Dziś jest:
Wtorek, 10 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Zachowamy Twoje dane tylko do naszej wiadomości, chyba że wyraźnie napiszesz, że zezwalasz na ich opublikowanie. Adres email do wysyłania historii do działu "XXI Piętro": xxi@nautilus.org.pl
czytaj dalej
„Witam NAUTILUSIE!
Moja opowieść dotyczy historii związanej z moim ojcem, który mieszkał w Warszawie, a ja pracowałem w Stanach Zjednoczonych. Wtedy, a były to lata 70-te nie było możliwości żadnego kontaktu telefonicznego i dlatego byliśmy skazani tylko na listy. Kiedy pisałem do żony, to także zawsze pisałem do mojego ojca, bo mama już nie żyła.
To był 12 luty 1973 roku, kiedy w nocy miałem bardzo dziwny sen. Przyśnił się mi mój ojciec. Był uśmiechnięty i szczęśliwy, a wokół niego była taka jasna poświata. Nigdy mi się nie śnił, a jego uśmiechnięta twarz bardzo nie pasowała do ówczesnej sytuacji, bo bardzo długo i ciężko chorował. Ojciec powiedział, żebym się nie martwił, bo on odchodzi do świetlnego świata i i nie może mi wysłać listu, a tylko może mi to powiedzieć w ten sposób. I żebym się w ogóle nie martwił, bo on żyje dalej i że się spotkamy, ale jeszcze nie teraz. I prosił, żebym dbał o moją żonę i ją kochał, bo miłość jest bardzo ważną rzeczą. Uśmiechnął się, powiedział „do zobaczenia mój ukochany synu” i sen się skończył.
Obudziłem się zlany potem. Co było dalej, na pewno możecie się domyśleć. Następnego dnia dostałem telegram, że mam wracać do Polski, bo zmarł mój ojciec, który dostał wylew. Nie mam złudzeń, że we śnie mój ojciec przyszedł do mnie z tą informacją i powiem więcej, że od tamtego momentu wierzę w te sprawy, którymi się moja ulubiona Fundacja zajmuje. Pozdrawiam. Edward L., Warszawa.”
[dane do wiad. FN]
I jeszcze jeden list, tym razem z 26 października 2006
[...] Od jakiegoś czasu "chodzę" po Waszych stronach i pewnie dlatego postanowiłam się podzielić swoją minutą z życia. Mam na imię Monika i chcę się podzielić jednym z moich przeżyć, które pewnie długo jeszcze pozostanie tak "jasne" w mojej pamięci.
Dokładnie nie pamiętam ile mogłam mieć wtedy lat, ale chodziłam chyba do ostatniej klasy szkoły podstawowej. Były wakacje, i jak zawsze, co roku gdzieś się jechało z grupą. Tym razem w około 15 osób wybraliśmy się pod namioty w góry. Woda, góry, więc odpoczywaliśmy sobie spokojnie, dodam, żeby nie wydawało się, że takie dzieciaki same pod namiotami, że średnio co 3,4 dni odwiedzali nas nasi rodzice.
Moja przyjaciółka, bardzo kochająca swoją babcię, często mi o niej opowiadała. Ale nigdy nie pokazała mi jej zdjęcia. Pewnej nocy miałam sen, że przychodzi do nas do campingu, bo myśmy akurat tej nocy spały w campingu, we śnie, poczułam, że ktoś mnie budzi, i jednocześnie jakby kazał mi się zachowywać cicho, żeby nie obudzić reszty (3 osoby). W tym śnie wyszłam z tego campingu na dwór, i ta osoba, widziałam ją dokładnie i do dzisiaj wiem jak wygląda, powiedziała mi, że mam ucałować i pożegnać od niej tą moją przyjaciółkę, jej siostrę - która też była z nami. I powiedzieć jej * że ją bardzo kochała i nadal będzie kochać ale musi w tej chwili odejść. Przy tym niczym nie dała do zrozumienia, że tym odejściem jest jej śmierć. Tego się w trakcie rozmowy z nią domyśliłam. Następnie weszła do campingu, pocałowała moją przyjaciółkę i odeszła w głąb lasu. A ja po tym wszystkim po prostu położyłam się spać.
Następnego dnia nie wiedziałam co mam robić, czy faktycznie mi się to przyśniło czy nie i czy w zw. z tym powiedzieć to całym zajściu. Postanowiłam przeczekać, cała grupa poszła na kajaki a ja pod przykrywką bólu głowy zostałam, a gdzieś koło południa przyjechał jej ojciec z wiadomością, i nie wiedzieć dlaczego spytał się czy ja już wiem.
Nie wiem czy to co piszę jest dość wiarygodne, ale chciałam się tym podzielić, wierzę, że są ludzie, którzy mieli już takie chwile w swoim życiu i pewnie w tym jest jakiś sens.
Pozdrawiam, Monika.
Dziękujemy za wszystkie przysłane do nas historie. Są one katalogowane, opisywane i trafiają do jednego z największych archiwów zjawisk niewyjaśnionych na świecie, czyli ARCHIWUM FUNDACJI NAUTILUS. Dzięki temu jesteśmy w stanie zbliżać się do największych tajemnic naszego życia.
Na koniec polecamy dzisiejsze ZDJĘCIE DNIA - to także poruszająca historia niezwykłej smugi na zdjęciu osoby, która niedługo potem odeszła do światła. Naprawdę polecamy przeczytać opis do tego zdjęcia.
Cały opis do zdjęcia jest tutaj:
https://www.nautilus.org.pl/zdjecie-dnia,1505.html
czytaj dalej
[…] Witajcie, Przeglądam wasze strony na „Kajucie Załogi „ i natknełam się o artykułach o Andrzeju Zaucha.(nie wiem jak odmienić to nazwisko) Przypomniało mi się że tez miałam z nim spotkanie w zaświatach. Często podróżuję we śnie do tzw. : Koloni duchowych , są to piękne miejsca , z zupełnie inną energia niż ziemia. Wiec raz , znalazłam się w takim miejscu , wyobraźcie sobie wielki taras cały w zieleni i kwiatach , wiszący nad błękitna zatoką , po prawej stronie góry. Znalazłam się tam i widzę ze stoi p. Andrzej z półprzeźroczystą kobietą , trzyma ją pod rękę. Zupełnie zignorowałam ten fakt (przypuszczam ze to jego żona). Podchodzę do niego i mówię :” Panie Andrzeju skoro Pana widzę to znak ze Pan żyje a ja cofnęłam się w czasie. Muszę Pana ostrzec ,w przyszłości zabija pana , musi się pan , bronić , uciekać. Błagam Pana niech się pan ratuje, niech Pan ucieka” .Andrzej uśmiecha się do mnie i mówi : „ wiem o tym moje drogie dziecko” W tym momencie zostałam wyciągnięta z tego snu.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN, e-mail przyszedł na pokład okrętu Nautilus 30 kwietnia 2021]
/poniżej link do tekstu w serwisie FN, w którym opisaliśmy niezwykłe okoliczności śmierci Andrzeja Zauchy/
czytaj dalej
[…] Dzień Dobry, Jestem czytelnikiem Waszego znakomitego serwisu od niedawna i chciałem opisać bardzo dziwną sytuację, która wydarzyła się […] w szpitalu powiatowym w […] zamienionym w tzw. szpital covidowy. Nie chcę, aby ktokolwiek dowiedział się o tym, gdzie jest ten szpital, bo jedną z osób uczestniczących w tym całym tragicznym wydarzeniu była moja żona, która pracuje tam jako pielęgniarka. O tej sprawie pisały media i nie chcę, aby moja żona miała kłopot, a także jeszcze ten lekarz i jeszcze inna koleżanka żony. Jeśli zdecydujecie się opublikować tę historię w XXI piętrze, to tylko pod warunkiem, że usuniecie nazwę szpitala i miejscowość, a także datę. Już wyjaśniam, co się stało. Lekarz na oddziale popełnił błąd i nie zauważył, że bardzo spadło ciśnienie tlenu w systemie. Musicie Państwo wiedzieć, że koronawirus zabija ludzi w taki sposób, że oni się duszą i są najpierw półprzytomni z powodu niedotlenienia mózgu, a potem umierają. Personel szpitalny nigdy wcześniej nie miał do czynienia z taką liczbą osób nagle na granicy życia i śmierci, proszę mi wierzyć, że moja żona wracała z płaczem do domu, bo chwilami była bezradna. Tego dnia, kiedy lekarz nie zauważył tego, że obniżyło się ciśnienie w systemie pechowo zdarzyło się to, że mieli dwa pilne transporty do szpitala wojewódzkiego z R-ki, więc było trochę zamieszania i nie ma co go za to winić. W każdym razie ludzie nagle zaczęli najpierw się dusić, a potem dopiero moja żona zorientowała się, że coś nie tak jest z ciśnieniem i wtedy przestawiano ludzi jak oni mówią „na butle”, ale przynieść butle z magazynu to nie jest takie proste. Te dziewczyny robiły co mogły, ale nie zdążyły i kilka osób zmarło. W mediach było tylko o dwóch osobach, ale naprawdę przez te wypadek zmarło więcej, ale to inna sprawa. Zarówno ten lekarz, jak i moja żona i jej koleżanka przeżyli załamanie. Tego się nie da opisać słowami, ale wierzcie mi, że to są też ludzie i jak nie można komuś pomóc bo ona umiera, to nie ma nic gorszego. Rzeczy, które ludzie pracujący w szpitalach przez tę potworną zarazę muszą przeżywać trudno nawet opisać.
