną, nie było śladów alarmu ustawionego na godzinę 24-tą.
Bardzo proszę o pomocne rady dotyczącego tego tematu, może czytelnicy przesyłali Państwu informacje, jak sobie radzić w razie takich sytuacji. W moim przypadku strach jest już tak silny, że czuję, że lada moment zwariuję, chyba, że właśnie nawiedzanie mnie ma na celu głębokie naruszenie mojego stanu psychiki.
Za rok syn wyjedzie na studia, wtedy zacznie się już całkowity koszmar, teraz nas dzieli jedynie mieszkanie, mamy pokoje w dwóch jego końcach, potem zostanę sama w tych ścianach, boje się nawet myśleć o tym. Dodam, że syn nigdy nie wspominał o niewyjaśnionych wydarzeniach mających miejsce w naszym domu i dotyczących jego osoby. Uzupełniając jeszcze całą wypowiedź, nadmienię, że odkrywanie z mojej osoby kołdry miało miejsce przed dwoma tygodniami, po tym zdarzeniu dwukrotnie w dzień miały miejsce dziwne zdarzenia, że było to w dni wolne od szkoły i pracy, oboje z synem zrywaliśmy się. Raz między karafki z wodą jakby coś wskoczyło, zaczęły dzwonić o siebie, drugim razem jakby coś spadło na podłogę uderzając o płytki, oczywiście mogliśmy sprawdzać jedynie odgłosy, które doskonale znamy z własnego domu, same zdarzenia nie były widoczne dla naszego oka.
Proszę o wszelakie dostępne informacje na ten temat lub też wskazanie odpowiednich artykułów, które mogły by pomóc w zrozumieniu tej sytuacji.
Łącząc wyrazy szacunku
Małgorzata
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, February 14, 2014 10:42 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Nocne zmory
Przeczytałam ostatnio historię o nocnych zmorach. Sama wierze w takie rzeczy bo również je doświadczyłam tylko w trochę inny sposób. Pierwszy raz miałam do czynienia ze zmorą jak miałam z 17 może 18 lat sama nie pamiętam tego dokładnie. Widząc ją w nocy nie wiedziałam od razu, że to jest zmora dopiero rano gdy się obudziłam dowiedziałam się co działo się w nocy. Moja kuzynka wtedy u nas spała i tej nocy przyszła do niej zmora nie pierwszy i nie ostatni raz. Spała wtedy z moją mamą a ja spalam osobno w pokoju obok. Rano mówiła, że w nocy przyszła do niej znowu czarna postać wysoka o chuda z długimi rękami, była sparaliżowana gdy wchodziła do pokoju i reszta co się działo była typowa usiadła na niej i ją dusiła a gdy skończyła ona zasnęła ze zmęczenia a zmora odeszła. Tylko co mnie bardzo dziwi ja się obudziłam tamtej nocy. Nie pamiętam godziny bo to było dawno i widziałam tą zmorę. Ona wyglądała zupełnie inaczej, już nie była to czarna postać z długimi rękami. To była postać kobiety ubranej w koszule nocną z koronką takiej z lat 60 może i 70, 80. Jej ubranie było białe, a ona sama miała blond długie kręcone włosy, jasną cerę. To było tak, że obudziłam się w nocy i poczułam, że ktoś jest w pokoju tak więc musiałam się odwrócić aby spojrzeć ponieważ z reguły spałam do ściany. Co mnie bardzo zadziwiło jak ja ją widziałam to ona spojrzała na mnie uśmiechała się do mnie i gestem rąk pokazała mi abym była cicho tzn wzięła palec wskazujący i nakierowała go na swoje usta po czym szla dalej po moim pokoju znikając w rogu ściany. Co mnie zastanawiało to kim ona była. Moim zdaniem mogła być naszą babcią albo matką jej chłopaka. Niestety nie miałam zdjęć aby porównać to co widziałam. Do mnie jako tak zmora typowa nie przychodziła choć nie raz i nie dwa zdarzało mi się obudzić i widziałam postać która chodziła i nigdy nie zdarzyło mi się aby coś mnie dusiło jednak coś mnie szturchało, całowało. Zdarzało się, że też coś do mnie mówiła, np mówiła mi po imieniu obudź się, przyszłam do Ciebie, chce Ci coś pokazać. Potrafię widzieć, duchy nie dosłownie, że ktoś stoi cały czas jak człowiek żywy ale zdarza się nie raz, że widzę jakąś postać przez jakiś czas najczęściej jest to do 2 sekund ale za każdym razem potrafię to wyczuć czy ktoś jest czy nie bez jakiejkolwiek koncentracji więc myślę, że dlatego mnie jako tako zaatakować nie mogą. Na przykład coś stuka w mieszkaniu w meble i gdy patrze się akurat w tym kierunku to widzę poświatę która w to puka najczęściej jest to tylko ręka i najczęściej czarna jak puknie to znika. W mojej rodzinie była w sumie masa przypadków zmór. Do mojej ciotki przychodziła ja wtedy miałam może 8 lat nie pamiętam dokładnie sytuację ona miała również typową czyli paraliż i duszenie. Jak byłam u niej to wyczuwałam, że coś tam przychodziło ale jak ja tam byłam to nic się nie działo z tą różnicą, że nie zdawałam sobie sprawy, że wyczuwam to co niematerialne. Moim zdaniem zmora jest to jakby rzecz nasłana. Moja kuzynka nie miała czystego sumienia. Ona wróżyła z kart i jak stawiała karty to ona do niej przychodził za każdym razem ale w momencie jak poznała takiego chłopaka on nie miał nic wspólnego z takimi zjawiskami ale wtedy to się zaczęło. Jednak on stracił rodziców więc całkiem możliwe, że to byli jego rodzice bo dwa razy powiedziała, że czuła dwa byty na sobie.. A ona była taką osobą która używała kart do większych korzyści i zbyt niemoralnych więc może jego rodzice chcieli go chronić i dlatego do niej przychodzili pod postacią zmory. Z kolei jak ze mną spała to nigdy do niej nic nie przyszło. Najgorszy przykład jej działania o którym ja słyszałam to również miał ktoś z mojej rodziny. Chodzi o kobietę ona miała tak, że zawsze jak się z kimś wiązała i ta osoba z nią spała to do tej osoby przychodziła zmora. Nie wiem bo nie pamiętam już czy była wdową czy ktoś z jej rodziny umarł. Jednak oddziaływanie zmory było masakryczne ponieważ nie tylko było duszenie a ona przez całą noc siedziała na jej partnerze do czasu aż zasnął wyczerpany i miała takie źdźbło zboża i te źdźbło wkładała mu w sutek i nim kręciła podobno był to ogromny ból. Jednak to nie mógł być wynik jakiegoś snu ponieważ gdy budził się rano to je tam miał włożone. Przez wiele lat sytuacja u nich powtarzała się aż w końcu sama minęła. Próbowali wszystkiego jednak nic nie pomogło, ani ksiądz, ani rytuały. Może kiedyś będę miała okazję poznać kogoś kogo to męczy regularnie bo chętnie bym przekonała się czy mogę wpłynąć tak aby uwolnić kogoś od tego mówiąc do niej bo skoro mogę to zobaczyć i poczuć a mi nie szkodzi to coś w tym musi być.
Pozdrawiam Sylwia
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Wednesday, December 16, 2015 9:03 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmora
Cześć pisze to was w sprawie... Sami wicie jest w tytule :) Do rzeczy:
Ja miałem sen ze zmorą kilka krotnie i ciągle ten sam. Mianowicie spałem a po chwili leżę w łużku (w śnie) po chwili coś mnie zaczeło dusić tak po prostu. Wybiegłem z pokoju do mamy (mam 13 lat) i krzyczałem ale muj głos ucichł i nic nie słyszeli i nagle zobaczyłem czrny dym odlatujący z domu. NA tym sen się skończył. Gdy wstałem miałem laczki ułożone na krzyż. To mnie najbardziej przestraszyło. Proszę o szybką odpowiedź. Pozdrawiam [dane do wiad. FN]
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Monday, February 10, 2014 12:57 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Odnośnie artykułu "Demony wcale nie z naszych snów"
Witam,
Chciałam się podzielić moją historią z tematyki nocnych zjaw.