Ale teraz wyjaśnię, dlaczego piszę do Fundacji Nautilus. Był jeden pacjent, który mimo bardzo niskiej saturacji cały czas był świadomy i nawet tuż przed śmiercią żartował. Niestety zmarł i jego śmierć bardzo dotknęła ludzi, którzy nie zdążyli go uratować, w tym moją żonę. Wszyscy płakali i mimo że w tym zawodzie śmierć do nic szczególnego, ale to są bardzo młodzi ludzie (ten lekarz i moja żona są mniej więcej w tym samym wieku, czyli ok. 30-stki).
Tydzień temu w nocy mojej żonie przyśnił się ten pacjent. Był w jasnym świetle, bardzo szczęśliwy, wręcz promieniał szczęściem. Powiedział, żeby już przestała się martwić, bo jemu jest dobrze. Sen był niezwykle realistyczny, po przebudzeniu żona od razu mi powiedziała, że we śnie dostała od tego człowieka znak i już nie będzie się martwić.
Przyszła do szpitala i tam dosłownie ścięło ją z nóg, bo ten sam sen tej samej nocy miała jej koleżanka pielęgniarka, a także ten lekarz, czyli trzy osoby miały ten sam sen! Przyśnił im się ten sam pacjent w takim jasnym świetle. Nie wiem, czy spotkaliście się z takim przypadkiem, ale to się zdarzyło i moim zdaniem jest dowodem na to, że zmarli potrafią kontaktować się z żyjącymi przez sen i to wcale nie musi być ich najbliższa rodzina, ale obcy ludzie.
Jeszcze raz proszę, aby usunąć nazwę miejscowości, moje nazwisko i nazwę szpitala, jeśli zdecydujecie się na publikację.
Bardzo dziękuję za odpowiedź i to, że mogłem opisać to wydarzenie. Podaję dokładnie datę tego snu – […]
Pozdrawiam całą redakcję
[dane do wiad. FN] [e-mail z opisem historii dostaliśmy 28 kwietnia 2021]
/poniżej tekst z najnowszej Polityki, z którego zdjęcie zostało użyte jako grafika - historia opisana przez naszego czytelnika nie dotyczy tego szpitala!/
czytaj dalej
W dziale XXI PIĘTRO - TWOJA HISTORIA publikujemy spisane relacje o dziwnych, niewytłumaczalnych wydarzeniach w życiu naszych czytelników. Te relacje są gigantycznym zbiorem informacji o tym, że istnieje życie po śmierci, reinkarnacja, istnieją duchy czy na Ziemię przylatują pojazdy UFO. Oto fantastyczna historia, którą przysłał do nas p. Ryszard [...] . Jego historia natychmiast trafia do naszego projektu OTWARTE NIEBO, który zajmuje się zjawiskiem UFO. Opis p. Ryszarda to typowy przykład Bliskiego Spotkania Trzeciego Stopnia z UFO z tzw. efektem missing time, czyli pamięci celowo wymazanej przez obce istoty.
From: [dane do wiad. FN[
Sent: Monday, April 26, 2021 12:01 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Ciekawe doświadczenia życiowe
Dzień dobry, chciałbym podzielić się z Państwem moimi doświadczeniami, które mogą mieć coś wspólnego z kosmitami oraz zjawiskami paranormalnymi. Może ktoś miał tak samo jak ja? Jeżeli tak to proszę o kontakt.
Mieszkam obecnie w Domu Pomocy Społecznej w [dane do wiad. FN]
Niech Moc Dobroci Wszechświata będzie z Wami!
Pozdrawiam
Ryszard [nazwisko do wiad. FN]
Przeminęło z wiatrem
Postanowiłem napisać tutaj część swojego życia.
Urodziłem się w Białymstoku. Kiedy miałem około 7 lat, babcia wysłała mnie rano na łąkę po polne kwiaty. Poszedłem i zacząłem je zrywać. Nagle patrzę, a tam na trawie widać wielki cień. Spojrzałem w górę, a nade mną wisiało coś ogromnego koloru rdzy. Nie wiedziałem co to jest, myślałem, że to jakiś wielki latawiec. Nie ruszał się, tylko wisiał w bezruchu. Teraz wiem, że to było UFO, ale w tamtych latach nikt nie wiedział o takich rzeczach, a szczególnie ja, siedmioletnie dziecko. W pewnym momencie urwał mi się film, a gdy się obudziłem, na dworze było już ciemno. W rękach miałem zwiędnięte kwiaty. Zaszedłem do domu, a babcia mówi: „gdzie ty Rysiu byłeś cały dzień?”.
Inny przypadek:
Moja babcia już nie żyła od około 5 lat. Jesteśmy w naszym domu w Białymstoku. Środek nocy, coś mnie nagle obudziło. Patrzę, a tam w półmroku, przy łóżku na którym spała, stoi moja babcia. Stała, ale widziałem przez nią, to co się za nią znajdowało. Teraz wiem, że to nazywa się ciało astralne. Nie przestraszyłem się, bo było mi jakoś dziwnie przyjemnie. Zapytałem jej: „babciu, jak to jest? Przecież Ty nie żyjesz”. Odpowiedziała mi, choć jej usta były zamknięte: „to tylko tak się Wam wydaje” i uśmiechając się zniknęła.
Kolejny przypadek:
Jestem kościelnym w Białymstoku. Zamykałem kościół. Była to noc z gwiaździstym niebem, na którym księżyc świecił bardzo mocno. Nagle na niebie zobaczyłem trzy małe gwiazdki, które poruszają się, ale ciągle w tym samych odległościach od siebie. Zatrzymywały się i stawały kilkukrotnie. Nie odleciały, tylko tak jakby, rozpłynęły się w powietrzu.
Być może warto by było tutaj wspomnieć nieco więcej o mnie. Pracowałem w cyrku przy sławnej treserce tygrysów. Wyjechała ona z cyrkiem do RFN, a w tamtych czasach potrzebna była wiza i zaproszenie, na co trzeba było czekać miesiącami. A dostanie tego i tak było niepewne. Postanowiłem przejść przez „zieloną granicę”. Dojechałem do Bratysławy, aby przekroczyć granicę do Austrii. Moja szefowa wcześniej podała mi dokładny adres, gdzie znajdował się cyrk. Zatrzymali mnie jednak na granicy Czesko-Austriackiej. Prokurator domagał się 5 lat więzienia za domniemany zarzut szpiegostwa. Byłem wtedy 18 lat i to, że dotarłem tak daleko było podejrzane. Nie miałem przy sobie żadnych map, ani wskazówek, prócz adresu w głowie. Na sprawę w sądzie przyjechała moja szefowa i powiedziała, że jest starsza o 20 lat, ale jest ze mną w nieformalnym związku, co skróciło moją karę do 10 miesięcy.
Piszę to wszystko po to, aby czytelnicy poznali nieco mnie i moje doświadczenia. Fajnie o tym pisać, choć może wydawać się nieco chaotycznie. Myśl goni myśl. Moja rodzina była bieda i nigdy nie miałem łańcuszka. Mama znalazła kiedyś rzemyk, a ja wystrugałem z drzewa krzyżyk. Dopiero, gdy zamieszkałem w Domu Pomocy Społecznej w Kocku, stało się coś pięknego. Pani Dyrektor podarowała mi srebrny łańcuszek z krzyżykiem. Nie wiem, co o tym powiedzieć, może tutaj też w pewien sposób zadziałała telepatia.
Wracając jednak do Białegostoku. Poznałem tam Siostrę zakonną Teresę Mitros z Kościoła Świętej Rodziny. Było to przeszło 10 lat temu, a nadal dzwonimy do siebie. Wówczas bardzo mi pomagała. Dostawałem paczki żywnościowe Caritas i dary Unii. Chodziłem tam na ciepłe posiłki i otrzymywałem piękne, nowe ubrania. Korzystając z możliwości Internetu, pragnę przekazać i przesłać Siostrze i Jej przełożonej, najserdeczniejsze podziękowania. Mało jej obecnie takich osób, w wieku przeszło 90 lat, które pamiętają jeszcze o swoim podopiecznym Rysiu.
Jak już wspomniałem, miałem wiele przypadków zdarzeń dla mnie niezrozumiałych. Jeżeli ktoś miał podobne, to proszę o kontakt listowny lub przez Internet.
Na zakończenie, wszystkim ludziom dobrej woli życzę szczęścia w nowym roku. Moje motto: Niech Moc Dobroci Wszechświata będzie z Wami.
[dane do wiad. FN]
/z e-maila od FN - 27 kwietnia 2021/
Drogi Panie Ryszardzie!
Fantastyczny list, fantastyczne historie. Pięknie dziękujemy!
Pana list:
- trafia do naszego projektu Otwarte Niebo i do archiwum FN
- zostaje opublikowany w systemie informacji
Pozdrawiamy serdecznie, prosimy o nas nie zapominać i odwiedzać pokład okrętu Nautilus!
Niech Moc będzie z Panem!
FN
Jeśli ktoś chce napisać list do autora e-maila, to prosimy o wiadomość na adres: nautilus@nautilus.org.pl, a my prześlemy e-mail na adres naszego czytelnika. FN
czytaj dalej
[…] Witam FN, Bardzo lubię czytać XXI piętro i historie ludzi, którzy przeżyli różne dziwne rzeczy. Opowiem o jednej sprawie sprzed dwóch tygodni, która nie daje mi spokoju i pokazuje, że są pewne rzeczy w pewien sposób ze sobą połączone jaką dziwną nicią zdarzeń. To był dzień, kiedy musiałem wyjść na chwilę z pracy, aby załatwić formalność na parkingu, gdzie parkuję moje auto po przyjeździe do pracy. Nie wszystko da się załatwić on-line, więc konieczny był mój podpis. Idąc zwróciłem uwagę na mężczyznę ubranego w niebieską kurtkę i wojskowe buty, które trochę nie pasowały do tej kurtki. Ten człowiek skręcił w prawo i poszedł chodnikiem w swoją stronę. Ja załatwiłem, co miałem do załatwienia, po czym wróciłem do pracy. Potem miałem wizytę u lekarza w zupełnie innym końcu miasta.
Po znalezieniu miejsca do parkowania ruszyłem do przychodni, a nagle ku mojemu bezgranicznemu zdumieniu zobaczyłem, że tuż przede mną idzie ten sam człowiek w niebieskiej kurtce i ciężkich wojskowych butach. Pomyślałem sobie: rekord świata, co za zbieg okoliczności… jaki ten świat jest mały! Po zakończeniu wizyty u lekarza pojechałem do teściowej, aby odebrać pewną przesyłkę dla żony. Teściowa mieszka pod Warszawą w małej miejscowości, do której przez korki przebijałem się ponad godzinę.
Kiedy wjeżdżałem w bramę domu teściów nagle przede mną przeszedł… ten sam człowiek w niebieskiej kurtce i wojskowych butach! Tym razem nie wytrzymałem i wybiegłem z samochodu, aby z nim porozmawiać. Wyjaśniłem mu, o co chodzi i dlaczego o zatrzymałem. Był bardzo miły i zaskoczony tą sytuacją. Powiedział, że oczywiście mnie nie widział (zawsze ja byłem z tyłu), ale faktycznie ten dzień jest wyjątkowy, bo musiał jeździć po Warszawie i załatwiać różne sprawy, stąd jego obecność w tych trzech miejscach. Wymieniliśmy do siebie kontakt, umówiliśmy się na spotkanie „po pandemii”. Co w tym wszystkim jest niezwykłe? Mam cały czas wrażenie, że mimo spotkania po raz pierwszy w życiu w jakiś sposób ja go już znałem wcześniej. Nie wiem, czy jest jakaś siła przeznaczenia, która postawiła nas na swojej drodze, ale gwarantuje, że ten zbieg okoliczności jest czymś wyjątkowym i niezwykłym
Pozdrawiam i dziękuję za Waszą ciężką pracę.
[dane do wiad. FN]
From: […]
Sent: Sunday, April 25, 2021 4:22 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: Synchroniczności pomniejsze
Hejka,
Czasem łapię w życiu takie małe synchroniczności że chwilę zastanawiam się czy to ja zaczynam wariować czy to rzeczywistość wokół robi mi 'psikusa' ;) - tym bardziej że 99% z nich nie sposób opisać
Teraz będąc w trakcie przesłuchiwania polecanych (w poprzedniej wiadomości) "Zwiastunach Świtu" będąc na ok 27 min wszedłem w Dziennik Pokładowy.
Fragment
zjawisko Niezidentyfikowanych Obiektów Latających jest równie prawdziwe jak istnienie Antarktydy
Przeczytałem dosłownie chwilę po usłyszeniu
"Cywilizacjach które leżą pogrzebane pod grubymi czapami lodowymi..."
From: [...]
Sent: Sunday, April 25, 2021 12:23 PM
To: nautilus
Subject: Dziwne obiekty na tle Księżyca
Szanowna Redakcjo,
Pod koniec marca przesłąłem Państwu zdjęcia obiektu, który uwidocznił się na tle Księżyca. Stwierdziliście Państwo, że to refleksy (lub BLIK). Przyjąłem na wiarę, że ten sam obiekt sfotografowany przeze mnie i żonę (na dwóch niezależnych aparatach telefonicznych) w dniu 28 marca około godziny 22 55 jest BLIKiem. Tymczasem w dniu 24 kwietnia około godziny 20 27 sfotografowałem jasno świecący Księżyc. Nic się wokół niego "kręciło". Około godziny 20 40 ten sam obiekt pojawił się na zdjęciach. Sfotografowała go moja żona i ja. Na dwóch niezależnych aparatach telefonicznych. Jak może uwidocznić się to samo??? Około 20 51 niebo się zachmurzyło i obiekt znikł. Może nasze aparaty telefoniczne mają jakieś skazy? Zaznaczam, że fotografowaliśmy Księżyc z balkonu na wysokości 9 piętra nie mając przed sobą nic oprócz nieba i jasno świecącego Księżyca. Zdjęcia z dnia 28 marca i 24 kwietnia przedstawiają identyczny obiekt.
Przekazyję Państwu tę informację jako ciekawostkę. Wiem, że to co piszę jest tak dziwne, że aż niewiarygodne. Cóż, świat lubi płatać figle.
Pozdrawiam
[...] z Warszawy (Ursynów)
czytaj dalej
[...] Mój dziadek był człowiekiem, którego sąsiedzi i obcy ludzie szanowali, ale najbliższych, których co najwyżej tolerował w swojej obecności, traktował jak tyran i okrutnik. Jako dziecko starałam się rzadko u niego bywać – wybierałam drugich dziadków, gdzie wszyscy czuliśmy się kochani i wyjątkowi.