Miałam taki sen: śniło mi się, że spałam i koło mnie pojawił się duch. Chciał mnie opętać, wejść w moje śpiące ciało. Wiedział, że jestem nieprzytomna, że nie mogę się obudzić - i to był jego triumf. Zbliżał się do mnie, a ja miałam w sobie jakąś mieszankę lęku, podniecenia i rezygnacji z walki. Nie wiem skąd mi to przyszło do głowy, nigdy nie czytałam nic na ten temat, nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, jakoś tak... automatycznie... skupiłam się na sercu i wygenerowałam ciepłe pełne miłości promienie akceptacji. Pamiętam, że powtarzałam "światło i miłość" i pamiętam, że powiększała się wokół mnie taka kula z ciepła. Potem powiedziałam do ducha "chcesz wejść we mnie? to proszę, zapraszam, właź!". Kiedy połączył się ze mną, to ciepło zaczęło słabnąć, jakby zabierał mi je. Ale skupiłam się i wytworzyłam je od nowa. To było jak takie pulsowanie, wymagające wysiłku przy tworzeniu i samo z siebie gasnące, trochę jak... stosunek. W końcu wszystko zmieszało się razem i zniknął cały ten proces. To było tak, że jakby przez tę zgodę na wpuszczenie go do mojego wnętrza coś się rozwiązało, skończyło. To było bardzo poruszające i zaraz po obudzeniu zaczęłam szukać wyjaśnienia. Znajomy zajmujący się odprowadzaniem zbłąkanych dusz, powiedział mi, że to nie był sen, tylko faktyczny kontakt z duszą zmarłej osoby, która związała się ze mną i jeśli jej nie odeślę, to może wysysać ze mnie energię, mogę czuć się osłabiona i z podwójną osobowością. Zatem pogadałam sobie z tą osobą, próbując ją przekonać, że powinna wracać DO DOMU, że tam będzie miała lepiej, a jeśli chodzi jej o mnie, to dołączę tam do niej. I chyba to poskutkowało, czułam, jakby zdarcie skóry ale od wewnątrz. Poszedł. Może to absurd, ale tęsknię za nim :)
Pozdrawiam.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Friday, December 10, 2010 4:39 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: nocne zmory
Witam!
czytając listy od osób, które miały styczność z nocnymi zmorami stw ze to zjawisko także dotyczy mojej osoby. nocne zmory odwiedziły mnie kilka razy w życiu. ostatni raz ponad 4 lata temu. takich rzeczy się nie da zapomnieć. chodziłam wtedy jeszcze do liceum, było sobotnie popołudnie. ja jak zwykle ucięłam sobie małą drzemkę. w pokoju bylo jasno. w pokoju obok mój tata pracował przy komputerze drzwi były uchylone. zasnęłam normalnie i w pewnym momencie obudziłam się wszystko było tak jak zasypiałam, było jasno z łóżka widziałam cały pokój. tylko że bylam sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć, coś siedziało mi na klatce piersiowej. próbowałam wołać o pomoc wiedzialam że tata jest za drzwiami, wiedziałam że jestem we śnie i że nie mogę sie wybudzić. nigdy tego "czegoś" nie widziałam, czułam że jest. próbowałam sobie powiedzieć "obudź się" i w pewnym momencie chyba to coś sie wkurzyło bo z całej siły wyciągneło mnie z łóżka tak że uderzylam głową o kaloryfer i w tym momencie sie obudziłam. oczywiście w łóżku w tej samej pozycji w której zasnęłam czyli na wznak. podobne sny miałam kilka razy w życiu. z resztą często zdarza mi się być świadomą śnienia. drugi problem też dotyczy snów. w sumie jest to ciągle ten sam motyw, podobne sny które powtarzają się przez całe życie. sen dotyczy wojny, myślę, że II ale tego nie jestem świadoma we śnie. zawsze uciekam, zawsze przed żołnierzami niemieckimi, często biegę polnymi drogami, czasem ukrywam się w lesie. są to dla mnie obce miejsca nigdy wcześniej tam nie byłam. pare lat temu śniło mi się że jestem w obozie klęczę na ziemi musiała być wiosna bo ziemia była mokra, na rękach trzymam małe dziecko a nade mną stoi żołnierz z karabinem. w tym momencie sny ewoluowały stały się dokładniejsze i dłuższe. pojawiła się też w nich dziewczynka, którą ja muszę chronić nie pamiętam twarzy ale zawsze trzymam ją za rączke. ma może z 6-7 lat. nadal ukrywam się i uciekam przed Niemcami. snią mi się ludzie których nigdy wcześniej nie widziałam. nie wiem co to wszystko oznacza ale od zawsze miałam te sny. wszyscy uważają że dobieram sobie do głowy ale ja mimo wszystko uważam że to wszystko nie jest calkiem normalne. proszę o jakąkolwiek odp.
pozdrawiam D.
Witam,
Piszę do Państwa bo moze Wy rozjasnicie mi sytuacje ktore zdarzyly sie kilka lat temu. Niestety nie byly to mile zdazenia. Okolo 10 lat temu mialam tak zwany bezdech senny podczas ktorego "wydawalo" mi sie ze istota nie do konca materialna o przerazajacym wygladzie dusila mnie i rzucala mna o sciane w czesie gdy fizycznie znajdowalam sie w lozku. Nie byl to pojedynczy przypadek w pewnym okresie balam sie nawet zasypiac. Jednorazowo rowniez przyszla do mnie szara dusza (najlatwiej mi tak to opisac) jednak tak mocno sie przestraszylam ze kazalam jej odejsc przez co dreczy mnie sumienie bo moze potrzebowala mojego wsparcia duchowego. Jesli to mozliwe prosze o porade jak otworzyc sie na takie sytuacje i nie czuc strachu, czy po tylu latach da sie pomoc tej duszy i co to byly za senne zmory przez ktore bylam sparalizowana i nie moglam oddychac. Co robic w takich sytuacjiach i czy da sie i czy warto odblokowac swoja dusze na inne byty gdyz juz lata nie spotykaly mnie takie sytuacje. Pozdrawiam i dziekuje za tworzenie tak wspanialych materialow. [dane do wiad. FN]
OD FN
Zmaganie się z „nocną zmorą” jest zajęciem bardzo ciężkim. Wystąpiło zjawisko tylko raz? Nie ma problemu. Powraca regularnie? Gorzej. Wtedy trzeba oczyścić dom i spróbować założyć blokady na „złe energie i byty”. Przypomina to bardzo pewne czynności, które występują przy opętaniach.
czytaj dalej
Włoski zakonnik i uzdrowiciel, ojciec Pio (1887-1968) słynął z wielu niezwykłych umiejętności, które można określić jako „cudowne”: bilokacji, umiejętności rozumienia i używania egzotycznych języków, stygmatów czy nadprzyrodzonych interwencji w dramatycznych chwilach życia ludzi, którzy go o to prosili nie tylko osobiście, ale i w modlitwie. Bez względu na to, czy znali go, czy też tylko o nim słyszeli, żyjąc w innych zakątkach świata. Zakonnik często wówczas jako „dowód” swej ingerencji pozostawiał utrzymujący się przez jakiś czas piękny zapach fiołów.
Co ciekawe, podobnie jak niektórzy mistrzowie duchowi i święci, o. Pio działa także po swej śmierci. Niezwykłą, związaną z tym historię przeżyła moja mama, polonistka, która czasem, w trudnych momentach życia, miała zwyczaj prosić słynnego zakonnika o wsparcie. W początkach lat 70. zeszłego wieku, jak zwykle wracając z pracy w szkole do domu, zrobiła zakupy w pobliskim SAM-ie. Było wczesne popołudnie, ja z bratem byliśmy jeszcze na lekcjach w naszej podstawówce, a ojciec w fabryce.
Po powrocie do domu mama, rozpakowując sprawunki, postanowiła spróbować zagęszczonego syropu owocowego, który właśnie kupiła. Niefortunnie zachłysnęła się nim i… zaczęła dusić. Niestety, w domu była sama i nie mogła nikogo zaalarmować – ba, nawet wydać z siebie głosu! Spanikowana i zrozpaczona, zaczęła w myślach błagać o pomoc ojca Pio. Nagle poczuła tak intensywny zapach fiołków, jakby znalazła się na leśnej polanie. Wcześniej czytała, że podobna woń unosiła się ze stygmatów zakonnika, a także wtedy, gdy zjawiał się na prośbę modlących się w swym ciele eterycznym.
Jednak najciekawsze jest to, że w tym samym czasie moja dwudziestoparoletnia wówczas kuzynka Grażyna wyskoczyła z pracy w biurze, by zrobić zakupy: w tamtych latach sklepy w moim miasteczku były otwarte tylko do godz. 16.00. I wtedy niespodziewanie odczuła przemożny przymus przyjścia do naszego mieszkania – po prostu „coś” tam ją pchało, i to z taką siłą, że biegła jak na skrzydłach. Pokonała kilka ulic i z impetem wpadła do mieszkania. Znalazła mamę na podłodze, już na wpół przytomną i siną, i zaczęła ją cucić. Wszystko skończyło się dobrze, a moja mama nigdy nie wątpiła, że żyje dzięki ojcu Pio.
Grażyna również poczuła cudowną woń fiołków, która wkrótce się ulotniła. Wcale się nie dziwię, że i ona doświadczyła tej mistycznej chwili: była niezwykle wrażliwą, pełną miłości i poświęcenia osobą, a jej dobroć wielu wykorzystywało. To właśnie nią posłużył się o. Pio – wówczas już nieżyjący od paru lat – by pomóc mojej mamie. Grażyna jak meteoryt zalśniła na krótko w naszej rodzinie i zgasła, umierając na raka kilka lat później…
Margo11
czytaj dalej
NOCNE ZMORY I ATAKI NA SPIĄCE OSOBY – kilka relacji
W naszym okienku XXI PIĘTRO – TWOJA HISTORIA przeważnie zamieszczamy pojedyncze historie nadesłane przez ludzi. Niestety mamy w kolejce… ok. 5 tysięcy historii, więc być może pomysłem jest, aby w XXI PIĘTRZE publikować ich po kilka lub kilkanaście, aby trochę „zwolnić miejsce w katalogu”.