W tym domu panował strach, w jednej chwili każdy mógł zasłużyć sobie na jego gniew. Uwielbiał poniżać, zwłaszcza tych od siebie słabszych i zależnych. Czuł się wtedy niepodzielnym władcą. Karmił się uczuciem niepokoju i smutku który wprowadzał. Widać było, że to go wzmacnia i buduje. Generował wokół destrukcję, która jak wzburzona fala z niepohamowaną siłą niszczyła normalne, pozytywne odruchy, chęć do życia, tłumiła nawet najmniejsze przejawy nieskrępowanego szczęścia. Umiejętnie odbierał prawo bliskim do „bycia sobą”. Z reguły człowiek obok nie był wart wystarczająco, a właściwie nie był wart nic i musiał każdego dnia na nowo zasłużyć sobie w jego oczach na to, aby „stać się”. Przez całe swoje życie wyznawał kult cielesnego piękna i siły. Za w pełni wartościowych uznawał tylko tych ludzi, którzy byli w stanie ciężko fizycznie pracować i byli całkowicie sprawni, niezależni. Nie tolerował słabości, gardził ułomnościami i defektami.
Gdy przyszła starość i choroba nowotworowa, zadomowił się na stałe w jego życiu bardzo silny lęk – na początku przed utratą samodzielności i zależnością, potem jeszcze większy przed śmiercią. Czy bał się tego, że śmierć jest końcem? Nie, w to że nie jest nigdy nie wątpił. Nie sadzę też, że można to przypisać jakiemuś świadomemu rachunkowi sumienia, gdyż jego zachowanie nie uległo zmianie ani o jotę. Nigdy też nie miał sobie nic do zarzucenia. Do końca szczerze uważał się za „porządnego i dobrego człowieka”.
A mimo to nocami nie sypiał i – chociaż do końca życia zachował pełną świadomość i nie miał stwierdzonych przerzutów nowotworu do mózgu – zaczął miewać z jednej strony przerażające apokaliptyczne wizje z najazdami hord demonów, z drugiej miewał objawienia Matki Boskiej oferującej mu jakąś pomoc. Były na tyle realne, że nakazał wybudowanie okazałego ołtarza pod domem ustawionego według jej instrukcji.
Kiedy leżał w szpitalu w ostatniej fazie choroby, obudził mnie którejś nocy głośny dźwięk stuknięcia w szybę, jakby ktoś w nią z dużą siłą uderzył pięścią. Wiedziałam, że właśnie umarł. Za chwilę zadzwonił telefon z potwierdzeniem tej wiadomości.
Kilka dni później nad ranem poczułam jego obecność. Nie widziałam go, tylko czułam i miałam świadomość, że jest lekko z tyłu za mną, przy głowie po lewej stronie. Usłyszałam w głowie jak zwraca się do mnie z pretensją: „Jesteś leniwa”. „Po to przyszedłeś?” - pomyślałam.
Dodam, że każdy w jego obecności był leniem, każdy musiał się krzątać, nie wolno było na chwilę usiąść – trzeba było zasłużyć na wikt. Nie uznawał też pracy umysłowej za pracę.
Wtedy w jednej chwili doznałam gwałtownego przypływu emocji, poczułam jak ogromnie to jest niesprawiedliwe i napastliwe – jakże typowe dla niego zachowanie. Nic się nie zmieniło. To dziwne, ale nie było miejsca na odrobinę fałszu w tej komunikacji, ani na krygowanie się. W jednej chwili wszystko wezbrało we mnie i wypaliło w jego stronę głośnym i stanowczym ”Spierdalaj”. Nigdy wcześniej nie odważyłabym się tak do niego zwrócić.
Odszedł. Nie wrócił już.
Ale w domu rodzinnym musiał minąć co najmniej rok od jego śmierci, żeby babcia mogła spokojnie przenocować w swoim łóżku. Jej tak szybko nie odpuścił.
W końcu odszedł, ale żeby zasypać te wszystkie deficyty, zagoić te wszystkie rany i krzywdy, żeby zatrzymać to, co wprawił w ruch jeden człowiek, wielu będzie musiało się natrudzić. Tak jest ze złem i tak jest z dobrem, że siewcy już nie ma, a fala dalej się rozchodzi. Można ją albo wzmocnić albo wygasić.
[dane do wiad. FN]
From: [...]
Sent: Sunday, April 25, 2021 6:51 AM
To: NAUTILUS HD
Subject: Znani o nieznanym - Kirk Douglas
Witam !
Kolejny film z serii "Znani o nieznanym " - Kirk Douglas opowiada o kilkukrotnym uniknięciu śmierci oraz o podejściu do życia i swoich przemyśleniach !
https://vimeo.com/541118484
Pozdrawiam
[...]
czytaj dalej
[wiadomość z 21 kwietnia 2021] Cześć załogo! Zwierzę się Wam z przeżyć związanych ze śmiercią mojej babci i snem o zmarłym dziadku.
Kiedy moja babcia żyła, na laptop mówiła "klapa": "Klapa na stole i łoglundają". W dzień, kiedy dostała udaru, szłam z synem (miał wtedy 3 lata) ulicę dalej do mamy i babci. Całą drogę, wierzcie lub nie, miałam w głowie piosenkę Guns'n'Roses "November rain". Leciała, huczała w głowie, jakby ktoś puścił płytę z tą muzyką.
Zaszłam z Kamilem do babci i mamy, mama zrobiła kawę, babcia była milcząca i zajmowała się ściąganiem prania z balkonu. Podobno w ten dzień się pokłóciły, bo babcia poszła do piwnicy układać drzewo, a było lato, czerwiec, więc kupę za wcześnie. Mama podała kawę, a babcia kiedy usiadła w fotelu nie mogła już złapać kubka, była jak pijana. Dostała udar, po trzech dniach zmarła w szpitalu. W dzień załatwiania formalności popsuł nam się laptop, spaliła się płyta główna, to nic. Ze Śląska przyjechał z narzeczoną mój chrzestny, brat mamy. Mamie stało się coś stało z telefonem, że nie mogła obdzwonić rodziny, że będzie pogrzeb. Tak, jakby babcia nie chciała nic załatwiać. W dzień pogrzebu, na mszy św., ksiądz mówił kazanie jakby oderwany od rzeczywistości. Zamiast o śmierci, mówił o ludziach żyjących w nieformalnym związku, a na twarzy był jakby pijany. Wuja, już po stypie u mamy w domu, mówił, że chyba babcia natchnęła księdza, że tak mówił na kazaniu jakby o nim i o Ewie. Zapalnowali ślub cywilny i pobrali się kilka lat później. Teraz żyją szczęśliwie.
Druga opowieść jest o moim nieżyjącym dziadku. Ten sen przyszedł do mnie w pół roku po śmierci dziadka, przed świętem Bożego Ciała. Była podobno burza w nocy, ja nic nie słyszałam, tylko śniłam o dziadku. Dziadek do nas przyszedł. Pytam się go, jak to możliwe, przecież nie żyjesz. A grób? Co z grobem, rozkopany? A on mi na to: tam już nic nie ma. Uśmiechnął się, był w zielono-pomarańczowej poświacie. I obudziłam się.
[dane do wiad. FN]
[wiadomość otrzymaliśmy 21 kwietnia 2021] Dzień Dobry,
Chciałabym opisać moje ciekawe doświadczenie związane ze snem. Kiedyś w śnie znalazłam się w pomieszczeniu w którym znajdowało się łóżko z leżącą na nim moją babcią (jeszcze żyje) bardzo szybko odzyskałam świadomość. Jak zwykle kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Podczas odzyskiwania świadomości w śnie, a robię to tak po prostu bez żadnych ćwiczeń w tym kierunku, zazwyczaj działam impulsywnie i moja przygoda bardzo szybko się kończy.
Tak też było w tym przypadku: odzyskałam świadomość, pobiegłam do mojej babci i zapytałam czy wie że jesteśmy we śnie, na to ona odpowiedziała takim strasznym głosem jak z horroru: "tak, ale nic Ci nie powiem". W tym momencie poczułam bardzo silne szarpnięcie do tyłu i w górę, tak jakby ktoś mnie złapał za ramiona i pociągnął. Wpadłam w wir, zaczęłam kręcić się w kółko, to co widziałam i słyszałam przypominało szum, zakłócenia jak nie ma programu w telewizorze. Byłam przez całą tą drogę świadoma, po chwili otworzyłam oczy.
Poczułam dokładnie że od momentu zakończenia snu, do momentu otwarcia oczu minęło z 5-7 sekund. Po obudzeniu się byłam zafascynowana tym co się stało, to dla mnie potwierdzenie że podczas snu naprawdę podróżujemy poza ciało.
[dane do wiadomość FN]
Jeden z czytelników serwisu FN przygotowuje materiały dzwoniąc do osób, które zgłosiły się do FN, gdyż przeżyły coś niezwykłego. Oto jeden z najnowszym materiałów p. Pawła:
czytaj dalej
[...] Historia którą chce opisać zdarzyła sie ponad 35 lat temu w Krakowie . Mieszkałam wtedy w starej kamienicy w śródmieściu , ściany budynku były grube i wysokie . Nad łóżkiem w pokoju wisiała drewniana półka , na półce miałam postawioną paproć o dość dużych rozmiarach a nad półką wisiał drewniany krzyż z Jezusem , dodam ze dość mocno osadzony na ścianie bo zawieszony na haku .
Tego dnia ,a był to piekny letni dzień , wybrałam sie na spacer z moim synkiem ( ok 12 miesięcznym ) Spakowałam więc wózek w potrzebne akcesoria dla dziecka i ruszyłam na owy spacer . Zamknęłam mieszkanie na klucz i przymknęłam pokój ( zawsze tak robiłam wychodząc z domu ) mąż był w pracy od 6 rano . W mieszkaniu byłam więc sama z synem .Spacer trwał ok . 2 godziny , jakie było moje zaskoczenie gdy weszłam do mieszkania , pokój był dalej przymknięty ( tak jak go zostawiłam przed wyjściem ) natomiast stan w pokoju mnie przeraził !
Paproć która stała na półce leżała na środku pokoju doniczka była do góry nogami , krzyż z Panem Jezusem stał na półce też do góry nogami . Byłam przerażona i uciekłam z synem do sąsiadki czekając na powrót męza z pracy . Odległość ściany i paproci to ok 2 m. Gdyby coś ją strąciło ( jakiś podmuch ) wylądowałaby na łóżku a nie 2 m. dalej , krzyż też sam z haczyka nie mógł się wypiąć , bo haczyk pozostawał w ścianie nie naruszony !
Tego dnia jak mąż wrócił z pracy dowiedział się że przed południem zmarł jego ukochany wujek ! Jak wszedł do tego pokoju to sam był przerażony . Ja czekałam u sąsiadki z synem a do drzwi tylko napisałam wiadomość do męża że jestem u sąsiadki . Dziwne to wszystko było , nawet sąsiadka jak zobaczyła paproć na środku pokoju stwierdziła że jest to wręcz nie możliwe , teoretycznie doniczka powinna wylądować na łóżku ( prawa fizyki i logiki ) Wujek widocznie chciał się pożegnać ( w ten sposób zaakcentował swoje pożegnanie ) nikogo nie zastał w domu . Pozdrawiam .
[dane do wiad. FN]
[...] Witajcie.Chcę wam opowiedzieć sny,żony i mój. Moi teście zmarli rok temu.Teściowa 5.11,teść 23.11.Teść trafił do szpitala tydzień przed śmiercią żony.Był w śpiączce,z lekkimi objawami koronawirusa,oraz po operacji.Nie dowiedział się o jej śmierci. Mi się wydaje,że przyszļa po niego.17.04,w sobotę przyśniła się żonie jej mama. Powiedziała żeby się nie martwiła oraz że ona nie żyje, ale tata żyje. Mi tej samej nocy teść powiedział mi we śnie "Mama nie żyje".Rano jak się obudziłem,rozpłakałem się. 45lat. Odruch. Co się dzieje? Czuję,że oni są wśród nas. [...]
I jeszcze historia, która natychmiast trafia do katalogu REINKARNACJA - znaki przed ponownym zejściem na Ziemię
From: [..]
Sent: Tuesday, April 13, 2021 4:15 PM
To: FN
Subject: Reinkarnacja - zapowiedź
Witam
Od wielu już lat jestem stałą czytelniczką Państwa strony. Pochodzę z chrześcijańskiej rodziny i również wierzę w Boga (stwórce, siłę wyższą, absolut) ale z istnieniem "raju" totalnie się nie zgadzam. Oczywistym jest dla mnie istnieje reinkarnacji bo tylko wtedy pojedyncza egzestencja człowieka na tej planecie ma jakikolwiek sens.
Ale do sedna. Piszę do Państwa pierwszy raz bo sen ze stycznia poruszył mnie do głębi i chciałabym się nim podzielić z ludźmi, którzy nie uznają mnie za ten pogląd za dziwaczkę. Mój Św.pamięci ukochany dziadek (tata mojej mamy) zmarł dwa dni przed moimi 18-stymi urodzinami (15 lat temu) Od momentu śmierci śnił mi się dość często. Zawsze były to sny pozytywne w tym sensie, że nigdy się dziadka nie bałam mimo iż miałam pełną świadomość, że nie żyje. Jakoś w połowie stycznia czyli właśnie koło rocznicy śmierci (i w pobliżu daty moich urodzin- żałuję bardzo, że nie zapisałam dokładnego dnia) przyśnił mi się dziadzio i powiedział tylko jedno zdanie: "Jak urodzisz dziecko to będę JA". Niecały miesiąc później okazało się, że nasze starania z partnerem się powiodły i jestem w ciąży. Dla mnie wydźwięk tego zdania jest jasny. Dusza mojego kochanego dziadka wróci na ziemię i to właśnie do naszej rodziny :)
Pozdrawiam Serdecznie cała redakcję Okrętu. Dziękuję za Waszą robotę. Jesteście niesamowici.
[...]
(dane osobowe jedynie do Państwa wiadomości jeśli mieliby Państwo ochotę zamieścić tę wiadomość w serwisie).
czytaj dalej
[...] Dobry wieczór, Ponad rok temu zmarł mój tata, w drugą noc po jego śmierci zasnęłam blisko pokoju, gdzie umarł.
W nocy około 24.00 obudził mnie głos taty,usłyszałam 2 razy swoje imię. Głos ten był taki dziwny, jakby z daleka, jakby go coś tłumiło. Rozpłakałam się i powiedziałam "Tato, ty naprawdę do mnie przyszedłeś" i w tym momencie usłyszałam jakby szybkie kroki blisko łóżka. Serce mi zaczęło mocno bić ze strachu. Po chwili moja uwaga skierowała się na sufit, poczułam jakby ktoś tam podłączył prąd, jakąś silną energię. To mnie tak wystraszyło, że uciekłam z tego pokoju. Po śmierci taty miałam kilka snów, które pamiętam ze szczegółami. Jakiś czas po jego śmierci śniło mi się, że siedzę w pokoju i widzę taką sytuację. Z kuchni do przedpokoju wychodzą jeden za drugim różni nieznani mi ludzie ubrani na czarno a na końcu idzie mój tata. Biegnę za nim a w przedpokoju on siada mi kolanach jak małe dziecko, jest lekki a twarz ma uśmiechnięta i młodą i mówi mi "Nie martw się".
Jeśli zdecydujecie się kiedyś na publikację mojej wiadomości, proszę nie podawajcie moich danych.
/dane do wiad. FN - opis historii trafił do Archiwum FN 18 kwietnia 2021/
Dziękujemy za przesłaną historię do naszego działu XXI PIĘTRO i w podziękowaniu mały drobiazg o czymś podobnym... W bazie FN odszukaliśmy historię z dawnych lat, która wydarzyła się tuż po tragicznej śmierci Andrzeja Zauchy. Tam także doszło do sytuacji, kiedy kompozytor Włodzimierz Korcz usłyszał wraz z żoną szept "to tu...".
Na zdjęciach wykonanych tuż przed śmiercią człowieka czasami pojawia się niezwykłe zjawisko. Zdjęcia są prześwietlone!