Dziś kilka historii z serii ATAKI NOCNYCH ZMÓR. Zjawisko znane od początku istnienia ludzkości, wykpiwane i ośmieszane jako „banalny bezdech senny”. Mamy setki relacji o „ataku nocnych zmór” i stawiamy na podstawie zebranego materiału śmiałą tezę: z „bezdechem sennym” to ma tyle wspólnego co „bąble gazu bagiennego i Wenus” z wyjaśnieniem całego zjawiska UFO, czego wiele osób by sobie życzyło… ;)
Relacje poniżej.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, July 06, 2014 12:23 PM
To: nautilus
Subject: Zmora
Witam Państwa
Dnia 05.07.2014 roku w godzinach wieczornych miał miejsce kolejny atak zmory na moją osobę. Ostatni raz doświadczyłam tego ponad rok temu. Od początku roku 2014 zbliżyłam się do Boga. Codzienną rutyna stał się dla mnie poranny i wieczorny pacierz. Dzięki modlitwie stałam się silniejsza i spokojniejsza. Od kilku dni przeżywam zły okres w życiu i z tego powodu zwątpiłam w Boską moc...Nadal w niego wierzę , lecz nie tak bardzo jak wcześniej. Z powodu złego samopoczucia położyłam się wczoraj wieczorem spać. Po jakimś czasie poczułam na piersi straszny ciężar... wiedziałam co się święci... Zaczęłam walczyć ze zmorą ...rzucałam i wiłam się na łóżku. W pewnym momencie udało mi się na chwilę otworzyć oczy. Widziałam tylko światło i czerwone kreski. Nie wiem jak to określić... czułam również ucisk wokół mojej szyi...Po chwili zaczęłam w myślach odmawiać pacierz. Ta zła moc stawała się coraz słabsza... w chwili gdy mnie opuszczała słyszałam dziwny odgłos... tak jakby "to coś" się krztusiło topiło w wodzie... to był jakby bulgot. Po jakimś czasie wstałam i zauważyłam , że mam zerwany łańcuszek z medalikiem Matki Boskiej...
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, August 23, 2015 4:36 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Re: nocna zmora
Witam,
na wstepie chcialem zaznaczyc, ze nie jestem swirem.
Od bardzo bardzo dawna pamietam, ze raz na jakis czas dopadala mnie tzw zmora.
Zawsze w ten sam sposob. W nocy podczas snu, Z tego co pamietam to zazwyczaj snilem jakis obyczajowy sen, nie zaden koszmar. Zwyczajny sen, gdzies sobie chodze, rozmawiam z ludzmi itp. I zawsze z zaskoczenia, to cos przerywa mi sen i zaczyna sie... to uczucie strachu, jak podczas koszmaru, tyle ze sto razy gorzej i... na jawie. Przewaznie patrze sie w strone uchylonych drzwi na przedpokoj, ale nigdy nic nie zobaczylem. Nigdy mnie tez nic nie dotknelo. Raz jedynie cos tak jakby chuchnelo mi do ucha wydajac przy tym bardzo ciche stekniecie, bylo to bardzo realne, poczulem dreszcze na uchu i sie obudzilem.
Z racji tego ze dosc czesto sie to zdarzalo jak na tak rzadkie zjawisko, po prostu przyzwyczailem sie. W momencie wizyty tego czegos wiedzialem ze zaraz pusci i bedzie po wszystkim. Jednak w tym tygodniu juz trzeci raz mi sie to zdarzylo.
Dzisiaj podczas przyduszenia patrzac sie na drzwi nawet niespecjalnie sie tego balem i niespecjalnie z tym walczylem, przez chwile nawet przeszla mi przez glowe mysl zeby sie temu poddac, z ciekawosci... Nie walczylem zbytnio, ale i tak puscilo... problem w tym panowie, ze juz sie tego nie boje, ale wiem ze to jakies skurwysynstwo. Nie jestem pewien, ale dzis w nocy powiedzialem albo pomyslalem w strone tego czegos "no to dawaj kurwo" czy cos w tym stylu...
Mozliwe ze podczas tych akcji towarzyszy mi uczucie spadania, nie jestem pewien bo pamietam wszystko jak przez mgle, ale realizm zawsze na 100 %.
Nie pisze z prosba jak sobie z tym radzic, tylko z pytaniem co to jest i czym to jest spowodowane, nie jestem zlym czlowiekiem ani slabym psychicznie, nie mam powaznych problemow i nie zmarl mi nikt bliski przez ostatnie kilka lat.
Jestesmy katolicka rodzina ale zbytnio nie praktykujaca. Szczerze wam powiem boje sie, ze sie nie boje.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Thursday, February 13, 2014 4:17 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmora inaczej?
Witam Fundację,
czytałam ostatnio Wasz artykuł o zmorach i między mną a moim mężem wywiązała się ciekawa rozmowa (wielogodzinne rozmowy - dopisek męża) na ten temat. Mój mąż mówił, że wielokrotnie miewał paraliż senny w przeszłości. Teraz zdarza się to sporadycznie. W jego ocenie było to doświadczenie przerażające i bardzo nieprzyjemne. Nie był w stanie się poruszyć i czuł jakby "wykręcało" jego ciało. Po za tym miał uczucie, że ktoś mu się przygląda. Czasami słyszał kroki i widział błyskające światła. Pewnego razu podczas paraliżu zadał w myślach pytanie: "Kim jesteś?". POCZUŁ odpowiedź, którą ciężko było mu ubrać w słowa. Jakby to coś mówiło: "Jestem właśnie tym/nią/nim".
Raz byłam świadkiem jego paraliżu. Zbudziłam się w nocy i usłyszałam, że szybko i ciężko oddycha. Zaczęłam go budzić. Trwało to stosunkowo długo. Zapytałam czy śniło mu się coś złego. Odpowiedział, że miał zmorę, ale już jest dobrze. Ciekawiło mnie dlaczego tak dziwnie oddychał. Usłyszałam, że podczas paraliżu ma wpływ tylko na swój oddech i takie szybkie oddychanie pomaga mu się wybudzić.
Mój brat również miewał zmorę, paraliż senny. Moja mama, teściowa, babcia, kuzynka... a ja nie. Wszyscy jednogłośnie określali to doświadczenie jako przerażające. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego mnie to jeszcze nie spotkało. I czy istnieją jakieś powody, dla których jedni doświadczają zmory, a inni nie. I wtedy coś mi się przypomniało. Jako nastolatka bardzo żywo zajmowałam się tematami związanymi z odmiennymi stanami świadomości, OOBE, LD... Testowałam wszystko na sobie. Miałam ku temu ogromną motywację, dużo czasu i pasji. Początkowy strach przerodził się u mnie w ekscytację takimi zjawiskami. Znawcy tematów OOBE, LD wiedzą, że internet aż huczy od różnego rodzaju technik wchodzenia w te stany. I teraz do rzeczy.
Paraliż senny był dla mnie zawsze czymś naturalnym. Po prostu rozumiałam, że jest on medyczną konsekwencją zasypiania. Niczym niezwykłym. Rozluźniałam się i pozwalałam mu się przydarzyć. Czułam wykręcanie ciała, widziałam światełka... Ale moje nastawienie z racji wiedzy i chęci doświadczenia czegoś więcej było bardzo pozytywne. Ekscytacja wręcz mi przeszkadzała, bo mnie wybudzała.
Gdzieś przeczytałam, że łatwiej doświadczyć OOBE rano, kiedy ciało jest zrelaksowane po nocy, ale jeszcze nie wybudzone. Każdego ranka, kiedy tylko mój umysł się przebudził, zgodnie z instrukcjami, nie otwierałam oczu i nie poruszałam żadną kończyną, tylko trwałam w bezruchu. Nie wiem czy mogłam się poruszać czy nie, bo po prostu tego nie robiłam. Leżałam spokojnie. I co ciekawe miałam uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Mało tego, miałam wrażenie, że ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju, czułam jak się zbliża, a potem mi przygląda. Byłam spokojna, bo MYŚLAŁAM, że to moja mama, która czasem rzeczywiście wchodziła rano do mojego pokoju po kosmetyki. Jednak moja mama robiła przy tym mnóstwo hałasu, grzebiąc po szafkach i starając się mnie oczywiście nie obudzić. Myśląc, ze to mama, zastanawiałam się dlaczego mi się tak wnikliwie przygląda, przecież "śpię". Czekałam aż wyjdzie, ale nie słyszałam drzwi, które przy ruszaniu skrzypiały. W końcu otworzyłam oczy. Nikogo nie było. Drzwi były przymknięte, tak jak zwykle. Potem zapytałam mamy czego znowu szukała w moim pokoju. Była bardzo zdziwiona i zarzekała się, że naprawdę nie było jej u mnie. Taka sytuacja przytrafiła mi się parę razy.