Sprawa nie jest nam obca i już kiedyś pisaliśmy o tym zagadkowym zjawisku. Chodzi o zdjęcia, które są wykonywane osobom, które kilka godzin później zginą tragicznie. Oto taki przypadek, który opisał nam czytelnik stron FN:
„Szanowni Państwo,
Pragnę opisać bardzo niezwykłe wydarzenie, które do tej pory jest komentowane przez moją rodzinę. Rzecz miała miejsce trzy lata temu. Na dzień przed tragicznym wypadkiem samochodowym mój kuzyn był z wizytą u swojej matki. Razem ze swoją narzeczoną mieli aparat fotograficzny. Tego dnia wykonał kilkadziesiąt zdjęć, bo fotografował samochód, który potem miał wystawić na allegro. Dlaczego o tym piszę? W pewnym momencie jego matka wzięła aparat i zrobiła kilka zdjęć swojego syna i jego narzeczonej. Były to ostatnie zdjęcia wykonane przed jego tragiczną śmiercią. Cztery godziny po tej wizycie mój kuzyn miał czołowe zderzenie na lokalnym wyjeździe z drogi podporządkowanej. Zginął razem ze swoją narzeczoną. Jakimś cudem uderzenie przetrwał aparat. Rodzina wiele miesięcy była pogrążona w żałobie i nie mieli głowy do tego, aby zobaczyć zdjęcia. Wreszcie ciocia przypomniała sobie, że tuż przed śmiercią wykonała zdjęcia swojemu synowi. Kiedy z aparatu została wyjęta karta i zdjęcia zostały zgrane do komputera okazało się, że wszystkie zdjęcie z moim kuzynem i jego narzeczoną były prześwietlone!
O przypadku nawet nie ma co mówić, gdyż z kilkudziesięciu zdjęć tylko te były prześwietlone. Co ciekawe, nie były one wykonywane „po kolei”, ale zdjęcia kuzyna były oddzielone zdjęciami na przykład mojej cioci, a tylko te z kuzynem były prześwietlone. Czy kiedyś Państwo spotkaliście się z taką sytuacją? Czy macie podobny przypadek w swoim archiwum? Bardzo proszę o informację. Proszę wybaczyć, że nie załączam zdjęć, ale rodzina sobie na pewno tego by nie życzyła.
Zaręczam, że historia jest prawdziwa.
Pozdrawiam
M.N.”
Kiedyś sprawa „prześwietlonych zdjęć” była opisywana na naszych łamach i była bardzo podobna historia. W archiwum FN znajduje się fragment programu telewizyjnego, który przy tej okazji naprawdę warto pokazać. Chodzi o odcinek serii „Taka miłość się nie zdarza” , który był poświęcony tragicznie zmarłemu znanemu polskiemu piosenkarzowi.
Andrzej Zaucha zginął 10 października 1991. Wracając z próby w Krakowskim Teatrze Scena STU, został zastrzelony na parkingu przy ulicy Włóczków w Krakowie przez Yves'a Goulais - francuskiego reżysera, który podejrzewał Zauchę o romans ze swoją żoną Zuzanną Leśniak. W programie jest wypowiedź przyjaciela piosenkarza, Andrzeja Sikorowskiego. On opisuje DOKŁADNIE TAKĄ SAMĄ SYTUACJĘ JAK TA PRZEDSTAWIONA NA POCZĄTKU TEGO TEKSTU!
Polecamy uważne obejrzenie wybranego przez nas fragmentu tego programu. Ciekawe, że tuż po relacji Andrzeja Sikorowskiego w programie znajduje się kolejna relacja o „spotkaniu z niepojętym”, której autorem jest kompozytor Włodzimierz Korcz. On z kolei razem ze swoją żoną nie wiedząc o tragicznych wydarzeniach na parkingu usłyszał we własnym domu ducha tragicznie zabitej Zuzanny Leśniak. Oto ten fragment:
czytaj dalej
[...]Dzień dobry, przesyłam Wam dwie historie. Pierwsza dotyczy życia po śmierci. Dwadzieścia jeden lat temu utopiła się w stawie moja koleżanka. Bardzo to przezywałam. Przyśniła mi się w pięknym ogrodzie, mówiła: nie martw się, ja żyję. Powiedz im, że ja żyję. Jestem teraz u lekarza co mnie leczy. Zobacz, poschodziły mi siniaki. - myślałam, że chodzi jej o siniaki związane z ciałem po śmierci. Krótko po tym śnie, kiedy opowiedziałam go mojej mamie, mama spotkała jej babcię na cmentarzu i opowiedziała jej mój sen. Babcia Kasi powiedziała, że tak, miała siniaki na udzie. Wierzcie lub nie, mi się te siniaki wybiły i nosiłam je aż nie zeszły.
Druga historia. Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła i w tym przypadku prawie tak było. Z ciekawości przeszukiwałam youtube i trafiłam na piosenkę Behemota "Bartzabel". Okropne brzmienie, wręcz czuje się obrzydłość, ale nie o tym mowa. Słuchałam, potem sobie nuciłam. W nocy miałam sen, ktoś stał obok mnie i mówił: teraz cię zabiję. W tym śnie i przez sen zaczęłam wołać "pomocy". Nagle we śnie pojawiło się światło i otworzyły się drzwi od pokoju i w tym momencie się obudziłam. Przetrzegam Was przed taką muzyką, zło nie śpi. Obserwuje nas i chce nam wyrządzić krzywdę.
[dane do wiad. FN, e-mail na pokład okrętu Nautilus trafił 13 kwietnia 2021]
czytaj dalej
[...] W ubiegłym roku, bodajże w październiku, opisałem kilka swoich dziwnych snów. Ostatni z nich był dla mnie szczególnie zaskakujący a przy tym przerażający. W nim właśnie widziałem mnóstwo martwych ludzi leżących na ulicach miast. Patrząc na to co się teraz w Polsce dzieje, sen wraca jak bumerang i znów zaczynam się bać. Wybaczcie, że o tym wspomniałem. Dzisiaj nie o tym chcę pisać.Niedawno miałom dziwny sen i znów, zresztą jak zwykle, wahałem się czy warto go przedstawić waszym czytelnikom. W końcu pomyślałem sobie, skoro już raz odważyłem się opisać Wam swoje sny ( niektórzy mogą je nazwać wizje), przedstawię i ten ostatni.
Znajdowałem się w pokoju, który w pewnym sensie kojarzył mi się z jakąś sterownią. Było to pomieszczenie sporych rozmiarów, bez okien i widocznych drzwi z niewidocznym również oświetlaniem. Wyglądało to tak jakby światło wydobywało się bezpośrednio z całych powierzchni ścian, podłogi i sufitu. Byłem pilotem statku kosmicznego, obok mnie siedział młodszy kolega- drugi pilot a tuż za nim nasz szef-koordynator. Naprzeciwko za pulpitem przypominającym pulpit dyrygenta z blatem wydłużonym na boki wspartym na smukłej nodze, siedziało najważniejsze gremium- nasz przywódca i jego trzej zastępcy. Pod ścianą z mojej lewej strony usadowiło się dwóch doradców, ekspertów.
Siedzieliśmy na czymś co przypominało pufy i co było dla nich charakterystyczne - to to, że samoistnie zmieniały kształt dopasowując się idealnie do naszych pośladków.
W przeciwieństwie do mego młodszego kolegi pilota, który był wyraźnie zdenerwowany i podekscytowany faktem, że siedzi naprzeciw naszego przywódcy, ja czułem się bardzo swobodnie tak jakbym bywał tu wielokrotnie.
W pewnym momencie nasz przywódca przełączył coś na pulpicie i cała ściana za moimi plecami
stała się oknem ( myślę, że był to ogromy ekran jakiegoś urządzenia ). Nasza trójka siedząca dotąd tyłem obróciła się tak by móc swobodnie oglądać to co chciano nam pokazać, przedstawić.
Zobaczyłem księżyc, był ogromy i dalej za nim, lekko z prawej ziemię. Nie były tak jasne jak tu na ziemi przedstawia się je na zdjęciach, wydaje mi się, że to było spowodowane naszą pozycją względem nich i słońca. Obraz powoli się powiększał i na tle ziemi zauważyłem jakiś pojazd kosmiczny, zmierzający w stronę księżyca.
W tym momencie nasz przywódca zwrócił się do mnie mówiąc:" ziemianie szykują się do aneksji księżyca, polecisz tam i zrobisz wszystko by temu zapobiec".
Później odwrócił się do swych doradców- ekspertów i zaczął z nimi dyskutować. Najdziwniejsze było to, że ja i moi koledzy nic z tego nie słyszeliśmy. Wyglądało to tak jakby przywódca przełączył się na inny zakres fal, dla nas niedostępny.
W tym czasie ja zwróciłem się do naszego koordynatora i wskazując na dwóch z zastępców przywódcy ( użyłem imion których nie jestem w stanie powtórzyć) zapytałem:" czy wiesz, że oni mają swoich sobowtórów na ziemi i to tak doskonałych, że gdyby ich tu postawić, nie rozpoznał byś który jest którym". Dodałem jeszcze, że ci na ziemi pełnią tam niezwykle ważne funkcje.
I w tym momencie wszystko się urwało.
Pozdrawiam redakcję i wszystkich zaglądających na Waszą stronę.
Nazwisko i adres tylko do wiadomości redakcji.
[...]
.
czytaj dalej
[...] Dzien dobry,pisalem do was wielokrotnie i kilkanascie razy publikowaliscie moje ze tak powiem przezycia. Od wielu lat interesuje sie parapsychologia i tym co nieznane. Zaczelo sie od obserwacji ufo (moje przezycia opisane są w miesieczniku Nieznany Swiat 12/2020 i u was gdzies w starym artykule). Wczoraj natomiast zamknalem oczy, byl dzien i wzrok skierowalem ku gorze, zaczalem widziec obrazy, znaki, bardzo szybko migajace jeden po drugim.
Byly to znaki ze starozytnego Egiptu ale tez jakies inne,nieznane mi wczesniej. Bylo ich mnostwo. Nie nadarzylem wszystkich dobrze zapamietac, czesto jednak przewijal sie znak boga Ra. Byl to zapis jakby podswiadomego kodowania, nie wiem jak inaczej to nazwac i czy encyklopedia ma slowo , ktore oddaje ten stan. Jestem czlowiekiem, ktory potrafi przewidziec w mgnieniu oka nastepny czyjs ruch (oczywiscie jesli zbyt nie wnikam w sytuacje a po prostu robie i mysle o czyms automatycznie). Uwazam,ze jestesmy u progu czegos niesamowitego co zmieni albo co powinno zmienic nasz tok myslenia i zycia.
Odczuwam straszna pustke i czuje sie tu,na Ziemi,w moim miescie,w moim domu,w w pokoju jak ktos kto nie powinien tu byc a jesli jest to jest...obcy. Moze to choroba psychiczna, jesli tak to ok i nalezy mi sie dobry psychiatra (oby nie z NFZ heh)Tak powaznie chyba wiele osob czuje ze cos sie wydarzy,ze swiat ktory widzimy dzis ma ma inny wymiar .Zaszczepiliscie we mnie rzadze wiedzy o tym swiecie i nas samych dlatego male rzeczy dla mnie,wielkie dla laika nie sa WoooW,to normalka,jakbym byl....z kosmosu a mysli byly najwiekszym podroznikiem swiata. Pozdrawiam
[e-mail dostaliśmy 6 kwietnia 2021]
From: [...]
Sent: Tuesday, April 6, 2021 11:02 PM
To: FN
Subject: Dzień dobry Marek Szwecja
Witam państwa wczoraj wracałem samolotem z Hiszpanii do Szwecji i w okolicy nad Francją dokładnie godzina 19:40/19:45 leciał dziwny obiekt który na początku leciał równo z nami po chwili staną w miejscu i zaczął zawracać ja dopiero zacząłem nagrywać w trakcie jak wraca dołączam film z tej podróży dodam tylko ze wracaliśmy linią lotniczą SAS pozdrawiam państwa jak by były jakieś pytania to odpowie na wszystko i jeszcze jedno na YouTube znalazłem podobny film gdzie ktoś nagrał wyślą państwo link film jest za duży na co mogę wysłać??
From:[...]
Sent: Tuesday, April 6, 2021 11:07 PM
To: [...]
Subject: Re: Dzień dobry Marek Szwecja
Coś podobnego do tego
-----Original Message-----
From: [...]
Sent: Tuesday, April 6, 2021 11:45 AM
To: FN
Subject: Znak na ciele koło sterowe
Witam,
Dzień lub dwa po przeczytaniu Państwa artykułu na temat znaków na ciele, natrafiłem w książce którą czytam pewną analogię. Przesyłam 3 zdjęcia do wglądu. Być może to was zainteresuje.
zdjęcie 1 - tytuł książki
zdjęcie 2 - rysunek opisany przez pacjenta stanie hipnozy
zdjęcie 3 - opis znaczenia symbolu wg. pacjenta w stanie hipnozy,
W razie pytań, jestem do dyspozycji.
Pozdrawiam
[...]
czytaj dalej
Dzień dobry, chciałam zainteresować Fundację Nautilus "interesującym" zjawiskiem, które zauważyłam kilka miesięcy temu.
20 sierpnia 2020 roku zauważyłam dziwny ślad, który pojawił się w cegle w moim ogrodzie. Zjawisko to bardzo mnie zainteresowało, gdyż cegła, na której pojawił się wspomniany wcześniej ślad, była normalną, zwykłą cegłą o gładkiej powierzchni. Nie wiem jak to jest możliwe, aby w cegle nagle pojawił się odcisk. W związku z tym, że to wydarzenie bardzo mnie zainteresowało zrobiłam zdjęcia owego śladu (które przesyłam w załącznikach). Niestety, nie dysponuję aż tak dobrym aparatem i dlatego jakość zdjęć nie jest najlepsza. Odcisk, który pojawił się nagle w cegle czasami przypomina mi odcisk stopy (zauważyłam jednak wyraźny brak palucha), a czasami wydaje mi się, że jest to odcisk dłoni (świadczy o tym odcisk palców, które są dłuższe od palców stóp i dlatego przypominają mi palce dłoni). Powstały ślad w cegle jest w środku gładki - przypomina odcisk dłoni/stopy odbity np. w mokrym piaski, w glinie, błocie itp. Dotykając tego śladu nie wyczuwa się nierówności, które powstałyby w momencie potraktowania cegły np. dłutem czy innym narzędziem. Ślad - tak jak już napisałam - jest gładki. Jest to dla mnie bardzo ciekawe, gdyż gdybym zauważyła, że ta cegła miała ten ślad od samego początku, pomyślałabym, że ktoś na jakimś etapie produkcji cegły, zrobił sobie żart i "coś" w niej odbił w momencie gdy materiał był na tyle plastyczny, aby mógł powstać w cegle odcisk. Zaznaczam, że sama nie wykonywałam żadnej czynności, która mogłaby doprowadzić do powstania takiego śladu (np. użycie środków chemicznych o ile w ogóle takie istnieją itp.). Zastanawia mnie jak mogło dojść do powstania takiego śladu, przypominającego odcisk, w twardej cegle. Nie wiem Kto lub Co mogło coś takiego spowodować. Nie wiem jakim narzędziem czy technologią należałoby się posłużyć aby w twardej cegle mógł powstać taki ślad.
Zwracam się zatem z prośbą do Fundacji o zainteresowanie się tym, moim zdaniem, ciekawym zjawiskiem. Może uda nam się rozwiązać tę zagadkę.
Pozdrawiam
[dane do wiad. FN] - email otrzymaliśmy 5 kwietnia 2021
From[...]
Sent: Saturday, April 3, 2021 6:53 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Owad
-- witam zrobiłem parę zdjęć i ciekawostka czy owad może coś takiego swiecącego posiadać na plecach czy to jest normalne bo już sam nie wiem pozdrawiam i wysyłam wam to do analizy dzięki
czytaj dalej
We wrześniu 2021 roku wybuchnie gwałtowna wojna na Ukrainie. Liczne moje sny i wizje na to wskazują - zamieszczam je regularnie na swoim blogu sennikiwony.blogspot.com Pierwszy sen o wojnie we wrześniu miałam kilkanaście lat temu. Konkretne sny i wizje ostrzegające o konflikcie zaczęły pojawiać się w poprzednim roku - wszystko na blogu sennikiwony.blogspot.com
Zezwalam Redakcji Nautilus na publikacje treści z mojego bloga. [...]
[...] Często jest tak, że ktoś komu wydaje się że widzi przyszłość, zaczyna mieć wątpliwości czy to co zobaczył w wizji, sprawdzi się w realu. Jeszcze gorzej bywa, gdy jego wizje sugerują coś spektakularnego.
Dziś zapytałam swoją podświadomość o przyszłość, zadając tylko to jedno bardzo ogólne pytanie. I co ciekawe, znowu wyświetlil mi się wybuch atomowy oraz czołgi...