Nie czułam strachu i to "coś" po prostu odchodziło. Nic się nie działo. Może wibracja strachu jest tu kluczowa. A gdyby to "coś" żerowało właśnie na strachu?
Z moją mamą też było związanych kilka ciekawych historii. Kiedyś na przykład obudziła się rano i przybiegła do mojego pokoju, pytając (prawie krzyczała!) dlaczego stałam nad nią i się przyglądałam, że ona się tak wystraszyła. Ja zaspana nawet nie wiedziałam o co chodzi. I zaznaczam, że nie lunatykuję. Potem jak emocje trochę opadły, powiedziała mi, że leżała w łóżku, otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą "twarz" jakiejś postaci. Wstała przestraszona, a ta postać bardzo szybko zaczęła uciekać. Poszła za nią i widziała jak sunie przedpokojem (rodzice mają bardzo długi przedpokój) do mojego pokoju. Dlatego myślała, że to ja.
Jestem bardzo wyczulona na takie doświadczenia w mojej rodzinie i nie tylko z racji zainteresowań głęboko pojętą duchowością, więc skrzętnie je przechowuję w pamięci i chętnie analizuję. Cieszę się, że Fundacja zbiera takie relacje.
Pozdrawiam wraz z mężem
[dane do wiad. FN]
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, September 19, 2010 7:21 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Nocne zmory
Witam,
chciałbym podzielić się z czytelnikami moim przypadkiem. Kilka lat temu nad ranem wybudziło mnie ze snu jakby pukanie do drzwi. Obudziłem się z lekkim lękiem i postanowiłem włączyć światło. Gdy chciałem się podnieść moje ciało zostało zupełnie sparaliżowane. Nie mogłem utrzymać otwartych oczu, powieki mi się zamykały. Leżałem głową od strony okna, w pewnym momencie poczułem, jakby moje ciało się obracało, ogromnym wysiłkiem udało mi się na moment otworzyć oczy i zauważyłem, że leżę odwrotnie jak kładłem się spać. W tym momencie oczy z powrotem mi się zamknęły i usłyszałem dwa wyraźne stuknięcią w drzwi. Zacząłem się modlić i po chwili, to coś odpuściło. Jakby to był sen czy bezdech nie zasypiałbym przez dwa następne tygodnie przy włączonym świetle i radio. Do dzisiaj wszelkie nocne stuki podnoszą mi poziom adrenaliny.
Pozdrawiam,
Dawid
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, September 19, 2010 5:18 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmory nocne - przemyślenia, doświadczenia, relacja
Witam Was serdecznie.
Moje relacje dot. nocnych zmor (o których piszę po waszych dwóch ostatnich artykułach dot. tych spraw) nie są tak spektakularne i dokładne jak wiele bardzo ciekawych na waszej stronie, jednak muszę podzielić się z Wami przy okazji pewnymi swoimi przemyśleniami.
Pierwsze przedstawia doświadczenia kolegi. Miało to miejsce tylko dwa razy, ale co ciekawe, po informacji ode mnie o tym zjawisku (!) Kolega nigdy o tym nie słyszał i z ciekawości, kiedy mu o tym powiedziałem, przeczytał to i owo i zaintrygowało go to. Bodaj kilka dni po tym, doświadczył tego na własnej skórze! Przypadek czy świadome, a konkretniej podświadome "ściągnięcie" do siebie tajemniczej istoty poprzez umysł/wydzielenie strachu/energii, które może tą istotę przyciągać? (nie zdziwił bym się, gdyby po waszych artykułach przysyłane by były do Was najświeższe relacje osób). Ale do sedna. Niestety, nie pamiętam już dużo szczegółów z opisów kolegi, jego dokładnych odczuć podczas "ataków". Wiem tylko, że nie miało to aż takiego groźnego przebiegu. Pierwszy raz spotkało go to, kiedy po szkole położył się na krótką drzemkę (więc miało to miejsce po południu). "Atak" polegał na tym, że doznał paraliżu całego ciała i co ciekawe słyszał jakby szepty. Drugi raz miało to miejsce w nocy, i było o tyle ciekawe, że kolega nagle zaczął słyszeć jakiś głos, który mówił do niego po imieniu. Także nie mógł się ruszać, ale miał otwarte powieki. W pewnym momencie, w otwartych drzwiach zobaczył ciemną sylwetkę postaci. Co ciekawe zarówno głos jak i sylwetkę połączył ze swoim bratem, który miał koło niego pokój. Po pewnym czasie wszystko wróciło do normy. Okazało się, że brat spał, więc to nie mógł być on. Więc kto? Nie wiadomo.
Przykro mi, że nie znam wielu szczegółów, które mogły by się okazać pomocne. To są relacje sprzed kilku dobrych lat, co ciekawe, zaistniałe po tym, kiedy mu powiedziałem o tym zjawisku.
Druga sprawa tyczy się filmów i ma związek ze zmorami. Bardzo mnie to zaintrygowało, bo ma związek także z moim przeżyciem. Jednak w mojej relacji jest pewien duży argument poddający moją relację w wątpliwość. Dwie z przeczytanych relacji ma związek z filmami i tak było w moim przypadku. Jeden chłopak pisał Wam, że sprawy działy się po obejrzanym filmie "Egzorcyzmy Emily Rose", a w drugiej relacji kobieta opowiada o "Egzorcyście", który ją rozbawił, a potem zdała sobie sprawę, że mogło mieć to rozbawienie decydujące znaczenie w jej ataku. Moje przeczycie też wiąże się właśnie z rozbawieniem. Oglądałem "Egzorcyzmy Emily Rose" (jak ten chłopak!), ale muszę zaznaczyć, że bardzo rzadko oglądam horrory bo zwyczajnie ich się boję (mam słabą psychikę i potem trudno mi przestać o nich myśleć, nie mogę spać itp) i unikam ich jak ognia. Teraz sytuacja, które poddaje w ogromną wątpliwość moją relację, zdaje sobie z tego sprawę. Wtedy z moim bratem i kuzynem, głupio o tym mówić, ale paliliśmy marihuanę. Tak pewnie nie obejrzał bym tego filmu... Podeszliśmy do jego oglądania trochę bezczelnie. Obejrzeliśmy urywkami, straszniejsze momenty, trochę środka, początku i końca. Bawił nas ten film i żartowaliśmy sobie z niego. Słowa z początku "film oparty na faktach" wywołał u nas salwę śmiechu. W końcu powiedziałem żeby wyłączył ten film, bo nie wytrzymam ze śmiechu. Położyliśmy się spać. Oni zasnęli stosunkowo szybko, ja trochę się męczyłem. Po pewnym momencie, mimo tego, że w pokoju byli oni dwaj, poczułem się strasznie nieswojo, wyczułem czyjąś obecność. Nagle poczułem osobliwy dreszcz, inny niż wszystkie. Zaczął się on od stóp i szedł w górę, jednak nie pamiętam czy skończył się na czubku głowy. To był bardzo dziwny dreszcz, zupełnie tak jakby mnie ktoś skanował, bo chyba to określenie jest najtrafniejsze. Nie bałem się, czułem to i zaciekawiło mnie to ale się nie bałem. Byłem tak odważny, że gdyby bym wtedy zobaczył jakąś postać, to nie zrobiło by to na mnie wielkiego wrażenia. Lekko rozbawiony po pewnym czasie zasnąłem. Może ta wiara w siebie, odwaga wywołane narkotykiem (a może on sam) uratowały mnie przed decydującym atakiem? A może to wszystko to wina tzw. "wkręcenia" czegoś sobie (jak to określił na drugi dzień mój brat, kiedy mu o tym powiedziałem)?
Zdaje sobie sprawę, że zwłaszcza moja relacja stanie się dla Was niczym. W końcu byłem pod wpływem narkotyku i takie coś mogło być wywołane oczywiście przez niego. Ale zawsze pozostaje ten malutki marginesik niepewności. Ostrzeżenie, jak w przypadku tej pani, która z takim samym rozbawieniem oglądała "Egzorcyste"? Związek z filmami o tematyce egzorcystycznej i zachowaniem osób może mieć ciekawe powiązanie z nocnymi zmorami...
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieje, że nie wskoczę na Waszą czarną listę.
Pozdrawiam bardzo ciepło.
Szymon.
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, September 19, 2010 4:54 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Nocna zmora
Nie jestem przekonana co do prawdziwości owych "zjaw", bardziej
przemawia do mnie, że to zwykły bezdech, ale fakt faktem, że byłam
świadkiem takiego zdarzenia, które niekoniecznie do teorii braku
przepływu powietrza można zaliczyć.