Góra ognia wystrzeliwująca do nieba a potem ognista fala uderzająca we mnie... Ogień jak tło ogarnia cały obraz... Widzę pogodę w tym czasie - takie letnie słoneczne niebo.
Potem jakieś tereny zielone, lasy i łąki oraz błotnista droga - miałam wrażenie że to martwy obszar, być może dotknięty skażeniem.
Skupisko czołgów z większej odległości, znów w takim charakterystycznym piaskowym kolorze. [...]
[...] Mieszkajac juz w Poznaniu ale jeszcze na wynajmowanej stancji, w roku (chyba?) 2018, miałam sen o wojnie. We śnie tym wybrałam sie z siostra na krotki wakacyjny wypad w plener (często wyjeżdżam z nią do Lubikowa w woj. lubuskim nad jezioro). Znalazlam sie z siostra na nizinnym terenie pelnym lak i pastwisk. W pewnym momencie, z zaskoczenia, od polnocno- wschodniej strony nieba nadleciala rakieta. Padłam na ziemie, nie bylo gdzie sie schowac... [...]
[...] Postanowiłam dokładnie opisać sen, który przysnil mi się przed laty, ponieważ jest taką podstawą, punktem startowym moich założeń dotyczących przyszłej wojny.
Sen: Znajduje się w domu moich dziadkow na wsi, jestem w nim razem z moją siostrą (dopiero od 2016 roku mieszkamy razem w jednym mieście, choć w czasie, kiedy ten sen mi się śnił, mieszkalysmy w różnych miejscach). Pod naszą działkę, od strony zachodniej, podjeżdża czołg i kieruje lufe w naszym kierunku. Cala sytuacje obserwujemy przez okienko judasza w zamknietych drzwiach. Boimy sie, moja siostra wpada w panike. W akcie odwagi i desperacji uciekam z domu i przeskakuje przez plot naszej posesji. Czekam zaczajona przy drodze (tuz pod domem biegnie asfaltowa droga). Przy drewnianym plocie otaczajacym nasza posesje rosnie krzew dzikiej rozy wydajacej owoce. Widze pajecze nitki unoszone przez wiatr. Droga jedzie motocyklista ubrany w mundur niemieckiego zolnierza z okresu drugiej wojny swiatowej. Boje sie i staram sie schowac, szukam bezpiecznego miejsca blisko domu. Zolnierz podjezdza do mnie i schodzi z motocykla, ma przyjazne zamiary. Malo tego, jest mily i bardzo przyjazny, zaprasza mnie na spacer plenerem...
Ostatnia, dzisiejsza wizja dotyczaca wojny i majaca wspolne elementy z tym snem:
Widze z perspektywy jakiegos czlowieka czolgi jadace po okolicy. Obserwuje je przez waska szczeline (w drzwiach, scianie?). Ten obserwator cos mowi i ma mocno drzacy glos. Ta osoba bardzo sie boi. Widze fragmenty krajobrazu, drzewa i tak mi sie wydaje, ze to nie jest Polska. [...]
From: [...]
Sent: Saturday, April 3, 2021 8:58 AM
To: [...]
Subject: W tym roku wojna na Ukrainie - wizje
We wrześniu 2021 roku wybuchnie gwałtowna wojna na Ukrainie.
Liczne moje sny i wizje na to wskazują - zamieszczam je regularnie na swoim blogu sennikiwony.blogspot.com
Pierwszy sen o wojnie we wrześniu miałam kilkanascie lat temu. Konkretne sny i wizje ostrzegajace o konflikcie zaczęły pojawiać się w poprzednim roku - wszystko na blogu sennikiwony.blogspot.com
Zezwalam Redakcji Nautilus na publikacje treści z mojego bloga.
Pozdrawiam szanowna Redakcje
Czytelniczka Iwona
Poniżej jeden z wielu filmów z ostatnich godzin pokazujący, jak rosyjskie wojska przerzucają kolejne oddziały nad granicę ukraińsko-rosyjską.
czytaj dalej
Od roku mam internet i jestem czytelnikiem Waszej strony.Dziś odwrzyłem napisać do Was i opisać swoje przeżycie związane z tematem "Tajemniczy pomocnik". Było to 14-ście lat temu w lutym.Było zimno, ale bez śniegu.Ubrany byłem w grubą cieołą kurtkę.Jechałem samochodem marki POLONEZ.Wtedy były zwykłe pasy (nie bezwładnościowe).Jechałem z Pabianic do Łodzi do syna i jego kolegi(obecnie mego zięcia) na spotkanie z przyszłym posłem Januszem Korwin-Mikke.
Jechałem bez zapiętego pasa, ponieważ było mi za ciasno.W Łodzi z ul.Pabianickiej skręciłem w Al.Włókniarzy.Po wykonaniu manewru skrętu usłyszałem z tylnego siedzenia "ZAPNIJ PAS BO NIE WIESZ CO MOŻE SIĘ STAĆ NA PIERWSZYM SKRZYŻOWANIU".Spojrzałem w lusterko lecz nikogo nie było.Posłuchałem GŁOSU zapiąłem pas.Rzeczywiście na pierwszym skrzyżowaniu z ul.Obywatelską (była awaria sygnalizacji świetlnej) mimo mojego pierszeństwa z prawej strony nagle wyjechała Skoda Favorit.Nie zdążyłem zahamować i uderzyłem w bok tegoż samochodu.Na szczęście nikomu nic się nie stało.Byłem bardzo spokojny, bez zdenerwowania, bo byłem bardzo pewny że KTOŚ nade mną czuwa.Jak zacząłem wspominać to podobnych pomocy było kilka. Dziękuję że istnieje taka STRONA i że mogłem się wypowiedzieć.
[...]
Witam serdecznie !!!
Wiele razy czytałem na waszych stronach o snach bądz ich znaczeniu,dlatego chciałbym opowiedzieć wam historię pewnej dziewczynki która wydarzyła się jedenaście lat temu. Miała wtedy trzynaście lat,mieszkała w małej wiosce w Wielkopolsce. Zbliżały się właśnie wakacje kiedy pojawiły się te sny (jakże tajemnicze,prorocze i straszne) Każdej nocy przez dwa miesiące tuż po zaśnięciu, nieświadome niczego dziecko widzi postać Jezusa ciągnącego krzyż. Ktoś powie przypadek ?!!! Przez dwa miesiące ?!!! Dzień przy dniu ?!!! Nagle coś się zmienia,sny ustają.
Po kilku dniach przychodzi jeszcze jeden,inny. Widzi w nim rząd krzyży,a na jednym z nich przybity Jezus. W końcu nadchodzi dzień,który na zawsze zmieni życie tego dziecka. Jadąc rowerem do sklepu,uderzył w nią bus z taką siłą,że tylko cud mógłby ją uratować. Nie było już nadziei,była tylko rozpacz i łzy. Czy umarła ? Nie. Leżała w śpiączce,ale lekarze dali jej dwa procent szans na przeżycie. Całe dwa procent. Po dwóch tygodniach zaczyna się coś dziać,na przekór wszystkiemu odzyskuje przytomność . Pojawia się nadzieja,pojawia się też sen,już naprawdę ostatni,lepszy. Dziewczynka widzi w nim na strychu swojego domu białą gołębice,która powiedziała,że jest matką Bożą i że jej pomoże. Minęło 11 lat,bardzo ciężkich lat(rehabilitacja,sanatoria itp.) Dziś ta dziewczynka jest moją żoną,wspaniałą kobietą i matką. Mamy cudowną córeczkę,której nadaliśmy imię Anna (co oznacza łaska,której zapewne moja żona dostąpiła).
Cieszę się,że mogę być z człowiekiem,który jak ja to nazywam,został naznaczony przez Boga.
[...]
From: [...]
Sent: Monday, March 29, 2021 1:02 PM
To: Fundacja Nautilus
Subject: tabliczka "Uwaga, latajace dyski"
Czesc,
taki rozrywkowy temat.
Podczas spaceru w lasku (Warszawa, Wawer, Sadul) znalazlem taka tabliczke "Uwaga - latajace dyski". Podrzucam :).
Pozdr:),
Artur.
[..]
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
rozwiń playlistę zwiń playlistę
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie
Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.