Otóż pewnego razu, gdzieś w okolicach moich 10-12 lat, obudziłam się w
środku nocy, co było dośc dziwne jak na mnie, bo jak to moja mama mówi
"śpie jak suseł" i nawet silna burza mnie nie obudzi. Z początku nawet
nie wiedziałam czemu się obudziłam, ale po chwili usłyszałam cichy głos
mojej babci (spałyśmy wtedy w jednym pokoju), która ewidentnie próbowała
krzyczeć, ale przez sen były to jedynie ciche jęki. Mówiła "boże, pomóż
mi, Emilka, duszę się." Miała zamknięte oczy i młóciła przy tym rękoma
jakby coś odganiała od siebie. Wstałam z łóżka i próbowałam ją obudzić,
szarpałam jej ramiona, uszczypnęłam w rękę, mówiłam "obudź się!", ale to
nie działało. Nadal śniła o koszmarze, miała zamknięte oczy i ewidentnie
zaczynała się dusić. Ja z kolei zaczęłam płakać, bo nie wiedziałam co
robić, ale babcia zdołała jeszcze powiedzieć: "zapal światło, szybko!".
Zerwałam się więc z jej łóżka i podbieglam do włącznika. Z chwilą, gdy
światło sie zapaliło babcia się obudziła i usiadła na łóżku chwytając
się za gardło. Ja już taka na serio przerażona, bo z początku byłam
przekonana, że babci się po prostu coś śniło, ale popatrzyłam na jej
szyję, na której widniały czerwone pręgi, tak jakby ktoś z pazurami
chwycił ją za gardło i zaczęłam się dopytywać co się stało. Powiedziała
mi, że była tutaj pani G. (dawna lokatorka, zmarła kilka lat temu, o
dość "zszarganej" reputacji) i próbowała zabrać ją ze sobą. Najpierw
chwyciła ją za kostki u nóg a potem zaczęła "wspinać" się wyżej w końcu
chwytając ją za szyję. Mówiła przy tym, że nie pojdzie Tam sama, bo nie
chce i że w takim razie zabierze kogoś ze sobą. Spytałam się jak ona
wyglądała, usłyszałam, że okropnie, jak człowiek skrzyżowany z
ośmiornicą, miała rany na ciele podobne do wypustek ośmiornicy.
Niestety, babcia widząc moje duże oczy, nic więcej na ten temat nie
powiedziała, pewnie w obawie, że 10-12-letnie dziecko samo może mieć
potem koszmary. Nadmienie jeszcze, że do świtu spałyśmy przy zapalonym
świetle.
Babcia następnego dnia podziękowała mi za to, że, cytuję "uratowałaś mi
życie." Powaga w jej głosie znaczyła, że naprawdę wierzyła w to, że
gdybym nie zapaliła światła, to coś by ją udusiło.
Do dziś nie wiem do czego to zaliczyć: do zwykłego koszmaru sennego?
Jeśli tak to był po pierwsze cholernie realistyczny, po drugie wydaje
się, że jedynym sposobem na obudzenie się, było zapalenie światła, po
trzecie bezdechem tego się nie da nijak wyjaśnić.
Pozdrawiam, Em.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, September 19, 2010 1:49 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: zmory nocne
Witam szanowną redakcję.
Chciałbym króciutko odnieść się do bardzo ciekawego tematu nocnych zmór zwracając uwagę na nieco inny wątek, którego nie zauważyłem w komentarzach i mailach czytelników, a który również uważam zasługuję na rozważenie.
Na początku chciałbym dodać że ja również doświadczyłem tego nieprzyjemnego zjawiska, ale nie chcę opisywać tego tak jak inni czytelnicy gdyż mój opis pokrywałby się z pozostałymi. Jedno mogę tylko dodać że miałem takie dwa ataki i to zawsze wtedy kiedy skręcałem jakby to określić „na złą drogę”. Po jednym obudziłem się stojąc na łóżku i machając pięściami na oślep, myślę że była to taka lekka walka?, ale wracam do meritum sprawy.
Chodzi mi mianowicie o temat reinkarnacji. Otóż znam jednego specjalistę od spraw ezoteryki, magii rytualnej i reinkarnacji i zadając mu pytanie na temat wyjaśnienia mi zjawiska, którego doświadczyłem(zmory nocnej), którego nie rozumiałem udzielił mi ciekawej odpowiedzi na ten temat. Otóż chodzi o tzw: „czarną mszę”, czyli rytuał, który był praktykowany przez wtajemniczonych w wiedzę „zakazaną”, szczególnie w średniowieczu, w kręgach nie tylko satanistycznych. Na pewno Państwo wiecie o jakich temat chodzi, często przez taki rytuał przechodziły kobiety które chciały posiąść ową wiedzę zakazaną lub wejść w te elitarne kręgi.
A teraz związek z reinkarnacją. Dusza ma pamięć poprzednich wcieleń, gdyż jest nieśmiertelna. Jeżeli osoba doświadczyła czegoś takiego, w którymś wcieleniu ( a jak wiadomo zdarza się że inkarnujemy się jako kobietą lub mężczyzna na zmianę), to wówczas te ataki są właśnie wspomnieniami owego rytuału. Tam osoba na której przeprowadzano rytuał, była odurzona narkotykami i poddawała się kontaktowi seksualnemu, co odbywało się wbrew jej woli, dlatego dusza się buntuję przeciwko temu wydarzeniu. Może się również zdarzyć, że ten byt który wówczas zawładnął tą podawaną rytuałowi duszą, odwiedza raz nas jakiś czas te osoby, które kiedyś w swoim poprzednim życiu przeszły na lewą stronę z jakiegoś powodu, aby np.: poznać zło, które odkupują w następnym wcieleniu, na zasadzie przypomnienia żeby nie robić takich rzeczy więcej. To wyjaśnienie dużo tłumaczy dlaczego jedni tego doświadczają, a inni nie. Nie wiem czy jest to dokładne wyjaśnienie i czy należy w to wytłumaczenie do końca wierzyć, ale temat jest ciekawy i warty zastanowienia. Jeżeli trzeba przekazać więcej informacji Państwu na ten temat mogę podesłać więcej informacji na temat literatury z tego zakresu.
Pozdrawiam serdecznie , ( adres e-mail i moje dane do wiadomości redakcji.)
[dane do wiad. FN]
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, September 19, 2010 12:17 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmora
Witam szanowną Fundację Nautilusa i jego czytelników.
Zdarzenie to miało miejsce jeszcze zanim wiedziałam cokolwiek na temat nocnych zmór, było to jakieś ponad pół roku temu. Położyłam się jak co noc i śniło mi się, że w moim domu nie ma powietrza. Znalazłam się obok okna i chciałam je otworzyć, ale tak jakbym nie mogła się za żadne skarby do niego zbliżyć a coś niewidzialnego trzymało moje ciało i pchało w przeciwnym kierunku od okna. Moja ręka była dosłownie jakieś 5 cm od okna. Kiedy czułam, że w moich płucach nie ma ani odrobiny powietrza, obudziłam się. Serce biło mi tak szybko jakbym przebiegła maraton. Oprócz tego nie zauważyłam żadnych zmian na łóżku. Z początku myślałam, że niechcący podkopałam się pod poduszkę i dlatego odcięto mi dopływ tlenu, ale poduszka była na swoim miejscu a ja leżałam normalnie a ciało miałam lekko odrętwiałe jakbym przez jakiś czas leżała w tej samej pozycji. Do czasu kiedy nie poczytałam na temat zmór to myślałam, że może naprawdę jakimś cudem miałam głowę pod tą poduszką bo jak inaczej miałam to sobie wytłumaczyć? No ale jak posiadłam tą wiedzę na temat tej istoty, myślę, że najprawdopodobniej miałam z nią styczność, ale w śnie wcale się nawet nie budząc. Dwa miesiące później kolega z klasy opowiedział swoją historię kiedy tylko przyszedł do szkoły. Wtedy już byłam pewna, że takie coś naprawdę istnieje.
P.S. Proszę o nieujawnianie mojego adresu e-mailu.
Pozdrawiam
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, September 19, 2010 11:25 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Zmory
Witam serdecznie!
Ogromnie zainteresował mnie ten artykuł o zmorach, tym bardziej, że sama mam problem z tym "stworzeniem". Atak zmory przeżyłam już kilka razy. Podobnie jak moja siostra bliźniaczka. Zmora jest czymś co czasami nas prześladuje. Każdy atak jest trochę inny, od duszenia, siadania na ciele śpiącego, poprzez próbę uduszenia przez pocałunek. Co ciekawe zazwyczaj zmora (zarówno w moich przeżyciach, jak i siostry) wygląda dość podobnie. Nie zawsze jej twarz jest taka sama, ale zazwyczaj ma ona długie włosy, najczęściej czarne. Czasem jej twarz przypomina męską, ale zdecydowanie częściej to kobieca twarz. Czasem to tylko zbitka, czegoś czarnego, jakiejś ciemnej masy. Chciałam przytoczyć jedno ze zdarzeń nocnych, ze względu na jego specyfikę. W tym zdarzeniu nie tylko moja siostra dostrzega zmorę, ale i ja. Jesteśmy siostrami bliźniaczkami, i doskonale się rozumiemy (być może to ma znaczenie).
Grudzień 2006 - moja relacja
Moja siostra miała sen. Była w nocy zaatakowana przez zmorę. Zdarzyło się to nie pierwszy raz. Ciemna kobieca postać chciała ja pocałować. Wskoczyła jej na plecy. Siostra nie mogła się ruszyć. Obudziła się.
Zaraz po obudzeniu opowiedziała mi o śnie i przyszła spać obok mnie. Jak siostra jest w domu to śpimy w jednym pokoju. Bała się, więc chwilkę świeciłyśmy światło, a potem zasnęłyśmy. Ona spała na brzuchu, ja na boku, tyłem do niej (pamiętam bo gdzieś przeczytałam, że zmorze trudniej zaatakować śpiącego w takiej pozycji, i dlatego tak się położyłam). Obudziłam się między snem a jawą, nadal leżałam na boku, ale nie mogłam się poruszyć. Wiedziałam, że siostra też jest w tym stanie półsnu. Wyczułam zmorę, była przyczepiona sufitu, nad nami. Czarna masa czegoś złego. Bardziej ją wyczułam, niż widziałam. Nagle z ogromną siłą (czułam tę szybkość i siłę) zmora wpadła pomiędzy nas. Siostra mnie wołała przez sen, słyszałam ją w głowie. Zaczęłam się śmiać (tak jakby we śnie, nie realnie), bo to wolne wołanie mnie rozśmieszyło, tak jakby ktoś przedłużał wymowę liter, to mnie rozluźniło. Wtedy siostra ruszyła szybko ręką i uderzyła nią w przestrzeń pomiędzy nami. To nas wyrwało z odrętwienia. Obie pamiętałyśmy doskonale to przeżycie po przebudzeniu.
Zmora jest czymś realnym, ale myślę, że trzeba się nauczyć świadomie z nią sobie radzić. Trzeba jej powiedzieć: NIE. A myślę, że można. Zauważyłam, że jeśli się rozluźnię, jeśli podczas ataku świadomie stanę do walki, przestanę się bać, to ona odchodzi, albo ja zbieram dość siły by się obudzić. Myślę, że kluczem jest strach.
Spisuję swoje najważniejsze sny, ten spisałam zaraz po obudzeniu, dlatego taki dokładny opis zdarzenia i data.
Grudzień 2006 - relacja siostry
W zasadzie to wydarzyło się kilkakrotnie. Zdarzenie, o które chodzi to noc u nas w pokoju. Najpierw - leżałam na brzuchu - jak zwykle, i wtedy zobaczyłam, jak bardzo ładna i młoda kobieta leży obok mnie zwrócona twarzą w moją stronę. Przysunęła się bliżej i chciała mnie pocałować. Gdy się odsunęłam i w panice poruszyłam, ona natychmiast zareagowała agresją i zaczęła z całych sił na mnie napierać. Usiadła mi na plecach, tak, że nie mogłam się poruszyć, ani obudzić. Zerwanie się z łóżka zajęło mi więcej trudności niż zwykle, w takiej sytuacji.
Pamiętam, że nie miało twarzy, ani postaci, ale "to coś" było całe ciemne, jakby zagęszczone i miało dużą energię, ale nie fizyczną. Dusiło tak jakby tą czarną gęstością. Byłam w półśnie i miałam świadomość tego, Nagle udało mi się poderwać i obudziłam się szybko wstając z łóżka. Natychmiast zapaliłam światło i obudziłam siostrę. Bałam się, więc dalej spałyśmy razem. Ja od ściany.
Gdy zasnęłam, to się znów powtórzyło - zmora usiadła na mnie jak zwykle na plecach, mocno mnie przygniatając. Nagle, chcąc się obudzić zaczęłam wołać siostrę przez sen, usiłując zapanować nad ciałem fizycznym. W rzeczywistości był to powolny dźwięk wydobywany przeze mnie - bardzo ospale wypowiadałam jej imię. Mnie, we śnie, wydawało się, że krzyczę. Kosztowało mnie to dużo energii. Nagle siostra zapytała o co chodzi. Zmora nagle zeskoczyła jakby z sufitu, a jednocześnie z moich pleców - tak jakby ta energia była na suficie, a jedynie tak mocno mnie przygniatała, że czułam ją na sobie. Gdy zeskoczyła pomiędzy nas dwie, ja natychmiast wszystkimi siłami uderzyłam w to miejsce pięścią. Wtedy się obudziłam, a tej czarnej energii już nie było.
Następnej nocy byłam przekonana, że to powróci, ale nic się nie wydarzyło.
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Sunday, September 19, 2010 7:40 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Nocne zmory-UFO
Witam wszystkich drazacych tematy nieprzyziemne.
Moja historia jest bardzo podobna do tych z nocnymi zmorami w tle,lecz ciut sie rozni.
Ponad pol roku temu podczas normalnie zapowiadajacej sie nocy,przysnila Mi sie sytuacja, gdzie jakas dziewczyna pokazujac kartke papieru,lub rodzaj dokumentacji, mowi do Mnie "Oni tu przyleca",wtem Ja sie budze,szeroko otwartymi oczami spogladam w okno(akurat tak bylem ulozony na lozku,twarza do okna)i widze mocne swiatla ktorych zrodlo chowa sie za chmurami.Wygladalo to jak by cos z powietrza w srodku nocy szukalo czegos za pomoca bardzo silnych jupiterow na moim podworku.
Wpadlem w panike,zaczalem krzyczec,ale zupelnie bezdzwiecznie,bylem jakby sparalizowany.Gdy strach osiagnal punkt kulminacyjny ,swiatla nagle zgasly,wtedy juz moglem wstac i zapalic lampe.
W calym Moim zyciu,To byla jedena z kilku niewyjasnionych sytuacji.
[dane do wiad. FN]
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN}
Sent: Saturday, September 18, 2010 11:15 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: zmora nocna
witam.
myślę, że historie, które tu opiszę okażą się warte przeczytania.
mój mąż można by rzec wykazuje dziwne zdolności. tj. doświadcza dziwnych wizji, od czasu gdy korzysta z wahadełka, te wizje nasiliły się. czasami zdarza mu się "usłyszeć" moje myśli, w sensie że zanim coś powiem on to mówi i pyta się, czy to właśnie chciałam powiedzieć albo czy o tym myślałam.
wracając do tych wizji, doznaje ich zawsze w nocy. widuje dziwne znaki, zdarza się, że w snach odwiedzają go zmarli i opisują jak wygląda druga strona. wiem, to wszystko brzmi jakbym była obłąkana ale tak właśnie jest. często ma bezdechy nocne, przeczucie, że zaraz umrze, mówi, że wtedy słyszy szum helikoptera w uszach. często pojawiają się drzwi, a wyczulony na nie, nie przechodzi przez nie. opowiadał mi, jak we śnie pojawiła mu się znajoma rodziny, która się powiesiła. opisała mu, jak w zaświatach płynie czas, wyglądała na kobietę młodszą o 20 lat niż była, ubrana była w zielone szaty i przeszła do niego przez drzwi.! na samą myśl o tych historiach, które mi opisuje mam gęsią skórę.
na początku byłam sceptycznie nastawiona do tych nocnych bezdechów dopóki sama ich nie doświadczyłam. miałam taki w ciąży. w ciąży również przytrafiła mi się też inna "paranormalna" historia.
zwiń tekst
czytaj dalej
No cóż jestem zwykłym człowiekiem jak setki innych. Ale napisze Wam co się mi czasem przydarza. Na początek opowiem Wam co spotyka moją rodzinę w linii męskiej. Odkąd słucham rodzinnych opowieści to zawsze pojawia się w nich pewien wątek związany z potomkami w linii męskiej co też spotkało mnie i mojego syna a także syna mojej siostry nie mówiąc o naszych przodkach. Każdy chłopiec w wieku do pięciu lat ociera się o śmierć lecz nic mu się nie staje. Ja w wieku 3 lat zostałem przygnieciony przez drzewo. To samo przydarzyło się synowi siostry.
Natomiast mój syn został potrącony przez auto lecz wyszedł z tego praktycznie bez szwanku - nie licząc otarć. Mój ojciec i dziadek też spotkał się z czymś takim lecz również wyszli z tego bez uszczerbku na zdrowiu.
Ale to nie wszystko.
Mając kilka lat obudziłem się i zobaczyłem tajemniczą postać która stałą i patrzyła na mnie. Była to ciemna postać jak gdyby mnicha który stał i patrzył na mnie. Wtedy byłem tym strasznie przestraszony ale nikomu o tym nie mówiłem ale z perspektywy czasu wiem że nie był to ktoś zły. Przez kilkanaście następnych lat pamiętałem ten sen ale nigdy się już nie powtórzył. Następny o podobnym temacie powtórzył się przed około 15? lat temu kiedy już byłem żonaty i miałem własną rodzinę. Śniłem że znajduje się na jakimś odludnym pustkowiu o bardzo ponurej atmosferze, dominowała tam szarość i brak jakiejkolwiek roślinności. Ktoś lub coś chciało mnie schwytać - dziwne postacie o raczej złych intencjach w strojach mnicha których twarze zasłaniała siatka - lecz uciekałem przed tym (nimi?) do ogniska przy którym siedziało znowu trzy ciemne postaci.
Siedzieli posępnie przy nim i z zainteresowaniem? patrzyli na mnie. Ci też nie mieli za dobrych intencji ale byli obojętni. Niestety tu się sen urywa. Oo około 5 lat znowu pojawiła się postać mnicha która stoi w nocy i patrzy w moją stronę lecz nigdy nie widać jej twarzy. Pojawiał się około godziny 3:00 nad ranem. Nie byłem sparaliżowany bo mogłem się poruszać i wstać aby sprawdzić co się dzieje lecz nigdy to mi się nie udało. Jest jeszcze jeden sen bardzo niezwykły dla mnie. Otóż pewnej nocy śniłem, że przychodzi po mnie jakiś mężczyzna i zabiera mnie do można to nazwać pałacu, który na pewno nie znajduje się na ziemi ale i nie jest to żaden pojazd. Budynek jest bardzo wielki i wysoki. Ma śliczne marmurowe wysokie kolumny, które podpierają sklepienie. W oddali między kolumnami widać błękitne niebo i chmury. Mężczyzna (brodaty marynarz sądząc po ubiorze i czapce takiej jakie mają kapitanowie) prowadzi mnie wśród innych par znajdujących w tym budynku ku jakimś drzwiom za którymi ktoś na mnie ma czekać z jakąś sprawą. Wiem że to dotyczy mnie ale nie potrafię powiedzieć czego dotyczy. Od tego czasu w moim życiu zaczęło się zdarzać dziwne rzeczy. Zaczynałem widzieć i słyszeć coś czego inni nie mogą. Poważnie zastanawiałem się nad wizytą u psychiatry. Ale pewnego dnia spotkałem kogoś kto jest podobny pod tym względem do mnie.
Wychowałem się bardzo blisko lasu i od najwcześniejszego dzieciństwa w nim przebywałem. Sam lub z kolegami. A teraz bardzo często spaceruje z psem po lesie lub jego obrzeżach. Spacerując po obszarach na których nie ma drzew lub wysokiej roślinności nic się nie dzieje lecz gdy wchodzę w las zaczynają się dziwne rzeczy. Mam uczucie, że ktoś na mnie patrzy lub kątem oka widzę coś(zielonego) lub kogoś jak chowa się za drzewem gdzieś nieopodal. Czasami z trzaskiem łamie się jakiś patyk leżący na ziemi lub coś spada z drzew. Niby nic wielkiego można powiedzieć lecz dzieje się to zawsze gdy jestem sam, tzn. pies odbiegnie trochę dalej (duży wilczur) i z przeciwnego do niego kierunku, nigdy gdy jest przy mnie.
Nic takiego się nie zdarza gdy jestem z kimś jeszcze na spacerze. Pies tylko czasami zatrzymuje się w pół kroku i z lekkim niepokojem spogląda w stronę gdzie się coś dzieje.
Ale spacer w dzień jest niczym z tym co się dzieje po zmroku. Będąc z kimś w lesie spotkałem się z przedziwnym zjawiskiem. W jasną gwiaździstą noc stojąc na leśnej drodze i widząc jak świetliki kręcą się w ciemnościach poczułem coś co zaczyna otaczać nas. Lekko zaniepokojony zaproponowałem wejście do mojego auta. Może trudno w to uwierzyć komuś kto czegoś takiego nie doświadczył ale nagle mrok zgęstniał. Świetliki zgasły tak jak gwiazdy na niebie a mrok stał się dla mnie wprost namacalny. Wokoło zapanowała dosłownie grobowa cisza. I wtedy zobaczyłem w oddali jak leci ku mnie (nam) coś ognistego (napisze za moment).
Dziwna nieludzka twarz ciągnąca za sobą małe płomienie. Wtedy między mną osobą która ze mną pojawiła się dziwna postać (o niej zaraz napisze). Trwało to jakąś minutę. Nie czułem strachu ale miałem na ciele dziwne mrowienie i dziwny niepokój. Osoba która ze mną była nie widziała nic takiego co ja ale wyczuła obecność czegoś lub kogoś. Bez zastanowienia każdy wsiadł do swojego auta i wyjechaliśmy z lasu gdzie wszystko wróciło do normy. A teraz o tym kimś-czymś szarym między nami. Osoba która ze mną była twierdzi, że jest to coś co jest z nią praktycznie na co dzień lecz nigdy nie widziała jej tak dokładnie jak ja. Widuje ją jako ciemny cień lub coś w temu podobne. Natomiast ja widziałem dokładnie jej szarą twarz? pokrytą miękkim meszkiem i wielkie czarne oczy. Twarz nie była straszna lecz nie należała do człowieka ale na pewno nie do szarego kosmity!! Inne podobne zdarzenie również wydarzyło się w lesie. Również mrok zgęstniał i nastała martwa cisza lecz tym razem ciemność zmaterializowała się do postaci człowieka, coś na podobieństwo potężnego mężczyzny w obszernym obraniu lecz nie jako mnicha lecz raczej faceta w zbyt dużym dresie.
Stałem blisko auta i zapytałem na głos kim jest. Zrobiłem kilka kroków w jego stronę lecz postać odwróciła się i wydawało się że zaczęła uciekać a raczej odpływać ale bezgłośnie i bezszelestnie pomimo gałęzi będących na wysokości ramion. Szybko zaświeciłem w aucie światła lecz nikogo nie było widać oprócz dziwnej ciemności. Co ciekawe z tyłu auta mimo mroku można było rozróżnić drzewa a z przodu nie. Osoba która ze mną była nie widziała nikogo lecz wyraźnie czułą czyjąś obecność. Lubię przebywać w różnych dziwnych więc pewnego razu moja znajoma zaproponowała mi, że zabierze mnie na jakieś stare cmentarzysko sprzed kilkuset lat. Zgodziłem się i pewnej letniej nocy urządziliśmy sobie małe ognisko. A że nic się nie działo i zrobiło się chłodno bo ognisko zgasło, poszliśmy zagrzać się do auta. Siedząc w środku i rozmawiając nagle wokół jej auta przeszła ciemna postać niby człowieka ale tylko z zarysu. Miała ponad 2 metry wzrostu i byłą lekko zgarbiona. Wydawało mi się że coś szuka a może coś węszy. Przyznam się że zrobiło mi się trochę nieswojo lecz to to nie był strach lecz jakieś inne uczucie. Koleżanka niczego nie widziała i zaczęła się ze mnie śmiać a ja obróciłem to w żart. Dla rozprostowania nóg wyszliśmy z auta. Po chwili w odległości około 30 metrów dało się zauważyć zarys postaci nieco jaśniejszej od otoczenia, która przechodziła między drzewami. Ja ją widziałem dość wyraźnie natomiast koleżanka tylko jako jasną "plamę" jak to później określiła. Po tym bardzo szybko pożegnaliśmy się i każdy pojechał do swojego domu. Od tego czasu raczej unikam przebywania po zmroku w lesie lub jego obrzeżach.
Przebywając natomiast na otwartej przestrzeni towarzyszy mi krąg, coś co rozjaśnia mrok. Jest to przestrzeń delikatnie jaśniejsza od ciemności w dalszej okolicy. Co ciekawe ja tego nie zauważyłem ale osoby, które ze mną są w tym czasie mi to uzmysłowiły.
Co do dziwnej ognistej twarzy. Pierwsze z nią spotkanie miało oczywiście w nocy lecz miało dziwny przebieg. Najpierw obok mnie przeszły dwie ciemne postaci, bezszelestnie i cicho. Wyczułem, że to była kobieta i mężczyzna. A potem z oddali ku mnie "przypłynęła" kobieca twarz. Piękna a jednocześnie dziwnie straszna. Dotknęła policzkiem mojego policzka a następnie lubieżnie zaczęła lizać mnie po nim. Zamiast ludzkich zębów miała rząd kłów jak u dzikiego zwierza a zamiast ludzkiego języka coś jak język węża (takie mam skojarzenie) ociekający śliną . Następnie ze śmiechem oddaliła się ode mnie. Nie czułem strachu lecz coś innego trudnego do określenia.
Może jest ktoś kto potrafi mi wyjaśnić co mnie spotyka i co widzę i dlaczego tak się dzieje?
Przepraszam, że to trochę długie i nieskładnie napisane ale inaczej nie umiałem wyrazić co mnie spotyka.
Do redakcji - Jeżeli przeczytacie i zdecydujecie się to opublikować bardzo proszę o niepublikowanie moich dany bo wiem że gdyby ktoś się o tym dowiedział z moich znajomych (no może z kilkoma wyjątkami) to uznano by mnie za delikatnie mówiąc wariata.
P.S. Nigdy nie brałem żadnych środków jak narkotyki lub inne tego typu używki i unikam alkoholu. W życiu codziennym jestem zwykłym przeciętnym człowiekiem. Pozdrawiam :)
czytaj dalej
[...] Dzien dobry, chcialem sie podzielic pewnym wydarzeniem ktore mialo miejsce kilka lat temu. Pisze tak jak to przezylem, interpretacje moga byc rozne. Obudzilem sie w nocy a przed moim lozkiem staly trzy isoty wygladajace podobnie do takiej postaci "Pierro" blekitna skora,. Nagle zaczlem lewitowac na lozkiem i dostalem informacje ze od jutra bede mogl leczyc ludzi rekoma.
Po czym obudzilem sie rano, i pmyslalem co za dziwny sen, lecz rece mnie piekly przez tygodnie a ja musiałem chłodzić je woda zimną.
2 dni po tym wydarzeniu, szedlem z moim pieskiem na spacer poznym wieczorem. Nagle dostalem impuls zeby spojrzec do gory byl zielony blysk, nie wiem czy planeta czy jakieś swiatlo, potem impuls zebym spojrzal do tylu. Tam z kolei blysk swiatla niebiekiego, i sekunde po tym z dach mojego szeregowca objekt prostoktny co ciekawe 2 wymiaowy ruszyl z dachu w kierunku lasu. Bieglem za tym objektem zeby zobaczyc co to jest, lez objekt jak tylko był nad drzewami nagle zniknał.
Pozdrawiam
czytaj dalej
Mamy kilka miejsc w Polsce, które koniecznie chcemy odwiedzić w przyszłym roku. W tym celu doposażyliśmy nasz pojazd w sprzęt, który nie wymaga korzystania z 220V podczas ustawiania monitoringu na 24h. To dość kosztowne wyposażenie, ale pozwala ono rozstawić cztery niezależne kamery i nagrywać z nich obraz w oparciu tylko i wyłącznie o zasilanie z małego akumulatora. Na szczęście na świecie pojawiła się nowa generacja tego typu urządzeń i wreszcie nasz pojazd jest tak wyposażony, jak być powinien od początku.
Wracając do spraw zgłaszanych nam przez czytelników – kilka zgłoszeń zawiera informacje wymagające sprawdzenia, że obiekty UFO pojawiają się tam z dużą regularnością. Czy wierzymy w takie informacje? Jak najbardziej tak – nie ma wątpliwości, że są miejsca, gdzie UFO prowadzi coś w rodzaju eksperymentów czy badań i częstotliwość pojawiania się Niezidentyfikowanych Obiektów Latających jest większe niż gdzie indziej.
Na mapie Polski mamy w tej chwili 7 (!) takich miejsc, które wymagają naszego pojawienia się na miejscu ze sprzętem do monitoringu. W naszym dziale XXI PIĘTRO pokażemy zgłoszenie, które dostaliśmy w ostatnich godzinach (nazwę miejscowości zachowujemy do wiedzy FN).
Szanowni państwo! Piszemy do państwa z małej wsi [dane do wiad. FN] na dolnym Śląsku. Całość dziwnych zjawisk zaczęła się w roku 2014 kiedy to moja koleżanka idąc z przyjaciółką przez mały lasek, na polu (polanie) zobaczyła w oddali świecącą kule, migała różnymi kolorami. Była w odległości około 500m. Przybliżała się z prędkością około 20km/h. W ostateczności przybliżyła się do 45m, potem dziewczyny uciekły. Po jakimś czasie sprawa ucichła jednak następnego dnia zrobiłem zdjęcie dziwnej kuli na nocnym niebie- obok księżyca. Niestety nie mam już tego zdjęcia. Jakiś miesiąc temu, o godzinie 17/18, były widziane dwie/trzy kule, Unoszące się nad polami, obok pobliskiej wsi oddalonej o około 3km. Zjawisko trwało około 50min. Ostatnie zjawisko sugeruje jakieś powiązania. Prosze o kontakt i pozdrawiam!
I jeszcze jedno zgłoszenia z tej samej grupy.
Dzien dobry, Pisze do Panstwa poniewaz pewna sytuacja budzi moje watpliwosci.
Rodzice prowadza agroturystyke w rejonie Pojezierza Lubuskiego okolica [dane do wiad. FN] lasy, pola, jeziora. Od zawsze w tym miejscu gdy sięgam pamiecia budze sie w nocy zawsze o 2:58(59) okzalo sie ze o tej godz. codziennie budzi sie moj tata , oraz moja siostra gdy za kazdym razem tam jest a teraz rowniez jedni klienci ktorzy sie podzielili ta obserwacja. Oni obudzili sie raz jeden i uwazaja ze widzieli spodek, natomiast my z siostra widzialysmy swiatla w oddali na polanie za drzewami o tej 3 rano ,a podczas jednej nocy ostatnio mialam sen o kosmitach tylko ze nie moge odtworzyc fabuly. Nigdy nie skojrzylismy faktu ze kazdy budzi sie o tej samej godz po czym przez 2h zazwyczaj nie mozna zasnac wiec caly nast dzien jest sie niewypoczetym. Rodzice to osoby ktorym "nie przeszkadza" fakt ze ten teren jest odwiedzany przez ufo( kazdy z nas w to wierzy) to jednak nie sa zainteresowani zbadaniem tej sprawy. Zwracam sie do Panstwa o pomoc, sugestie co moge zrobic w takiej sytuacji. Osobiscie uwazam ze to miejsce od dawna jest odwiedzane przez obce lub nie cywilizacje. Dziekuje za pomoc
czytaj dalej
Dzień dobry [...] ! W ikonografii postać śmierci to jakiś kościotrup, a tymczasem ... Wiele lat temu pewnej nocy miałam senną wizję, oto fragment - zobaczyłam pana X jak ze spuszczoną głową idzie powoli wąską ścieżką. Ścieżka prowadzi w poprzek stoku, po prawej jest wzniesienie, po lewej w dole płynie niewielka rzeczka, wszystko spowija dziewiczy śnieg. Ścieżka jest widoczna, bo chwilę wcześniej ja tamtędy szłam. Patrzę na pana X ze zdziwieniem co on tutaj robi, dokąd idzie, dlaczego jest smutny, skupiony, zamknięty w sobie, nie widzi tej pięknej scenerii w jakiej się znajduje.
Kiedy się nad tym zastanawiam, widzę że nagle z białego śniegu wyłania się czarna postać i szybkim ruchem strąca pana X ze ścieżki do wody płynącej w dole. Patrzyłam oniemiała co się dzieje ?, kim jest ta postać?, dlaczego to zrobiła ? Wtedy ona powoli odwróciła się w moją stronę i spojrzałyśmy sobie w oczy. Była to piękna dostojna kobieta o szlachetnych rysach twarzy, z czarnymi długimi włosami nakrytymi koronkowym szalem, w czarnej koronkowej sukni, ubrana w stylu epoki jakby z portretu Francisca Goi.
Stałyśmy tak chwilę na przeciwko siebie, po czym postać ta odwróciła się i zniknęła w śniegu. Wtedy podeszłam do krawędzi stoku, spojrzałam w dół i zobaczyłam pana X stojącego nieruchomo po pas w wodzie. Dalszy ciąg snu o panu X nie jest istotny dla tego opowiadania chociaż bardzo ciekawy. Po obudzeniu zastanawiałam się kim była ta piękna postać i w ogóle co to za historia, dobra?, zła?, czy to akt agresji? I zdałam sobie sprawę, że w czasie spotkania z nią nie miałam żadnych emocji, nic, kompletna flauta, cisza w duszy i umyśle.
Minęło kilka lat kiedy spotkałam żonę pana X. Jechała do szpitala, jej mąż od tygodnia był nieprzytomny po wylewie krwi do mózgu. Kiedy mi o tym mówiła nagle w oka mgnieniu zobaczyłam i zrozumiałam kogo i co widziałam w swojej wizji. Była to Pani Śmierć strącająca człowieka z jego ścieżki życia.
Pozdrawiam Załogantów
Baśka
czytaj dalej
Często wchodzę na waszą stronę i bardzo mnie interesują takie zjawiska. Ostatnio po przeczytaniu jednego z tematów przypomniała mi się historia, którą sam przeżyłem. Miałem w tedy 8 lat. Z kolegami bawiliśmy się w wzywanie duchów. Usiedliśmy w kręgu wszyscy złapaliśmy się za ręce zamkneliśmy oczy i czekaliśmy.
W pewnym momencie straciłem kontakt ze światem zacząłem śnić na jawie(jak potem się okazało jak każdy w naszym kręgu). W tym nie było co o jakimś latającyn kluczu czy co takiego. Pod końcem tego "snu" zauważyłem szybko zbliżającą się postać. Gdy była już bardzo blisko mnie zauważyłem że nie ma połowy głowy. Ta postać nagle zniknęła. Gdy odzyskałem świadomość opowiedziałem tę historie reszcie osób i okazało się że każdy miał identyczny"sen". Nagle mój kolega zaczął krzyczeć. Okazało się że miałem wbite nożyczki w pietę. Prawie całe ostrze weszło. Wiem że ta historia jest mało wiarygodna lecz prawdziwa. Tę historie mogą potwierdzić wszyscy co wtedy tam byli (czyli 8 osób i moi rodzice).
Pozdr: [dane do wiad. FN]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.